Patrząc jedynie na mapę, pod koniec 1986 roku można było odnieść wrażenie, że Iran jest w natarciu i bardzo blisko zwycięstwa. Irak przegrał w walkach o półwysep Al-Faw, a Irańczycy podeszli blisko Basry. Na froncie północnym z pomocą bojowników kurdyjskich rozpoczęto ataki na As-Sulajmanijję. Z kolei front centralny na kierunku bagdadzkim niemal zamarł, gdy na przeszkodzie Irańczykom stanęły dobrze ufortyfikowane i bronione wzgórza Meimak, około stu kilometrów od irackiej stolicy. Trwała wojna tankowców, która dotykała nie tylko obu walczących stron, ale sięgała znacznie dalej, testując nerwy światowych mocarstw.
Poprzednia część cyklu: Cel strategiczny: Basra
Punktem centralnym walk końca 1986 roku i całego roku kolejnego była Basra, a front południowy miał okazać się kluczowy dla dalszych losów wojny. Pod drugie co do wielkości irackie miasto, główny port kraju leżący na szlaku wodnym Szatt al-Arab, wróg ściągał największe siły. Przejęcie metropolii otworzyłoby drogę na Bagdad i byłoby poważnym ciosem psychologicznym dla żołnierzy Saddama. Historiografia porównuje walki w czasie wojny iracko-irańskiej do tych, które rozgrywały się podczas Wielkiej Wojny. Te zaś, które toczyły się o Basrę – do Verdun. Przez kilka miesięcy kolejne bezsensowne ataki, unicestwiające całymi tysiącami najlepszych i najzdolniejszych żołnierzy, przywoływał obrazy sprzed siedemdziesięciu lat.
Oblężenie Basry i groźba jej upadku wymogły wprowadzenie niezbędnych zmian w strukturze dowodzenia irackiego wojska. Jednoosobowe dowództwo Saddama – wykazującego indolencję w zakresie taktyki – przelało czarę goryczy wśród generałów. Saddam podejmował decyzje osobiście, odsuwając znających fach dowódców od planowania i dowodzenia albo marginalizując ich rolę, czyniąc z nich marionetki wykonujące często chybione rozkazy. Nie wróżyło to dobrze mieszkańcom Basry. Dopiero kiedy generałowie zagrozili buntem przeciwko partii Baas, Saddam częściowo ustąpił: wciąż sam wyznaczał tory dalszych działań, ale powierzył sztabowcom planowanie operacyjne i – co było zauważalne – częściej słuchał osób, które w wojaczce miały doświadczenie.
—REKLAMA—
Po klęsce na półwyspie Al-Faw Saddam postanowił zmobilizować do udziału w wysiłku wojennym wszystkich cywilów. Zamknięto uniwersytety i uczelnie, a wszystkich studentów płci męskiej wcielono do wojska. Zwerbowano ich do prac przy budowie stałych umocnień i osuszaniu bagien, tak aby zapobiec irańskim desantom za pomocą amfibii (Irańczycy przez całą wojnę sprawnie sobie radzili z ich używaniem do zaskakujących ataków destabilizujących obronę przed szturmem generalnym). Do wojska i partii Baas próbowano wcielać szyitów. Zamysł był jednak przewrotny. Chodziło nie tyle o wzmocnienie irackich sił zbrojnych, ile o pozbawienie wroga dostępu do zasobów ludzkich na wypadek, gdyby opanował kolejne połacie terytorium. Teheran nie musiałby robić wiele, aby zdobyć serca i umysły szyitów irackich.
Nie mniej ważne było, aby zawczasu zyskać kontrolę nad elementem potencjalnie wywrotowym, który mógłby odgrywać rolę „piątej kolumny”. Tak zwerbowani szyici albo mieli zginąć, albo znajdować się pod stałą kontrolą służb kontrwywiadowczych i politycznych. Tym samym spadło prawdopodobieństwo szyickiego powstania w południowym Iraku. Reżim zaczął także promować religię i pozorną islamizację, pomimo że Irak był państwem de facto świeckim. Rolę przewodnią w tym procesie odgrywały media i sam prezydent. Państwowa telewizja regularnie pokazywała modlącego się Saddama i jego pielgrzymki do sanktuariów. Zbliżanie się irańskich wojsk do serca Iraku miało efekt mobilizujący. Saddam rekrutował ochotników z innych krajów arabskich do Gwardii Republikańskiej i otrzymał wsparcie sprzętowe z zagranicy.
Latem i jesienią część irackich oddziałów wycofywano z frontu, aby doszkolić je i wyposażyć w nowy sprzęt. Tym samym udało się podreperować potencjał militarny Iraku wyczerpany w szeregu bitew. Wzmocniono również obronę Basry, stawiając na drodze Irańczyków najbardziej zaprawionych w bojach i dysponujących najlepszym sprzętem żołnierzy wojsk regularnych i Gwardii Republikańskiej. Obszar wokół miasta od 1984 roku systematycznie umacniano, tworząc kolejne pola minowe, rowy przeciwczołgowe, zasieki z drutu kolczastego, wały, schrony. Saperzy usypali również nasyp wokół mostów łączących Basrę ze wschodnim brzegiem Szatt al-Arab od miasta Tanuma. Fortyfikacje uzupełniono elektronicznym systemem wczesnego ostrzegania. Basra miała ogółem pięć pierścieni fortyfikacyjnych wykorzystujących naturalne i sztuczne bariery.
Iracko-irańskie Verdun
Tymczasem Irańczykom zaczynało się wyraźnie spieszyć. Władza mułłów była mocno ugruntowana, a społeczeństwo stało się rozdrobnione i nie miało siły, by zakwestionować ucisk kleru w sprawach publicznych. Partie opozycyjne zmieciono z powierzchni ziemi lub mocno ograniczono, a ruchy separatystyczne – kurdyjski, azerski i beludżowski – stłumiono. Od tej pory liczył się jedynie wzrost gospodarczy, aby utrzymać ludzi w ryzach i zagwarantować spokój społeczny, a wojna drenowała państwo ekonomicznie. Władza potrzebowała pieniędzy, a ciągłe działania wojenne nie sprzyjały inwestycjom poza sektorem obronnym. W takiej atmosferze przyszło walczyć o Basrę, której upadek miał skutkować efektem domina w postaci dezintegracji obrony w dolnym biegu Eufratu, a potem otwarciem drogi na Bagdad i spełnieniem obietnicy Chomeiniego: że Iran będzie święcił triumf w dzień Nowruzu (21 marca 1987 roku).
Utrzymujący się na stanowisku Ali Akbar Haszemi Rafsandżani za przyzwoleniem najwyższych władz mógł dalej realizować swój pierwotny plan ataku na Basrę. Pierwsza ofensywa – „Karbala-4” – rozpoczęta w nocy z 24 na 25 grudnia 1986 roku okazała się klapą w ciągu dwóch dni. 21. Dywizja Piechoty, której nadano imię „Proroka Mahometa”, nie poradziła sobie w walkach o wyspę Umm ar-Rassas i pomniejsze wysepki leżące w pobliżu Chorramszahru. Ślepo oddanych żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej zaangażowano w wykrwawiającą walkę pozycyjną w błotnistych okopach. Rafsandżani wiedział, że od tego zwycięstwa zależy jego polityczna przyszłość i był gotów zapłacić za nie dowolną cenę. Chomeini również nie zamierzał kończyć wojny bez kompletnego zwycięstwa. Saddam był wyraźnie rozgoryczony brakiem aktywnego zaangażowania się państw arabskich po stronie Iraku. Uznawał Syrię i Libię – wspomagające Iran – za zdrajców mających krew Irakijczyków na rękach.
8 stycznia 1987 roku Rafsandżani rozpoczął jedną z najcięższych ofensyw ostatnich lat wojny. „Karbalę-5” przeprowadzono na wschód od Basry, naprzeciwko Jeziora Rybnego, siłami 150–200 tysięcy żołnierzy. Liczbę taką osiągnięto poprzez wcielanie „ochotników” w szeregi Pasdaranów i milicji Basidż, ale była ona niższa, niż się spodziewano. Przyczyną takiego obrotu spraw było zmniejszenie się zainteresowania służbą w wojsku wśród młodych ludzi i po prostu zmęczenie wojną.
Walki – mimo kiepskiej pogody, w której Irakijczycy upatrywali sojusznika – rozpoczęły się o zmierzchu od uderzenia irańskiej 92. Dywizji Pancernej na iracką 8. Dywizję Piechoty. W nocy do ataku ruszyli Pasdarani, którzy przekroczyli Jezioro Rybne i zeszli na drugi brzeg, w samo serce bagien, aby zaatakować zaplecze 8. Dywizji. Znaleźli się na przedmieściach Basry, ale faktycznie trafili w jedno z miejsc, które określono później strefami śmierci, gdzie zdziesiątkował ich ogień karabinów maszynowych. Następnie Irańczycy utworzyli szeroki na kilometr przyczółek na zachodnim brzegu kanału Basra–Umm Kasr. Walki doprowadziły do otoczenia i rozbicia 8. Dywizji Piechoty, a jej dowódca trafił do niewoli. Dalej na południe trzy dywizje Pasdaranów rzuciły się do ataku na obszar o powierzchni około dwunastu kilometrów kwadratowych między Szatt al-Arab a Kanałem Jassim, dwadzieścia kilometrów na wschód od Basry.
Przeważające siły wroga zaskoczyły Irakijczyków i zmiażdżyły ich obronę, zmuszając rozlokowaną tam 11. Dywizję Piechoty do wycofania się na drugą linię w pobliżu wsi Du’aija. Dowódca dywizji, generał Abd al-Wahid Szannan, starał się zorganizować obronę, ale musiał pogodzić się z porażką wobec przewagi liczebnej wroga. Irańczycy z czasem zajęli iracką drugą linię obrony i Du’aiję. W poczynania wojsk irackich wkradał się chaos potęgowany przez niefortunne decyzje generalicji, a w zasadzie kolesiów Saddama. Dużą rolę odegrało lotnictwo wojsk lądowych Iranu, a zwłaszcza śmigłowce bojowe AH-1J, którym powierzono zwalczanie irackich czołgów T-72.
Widmo upadku Basry zaglądało w oczy Irakijczykom. Saddam, minister obrony Iraku Adnan Chajr Allah i generał Saladin Aziz udali się do Basry, aby osobiście dokonać przeglądu wojsk i umocnień oraz ocenić sytuację. Wizyta potwierdziła krytyczną sytuację, w której obliczu iracki dyktator podjął kilka ważnych decyzji, między innymi zezwolił na użycie broni chemicznej wobec nacierających i dał zielone światło na wejście do bitwy dywizji pancernej Gwardii Republikańskiej „Al‑Madina al‑Munawara” (Miasto Oświecone – tak brzmi pełna nazwa Medyny). Bitwa o Basrę stała się punktem zwrotnym w strategii używania broni chemicznej. Dyktator określił ją jako broń strategiczną, którą można swobodnie i metodycznie wykorzystywać w celu odparcia ataku na suwerenność państwa. Nakazał mieszkańcom Basry ewakuację i wydał generałom rozkaz przygotowania trzeciej linii obrony wzdłuż Eufratu, aby powstrzymać Irańczyków przed podejściem do Bagdadu.
