Ruch przysięgowy, nazywany Mau Mau, w leksykonie liberalnego imperializmu stał się synoni­mem atawistycznego barbarzyństwa. Od czasu „kalkuckiej Czarnej Dziury” żadne określenie wywo­dzące się z imperium nie wywołało tak silnych wyobrażeń o żądnych krwi tubylcach, którzy wzbudzali strach w sercach europejskich osadników w Kenii. To, że przysięgi Mau Mau były skła­dane potajemnie i często towarzyszyły im liczne obrzędy, łącznie z zarzynaniem kozła oraz spoży­wa­niem jego mięsa, jedynie podsycało roz­go­rącz­ko­wa­nie Europejczyków. Przysięga była siedmio­stop­niowa i każdy kolejny stopień oznaczał silniejsze zaangażowanie w działal­ność ruchu. W przy­padku każdej przysięgi nowicjusze powtarzali słowa różnych ślubów, poprzedzające refren „Niech ta przysięga zabije mnie”. Dwa z najczęstszych przyrzeczeń brzmiały następująco: „Jeśli będę znać jakiegoś wroga naszej organizacji i go nie zabiję, niech ta przysięga zabije mnie” oraz „Jeśli zdra­dzę treść tej przysięgi jakiemuś Europejczykowi, niech ta przysięga mnie zabije”.

Przy­sięga nie tylko tworzyła nowy status Kikuju jako odrodzonych członków ruchu Mau Mau, ale i rodziła auten­tyczny strach przed odwetem. „To była bardzo ważna przysięga w przekona­niu Kikuju, tak jak za dawnych lat” – wspominał Nelson Macharia Gathigi, wieśniak z Prowin­cji Centralnej, wierzący, że nie wymknie się spod jej mocy. Podobnie jak wielu zwolen­ni­ków Mau Mau, Gathigi bał się, że Ngai, bóg stworzyciel Kikuju, ukarze go kalectwem bądź śmiercią, gdyby złamał złożone przyrze­cze­nie. Chociaż kolonialny rząd i europejscy osad­nicy postrzegali przysięganie jako barbarzyńskie hokus-pokus i kolejny dowód zacofania Kikuju, praktyka ta miała swój logiczny sens i cel. Stano­wiła racjonalną reakcję ludzi ze wsi próbujących zrozumieć ogromne zmiany społeczno-gospo­dar­cze oraz polityczne zacho­dzące wokół nich i równo­cześ­nie wspólnie odpowiedzieć na nowe i nie­spra­wied­liwe realia.

Nadrzędnym celem Mau Mau były ithaka na wiyathi, ziemia i wolność. Dla tych, którzy zobowiązali się do wsparcia ruchu, znaczenie tych dwóch słów było bardziej złożone niż tylko zrzucenie brytyjskiego jarzma i odzyskanie ziemi przodków. Znaczenie Mau Mau różniło się w zależności od wieku, płci i miejsca urodzenia składających przy­sięgę. W przypadku Gathigiego ruch niósł nadzieję zdobycia nowej ziemi, założenia rodziny i ucieczki od starszyzny, która jego zdaniem powstrzymywała go; dla innych, takich jak Lucy Ngima Mugwe, wiyathi, wolność, oznaczała kres rządowych projektów wspólnej katorżniczej pracy. I właśnie tyleż wielo­znacz­ność hasła ithaka na wiyathi, co jego specyficzność uczyniły je tak atrakcyjnym dla mas Kikuju i spra­wiły, że Brytyjczykom tak trudno było zdławić ruch Mau Mau. Kolonialny rząd oceniał, że prawie 90% z 1,5 miliona Kikuju złożyło pierwszą przysięgę, czyli przysięgę jedności.


Artykuł jest fragmentem książki

DZIEDZICTWO PRZEMOCY. Historia imperium brytyjskiego

↓ KLIKNIJ I KUP PONIŻEJ ↓


Niechęć Mau Mau była wymierzona nie tylko w europejską ludność kolonii, ale i w mia­no­wa­nych przez władze afrykańskich wodzów oraz ich stronników, których nazywano ogólnie „lojalistami”. W kontekście rozpoczynającej się wojny władze definiowały „lojalistę” jako człowieka, który czyn­nie walczył po ich stronie z Mau Mau i który otrzymał „świadectwo lojalisty” zapewniające prawo udziału w wyborach lokalnych, a także przywileje eko­no­miczne, takie jak licencje handlowe i uprzywilejowany dostęp do ziemi. Wielu lojalistów zgromadziło majątek i zdobyło władzę kosz­tem szerszej społeczności Kikuju, stając się celem Mau Mau; wódz Waruhiu znalazł się wśród pierw­szych, których miano zabić.

