Fragment rozdziału:
WASZYNGTON, LATO-JESIEŃ 1941 ROKU
Roosvelt postanawia prowadzić wojnę bez jej wypowiedzenia
4 września wczesnym rankiem brytyjski patrol bombowców dostrzegł niemiecki okręt podwodny U-652 w odległości mniej więcej 265 kilometrów na południe od Islandii, w miejscu, gdzie zachodziły na siebie niemiecka strefa walki i amerykańska strefa bezpieczeństwa. Okręt podwodny zanurzył się, by uniknąć bezpośredniego zagrożenia. Jednak jego lokalizacja została przekazana znajdującemu się w bezpośredniej bliskości amerykańskiemu niszczycielowi, USS Greer, który przewoził pocztę i nieliczną załogę wojskową na Islandię. Ponieważ okręt ten nie eskortował amerykańskich przewozów, Greer nie miał upoważnienia do zaatakowania nieprzyjacielskiego okrętu podwodnego i oficjalnie zobowiązany był jedynie złożyć meldunek na temat jego pozycji. Niemniej jednak Greer podpłynął w pobliże zanurzonego U-boota i tropił go przez ponad godzinę, namierzając jego pozycję dzięki odczytom sonaru i przesyłając namiary załodze brytyjskiego bombowca, która zrzuciła na niemiecki okręt cztery ładunki głębinowe. Ładunki znacznie chybiły celu, a bombowiec wrócił do bazy. Jednak pościg trwał, a półtorej godziny później, kierując się sygnałem radiowym z Greera, kolejny brytyjski samolot przybył na poszukiwanie U-boota. Pogoń trwała przez mniej więcej cztery godziny, aż dowódca U-boota, obawiając się przypuszczalnie, że wyczerpie się energia w akumulatorach, co zmusi go do wynurzenia, postanowił odwrócić sytuację. Wystrzelił w kierunku Grebera dwie torpedy, ale obie przeszły obok, nie wyrządzając szkody amerykańskiemu niszczycielowi. Wówczas Greer w odpowiedzi zrzucił osiem ładunków głębinowych, spowodował jednak tylko drobne uszkodzenia U-652. Jakąś godzinę później pojawił się brytyjski niszczyciel i także zrzucił ładunek głębinowy, również bez skutku. Po południu Greer podjął ostatnią próbę zniszczenia U-boota, zrzucając jeszcze jedenaście ładunków głębinowych, jednak tym razem chybiły one znacznie. Dopiero wczesnym wieczorem, mniej więcej dziesięć godzin po rozpoczęciu pościgu, Greer zrezygnował i popłynął na Islandię.
Meldunek na temat tego incydentu został szybko przekazany drogą radiową do Waszyngtonu i udostępniony prezydentowi. Departament Marynarki Wojennej bezzwłocznie wystosował komunikat prasowy dotyczący ataku okrętu podwodnego na Greera. Następnego dnia, 5 września, na konferencji prasowej Roosevelt podkreślił celowy charakter ataku U-boota, przeprowadzonego za dnia, wymierzonego w okręt o widocznym numerze identyfikacyjnym, pływający pod amerykańską banderą i znajdujący się wewnątrz amerykańskiej strefy bezpieczeństwa. Stwierdził również, że wydał rozkazy „zlikwidowania” okrętu podwodnego, jeśli uda się go znaleźć.
W tym momencie prezydent być może nie dysponował pełną wiedzą na temat faktów. Nie wspomniał, oczywiście, ani słowem na temat roli odegranej przez Greera w pościgu. W tych okolicznościach można było utrzymywać, że U-652 wystrzelił torpedy w obronie własnej. Nie było też pewności, czy mógł dostrzec, że niszczyciel był amerykański. Został zaatakowany przez brytyjskie samoloty wojskowe, wewnątrz niemieckiej strefy walki i miał jedynie możliwość przez mgnienie oka zobaczyć przez peryskop jakiś niszczyciel wyposażony w cztery kominy i podobny do tych, które przekazano Wielkiej Brytanii poprzedniej jesieni. Jednak żadne tego rodzaju okoliczności nie mogły powstrzymać Roosevelta, który dostał teraz okazję, na jaką czekał.