Kilka dni później Irak wznowił tak zwaną wojnę miast, co miało na celu osłabienie determinacji do kontynuowania ofensywy na Basrę. Irackiemu lotnictwu polecono zaprzestać misji wsparcia powietrznego pod Basrą oraz ataków na zbiornikowe i instalacje naftowe w Zatoce Perskiej. Od tej pory ich uwaga miała się skupić na bombardowaniu trzydziestu irańskich miast, w tym Teheranu, Komu i Isfahanu. Pociskami R-17 ostrzeliwano Dezful, Ahwaz i Kermanszah. Wywołało to irański odwet i na Bagdad również spadły R-17, które Teheran otrzymał od Korei Północnej. Do dwudziestu przekazanych sztuk jesienią 1987 roku miało dołączyć kolejne osiemdziesiąt. Wiele innych miast ostrzelano niekierowanymi pociskami rakietowymi Oghab (w farsi: orzeł) kalibru 230 milimetrów o maksymalnym zasięgu 45 kilometrów i małej precyzji (CEP – 500 metrów). Wskutek ataków ucierpiały Basra, Chanakina i Mandali (oba w muhafazie Dijala w pobliżu granicy z Iranem), a także As-Sulajmanijja. Podobnie jak w poprzednich etapach wojny miast kampania nie wywarła spodziewanego efektu psychologicznego.
W nocy z 13 na 14 stycznia 1987 roku Irańczycy rozpoczęli kolejną ofensywę w ramach kampanii Karbala (ta nosiła już numer 6) w sektorze Ghasr-e Szirin, która miała wspomóc natarcie na Basrę dzięki odcięciu jej od dostaw uzbrojenia. jednocześnie zamierzano w ten sposób odciągnąć część sił irackich od miasta, aby łatwiej było skruszyć opór obrońców, ale też przejąć strategicznie położone Mandali, które było jednym z punktów dających kontrolę nad drogą do Bagdadu. Osobiste dowództwo objął generał Szirazi, mający do dyspozycji 100 tysięcy żołnierzy i 600 czołgów. W tej bitwie po raz pierwszy użyto małych dronów do misji zwiadowczych. W pięciodniowych zmaganiach Irańczycy pokonali iracką obronę i zdobyli kilka wzgórz górujących nad opuszczonym Mandali, ale nie udało im się definitywnie pokonać wroga. Do kontrataku Irakijczycy użyli trzymanych w odwodzie Dywizji Pancernej „Hammurabi” i 10. Dywizji Pancernej. Po raz pierwszy od czterech lat walczące strony stoczyły prawdziwą bitwę pancerną. Irańskie T-59 i T-69 nie mogły się równać z irackimi T-72, obsadzonymi przez załogi lepiej wyszkolone i bardziej zmotywowane do walki. Niektóre irańskie wozy pancerne nie miały w ogóle amunicji. Pomimo to iraccy pancerniacy zostali odparci dzięki użyciu pocisków przeciwpancernych TOW. Ofensywa w tym rejonie zakończyła się jak większość podczas tej wojny: wielkimi stratami sprzętowymi, po każdej ze stron po 200 czołgów.
18 stycznia rozpoczęła się iracka kontrofensywa w rejonie Basry. 3. Dywizja Pancerna skierowała się na mokradła, aby odzyskać kontrolę nad wschodnim brzegiem Szatt al-Arab i odizolować irańską piechotę okopaną na drugim brzegu, naprzeciw Basry. Tymczasem 5. Dywizja Zmechanizowana, 12. Dywizja Pancerna i Dywizja Pancerna „Al‑Madina al‑Munawara” zlikwidowały dwa przyczółki utworzone w Tanumie i zepchnęły irańskich żołnierzy do wody. 19 stycznia Irańczycy prawdopodobnie zdali sobie sprawę, że Basry podczas tej wojny nie uda się zdobyć. Tego dnia Rafsandżani ogłosił, że celem operacji Karbala-5 było nie zdobycie miasta, ale wywołanie demoralizacji wojsk Saddama i ich częściowe zniszczenie. Zastraszająca była też liczna ofiar po stronie irańskiej, która według szacunków mogła sięgnąć aż 80 tysięcy, czyli połowę sił wydzielonych do ataku.
Zresztą fiasko tej operacji było gorzką pigułką dla rozbudzonych apetytów dowództwa i kleru. Dla zewnętrznego obserwatora Iran wydawał się coraz silniejszy i lepiej uzbrojony, ale mimo to nie zdołał przełamać zaciętej irackiej obrony. Po klęsce Karbali-5 wreszcie zrezygnowano z atakowania całymi masami ludzi pod lufy karabinów maszynowych i ograniczono się do punktowych ataków na małą skalę. Szef Pasdaranów Mohsen Rezaji zapowiedział, że Iran będzie się koncentrował na wspieraniu sił wywrotowych i ograniczonych akcji zaczepnych. Jak się później okazało, nawet do tego nie był zdolny. Znużenie wojną sięgało zenitu za sprawą galopującej inflacji sięgającej 50%, ciągle pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i poczucia bezsensowności dalszej walki. Państwo okazywało się jeszcze zbyt słabe, aby eksportować rewolucję.
W obliczu braku postępów każdej ze stron prezydent Iraku przemówił do narodu irańskiego w uroczystej audycji radiowej, w której zrzekł się roszczeń terytorialnych i zaproponował kompleksowy plan pokojowy. Plan opierał się na czterech zasadach: całkowitym i wzajemnym wycofaniu sił zbrojnych do granic uznanych przez społeczność międzynarodową, wymianie wszystkich jeńców wojennych, szybkim podpisaniu traktatu o nieagresji oraz nieingerencji w sprawy wewnętrzne drugiego kraju. Bagdad rozpoczął również zabiegi dyplomatyczne w Moskwie, do której udał się Tarik Aziz, i Pekinie, gdzie wizytę złożył jeden z najwierniejszych ludzi dyktatora, Taha Jasin Ramadan (późniejszy wiceprezydent Iraku, powieszony w 2007 roku). Obaj politycy skierowali prośby do władz sowieckich i chińskich o wywarcie nacisku na Teheran.
Na niewiele to się zdało, gdyż 23 stycznia prezydent Ali Chamenei oświadczył, że Iran nie będzie negocjował, dopóki Saddam Husajn pozostanie u władzy. Rafsandżani poszedł o krok dalej i oświadczył, że jest gotowy na zakup uzbrojenia od Stanów Zjednoczonych, oraz odwiedził żołnierzy na południu od Basry. Poprosił o ostateczne natarcie, określając przyszłą ofensywę jako „matkę wszystkich bitew”. Z czysto matematycznego punktu widzenia Iran w tym miejscu miał zdecydowaną przewagę w ludziach, ale jak to już podczas tej wojny bywało, ustępował wrogowi w sprzęcie pancernym i artyleryjskim. Naprzeciw 150 tysięcy Irańczyków generał Dżamal miał tylko 40 tysięcy ludzi wspartych 600 czołgami i 400 działami.
Na domiar złego dla obu stron 11 lutego 1987 roku – z okazji ósmej rocznicy rewolucji islamskiej – ajatollah Chomeini oświadczył, że wojna „musi trwać aż do ostatecznego zwycięstwa i pokonania tyrana Bagdadu”. Pasdarani i Związek Mobilizacji Uciemiężonych (Basidż) byli tak zdeterminowani, że w kilku miejscach zdołali przełamać iracką obronę. Aby uniknąć okrążenia, wojska irackie wycofano na ostatnią linię obrony, jedynie osiem kilometrów od miasta. Szykowała się ostateczna batalia o Basrę, po której droga do Bagdadu stałaby niemal otworem. Już po pierwszym ataku, gdy irackie czołgi rozniosły irańskich piechurów, okazało się jednak, iż Basrę czeka raczej długie oblężenie, a nie szybkie i bezproblemowe zajęcie przez irańskie wojsko. Saddam Husajn wykorzystał chwilowy spokój na froncie, aby zastąpić pogubionego w ostatnim czasie Saladina Aziza generałem Nizarem al-Chazradżim, poprzednio dowódcą 1. Korpusu. Obecność al-Chazradżiego na czele sił zbrojnych miała pozwolić Irakowi na odwrócenie trendu i odzyskanie inicjatywy.
W marcu utrzymywano oblężenie Basry, ale jednocześnie rozpoczęto ofensywę w irackim Kurdystanie. Chcąc poprawić położenie irańskiego wojska na froncie, ajatollahowie w istocie ją pogorszyli, gdyż do akcji wkroczyła Turcja, która zapowiedziała, że nie pozwoli zająć Kirkuku czy Mosulu. Ankara samodzielnie rozpoczęła działania przeciw bojownikom Partii Pracujących Kurdystanu na tureckim terytorium, obawiając się powstania w irackim Kurdystanie i otwarcia drzwi do utworzenia samodzielnego organizmu państwowego rządzonego przez Kurdów na terytorium irackim (co obiecywał Teheran). Rafsandżani nie zamierzał jednak denerwować prezydenta Kenana Evrena, przymykającego oko na dostawy uzbrojenia Libii i Syrii, bez których Irańczykom byłoby trudno obronić się i przejść do ofensywy.
W nocy z 6 na 7 kwietnia ruszyła ofensywa Karbala-8: siłami 40 tysięcy Pasdaranów Iran próbował przełamać ostatnią linię obrony Basry. Krwawa łaźnia trwała cztery dni i niemal niczym nie różniła się od poprzednich ataków na miasto. Irańczycy rzucali ogrom sił, które wykrwawiały się w bezsensownych szarżach. Odwaga i determinacja Irańczyków nie mogła sprostać sile pancerza i bogowi wojny – artylerii siejącej spustoszenie w szeregach nastolatków wcielonych do wojska. W obliczu słabych postępów Teheran zdecydował, że należy użyć broni niekonwencjonalnej, i po raz pierwszy sięgnął po broń chemiczną. O zmierzchu irańska artyleria zamiast pocisków burzących posłała fosgen w kierunku stanowisk irackiego 3. Korpusu. Irańczycy jednak mocno się przeliczyli, gdyż atak chemiczny spowodował jedynie minimalne straty: dwudziestu zabitych i 200 rannych. Zemściło się to na Pasdaranach, gdyż nie dość, że nie zmiękczyło obrońców Basry, to odkryło przed irackimi służbami wywiadowczymi, że Iran z pomocą północnokoreańskich specjalistów rozwija fabrykę tabunu w Marwdaszcie niedaleko Szirazu w ostanie Fars. Irak w odwecie potraktował napastników gazem musztardowym.
W połowie kwietnia Irańczycy dali za wygraną. Po trzech miesiącach oblężenia Basry i ciągle ponawianych ataków zaprzestali operacji ofensywnych, ale nadal blokowali miasto. Do odpuszczenia zmusiły ich ogromne straty: 40 tysięcy zabitych i ponad dwa razy więcej rannych. Dla Pasdaranów nie tylko straty ilościowe były dotkliwe, ale również jakościowe, gdyż w boju zginęło wielu doświadczonych dowódców. Tylko styczniowe potyczki mogły kosztować Teheran aż 8 tysięcy zabitych. Irańczycy atakowali, mając na celu wykrwawienie wroga, ale faktycznie sami wykrwawiali się jeszcze bardziej.
