Jeszcze przed premierą „Niepokonanych” ciekaw byłem niezmiernie, jak temat tak ważny dla wojennych losów Polaków zostanie przerobiony przez Hollywood. Przyznam szczerze, że nie liczyłem na ambitne, autorskie kino, gdyż znane nazwisko reżysera, znakomitego bądź co bądź, i co za tym idzie, wielkie pieniądze, rządzą się swoimi prawami. Krótko mówiąc, musi być „po amerykańsku”, czyli poprawnie politycznie, łatwo przyswajalnie, czasami wręcz łopatologicznie. Z drugiej zaś strony cieszyłem się niezmiernie, że tematem nareszcie ktoś się zajął, szkoda, że nie nasi rodzimi twórcy.

Historia, oparta zresztą na faktach, opowiada dzieje grupy śmiałków, którzy pod przywództwem polskiego jeńca Gułagu uciekają w 1940 roku z sowieckiej niewoli. Przez Syberię, Mongolię, Himalaje docierają wreszcie do Indii. Droga to pasmo cierpień i udręki spowodowanej syberyjskim zimnem, głodem, starciem z dziką naturą, zabójczym gorącem pustyni, a na koniec wysokością potężnych Himalajów. Po drodze, aby wprowadzić odrobinę poprawności politycznej, przyłącza się do nich kobieta, także polska uciekinierka z łagru.

Całość zaczyna się od scen życia codziennego w sowieckim łagrze, jednak (mimo iż nie czytałem „Archipelagu Gułag” Sołżenicyna czy nowszego „Gułagu” Anne Appelbaum) nie sądzę, aby życie polskich jeńców wyglądało właśnie tak, jak je pokazano. Reżyser przedstawił je chyba zbyt łagodnie i w efekcie przypomina raczej więzienie niż obóz, z którego niewielu wracało żywych. Późniejszy marsz ku wolności chwilami przywodzi na myśl wyprawę tolkienowskiej Drużyny Pierścienia, ale może się czepiam. Wątek kobiecy także uważam za zupełnie zbędny, a żeby było już całkiem poprawnie, w skład uciekinierów powinien jeszcze wchodzić gej i Afroamerykanin (bo niepełnosprawny – słabo widzący – już jest). Dziwi mnie też, może niepotrzebnie, że przez cały film najgroźniejszymi stworzeniami, z którym zmagali się nasi śmiałkowie były… komary. Wiem, że te małe, upierdliwe dranie potrafią być groźne i mogą uprzykrzyć człowiekowi życie, ale żeby ani jednego choćby niedźwiedzia, wilka lub śnieżnej pantery?

Peter Weir to znakomity reżyser, twórca takich dzieł jak „Pan i władca na krańcu świata”, „Truman Show”, „Piknik pod wiszącą skałą” i wielu, wielu innych znakomitych filmów. Cieszę się, że tak sprawny rzemieślnik zabrał się za historię, której główną osią był los polskich zesłańców na Syberię. I faktycznie, film jest sprawnie zrealizowany, scenariusz może zbyt upraszcza całą historię i nie oddaje piekła gułagu, ale dobre i to. Aktorzy również spełnili pokładane w nich nadzieje – Ed Harris to jak zawsze klasa i styl, Colin Farrel w roli kryminalisty też wygląda ciekawie, młody Jim Sturgess w roli głównego bohatera Janusza także się sprawdził.

Dystrybutorem na terenie polski jest Monolith Video. Film dostępny w wersji oryginalnej – angielskiej – z polskim lektorem lub napisami. W dodatkach zapowiedzi, zwiastun i wywiady.

Co więcej można powiedzieć na temat tego obrazu? Z jednej strony cieszyć się należy, że tak ważnym tematem wreszcie ktoś się zajął i przybliżył szerszej publiczności. Z drugiej strony szkoda, że został potraktowany odrobinę po macoszemu. Super, że wielkie Hollywood, które zazwyczaj widzi tylko czubek swojego amerykańskiego nosa, wreszcie zauważyło, że historia II wojny światowej to nie tylko inwazja w Normandii lub walki o Guadalcanal. Szkoda tylko, że skupiono się na niewłaściwych sprawach i znacznie uproszczono historię, tak fascynującą i ciekawą. Najbardziej chyba z całego filmu spodobała mi się sama końcówka, w której twórcy przybliżają kilka najważniejszych dat z powojennej historii Polski i Europy. Miejmy nadzieję, że ta oparta na faktach historia, wraz z najważniejszymi datami, pomoże zachodniemu widzowi zrozumieć najnowszą historię, gdyż pewnie dla większości z nich historia ta zaczyna się po 11 września 2001 roku, a II wojna światowa i okres powojenny to prehistoria.

Po obejrzeniu „Niepokonanych” byłem odrobinę rozdarty w ocenie. Niby wszystko jest na swoim miejscu, a jednak czegoś brakuje. Inaczej podszedłbym do niego, gdyby była to historia fikcyjna, dziejąca się gdzieś w fikcyjnym kraju i opisująca wymyślone wydarzenia. Wtedy można by potraktować ten obraz jako sprawnie nakręcony film przygodowy. Jednak świadomość, że jest to historia autentyczna, powoduje, że widz, szczególnie polski, czuje znaczny niedosyt. Twórcy moim zdaniem spłycili temat lub skupili się na mało ważnych kwestiach.