Kamera nie kłamie nigdy, ale ludzie którzy stoją przed lub za nią, szczególnie w czasie wojny, mogą się odważyć lub mogą zostać do tego zmuszeni, aby pokazać nieprawdę.
Artykuł ten to historia filmu, którego celem była mistyfikacja, który miał być wyprodukowany aby utrzymać iluzję, a w końcu w trakcie trwania zdjęć sam stał się iluzją.
Bardziej groteskowe od samej akcji są tylko okoliczności powstania, tego ostatniego film propagandowego Trzeciej Rzeszy.
Ostatnia produkcja Trzeciej Rzeszy
Filmowi Życie toczy się dalej (Das Leben geht weiter, bo o nim mowa, poświęcone zostały dwa obszerne dzieła noszące ten sam co on tytuł.
Jest to książka Hansa Christopha Blummenberga, która ukazała się w roku 1993 i fantastyczny, brawurowo nakręcony i zmontowany film dokumentalny z roku 2002 w reżyserii Marka Alana Cairusa, który dzięki efektom specjalnym przenosi nas w realia ostatnich dni wojny. Dokument ten odznaczony został między innym, specjalną nagrodą dla najlepszego filmu dokumentalnego na festiwalu w Brukseli w roku 2003.
Są to dwa najlepsze źródła dokumentujące tą niezwykłą ale niestety wciąż jeszcze trochę zapomnianą dziś historię.
W ogromnej większości książek historycznych, prawie jednym chórem jako ostatnia duża produkcja filmowa Trzeciej Rzeszy wymieniany jest film Veita Harlana o jakże swojsko brzmiącym dla nas tytule Kołobrzeg Kolberg), który notabene ściśle wiąże się z historią Życie toczy się dalej, chociażby przez mały odstęp czasowy w jakich obie produkcje powstały. Kołobrzeg jest w istocie ostatnim zrealizowanym filmem, jednak nie ostatnią produkcją.
Także literatura fachowa nie przynosi w tym względzie rozstrzygnięcia. Życie toczy się dalej wymieniany jest najwyżej gdzieś na marginesie jako jedno z wielu ambitnych i zazwyczaj nierealnych, a co za tym idzie, nigdy niezrealizowanych dzieł Trzeciej Rzeszy.
Prześledźmy zatem dziwne paralele pomiędzy akcją filmu i okolicznościami jego powstania, zastanówmy się czy możliwe jest, że tajemniczym współautorem mógł być sam minister Rzeszy Joseph Goebbels? Czy intencją reżysera w ostatnich dniach wojny było nakręcenie filmu o przesłaniu pokojowym? Czy reżyser i doskonały sztab współpracujący z nim w ogóle chcieli coś nakręcić? Co stało się ze zrealizowanym już materiałem? A w końcu, co chyba najważniejsze i najciekawsze, czy możliwe jest, że absurdalna historia, która prawdopodobnie zaczyna się i kończy w podberlińskim Babelsbergu, łączy dwie następujące po sobie dyktatury, udowadniając w ten sposób jednoznacznie siłę mediów?
Minister kinoman
Od roku 1969 znana jest końcowa liczba filmów wyprodukowanych w Niemczech w latach 1939 – 1945, jest ich 1094.1 48% z nich to komedie, 27% melodramaty, 11% filmy akcji a tylko 14% to polityczne filmy propagandowe. Nie jest to przypadek, minister Goebbels stawiał raczej na politycznie kontrolowane kino, dostarczające widzą przeżyć i emocji. Mając to na uwadze nie jest zaskakujące, że wręcz zafascynowany był filmem Przeminęło z wiatrem: „To trzeba oglądać częściej. Musimy wziąć z tego przykład.”2
Już w jednym ze swoich pierwszych wystąpień (5.3.1933) po objęciu stanowiska Ministra Propagandy i Uświadomienia Rzeszy mówił on: „Propaganda nie może ujawniać się nigdy jak tylko wtedy, gdy jest to pożądane, sama musi wypracować sobie pozycję, sztandarowa propaganda musi być przepędzona z filmu a jej miejsce zająć mają elementarne konflikty, które przeżywane być mogą naturalnymi zmysłami, oczami i uszami, czyli bezpośrednio.3 Swego rodzaju estetyczna utopia kina w Trzeciej Rzeszy zakładała więc program przeżyć i emocji w obrazach i dźwiękach dla potwierdzenia politycznych przekonań.
