Druga wojna światowa cieszy się nieustającym zainteresowaniem czytelników, a obecna sytuacja geopolityczna na świecie jedynie wzmacnia zainteresowanie sprawami wojskowości. Z lekcji przeszłości można wyciągnąć wnioski na przyszłość, dlatego nieraz dobrze jest zobaczyć, jak w sytuacji globalnego konfliktu zachowywali się najważniejsi ludzie mający wpływ na przebieg wydarzeń. Z pomocą przychodzi nam wydana przez Znak Horyzont książka Craiga Symondsa „Nimitz na wojnie”.

Zgodnie z podtytułem „Od Pearl Harbor do Zatoki Tokijskiej” Autor ogranicza się do opisania wojennego fragmentu życia Chestera Nimitza, jedynie miejscami przywołując pojedyncze epizody z dzieciństwa czy wcześniejszej służby. Równie lakonicznie została przedstawiona służba po zakończeniu wojny, gdy Nimitz był szefem operacji morskich.

Autor opiera się przede wszystkim na archiwaliach, dokumentach wytworzonych czy to przez samego Nimitza, czy jego sztab oraz korespondencji, którą prowadził z innymi dowódcami i rodziną. Do tego dochodzą archiwalia związane z Franklinem D. Rooseveltem czy innymi admirałami i generałami. Całość uzupełniają opracowania oficjalne, relacje ustne (w tym syna Nimitza) i monografie. Rzuca się w oczy to, że Symonds wykorzystał wyłącznie publikacje anglojęzyczne, więc akcje i plany Japończyków również są opisane tak, jak widzieli je Amerykanie.

Osobną kwestią jest podejście do bibliografii przez polskiego wydawcę. Otóż część książek wykorzystanych przez Autora ukazała się również w języku polskim, choćby wcześniejsze prace samego Symondsa „Bitwa o Midway” i „Druga wojna światowa na morzu”; w bibliografii część z nich jest wpisana pod ich oryginalnymi angielskimi tytułami, a część – pod polskimi. Wspomniane książki Symondsa czy klasyczna już biografia Nimitza E.B. Pottera są zapisane właśnie wyłącznie po polsku wraz z podaniem jedynie polskiego wydawnictwa i daty wydania, podczas gdy na przykład „Ciche zwycięstwo” Blaira Claya jest wpisane tylko w oryginale jako „Silent Victory”. Z kolei w przypadku innego klasycznego autora, Samuela Morisona, jeden tom jest wpisany po angielsku, a drugi po polsku, chociaż oba ukazały się w naszym kraju. Brak w tym wszystkim konsekwencji.

Książka podzielona jest na cztery części: „Przejęcie dowodzenia”, „Południowy Pacyfik”, „Ofensywa przez środkowy Pacyfik” i „Rozwiązanie”, które wewnętrznie podzielono na mniejsze rozdziały. Całość liczy 508 stron, ale tekst właściwy kończy się na stronie 431; dalej znajdują się bibliografia, przypisy i indeks osobowy (szkoda, że nie ma indeksu okrętów). Umieszczanie przypisów na końcu książki jest rozwiązaniem niewygodnym, chociaż podejrzewam, że czytelnicy, którzy do nich nie zaglądają, mogą być z niego zadowoleni. Tekst uzupełnia piętnaście map i kilkanaście zdjęć wydrukowanych na tym samym papierze co tekst i wstawionych w odpowiednich miejscach narracji.

Craig Symonds – Nimitz na wojnie. Od Pearl Harbor do Zatoki Tokijskiej. Przekład: Łukasz Hajdrych i Łukasz Witczak. Znak, 2025. Stron: 512. ISBN: 9788324089970.