Tego samego dnia, 5 września, podczas lunchu prezydent przedstawił Harry’emu Hopkinsowi i Cordellowi Hullowi zarys przemówienia do narodu, które od dawna planował, a które w świetle incydentu z Greerem zamierzał teraz wygłosić w następnym tygodniu. Chciał mówić bez ogródek. Hull, z pozoru równie oburzony tym, co się stało, także wypowiadał się stanowczo. Jednak kiedy sekretarz stanu przelewał swoje opinie na papier, by wysłać je do Białego Domu, zaczął mieć wątpliwości i nie zalecał podejmowania działań. Pod nieobecność prezydenta (który pojechał do Hyde Park, by wziąć udział w pogrzebie matki) Hopkins i sędzia Samuel Rosenman, druga z najważniejszych osób piszących przemówienia dla Roosevelta, pracowali nad przemową, nie opierając się na opinii przesłanej z Departamentu Stanu. Włączyli do tekstu kilka fragmentów obmyślonych przez samego prezydenta (w trakcie pisania byli z nim w kontakcie telefonicznym) i kiedy wrócił do Waszyngtonu, przemówienie było praktycznie gotowe. Roosevelt wygłosił je na próbę tego samego wieczora, 10 września, do Stimsona, Knoksa i Hulla i uzyskał ich gorącą aprobatę. Wprowadzono kilka drobnych poprawek w zakresie użytych sformułowań. Następnie, kolejnego ranka, Roosevelt odczytał tekst w obecności grupy liderów z kongresu. Tylko jednemu, republikańskiemu izolacjoniście, przemówienie się nie spodobało. Jednakże sekretarz stanu, mimo że poprzedniego wieczoru zgadzał się z jego treścią, znowu zaczął mieć wątpliwości. Powiedział Hopkinsowi, że „przemówienie jest zbyt mocne”, i chciał usunąć z niego „wszelkie wzmianki na temat tego, kto wystrzeli pierwszy, i w ogóle na temat strzelania”. W tym samym duchu rozmawiał z Rooseveltem. Jednak wydźwięk przemówienia miał pozostać nie osłabiony. Było to jedno z najmocniejszych orędzi, jakie kiedykolwiek wygłosił prezydent.
Roosevelt rozpoczął od podobnej nuty, jaka pobrzmiewała podczas jego konferencji prasowej sześć dni wcześniej. Atak na Greera został przeprowadzony w amerykańskiej strefie obronnej, w pełnym świetle, a tożsamość okrętu nie pozostawiała żadnych wątpliwości. „Podaję wam nagi fakt” – oświadczył – „że niemiecki okręt podwodny pierwszy wystrzelił do tego amerykańskiego niszczyciela bez ostrzeżenia i z rozmyślnym zamiarem jego zatopienia”. Opisał to jako „piractwo pod względem prawnym i moralnym” i wspomniał o kilku incydentach – w tym o przypadku zatopienia statku handlowego Robin Moor w lipcu, które nie wywołało żadnych działań odwetowych – by pokazać, że przypadek Greera nie jest odosobniony, lecz stanowi „część ogólnego planu”. Zamiarem nazistów, kontynuował, jest zdobycie absolutnej władzy na morzu, co ma być preludium do dominacji nad zachodnią półkulą siłą oręża. Przy okazji oberwało się izolacjonistom. Amerykanie nie mogą dłużej się łudzić, stwierdził prezydent, i podtrzymywać „romantycznej wizji”, że uda im się „dalej żyć szczęśliwie i w pokoju w świecie zdominowanym przez nazistów”. Nie ma mowy o łagodzeniu. Trzeba wyznaczyć granicę. Szlaki handlowe wiodące do wrogów Hitlera muszą pozostać otwarte, a wolność mórz utrzymana. Roosevelt użył wymownej metafory (wykorzystując uwagę wypowiedzianą przez jednego z gości podczas uroczystego lunchu, który odbył się chwilę wcześniej), by uświadomić swoim słuchaczom konieczność uprzedzającego ataku na Atlantyku. „Kiedy widać, że grzechotnik szykuje się, by uderzyć, nie czeka się, aż uderzy, by dopiero potem go zmiażdżyć. Te nazistowskie okręty podwodne i niszczyciele statków handlowych są grzechotnikami Atlantyku”. To przemawiało do wyobraźni. Następnie prezydent przeszedł do konsekwencji politycznych i do tej najważniejszej z nich – zdaniem wielu mocno spóźnionej – wprowadzenia eskort dla konwojów. „Naszym patrolom morskim i powietrznym – działającym obecnie w dużej liczbie na szerokich przestrzeniach Oceanu Atlantyckiego – przypadł teraz obowiązek utrzymania amerykańskiej polityki wolności mórz. Oznacza to całkiem po prostu i zupełnie jasno, że nasze okręty i samoloty patrolowe będą ochraniać wszystkie statki handlowe – nie tylko pod banderą amerykańską, ale pod każdą – prowadzące wymianę handlową na naszych wodach obronnych”. Celem, podkreślił prezydent, jest wyłącznie obrona. Jednak potem dodał wyraźne ostrzeżenie dla osi: „Od tego momentu, jeśli niemieckie lub włoskie okręty wojenne wejdą na wody, których chronienie jest konieczne dla amerykańskiej obronności, będą to robić na własne ryzyko.