Na niwie lotniczej wojna koreańska przeszła do historii jako ta, w której ostatecznie myśliwce z napędem odrzutowym zajęły miejsce myśliwców z silnikami tłokowymi. Jeszcze przez jakiś czas śmigło utrzymywało się w bombowcach czy samolotach uderzeniowych (dla ścisłości wypada dodać, że Rosjanie wciąż używają turbośmigłowego bombowca Tu-95), ale już nigdy później w wojnie między stronami dysponującymi nowoczesnym uzbrojeniem nie wystawiono samolotów napędzanych śmigłem do walki o panowanie w powietrzu.
W czasie drugiej wojny światowej klasyczne myśliwce – Mustangi czy Thunderbolty – tu i ówdzie odnosiły zwycięstwa nad niemieckimi Me 262. Pierwsza generacja myśliwców odrzutowych była niedoskonała, pod niektórymi względami maszyny te wyglądały tak, jak gdyby projektowano je z myślą o zainstalowaniu silników tłokowych. Dość spojrzeć na gondole silnikowe Messerschmitta Me 262 czy Glostera Meteora, niepotrzebnie oddalone od kadłuba, co znacznie pogarszało stabilność w przypadku awarii jednego z nich. Kiedy jednak na niebie pojawiły się F-86 i MiG-15, nikt nie mógł mieć wątpliwości, że wkroczyliśmy w nową erę w historii lotnictwa i wojskowości w ogóle.
Ocean u wybrzeży Korei
8 sierpnia 1952 roku z japońskiego portu Kure wyruszył z powrotem na wojnę koreańską lotniskowiec HMS Ocean (R68) typu Colossus. W tym okresie na niebie nad Koreą już od dawna pojawiały się nieprzyjacielskie samoloty o napędzie odrzutowym – właśnie MiG-i-15. Warto podkreślić, że chociaż Fleet Air Arm miała już na stanie tego rodzaju maszyny – Supermarine’y Attackery (od sierpnia 1951 roku) – nie zabrała ich na wojnę. Na Oceanie zaokrętowane były dwie eskadry: No. 802 Squadron na Hawkerach Sea Fury i No. 805 Squadron na Faireyach Firefly’ach. Te drugie były maszynami beznadziejnie przestarzałymi, wykorzystywanymi przez lotnictwo brytyjskiej marynarki od wiosny 1943 roku. Były też duże, powolne (prędkość maksymalna 510 kilometrów na godzinę) i niezgrabne, więc mimo solidnego uzbrojenia w postaci czterech działek HS.404 kalibru 20 milimetrów myśliwcami były już tylko z nazwy.
Sea Fury należał jednak do zupełnie innego pokolenia. Ten bardzo udany myśliwiec bombardujący wywodził się bezpośrednio z potężnego Hawkera Tempesta, mógł rozpędzić się do 740 kilometrów na godzinę i wznieść się na prawie 11 000 metrów. Dysponował identycznym uzbrojeniem co Firefly: czterema działkami. Na polu osiągów ustępował MiG-owi-15 pod każdym względem, ale nie był przezeń aż tak druzgocąco deklasowany.
Odrzutowiec zestrzelony
Pierwsze spotkanie Hawkerów z MiG-ami-15 należącymi do północnokoreańskich wojsk lotniczych (choć pilotowanymi najpewniej przez Chińczyków) nastąpiło 9 sierpnia w pobliżu wsi Chinji-ri, na południowy zachód od Pjongjangu. Dwie czwórki samolotów myśliwskich komunistów przemknęły niezauważone przez kordon amerykańskich F-86 Sabre’ów i rzuciła się z zaskoczenia od strony słońca na prowadzony przez weterana drugiej wojny światowej, kapitana Petera „Hoagy’ego” Carmichaela, klucz maszyn z 802. Squadronu, znak wywoławczy „Wizard Flight”. Razem z Carmichaelem lecieli wówczas porucznik Carl Haines, porucznik Brian „Smoo” Ellis (oficer RAF-u na wymianie w Royal Navy) i kapitan Peter Davies. Brytyjczycy zrozumieli, co się dzieje, dopiero wtedy, gdy zauważyli pociski smugowe przemykające obok ich maszyn.
Carmichael czym prędzej zwrócił swój klucz w stronę napastników. Czterej brytyjscy piloci otwierali ogień, nie przykładając się zanadto do celowania, bardziej po to, aby przepędzić MiG-i z korzystnego dla nich położenia, niż po to, aby je strącić. Okazali się jednak niezłymi strzelcami, a i siła ognia czterech działek zrobiła swoje. Pociski porucznika Hainesa dosięgły jednego MiG-a, a ten natychmiast odbił w bok i uciekł, ciągnąc za sobą smugę dymu. Inni piloci również otworzyli ogień, ale wszyscy spudłowali.
