Spór o Falklandy pozostaje nierozwiązany. Przynajmniej teoretycznie. Praktycznie wiadomo, że archipelag należy do Wielkiej Brytanii, a jego mieszkańcy, co udowodnili w kilku referendach, nie zamierzają tego zmieniać. Argentyna cały czas porusza jednak kwestię zwierzchnictwa nad wyspami, a nawet drąży tematy z wojny zakończonej w 1982 roku. Jedną z nich jest kwestia broni jądrowej. Nie chodzi przy tym o możliwość jej użycia, bo Wielka Brytania ani razu nawet nie zasugerowała publicznie takiej możliwości, ale o sam fakt jej sprowadzenia do argentyńskich wybrzeży. Także w Europie ta kwestia wzbudza zainteresowanie, ponieważ zatopienie brytyjskiego okrętu z bronią jądrową na pokładzie mogło doprowadzić do poważnych następstw politycznych i ekologicznych.
W przypadku konfrontacji mocarstwa jądrowego z państwem nieatomowym koszt użycia broni jądrowej liczony w ludzkim życiu i utracie reputacji na arenie międzynarodowej dalece przewyższałby korzyści z jej zastosowania. Sama groźba jej użycia wiązałaby się z kosztami politycznymi, a w przypadku zdemaskowania blefu mogłaby nawet osłabić pozycję mocarstwa. Dlatego niniejszy artykuł koncentruje się na być może prozaicznych, ale ciekawych i mało znanych zagadnieniach dotyczących logistyki broni jądrowej i procesów decyzyjnych, które stały za poszczególnymi posunięciami, a nie na analizie możliwości i zasadności użycia broni jądrowej w tym konflikcie.
Oto kolejny artykuł, który powstał dzięki naszym Subedejom, wspierającym Konflikty na Patronite.pl. Są to:
Alex B • Andrzej N. • Łukasz Paweł • Marcin Ślimak • wertyt wertyt • Patron anonimowy
Serdecznie dziękujemy za wsparcie i zaufanie. Czytelnicy, którzy chcieliby dołączyć do grona Subedejów (lub którejś innej grupy naszych Patronów), mogą kliknąć tutaj, aby przenieść się na nasz profil na Patronite.pl.
Wszystkie artykuły, które powstały dzięki wsparciu Subedejów, znajdują się tutaj.
Operacja „Rosario”
Dla tematyki tego artykułu nie ma potrzeby przywoływania po raz kolejny całej historii sporu o Falklandy. Ta tematyka została opisana wielokrotnie w różnych opracowaniach. Naszą opowieść można zacząć na przełomie lat 1981 i 1982, gdy doszło do zmian na szczycie junty wojskowej rządzącej Argentyną. Prezydentem ogłosił się generał Leopoldo Galtieri wspierany przez generała lotnictwa Basilia Dozo i admirała Jorgego Anayę. To właśnie ten ostatni zasugerował, że dla odwrócenia uwagi opinii publicznej od problemów trapiących argentyńską gospodarkę warto dokonać aneksji Falklandów. Sprawa miała być tym łatwiejsza, że argentyńskie przywództwo wiedziało o cięciach mających dotknąć Royal Navy, co uniemożliwiłoby Brytyjczykom szybką lub jakąkolwiek reakcję.
W marcu 1982 roku na wyspę Georgia Południowa na okręcie transportowym ARA Bahía Buen Suceso za zgodą brytyjską przybyła grupa pracowników budowlanych z zadaniem rozbiórki starych instalacji wykorzystywanych przez statki wielorybnicze. Po dotarciu na brzeg robotnicy podnieśli na maszcie argentyńską flagę, ogłaszając, że od tego momentu wyspa należy do Argentyny. Ministerstwo spraw zagranicznych w Londynie wezwało Argentyńczyków do natychmiastowego wycofania się. Co więcej, brytyjskie media poinformowały o wysłaniu na południowy Atlantyk dwóch okrętów podwodnych. Obawiając się, że może to być zwiastun wzmocnienia brytyjskiego garnizonu na Falklandach, Argentyńczycy podjęli decyzję o przeprowadzeniu natychmiastowej inwazji na wyspy, która otrzymała kryptonim „Rosario”. W tym czasie na Falklandach stacjonowało jedynie około siedemdziesięciu żołnierzy Royal Marines wspieranych przez około 150 członków ochotniczych sił samoobrony Falkland Islands Defence Forces.
Inwazja rozpoczęła się 2 kwietnia o godzinie szóstej desantem dwudziestu transporterów opancerzonych LVTP-7. Atak wsparto desantem śmigłowcowym na lotnisko w Port Stanley. Mimo znacznej przewagi argentyńscy żołnierze otrzymali rozkazy, by w miarę możliwości nie powodowali ofiar wśród obrońców, a tym bardziej mieszkańców. Wobec znacznej przewagi przeciwnika Brytyjczycy skapitulowali o 9.30. Desant wysadzono również na Georgii Południowej. Do 3 kwietnia wszystkie cele operacji „Rosario” zostały osiągnięte. Popełniono tylko jeden błąd. Nie opracowano żadnego planu obrony wysp na wypadek brytyjskiego kontrataku. Z argentyńskiego punktu widzenia wojna się skończyła i zakładano, że Wielka Brytania pokornie pogodzi się z utratą archipelagu. Stało się inaczej.