Pod tym względem Kenia nie stanowiła wyjątku i antykolonialna wojna Kenijczyków była również wojną domową. Stan wyjątkowy w Kenii przerodził się w kolejna odsłonę w imperial­nym cyklu represji i odwetu. W ramach strategii stanu wyjątkowego tworzono prawa i struk­tury, które wyty­czały bezprecedensową wyraźną granicę między tymi, których rząd uważał za lojalnych, a tymi, których uznał za nielojalnych. Wielu Kikuju nie postrze­gało siebie jednak w tak skrajnych kate­gor­iach i często trzymało się linii podziału wykra­cza­ją­cych poza granice między mianowanymi przez władze wodzami a zwykłymi wanaichi, czyli zwykłymi ludźmi. Sympatie w afry­kań­skich społecznościach Kenii miały wymiar etniczny, klasowy, geograficzny i płciowy, aczkolwiek rząd w swoich nadzwyczajnych strategiach próbował go ograniczyć, nawet jeśli dwuwartościowe kategorie Brytyjczyków– jesteś albo z nami, albo przeciw nam– nie sprawdzały się tak dobrze na miejscu. Podobnie jak na Malajach, ludność cywilna, żeby przetrwać, często grała na dwa fronty. Mimo to Ministerstwo Kolonii aprobowało „prowa­dzoną przez rząd Kenii politykę opierania się na «lojalistach» z pominięciem byłych przywódców Mau Mau”.

Brytyjscy żołnierze dokonują rewizji człowieka podejrzanego o przynależność do rebeliantów.
(MAU 552, Imperial War Museums)

W rządowych komunikatach prasowych przedstawiano Mau Mau w najlepszym razie jako prze­stępców lub gangsterów, którzy terroryzowali miejscowa ludność europejską. Rozpo­wszech­niano w nich makabryczne obrazy zabijania przy użyciu panga, czyli maczety. Według Gran­ville’a Robertsa, specjalisty od public relations w sprawach Kenii w londyńskim Ministerstwie Kolonii, „okropność działań Mau Mau” kontrastowała z „bia­łymi” i „światłymi” siłami liberalnego imperializmu oraz stworzonymi przez nie w Kenii przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego „spo­koj­nymi i postępowymi warunkami”. Ale oczywiście supremacja białych osadników od dawna prze­ja­wiała się w Kenii w rozmaitych rodzajach aktów surowej sprawiedliwości, które obejmowały publiczne chłosty, śmiertelne pobicia i egzekucje w trybie doraźnym.

Większość białych w Kenii lokowała Afrykanów na samym dole hierarchii człowieczeństwa, ale stan wyjątkowy spotęgował ten imperialny rasizm. Osadnicy i kolonialni administratorzy określali członków Mau Mau jako „hołotę”, „zwierzęta” i „barbarzyńców”, którzy żyli w „sta­wia­nych gdzie popadnie niechlujnych (…) ruderach, w błocie i ze zwierzętami pod dachem” bądź w „buszu” z innymi dzikimi zwierzę­tami. Podobnie jak inne drapieżniki, byli „przebiegli”, „agresywni” i „krwiożerczy”. W okresie stanu wyjątkowego członkowie Mau Mau zabili trzydziestu dwóch europejskich osadników. Kilka głośnych morderstw sprawiło, że półtora tysiąca białych kolonistów wyszło na ulice Nairobi, doma­gając się likwidacji Mau Mau wszelkimi niezbędnymi środkami. Mnożyły się wezwania do samo­sądu.

Lokalne żądania szybko odbiły się głośnym echem w kraju. Lyttleton dał wyraz kiplingow­skiemu przerażeniu ogarniającemu Wielką Brytanię. „Pół dzieci, a pół demony” z dawnych lat przemieniły się w coś złowrogiego i na pozór niereformowalnego. Zdaniem ministra kolonii „przysięga Mau Mau to najbardziej bestialskie, plugawe i budzące obrzydzenie zaklę­cie, jakie kiedykolwiek zro­dziło się w zdeprawowanych umysłach. (…) [Nigdy nie czułem] takiej bliskości i takiej mocy sił zła jak u Mau Mau. Gdy sporządzałem notatki lub wytyczne, nagle ujrzałem padający na kartkę cień – rogaty cień samego diabła”.

