Michał Rosiak urodził się w 1974 roku w Łodzi. Jako modelarz zdobył szereg nagród i wyróżnień: na Międzynarodowym Festiwalu Plastikowych Modeli Redukcyjnych w Bytomiu wyróżnienie za Hurricane’a Mk. I w skali 1:32 w 2012 roku i za Bf 109E-3 w skali 1:32 w 2013 roku; na Festiwalu Modeli Plastikowych Łask 2013 nagrodę specjalną Andrzeja Olejniczaka za najlepiej pomalowany model Hurricane Mk. I w skali 1:32; na Scale Model Challenge 2013 w Veldhoven (Holandia) złoty medal za Bf 109E-3 w skali 1:32, srebrny medal za Iła-2 w skali 1:32, brązowy medal za Kittyhawka Mk. IV w skali 1:48. Prowadzi swój profil na Facebooku: El Rozito Scale Modeling.

Od czego zaczęła się Pańska przygoda z modelarstwem? I co sprawiło, że specjalizuje się Pan właśnie w samolotach?
Moja przygoda z modelarstwem zaczęła się w wieku ośmiu, dziewięciu lat – dokładnie nie pamiętam – kiedy ojciec pewnego dnia kupił w składnicy harcerskiej model samolotu Jak-1M w skali 1:72. Skleiliśmy go wspólnie jednego wieczora, a na drugi dzień położyliśmy kalkomanie. Malowanie nie stanowiło problemu, gdyż wybraliśmy wariant zimowy, a model był wykonany z białego plastiku. Potem było już z górki. Do warsztatu dołączyły farby olejne i kolejne zrobione samoloty na półce: Czapla, druga wersja Jaka, dwa Łosie, Tu-154… Drugim modelem, który ze względu na stopień trudności skleiłem i pomalowałem z ojcem, był Aero MB-200 firmy KP w skali 1:72. Jego szczątki mam do dziś i planuję kiedyś ponownie wykonać model tego samolotu jako pewnego rodzaju hołd dla ojca za to, że w odpowiednim czasie potrafił dostrzec moje umiejętności – zawsze lubiłem malować i majsterkować – i wspaniale rozbudzić moje zainteresowania.

Mając czternaście lat, zacząłem chodzić do modelarni w Miejskim Domu Kultury i przez pewien czas zajmowałem się modelami na uwięzi i zdalnie sterowanymi. Po następnych trzech latach straciłem zainteresowanie modelarstwem, by do niego ostatecznie powrócić, za namową kolegi i po wspólnej wizycie w sklepie modelarskim, około siedmiu lat temu.

Hurricane Mk. I, PCM, 1:32

Hurricane Mk. I, PCM, 1:32


Ile czasu z reguły zajmuje praca nad jednym modelem?
Licząc w roboczogodzinach, w zależności od złożoności konstrukcji, skali, ostatecznego efektu wizualnego (brudny, czysty, nowy, zużyty i tak dalej) – od trzydziestu do stu osiemdziesięciu godzin. Jeśli wziąć pod uwagę, że jednego dnia mogę popracować nad modelem od czterech do pięciu godzin, a innego godzinę lub trzydzieści minut, wykonanie jednego modelu zajmuje mi od dwóch tygodni do trzech miesięcy. Czas wolny dzielę z innymi pasjami, a są to dwójka moich dzieci (i ich mama oczywiście), downhill, czyli po polsku kolarstwo zjazdowe, a zimą snowboard i łyżwy. Poza tym wiele czasu poświęcam na pielęgnację ogrodu i prace przy domu, gdyż od czternastu lat mieszkam na wsi.

Podejrzewam, że z reguły równolegle trwają prace nad więcej niż jednym zestawem. Jeśli się nie mylę, proszę zdradzić, nad iloma Pan zwykle pracuje i co jest obecnie na warsztacie.
W jednym momencie staram się pracować z dwoma zestawami. Pozwala mi to odpocząć od wykonywanego modelu i wykorzystać moment natchnienia na drugi, jakkolwiek są przypadki, gdy od momentu wycięcia pierwszych elementów z ramek do zrobienia zdjęć galeryjnych zajmuję się tylko jednym. Obecnie dodaję ostatnie smaczki do Pz.Kpfw. II Ausf. J firmy HobbyBoss w skali 1:35. Drugi model to Ju 87 D-3 Revella (formy Hasegawa) w skali 1:32, wzbogacony o zestaw blach Eduarda i kokpit Aires. Jestem na etapie żmudnego szpachlowania i szlifowania, gdyż zestaw ten ma bardzo słabe spasowanie części.