Royal Navy wychodzi w morze
Margaret Thatcher nie zamierzała godzić się z takim upokorzeniem. Dzięki temu, że cięcia budżetowe ogłoszone w 1981 roku jeszcze nie weszły w życie i nie wycofano jeszcze żadnego okrętu, po szybkich konsultacjach z pierwszym lordem morskim Henrym Leachem okazało się, że możliwe jest szybkie stworzenie okrętowego zespołu zadaniowego i wysłanie go na południowy Atlantyk. Co więcej, wiele jednostek przewidzianych do wycofania cumowało w bazach macierzystych, co pozwoliło na szybkie zebranie załóg, uzupełnienie zapasów i wysłanie ich w morze. Dodatkowo wiele brytyjskich okrętów, w związku z planowanymi ćwiczeniami, było w pełni przygotowanych i zgrupowanych w Gibraltarze. Flota złożona z dwóch lotniskowców – HMS Hermes i HMS Invincible – i wielu okrętów eskorty wyszła w morze już 5 kwietnia.
W kolejnych dniach na południe kierowały się kolejne okręty wojenne, okręty pomocnicze oraz wynajęte lub zarekwirowane statki cywilne. Wśród nich były liniowce Canberra i Queen Elizabeth II, na których zaokrętowano pododdziały lądowe przewidziane do przeprowadzenia desantu. Ogółem brytyjska armada liczyła czterdzieści trzy okręty wojenne, dwadzieścia dwa okręty pomocnicze i sześćdziesiąt dwa statki cywilne. Wszystkie, z wyjątkiem atomowych okrętów podwodnych, zgromadzono pod dowództwem admirała Johna Woodwarda.
Chociaż Royal Navy dysponowała okrętami wielu różnych klas i mogła wypełniać całe spektrum zadań, nie została pomyślana jako siła mająca w pierwszej kolejności chronić resztki brytyjskiego imperium rozsiane po całym świecie. Jej podstawowym zadaniem było zwalczanie radzieckiej marynarki wojennej, a zwłaszcza okrętów podwodnych, stanowiących groźbę przerwania linii komunikacyjnych ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Planiści zarówno NATO, jak i Układu Warszawskiego zakładali prowadzenie wojny z wykorzystaniem wszystkich dostępnych środków, w tym broni jądrowej. Stąd na pokładach wybranych okrętów brytyjskiej marynarki składowano atomowe bomby głębinowe będące jednym z wariantów bomby WE.177. Przyjrzymy się jej w dalszej części artykułu.
Ponieważ w czasie zimnej wojny Wielka Brytania, podobnie jak wszystkie państwa NATO i UW, była stale przygotowana na wybuch globalnego konfliktu, wiele atomowych bomb głębinowych znajdowało się na pokładach poszczególnych okrętów niezależnie od wypełnianego w danej chwili zadania. W przypadku zespołu zadaniowego skierowanego na Falklandy WE.177A znajdowały się na pokładach obu lotniskowców oraz fregat HMS Broadsword i HMS Brilliant. Ich dokładna liczba nie jest znana. Wiadomo, że na HMS Hermes było ich osiemnaście, a na HMS Invincible – dwanaście. Na pokładzie każdej z fregat prawdopodobnie były jedna lub dwie bomby. To dużo.
Możliwe konsekwencje
Świadomość, że na okrętach wojennych wysłanych w kierunku Falklandów znajduje się większość arsenału atomowego Royal Navy, zaniepokoiła wielu ministrów. Z kilku względów.
Wielka Brytania była sygnatariuszem „Traktatu o zakazie broni jądrowej w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach” (Traktatu z Tlatelolco) z 1967 roku. Zakazuje on testowania, użycia, produkcji i kupowania broni jądrowej dowolnego rodzaju. Do traktatu dołączono dwa protokoły. Pierwszy mówi o tym, że państwa spoza Ameryki Południowej i Karaibów, ale mające w tym regionie posiadłości zamorskie również będą przestrzegały postanowień traktatu. Chodzi tu o terytoria amerykańskie, holenderskie, francuskie i brytyjskie. Drugi protokół zakazuje uznanym mocarstwom jądrowym – Stanom Zjednoczonym, Chinom, Francji, Wielkiej Brytanii i Związkowi Radzieckiemu – podważania w jakikolwiek sposób statusu Ameryki Południowej i Karaibów jako strefy bezatomowej.
Wysłanie okrętów z bronią jądrową w pobliże Falklandów byłoby oczywistym naruszeniem Traktatu z Tlatelolco. Po analizach uznano jednak, iż traktat nie zostanie naruszony, o ile okręty z atomowymi bombami głębinowymi nie wejdą na wody terytorialne Falklandów, Georgii Południowej lub samej Argentyny. Wskazano, że nie będzie to konieczne dla udanego przeprowadzenia operacji, stąd nie ma zagrożenia naruszenia traktatu. Jednocześnie warto podkreślić, że traktat dotyczy ściśle broni jądrowej, a więc wykorzystanie okrętów o napędzie atomowym nie jest jego naruszeniem. Z tego powodu Brazylia może obecnie budować własny wielozadaniowy okręt podwodny z napędem atomowym.