Kolonialni dygnitarze uważali ruch Mau Mau za odrzucenie wszystkiego, co zachodnie, ale wkrótce przyznali, że wyrósł on na krajowym, nie komunistycznym gruncie. Traktowali Malaje jako wzo­rzec dla kenijskiego stanu wyjątkowego, podobnie jak wcześniej malajscy dygnitarze traktowali Pales­tynę. Gubernator Baring szybko zainicjował operację „Jock Scott”, która niczym malajska operacja „Zniechęcenie” obrała za cel rzekomych przywód­ców ruchu. Jomo Kenyatta, którego „The Daily Telegraph” napiętnował jako „małego afrykańskiego Hitlera”, był wśród nich na pierwszym miejscu. Pokazowy proces w Kapen­gurii, ze skorumpowanym sędzią i przekupionymi świadkami, zakończył się skazaniem Kenyatty i pięciu innych osób. Przez znaczną część stanu wyjątkowego więziono ich na pustkowiu na północy kolonii. Mimo to ruch Mau Mau rósł w siłę. Brytyjski rząd pomylił się w ocenie politycznego wyrafinowania zwykłych Kikuju oraz ich społeczno-gospo­dar­czych krzywd.

Jomo Kenyatta, 1966 rok.
(Pridan Mosze)

Baring sprowadził pełen wachlarz malajskich nadzwyczajnych regulacji opartych na prze­pisach wpro­wa­dzo­nych w Palestynie i innych miejscach imperium. Godziny policyjne, zbio­rowe kary i grzywny, ograniczenie poruszania się jednostek i mas ludności, konfiskata majątku i ziemi, cenzura i zakazywanie publikacji, rozwiązanie wszystkich afrykańskich organizacji politycznych, nadzór nad siłą roboczą i jej rozmieszczeniem, zawieszenie właś­ci­wych procedur prawnych i pozbawienie wol­no­ści bez procesu stanowiły jedynie część broni w arsenale kenijskiego państwa policyjnego. Podobnie jak w Azji Południowo-Wschodniej, rząd toczył dwustronną walkę. Około 20 tysięcy powstańców uciekło na masyw Kenia i do lasów Aberdare, skąd przypuszczali ataki, a 90% półtora­milio­nowej ludności cywilnej Kikuju udzielało im roz­ma­i­tego wsparcia w postaci informacji wywiadowczych i zaopatrzenia w żywność. Brytyjskie siły bez­pie­czeń­stwa w Kenii nazwały tych cywilów „pasywnym skrzydłem”, jak wcześniej na Malajach. Niektórzy cywile Kikuju chętnie udzielali wsparcia, inni byli do tego zmuszani przez powstańców, tak samo jak chińscy wieśniacy terroryzowani przez siły zbrojne Chin Penga.

W odróż­nie­niu od Malajów w Kenii tłumieniem rewolty nie kierował jednak jeden człowiek. Powstała za to rozdzie­lona struktura przywódcza: kolejni dowódcy wojskowi mieli nadzorować operacje sił bezpie­czeń­stwa, co obejmowało koordynację i realizację wszystkich działań wojska i policji, nato­miast guber­nator Baring i jego administracja złożona z ministrów oraz urzędni­ków w pro­win­cjach i okręgach byli odpowiedzialni za cywilną stronę tej wojny. W praktyce operacje często wyko­ny­wano wspól­nymi siłami, a Rada Wojenna kolonii – utworzona na początku 1954 roku i zło­żona z gubernatora, jego zastępcy, naczelnego dowódcy wojska oraz Michaela Blundella, przed­sta­wi­ciela osad­ni­ków – je nadzorowała. To, że jedno z czterech miejsc w Radzie Wojennej zajmował osadnik, wskazywało na niewspółmierny wpływ, jaki ta społeczność miała w Kenii.

W istocie władza poli­tyczna 29 tysięcy europej­skich osad­ników była zinsty­tu­cjo­na­li­zo­wana od dzie­się­cio­leci. Konstytucję kolonii ukie­run­ko­wano na ich interesy, które dodat­kowo zabez­pie­czono niewspół­mier­nie dużą liczbą miejsc – w sumie jedenastoma – w kenij­skiej Radzie Usta­wo­daw­czej. Taki wpływ uwidocz­nił się w ope­ra­cjach prowadzonych w okre­sie stanu wyjątko­wego wraz z tym, co Margery Perham, jedna z czołowych architektów powo­jen­nego „partner­stwa”, naz­wała „patolo­giczną atmos­ferą”. Osadnicy, których część władała lokal­nymi językami, tworzyli Regiment Kenij­ski, brali udział w operacjach śled­czych i wstępowali w szeregi kolonialnej admini­stra­cji jako człon­kowie oddelegowani. Ostatecznie kenijscy dygnitarze importo­wali Templerow­ski typ scalania procesu decyzyj­nego i przepływu informacji za pośred­nic­twem sze­regu federalnych, prowincjonalnych i okrę­go­wych komisji nadzwyczajnych.