Zobaczmy jak w założenia te wpisuje się film numer 205, mianowicie Życie toczy się dalej.
Plejada gwiazd
Cofnijmy się do 14. kwietnia 1945 roku.
Tego dnia na lotnisku niedaleko Lüneburga, miasta na północy Niemiec, odgrywał się dziwny spektakl. Heinrich George, znakomity i wszak uznany aktor, kierownik berlińskiego teatru imienia Schillera, stanął właśnie po raz ostatni przed kamerą. W swojej roli, władczego, silnego i wpływowego dyrektora uzbrojenia wykazywał wielki optymizm.
Dla przyglądających się z boku lotników Luftwaffe, którzy już od tygodni nie latali z powodu braku benzyny, scena ta była z pewnością wielką groteską. Byli oni wszak świadomi, że za kilka dni wojna się skończy. 10 kwietnia Amerykanie zajęli Hannover, a angielska druga armia w swoim marszu przez Dolną Saksonię też nie napotkała jak dotąd na większy opór.
Dla reżysera filmu Wolfganga Liebeneinera zdawało się to nie mieć większego znaczenia. Spokojnie pracował nad kolejną sceną filmu Życie toczy się dalej. Może grał na czas?
Czyżby nie chciał zakończyć zdjęć przed kapitulacją Niemiec? Czyżby wychodził z założenia, że każdy kolejny dzień zdjęciowy przybliżał go i jego sztab do ocalenia?
Życie toczy się dalej jest ostatnim filmem Trzeciej Rzeszy a jednocześnie ostatnim filmem Spółki Akcyjnej Universum Film (Universum Film Aktiengesellschaft) Ufa.
Spółka utworzona 18. Grudnia 1917 roku z niewyobrażalnym jak na owe czasy kapitałem początkowym 25 milionów Reichsmarek miała dzięki propagandzie filmowej wpłynąć na przebieg Pierwszej Wojny Światowej. Było już jednak zbyt późno. Także w roku 1945 Ufa stała na straconej pozycji. Patrząc na to co działo się na lotnisku pod Lüneburgiem, życie miało trwać dalej a tymczasem przemysł filmowy Trzeciej Rzeszy chyliła się ku upadkowi. Działo się to jednak w obecności prawdziwych gwiazd, w ostatnim monumentalnym projekcie spotkały się sława i rozgłos zarówno przed jak i za kamerą, wymieńmy chociażby kilka nazwisk: Friedrich Kayler, Heinrich George, Will Dohm, Viktor de Kova, Gustav Knuth, Marianne Hoppe, Hilde Krahl.
„Nie upadniemy na kolana”
Wiosną 1944 ogólny stan niemieckiego społeczeństwa można określić mianem huśtawki nastrojów, od lęku przed nalotami aliantów, aż do nadziei na użycie w końcu tajemniczej broni, która miała odpłacić aliantom a szczególnie Anglikom za cierpienie i odwrócić losy wojny (Vergeltungswaffe).
W swoim artykule przewodnim, który ukazał się 16 kwietnia 1944 roku w gazecie „Das Volk” lub dzięki radiu trafił do każdego obywatela Rzeszy, Minister Propagandy i Uświadomienia Joseph Goebbels nawoływał wciąż do oporu i siły wobec przybierających na liczbie i sile nalotów na niemieckie miasta: „W ruinach i resztkach murów naszych bombardowanych miast życie toczy się dalej. Nie jest już tak bogato i lekko jak wcześniej. Ale my stoimy mocno na nogach, nie pokażemy najmniejszej słabości i nie upadniemy na kolana.”4
W jak dużym stopniu przemysł filmowy Trzeciej Rzeszy zależny był od Goebbelsa, wiemy nawet z zapisków w jego pamiętnikach. Zapis z dnia 27 marca 1940 roku: „zatrudniamy obecnie tylko pięciu dramaturgów do produkcji filmowej. Pracują oni pod moim osobistym nadzorem.”5
Reżyser Arthur Maria Rabenalt, który sam doświadczył tego, jak po wybuchu wojny zmieniona została przedmowa do jago filmu Johanisfeuer (1939), tak opisuje ministra rzeszy: „Student germanistyki, Paul Joseph Goebbels, romantyczny, trudny do zrozumienia chłopak, przepełniony ideami patriotyczno- teatralnymi do których wątpliwego patosu i wyrazu porwał go ekspresjonizm, był oddanym miłośnikiem kina i pozostał nim na całe życie, choć później kina mógł odwiedzać już tylko przy okazji uroczystych premier.