Drugim rozważanym zagadnieniem była kwestia możliwego skażenia środowiska w przypadku uszkodzenia lub zatopienia któregoś z okrętów przenoszących broń jądrową. Eksplozja bomby w takiej sytuacji byłaby fizycznie niemożliwa, ale istniało ryzyko przedostania się materiału rozszczepialnego do wody. Florą i fauną Atlantyku zbytnio się nie przejmowano. Chodziło o uniknięcie skandalu międzynarodowego i utraty wizerunku. Bardziej obawiano się napromieniowania załóg okrętów w przypadku uszkodzenia bomb w wyniku argentyńskiego ataku lub uszkodzenia w transporcie. Szacowano, że taki wypadek skutkowałby pięćdziesięcioma dodatkowymi przypadkami zachorowań na nowotwór wśród marynarzy. Stwierdzono, że przeniesienie bomb atomowych z pokładów fregat na jednostki dysponujące specjalnymi głębokimi, a przez to bardziej odpornymi, magazynami zminimalizuje to ryzyko.
Obawiano się również możliwości przejęcia broni jądrowej przez Argentynę w przypadku zatopienia, uszkodzenia lub wejścia na mieliznę jednego z okrętów przenoszących WE.177. Było to ryzyko minimalne, ale i ten aspekt brano pod uwagę. Chodziło przy tym nie tylko o utratę twarzy, ale samą proliferację borni jądrowej do państwa, które jej wcześniej nie posiadało. Przy tym należy zaznaczyć, że w 1982 roku Argentyna podpisała Traktat z Tlatelolco, ale go nie ratyfikowała.
Uszkodzenie lub zatopienie okrętu z bronią jądrową, a także jej ewentualny rozładunek na Wyspie Wniebowstąpienia stwarzały również problem dla całej brytyjskiej polityki dotyczącej broni atomowej. W skrócie sprowadzała się ona do zasady niepotwierdzania i niezaprzeczania żadnym informacjom dotyczącym broni jądrowej. W latach osiemdziesiątych było wiadomo, że Wielka Brytania dysponuje atomowymi bombami głębinowymi i że do ich przenoszenia są przystosowane śmigłowce i samoloty Sea Harrier. W związku z tym można było łatwo wydedukować, które okręty są przystosowane do ich transportowania, ale Royal Navy nigdy nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła, że WE.177A są w czasie pokoju obecne na którymkolwiek okręcie. Ujawnienie obecności broni jądrowej na jednostkach poszczególnych typów mogłoby w przyszłości zaszkodzić brytyjskim stosunkom międzynarodowym; na przykład niektóre państwa mogłyby zakazać brytyjskim okrętom wchodzenia do swoich portów, nie chcąc ryzykować wypadków atomowych lub z innych powodów.
Wreszcie przeanalizowano wpływ obecności znacznej ilości broni jądrowej na południowym Atlantyku na gotowość do walki ze Związkiem Radzieckim. Dopuszczano możliwość, że Moskwa wykorzysta sytuację na Falklandach do podwyższenia napięcia w stosunkach Wschód–Zachód. Jeśli Royal Navy usunęłaby bomby z pokładów okrętów, przekierowanie ich z powrotem do zadań zwalczania radzieckiej marynarki wojennej oznaczałaby konieczność ponownego załadowania WE.177 na pokład. To wymuszałoby wejście okrętów do portów lub ponowne przekazanie bomb na morzu. Wszystko to byłoby dobrze widoczne dla wywiadu radzieckiego, który z dużym prawdopodobieństwem śledził ruchy Brytyjczyków. Ponadto atomowe bomby głębinowe mogły się przydać, gdyby radzieckie okręty podwodne próbowały podejmować jakieś akcje zaczepne na południowym Atlantyku. Z drugiej strony rozładowanie i przekazanie części bomb do Wielkiej Brytanii byłoby sensowne, ponieważ pozwalało uzbroić w nie okręty, które nie zostały wysłane do walki z Argentyną, ale nadal trzymały straż na północnym Atlantyku.
Jak się tego pozbyć?
W związku z powyższym, zanim zapadła ostateczna decyzja, ministerstwo obrony zostało zobowiązane do przeanalizowania i przedstawienia możliwości usunięcia atomowych bomb głębinowych z pokładów wymienionych okrętów, ale w taki sposób, aby nie zakłóciło to realizacji głównego zadania.
Broń jądrową umieszczoną w kontenerach można transportować z jednego okrętu na inny za pomocą urządzeń przeładunkowych wykorzystywanych do uzupełniania zapasów na morzu. Między okrętami rozpina się liny podtrzymujące, po których porusza się blok wózka z podwieszonym ładunkiem. Zgodnie ze standardami NATO, w zależności od zastosowanego układu lin, można przekazywać w ten sposób ładunki o masie do 250, 2720 lub 5400 kilogramów. Ze względu na kołysanie transport wszelkiego rodzaju amunicji jest szczególnie niebezpieczny i wymaga dodatkowych środków bezpieczeństwa. O ile w przypadku przekazywania zwykłych ładunków dla zapewnienia jak najlepszej sterowności wskazane jest utrzymywanie jak najwyższej prędkości, o tyle przy przeładunku amunicji jest ona ograniczona do 12–16 węzłów. Dla zmniejszenia kołysania ładunku na linach do łoża mocuje się liny opadające do wody, pełniące funkcję dryfkotwy.
