AKT III
„CHWILA WYTCHNIENIA”
BOŻE NARODZENIE 1942 – BOŻE NARODZENIE 1943

Zakończona zwycięsko bitwa o Guadalcanal uświadomiła przywódcom Ameryki, że wojna będzie długa i kosztowna. Choć w Waszyngtonie nie znano ogromu strat, jakie poniosła w toku dotychczasowych walk nieprzyjacielska armia i marynarka wojenna, wiedziano, że najgorsze minęło. Pod koniec pierwszego roku konfliktu Stany Zjednoczone zabezpieczyły linie komunikacyjne łączące je z Australią i dzięki zwycięstwu pod Midway zmniejszyły ofensywny potencjał japońskiej floty lotniskowców.

* * *

Pod koniec sierpnia Sid Phillips rozpoczął służbę wartowniczą. Wraz z niektórymi żołnierzami z plutonu moździerzy pilnował 4 Szpitala Ogólnego w Melbourne. Mieszkali pod dachem i spali na prawdziwych łóżkach z czystą pościelą. Panie w średnim wieku gotowały im pyszne posiłki i podawały je na porcelanowych półmiskach. Na długim stole stały dzbanki z pełnotłustym mlekiem. Kobiety zajmowały się nimi tak troskliwie, że nazywali je „matkami, co im się bardzo podobało”.
Żołnierzom plutonu moździerzy powierzono różne zadania, między innymi pilnowanie niebezpiecznych jeńców wojennych, których trzymano w kajdankach na trzecim piętrze szpitala. Wartownicy przy głównym wejściu do budynku mieli najwięcej roboty, bo każdy lekarz i pielęgniarka nosili oficerskie dystynkcje, a więc trzeba było oddawać im honory wojskowe, „prezentując broń”. Sid stwierdził, że bez trudu jest w stanie odbębnić czterogodzinną zmianę wymagającą ciągłego powtarzania kilku mechanicznych ruchów. Warta przy drzwiach szpitala była dobrą służbą.
Pewnego ranka przy krawężniku pod szpitalem zatrzymało się sześć samochodów sztabowych w oliwkowym kolorze. Wysiedli z nich generałowie i admirałowie. Działo się coś ważnego. Na chodniku pojawiła się pierwsza dama, Eleanor Roosevelt, w mundurze Women’s Army Corps (Pomocnicza Wojskowa Służba Kobiet). Sid stanął na baczność, prezentując broń i „trzaskając butami jak najgłośniej”. Jego instruktor musztry z Parris Island byłby z niego dumny. Pani Roosevelt podeszła do niego. Sidowi przypomniał się w tym momencie skecz z Guadalcanal pod tytułem „Moja żona Eleanor nienawidzi wojny”. Pierwsza dama spojrzała mu prosto w oczy.
– Jesteście żołnierzem piechoty morskiej, młody człowieku?
– Tak, proszę pani.
– Byliście na Guadalcanal?
– Tak, proszę pani.
– Dobrze was tu żywią?
– Tak, proszę pani.
– Dobrze się tu wami opiekują?
– Tak, proszę pani.
– Z jakiego jesteście stanu?
– Z Alabamy – odrzekł z dumą Sid. Pierwsza dama uśmiechnęła się i powiedziała jeszcze:
– Mogłam się tego domyślić.
Oficer przytrzymał drzwi i pani Roosevelt ze świtą weszła do środka. Starszy szeregowy Phillips zachowywał kamienną twarz i prezentował broń, „dopóki wszystkie szychy nie przeszły obok”. Potem opuścił broń do nogi i przyjął postawę swobodną. Zauważył, że cały lekko drży.

AKT IV

NA PEŁNYM MORZU
GRUDZIEŃ 1943 – CZERWIEC 1945

Przez większość 1943 roku na Pacyfiku Ameryka i jej sprzymierzeńcy prowadzili mozolną, uporczywą walkę na peryferiach japońskiego imperium. Tymczasem nieprzyjaciel, co nie było jeszcze wyraźnie widoczne, miał duże trudności z uzupełnianiem strat w ludziach i uzbrojeniu. Podczas gdy Cesarska Marynarka Wojenna kurczyła się, amerykańska przeżywała bezprecedensowy rozwój. Pod koniec 1943 roku wojna wkroczyła w nową fazę, ponieważ Amerykanie w ciągu minionych dwóch lat wyprodukowali ogromny arsenał broni i sprzętu bojowego, a w obozach szkoleniowych nauczyli zastępy kobiet i mężczyzn, jak się nimi posługiwać. Ta potęga sił i środków umożliwiła prowadzenie dwóch osobnych ofensyw, których celem było Tokio: pierwsza, kierowana przez Douglasa MacArthura, toczyła się na Pacyfiku południowym, druga, pod dowództwem admirała Chestera Nimitza, na środkowym. Amerykańskie działania zaczepne sprawiły, że Cesarstwu Japonii pozostała tylko jedna taktyka.

* * *

Dwudziestego października generał MacArthur zszedł na brzeg wyspy Leyte na Filipinach. Pominął wysuniętą najdalej na południe wyspę archipelagu, Mindanao, co uznano za śmiałe posunięcie. Jego powrót odbił się szerokim echem na całym świecie. Świat uznał to za wielki krok w kierunku zakończenia wojny. Zdaniem Shifty’ego Shofnera, człowiek, którego przeklinał, wylądował na mniejszej i mniej ważnej wyspie. Pominięcie Mindanao oznaczało, że odwlecze się godzina wyzwolenia jego przyjaciół w kolonii karnej Davao. Ich cierpienia będą trwały nadal.

