Zazwyczaj, gdy zaczynam pisać recenzję książki, nie mam w głowie gotowego pomysłu na to, jak wyśmiać doprowadzający mnie do śmiechu element tekstu. Jednak zawsze zakładam, że przynajmniej raz w trakcie czytania z czegoś się ponabijam. A tutaj? klapa. Poważny temat – poważna recenzja. Oto spotkał mnie nieopisany ból i straszliwy zawód. To mniej więcej tak jakby wściekła kobieta zaczęła tłuc łopatą po Waszym ukochanym samochodzie– racja, na samą myśl o tym boli mnie w środku. Gdy zasiadałem do lektury „Krzyżówki”, czułem mniej więcej to samo: Weltschmerz i wrażenie, że ktoś podciął mi skrzydła, zanim jeszcze udało mi się wyskoczyć z gniazda i rozwinąć skrzydła. Jeszcze ta okładka! Tego już było za wiele. Odłożyłem książkę i odstawiłem ją na półkę, żeby pokrywał ją kurz. Za karę, a niech się pomęczy! Coś jednak kazało mi sięgnąć po nią ponownie (być może świadomość, że muszę ją zrecenzować). Mimo bólu i cierpienia przeczytałem kilka pierwszych stron i… doznałem lekkiego szoku. Wszystko wskazywało wówczas, że będzie to nieco inna książka niż się spodziewałem. „Nieco niepoważnie na poważne tematy” – tak bardzo krótko można ją opisać.
Anita Halina Janowska (pseud. Halina Sander), artystka muzyk, socjolog, pisarka. Jest doktorem nauk humanistycznych, autorką książek i artykułów z dziedziny kryminologii i psychologii społecznej. W 1988 roku ukazała się jej książka „Mój diabeł stróż” (listy autorki i Andrzeja Czajkowskiego). „Krzyżówka” została wydana po raz pierwszy w 1996 roku. Otrzymała Nagrodę Księgarzy (Premiera Literacka Miesiąca). Tyle na temat samej autorki.
Zapewne większość z Was pamięta doskonale, co to była III Rzesza. 15 września 1935 roku Reichstag uchwalił Ustawy Norymberskie, w których skład wchodziła między innymi „Ustawa o ochronie krwi niemieckiej i niemieckiej czci”. Na jej mocy dziecko z niemiecko-żydowskiego małżeństwa określano mianem „żydowskiej krzyżówki pierwszego stopnia”. Taką „krzyżówką” była autorka. Ojciec był Niemcem, matka natomiast – polską żydówką. Pobrali się jeszcze przed wejściem w życie Ustaw i w świetle prawa ich związek był legalny. Ojciec Niemiec, matka żydówka. Teoretycznie w czasie wojny mieli duże szanse na przeżycie. W końcu nikt nie mógł ich uznać za żydów zbiegłych z getta. Jakkolwiek tylko teoretycznie. Przecież nie mieli gwarancji, że jakiś nachalny „porządny obywatel” na nich nie doniesie, a podrzędny urzędnik (który w końcu nie musiał znać prawa dokładnie) nie rozkaże rozstrzelać albo nie wyśle do obozu koncentracyjnego. Zdecydowali się pozostać w Polsce.
Wiele razy zastanawiałem się, co czuje osoba, która znalazła się nagle w środku działań wojennych albo co może czuć człowiek, który jednego dnia żył w jednym kraju, a następnego dnia już w drugim. Oczywiście nie chodzi tutaj o sytuację, w której emigrujemy za granicę. Prawdopodobnie nigdy w życiu nie dostąpię nikłej przyjemności przeżycia wojny, co wcale mnie nie martwi. Po przeczytaniu „Krzyżówki” możemy wyobrazić sobie, co wówczas czuło dziecko i w jaki sposób odbierało pewne związane z wojną sytuacje.
Spodobało mi się, że książka nie jest utrzymana w jednym tonie. Forma pozostaje cały czas ta sama, jednakże nastrój ciągle się zmienia. Amplituda jest tutaj bardzo duża. Ich przeplatanka może doprowadzić nawet dorosłego mężczyznę do nagłej huśtawki emocjonalnej. Anita Halina Janowska nie ma najwyraźniej zapędów moralizatorskich. Opisuje historię z punktu widzenia dziecka. Bez zbędnych kazań i pouczeń. Nie zmusza nas nachalnie do pustej refleksji, lecz sama książka tę właśnie refleksję determinuje. Gdy czytamy „Krzyżówkę”, może razić to, że autorka opisała „poważne” sytuacje w sposób mało poważny. To jednak tylko pierwsze wrażenie, które z czasem ustępuje. To interesujące jak bardzo może zaintrygować niecodzienny sposób ukazywania codziennych sytuacji i opisywania zdarzeń. Dziecko postrzega świat w inny, nieco niewinny sposób. Na pewno inaczej niż osoba dorosła. Taka właśnie jest książka Anity Haliny Janowskiej – trochę niewinna, czasem niepoważna, a zdarza się, że momentami wręcz absurdalna. Jakby w ludzkiej, poukładanej rzeczywistości zdarzyło się coś całkowicie przeczącego logice, coś co sprawia, że postrzegamy sprawy w inny (niezwykły) sposób. Widzimy świat i rodzinę bohaterki z perspektywy małej dziewczynki na chwilę przez wybuchem wojny – wojny, która zmieni nie tylko jej życie, ale także życie wielu milionów ludzi na całym świecie. Jest to wstęp nie tylko do książki, ale także do reszty życia bohaterki i zarazem autorki.
„Krzyżówka” to opowieść fascynująca i poruszająca do głębi. Na pewno nie można zarzucić jej, że nie jest oryginalna. Gdyby ktoś zapytał mnie, jaki przymiotnik przychodzi mi do głowy, gdy myślę o „Krzyżówce”, po chwili zastanowienia powiedziałbym „lekka”. Jest to określenie, które od pierwszych stron książki do niej przywiera. Można by zapytać: „dlaczego lekka?”. Forma, stylizacja, sposób przedstawiania zdarzeń, ukazanie świata z niecodziennego punktu widzenia. To wszystko składa się na wrażenie niesamowitości i oryginalności opowiedzianej historii.
Co zastanawia, to (wydaje się) szczerość wyznań autorki dotyczących jej życia. Mało która osoba pozwala, aby inni ludzie poznali historię jej i jej rodziny w takim stopniu. Początkowo to nie dziwi. W końcu można odnieść wrażenie, że te wszystkie historie, to tak naprawdę tylko fikcja literacka mająca niewiele wspólnego z rzeczywistością. Na pewno takich historii były i są tysiące, jednak i tak reakcją na tę lekturę jest zdumienie lub co najmniej zdziwienie. Można zadać sobie pytanie: „Jak ja bym sobie z tym wszystkim poradził?”, jednak… ma to znaczenie tylko czysto teoretyczne.
Autorka zgrabnie porusza się zarówno między tematami śmiertelnie poważnymi, jak i zabawnymi. Czasami można się nawet zastanawiać, czy chciała żebyśmy się śmiali, czy też płakali. Oczywiście można także płakać ze śmiechu. „Literacka lekkość” jak napisał ks. Stanisław Musiał o „Krzyżówce” – oto co serwuje nam Pani Janowska. Mało która książka pozostawia po sobie takie wrażenie. „Krzyżówka” zdecydowanie zapada w pamięć na bardzo długo.