W ten sposób można przekazywać bomby pomiędzy okrętami, ale nie można ich wyładować na brzeg. Najbliższym lądem, gdzie można by rozładować broń jądrową, była Wyspa Wniebowstąpienia, na której brakowało liczącego się zaplecza portowego. Aby wyładować tam bomby WE.177A, trzeba by użyć barki desantowej lub śmigłowców. Pierwszą opcję odrzucono ze względu na stałe silne falowanie morza, uniemożliwiające bezpieczny załadunek bomb na barkę i, ponownie, brak odpowiedniego zaplecza portowego na wyspie.
Przy wykorzystaniu śmigłowca do wyboru były dwie opcje. Bomby można było podwiesić na zaczepy uzbrojenia tak, jak w czasie misji bojowych. Na czas transferu wszystkie obwody elektryczne zostałyby rozłączone, a dodatkowo wprowadzono by zasadę „dwóch kluczy”. To gwarantowało, że nie dojdzie do eksplozji jądrowej. Takie rozwiązanie miało dwie wady. Po pierwsze: cała operacja byłaby bardzo widoczna dla wszystkich na wyspie i pobliskich statkach. Po drugie: w razie (mało prawdopodobnej) katastrofy śmigłowca nad lądem na skutek eksplozji materiałów wybuchowych mogło dojść do skażenia radioaktywnego wyspy.
Alternatywą był transport bomb zamkniętych w kontenerach i podwieszonych pod śmigłowcem. Takiej operacji nigdy jednak nie testowano i nie istniały odpowiednie przepisy ani procedury. Po kolejnych analizach uznano, że jeśli śmigłowiec utrzyma maksymalną wysokość lotu 23 metrów nad morzem i 12 metrów nad lądem, przypadkowy upadek kontenera z bombą lub zahaczenie nim o podłoże z powodu turbulencji nie doprowadzi do uszkodzenia bomby i eksplozji konwencjonalnego ładunku wybuchowego.
Szacowano, że czas składowania bomb atomowych na Wyspie Wniebowstąpienia będzie minimalny. Na dostarczane śmigłowcami kontenery z bombami czekałyby już przygotowane samoloty transportowe mające zabrać je do Wielkiej Brytanii. To jednak nie redukowało ryzyka ujawnienia obecności broni jądrowej na brytyjskich okrętach. Ze względu na procedury bezpieczeństwa sam proces załadunku musiał zająć określony czas, a w dodatku, dla maksymalnego skrócenia czasu lotu śmigłowca, okręty z bombami atomowymi musiałyby podejść blisko do brzegu, co umożliwiłoby identyfikację, z których okrętów są rozładowywane bomby.
Alternatywą było składowanie bomb na Wyspie Wniebowstąpienia. Broń jądrowa wymaga jednak szczególnych warunków przechowywania; z tego powodu mogłaby być składowana na wyspie jedynie przez kilka dni, po czym i tak trzeba by ją przetransportować. Dodatkowo nawet krótkie magazynowanie WE.177 na wyspie wymagałoby stworzenia specjalnego systemu ochrony, co ponownie przyciągałoby uwagę postronnych obserwatorów i obcych wywiadów. A i tak na wyspie nie dałoby się zapewnić warunków bezpieczeństwa zgodnych z brytyjskimi przepisami dotyczącymi składowania broni jądrowej.
Decyzje
Po przeanalizowaniu wszystkich aspektów 11 kwietnia podjęto decyzję o pozostawieniu atomowych bomb głębinowych na pokładach okrętów zmierzających w kierunku Falklandów. Kluczowe znaczenie miał czas. Plan zakładał jedynie dwudziestoczterogodzinny postój w rejonie Wyspy Wniebowstąpienia na uzupełnienie zapasów. Przetransportowanie bomb na wyspę zajęłoby szacunkowo kolejne trzydzieści sześć godzin. Na to Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić. Liczyła się każda godzina. Im szybciej zespół operacyjny przybędzie w rejon archipelagu, tym mniejsza szansa, że Argentyńczykom uda się sprowadzić posiłki i przystosować lotnisko do przyjmowania samolotów odrzutowych.
Poza opóźnieniem zespołu zadaniowego rozładunek bomb atomowych zwiększał ryzyko ujawnienia ich obecności. Rząd zdecydował się na utrzymanie polityki niepotwierdzania i niezaprzeczania, ograniczył się do publicznego ogłoszenia, że Wielka Brytania nie rozważa użycia broni jądrowej w tym konflikcie. W tajnych rozkazach Thatcher zakazała okrętom z bronią jądrową wchodzenia na trzymilowy obszar wód terytorialnych Falklandów.