Bliski przyjaciel Winstona Churchilla generał George Erskine, człowiek rzeczowy, który dowodził żołnierzami w drugiej wojnie światowej oraz w kolonialnych operacjach w Indiach i Egipcie, został pierwszym naczelnym dowódcą wojsk w Afryce Wschodniej. Odpowiadał bezpośrednio przed Ministerstwem Wojny i sprawował pełen nadzór opera­cyjny nad „wszystkimi siłami kolonialnymi, pomocniczymi, policyjnymi i bezpieczeń­stwa”. W razie potrzeby miał prawo ogłosić stan wojenny, czego nigdy nie uczynił po trosze dla­tego, że dzięki nadzwyczajnym uprawnieniom nie musiał, a po trosze z uwagi na pogardę dla osadników, ich zajadły rasizm oraz dekadencki styl życia, który prze­trwał w ekskluzyw­nych enklawach, takich jak osławiony Muthaiga Club. Rozsierdziło go także to, że Blundell miał uprzywilejowane miejsce w Radzie Wojennej, i dokładał wszelkich starań, by spoty­kał go afront, ilekroć było to możliwe. „Nienawidzę ich wszystkich szczerze” – pisał Erskine do żony. „To wszystko zdziry z klasy średniej. Nie chcę więcej widzieć kolejnego Kenijczyka ani Kenijki i nie znoszę ich wszystkich z nielicznymi wyjątkami”.

Generał broni George Erskine (w środku) obserwujący działania przeciw Mau Mau.
(MAU 821, Imperial War Museums)

W roku 1953 do kolonii zwaliło się mnóstwo wojskowego personelu. Obejmował on trzy brytyjskie bataliony, cztery bataliony Królewskich Strzelców Afrykańskich (niektórych świeżo po objeździe Półwyspu Malajskiego), Regiment Kenijski z lokalnymi ochotnikami, baterię artylerii oraz szwad­ron wozów opancerzonych – wszystko to przy wsparciu eskadr odrzutow­ców Vampire i ciężkich bombowców RAF-u. Ich misją było pokonanie sił Mau Mau nazywa­nych Armią Ziemi i Wolności, które zagnieździły się w lasach Aberdare i wokół masywu Kenia. Były wyposażone przeważnie w broń domowej roboty i brakowało im jednolitej struktury organizacyjnej.

Wyłonili się trzej przy­wódcy – marszałek polny Dedan Kimathi, Waruhiu Itote (samozwańczy generał China) oraz Stanley Mathenge. Byli oni jednak żałośnie niezborni w przypuszczaniu skoordynowanych ataków i tylko generał China, dowodzący powstańcami w rejonie masywu Kenia, skutecznie zarządzał swoimi partyzantami i łącznością z cywilnym pasywnym skrzydłem. Generał China był wytworem imperialnej kultury wojennej; wstąpił w szeregi alianckich żołnierzy walczących z Japoń­czy­kami i nie tylko zdobył żołnierskie umiejętności oraz nauczył się dyscypliny, ale też przyswoił sobie w glo­bal­nym tyglu kolorowych i czarnych towarzyszy broni rewolucyjne idee. Pewien afro­ame­ry­kań­ski żołnierz powiedział mu o wyzwoleniu Haiti, a indyjski narodowiec był zaskoczony Afryką, którą uważał za kontynent pozostający w tyle w kwestii znaczącego wyzwania dla kolonialnych rządów Europejczyków.

Mimo tych powstańczych niedociągnięć i większej siły ognia Brytyjczyków siły zbrojne Erskine’a dopiero pod koniec 1954 roku przejęły inicjatywę. Stało się tak po części za sprawą nieprzebytych lasów i cywilnego poparcia dla Mau Mau. Erskine zwrócił się po wskazówki do Palestyny i na Malaje. Mając w planach realizacje kenijskiej wersji tajnych operacji, skoordy­no­wał z Baringiem wzięcie na cel cywilnej ludności Kikuju w Nairobi, rezerwatów oraz farm Europejczyków. Zamy­kając wszystkich podejrzanych o złożenie przysięgi i odcinając powstańców w lasach od zaopa­trze­nia, siły bezpieczeństwa zamierzały zagłodzić partyzantów i likwidować ich, wykorzystując kenij­ską odmianę oddziałów specjalnych.