Relacje o powrocie MacArthura na Filipiny zdawały się wypierać bitwę o Peleliu z pierwszych stron gazet. Powód zajęcia Peleliu: osłona skrzydła MacArthura podczas lądowania na Mindanao, uznano najwyraźniej za dyskusyjny. Kiedy ludzie z Kompanii K odpoczywali, czytali listy i słuchali wiadomości, te dwa fakty stały się oczywiste dla każdego, kogo to obchodziło. Gene’a to obchodziło i myśl o tylu ofiarach poniesionych na próżno napawała go głębokim rozgoryczeniem. „To wszystko było niepotrzebne”.
Gene i jego przyjaciele byli rozżaleni, kiedy zauważyli, że pododdziały wokół lotniska i reszta ludzi z 5 Pułku na Plaży Purpurowej cieszą się wyższym poziomem życia niż 3/5 na północnym krańcu Peleliu. Tam, gdzie stacjonowali, nieprzyjacielscy maruderzy nadal schodzili ze wzgórz. Żołnierzom nigdy nie przyszło do głowy, żeby brać Japończyków do niewoli. Zabijali ich na miejscu. Burgin widział, jak jego przyjaciel Jim Burke pożyczył karabin od stojącego obok żołnierza, zastrzelił Japończyka, który szedł brzegiem morza, a następnie podziękował, kiedy zwracał broń. Patrząc, jak Jim składa się do strzału, Burgin był wstrząśnięty, że jego przyjaciel jest taki „cholernie spokojny”.
Dziesięć dni odpoczynku nie ukoiło zmęczenia. 27 października ciężarówki zabrały ich z Plaży Purpurowej. 3/5 dołączył do reszty Pułku. Flotylla DUKW zaczęła stopniowo przewozić pułk na transportowce. Kompania K zebrała się na brzegu i Sledge patrzył, jak „jakiś dowcipniś wyciągnął skądś stary skrzynkowy aparat fotograficzny i zrobił zdjęcie niedobitkom z Kompanii K”. Niewielu zdołało się uśmiechnąć.
5 Pułk przybył na Peleliu trzema transportowcami i sześcioma LST. „Niedobitki”, jak nazwał ich Sledge, zmieściły się na jednym okręcie, USS Sea Runner. Z DUKW wspinali się na pokład po siatkach ładunkowych. Ludzie z 3/5 zameldowali się w przedziale A2 okrętu, położyli swój ekwipunek na kojach i czekali, dopóki wszyscy nie wsiedli i nie ogłoszono regulaminu. Podano godziny posiłków i wszyscy ustawiali się w kolejce z menażkami i nową kartą do mesy. Marines z 3 Batalionu pełnili służbę wartowniczą piątego i szóstego dnia. Wszyscy żołnierze ustawiali się do przeglądu codziennie o 10.30. Przegląd stanu osobowego odbywał się o 10. Później podawano zimne mleko i świeży chleb. Wzburzone morze opóźniło załadunek ciężkiego sprzętu i minęły dwa dni na pokładzie Sea Runnera, zanim wreszcie podnieśli kotwicę. Krążyła pogłoska, że zmierzają do Australii.
Załoga Sea Runnera przestawiała zegary, ilekroć przekraczali strefy czasowe, w związku z czym w niektóre poranki marines budzono godzinę wcześniej, co z pewnością nie wprawiało ich w zachwyt. 7 listopada okręt wpłynął do zatoki Macquitti na Pavuvu. Żołnierze 3/5 zeszli na brzeg przed południem, by znaleźć czekające na nich ogromne ilości poczty, piwa, coli i list rotacyjnych. Większość ludzi, którzy zaciągnęli się po ataku na Pearl Harbor i walczyli na Guadalacanal, znalazła na listach swoje nazwisko. Z nielicznymi wyjątkami jechali do domu. Pierwsza partia uzupełnień już przybyła.
Kiedy Gene zszedł na ląd, zobaczył kobietę z Czerwonego Krzyża podającą żołnierzom zimne napoje. Ten widok nim wstrząsnął. Widział amerykańskie kobiety na Pavuvu i wielkiej bazie na Guadalcanal. Jego wypełniony cierpieniem świat nie uznawał jednak piękna i cywilizacji, którą reprezentowały. „Tak samo jest tu potrzebna jak jakiś zatracony polityk”, pomyślał. Młody porucznik zauważył wahanie Sledge’a i powiedział:
– Dobra, synku, przechodź.
Sledge odwrócił się i zobaczył nieopaloną twarz i nieskazitelny mundur młodego podporucznika świeżo po kursie oficerskim. Oficerek spojrzał w oczy weterana i zobaczył puste, nieobecne spojrzenie. Chyba zrozumiał swój nietakt i musiał się poczuć nieswojo, bo szybko znalazł sobie coś innego do roboty. Ten moment uświadomił Sledge’owi, że osiągnął to, co chciał osiągnąć, wstępując do piechoty morskiej: pewność siebie żołnierze frontowego. Puste spojrzenie nie brało się z niewzruszonego spokoju człowieka, który przeszedł próbę i znał swoją odwagę, lecz z obojętności wobec otoczenia wywołanej zetknięciem z całą grozą i okrucieństwem wojny.