Zdecydowano również, że bomby znajdujące się na fregatach HMS Broadsword i HMS Brilliant zostaną na morzu przeniesione na większe okręty dysponujące głębokimi magazynami. Najbezpieczniejszym okrętem był HMS Hermes, dysponujący specjalnym wzmocnionym magazynem zlokalizowanym głęboko we wnętrzu okrętu. Uznano, że ryzyko wywołania szkód w magazynie w razie trafienia pociskiem Exocet jest minimalne, a w przypadku trafienia torpedą lub wejścia na minę – umiarkowane. W przypadku HMS Invincible ryzyko było nieco większe ze względu na to, że w tym samym magazynie przechowywano torpedy, których delikatniejsze głowice mogły łatwiej wybuchnąć i spowodować uszkodzenie atomowych bomb głębinowych. Okręty pomocnicze RFA Fort Austin i RFA Resource oferowały podobny poziom ochrony co HMS Invincible.
Oszacowano, że zgromadzenie wszystkich WE.177 na pokładach lotniskowców znacząco zmniejszy ryzyko wystąpienia jakichkolwiek incydentów związanych z bronią jądrową. Natomiast ich dalsze przekazanie na okręty zaopatrzeniowe wcale sytuacji nie poprawi, chyba że rejon ich operowania wyznaczono by w taki sposób, że znalazłyby się poza zasięgiem wszystkich argentyńskich samolotów i okrętów. Odgrywana przez RFA Resource i RFA Fort Austin rola magazynów zaopatrzeniowych była jednak zbyt ważna dla działalności całego zespołu zadaniowego, aby w ten sposób ograniczać ich swobodę operowania.
Atomowa bomba głębinowa
W tym miejscu trzeba na chwilę zatrzymać narrację żeby wyjaśnić, czym właściwie była bomba jądrowa WE.177. Dla porządku trzeba wspomnieć, że można się również spotkać z oznaczaniem tej broni jako Bomb, Aircraft, HE 600lb MC lub w skrócie MC (600). MC oznacza w tym wypadku Medium Capacity, którym to terminem Brytyjczycy określali bomby jądrowe o mocy liczonej w kilotonach, dla odróżnienia bomb HC (High Capacity) o mocy liczonej w megatonach.
Blue Danube i Red Beard, pierwsze brytyjskie bomby jądrowe, były duże i miały wiele ograniczeń eksploatacyjnych i operacyjnych. Przykładowo Red Beard ze względu na kształt oraz ograniczenia związane z wibracjami i temperaturą nie mogła być przenoszona na zewnętrznych zaczepach. Ponadto nie mogła być stosowana jako bomba głębinowa i miała stałą moc 15 kiloton, co uważano za niewystarczające. Stąd w 1959 roku wydano wymagania dla nowego typu bomby o mocy od 10 do 450 kiloton. Moc głowicy nie była regulowana, poszczególne egzemplarze miały ją ustawione na stałe. Rozważano głowice o mocy 10, 40, 100, 300 i 450 kiloton, ostatecznie pozostawiono tylko najsłabszą i najsilniejszą. Uznano, że jeśli pojawi się potrzeba zastosowania głowicy innej mocy, da się ją szybko opracować, odpowiednio dobierając masę materiału rozszczepialnego. Jako pierwsza do uzbrojenia weszła WE.177B – wersja przeznaczona dla Royal Air Force o mocy 450 kiloton. W latach 1965–1967 wyprodukowano pięćdziesiąt trzy egzemplarze.
Wersję dla marynarki wojennej oznaczono WE.177A. Royal Navy zamierzała wykorzystać te bomby głównie do zwalczania okrętów podwodnych, ale również nawodnych, a w razie potrzeby także do atakowania celów lądowych. Planowano zamówić czterdzieści trzy atomowe bomby głębinowe i dwadzieścia bomb klasycznych. W związku ze zwijaniem się imperium i planami wycofania klasycznych lotniskowców bez zamawiania ich następców Royal Navy zrezygnowała z tych drugich i pozostała jedynie przy bombach głębinowych, które przystosowano również do przenoszenia przez śmigłowce Wasp, Wessex, Lynx i Sea King. Później dowództwo RAF-u uznało, że bomba atomowa mniejszej mocy może być przydatna w określonych sytuacjach, i również zamówiło WE.177A, w tym „przejęło” dwadzieścia bomb, z których zrezygnowała marynarka wojenna.
W odróżnieniu od WE.177B wariant dla marynarki wojennej miał regulowaną moc głowicy, którą można było ustawić na 0,5 lub 10 kiloton. Słabsze bomby miały być używane na wodach przybrzeżnych na minimalnej głębokości 42 metrów. Tych mocniejszych można było używać na minimalnej głębokości 106 metrów. Dostawy dla Royal Navy zakończono w 1970 roku. Zakładano, że bomby będą składowane na większości okrętów eskortowych i wybranych większych jednostkach. W pierwszej kolejności pojawiły się na HMS Eagle, HMS Blake i HMS Ark Royal.