Ten totalny atak na cywilów rozpoczął się od zakrojonych na szeroką skalę zatrzymań i inter­no­wań bez procesu połączonych z usunięciem siłą tych Kikuju, którzy zostali na White Highlands. Kolonialni urzędnicy załadowali tysiące osób do wagonów kolejowych i wyeks­pe­dio­wali je z powrotem do rezerwatów. Wiosną 1953 roku liczba przesiedlonych ludzi była olbrzymia, a członkowie kenijskiej Rady Ustawodawczej wielokrotnie zauważali, że „strużka [przesiedleńców] przemieniła się w potok”. W ciągu kilku miesięcy władze spo­wo­do­wały, ze ponad sto tysięcy Kikuju przeszło przez obozy. Wielu marniało w warun­kach nieodpo­wied­niej higieny, braku czystej wody i racji żywnościowych, gdy wyżsi urzęd­nicy zastanawiali się, jak ich poupychać z powrotem w zatłoczonych rezerwatach. Erskine uważał, że w Nairobi, które „stało się główną bazą zaopatrzeniową Mau Mau, skąd terro­ryści pozyskiwali rekrutów, pieniądze, zaopatrzenie i amunicję, doszło do «załamania się prawa i porządku»”. Wczesnym rankiem 24 kwietnia 1954 roku rozpoczął operację „Anvil”, powtórkę podobnych demonstracji siły jak w Palestynie, takich jak operacja „Shark”.

Żołnierze pułku Królewskich Strzelców Afrykańskich na patrolu w trakcie powstania.
(MAU 345, Imperial War Museums)

Gene­rał użył 25 tysięcy funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, którzy otoczyli kor­do­nem miasto, by oczyszczać kolejne sektory z wszelkich osób podejrzanych o sym­pa­ty­zo­wa­nie z Mau Mau. Zespoły śledcze ustalały, którzy z nich mają zostać przeniesieni. Obser­wa­torzy określali tę operację mianem „gestapow­skiej” i zanim Erskine ogłosił, że zakoń­czyła się sukcesem, jego ludzie zapakowali ponad 20 tysięcy podejrzanych o sym­patie dla Mau Mau do zakratowa­nych ciężarówek w celu przewiezienia ich do obozu w Langata. Klasyfikowano ich tam, stosując kody kolorystyczne typowe dla imperialnych operacji tłumienia rebelii. 30 tysięcy innych Kikuju, których uznano za mniej groźnych, deportowano z powrotem do rezerwatów.

Przesłuchania w Kenii nazywano „prześwietlaniem”, a siły bezpieczeństwa rozpaczliwie potrzebowały informacji, które to prześwietlanie przynosiło. Kenijski oddział specjalny, odpowiedzialny za pilnowanie porządku politycznego, podobnie jak jego odpowiednik na Malajach, potrzebował szybkiego zwiększenia ilości informacji wywiadowczych. Do Kenii zwaliło się mnóstwo tajnych agentów i zaznajomienie się z ich życiorysami daje wgląd w gęsto utkaną sieć łączącą różne części imperium ze sobą i z Londynem.

Kiedy Kenia zwróciła się o pomoc po miesiącu od rozpoczęcia powstania, szefem sekcji zamorskiej MI5 był John Shaw. Ten były główny sekretarz w Palestynie omal nie zginął w wybuchu bomby w hotelu King David, po czym objął kierownictwo w nowej sekcji. Obser­wo­wał poczynania Nkrumaha, Padmore’a oraz innych czarnych radykałów, którzy migrowali do i z Wielkiej Brytanii. Wiele razy podróżował na Bliski Wschód, do Afryki i Azji, doradzając podczas operacji wywiadowczych na miejscu i wysyłając do sekcji zamorskiej w Kenii takich oficerów jak Alex Kellar, który właśnie zakończył służbę na Malajach, i były funkcjonariusz indyjskiej policji Alex MacDonald. Misją kierował dyrektor generalny MI5 Percy Sillitoe. Szpiedzy dokonali oceny niedofinansowanego i cierpiącego na niedobór personelu Oddziału Specjalnego, którego funkcjonariusze byli „bardzo przepracowani i grzęźli w papierach”. MacDonald pozostał tam rok jako stały doradca, prowadząc szkolenia, reorga­ni­zując formację i koordynując działania wywiadowcze.