Z kolei irackie kontrataki nie były na tyle prężne, aby zagrozić Irańczykom. Podstawowym problemem w Iraku był słaby duch walki podczas operacji zaczepnych. Gdy należało bronić ojczyzny przed wrogiem, morale wystrzeliwało, jednak gdy padał rozkaz ataku, gotowość bojowa pikowała, czyniąc wojsko niezdolnym do wyprowadzenia ciosów. Obie strony przesuwały granicę frontu o kilkaset metrów, aby po chwili wrócić do stanu wyjściowego.
W tym czasie irackie dowództwo mierzyło się z bardzo poważnym problemem: falą dezercji. Między grudniem 1986 a marcem 1987 roku z wojska uciekło niemal 25 tysięcy żołnierzy. Przyjęło to więc skalę epidemiczną, a wielu żołnierzy uciekało, wiedząc, że ich bliskich czekają prześladowania, aresztowania, a nawet tortury. Od 1982 roku rodziny żołnierzy stawały się zakładnikami opresyjnego reżimu. Lekarstwem było okresowe wycofywanie niektórych oddziałów na tyły, aby odetchnęły i przeszły dodatkowe szkolenie. Poprawiał się stan psychofizyczny i jednocześnie umiejętności, co czyniło pododdziały bardziej wartościowymi. Jednocześnie 1986 roku i początek roku następnego to okres systematycznej budowy jakościowej i liczebnościowej Gwardii Republikańskiej, w której składzie znalazły się w końcu 103 tysięcy żołnierzy.
Ajatollahowie klęskę pod Basrą chcieli powetować sobie w Kurdystanie, ale dwa tygodnie walk nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, wielkie straty kontrastowały z małymi zdobyczami terytorialnymi. Pod koniec kwietnia Irak był zbyt słaby, aby przejść do ofensywy, ale wystarczająco silny, aby trwać w oporze przeciw najeźdźcy. Z kolei Iran chciał atakować, ale nie miał już sił i środków ani też pomysłów, jak rozmontować obronę przeciwnika i dokonać wyłomu w linii frontu. Szerzył się problem pijaństwa i narkomanii, a 21. Dywizję wojsk lądowych nazywano kolokwialnie „Ćpunami”. Korupcja i niekompetencja stały się nieodłącznymi towarzyszami i żołnierzy wojsk regularnych, i Pasdaranów.
Rafsandżani, do którego wreszcie dotarło, że rzucanie kolejnych fal mięsa armatniego pod lufy czołgów nie zaprowadzi do sukcesu, postanowił zmienić taktykę i zwołać Najwyższą Radę Obrony. Duży wpływ miały tutaj pierwsze podczas wojny publiczne demonstracje Pasdaranów domagających się zakończenia działań wojennych. W najmniej zapalnych sektorach frontu doszło do fraternizowania się z irackimi żołnierzami. Aby złagodzić napięcia, awansowano kilkunastu Pasdaranów do stopnia generała i podwyższono renty dla rodzin męczenników poległych na polu bitwy. Zdecydowano się również na dalsze prowadzenie wojny na wyniszczenie, przeniesienie walki w powietrze i na morze (czytaj: uderzanie w przemysł naftowy). Mimo że w połowie kwietnia walki na tym odcinku frontu niemal ustały, postanowiono utrzymać oblężenie Basry i zaangażowanie na odcinku kurdyjskim, aby wyczerpać wojsko irackie i zmusić je do rozdzielenia sił między przeciwległe końce linii frontu. W tej sytuacji przywódcy obu stron (silniej irańscy) zrobili wszystko, aby powrócić do wojny na wyczerpanie, rozgrzewając kampanię w powietrzu i na morzu.
Pod koniec 1987 roku Irak był wyraźnie silniejszy, dysponował dziesięciokrotną przewagą w samolotach bojowych i sześciokrotną przewagą w czołgach. Co ciekawe, na dziewięć maszyn przypadał tylko jeden pilot, czemu Bagdad próbował przeciwdziałać, rekrutując lotników z Belgii, Związku Sowieckiego, RPA, NRD i Pakistanu. W listopadzie i grudniu irackie siły powietrzne prowadziły operację zmierzającą do zniszczenia wszystkich irańskich baz lotniczych w Chuzestanie i niektórych baz w pozostałych częściach kraju. Na cel wzięto też stanowiska obrony przeciwlotniczej. Miało to ugruntować iracką przewagę w powietrzu. Iranowi udało się jednak zestrzelić trzydzieści irackich samolotów bojowych, co uratowało wojska lotnicze przed zagładą.
Al-Anfal – eksterminacja irackich Kurdów
Tak już jest na wojnie, że gdy strona mająca wielkie aspiracje i licząca na łatwe zwycięstwo nie osiąga celu, rozpoczyna się niszczenie wszystkiego, co popadnie, a co gorsza – zaczynają się celowe ataki na bezbronną ludność cywilną. Dla Saddama okazja do wyładowania gniewu pojawiła się w czasie walk w Kurdystanie. Wiosną 1987 roku rządowi irańskiemu udało się przetrzeć drogę do porozumienia między Dżalalem Talabanim a Masudem Barzanim, ówcześnie jedynym przywódcą Demokratycznej Partii Kurdystanu po śmierci jego brata Idrisa. Po raz pierwszy od początku wojny opozycja kurdyjska wobec reżimu Baas została zjednoczona pod przewodnictwem Iranu. Po stronie państwa ajatollahów stanęło 30 tysięcy Peszmergów z pięćdziesięcioma kilkoma czołgami, stu lekkimi działami artyleryjskimi i 1000 karabinów maszynowych. Iran przy udziale Kurdów zaangażował się w walkę półpartyzancką.
Patriotyczna Unia Kurdystanu (PUK) przeprowadziła kilka rajdów na Irbil, Sulajmanijję, Kirkuk i Mosul, podczas gdy Demokratyczna Partia Kurdystanu (KDP) uczestniczyła w irańskiej ofensywie, a następnie nękała irackie garnizony wzdłuż północnej granicy Kurdystanu w pobliżu Rawanduzu, Hadżi Omiranu i Zachu. PUK i KDP zawarły też porozumienie z Partią Demokratyczno-Socjalistyczną Kurdystanu (KDSP) Mahmuda Osmana, wspieraną przez Damaszek. Kurdowie współpracowali również z szyicką partią o charakterze wywrotowym Zew Islamu, stawiającą sobie za cel przeprowadzenie rewolucji islamskiej w Iraku. Uciekała się ona do metod terrorystycznych, organizując zamachy na członków reżimu. 9 kwietnia z ataku żywy wyszedł sam Saddam, ale to przelało czarę goryczy i upewniło dyktatora, że musi przejść do głębokiej ofensywy na froncie wewnętrznym.
Saddam rozpętał ludobójczą kampanię „Al-Anfal”, próbując zmiażdżyć kurdyjski ruch oporu sprzymierzony z Iranem. Upoważnił swojego kuzyna Alego Hasana al-Madżida, prokonsula irackiego Kurdystanu, do podjęcia wszelkich niezbędnych środków, aby ostudzić zapał Kurdów. Husajn wyposażył go również w instrumenty pozwalające na realizację postawionych zadań – powierzył mu pełnię władzy nad 1. i 5. Korpusem Armijnymi. Dywizje irackie natychmiast utworzyły kordon rozciągający się między Halabdżą, Sulajmanijją, Kirkukiem, Irbilem, Mosulem i Rawanduzem. Jeszcze dalej poszła dyrektywa SF/4800 z 20 czerwca 1987 roku, na której mocy każdy schwytany mężczyzna w wieku od 15 do 70 lat miał być stracony po przesłuchaniu przez służby bezpieczeństwa. W celu realizacji zbrodniczej polityki na obszarze Kurdystanu zgromadzono trzecią część irackiego wojska zmobilizowanego do walki z Iranem. 250 tysięcy sługusów irackiego dyktatora uruchomiło straszliwą machinę terroru, której rezultatem była śmierć kilkuset tysięcy irackich Kurdów oraz spustoszenie wsi i miasteczek.
Zniszczeniom towarzyszyły deportacje mieszkańców na tereny bagienne na południu kraju, między Tygrysem a Eufratem. Każdego Kurda, przy którym znaleziono broń, uznawano za buntownika i zabijano. Niektóre wsie równała z ziemią artyleria lub lotnictwo. W dużych miastach regionu prowadzono łapanki i zarządzono politykę arabizacji: zakazano nauczania języka kurdyjskiego w szkołach i surowo karano każdego przyłapanego na mówieniu w tym języku. Za każdego irackiego żołnierza zastrzelonego lub zabitego w ataku terrorystycznym rozstrzeliwano kilkudziesięciu zakładników. Najbardziej ohydnym przejawem brutalizacji było użycie broni chemicznej. Co było przyczyną? Jak zwykle w takich sytuacjach bywa: bezsilność w obliczu nieustępliwości wroga. Polityka spalonej ziemi wzmocniła opór Kurdów. Wojska Saddama – szkolone do walki w konflikcie symetrycznym – nie potrafiły prowadzić działań kontrpartyzanckich w regionach plemiennych, nie znały terenu i specyfiki walki na takich obszarach. Ograniczono się więc do ataków z powietrza, w tym z wykorzystaniem broni chemicznej.
13 marca 1988 roku irańscy generałowie Sohrabi i Szirazi rozpoczęli dwuetapową ofensywę w irackim Kurdystanie. W ramach pierwszego etapu pod kryptonimem – „Zwycięstwo-7” – irańskie oddziały miały zdobyć zaporę Dukan, około trzydziestu kilometrów na północ od Sulajmanijji. Natomiast celem operacji „Święte miasto” była Halabdża, która blokowała dostęp do zapory Darbandichan, położonej nieco na południe na jeziorem o tej samej nazwie. Pasdarani z impetem uderzyli w kierunku zapory, ale szybko znaleźli się pod zmasowanym ogniem irackich samolotów i oddziałów rezerwowych. Lepiej wiodło się Irańczykom nieco dalej na północ, gdzie dwie dywizje Pasdaranów w pobliżu Mawatu przełamały obronę irackiej 66. Brygady Komandosów i 14 marca zajęły zaporę Dukan. Wisienką na torcie było zdobycie Halabdży 16 marca. Saddam chciał ją natychmiast odzyskać, ale nie był w tanie dokonać tego samym lotnictwem. Dowódca 66. Brygady, pułkownik Dżafar as-Sadik, został wezwany do Bagdadu, aby i stanąć przed obliczem dyktatora. Jak się później okazało, za utratę miasta zapłacił życiem.
