Doniesienia o wojskowym zamachu stanu w Zimbabwe nie powinny zaskoczyć nikogo orientującego się w polityce afrykańskiej. Narastający konflikt w łonie obozu rządzącego i zaostrzenie stanowiska prezydenta wobec wojskowych sprawiły, że od wielu miesięcy sytuacja pozostawała bardzo napięta.
Wzajemna niechęć pierwszej damy Grace Mugabe i wiceprezydenta Emmersona Mnangagwy ostatecznie doprowadziła do buntu i zamknięcia pary prezydenckiej w areszcie domowym. Faktyczne odsunięcie od władzy rządzącego od 1987 roku Roberta Mugabego (na zdjęciu tytułowym) oznacza koniec pewnej epoki w historii Afryki. Zmierzch wieloletnich przywódców może oznaczać zarówno nowe nadzieje jak i zagrożenia dla kontynentu.
Droga do kryzysu
Wiceprezydent objął urząd w atmosferze skandalu związanego z ustąpieniem Joyce Mujuru. Zdymisjonowana w 2014 roku była partyzantka oskarżana była nie tylko o korupcję, ale również o bezpośredni udział w spisku mającym na celu usunięcie Mugabego.
Niedługo później również wobec jej następcy wysunięto podobne zarzuty. Najgłośniejszą osobą kwestionującą zaangażowanie i lojalność Emmersona Mnangagwy była i w tym przypadku pierwsza dama. Według Grace Mugabe wiceprezydent miał przewodzić frakcji wewnątrz ZANU-PF i dążyć do rozbicia partii. Rzekoma grupa, składająca się w dużej mierze z weteranów wojny partyzanckiej, przez lata próbowała przejąć władzę i odsunąć obecne elity od władzy. Prezydent nie okazał się odporny na argumenty żony i zdymisjonował Mnangagwę.
Odchodzący wiceprezydent okazał się jednak niedocenianym przeciwnikiem. Zdymisjonowanego natychmiast poparli weterani i wojskowi. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które grozi mu w kraju, uciekł, utrzymując jednak kontakt między innymi z przywódcą Zimbabwejskiego Związku Weteranów Wojny Wyzwoleńczej Chrisem Mutsvangwą. Dymisja i ucieczka polityka uważanego za potencjalnego następcę Mugabego wstrząsnęła krajową sceną polityczną. Już wcześniej prezydent starał się odsunąć wojskowych od wpływów na decyzje państwowe przekazując więcej uprawnień w ręce pierwszej damy. Wojskowi pozostawali lojalni, jednak wraz z usunięciem człowieka, w którym widzieli swojego najważniejszego stronnika, postanowili ruszyć do akcji.
Wojsko zaczyna działać
Powracający z Chin generał Constantino Chiwenga w towarzystwie ponad dziewięćdziesięciu najwyższych stopniem oficerów zwołał w konferencję prasową w Harare. Wezwał prezydenta do zakończenia operacji wymierzonej w działaczy ZANU-PF mających za sobą doświadczenie z walki o wyzwolenie kraju. Dowódcy wprost stwierdzili, że popierają wiceprezydenta Mnangagwę jako osobę mogącą zastąpić w przyszłości Roberta Mugabego. Pierwsza dama nie może liczyć na tego rodzaju poparcie. Wojskowi odnoszą się do niej z rezerwą, a społeczeństwo krytykuje wystawny sposób życia i pochodzenie (Grace Mugabe urodziła się w RPA).
Żołnierze zajęli 13 listopada 2017 roku siedzibę państwowej telewizji i ogłosili objęcie prezydenta specjalną opieką w celu usunięcia znajdujących się w jego otoczeniu sabotażystów. W oświadczeniu wojskowi zapewnili, że nie mają zamiaru zakłócać funkcjonowania państwa. Podkreślili, że nie będą ingerowali w sprawy parlamentu ani działalność aparatu sądowniczego, a ludność cywilną wezwali do zachowania spokoju. Wszyscy przebywający obecnie na urlopach żołnierze mają przerwać wypoczynek i natychmiast stawić się w swoich jednostkach.