Brytyjscy żołnierze na patrolu podczas powstania.
(MAU 587, Imperial War Museums)

Sam twierdził, że odniósł spektaku­larny sukces. Poinformował centralę, ze „Oddział Specjalny rośnie w siłę i mamy teraz doskonałe źródła. Bez skrupułów mogę pozwolić, by to żwawe dziecko samo zadbało o siebie”. MacDonald wkrótce został pierwszym doradcą MI5 do spraw bezpieczeństwa oddelegowanym do Ministerstwa Kolonii. To stanowisko świadczyło o głównej roli MI5 w reformowaniu systemów wywiadowczych imperium i przenoszeniu jej metod z jednej kolonii do drugiej. Z czasem czterdziestu oficerów łącznikowych MI5 zajmowało na stałe stanowiska na obszarze brytyjskiego imperium.

Przez cały okres stanu wyjątkowego w Kenii funkcjonariusze MI5 byli stale obecni. W skład kenijskiego Komitetu Wywiadu wchodzili gubernator wraz z oficerem łącznikowym MI5, przedstawiciel wywiadu wojskowego i komisarz policji. A także dyrektor do spraw wywiadu i bez­pie­czeń­stwa Trevor Jenkins, świeżo po zakończeniu współpracy na Złotym Wybrzeżu z puł­kow­ni­kiem Robinem „Tin Eye’em” Stephensem. Ten zaś, przypomnijmy, przed misją w Afryce Zachodniej kierował podczas wojny londyńskim Obozem 020 i uniknął skazania za rolę, jaką odgrywał w torturowaniu podejrzanych narodowych socjalistów w powojennym Bad Nenndorf. John Prendergast, który też służył na Złotym Wybrzeżu po okresie zatrud­nienia w Palestynie pod koniec brytyjskiej obecności w Mandacie, później zastąpił Jen­kinsa. Według urzędowych raportów zespoły prześwietlające były „formowane tak jak na Malajach” i działały w kilkudziesięciu oficjalnie wyznaczonych ośrodkach przesłuchań, łącznie z niesławnym centrum śledczym Mau Mau w Embakasi, które, jak się wydaje, było wzorowane na CSDIC na Malajach i w innych miejscach imperium.

Zespoły prześwietlające były wszechobecne także podczas operacji wojskowych, w tym podczas operacji „Anvil”, w obozach przejściowych oraz w rozrastającym się systemie obozów dla internowanych, nie wspominając o nieoficjalnych przesłuchaniach, które odbywały się na farmach europej­skich osadników i posterunkach policji. Kilkakrotnie śledczy ustawili podej­rza­nych człon­ków Mau Mau na placu apelowym, gdzie gakunia – lojalista Kikuju w kapturze na głowie – skinieniem głowy decydował, czy ktoś podlegał dalszemu prze­świet­la­niu, czy był odsyłany z powrotem do rezerwatu. Pomysł prześwietlania podej­rza­nych z pomocą „zakaptu­rzo­nych mężczyzn” narodził się w głowie Franka Kitsona, młodego funk­cjo­nariu­sza wywiadu wojskowego, który wraz z oficerem Oddziału Specjal­nego Ianem Hender­sonem miał odegrać kluczową rolę w tropieniu i przesłuchi­waniu powstańców.

Henderson, urodzony w Szkocji, wyemigrował z rodzicami do Kenii, gdzie dorastał z dziećmi Kikuju pracujących na farmie Hendersonów. Rozumiał więc lokalną kulturę i posłu­giwał się miejscowym narzeczem jak rodowity Kenijczyk. Te umiejętności przydały mu się w nowej roli. W swojej pracy uzupełniał Kitsona, który prowadził w Kenii pseudo­gang­ster­skie operacje, kolejną odmianę imperialnych bojówek. „Przewerbowanych” powstańców Mau Mau włączano do patroli sił bezpieczeństwa, których uczestnicy podczas polowania na leśne „gangi” Mau Mau czasami czernili sobie twarze. Ich celem było wyko­rzys­tanie „przewerbowanego” agenta do zebrania informacji wywiadowczych pod groźbą nakazanej przez sąd egzekucji, gdyby nie poszedł na współpracę. Chodziło o to, aby namie­rzył gang i znowu się z nim związał, jakby nadal był bojownikiem o wolność.