Miało to dla późniejszego ministra nieodwracalne skutki: oglądał on później filmy już tylko sam w swoich domowych kinach, oddawał się swojej pasji w wąskim gronie swoich współpracowników lub wśród wyselekcjonowanej publiczności, bez własnego zdania i naturalnie bez impulsywnych i żywych reakcji, bez których zrodziły się u niego mylne i złe wrażenia, które doprowadziły do brzemiennych w skutkach pomyłek.”6
Faktem jest, że Goebbels nie znalazł nigdy jasnego kursu dla swojej polityki filmowej. Z drugiej jednak strony nawet gdy Niemcy pogrążone były w ruinach pozostawał on wierny swojej słabości, nawet wobec drastycznie pogarszającej się sytuacji na frontach, minister wciąż znajdował czas na swoje domowe kino.
31.października 1944 roku Goebbels obejrzał na przykład film Serce musi milczeć (Das Herz muss schweigen) w reżyserii Gustava Ucickiego z Mathiasem Wiemanem i Paulą Wesley w rolach głównych. W swoich pamiętnikach napisał później: „Ten film jest pieśnią czczącą niemieckich naukowców i odkrywców, którzy wprowadzili promienie rentgena do nowoczesnej medycyny. Film ten zapowiadany był w samych superlatywach i rzeczywiście jest oszałamiającym dziełem sztuki. Brak mu jednak artystycznej spójności: mniemam jednak, że można ją osiągnąć poprzez niewielkie zmiany.”7 Zmiany te wprowadził oczywiście on sam, nie wykluczając nawet zmian w tekście.
Lukratywny treatment
Życie toczy się dalej to historia lokatorów kilkurodzinnego domu w dzielnicy Berlna – Zehlendorf. Historia bardzo wdzięczna dla serialu telewizyjnego. Cały projekt filmu, z rozpisanymi scenami, tzw. treatment, to 25 rozdziałów na końcu których jeden z głównych bohaterów ginie w berlińskich ruinach podczas nalotu bombowego.
W rzeczywistości Goebbels, wszak Gauleiter stolicy, po ciężkich nalotach na Hamburg w czerwcu 1943 roku obawiał się, że to samo może wkrótce spotkać Berlin. Alianckie samoloty zaatakowały w istocie, jednak dopiero w drugiej połowie listopada.
A co później, co po nalotach, oto jak widzieli to twórcy filmu: „W ruinach zaczyna się życie. Berlin stawia zacięty opór terrorowi. Winker (jeden z bohaterów) o poranku otworzył butelkę koniaku, która przewidziana była na czas pokoju. Widzimy spalone tramwaje, wiszące nad brukiem linie wysokiego napięcia, zawalony most z torami, zniszczony dworzec główny.
