Zbiorcze wydanie „Mausa” Arta Spiegelmana to przykład wydania komiksu undergroundowego w wersji de luxe – tak sztuka niezależna wkracza na salony. Spontaniczna, a przy tym pozornie nieudolna estetyka po raz pierwszy skoncentrowała uwagę komiksowego spektrum na tak poważnym temacie jak Szoa. Twórca komiksu opowiedział losy własnego ojca – Władysława Spiegelmana, który ocalał z Zagłady.

Autor zaatakował w swym komiksie narodowosocjalistyczny terror, zaprowadzany przez Niemców w latach wojny na terenie Generalnego Gubernatorstwa i obszarach zaanektowanych do Trzeciej Rzeszy. W swej opowieści wykorzystał metaforę zwierzęcą, przedstawiającą niemieckie „aryjskie koty” rozprawiające się z rasowo nieczystymi tytułowymi myszami. Tymczasem Polaków, widocznych w tle, rysownik przedstawił jako świnie – uznawane przez Żydów za zwierzęta brudne pod względem religijnym – co spowodowało protesty polskiej diaspory w Stanach Zjednoczonych i oskarżanie autora „Mausa” o przejaw antypolonizmu. Nikt nie chce być portretowany jako świnia.

Z drugiej strony zabrakło autorskiej refleksji, że „polskie świnie” były również były mordowane przez „niemieckie koty”. Pamiętamy, że wieprzowinę zajadały ku wstrętowi Władka i jego bliskiej zarówno polskie „świnie”, jak i niemieckie „koty”, które wysoko ceniły „polnische Schnaps mit Speck”. Tutaj niestety głos miały resentymenty osób z diaspory amerykańskiej, niechętnej krajowi ich młodości. A poglądy Władka zdominowały perspektywę obserwacji Arta Spiegelmana, powielającego „czarną legendę” tego, co przytrafiało się Żydom (komunizującym) w czasie II Rzeczpospolitej i na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Tymczasem całkiem inną narrację prezentuje asymilowany Żyd Stanisław Aronson, który nie dość, że ocalał dzięki Polakom, to i służył w elitarnym Kedywie AK. Wyobraźmy się komiks opowiadający jego losy tą chropowatą kreską, charakterystyczną dla „Mausa”.

Ale głównym bohaterem komiksu jest Władysław Spiegelman, przedstawiony pod postacią myszy, której próby przetrwania obserwujemy od czasów polskiego przedwojennego antysemityzmu (vide: akcja warchlaków z polskiej Policji Państwowej, poszukujących bibuły komunistycznej w żydowskim mieszkaniu) po rozpasanie niemieckiego Molocha, uosabianego przez obozy śmierci. Autor przedstawił obraz okupacji, ulegając niestety ojcowskim ubarwieniom i stereotypom. Z drugiej strony undergroundowy styl Spiegelmana nie pozwolił mu popaść w przesadną martyrologię, a przy okazji odnieść się do własnych (trudnych) relacji z ojcem.

Chropowate czarno-białe plansze pozwoliły na ukazanie Szoa w trywialnej (z pozoru) formie za jaką uchodzi komiks. Samo sięgnięcie po czas Zagłady i odwzorowanie jej w formie komiksowej było jednak objawem dorośnięcia tej formy wyrazu artystycznego, właśnie dzięki undergroundowi. Rysunkowa opowieść o piekle zgotowanym Żydom przez Niemców przyniosła Spiegelmanowi nagrodę Pulitzera. Tej pozycji przegapić nie można. I warto ją polecić osobom niemającym do czynienia z komiksem, aby zaczęły przygodę z tym medium właśnie od „Mausa”.

Po wielu latach doszło do dopisania nad Wisłą swoistego epilogu, częściowo odwołującego się do ezopowego stylu Spiegelmana. Komiks „Achtung Zelig” Krystiana Rosińskiego i Krzysztofa Gawronkiewicza poszedł dalej. Polscy autorzy snuli narrację kotów wyłapywanych gdzieś w Generalnym Gubernatorstwie przez Niemców pod wodzą niewyrośniętego czarownika. Dlatego po lekturze przełomowego „Mausa” trzeba sięgnąć po oszałamiającą polską „opowieść narysowaną”.

Art Spiegelman – Maus. Opowieść ocalałego. Przekład: Piotr Bikont. Prószyński i S-ka, 2016. Stron: 304. ISBN: 978-83-8097-005-2.

Art Spiegelman – Maus. Opowieść ocalałego. Przekład: Piotr Bikont. Prószyński i S-ka, 2016. Stron: 304. ISBN: 978-83-8097-005-2.