W stycz­niu 1954 roku większy patrol sił bezpieczeństwa pojmał generała China i dostarczył go Hender­so­nowi. Ten przesłuchiwał przywódcę powstania Mau Mau przez 68 godzin, po czym oddał go pod sąd doraźny, który wydał wyrok: śmierć przez powieszenie. Niespodzie­wa­nie zawarto zakulisową umowę, darując generałowi życie w zamian za współpracę. Ten wysoko postawiony agent okazał się bezcenny: negocjował zawieszenie broni i przekonał tysiąc bojowników Mau Mau, by się zgromadzili w celu wysłuchania warunków kapitulacji, ale brytyjskie siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać do zgromadzo­nych, zrywając delikatne negocjacje. Partyzanci Mau Mau uciekli do lasu, podejrzewając, że negocjacje stanowiły śmiertelną pułapkę. Generał China, już niepo­trzebny, został wysłany do więzienia w Loki­taung na północnym pustkowiu kolonii, w którym zamknięto Kenyattę. Doświadczenie wspólnego uwięzienia szybko sprawiło, że tych dwóch ludzi połączyły więzy trwałej i ważkiej przyjaźni.

Dzieci w Tanganice (dzisiejszej Tanzanii) domagające się uwolnienia Jomo Kenyatty.
(The National Archives UK)

Tymczasem działania pseudogangów przynosiły wspaniałe wyniki i należało tylko jeszcze schwytać ostatniego z trzech powstańczych przywódców, Dedana Kimathiego. Polowanie na niego trwało, a obsesyjnymi poszukiwaniami kierował Henderson. Dedan Kimathi był przedstawiany przez władze Wielkiej Brytanii jako bezwzględny i psychiczne chory rebeliant; dla Kikuju był nieustraszonym i szlachetnym bojownikiem, którego mitologi­zo­wanie jako bohatera trwa w Kenii po dziś dzień. Prawda leżała gdzieś pośrodku, choć kiedy już zespół Hendersona w końcu rozpracował Kimathiego i postrzeliwszy go, schwytał 21 października 1956 roku, po czterech latach od dnia rozpoczęcia stanu wyjątko­wego – leśna wojna dobiegła końca, jeśli nie liczyć rozkazów strzelania z zamiarem zabicia, wydawanych, by zlikwidować pozostałych zbłąkanych powstańców. Nie skończyła się jednak wojna z cywi­lami.

Kimathi został szybko osądzony za przestępstwa karane śmiercią na mocy kenij­skich przepisów stanu wyjątkowego i skazany. Gdy prowadzono go pod szubienicę uloko­waną za imponującą bramą i drutami kolczastymi więzienia Kamiti, z dala od wścibskich oczu i kamerzystów, kolonialna administracja Baringa miała trudny do rozwiązania problem złamania setek tysięcy Kikuju wciąż wiernych hasłu „ziemia i wolność”.

Od rozpoczęcia stanu wyjątkowego na biurku Baringa trafiała najpierw strużka, a potem strumień skarg. Jedna z pierwszych pochodziła od kanonika T.F.C. Bewesa z Kościelnego Towarzystwa Misyjnego, który oskarżył brytyjskie siły bezpieczeństwa o „brutalne” metody obejmujące pobicia ze skutkiem śmiertelnym oraz inne formy tortur, takie jak „stosowanie przyrządów do kastracji przez policję”. Oficjalne i nieoficjalne zespoły śledcze stały się wszechobecne, a słowo „prześwietlanie” w jerzyku Kikuju było synonimem brytyjskich rządów kolonialnych podczas powstania Mau Mau.

Prawdę mówiąc, żadne tłumaczenie na języki kikuju lub suahili nie oddaje pełnego znaczenia tego terminu. Do dziś ci Kikuju, którzy przeżyli okres powstania Mau Mau, używają angiel­skiego słowa scree­ning, żeby przywołać ucisk i tortury czasów stanu wyjątkowego. Zespoły prześwie­tla­jące, siły bezpieczeństwa oraz personel obozów dla internowanych domagały się infor­ma­cji wywiadow­czych i przyznania się do złożenia przysięgi. Czasem stosowali przerażające środki ze złości, kiedy indziej czerpiąc z tego wszystkiego wyraźną przyjemność. Jeśli w takich nadużyciach była jakaś logika, stanowiły one zjawisko wtórne wobec szerszego systemu dopuszczalnych norm, koncepcji człowieczeństwa i osobistych przekonań zakorzenionych w kulturze misji cywilizacyjnej Wielkiej Brytanii.