Poza bojowymi opracowano również bomby treningowe w dwóch wariantach. Pierwszym były bomby ćwiczebne (practice rounds) mające udawać bomby w szkoleniu operacyjnym: przenoszeniu przez statki powietrzne i zrzutach. Drugim rodzajem były bomby szkoleniowe (drill rounds), na których obsługa naziemna ćwiczyła ich składanie, przechowywanie czy podczepianie pod samoloty. Te pierwsze były zasadniczo skorupami o identycznym rozkładzie mas co prawdziwa bomba, a te drugie miały prawdziwe lub szkolne wyposażenie, które można było wyjmować i wkładać, żeby nauczyć się wewnętrznej budowy bomby. Oba warianty były pozbawione materiałów rozszczepialnych i konwencjonalnych materiałów wybuchowych. W czasie wojny o Falklandy bomby szkoleniowe lub ćwiczebne znajdowały się w różnych okresach na pokładach następujących okrętów: HMS Invincible, HMS Hermes, HMS Broadsword, HMS Brilliant, HMS Glamorgan, HMS Argonaut, RFA Fort Austin, RFA Regent, RFA Resource i RFA Fort Grange.
Opracowano jednak jeszcze trzeci rodzaj bomby „niebojowej”, nazwany bombą badawczą (surveillance round). Zbudowano je, żeby sprawdzić, jak bojowe WE.177 będą się zachowywać w trakcie długotrwałego magazynowania w warunkach operacyjnych. W tamtych latach broń jądrowa miała dosyć krótki resurs, w przypadku WE.177 określono go na trzy lata, po którym musiała przejść przegląd i wymianę niektórych komponentów. Bomby badawcze opracowano dla sprawdzenia, jak bomby starzeją się z czasem, gdy są poddawane rutynowym czynnościom magazynowania, obsługi, transportu i wreszcie przenoszenia przez samoloty i śmigłowce. Te bomby odróżniały się od prawdziwych jedynie tym, że w miejsce rdzenia z plutonu bojowego włożono rdzeń ze zubożonego uranu i dodatkowy materiał dla zachowania takiej samej masy przy jednoczesnym zmniejszeniu ryzyka wypadku. W czasie wojny o Falklandy bomby badawcze znajdowały się w różnych okresach na pokładach HMS Sheffield, HMS Coventry, RFA Fort Austin, RFA Regent i RFA Resource.
Na Atlantyku
Zgodnie z decyzją rządu jeszcze w czasie przejścia zespołu zadaniowego okrętów w kierunku Falklandów rozpoczęto przenoszenie bomb jądrowych z okrętów słabiej zabezpieczonych na te dysponujące lepszymi magazynami. 16 kwietnia na RFA Fort Austin przeniesiono bomby z HMS Brilliant i HMS Sheffield. Cztery dni później HMS Broadsword przekazał swój ładunek na RFA Resource, a 9 maja – Fort Austin na Hermesa. Operacja trwała aż do 26 czerwca. Poniżej widnieje wykaz przekazywania bomb pomiędzy poszczególnymi okrętami udostępniony przez brytyjskie ministerstwo obrony. Nie wiadomo, czy jest to wykaz kompletny, za to obejmuje również bomby treningowe i badawcze.
Data | Z | Na | Uwagi |
---|---|---|---|
6 kwietnia | HMS Broadsword | Magazyn | Bomba szkolna, rozładowana w Gibraltarze przed wyjściem w morze |
14 kwietnia | HMS Argonaut | Magazyn | Bomba szkolna, rozładowana w Devonporcie przed wyjściem w morze |
16 kwietnia | HMS Sheffield | RFA Fort Austin | |
16 kwietnia | HMS Brilliant | RFA Fort Austin | |
20 kwietnia | HMS Broadsword | RFA Resource | |
9 maja | RFA Fort Austin | HMS Hermes | |
14 maja | RFA Resource | HMS Invincible | |
14 maja | HMS Invincible | RFA Resource | Bomba szkolna, być może trzeba było zrobić miejsce w magazynie lotniskowca na kolejne bomby bojowe |
15 maja | RFA Resource | RFA Regent | |
17 maja | RFA Fort Austin | RFA Regent | |
17 maja | HMS Coventry | RFA Regent | |
26 maja | RFA Regent | RFA Resource | |
28 maja | Magazyn, Gibraltar | HMS Galatea | Transport do Wlk. Brytanii |
2 czerwca | HMS Invincible | RFA Fort Austin | Połowa z bomb magazynowanych na lotniskowcu |
3 czerwca | HMS Brilliant | RFA Fort Austin | Transport do Wlk. Brytanii |
3 czerwca | HMS Glamorgan | RFA Fort Austin | Transport do Wlk. Brytanii |
3 czerwca | HMS Invincible | RFA Fort Austin | Transport do Wlk. Brytanii |
3 czerwca | RFA Resource | RFA Fort Austin | Transport do Wlk. Brytanii |
3 czerwca | RFA Fort Grange | RFA Fort Austin | Transport do Wlk. Brytanii |
26 czerwca | HMS Hermes | RFA Resource | Transport do Wlk. Brytanii |
29 czerwca | RFA Fort Austin | Magazyn, Devonport | |
20 lipca | RFA Resource | Magazyn, Devonport |
W czasie tych operacji doszło do siedmiu uszkodzeń przenoszonych ładunków. Nie ma informacji co do tego, w których konkretnie przypadkach, wiadomo jednak, iż uszkodzenia nie dotyczyły samych bomb, ale jedynie kontenerów transportowych. W jednym przypadku, określonym jako najpoważniejszy, znaczącemu uszkodzeniu uległa pokrywa kontenera, w którym znajdowała się bomba badawcza ze zubożonym uranem. Z tego wynika, że pozostałe przypadki był jeszcze mniej poważne. Po przetransportowaniu do magazynów wszystkie bomby poddano przeglądowi, który nie wykazał żadnych uszkodzeń. Bomby były bezpieczne i gotowe do użycia.