Wywiązała się walka manewrowa. W takich okolicznościach cechujący się dobrą zwrotnością Sea Fury nie był bez szans. W pewnym momencie Carmichael zauważył pod sobą MiG-a wypełniającego mu celownik i odruchowo wcisnął spust. Pociski rozszarpały odrzutowiec, który spadł w ogniu i kłębach dymu. Carmichaela na chwilę ogarnęło przerażenie – czy wzrok go nie mylił? Czy aby jego ofiarą nie padł kolega z eskadry? Szybkie wywołanie przez radio wykazało, że MiG istotnie był MiG-iem.
Starcie trwało jeszcze przez jakiś czas. Sea Fury Ellisa wyszedł z niego solidnie pokiereszowany i z płonącym skrzydłem (pilot zdołał stłumić ogień pędem owiewającego powietrza), ale żadna ze stron nie zapisała już sobie na konto żadnego zwycięstwa. W końcu obie formacje zrezygnowały z walki i skierowały się tam, skąd przyleciały. Sam Carmichael wspominał później, że w ostatecznym rozrachunku o wyniku pięciominutowej potyczki zadecydowało wyszkolenie: piloci sił komunistycznych okazali się dużo gorszymi lotnikami, którzy nie potrafili nawiązać walki, kiedy stracili efekt zaskoczenia, ani też nie potrafili skoordynować swoich zachowań w powietrzu. A może po prostu zlekceważyli przeciwnika latającego na archaicznych z ich punktu widzenia samolotach?
W kolejnych dniach doszło do następnych starć, w których Sea Fury stanął naprzeciwko MiG-a-15, ale tym razem nie odnotowano już żadnych zestrzeleń. MiG strącony 5 sierpnia stał się jedynym samolotem zestrzelonym przez brytyjskiego pilota w brytyjskim samolocie w całej wojnie koreańskiej.
Znaki zapytania
Łatwo zgadnąć, że było to jedno z ostatnich zwycięstw odniesionych przez samolot o napędzie tłokowym nad odrzutowcem (na zupełnie ostatnie świat lotniczy miał czekać aż do wojny wietnamskiej, ale to temat na inny artykuł). Co do oficjalnego, przedstawionego wyżej przebiegu zdarzenia istnieją jednak pewne wątpliwości.
Przede wszystkim nie wiadomo, czy pociski, które zniszczyły MiG-a, istotnie wystrzelił Sea Fury numer WJ232 pilotowany przez Carmichaela. „Hoagy” z pewnością strzelał doń jako ostatni, ale nie wiadomo nawet, czy trafił, wcześniej zaś (a być może i w tym samym momencie) prawdopodobnie robili to również jego koledzy. Starcie przebiegało w szalonym tempie i było wyjątkowo chaotyczne. Pojawił się problem, komu należy zapisać na koncie to wiekopomne zwycięstwo. Było przecież oczywiste, że w przyszłości nie dojdzie do wielu podobnych sytuacji, więc ktokolwiek będzie mógł się poszczycić tym zestrzeleniem, przejdzie do historii lotnictwa.
Zobacz też: Bombowy ratunek. Wersje ratownicze B-17 i B-29
Ostatecznie podjęto dość osobliwą decyzję: jak podaje Kev Darling, Carmichaelowi zaliczono jedno „całe” zestrzelenie, a pozostałym członkom jego klucza – po jednej czwartej. Oznacza to, że albo Carmichael dostał trzy czwarte zestrzelenia bez powodu, albo też Davies, Ellis i Haines dostali bez powodu po ćwiartce. Z tego względu Carmichael przez wiele lat uchodził za człowieka chciwie łaknącego sławy kosztem kolegów. Była to jednak niesprawiedliwa łatka.
Trudno ustalić, co dokładnie działo się za kulisami. Sytuację dodatkowo zamętniają ludzie wypowiadający się na forach lotniczych twierdzący, że znali Carmichaela (który zmarł w 1997 roku) albo kogoś, kto go znał. Najpewniej jednak Carmichael nie domagał się przyznania mu całego zwycięstwa, gdyż sam twierdził, że nie jest pewny, czy zestrzelił MiG-a; wszystko wskazuje, że decyzję podjęto na wyższych szczeblach, gdyż uznano, iż dobrze będzie móc wskazać jednego, konkretnego człowieka, któremu będzie można przypisać sukces – postawiono na dowódcę klucza.
Bibliografia
Kev Darling, Hawker Sea Fury. Big Bird Aviation, 2009.
Kev Darling, Hawker Typhoon, Tempest and Sea Fury. The Crowood Press Ltd, Ramsbury 2003.
Robert F. Dorr, Chris Davey, Korean War Aces. Osprey Publishing, Oxford 2013.
Zdjęcie tytułowe: San Diego Air & Space Museum Archives