Każdego, kogo Saddam obwiniał za niepowodzenie kampanii w Kurdystanie, czekał krwawy koniec. Na pierwszy ogień rzucono ludność kurdyjską Halabdży oskarżoną o zmowę z wrogiem. Saddam nakazał Alemu Hasanowi al-Madżidowi zrównać miasto z ziemią za pomocą broni chemicznej i artylerii. Był to wyrok śmierci wydany na cywilną ludność miasta, ale Saddam miał nadzieję upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, eliminując jak najwięcej kurdyjskich rebeliantów i irańskich żołnierzy okopanych w Halabdży. 16 marca nad ranem na niebie pojawiły się najpierw myśliwiec MiG-23, a potem Pilatusy PC-7. Ten pierwszy zrzucił na miasto napalm, a z Pilatusów rozpylono iperyt, tabun, fosgen i sarin. Nad miastem pojawiła się żółto-biała chmura, która szybko zaczęła opadać. U ludzi, których dosięgła, powodowała utratę wzroku, ślinotok, wymioty, a także drgawki i wysypkę na całym ciele. 5 tysięcy mieszkańców zmarło wskutek działania gazów, dwukrotnie więcej zostało rannych i okaleczonych na całe życie. Do dzisiaj wiele osób zmaga się z chorobami psychicznymi, choruje na raka lub ma dysfunkcje fizyczne. Był to jeden z wielu ataków, które zwykle były wykonywane w nocy, podczas gdy ludzie spali.
Atak bronią „C” zatrzymał irańskie uderzenie, ale nie przełamał oporu wroga, który trwał na swoich pozycjach. Irańczycy wzięci do niewoli utwierdzali jednak Saddama w przekonaniu, że ataki chemiczne wywierają destrukcyjny wpływ na morale żołnierzy. Ponadto w Iranie obawiano się, że na miasta zaczną spadać pociski artyleryjskie i rakietowe z głowicami wypełnionymi gazami bojowymi. Masakra w Halabdży stała się podstawą oskarżenia Saddama o zbrodnie przeciwko ludzkości i wydania wyroku skazującego na śmierć podczas procesu w 2004 roku. Ali Hasan al-Madżid, który zyskał przydomek „Chemiczny Ali”, skończył na szubienicy kilka lat później.
Z atakiem w Halabdży wiąże się ciekawa i zasługująca na potępienie sprawa czynnego udziału Amerykanów, będącego kolejnym dowodem na to, że działaniami państw na arenie międzynarodowej kieruje zimna, realistyczna kalkulacja zysków i strat. Administracja prezydenta Ronalda Reagana za jeden z głównych celów polityki międzynarodowej stawiała sobie osłabienie militarne Iranu. Stany Zjednoczone nie tylko zdawały sobie sprawę z planów wykorzystania broni chemicznej przeciwko cywilom, ale też zapewniły wojsku irackiemu dane wywiadowcze, w szczególności analizę zdjęć satelitarnych, informacje o ruchu wojsk irańskich i rozlokowaniu irańskiej obrony przeciwlotniczej. O udziale Waszyngtonu dowiedzieliśmy się po odtajnieniu w sierpniu 2013 roku dokumentów CIA.
Groźba konfliktu regionalnego
Ostatnie lata konfliktu mogły zmienić jego oblicze za sprawą zaangażowania sił zbrojnych dwóch państw: Francji i Stanów Zjednoczonych. W kierunku Iranu czujnie spoglądała również Turcja, której przedłużający się konflikt w Kurdystanie nie był na rękę. Nie ustawał problem migracji, a zwycięstwo Iranu groziło utworzeniem państwa Kurdów przynajmniej na zdobytych terenach irackich, a później może i tureckich. Nie należy zapominać, że na Bliskim Wschodzie obecny był też Związek Sowiecki, który nie zamierzał pozostawiać spraw samym sobie. W atmosferze zimnowojennej rywalizacji – w jej schyłkowym okresie – istniały obawy, że konflikt ten może przerodzić się w coś więcej niż bezpośrednie starcie dwóch państw muzułmańskich.
Dlaczego aktywnie zaangażowały się Stany Zjednoczone? Najkrótsza odpowiedź brzmi: z powodu tak zwanej wojny tankowców. Pierwszy jej etap rozpoczął się, gdy Irak zaatakował terminal naftowy i zbiornikowce na wyspie Chark na początku 1984 roku. Bagdad celował nie tylko w fundament irańskiej gospodarki, Husajn i jego doradcy liczyli, że atakowanie irańskiej żeglugi sprowokuje tamtejszą marynarkę do odwetu za pomocą ekstremalnych środków, takich jak zamknięcie cieśniny Ormuz dla całego ruchu morskiego. Wiązałoby się to z groźbą amerykańskiej interwencji, o czym Stany Zjednoczone kilkakrotnie uprzedzały. W rezultacie Irańczycy przyjmowali kolejne ciosy, ale ograniczyli ataki odwetowe do żeglugi irackiej, pozostawiając cieśninę otwartą.
Irańska marynarka wojenna mogła działać praktycznie bezkarnie, ponieważ iraccy piloci mieli niewielkie przeszkolenie w uderzaniu w cele morskie. Irańskie okręty egzekwujące blokadę morską atakowały zbiornikowce pociskami przeciwokrętowymi, podczas gdy inne wykorzystywały stacje radiolokacyjne do naprowadzania na cele pocisków bazowania lądowego. Marynarka wojenna Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej używała łodzi motorowych Boghammar, wyposażonych w wyrzutnie pocisków rakietowych i ciężkie karabiny maszynowe, do walki podjazdowej, zadając poważne uszkodzenia irackim statkom. Irak zamierzał jednak atakować – i atakował – wszystkie statki idące do lub z irańskich portów w północnej części Zatoki Perskiej. Wykorzystywano do tego samoloty bojowe Mirage F1, Super Étendard, MiG-23 i Su-20/22 oraz śmigłowce Super Frelon uzbrojone w pociski przeciwokrętowe Exocet. Ataki lotnicze wyrządziły niewielkie szkody gospodarce Iranu, który stworzył nowy prowizoryczny terminal na wyspie Larak w cieśninie Ormuz, poza zasięgiem irackich samolotów bojowych.
Brytyjskie przedsiębiorstwo ubezpieczeniowe Lloyd’s of London,, oszacowało, że wskutek wojny tankowców uszkodzono lub zatopiono 546 statków handlowych. Życie straciło około 430 marynarzy. Najwięcej ataków, które zakończyły się uszkodzeniem okrętu uniemożliwiającym dalszy rejs, przeprowadził Irak przeciwko statkom na irańskich wodach terytorialnych (trzy razy więcej skutecznych ataków niż Irańczycy). Jeśli jednak chodzi o liczby bezwzględne, więcej operacji zaczepnych, głównie za sprawą szybkich łodzi motorowych, wykonali Pasdarani.
Kuwejt, obawiający się o bezpieczeństwo swojej floty handlowej nękanej przez Pasdaranów, zwrócił się 1 listopada 1986 roku z oficjalną prośbą do mocarstw o ochronę kuwejckiej żeglugi. Stany Zjednoczone zaoferowały ochronę dla zagranicznych zbiornikowców, które zmieniły banderę i pływały pod amerykańską. W ten sposób 7 marca 1987 roku rozpoczęła się operacja „Earnest Will”. Szczególnym zagrożeniem bezpieczeństwa był miny na wodach Zatoki Perskiej. Kuwejckie obawy okazały się w pełni uzasadnione pod koniec maja 1987 roku, gdy w wąskim kanale prowadzącym do kuwejckiego terminalu al-Ahmadi cztery zbiornikowce weszły na irańskie miny. Na miejscu pojawili się amerykańscy nurkowie, którzy zbadali teren i odkryli rozległe pole minowe złożone z min zanurzonych na odpowiedniej głębokości, aby mogły zostać zdetonowane wyłącznie przez w pełni załadowane zbiornikowce. Pozostawienie tak dużej liczby min – co uczyniły kilka dni przez śmigłowce Sea Stallion operujące z półwyspu al-Faw, oddalonego o 80 kilometrów – było wiadomością dla emira Kuwejtu Dżabira as-Sabaha, aby zaostrzył stanowisko wobec Bagdadu. Wejście zbiornikowców na miny miało wywołać szok także w innych państwach niechętnej Iranowi Rady Współpracy Zatoki Perskiej. Jeżeli celem Teheranu było umiędzynarodowienie konfliktu, udało się, ale było zaproszeniem konia trojańskiego na swoje podwórko.
Iran nie tylko zaminował Zatokę Perską, ale też ponawiał ataki szybkimi łodziami motorowymi, czym wywołał frustrację amerykańskiej marynarki wojennej. 24 września amerykańscy Navy SEALs przechwycili irański stawiacz min Iran Adżr, co było dyplomatyczną katastrofą dla i tak już odizolowanych Irańczyków. Na nic zdały się zapewnienia, jakoby nie używano min w Zatoce Perskiej. Amerykańska marynarka wojenna zabezpieczyła obszerne dowody, że Pasdarani za pomocą Iran Adżr aktywnie minowali wody zatoki. 8 października US Navy zniszczyła cztery niewielkie irańskie jednostki pływające, a dziewięć dni później w odpowiedzi na atak rakietowy na kuwejcki tankowiec Sea Isle City rozpoczęła operację „Nimble Archer”, podczas której zaatakowano dwie irańskie platformy wiertnicze. Nie było wątpliwości, że za atakiem na Sea Isle City stoją Irańczycy – pociski C-601 odpalono z kontrolowanego przez nich półwyspu Al‑Faw.
W atmosferze ciągłej wymiany ciosów oraz dużego ruchu statków i okrętów na Zatoce Perskiej nietrudno było o pomyłkę. Doszło do niej 17 maja 1987 roku, gdy fregatę USS Stark typu Oliver Hazard Perry trafiły dwa pociski przeciwokrętowe Exocet wystrzelone – jak początkowo twierdzono – z irackiego Mirage’a F1. W rzeczywistości agresorem był przystosowany do przenoszenia Exocetów odrzutowiec biznesowy Dassault Falcon 50, również sprzedany przez Francuzów. Na życzenie klienta maszynę wyposażono w radar stosowany w Mirage’u F1EQ5, co stało się przyczyną pomyłki w identyfikacji napastnika. Radar fregaty nie wykrył pocisków, a wachta ostrzegła załogę jedynie chwilę przed trafieniem. Oba pociski dosięgnęły celu, a jeden eksplodował w kwaterach załogi, zabijając 37 marynarzy i raniąc 21.
Sytuacja nie zmieniła się w kolejnym roku. 14 kwietnia 1988 roku na irańską minę weszła fregata USS Samuel B. Roberts, a Waszyngton zdecydował się dać nauczkę niepokornym Irańczykom. Tak narodziła się operacja „Modliszka” (Praying Mantis). Już cztery dni później grupa operacyjna złożona z niszczycieli USS Hoel, USS Leftwich, USS Kidd i USS John Young otworzyła ogień do dwóch platform na polu naftowym Raszadat: Siri i Sassan. Na jedną platformę wkroczyli amerykańscy komandosi, którzy zabezpieczyli dalekopis i inne dokumenty, a następnie podłożyli ładunki wybuchowe.
Irańczycy podjęli rozpaczliwą walkę z Amerykanami. Okazała się ona zgubna dla dwóch okrętów irańskiej marynarki. Fregata Sahand została zauważona przez A-6E Intrudery z eskadry VA-95 „Green Lizards” z USS Enterprise i odpaliła pociski przeciwlotnicze w kierunku amerykańskich maszyn. Te odpowiedziały dwoma pociskami Harpoon i czterema kierowanymi laserowo pociskami AGM-123 Skipper II. W Sahanda uderzyły również Harpoony wystrzelone z niszczyciela USS Joseph Strauss. Los Sahanda mogła podzielić jeszcze w tym samym dniu druga irańska fregata: Sabalan. Wdając się w pojedynek z kilkoma Intruderami, została trafiona bombą Mark 82. W tym przypadku los był bardziej łaskawy, okręt udało się odholować do portu w Bandar-e Abbas i później wyremontować.