Ruchu ulicznego nie ma. Od strony dworca rysuje się maszerująca grupa ludzi, zmierzająca w kierunku miejsca pracy. Większość z nich ma okulary chroniące przed kurzem, chustki lub przewieszone maski gazowe. Tu i tam ktoś nosi jeszcze stalowy hełm. Ci, którzy wszystko stracili noszą porozdzierane lub rzucające się w oczy połatane ubrania. Inni jak zawsze mają przy sobie aktówkę lub torbę do pracy. Grupa idzie w stronę głównej ulicy, jest coraz dłuższa i szersza. Rozbrzmiewa chór. Martens (kolejny z bohaterów) stoi w oknie fabryki. Z dala widzi grupę ludzi. Jego twarz się nie porusza. Montowane są maszyny produkcyjne. (…) Czoło pochodu przechodzi barykadę na ulicy. Kamera filmuje od dołu. Ludzie nie śpiewają ale rozbrzmiewa nad nimi chór… grupa ciągnie się w nieskończoność. Jest tak, ponieważ życie toczy się dalej.”8
Kto to napisał? Jakichkolwiek danych odnośnie autora brakowało nawet gdy latem 1944 roku projekt scen zaczęto analizować w departamencie filmu. Dopiero 30 września kierownik owego departamentu, SS- Gruppenführer Hans Hinkel zarządził wypłacenie autorowi 30.000 Reichsmarek i zaznaczył przy tym w dołączonym liście, że chodzi tutaj o „nadzwyczajny temat o bardzo dużym znaczeniu.”9 Dlaczego jednak gaża była aż o pięć razy wyższa niż zwykle? Jeszcze dziwniejszy jest to fakt, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w szkicu do listu Hinkela, w miejscu bezimiennego autora wpisane jest zdanie: „dalsze informacje u Pana Froweina”10 Kim był zatem ów Frowein?
Słynął on przede wszystkim z tego, że witał swoich rozmówców przy aparacie telefonicznym słowami: „Tu mówi Niemiec.”11
W roku 1940 Goebbels przeczytał artykuł wówczas jeszcze sprawozdawcy wojennego, który u boku ministra miał niedługo zrobić szybką karierę. Patetyczna proza najwyraźniej poruszyła Goebbelsa.
Już 26 stycznia napisał on: „Wezmę Froweina do ministerstwa. Dobrze się uchował dotychczas w prasie, nie ma jasnego politycznego zdania, to też nie da się ogłupić.”12
Jednak zaskakująca historia awansu trwała dalej. Pod tytułem Zmiana w departamencie filmu Ministerstwa Propagandy i Uświadomienia, „Film Kurier” przekazuje następującą wiadomość: „Członek zarządu Kurt Frowein przejmuję funkcje Dramaturga Rzeszy, za powracającego do służby wojskowej Carla-Dietera von Reichmeistera”13. Jesienią 1944 Goebbels dał mu jeszcze jedną rolę – figuranta.
Wraz z dwoma swoimi przyjaciółmi, także dziennikarzami Frowein miał napisać treatment do filmu Das Leben geht weiter. Kurt Frowein, Hans Heinrich, Gerhart Weise – bynajmniej nie byli amatorami pisania ale też żadnymi ekspertami w dziedzinie filmu. Dlaczego zatem ich praca była warta takiego honorarium? Lub kto rzeczywiście prowadził ich ręce?
Możliwe jest, że sam Goebbels, świadczą o tym chociażby podobieństwa do jednego z jego ulubionych filmów Koncert życzeń (Wunschkonzert). Tak czy inaczej nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Goebbels nawet jeśli nie napisał nic sam, to miał ogromny wpływ na to co finalnie powstało.
Medialna resocjalizacja
Życie toczy się dalej nijak pasuje do wizerunku i modelu kina niemieckiego tamtego okresu.
Ruiny i zabici, bomby i nędza nie stanowiły wszak części propagandy.
W tym samym czasie, latem 1944 roku w Niemczech i niemieckim filmie obowiązkowy stał się dobry humor i rozrywka. Przez kina przetoczyła się prawdziwa fala komedii romantycznych, kryminałów, musicali. Od kapitulacji Szóstej Armii pod Stalingradem, wojna w kinach obecna była tylko w trakcie cotygodniowych pokazów kroniki filmowej „Wochenschau”. Mniej więcej w takim momencie szefem produkcji Ufa został Wolfgang Liebeneiner.
Dzięki swym dwóm filmom o „żelaznym Kanclerzu” Bismarck (1940) i Zwolnienie (Die Entlassung) (1942), zagwarantował on sobie przychylność samego Ministra Propagandy.