Jest to biografia admirała Nimitza, więc przez większość czasu uwaga Autora jest skoncentrowana właśnie na nim. Bitwy wojny na Pacyfiku są opisane bardzo ogólnie, jedynie w takim zakresie, w jakim było to naprawdę niezbędne do nakreślenia tła i motywacji, którymi kierował się Nimitz przy planowaniu kolejnych ruchów. Równie wiele miejsca co bitwy morskie i desanty zajmuje w książce polityka pod postacią tarć z admirałem Kingiem, Połączonym Szefostwem Sztabów czy sekretarzami marynarki oraz zarządzanie personelem w postaci grupy utalentowanych, ale mających własne interesy i ambicje, dowódców podlegających lub współpracujących z Nimitzem na różnych etapach wojny.

Nimitz był na Pacyfiku odpowiednikiem generała Eisenhowera w Europie. Nie dowodził bezpośrednio w bitwach, ale zarządzał całym teatrem operacyjnym i wskazywał ogólne cele kampanii, wyznaczając bardziej szczegółowe zadania podkomendnym. Pracy miał mnóstwo. Zaraz po objęciu dowództwa musiał poprawić morale i na tyle, na ile było to możliwe, spowolnić ofensywę japońską, jednocześnie starając się wyprowadzać pierwsze, słabe jeszcze ciosy. Później musiał sobie radzić z zarządzaniem personelem US Navy i US Army na dziesiątkach wysp rozsianych po całym Oceanie Spokojnym, a jeszcze później – z liczącą setki okrętów i statków transportowych armadą zajmującą kolejne wyspy. A to wszystko przy ciągle niewystarczających zasobach z jednej strony i dowódcach domagających się kolejnych wzmocnień z drugiej.

Autor dobrze rysuje sylwetkę Nimitza oraz pokazuje okoliczności i uzasadnienia dla jego postępowania. A te niemal nigdy nie były łatwe. Albo dochodziło do starć z dowódcami, którzy mieli inne pomysły na prowadzenie wojny, albo matki poległych żołnierzy wysyłały do niego listy z pretensjami, a prasa podważała jego decyzje i krytykowała wysokie straty. Choć trzeba zauważyć, że stary poniesione nawet w czasie najkrwawszych bitew, jak Saipan, Iwo Jima, Peleliu czy Okinawa, mają się nijak do tego, co działo się na przykład na froncie wschodnim. Jeszcze innym wyzwaniem było zachowanie jednolitego dowództwa na obszarze, co czasem oznaczało konieczność krycia podkomendnych, którzy w innych okolicznościach za swoje błędy ponieśliby znacznie poważniejsze konsekwencje. Ujmując książkę jako całość, trzeba powiedzieć, że Symonds dobrze wywiązuje się z postawionego sobie zadania, tworząc całościowy portret admirała Nimitza i ukazując go na jak najszerszym tle.

Gorzej jest, gdy zaczniemy przyglądać się szczegółom, gdyż polskie wydanie, tłumaczone przez duet Łukasz Hajdrych i Łukasz Witczak, ma kilka mankamentów. O braku spójności w bibliografii już wspomniałem. Do tego w kilku miejscach można natrafić na momenty wskazujące, że żaden z tłumaczy prawdopodobnie nigdy nie miał do czynienia z terminologią wojennomorską czy, szerzej, wojskową.

Na stronie 22 znajdujemy „wojska podwodne” (oryg. submarine service). Dwie strony dalej mamy: „Oficerowie i mężczyźni związani z dowództwem Floty Pacyfiku” (oryg. officers and men); chodzi o oficerów i marynarzy, a nie mężczyzn.

Na stronie 62 mamy zdanie: „Mimo to tankowanie w trakcie podróży pozostawało nadal nowym i niebezpiecznym ćwiczeniem” (oryg. dangerous exercise). Po pierwsze: trudno nazwać rejs bojowy z zdaniem zbombardowania pozycji przeciwnika „podróżą” – właściwsze byłoby „przejście morzem”. Po drugie: słowo „ćwiczenie” również w tym kontekście nie pasuje i powinno być zastąpione słowem „czynność” lub „zadanie”. Podobnie jest na stronie 115, gdzie czytamy: „jeszcze przez kilka dni unosił się na powierzchni, głównie dzięki pustym zbiornikom z paliwem”. To zbiorniki były puste czy z paliwem? Chodziło oczywiście o puste zbiorniki na paliwo (oryg.: empty fuel tanks), gdyż mowa była o zbiornikowcu.