Operacja na polu naftowym nie była zwykłym odwetem. Sekretarz obrony USA Caspar W. Weinberger twierdził, że Teheran wykorzystywał platformy wiertnicze jako stanowiska dowodzenia i kontroli z umieszczonymi na nich stacjami radiolokacyjnymi do śledzenia statków przechodzących w okolicy. Obsługi odpowiadały za przekazywanie współrzędnych geograficznych Pasdaranom. Wysadzenie platform miało osłabić potencjał ofensywny irańskich łodzi motorowych.
Szczyt napięcia przyszedł 3 lipca 1988 roku za sprawą tragicznej pomyłki. Główne role odegrały krążownik USS Vincennes typu Ticonderoga i samolot pasażerski Airbus A300 irańskich linii lotniczych, który wystartował z lotniska Bandar-e Abbas. Mimo że samolot wykonujący lot Iran Air 655 naturalnie wyposażony był w transponder, załoga amerykańskiego okrętu wzięła go za irańskiego Tomcata i odpaliła dwie rakiety przeciwlotnicze Standard SM- 2. Po chwili A300 z 290 pasażerami na pokładzie rozpadł się w powietrzu. Wydarzeniom tym poświęciliśmy osobny artykuł: Powtórki ze Starka nie będzie.
Innym państwem spoza regionu, które aktywnie zaangażowało się działania wojenne, stała się Francja. 13 stycznia 1987 roku w stolicy Libanu Hezbollah porwał francuskiego dziennikarza Rogera Auque’a, formalnie pod zarzutem szpiegostwa. Doprowadziło to do zdecydowanej reorientacji francuskiej polityki wobec Iranu. Za zaostrzeniem stosunków był zarówno rząd Jacques’a Chiraca, jak i francuska opinia publiczna. Minister spraw wewnętrznych Charles Pasqua zastosował nadzwyczajne środki ochrony Francuzów w Libanie, a jednocześnie prowadzono śledztwo i szeroko zakrojone czynności operacyjne.
W lutym 1987 roku z Dyrekcją Nadzoru Terytorialnego (Direction de la Surveillance du territoire, w skrócie DST) – komórką organizacyjną Police nationale zajmująca się kontrwywiadem i zwalczaniem terroryzmu – skontaktował się islamski fundamentalista i obywatel Tunezji. Podjął współpracę oficjalnie z powodu rozczarowania ślepotą ajatollaha Chomeiniego i chęci położenia kresu atakom wykrwawiającym Francję. W czasie śledztwa ustalono, że został zwerbowany przez Irańczyków podczas studiów na Uniwersytecie Kom. Odkrył on przed francuskimi organami całą sieć terrorystyczną kierowaną przez Fuada Alego Saleha, jego rodaka, którego spotkał w tym świętym dla Irańczyków mieście. W zamian za te cenne informacje informator otrzymał obywatelstwo francuskie i nowe życie w Ameryce Północnej. Centralną rolę w koordynacji ataków odgrywała irańska ambasada, a kluczową personą w tej układance był niejaki Wahid Gordżi, tłumacz ambasady, a faktycznie agent irańskich tajnych służb od wczesnych lat osiemdziesiątych.
Sprawę przekazano sędziemu Gilles’owi Boulouque’owi i przez trzy miesiące DST prowadziła śledztwo. W jego trakcie 3 czerwca 1987 roku policja aresztowała siedemdziesiąt siedem osób, z których połowę natychmiast wydalono z kraju. Gordżiemu w ostatniej chwili udało się schronić w ambasadzie. Być może ostrzeżony został przez francuskiego dyplomatę odpowiedzialnego wówczas za sekcję irańską w Quai d’Orsay. Prawdopodobny cynk był elementem rywalizacji między ministerstwami spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych. Francuskie władze sądownicze postanowiły umieścić irańską ambasadę pod stałym nadzorem, aby zapobiec ucieczce Gordżiego.
Pod koniec czerwca Chirac wysłał Teheranowi ultimatum, w którym stwierdził, że jeśli Gordżi nie stawi się przed sędzią Bouloukiem do 16 lipca, wszyscy irańscy dyplomaci we Francji zostaną wydaleni. Premier dodał jednak, że jest gotów wymienić Gordżiego na wszystkich francuskich zakładników przetrzymywanych w Libanie. Stanowisku islamskiej republiki daleko było do pojednawczego. Iran zagroził porwaniem dwunastu francuskich dyplomatów wciąż przebywających w Teheranie. Konfrontacja była nieuchronna. Policja francuska otoczyła irańską ambasadę, a 13 lipca kanonierki w Zatoce Perskiej ostrzelały francuski kontenerowiec Ville d’Anvers. Pasdarani tymczasem otoczyli francuską ambasadę w Teheranie, która mogła podzielić los amerykańskiej placówki dyplomatycznej sprzed niemal dekady.
Prezydent republiki rozpoczął operację „Prométhée”: do wybrzeży Iranu ruszył zespół okrętów, który z jednej strony miał wywierać presję na Iran, aby uwolnił francuskich dyplomatów i zakończył wojnę ambasad, z drugiej zaś miał chronić francuskie statki na Zatoce Perskiej. 30 lipca lotniskowiec Clémenceau z czterdziestoma samolotami na pokładzie, fregaty Suffren i Duquesne oraz zbiornikowiec Meuse wyszły z portu w Tulonie i skierowały się na Ocean Indyjski. Podążyły za fregatą Georges Leygues, która wyruszyła tydzień wcześniej w pilny rejs, aby zająć się eskortą statków na Zatoce Perskiej.
Załogi miały elastyczne zasady otwarcia ognia. Mogły ostrzelać jednostki irańskie w przypadku samego podejrzenia wrogich zamiarów, ale musiały być pewne co do tożsamości celu. Dowództwo operacji „Prométhée” zaplanowało też kampanię powietrzną wymierzoną w irańskie bazy i instalacje naftowe, w szczególności terminal w na wyspie Chark. Sama obecność sił francuskich okazała się jednak wystarczająco imponująca, by zapobiec kolejnym incydentom terrorystycznym we Francji i atakom na francuskie statki. Jedyne incydenty sprowadzały się do tego, że Francuzi przechwytywali irańskie samoloty patrolowe, nie uciekając się do użycia broni. Równolegle rząd francuski próbował negocjować z irańskimi emisariuszami w celu znalezienia honorowego zakończenia kryzysu. 27 listopada 1987 roku w Bejrucie uwolniono dziennikarzy Rogera Auque’a i Jeana-Louisa Normandina. Następnego dnia francuska policja przerwała oblężenie ambasady Iranu w Paryżu. Wahid Gordżi natychmiast poddał się władzom francuskim. Po kilkugodzinnym przesłuchaniu i bez postawionych zarzutów umieszczono go w samolocie, który poleciał do Teheranu. Wojna ambasad się skończyła. Kilka dni później Paryż zapłacił Teheranowi 330 milionów dolarów jako drugą ratę w toczonym sporze o Eurodif, francuskie zakłady produkcji paliwa jądrowego. Jeszcze za panowania szacha Pahalwiego Iran dofinansował je kwotą miliarda dolarów, a potem nie otrzymał paliwa jądrowego.
Status quo ante bellum
Wojna miast trwała przez cały 1987 roku i cechowała się okrucieństwem podobnym do tego, które możemy dziś obserwować podczas wojny w Ukrainie. W październiku Irańczycy ostrzelali szkołę podstawową w Bagdadzie, zabijając trzydzieścioro dwoje dzieci i raniąc kolejnych 132. Cierpiała również oblegana Basra, na którą spadał deszcz pocisków artyleryjskich. Po drugiej stronie granicy cierpiały Teheran, Sziraz, Isfahan, Kom i Tebriz. Na początku 1988 roku sytuacja nie uległa zmianie. Irakijczycy atakowali na morzu i od początku stycznia do końca lutego zaatakowali aż czternaście tankowców.
27 lutego 1988 roku irackie lotnictwo zdewastowało rafinerię ropy naftowej w Teheranie. W odwecie Iran ostrzelał Bagdad, zarówno po to, by pokazać rządowi irackiemu zdolność do atakowania samego serca państwa, jak i w nadziei na wciągnięcie Saddama do kolejnej wojny miast. Miałaby ona odciągnąć uwagę i zasoby Irakijczyków od wojny tankowców i dać wytchnienie przemysłowi naftowemu. Ataki na Irak były możliwe dzięki nowemu zapasowi pocisków, które islamska republika otrzymała z Korei Północnej. 28 lutego trzy R-17 uderzyły w stolicę Iraku, a czwarty w Tikrit, rodzinne miasto Saddama. Iracki dyktator dał się wciągnąć w wymianę ciosów. Zaskoczeni jednak mieli być Irakijczycy, a stało się zupełnie odwrotnie. W Teheran, leżący rzekomo daleko poza zasięgiem irackiej broni, uderzyła salwa pięciu pocisków, które opracowano w ramach współpracy irackich i sowieckich inżynierów. Efektem programu 144 były pociski zdolne do bezpośredniego uderzenia w Teheran, Izrael i inne kraje w regionie. Modyfikacja R-17 – pocisk Al-Husajn (nazwany na cześć szyickiego imama) – miała podwojony zasięg (650 kilometrów) i o połowę zmniejszoną masę głowic (500 kilogramów).
Ataki rakietowe uzupełniono lotami bombowców Tu-22 i myśliwców MiG-25 przystosowanych do bombardowania z dużych wysokości. Samoloty te przeprowadziły około czterdziestu nocnych nalotów na Teheran, Kom, Sziraz i Isfahan. W odwecie Irańczycy zmobilizowali garstkę Phantomów, aby zbombardować Bagdad i jego przedmieścia. O skali pomyłki w irańskiej ocenie sił przeciwnika świadczyć może to, że przez pięćdziesiąt dwa dni irackie wojsko wystrzeliwało w kierunku Teheranu trzy lub cztery pociski dziennie w dzień i w nocy. Na Bagdad spadały jeden lub dwa R-17 dziennie. Aktywne użycie pocisków dalekiego zasięgu przez Irak w lutym 1988 roku znacząco przyczyniło się do kapitulacji Iranu i wprowadziło Bliski Wschód w erę balistyczną (nie tylko nad Zatoką Perską, ale i w konflikcie arabsko-izraelskim).