Spośród wymienionych okrętów dwa zostały zatopione w czasie działań bojowych przez argentyńskie lotnictwo. 4 maja HMS Sheffield został trafiony pociskiem przeciwokrętowym Exocet, a 25 maja HMS Coventry zatonął po trafieniu bombami zrzuconymi z samolotów A-4 Skyhawk. Jak wynika z powyższej tabeli, oba okręty pozbyły się swoich bomb jądrowych odpowiednio 16 kwietnia i 17 maja. Dla pełni obrazu można jeszcze wspomnieć, że 21 maja drobnych uszkodzeń w wyniku ostrzelania z działka doznał HMS Brilliant, który w tym czasie na pokładzie miał jedynie bombę treningową, niezawierającą materiału rozszczepialnego.
Po tych zatopieniach i w wyniku kolejnych ataków argentyńskiego lotnictwa 28 maja dowództwo brytyjskie podjęło decyzję o przetransportowaniu bomb do Wielkiej Brytanii. Ze względu na wymagania operacyjne czy pogodę operacja się przeciągnęła i, jak wykazuje tabela, bomby z Hermesa przekazano na okręt transportowy dopiero 26 czerwca, podczas gdy zawieszenie broni ogłoszono 14 czerwca.
Plotki, mity, teorie spiskowe
Wiele zagadnień związanych z bronią jądrową od zawsze objętych jest różnymi klauzulami poufności lub tajności. Jest to zrozumiałe i wynika z zasad bezpieczeństwa, czy to związanego z samym przechowywaniem tej broni i jej zabezpieczeniem przed kradzieżą lub zniszczeniem czy to związanego z utrzymywaniem potencjalnych przeciwników w niepewności co do własnego potencjału odstraszającego. Wyrazem polityki tajności jest wspomniana już brytyjska zasada niekomentowania żadnych informacji związanych z bronią jądrową. Minusem takiej postawy jest zrobienie miejsca na wszelkiego rodzaju teorie spiskowe i dezinformacje. Pojawiły się one również przy okazji wojny o Falklandy, niekiedy długo po jej zakończeniu.
W brytyjskim lewicowym tygodniku New Statesman w wydaniu z 31 sierpnia 1984 roku napisano, powołując się na anonimowe źródło, że 2 kwietnia, a więc w dniu argentyńskiej inwazji, rozważano możliwość wycelowania w Argentynę pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi Polaris przenoszonych przez okręty podwodne typu Resolution. Według tego samego źródła jeden z nosicieli miał zostać wysłany na południowy Atlantyk. Wskazano nawet pierwszy potencjalny cel – miasto Córdoba w północnej Argentynie. Nie miał on żadnego znaczenia w kontekście wojny, ale jego zniszczenie miało być sygnałem dla władz argentyńskich, ewentualnie zemstą w przypadku zatopienia jednego z kluczowych brytyjskich okrętów, jak transportowca wojsk czy lotniskowca. Później wydało się, że źródłem plotek był lewicowy poseł Tam Dalyell, powołujący się z kolei na rozmowę z niewymienionym z nazwiska posłem konserwatywnym. Dalyell przez długi czas tropił wszelkie ślady mogące wskazywać na niewłaściwe prowadzenie wojny przez rząd Margaret Thatcher.
Na te plotki odpowiedzieli lord Lewin, szef sztabu, i admirał Henry Leach, pierwszy lord morski. Pierwszy powiedział, że sztab nigdy nawet nie pomyślał o tym, aby zasugerować rządowi możliwość użycia broni jądrowej. Drugi dodał, że nie rozważano ani nie czyniono żadnych przygotowań w kierunku wykonania takiego ataku. Wojna o Falklandy w żaden sposób nie wpłynęła na rutynowe patrole prowadzone przez okręty podwodne z pociskami Polaris.
Znacznie bardziej egzotycznym źródłem plotek o planowaniu użycia broni jądrowej przez Brytyjczyków jest Ali Magoudi, czyli… psychoanalityk prezydenta Francji François Mitterranda. W opublikowanej w 2005 roku książce „Rendez-vous: La psychanalyse de François Mitterrand” pisze on, że w czasie jednego ze spotkań prezydent zrelacjonował mu rozmowę z Thatcher, która miała go straszyć użyciem broni jądrowej przeciwko Argentynie, jeśli Francja nie zdradzi sposobu na unieszkodliwienie pocisków przeciwokrętowych Exocet. Magoudi zarzeka się, że ta relacja jest prawdziwa, ale nie może ręczyć, że François Mitterrand mówił prawdę. W książce określił go jako osobę z tendencjami paranoidalnymi, upajającą się władzą, wplatającą urojone obrazy do przemów.
Inna teoria spiskowa mówi, że Brytyjczycy utracili broń jądrową na zatopionych niszczycielach HMS Coventry i HMS Sheffield. Źródłem tych informacji miała być rosyjska ambasada w Buenos Aires. Na dowód skażenia oceanu Rosjanie mieli pokazywać zdjęcia martwych pingwinów. Co więcej, Sheffield miał zostać celowo zatopiony w czasie holowania, aby ukryć skażenie radioaktywne okrętu. Następnie bomby atomowe miały zostać z obu okrętów wyciągnięte w operacjach nurkowych.