Niewątpliwie skutkiem tego było wtajemniczenie reżysera a później pozyskanie go do jednego z ulubionych projektów Goebbelsa. 13 lutego 1941 zapisał on: „Omówiłem z Liebeneinerem nowy materiał filmowy o eutanazji. Bardzo trudny i delikatny temat ale też nie cierpiący zwłoki. Dam Liebeneinerowi kilka wskazówek.”14 Już 21. czerwca zadowolony minister mógł notować dalej: „Nowy film Liebeneinera, Oskarżam (Ich klage an). Film opowiadający się za eutanazją. Prawdziwy film zmuszający do dyskusji. Mistrzowsko zrobiony i w duchu narodowo socjalistycznym.”15
Z okazji 25 urodzin Ufa, 3. marca 1943 roku Goebbels przyznał Liebeneinerowi za „artystyczne zasługi dla politycznej propagandy w czasie wojny”16 tytuł profesora.
Reżyser jednak nigdy nie widział siebie jako współpracownika systemu. Nie da się jednak ukryć, że zawsze kiedy wymagała tego sytuacja, był on w stanie perfekcyjnie ubrać w słowa najważniejsze predykaty propagandy, jak choćby w artykule do „Filmkurier” z dnia 20 września 1943 roku pod tytułem Wszyscy muszą być obecni! W kontekście wzmożonych nalotów a co za tym idzie coraz bardziej nadwerężonych sił fizycznych i psychicznych całego narodu, zwraca on się do swoich kolegów z branży filmowej tymi słowami: „Mając wolny dzień, stawcie się do pomocy przy naszych rannych żołnierzach. Myślcie zawsze o tym, że to co teraz robimy, jest dla każdego z nas egzaminem, który musimy zdać sami przed sobą i od którego zależy nasza samoocena i nasz los”.17
Prawie dosłownie zdania te znalazły się w niedługim czasie później w scenariuszu do Życie toczy się dalej.
Warto chyba wspomnieć, że siła wpływu nazwijmy to gwiazd kina Trzeciej Rzeszy i styl przez nich wypracowany w latach 1933 – 1945 wybiegają dużo dalej poza nakreślone tu ramy czasowe. Film Miłość 47 (1949) nakręcony przez Liebeneinera skierowany był przecież już do widowni poddanej swego rodzaju medialnej resocjalizacji w powojennych Niemczech. Jest to jednak tylko jeden z paradoksów związanych z historią kina niemieckiego.18
Element wojny psychologicznej
Chyba pierwszą osobą, która pojęła jakie problemy do przezwyciężenia będzie miała Ufa poprzez film numer 205, czyli Życie toczy się dalej był kierownik produkcji Karl Ritter. Według Ministra Goebbelsa była to wówczas idealna osoba do tego zadania. Co jest chyba najważniejsze osoba całkowicie zależna od Ufa, zależna przede wszystkim finansowo do czego doprowadził jego rozrzutny styl życia. Projekt filmu przewidywał ogromną liczbę ujęć, od laboratoriów filmowych z ogromną ilością środków technicznych i efektów specjalnych, poprzez przepełniony dworzec kolejowy, biblioteki, schrony przeciwlotnicze, aż do dworca S-Bahn. Karl Ritter zaplanował początek zdjęć na 20 września 1944 roku, trochę zbyt optymistycznie. Wciąż brakowało wówczas najważniejszego elementu w tym planie, mianowicie gotowego scenariusza. Ritter zwrócił się z tym problemem do jednego z najbardziej prominentnych autorów Trzeciej Rzeszy: Gerharda Menzela. Inny z reżyserów niemieckich tamtego okresu powiedział o nim „Był on kiedyś wielką nadzieją niemieckiej literatury, później stał się wielkim nazistom”.19
Rzeczywiście Menzel był znany i ceniony w Trzeciej Rzeszy. Szczególnie słyną on z patetycznych fraz jak chociażby w filmie Poranna poświata („Morgenrot”) w którym komendant U- Bota wypowiada słowa: „My Niemcy nie potrafimy może żyć, ale umierać umiemy bajkowo”.20
Menzel nie sprostał jednak oczekiwaniom włodarzy filmu numer 205.