W obawie przed atakami chemicznymi niezliczeni mieszkańcy miast szukali schronienia na terenach mniej zurbanizowanych. Odpływ ludności ze stolicy i innych miast dodatkowo zakłócał procesy gospodarcze w kraju. W ciągu kilku tygodni milion teherańczyków udało się na tereny wiejskie. Do kliniki na prowincji ewakuowano też ajatollaha Chomeiniego. Bombardowania w końcu dobiegły końca, gdy stronom zabrakło amunicji. 20 kwietnia oficjalnie zakończono wojnę miast po porozumieniu wynegocjowanym przez sekretarza generalnego ONZ. W arenale Iranu pozostało tylko pięć Scudów, Iraku – dziesięć Al-Husajnów. Starcie w liczbach bezwzględnych przedstawia się następująco: Irakijczycy wystrzelili 193 pociski (189 Al-Husajn i cztery R-17), zaś Irańczycy zrewanżowali się siedemdziesięcioma siedmioma R-17 na miasta irackie i mniej więcej 100 pociskami Oghab odpalonymi w kierunku wsi w pobliżu granicy. W ciągu siedmiu najcięższych tygodni wojny miast Irak „dostarczył” do Teheranu pociski burzące o wagomiarze 40 ton, ale nie zdecydował się uzbroić rakiet w głowice chemiczne. Kampania ta nie była zbyt spektakularna, jeśli wziąć pod uwagę, że w 1944 roku alianci na niemieckie miasta zrzucili 1,2 miliona ton bomb, ale dała się we znaki ludności cywilnej. 5 marca Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania zaproponowały całkowite embargo na sprzedaż broni do Iranu i Iraku. Związek Radziecki i Chiny zawetowały propozycję.
W operacjach lądowych, nie mogąc wiele ugrać na froncie w Kurdystanie, Saddam polecił uderzenie w kierunku półwyspu Al-Faw. Pod osłoną nocy i w ciszy radiowej skoncentrowano w tym rejonie 100 tysięcy Żołnierzy i 2500 pojazdów opancerzonych, z czego niemal połowę stanowiły czołgi. Oznaczało to ogromną przewagę Irakijczyków, gdyż naprzeciwko stało jedynie 20 tysięcy Żołnierzy mających 100 czołgów i 140 dział. Ofensywę na lądzie poprzedzono rozpoznaniem z powietrza, do którego wykorzystano samoloty MiG-25RB, Su-22 i Mirage F1EQ. Irackie lotnictwo odebrało ogółem osiemdziesiąt sześć tych francuskich maszyn w wersji jednomiejscowej, a także piętnaście dwumiejscowych F1BQ. Czerpano również z uprzejmości Związku Sowieckiego i Stanów Zjednoczonych w zakresie przechwytywania łączności przeciwnika (COMINT).
Ofensywa iracka o kryptonimie „Święty Ramadan” (Ramadan al‑Mubarak), którą poprzedzono przygotowaniem artyleryjskim, ruszyła rano 17 kwietnia 1988 roku. Żelazna kurtyna pocisków i bomb uderzyła w irańskie pozycje, gwałtownie podnosząc temperaturę tego dnia z relatywnie przyjemnych (jak na tamte warunki) 34 stopni. Zaatakowano Irańczyków również bronią chemiczną. Moździerze, działa i wieloprowadnicowe wyrzutnie BM-21 posłały 2 tysiące pocisków zawierających 100 ton śmiercionośnych gazów. W tym przypadku broń ta okazała się orężem obosiecznym. Zmiana kierunku wiatru spowodowała śmierć około 200 irackich żołnierzy. Zaniechano jej wykorzystania na szerszą skalę, gdyż prędkość wiatru sięgała 40 węzłów. Początkowo opór Irańczyków był zdecydowany, ale szybko skończyła im się amunicja do granatników przeciwpancernych. Oddziały irańskie pozostały bezbronne wobec przeważającej liczby czołgów przeciwnika, obrona szybko się załamała i już dnia następnego wyzwolono cały półwysep Al-Faw.
Zwycięstwo okupiono jedynie 4 tysiącami ofiar, a operacja trwała trzydzieści pięć godzin. Saddam – który w podzięce za zwycięstwo udał się 19 kwietnia na pielgrzymkę do Mekki – pozwolił pierzchającym Irańczykom przejść przez mosty na Szatt al-Arab i nie rozkazał podrywać samolotów, aby je zbombardować. Działania na południu okazały się kluczowe dla ustania irańskiego oporu i w zasadzie były początkiem odwrotu wojsk ajatollahów z Iraku. Na południowym odcinku frontu siły zbrojne i Gwardia Republikańska miały ułatwione zadanie, gdyż przed nimi znajdowały się pozycje słabiej wyszkolonych Pasdaranów. Elita znajdowała się na północy. Dodatkowo „Święty Ramadan” przeprowadzono niemal w tym samym czasie, gdy Amerykanie realizowali swoją „Modliszkę”, co miało znaczący efekt psychologiczny. Dwie operacje stały się przyczyną dalszego izolowania Iranu, szczególnie za sprawą posunięć Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu. 27 kwietnia Rijad zerwał stosunki dyplomatyczne z Teheranem i ograniczył liczbę wiernych udających się na coroczną pielgrzymkę do Mekki. Od tej pory z Iranu na hadżdż mogło przybyć jedynie 45 tysięcy mężczyzn.
Aktywność Irakijczyków zanotowano również na wschód od Basry. Irackie dowództwo chciało zdyskontować wysokie morale irackich żołnierzy, a Saddam zaufał sztabowcom odpowiedzialnym za uderzenie na Al-Faw, i polecił im zaplanowanie działań, które doprowadzą do odepchnięcia wroga od Basry. Start ofensywy początkowo wyznaczono na 1 czerwca, jednak Saddam był innego zdania i arbitralnie wyznaczył termin na tydzień wcześniej. O świcie 25 maja 1988 roku ruszyła operacja „Ufamy Bogu” (Tawakalna Ala Allah), do której delegowano 150 tysięcy żołnierzy irackich, 3 tysiące pojazdów opancerzonych i 1,5 tysiąca dział. Skromne siły irańskie (50 tysięcy relatywnie słabo uzbrojonych żołnierzy) nie miały szans na utrzymanie pozycji.
Szybka ofensywa ze wsparciem broni chemicznej zdezorganizowała szeregi przeciwnika i zmusiła go do bezładnego odwrotu i porzucania broni; zginęło około 6 tysięcy ludzi. Bagdad odniósł długo wyczekiwane zwycięstwo, 26 maja udało się wyprzeć wroga z kraju, przynajmniej na południu. Nazajutrz Irakijczycy weszli do Iranu, jednak w tym momencie marsz wstrzymano z powodu braku rozkazów. Mimo że morale żołnierzy irańskich było bliskie załamania, przeprowadzono kontratak i wobec niezdecydowania przeciwnika w strefie przygranicznej udało się odzyskać część terytorium. Po odsunięciu zagrożenia od Basry Saddam polecił niezwłoczne przygotowanie działań wojskowych, aby podjąć próbę odzyskania strategicznie ważnych bagiennych sztucznych wysp Mażnun. Znów decydująca rola miała przypaść 3. Korpusowi i Gwardii Republikańskiej.
15 czerwca w irackim Kurdystanie udało się odbić zaporę Dukan. Aby osłabić wroga, Bagdad wynegocjował rozejm z Kurdami. 18 czerwca Organizacja Bojowników Ludowych Iranu, potocznie określana jako Ludowi Mudżahedini, wespół z wojskami irackimi rozpoczęła ofensywę w regionie Mehranu, której celem było zdobycie miasta. Do 22 czerwca żołnierzom irackim i bojownikom irańskim udało się pokonać jedynie 20 kilometrów terytorium przeciwnika, ale Mehran dostał się w ręce bojowników. 25 czerwca Irak rozpoczął operację „Ufamy Bogu-2” w pobliżu wysp Mażnun. Dzięki wsparciu artylerii, czołgów i lotnictwa oraz użyciu amunicji chemicznej wyspę zajęto jedynie po ośmiu godzinach walki. Irańczyków wzięto w kleszcze, gdyż iraccy komandosi blokowali im odwrót drogą wodną. Do 28 czerwca całkowicie wyparto Irańczyków z bagien. 12 lipca 1988 roku przed naporem wojsk przeciwnika padło irańskie miasto Dehloran, z którego Irakijczycy wkrótce potem się wycofali, twierdząc, że ich celem nie jest okupacja irańskiego terytorium. Wynik dwóch operacji „Ufamy Bogu” dobitnie określili profesor historii Kaveh Farrokh i dziennikarz Stephen Pelletier, ekspert do spraw Bliskiego Wschodu. Pierwszy uznał je za największą klęskę militarną Iranu tamtej wojny. Drugi stwierdził, że w ich wyniku nastąpiło całkowite zniszczenie machiny wojskowej Iranu.
Trudno się z tym nie zgodzić. Ocenia się, że Iranowi pozostało tylko 200 czołgów gotowych do użycia. Teheran już nic w tej wojnie nie mógł osiągnąć. Biorąc to pod uwagę, najrozsądniej byłoby wystąpić o rozejm i rozpocząć rokowania, jednak pierwszy z taką inicjatywą wystąpił Saddam Husajn, który w swoim stylu zaproponował przerwanie ognia i zagroził rozpoczęciem ofensywy na wielką skalę, jeżeli ajatollahowie nie przyjmą jego propozycji. Nie była to pierwsza „wspaniałomyślna” propozycja Saddama, ale zdecydowanie po raz pierwszy Iran był pod ścianą. Sytuacja wydawała się jeszcze gorsza niż wówczas, gdy iracka machina wojenna na początku wojny wtłoczyła się głęboko na irańskie terytorium. Groźba inwazji wydawała się tym bardziej poważna, że Bagdad zagroził bombardowaniem irańskich miast zarówno bombami burzącymi, jak i bombami z gazem. Próbkę tych możliwości irackie lotnictwo dało w mieście Osznawije w ostanie Azerbejdżan Zachodni, gdzie zabito i raniono ponad 2 tysiące cywilów. Życie irańskich cywilów stawało się bardzo zakłócone, a jedną trzecią ludności w dużych miastach ewakuowano w obawie przed pozornie nieuchronną wojną chemiczną. W obawie przed drażnieniem Saddama Rafsandżani polecił wojsku wycofać się z Hadżi Omiran w irackim Kurdystanie.
Wobec bezsensowności dalszej walki irańskie przywództwo wojskowe przekonało Chomeiniego do zaakceptowania zawieszenia broni. Najwyższego przywódcę przekonały argumenty, że aby wygrać wojnę, budżet wojskowy Iranu musiałby zostać zwiększony ośmiokrotnie, a wojna musiałaby trwać do 1993 roku. 15 lipca Rafsandżani ogłosił wycofanie się z Iraku, co otworzyło 34. Dywizji drogę do odbicia Halabdży. 18 lipca Saddam podkreślił, że nie ma żadnych roszczeń terytorialnych wobec przeciwnika, ale będzie kontynuować walkę, aby nie dać możliwości odbudowy sprzętowej i ludzkiej wojsk. 20 lipca irackie wojsko dotarło pod granicę, a Iran przyjął rezolucję numer 598 i zaakceptował zawieszenie broni.
W przemówieniu radiowym do narodu Chomeini z żalem potwierdził, że musi zaaprobować propozycję wysuniętą przez nieprzyjaciela. Saddam nie przepuścił okazji, aby wbić szpilę Irańczykom, twierdząc że Irak występuje z pozycji zwycięzcy, ale oferuje narodowi irańskiemu przyjacielską dłoń, wybaczenie i pokój. Mimo pozostającego w mocy zawieszenia broni i podporządkowania się obu krajów rezolucji numer 598 przyjętej 20 lipca 1987 roku przez Radę Bezpieczeństwa, na śmiały, a z drugiej strony bezmyślny krok zdecydowali się Ludowi Mudżahedini. 25 lipca przeprowadzili oni ostatnią większą ofensywę tej wojny. Absurdalność tego posunięcia zaczęła się od określenia celu operacji, którym miało być serce państwa: Teheran.