Jak ujawniono w raporcie ministerstwa obrony z 2005 roku, bomby treningowe z obu wymienionych okrętów przeładowano na inne jednostki, zanim weszły do akcji. Rzeczywiście, pięć miesięcy po zatonięciu nurkowie zeszli do wraku HMS Coventry, ale po to, by ocenić jego stan. Wrak znaleziono na głębokości około 100 metrów, leżący na lewej burcie. W trakcie kolejnych operacji nurkowych usunięto z niego tajne wyposażenie kryptograficzne i dokumenty, a także wydobyto kilka pamiątek, w tym banderę wojenną czy krzyż z gwoździ podarowany przez katedrę z Coventry. Później te pamiątki przekazano kolejnemu HMS Coventry – fregacie typu 22. Natomiast na HMS Sheffield nie prowadzono żadnych operacji nurkowych, ponieważ leży na głębokości aż 1800 metrów.
Zakończenie
Jak na wojnę, w czasie której nikt z kręgów decyzyjnych nawet nie wspomniał o możliwości użycia broni jądrowej – wręcz przeciwnie, ogłaszano, że nie ma takich intencji – przyciągnęła ona zaskakująco duże zainteresowanie w samej Wielkiej Brytanii i na świecie. Przy okazji angażowania się Stanów Zjednoczonych w znacznie większą liczbę wojen i konfliktów ta kwestia nie jest roztrząsana, choć może wynika to ze znacznie większej potęgi amerykańskich sił konwencjonalnych, które większość przeciwników mogą pokonać bez pomocy broni jądrowej. Pokonanie Argentyny było dla Brytyjczyków dużym wyzwaniem, głównie ze względu na odległość dzielącą metropolię od Falklandów, co uniemożliwiało zaangażowanie pełnego potencjału, na przykład w postaci lotnictwa taktycznego bazowania lądowego. W takiej sytuacji o powodzeniu lub klęsce mogło przesądzić zatopienie pojedynczego lotniskowca czy transportowca wojsk, a to mogło z kolei spowodować eskalację po stronie brytyjskiej, która chciałaby odzyskać inicjatywę strategiczną.
Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można powiedzieć, że nawet w takiej sytuacji do użycia broni jądrowej by nie doszło – z wielu względów politycznych i wojskowych. Ale duża wrażliwość tematów jądrowych i wspomniana już otaczająca je tajemnica za każdym razem powodują lawinę spekulacji odnośnie do tego, co mogłoby się wydarzyć, często spychając znacznie bardziej prozaiczną rzeczywistość na dalszy plan. Tak było i w tym wypadku, gdy szukano możliwego zastosowania dla bomb WE.177, pomijając prosty fakt, że błyskawicznie wysyłając flotę na południe, Brytyjczycy zwyczajnie nie mieli czasu na rozładowanie atomowych bomb głębinowych. Albo wtedy gdy podejrzewano, że z HMS Coventry wydobywano zatopioną broń jądrową, a chodziło o zniszczenie urządzeń kryptograficznych i wydobycie pamiątek.
Mimo to obecność broni jądrowej na południowym Atlantyku była zagadnieniem skomplikowanym. Jakikolwiek incydent z jej udziałem miałby szerokie reperkusje krajowe i międzynarodowe. Jednak minimalizacja ryzyka również wiązała się z szeregiem wyzwań logistycznych czy dotyczących zachowania tajemnicy. Dlatego mimo braku jakiejkolwiek roli w wojnie o Falklandy zagadnienie broni jądrowej w czasie tego konfliktu przyczynia się do uzyskania pełniejszego obrazu starcia o Falklandy.
Bibliografia
Andrzej Bursztyński, Uzupełnianie zapasów materiałów stałych podczas przejścia morzem [w:] Logistyka nr 6/2010, Sieć Badawcza Łukasiewicz – Poznański Instytut Technologiczny, Poznań 2010.
Peter Burt, Playing with fire: nuclear weapons incidents and accidents in the United Kingdom, Nuclear Information Service, Reading 2017.
John Follain, The Sphinx and the curious case of the Iron Lady’s H-bomb, Sunday Times, 20.11.2005 via Margaret Thatcher Foundation, 07.11.2024.
Lawrence Freedman, The Official History of the Falklands Campaign, tom II, Routledge, Taylor & Francis Group, Oxon 2005.
Lawrence Freedman, The South Atlantic Crisis of 1982: Implications for Nuclear Crisis Management, The RAND Corporation, Santa Monica 1989.
Robert Norris, Hans Kristensen, British Nuclear Forces, 2005, Bulletin of the Atomic Scientists, thebulletin.org, 07.11.2024.
John Walker, A History of the United Kingdom’s WE 177 Nuclear Weapons Programme, The British American Security Information Council, Londyn 2018.
Falklands War, A History from beginning to End, Hourly History, 2020.
Operation CORPORATE 1982: The carriage of nuclear weapons by the Task Group assembled for the Falklands campaign, Ministry of Defence, Londyn 2005.