Zbyt cenił on sobie wolność w pracy, a w tym przypadku chodziło raczej o możliwie dosłowne przeniesienie projektu z ministerstwa propagandy na ekran kinowy.
Menzel najprawdopodobniej zbyt oddalił się od ministerialnego projektu. Pomimo to wypłacono mu honorarium, wszak wciąż chodzi tu o „nadzwyczajny temat, o bardzo dużym znaczeniu”.21
A scenariusz napisał w końcu nikt inny jak sam Liebeneiner.
Przy pracy nad filmem numer 205 pieniądze zdawały się nie mieć żadnego znaczenia. Zdaje się też, że w Ministerstwie Propagandy nikt nie zauważył, że Berlin z roku 1943 w którym ma toczyć się akcja filmu w dużej części leżał już w gruzach. Kierownik produkcji Karl Ritter musiał rok później odbudować w Babelsbergu te miejsca, które w nalotach 1943 roku zostały zrównane z ziemią. Dlatego niezbędna była ścisła współpraca z architektem filmowym Toni Weberem, a także mistrzem efektów optycznych, operatorem Gerhardem Huttula.
6 września Kierownik Departamentu Filmu Trzeciej Rzeszy Hans Hinkel wydał następującą instrukcje: „Na zlecenie Ministerstwa Propagandy i Uświadomienia Ufa Sp. z o. o pracuje nad filmem Życie toczy się dalej, który ma być elementem wojny psychologicznej. Do tego projektu niezbędne jest aby w Berlinie i jego okolicach zrobić fotografie i ujęcia filmowe, które po części przedstawiały będą także zniszczone budynki, dworce i stanowiska obrony przeciwlotniczej.”22 Dzięki temu Huttula mógł praktycznie kręcić co chciał, jak chciał i kiedy chciał. Zainstalował on nawet kamerę w bunkrze berlińskiego Czerwonego Ratusza, i w ten sposób rejestrował reakcje ludności ale i wszystkie, najmniejsze nawet szkody wywołane nalotami. We wrześniu do Berlina przyjechał jeszcze inny operator, który jako asystent współpracował między innymi przy Metropolis Fritza Langa, mianowicie Günter Anders.
Jeszcze jesienią 1944 roku Goebbels ślepo wierzył w siłę filmu. Sceny teatralne tymczasem kazał zamknąć lub zamienić w kina, gdyż obawiał się chyba skłonności do improwizacji a nie było możliwym aby co wieczór kontrolować każdego z aktorów. Aby zapewnić rozrywkę kulturalną i oczywiście przemycić propagandę, potrzebne były filmy. Jedynym, który w owym czasie mógł być rzucony na front propagandy, był wspomniany już film Veita Harlana Kołobrzeg. Było to najdroższe przedsięwzięcie Ufa od czasu Metropolis Fritza Langa. Zlecenie filmu i oczywiście niezbędne wskazówki dał reżyserowi sam Goebbels: „Zadaniem filmu ma być pokazanie na przykładzie miasta, które jest też tytułem, że ludność zjednoczona w ojczyźnie i na froncie pokona każdego wroga.”23
Makabryczny tytuł?
Zimą 1944 roku w Babelsbergu panowało poruszenie jak za dawnych lat. Wolfgang Liebeneiner zażądał 1100 statystów aby nakręcić jedną z ważniejszych sekwencji filmu Życie toczy się dalej. Chodzi o scenę na odtworzonym dla potrzeb filmu dworcu szczecińskim w Berlinie. Odbudowa dworca w atelier Ufa trwała 16 miesięcy, a wszystko to dla ujęcia które w filmie mogło trwać najwyżej 3 minuty.
To pozorne szaleństwo kryło jednak pewien plan. Im większy nakład środków dla realizacji filmu, tym bardziej przeciągały się dni zdjęciowe, co zbliżało zaś cały zespół filmowców do końca wojny.
Czas pracował na ich korzyść a warunki pracy, nawet nie zależnie od nich stawały się coraz bardziej chaotyczne.
Pomiędzy 23 grudnia a 3 stycznia z powodu ciągłych braków w dostawach energii z polecenia Goebbelsa, Liebeneiner zajął się skracaniem film Harlana „Kołobrzeg”, co ten długo miał mu za złe, uznając, że w ten sposób dzieło zostało ograbione z kilku ważnych sekwencji.