Na tak śmiałe działania w tej wojnie było już za późno. Naczelne dowództwo wojsk irackich wykorzystało jednak tę falę entuzjazmu i zdecydowało o ofensywie w dwóch kierunkach: centralnego Iranu i irańskiego Kurdystanu. Do operacji zgromadzono siły 6 tysięcy bojowników, ale ich organizacja i wyposażenie pozostawiały wiele do życzenia. W zasadzie była to zbierania oddziałów paramilitarnych korzystających z prowizorycznego sprzętu: 35 pojazdów opancerzonych EE-9 Cascavel, wyrzutni rakiet BM-13 (Katiusza), ciężarówek GAZ-66 i pick-upów Mercedes Benz Unimog. Wstępne założenia były wręcz irracjonalne: w Teheranie mieli być w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. 22 lipca 1988 roku ruszyła kampania w środkowym Iranie w ramach operacji Forugh Dżawidan (wieczne światło). Korzystając z osłony irackich wojsk lotniczych, Ludowi Mudżahedini rozpoczęli działania bojowe, atakując prowincję Ilam. i odnieśli pozorne sukcesy, za którymi nie stał jednak potencjał bojowy atakujących, ale raczej taktyczne uniki Irańczyków. Na północy do walki ruszyły regularne siły irackie, ale dość szybko musiały uznać wyższość Irańczyków. Wycofanie żołnierzy do Chuzestanu pozwoliło Ludowym Mudżahedinom szybko posuwać się w kierunku Kermanszahu, zdobywając Ghasr-e Szirin, Sarpol-e Zahab, Kerend-e Gharb i Eslamabad-e Gharb.
Ludowi Mudżahedini spodziewali się, że wkraczając na obszar zamieszkały przez ludność irańską, wyzwolą w niej chęć buntu przeciwko teokratycznej władzy. Miało to doprowadzić do ogólnego powstania. Mimo że weszli w głąb Iranu na 145 kilometrów, nigdzie nie udało im się porwać serc i umysłów Irańczyków, w związku z czym planowana rebelia nie doszła do skutku. Na domiar złego w końcu bojownicy spotkali się ze zdecydowaną odpowiedzią sił irańskich, które rozpoczęły kontratak. Operacja pod kryptonimem „Mersad” („zasadzka” w farsi) pod dowództwem generała Alego Sajjada Sziraziego dała odpór Ludowym Mudżahedinom, a ich los przypieczętowały bloki skalne, które unieruchomiły ich na drodze do Kermanszachu w okolicy Czahar Zabar. Uczestnicy już wówczas nieudanej operacji stali bezbronni na pustkowiu, czekając na śmierć, która przyszła ze strony samolotów F-4E i F-5E i śmigłowców bojowych AH-1J. Dzieła zniszczenia dopełnili irańscy spadochroniarze, którzy wylądowali na tyłach przeciwnika i, wspierani z powietrza przez śmigłowce i samoloty bojowe, zadali druzgocący cios kolumnom wroga. Do 31 lipca Irańczycy pokonali nacierające siły, chociaż przywódcy atakujących twierdzili, że „dobrowolnie wycofali się” z miast. Szacuje się, że tylko w tej kampanii zginęło 5 tysięcy bojowników (tysiąc dostało się do niewoli) i 400 irańskich żołnierzy.
Ostatnie akty wojny rozegrały się 3 sierpnia 1988 roku, gdy irańska marynarka wojenna ostrzelała frachtowiec w Zatoce Perskiej, a Irak przypuścił kolejne ataki chemiczne na irańskich cywilów (liczby ofiar śmiertelnych nigdy nie ustalono, rannych było co najmniej 2300). Rezolucja numer 598 weszła w życie 8 sierpnia, kładąc kres wszystkim operacjom bojowym. Irak znalazł się pod międzynarodową presją, aby zrezygnować z kolejnych ofensyw. Na arenie pojawili się rozjemcy. Siły pokojowe ONZ należące do misji UNIIMOG pozostały na granicy irańsko-irackiej do 1991 roku. Po zakończeniu wojny siły zbrojne Islamskiej Republiki Iranu potrzebowały kilku tygodni na ewakuację z terytorium Iraku, za przedwojenne granice określone w porozumieniu algierskim z 1975 roku.
Koniec wojny między Irakiem a Iranem nie oznaczał kresu przemocy w regionie. Wojska Saddama przez resztę sierpnia i początek września skupiły się na tępieniu kurdyjskiego oporu. 60 tysięcy żołnierzy wspartych śmigłowcami i bronią chemiczną uderzyło na piętnaście wiosek. Pacyfikacjom towarzyszyły masowe egzekucje i fala migracji dziesiątek tysięcy Kurdów do Turcji, Syrii i Iranu. Dużą część ludności wywieziono na południe Iraku i umieszczono w zamkniętych enklawach. Kampania antykurdyjska zakończyła się 3 września 1988 roku, a Bagdad mógł odbębnić sukces w stłumieniu wszelkiego oporu wśród Kurdów i wyzwolenie całego terytorium Iraku. Państwo to okupiło kampanię śmiercią 400 żołnierzy. Straty wśród przeciwnika szacowane są na 150–200 tysięcy kurdyjskich cywilów i żołnierzy.
We wrześniu 1988 roku trwał proces normalizacji stosunków oraz bolesny i powolny powrót do życia w czasach pokoju. 22 września Iran wycofał Pasdaranów z wysp Farsi, Abu Musa i Tunb oraz wziął udział w rozminowywaniu cieśniny Ormuz. 25 września Stany Zjednoczone zakończyły operację „Earnest Will”, w której ramach okręty marynarki wojennej konwojowały statki w Zatoce Perskiej. W następnym miesiącu Iran przywrócił stosunki dyplomatyczne między innymi z Arabią Saudyjską, Kuwejtem, Bahrajnem i Wielką Brytanią. Pomału wracała normalność w handlu ropą naftową w regionie. Teheran ogłosił, że ponownie otwiera dla ruchu morskiego terminal na wyspie Chark, a Bagdad zwiększył możliwości eksportowe portu w Umm Kasr, czekając na odbudowę terminali Mina al-Bakr i Chaur al-Amajja. Następnie Lloyd’s obniżył stawki ubezpieczenia statków przekraczających Zatokę Perską do poziomu sprzed wojny, co było wyraźnym sygnałem, że poziom bezpieczeństwa wrócił na dawne tory. Irańczycy rozpoczęli odbudowę rafinerii w Abadanie, zaś Irakijczycy – w Basrze. Z wydobyciem i eksportem ropy oba kraje wiązały szansę na sfinansowanie odbudowy zniszczonej infrastruktury.
Trudne rozmowy pokojowe
Pod koniec 1988 roku ważną inicjatywą budującą wzajemne zaufanie stało się powołanie połączonej komisji wojskowej, której celem było zapewnienie, że strony nie powrócą do wojny w celu regulowania sporów międzypaństwowych. Nie we wszystkich obszarach było tak dobrze. Do 11 grudnia 1991 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ powstrzymywała się od określenia Iraku jako agresora. Stało się to dopiero szesnaście miesięcy po inwazji Iraku na Kuwejt. Taki stan nie sprzyjał negocjacjom pokojowym w Genewie. Oprócz niezaleczonych ran obu stron, dumy i niechęci zrezygnowania z własnych racji na przeszkodzie rozmowom stanęło jawne wspieranie Iraku przez światowe mocarstwa, nastawione wyraźnie antyirańsko.
Rozmowy pokojowe utknęły w martwym punkcie. Irak, łamiąc zawieszenie broni, odmówił wycofania wojsk z 7800 kilometrów kwadratowych spornego terytorium na obszarze przygranicznym. Saddam jako warunek postawił akceptację pełnej suwerenności Iraku nad drogą wodną Szatt al-Arab. Innymi słowy Irak przy stole negocjacyjnym chciał uzyskać to, czego nie udało się osiągnąć na polu bitwy. Saddam oceniał, że Irak wojnę wygrał i tylko jego wspaniałomyślna propozycja zapobiegła dalszemu rozlewowi krwi i oczywistej przegranej Iranu w hipotetycznej kampanii, do której Irak niewątpliwie był lepiej przygotowany. Teheran nie pozostawał dłużny i odmówił uwolnienia 70 tysięcy irackich jeńców (Irak przetrzymywał 40 tysięcy jeńców irańskich), kontynuował także morską blokadę Iraku, chociaż jej skutki złagodzono przez wykorzystanie portów w przyjaznych sąsiednich krajach arabskich. Z czasem jednak Saddam stał się bardziej ugodowy i w liście do przyszłego prezydenta Iranu Rafsandżaniego wyraził otwartość wobec idei porozumienia pokojowego, chociaż nadal nalegał na pełną suwerenność nad Szatt al-Arab.
Wzmocnieniu uległa również pozycja negocjacyjna Teheranu, który dzięki zaangażowaniu Związku Sowieckiego i Chińskiej Republiki Ludowej kupił uzbrojenie o wartości 10 miliardów dolarów, w tym samoloty i czołgi, restrukturyzując i reorganizując siły zbrojne. Rafsandżani podjął decyzję o produkcji i składowaniu broni chemicznej. Irak zaczął się obawiać, że Teheran, ośmielony nową sytuacją międzynarodową, będzie chciał zaatakować niemal równolegle z Zachodem. W takim przypadku próba wypędzenia Irakijczyków ze spornych terytoriów w strefie przygranicznej prawdopodobnie by się powiodła. Wkrótce po inwazji na Kuwejt Saddam napisał list do Rafsandżaniego, w którym stwierdził, że Irak uznał prawa Iranu do wschodniej części Szatt al-Arab i powrót do status quo ante bellum oraz że wycofa wojsko irackie ze spornych terytoriów.
Tym sposobem podpisano porozumienie pokojowe uznające warunki rezolucji ONZ, przywrócono stosunki dyplomatyczne, a na przełomie lat 1990 i 1991 wojsko irackie wycofało się z obszarów, które po wojnie miały należeć do Iranu. Ostatecznie zgodzono się, aby Szatt al-Arab – w Iranie zwana Arwand Rud – była nadal rzeką graniczną. W istocie powrócono do ustaleń z 13 marca 1975 roku w Algierze, gdy szach Iranu i Saddam Husajn, wówczas wiceprezydent Iraku, zgodzili się, aby granica biegła talwegiem. Saddam, który wtedy upatrywał w tym osobistej przegranej i dążył do przywrócenia stanu sprzed porozumienia algierskiego, po raz kolejny musiał przełknąć gorycz porażki.