Sytuacja pozostaje bardzo napięta. Według mieszkańców stolicy na ulicach pojawiły się czołgi i pojazdy opancerzone, a w mieście słychać strzały.
ZANU-PF odcina się od wojska
Działania podjęte przez wojsko stanowczo potępił rzecznik ZANU-PF Simon Khaya-Moyo. Oskarżył generała Constantina Chiwengę o zdradę i złamanie wszelkich zasad konstytucyjnych oraz doprowadzenie do destabilizacji Zimbabwe. Stanowczo skrytykował również zaangażowanie wojska w sprawy polityczne, oświadczając, że spory należy rozwiązywać podczas dyskusji, a nie pod groźbą zastosowania przemocy.
Generał Chiwenga twierdzi, że przedstawia stanowisko zimbabwejskich sił zbrojnych, jednak działacze ZANU-PF uważają, że jest to jedynie pucz kilku dowódców. Trudno zgodzić się z tak przedstawionym punktem widzenia, ponieważ ze stanowiska wojskowych nie wyłamała się żadna wyraźna grupa opozycyjna popierająca Grace Mugabe.
Rzecznik przypomniał niedawne oświadczenie prezydenta, który wzywał wojskowych do odsunięcia się od spraw politycznych i podporządkowania się władzy cywilnej. W takim samym tonie wypowiadali się przedstawiciele młodzieżowej organizacji działającej przy partii rządzącej. Warto zwrócić uwagę, że dopiero oni oparli argumentację na zapisach zimbabwejskiej konstytucji. Artykuł 208 wprost określa interwencje wojskowe w sprawy cywilne jako nielegalne, natomiast artykuł 218 określa, że żołnierze bez rozkazu nie mogą opuszczać koszar.
Przywódcy młodzieżówki dodatkowo wskazują na stanowisko, które zajęły Unia Afrykańska i Wspólnota Rozwoju Afryki Południowej (SADC). Obie organizacje wezwały do przestrzegania prawa i stosowania zapisów zawartych w ustawodawstwie krajowym.
Według doniesień przedostających się do prasy wojskowi nie ograniczyli się do zatrzymania prezydenta i pierwszej damy. Wśród urzędników objętych dozorem przez siły zbrojne są między innymi działacze Ligi Młodzieżowej i część ministrów, między innymi znalazł się minister finansów Ignatius Chombo. Objęcie ministra aresztem domowym wiązało się z potyczką między żołnierzami a ochroniarzami pilnującymi rezydencji.
RPA angażuje się w konflikt
Na dynamicznie zmieniającą się sytuację w Zimbabwe natychmiast zareagowały władze Republiki Południowej Afryki stawiając się w roli rozjemcy w przypadku eskalacji konfliktu. Prezydent Jacob Zuma pełni obecnie funkcję przewodniczącego SADC, dlatego jego głos ma szczególne znaczenie w obliczu jakiegokolwiek kryzysu na południu kontynentu.
Jedną z pierwszych decyzji podjętych w Pretorii było wysłanie specjalnych przedstawicieli do Zimbabwe i Angoli w celu skoordynowania ewentualnych działań mających na celu polityczne rozwiązanie problemów w stanęło Harare. Udający się w podróż do Zimbabwe minister bezpieczeństwa narodowego RPA Bongani Bongo miał przede wszystkim upewnić się, że życiu Roberta Mugabego nie grozi niebezpieczeństwo, i podjąć rozmowy ze zbuntowanymi generałami. Prezydent Zuma od samego początku podkreśla, że jakiekolwiek ingerencje ze strony wojska w sprawy cywilne są niedopuszczalne i spotkają się z reakcją ze strony afrykańskiej społeczności międzynarodowej.
Południowoafrykański prezydent nie ograniczył się do wysłania przedstawicieli do pogrążającego się w chaosie Zimbabwe. Odbył także rozmowę telefoniczną z Robertem Mugabem. Ten zapewnił, że czuje się dobrze i nic mu nie zagraża. Jacob Zuma rozmawiał również z przedstawicielami ZANU-PF. Wezwał działaczy partyjnych do zachowania spokoju i nie dopuszczeniu do dalszej eskalacji konfliktu.