6 stycznia, czyli kilka dni przed rozpoczęciem przez Sowietów wielkiej ofensywy na wschodzie, Ministerstwo Propagandy wydało zawiadomienie do wszystkich gazet, o filmach, które mogą być opisane, a wkrótce znajdą się na ekranach kin. W tym samym oświadczeniu czytamy, że film Ufa Życie toczy się dalej nie powinien być wymieniany pod żadnym pozorem. Czyżby jego tytuł i akcja w kontekście obecnej sytuacji militarnej były zbyt cyniczne lub wręcz makabryczne?
W marcu 1945 roku ekipa filmowa była zmuszona stopniowo przenieść się do Lüneburga.
Około 20 marca wznowione zostały prace nad filmem. Filmowcy zamieszkali w wiosce Bardowick. Już 16 kwietnia jednak Liebeneiner przerywał pracę. Dokładnie rok wcześniej ukazał się artykuł Goebbelsa, który był początkiem całej historii związanej z filmem. Po dwóch dniach od przerwania prac pierwsze czołgi wjechały do miasta.
W płonącym Berlinie, 17 kwietnia Goebbels po raz ostatni zgromadził wokół siebie współpracowników i przemówił do nich w krótkiej mowie, sugerując się prawdopodobnie historią ostatniego wyprodukowanego filmu Kołobrzeg: „Panowie, za sto lat piękny kolorowy film pokaże te straszliwe dni, które przeżywamy. Czy nie chcielibyście zagrać roli w tym filmie? Przetrzymajcie teraz aby za sto lat widzowie mogli krzyczeć i gwizdać gdy pojawicie się na ekranie”.24 Dwa tygodnie później pierwszego maja Goebbels wraz z żoną i dziećmi odebrał sobie życie.
Stara katedra
Minęło 5 miesięcy od momentu rozpoczęcia prac nad filmem Życie toczy się dalej. Nakręcone zostało prawie 2/3 materiału. Teraz należało poddać się Anglikom. Reżyser był jednak ostrożny. Szukał bezpiecznego schronienia dla kamer i nakręconego materiału, który od momentu pobytu w Lüneburgu nie mógł być kopiowany. Nie jest wykluczone, że chciał powrócić do niego po zakończeniu wojny. W Bardowick było tylko jedno takie miejsce w którym można było ukryć film. Stara kamienna katedra z XV wieku. Taśmy schowane zostały w zachodnim portalu, obok średniowiecznych mumii. Co stało się z nimi dalej nie wiadomo. Burmistrz Bardowick, napomniany zapewne żeby na Anglikach zrobić dobre wrażenie zaprowadził ich do kryjówki i na tym ślad się urywa.
Produkcja filmu nie pociągnęła za sobą żadnych ofiar. Wszyscy członkowie ekipy dożyli końca wojny.
Prawda obrazu
Historia powróciła dopiero w roku 1992 dzięki artykułowi w „Der Spiegel”, a krótko później w „Landeszeitung für die Lüneburger Heide”. Po tych artykułach zaczęli zgłaszać się świadkowie, przypominać sobie o taśmach ale żaden ze śladów nie doprowadził do rozwiązania zagadki. Po wojnie wywiadów na ten temat udzielał Günter Anders, jeden z nich nagrany został na kasetę magnetofonową, która skończyła się właśnie w momencie gdy ten zaczyna opowiadać o schowanych rolkach filmowych – pech.
Czy film podzielił los Trzeciej Rzeszy z której pozostał tylko gruz i popiół? Byłoby to nawet sprawiedliwe ale i tak prace niedaleko Lüneburga mają jeden sens – sztab filmowców i aktorzy mieli szczęście nie brać udziału w walkach o Berlin, a w końcowych dniach wojny wszyscy myśleli chyba tylko o tym by przeżyć.