Marginalizacja oponentów – skutki wojny
Nic dobrego na wojnie. Wieki mijają, wszczynane są nowe wojny, które niosą strach, spustoszenie, cierpienia żołnierzy i ludności cywilnej, zbrodnie przeciwko ludzkości. I tak było tym razem. Wojna iracko-irańska była najbardziej śmiercionośnym konwencjonalnym konfliktem zbrojnym stoczonym pomiędzy armiami krajów rozwijających się. Encyklopedia Britannica podaje, że całkowita liczba ofiar wyniosła od miliona do dwóch. Iran poniósł większe straty ludnościowe i sprzętowe. Wojna odcisnęła piętno na ludności cywilnej. Tysiące cywilów po obu stronach zginęło wskutek nalotów i gradu pocisków balistycznych odpalanych bez opamiętania w czasie tak zwanej wojny miast. Szacunki podawane przez obie strony należy brać z dużą dozą zachowawczości, gdyż autorytarne reżimy starają się ukrywać prawdziwe dane, aby nie okazać swojej słabości.
Zniszczenia materialne również były znaczne. Miasta po obu stronach mocno ucierpiały, co doprowadziło do zapuszczenia ekonomicznego na długie lata. Co się tyczy produkcji ropy, w 1980 roku Irak produkował 3,3 miliona baryłek dziennie. Do tego poziomu wrócił dopiero w roku 2012. Wojna mocno zaciążyła na gospodarce irackiej, ograniczając import, a także zmniejszając światowe i regionalne poziomy wydobycia ropy naftowej. Ceny ropy znacznie wzrosły, co przyczyniło się do uruchomienia wysiłków na rzecz dywersyfikacji źródeł wydobycia na świecie. Konflikt pokazał jak niebezpieczne jest poleganie na dostawach jedynie znad Zatoki Perskiej.
Wojna zbliżyła Irak do konserwatywnych prozachodnich państw świata arabskiego: Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Jordanii, a nawet Egiptu. Rozmontowała sojusz Iraku, Libii, Syrii i południowego Jemenu. Syria stała się sojusznikiem ajatollahów i przyjaźń ta trwa po dziś dzień. Z drugiej strony osłabienie Iraku niemal wykluczyło możliwość otwarcia „frontu wschodniego” przeciw Izraelowi. Chichot historii polega na tym, że Iran, walcząc z Irakiem, poprawił ogólne położenie „Małego Szatana”, z którym teraz prowadzi wojnę między wojnami. Jednocześnie wzmocnił pozycję Turcji, która udowodniła, że ropę i gaz można eksportować z zatoki przez jej terytorium bez użycia tankowców.
Porozumienie pokojowe nie wprowadziło automatycznie przyjacielskich stosunków między zwaśnionymi stronami. W latach dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku stosunki Iranu i Iraku cechowała raczej zimna wojna połączona z konfliktem niskiej intensywności za sprawą skrzętnie wykorzystywanych ambicji Ludowych Mudżahedinów, liczących na przejęcie władzy w Iranie. W tym przypadku nie wiadomo, czy bardziej dysydenci wpływali na decyzje Saddama czy raczej dyktator wykorzystywał ich jako instrument ciągłego nękania sąsiada. Bojownicy przeprowadzali liczne ataki terrorystyczne aż do inwazji na Irak w 2003 roku. Na swoje konto mogli zapisać zabójstwo irańskiego generała Alego Sajjada Sziraziego w 1998 roku. Ich specjalnością były transgraniczne rajdy i ostrzał moździerzowy. Iran nie pozostawał dłużny, pozwalając sobie na przeprowadzenie kilku nalotów i ataków rakietowych na obiekty szkoleniowe i magazyny w Iraku. Największą operację wykonano w 2001 roku, kiedy Iran wystrzelił 56 Scudów na cele mudżahedinów). Według generała Hamdaniego Iran infiltrował terytorium Iraku, wykorzystując irackich dysydentów i działaczy antyrządowych, podżegając do buntów.
Dopiero obalenie Saddama Husajna przez „koalicję chętnych” pod przewodnictwem amerykańskich sił zbrojnych w czasie drugiej wojny w Zatoce Perskiej doprowadziło do poprawy relacji międzypaństwowych z Iranem. W 2005 roku nowy rząd Iraku przeprosił Iran za agresję. Jeńców zaczęto zwalniać w 1990 roku, ale wielu z nich pozostawało w więzieniach nawet dziesięć lat po zakończeniu konfliktu. Jak skomplikowany był problem jeńców, świadczy fakt, że ostatni żołnierze wzięci do niewoli wrócili do domów w 2003 roku. Efektem normalizacji relacji było podpisane w październiku 2008 roku porozumienie o współpracy przy ustalaniu losów ludzi zaginionych podczas wojny. Miesiąc później – przy asyście przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża – w Basrze wymieniono szczątki żołnierzy poległych podczas wojny.
Niewątpliwie skutkiem wojny z Iraku z Iranem była próba sięgnięcia przez Teheran po broń atomową. Utworzenie państwa teokratycznego i zupełnie odmienne pojmowanie świata przez irańskie władze duchowne zmieniły oblicze irańskiego programu nuklearnego. Rewolucja islamska pogrzebała – przynajmniej chwilowo – rozwój technologii nuklearnych w Iranie, jednak niedługo potem okazało się, że decyzja ta była błędna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwowego i potencjału odstraszania. W czasie działań wojennych – zdając sobie sprawę z przewagi wroga w siłach konwencjonalnych – irańskie przywództwo duchowne zdecydowało się sięgnąć po broń asymetryczną. Mimo że przywódcy religijni i świeccy niezmiennie zaprzeczali, jakoby próbowali zdobyć broń „A”, byli jednocześnie przekonani, że trzeba zrobić wszystko, aby uniknąć kolejnej narodowej tragedii, takiej jak wojna z Irakiem.
Irańskie przywództwo zdecydowało o wznowieniu programu nuklearnego prawdopodobnie podczas posiedzenia wysokiego szczebla w 1984 roku. Raporty amerykańskie i izraelskie wskazywały jeszcze na inne daty, w tym na 1982 rok (czas największych klęsk w wojnie z Irakiem) lub na koniec wojny. Pierre Razoux w świetnej książce „The Iran–Iraq War” podaje dokładną datę 19 października 1982 roku. Utrzymywano kontakty z tajną siecią dostawców technologii nuklearnych i urządzeń podwójnego zastosowania, czym łamano ograniczenia Komitetu Koordynacyjnego Wielostronnej Kontroli Eksportu (obecnego Porozumienia Wasenaar). W 1987 roku i na początku lat dziewięćdziesiątych irańscy przedstawiciele spotykali się z członkami szajki zorganizowanej przez doktora Abdula Qadeera Khana, ojca pakistańskiego programu atomowego. Wiele kontrowersji narosło wokół Planu AMAD i rzekomego jego porzucenia przez Iran. Implikacje międzynarodowe tej decyzji są widoczne po dziś dzień i determinują relacje Iranu z Międzynarodową Agencję Energii Atomowej, Stanami Zjednoczonymi i Izraelem.
Wojna miała znaczący wpływ psychologiczny na przyszłość irańskiego wojska oraz polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Teheranu. Zachodnie wsparcie dla Saddama odczytywano jako dowód wysiłków na rzecz przeciwdziałania rewolucji islamskiej. Wówczas narodziła się sympatia dla Syrii, która była jednym z niewielu krajów popierających Iran w wojnie z sąsiadem. Kluczowe relacje przetrwały dekady aż do czasów obecnych.
Wojna o hegemonię w Zatoce Perskiej zakończyła się bez zwycięstwa którejkolwiek ze stron. Strategicznym przegranym mógł czuć się iracki dyktator zapowiadający Blitzkrieg i pokonanie Iranu w kilka tygodni, a także rozciągnięcie irackiego panowania nad Chuzestanem i Szatt al‑Arab. Co jednak ważne pokreślenia, zarówno Husajn, jak i Chomeini nie chcieli uznać się za przegranych. Wręcz przeciwnie po wojnie każdy z nich podkreślał, że to jego naród zwyciężył w bardzo wyniszczającej wojnie.
W przypadku irackiego dyktatora przecenianie potencjału militarnego swojego państwa miało dalej idące skutki. W połączeniu z mylnym przekonaniem, że Zachód sprzyja Irakowi, stało się przyczyną wojny z Kuwejtem. Do tego konfliktu Saddama pchnęła również zapaść ekonomiczna i chęć powetowania sobie strat. Niewątpliwie oprócz ludności cywilnej największe straty poniosły gospodarki obu państw. Dla Iranu koszt prowadzenia wojny szacuje się na 69 miliardów dolarów, zaś dla Iraku – na 159 miliardów dolarów. Słabość gospodarcza reżimu Husajna została później pogłębiona amerykańską interwencją, która osłabiła jego panowanie nad Tygrysem i Eufratem.
Iran z kolei zamknął się na własnym podwórku i skupił na sprawach wewnętrznych. Ajatollahowie, którzy konflikt zbrojny z Irakiem wykorzystali do własnych celów, aby zdławić siły opozycyjne w kraju, osiągnęli sukces. Reżim teokratyczny ugruntował swoją pozycję, ale nie był zdolny do natychmiastowego eksportu osiągnięć rewolucji islamskiej. Na to należało poczekać ponad dwadzieścia lat. Irańska chęć zjednoczenia wszystkich szyitów musiała być odłożona ad acta, a wyzwanie do rywalizacji o prymat w świecie muzułmańskim rzucono Arabii Saudyjskiej dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. Wojna, która przybrała charakter pozycyjny i wykrwawiała obie strony, nie przyniosła istotnych rozstrzygnięć. Nie przyczyniła się do wzmocnienia żadnej ze stron. Nie wyłonił się hegemon, a wręcz przeciwnie – na długie lata nastąpiła marginalizacja oponentów niezdolnych do wywierania skutecznej presji na inne państwa leżące w obszarze Zatoki Perskiej.
Koniec części piątej – ostatniej.
Bibliografia
Tom Cooper, Milos Sipos, Iraqi Mirages: The Dassault Mirage Family in Service with the Iraqi Air Force, 1981-1988, Helion & Company, 2018.
Anthony H. Cordesman, VIII Phase Five: New Iranian Efforts at „Final Offensives”, 1986-1987, The Lessons of Modern War – Volume II – The Iran-Iraq War, dostęp 3.08.2022.
Lukman Faily, Reflecting on the Iran-Iraq War, Thirty Years Later, atlanticcouncil.org, 21 sierpnia 2018, dostęp 02.08.2021.
Dilip Hiro, The longest war: The Iran-Iraq military conflict. Routledge, Chapman & Hall, 1991.
E.R Hooton, Tom Cooper & Farzin Nadimi, The Iran-Iraq War, Volume 3: Iraq’s Triumph, Helion & Company, 2018.
E.R Hooton, Tom Cooper & Farzin Nadimi, The Iran-Iraq War, Volume 4: The Forgotten Fronts, Helion and Company, 2018.
Efraim Karsh, The Iran-Iraq war 1980–1988, Oxford, 2002.
Wiliamson Murrary, Kevin M. Woods, The Iran-Iraq War. A Military and Strategic History, Cambridge University Press, 2014.
Pierre Razoux, The Iran–Iraq War. The Belknap Press of Harvard University Press, 2015.
Babak Taghvaee, Desert Warriors. Iranian Army Aviation at War, Helion & Company, 2016.
Sepehr Zabir, The Iranian Military in Revolution and War, Routledge, 1998.