Strona 105: „Zespół Rocheforta zdołał zidentyfikować już dwa japońskie niszczyciele (Kaga oraz Ryukaku)…”. Po pierwsze: były to lotniskowce i w oryginale jest prawidłowo. Po drugie: nie było takiego okrętu jak Ryukaku. Ta nazwa powstała z powodu błędnej amerykańskiej transkrypcji nazwy lotniskowca Shōhō, ale w książce brakuje odpowiedniego przypisu. Pozostając przy nazwach: na stronie 186 mamy myśliwiec P-39 Aircobra, którego właściwa nazwa to Airacobra. Zaznaczmy, że błąd popełnił tu Symonds, ale tłumacze go nie poprawili. Ktoś mógłby zapytać: „dlaczego tłumacz ma poprawiać po Autorze?”. Ale właśnie ma. Nie ze względu na Autora, ale ze względu na wygodę samego czytelnika tłumacz powinien wygładzać takie oczywiste potknięcia.

Wpadkę mamy również w opisie zdjęcia na stronie 247 gdzie czytamy: „USS Essex (CV-9) nazwę zawdzięczał nowemu typowi dużych lotniskowców”. No nie, nazwę zawdzięczał hrabstwu Essex. To cały typ lotniskowców zawdzięczał nazwę jemu, a nie odwrotnie. Tu w oryginale również jest prawidłowo.

Na stronie 137 dostajemy informacje, że w ramach bitwy o Midway pierwsze japońskie okręty wykryto 3 maja, podczas gdy chodziło o 3 czerwca 1942 roku i tak też jest w oryginale. Prawdziwego potworka znajdziemy na stronie 227 przy opisie sekretarza marynarki Franka Knoxa: „był także członkiem rough riders, pułku sformowanego przez Franklina Delano Roosevelta («Wujka Theodore’a») w czasie wojny hiszpańsko amerykańskiej”. Dowódcą, ale już nie twórcą, pułku Rough Riders był Theodore Roosevelt, a nie FDR. Dziwne, że tłumaczy nie zastanowiło choćby, dlaczego Franklin Delano miałby nosić przydomek „Wujek Theodore”. W oryginale ten fragment wygląda następująco: „Knox […] had been a “Rough Rider” under FDR’s “Uncle Theodore” during the Spanish-American War”, a jego tłumaczenie powinno wyglądać mniej więcej tak: „służył także w pułku Rough Riders pod dowództwem «wujka Theodore’a» – krewniaka Franklina Delano Roosevelta”.

Do tego dochodzi trochę literówek, nie ma ich dużo, ale są irytujące, zwłaszcza gdy trafiają się dwukrotnie w nazwisku głównego bohatera. Albo tak jak na stronie 342 gdzie mamy Formozę, a osiem wyrazów dalej już Formosę.

Większość tych błędów wynika z nieznajomości przez tłumaczy opisywanych zagadnień, chociaż w kilku przypadkach można się zastanawiać nad ich znajomością języka angielskiego jako takiego. Z pewnością nie pomógł brak konsultanta merytorycznego, który również z łatwością wyłapałby te najpoważniejsze błędy.

„Nimitz na wojnie” to ciekawa i ważna książka prezentująca sylwetkę admirała, który nie tylko wykazał się talentem strategicznym, ale również umiejętnością współpracy i zarządzania ogromnymi siłami w warunkach wojny. Pod tym względem Autor z pewnością zrealizował postawiony cel i napisał książkę zawierającą nie tylko dużo informacji, ale także przyjemną w czytaniu. Jej odbiór psują błędy w polskim wydaniu, tym gorsze, że większość z nich była łatwa do uniknięcia.