W poprzednim numerze był opisywany Medal of Honor AA. A w tym numerze jest pierwszy dodatek do tejże gry. Moim zdaniem opisywana gra jest najlepszą częścią ze wszystkich, jakie wyszły (oprócz Medal of Honor Pacific Asault, który gdy to czytacie zapewne jest już w sklepach). W tej części jest to, czego zabrakło w poprzedniej: poruszanie się razem z drużyną. Dorzucono też parę innych nowości, o czym za chwilę.

Fabuła, nowości, grywalność

W tej części dobrze nam znanej gry wcielimy się w Jacka Barnesa (tak przy okazji był on głównym bohaterem Medal of Honor Frontline pierwszej grze z serii MOH wydanej na PSX). Tak jak Powell facet radzi sobie z każdym rodzajem broni, kierowaniem czołgu i sam mógłby wygrać całą wojnę. Ale twórcy chyba doszli do wniosku, że wykonywanie tych wszystkich misji to trochę za dużo i w prawie, każdej misji biega za nami do trzech wojaków. Na szczęście potrafią używać apteczek, które leżą tu i tam, niestety robią to rzadko.

Gra do działania wymaga podstawowej wersji gry. Do przejścia czekają na nas 3 (słownie: trzy) misje. Trochę mało, ale misje w dodatku są dużo lepsze. Pierwsza misja rozgrywa się w Normandii, wyskakujemy z samolotu na spadochronie, opadając w dół widzimy jak inne samoloty zostają zestrzelone, inni spadochroniarze przelatują obok nas. Pełna rewelacja. Zwłaszcza, że przez całą drogę do ziemi możemy obserwować okolicę. Druga misja rozgrywa się w Ardenach. Musimy dostać się do dowódcy podczas ostrzału artyleryjskiego, aby zaraz potem bronić się przed nacierającymi na dwie flanki Niemcami. Trzecia zaś misja toczy się w Berlinie i to chyba najsłabiej wykonana misja. Sami w nocy musimy dotrzeć do pewnego budynku, niestety na drodze stoją „super snajperzy” zastanawia mnie jak mogli trafić mnie skoro, żeby ich zobaczyć musiałem przejść ok.15-20m na dodatek na planszy jest bardzo gęsta mgła.

Ale na końcu wracamy do domu czołgiem T-34. (taki „Rudy” a nawet lepszy). Co do nowości. Doszedł wyżej wspomniany oddział, ale nim nie dowodzimy. W zależności, w jaką misję gramy, mamy charakterystyczny dla niej sprzęt. W Normandii brytyjski, w Ardenach niemiecki, w Berlinie rosyjski. Możemy także korzystać z moździerzy i Niemieckich działek przeciwlotniczych i przeciwpancernych. Ale do końca nie jest tak pięknie. Większość gry to skrypty. Dla przykładu: pierwsza misja nasi towarzysze broni nie mogą zostać zabici przez Niemców ot tak sobie.

Autorzy przygotowali im „miejsca pogrzebu”. Każdy ginie w określonym miejscu, czasie i przez określonego przeciwnika. Nie sposób temu zaradzić. Drugi minus to wspomniani przeze mnie snajperzy. Oni muszą być jedną z tych wunderwaffe, trafią nas zawsze i wszędzie a my nawet ich nie zobaczymy. Więcej poważniejszych błędów, wad, itp. nie znalazłem. Jednak pomimo tychże, gra się całkiem fajnie, wszystko przypomina film wojenny, w, którym co chwila coś się dzieje.

Grafika i dźwięk

O grafice będzie krótko. Nic się nie zmieniła. Jest taka sama jak w poprzedniej części. Wszystko ładnie wygląda, szczegółowo. Tylko tą mgiełkę w trzeciej misji mogli se darować. Nowe odgłosy jakie doszły razem z nowym sprzętem, są jak najbardziej do niego pasujące. No a dalej nic się nie zmieniło. Pociski eksplodują tu i tam, czołgi strzelają. Wszystko czysto, przejrzyście i na swoim miejscu.

Podsumowanie

Gra jest jeszcze lepsza od poprzedniczki. Chociaż krótka, zawiera dużo skryptów i czasami trudna. Bardzo ładnie wygląda, no i cały czas coś się dzieje, a my nie jesteśmy już samotnym „super komando”, który mógł wykonać to, co niewykonalne.

[ocena]9[/ocena]