UFA przeszła po wojnie w ręce sowieckie i zmieniła nazwę na DEFA (Die Deutsche Film AG). Nowi pracownicy pod nową nazwą zaczęli kręcić dla nowych właścicieli nowe filmy propagandowe. Wzmagały się różnice pomiędzy wschodem i zachodem, a czas pomiędzy rokiem 1945 i 1949 można nazwać jesienią „zimnej wojny”, zanim nastąpiło całkowite zamrożenie kontaktów. W części Niemiec zajętej przez sowietów odbywały się w roku 1946 wybory komunalne, a DEFA kręciła na ich potrzeby filmy propagandowe. Prawie pół wieku później dziennikarz niemiecki, szukający materiałów do swojej książki dokonał ciekawego odkrycia. Natrafił na dokument z 2 czerwca 1946 roku, było to polecenie służbowe świeżo utworzonej organizacji DEFA adresowane do sowieckiego oficera o nazwisku Ballandi, w sprawie wydania z archiwów w Babelsbergu negatywów do filmów: Matilde Möhring, Czarująca rodzina (Eine reizende Familie) i Życie toczy się dalej. Dwa pierwsze filmy miały zostać dostarczone w całości, natomiast z trzeciego filmu użyte miały być poszczególne sceny w filmach propagandowych do zbliżających się wyborów. Czy jest więc możliwe, że krąg zamyka się w Babelsbergu, że film lub chociażby jego sceny są gdzieś w tamtejszych archiwach? Czy film propagandowy wyprodukowany w Trzeciej Rzeszy stał się filmem propagandowym sowietów? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak się właśnie stało.
Film Życie toczy się dalej to jak każdy film propagandowy tamtego okresu obraz ideologii Trzeciej Rzeszy. Obraz posiada niewyobrażalną i ponadczasową siłę, to przecież fotografie i filmy tworzą mity, zmieniają sposób myślenia i warunkują to jak kolejne pokolenia myślą o udokumentowanych wydarzeniach historycznych. Siła filmu i fotografii jest większa od prawdy historycznej.
Do takiego stwierdzenia doszedł Gerhard Paul z Instytutu Historii i Dydaktyki na Uniwersytecie we Flensburgu.{25 } Filozof Walter Benjamin napisał już przed Drugą Wojną Światową: Historia rozpada się na obrazy a nie na mniejsze historie”.26
Także do dziś nie jest rozstrzygnięte w jakim stopniu ogrom zdjęć nazistowskiej propagandy, które wciąż pojawiają się w telewizji działa na nas. Problem ten dotyczy nawet filmów tworzonych dzisiaj, ponieważ nawet współcześni twórcy czerpią z inwentarza filmowego i estetyki Trzeciej Rzeszy, która jako pierwsza masowo prezentowała i dokumentowała swoją historię. Trzecią Rzesze interpretujemy więc wciąż według obrazów, które ona sama stworzyła a jak pokazuje przykład filmu Życie toczy się dalej poprzez te obrazy oglądać możemy także inne pozornie nie mające z nią związku wydarzenia historyczne. Jakże trafne są w tym kontekście słowa Geralda White Johnsona: „Nic nie zmienia się regularniej jak historia; historia, która wpływa na nasze życie, to nie to co się rzeczywiście wydarzyło, ale to co ludzie myślą, że się wydarzyło.”27
Przypisy
1. Harro Segeberg, Mediale Mobilmachung II. Wilhelm Fink Verlag, München 2003. s.13.
2. tamże s.14
3. tamże s.10
4. s. 21
5. s. 22
6. s. 23
7. s. 24
8. s. 29 f.
9. s. 30
10. s. 30
11. s. 33
12. s.35
13. s.35
14. s.43
15. s.43
16. s.43
17. s.43 f.
18. Por, Harro Segeberg, Mediale Mobilmachung II. Wilhelm Fink Verlag, München 2003.s. 36, s. 302
19. Detlef Sierck s. 69
20. s.68 f.
21.
22. s.83
23. s.131
24. s. 198
25. Rafaela von Bredow, Bilder machen Geschichte, Der Spiegel 38/ 2006 s.164
26. Der Spiegel 38/ 2006
27. Gerald White Johnson w Ingmar Bergman, Der Film, das Theater, die Bücher, Roger W.Oliver NY 1995, s.129