Artykuł jest fragmentem książki

DZIEDZICTWO PRZEMOCY. Historia imperium brytyjskiego

↓ KLIKNIJ I KUP PONIŻEJ ↓


Biali i czarni przedstawiciele imperium popełniali potworne zbrodnie w obronie brytyj­skich rządów w Kenii. Stosowali elektrowstrząsy, podłączywszy podejrzanych do akumu­la­to­rów samochodowych. Przywiązywali ich do zderzaków aut liną wystarczająco długą, by zawlec ich do grobu. Używali zapalonych papierosów, ognia i rozżarzonych węgli. Wpychali butelki (często utłuczone), lufy, noże, węże, robactwo, kije i gorące jaja mężczyz­nom do odbytu i kobietom do pochwy. Miażdżyli kości i wybijali zęby; odcinali palce lub ich czubki; oraz kas­tro­wali mężczyzn specjalnie skonstruowanymi przyrządami lub, zda­niem hierar­chów Kościoła anglikańskiego, bijąc podejrzanych po genitaliach, „aż pękała moszna”. Niektórzy używali do bicia kiboko, czyli bicza ze skóry hipopotama; inni posługiwali się pałkami, pięściami i kijami. „Zamęczanie wiadrem” stano­wiło ruty­nową metodę, podobnie jak rutynowe były rozmaite formy tortur z użyciem ludzkich ekskre­men­tów. Podejrzanych i internowanych członków Mau Mau zmuszano do ręcznego czyszczenia kubłów z fekaliami i biegania przez wiele godzin z uniesionym wysoko wiadrem pełnym ekskrementów, które się wylewały na biegnącego. Nikt z Kikuju – męż­czyzna, kobieta ani dziecko – nie był bezpieczny. Część najsroższych tortur zadawano w ośrodku śledczym dla Mau Mau. Według jednego osadnika, żołnierza Regimentu Kenijskiego:

Ów [ośrodek] był miejscem, gdzie chętnie wysyłaliśmy najgorszych członków gangów schwytanych w lasach. Wiedzieliśmy, że stosowana tam metoda powolnych tortur [w ośrodku śledczym dla Mau Mau] była gorsza niż wszystko, co sami moglibyśmy zrobić. Wydział Specjalny stosował metodę bardzo powolnego rażenia prądem – jednego Kikuju potrafili męczyć całymi dniami. Kiedyś pojechałem tam osobiście dostarczyć członka gangu, który wymagał specjalnego traktowania. Zostałem na parę godzin, by pomóc chło­pa­kom go zmiękczyć. Sytuacja wymknęła się nieco spod kontroli. Kiedy obcinałem mu jaja, nie miał już uszu, a oko, chyba prawe, zwisało mu z oczodołu. Niestety zmarł, zanim udało nam się cokolwiek z niego wydobyć.

Gdy w maju 1954 roku Erskine kończył swój udział w operacji „Anvil”, Kenia była bliska stworzenia największego archipelagu obozów dla internowanych jeńców w dziejach brytyj­skiego imperium. Dla Baringa wszyscy podejrzani członkowie Mau Mau byli „grupą, która w innej formie działań stałaby się jeńcami wojennymi” i tym samym byłaby chro­niona na mocy niedawno podpisanych konwencji genewskich. To on wraz z Carru­ther­sem John­sonem i szefem departamentu więziennictwa Johnem Lewisem był odpowiedzialny za wszystkich przetrzymywanych za drutami kolczastymi.

„Rurociąg”, jak nazywano sieć kenijskich obozów, wzorowany na „systemie kolejnych etapów” internowania, cechowała wewnętrzna logika, w której procedura rozpoczynała się, gdy zespoły śledczych prześwietlały i klasyfikowały podejrzanych, wykorzystując dobrze już znany system. „Białych” uważano za uczciwych i odsyłano z powrotem do rezerwatów Kikuju, „szarymi” byli bardziej ulegli członkowie ruchu przysięgowego i ich posyłano „rurociągiem” do obozów pracy. W teorii internowani pracowali dobrowolnie przy jednym z wielu kenijskich projektów robót publicznych, które obejmowały wykopanie ręcznie 60‑kilometrowego rowu irygacyjnego w South Yatta. Jeśli chodzi o „czarnych”, wyżsi urzędnicy określali ich mianem „zatwardziałych” i wysyłali „Rurociągiem” do specjalnych obozów internowania, gdzie zmuszano ich do pracy.


Artykuł opublikowany we współpracy z wydawnictwem Znak Horyzont. Tytuł i ilustracje pochodzą od redakcji.

MAU 685, Imperial War Museums