Kariera Wespazjana
Wespazjan pochodził z warstwy ekwitów. Nie miał, więc zagwarantowanych urzędów czy majątku. Na swoją pozycję musiał ciężko pracować i na każdym kroku udowadniać, że jest godny piastowania wysokich stanowisk. Zasłużył się w najeździe na Brytanię co zostało zapamiętane i otworzyło mu drogę do urzędu konsula. Po skończonej kadencji został namiestnikiem Afryki. Neron powierzył mu bardzo trudne zadanie. Miał pokonać powstanie w Judei, które trwało od 66 roku. W 68 roku podbił na nowo całą Judeę oprócz Jerozolimy. To uczyni dopiero jako cesarz w roku 70. Uprzedzając nieco fakty powiem, że od tego czasu w Jerozolimie zawsze stacjonować będzie legia rzymska, a sama Judea została nową prowincją rzymską.
Nowy cesarz, nowe porządki
Wespazjan należał do tego rodzaju ludzi, którzy chcieli zostać władcami nie dla zaspokojenia własnych ambicji, ale by zrobić coś dobrego dla państwa. Nic więc dziwnego, że gdy tylko uporał się z wrogami nowy cesarz zabrał się do naprawy państwa. Wiedząc, że jego pozycja nie jest wcale taka pewna utrzymywał dobre stosunki ze wszystkimi ważnymi siłami w imperium tj. senatorami, ludem rzymskim i armią. Jako, że przebywał długi czas w prowincjach rzymskich i wiedział co jest w ich zarządzaniu złego zatroszczył się o poprawę tej sytuacji. Systematycznie udzielał rzymskiego obywatelstwa ludziom z poza Italii.
Nie mógł się skupić jednak tylko na sprawach wewnętrznych. W Galii na przełomie lat 69-70 rzymski arystokrata Gaius Civilis zjednał sobie tamtejsze plemiona i proklamował imperium galickie. Wespazjan wysłał do walki osiem legii, które najpierw poskromiły ambicje Civilisa, a potem ruszyły do Brytanii gdzie potężne plemię Brygantów niepokoiło Rzymian.
Wespazjan był jednak niewątpliwie cesarzem niewojennym. Dużo więcej uwagi niż walce poświęcał wspomnianej już administracji. Uzupełnił stan ekwitów i senatorów usuwając niegodnych, a dobierając tych którzy na to zasługiwali. Nie tylko z Italii, ale także z odległych prowincji. Starał się, więc rozszerzać imperium. Chciał by jego częścią czuli się w pełni także ci, którzy nie mieszkali w Rzymie.
Roma była w tym czasie zniszczona po ostatniej wojnie domowej i pożarze za Nerona. Pozwolił, więc każdemu zajmować i zabudowywać wolne place jeśli nie czynił tego właściciel. Nakazał usuwanie gruzów z miasta i ponoć sam wyniósł ich całkiem sporo.
Po tym jak opodatkował miejskie klozety miał ponoć wypowiedzieć do swojego syna słynne zdanie: „Pecunia non olet” – „Pieniądze nie śmierdzą”. Pokazuje to, że nie było spraw zbyt trywialnych dla tego cesarza.
Podjął się rekonstrukcji Kapitolu, który spłonął w czasie pożaru. Poza tym zbudował świątynie Pokoju, przybytek Boskiego Klaudiusza i amfiteatr w środku Rzymu. Na miejscu „Złotego Domu” Nerona zaczął w 70 roku budowę słynnego Koloseum. Budowla była jak na owe czasy czymś zupełnie niezwykłym. Mogła pomieścić 50 tys. widzów, a jej wznoszenie trwało 10 lat.
23 czerwca 79 roku zmarł w swojej posiadłości pod Reate. Tak jak Cezar, August i Klaudiusz został uznany za boskiego – divus. Miesiąc po jego śmierci miała miejsce erupcja Wezuwisza, podczas której zasypane zostały Pompeje, Heruklaneum i Stabiae.
Tytus – wzór człowieka?
Wespazjan od dawana przygotowywał swojego syna, Tytusa do rządzenia powierzając mu liczne obowiązki wojskowe i administracyjne. Kiedy umarł jego ojciec jasne stało się, że to właśnie on zostanie nowym cesarzem. Ponoć panowała wtedy obawa, że będzie drugim Neronem. Krótko jednak panowało to przekonanie. Nastawienie ludzi do Tytusa zmieniły dwie klęski. Wspomniana erupcja Wezuwiusza i pożar w Rzymie w roku 80. Tytus bardzo energicznie pomagał wtedy ludziom będącym w potrzebie.
Chętnie wysłuchiwał próśb ludzi i chociaż spełnienie wielu z nich było niemożliwe to zawsze chętnie obiecywał pomoc. Powiadał, że nikt nie powinien odchodzić od cesarza smutny. Swetoniusz przytacza taką sytuację: „Przypomniawszy sobie kiedyś przy uczcie, że owego dnia nie wyświadczył nikomu żadnego dobrodziejstwa, wypowiedział te pamiętne, słusznie sławione słowa: „Amici, diem perdidi” – „Przyjaciele, dzień straciłem”.
Nie dane mu jednak było panować długo. Zmarł 13 września 81 roku. Rozniosła się wtedy pogłoska, że otruł go młodszy brat Domicjan. Nie ma na to jednak żadnych dowodów. Uznany został za boskiego, divus.
Domicjan
Początek jego rządów był obiecujący. Kontynuował promocję ekwitów wprowadzając ich do senatu, zasiadał w Trybunale by kontrolować działanie wymiaru sprawiedliwości. Piętnował niesprawiedliwe wyroki i sędziów, którzy je wydawali. Zwiększył ponadto żołd legionistów o trzy sztuki złota.
Przeceniał chyba jednak swoje czyny. Chcąc uwydatnić swoje dostojeństwo nawet w senacie występował ubrany jak triumphator. W 84 roku został stałym cenzorem, ponieważ chciał kontrolować obyczaje. Zbliża się jednak schyłek jego twardych, ale niezłych rządów.
Na lewym brzegu Dunaju król Decebalus zjednoczył plemiona Daków i zaatakował Rzym. Ci po porażce w 85 roku w Brytanii przenieśli armię w pobliże Dacji. W 88 roku Domicjan wreszcie uporał się z Decebalem, ale historycy rzymscy twierdzą, że ten sukces bardzo go zmienił. Ponoć wprowadził wtedy rządy terroru. Wznowił powinność donoszenia na obywateli będących zagrożeniem dla Rzymu. Znane to postępowanie z czasów Tyberiusza. Swetoniusz w swoim dziele „Domicjan” pisze, że cesarz był niezwykłym obłudnikiem. Potrafił chwalić kogoś, kogo nazajutrz miał ukrzyżować. W 90 roku nakazał pogrzebanie żywcem głównej westalki Korneli. W latach 89 i 95 wypędzał filozofów z półwyspu Apenińskiego. Jego twarde rządy przyczyniały się jednak do rzetelnego ściągania podatków w prowincjach i utrzymania dyscypliny w armii.
Senatorowie jednak nie byli mu przychylni, zresztą wielu współpracowników także. Wreszcie jego żona Domitia weszła w spisek z jego zaufanymi wyzwoleńcami i dwoma prefektami pretorian. 18 września 96 roku Domicjana zasztyletowano w jego pałacu. Lud ponoć przyjął to zabójstwo obojętnie, a armia z wielkim oburzeniem. Nic to jednak nie pomogło. Domicjan nie miał dzieci. A zresztą senatorowie mieli już kandydata na tron…