Pzkpfw II Ausf. J, HobbyBoss, 1:35

Pzkpfw II Ausf. J, HobbyBoss, 1:35


Po czym poznaje Pan, że „to już” – że model jest skończony, że nie wymaga więcej pracy.
Zabierając się za budowę modelu, mam z reguły zaplanowany jego ostateczny wygląd, jednakże końcowa decyzja, czy „to już”, rodzi się wraz z modelem. Mogą mieć na to wpływ poznanie niewidzianych na etapie planowania materiałów, prezentowane w tym czasie miniatury, które niejednokrotnie są inspiracją do zastosowania nowych technik, i zdanie kolegów modelarzy lub osób posiadających wiedzę historyczną, militarną, plastyczną i modelarską właśnie.

Czy zdarzyło się kiedyś, że dziecko, gość, pies lub ktokolwiek inny zniszczył jakiś gotowy model?
Nie, nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło. Mam w domu swój pokój-pracownię, a modele są zamknięte w szafce, strzeżone przed kurzem i przypadkowym bądź nieprzypadkowym dotknięciem niewprawnej dłoni. Dzieci, widząc, jak ważne są dla mnie moje modele i z jakim pietyzmem do nich podchodzę, same nauczyły się ich nie dotykać.

I skoro już o dzieciach mowa: czy chciałby Pan przekazać swą pasję młodszemu pokoleniu?
Nie, absolutnie nie mam takiej potrzeby. Jakkolwiek fajnie by było, gdyby na przykład syn, zapalony modelarz Lego, zainteresował się modelarstwem redukcyjnym, widzę, jak rozwijają się jego zainteresowania, i nie sadzę, aby tak się miało stać.

Bf 109E-3, Eduard, 1:32

Bf 109E-3, Eduard, 1:32


Który ze swoich modeli uznałby Pan za najbardziej udany?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż podchodzę do swoich prac – z upływem czasu od ich skończenia – coraz bardziej krytycznie. Jednakże modelem, który poniekąd opiera sie tej próbie, jest Bf 109E-3 czeskiej firmy Eduard w skali 1:32 w oznaczeniach Uffz. Kurta Wolffa.

A z którym zestawem pracowało się Panu najlepiej? I czy ma Pan swojego ulubionego producenta?
Najprzyjemniej wspominam budowę modeli ze wspomnianego zestawu Eduarda. Nie należę do zwolenników liczenia nitów – a wiem, że takowi odkryli błędy w odwzorowaniu „Sto Dziewiątki” przez czeskiego producenta – i w pudełku znalazłem wszystko, co było potrzebne do wykonania zadowalającej mnie miniatury. Jeżeli chodzi o pojazdy pancerne w skali 1:35, trudno mi wskazać faworyta, gdyż Dragon, Bronco, HobbyBoss, Trumpeter, MiniArt, AFV Club – wszystkie te firmy wydały, jeśli nie jedną, to po kilka perełek na rynku modelarskim. Każdy model, który miałem okazję wykonać, dostarczył mi przyjemności… oczywiście po uzupełnieniu o zestawy waloryzacyjne.

Jakie są najjaśniejsze i najciemniejsze strony modelarstwa?
Najjaśniejszą jest możliwość wyciszenia się, odcięcia na chwilę od codziennych problemów, spełnienia potrzeby tworzenia… A najciemniejsze? Hobby to na pewno nie należy do tanich, gdyż chcąc robić modele na podstawowym poziomie (mówię głównie o samolotach), musimy się liczyć z początkowym wydatkiem rzędu kilkuset złotych, a szybko pojawią się następne.

Woli Pan farby olejne czy akrylowe?
Do malowania akrylowe, a do weatheringu olejne.

Czy ma Pan w domu szafę pełną pudełek z nieruszonymi jeszcze modelami czekającymi na sklejenie?
Mam siedem modeli, w większości wraz z zestawem dodatków, więc powiedzmy: mam „pełną szafę”. Znane mi są jednak przypadki modelarzy mających ponad kilkadziesiąt nienaruszonych modeli.

Michał Rosiak z synem Sergiuszem

Michał Rosiak z synem Sergiuszem


Jeżeli prawdą jest, że człowiek uczy się całe życie, jakie tajniki fachu modelarskiego pozostały Panu do zgłębienia w bliższej lub dalszej przyszłości?
Oczywiście prawdą jest, że człowiek uczy się całe życie. W modelarstwie chciałbym się nauczyć lutować elementy fototrawione (pierwsze próby mam już za sobą), poza tym do zgłębienia czekają mnie tajniki, o których jeszcze nie słyszałem, a które na pewno czas przyniesie.

Co poradziłby Pan początkującym modelarzom, którzy marzą o tworzeniu równie udanych modeli?
Zarejestrujcie się na jakimś forum modelarskim, tam pokazujcie swoje prace na etapie budowy i po skończeniu. Słuchajcie rad i podpowiedzi innych forumowiczów. Nie zrażajcie się negatywnymi opiniami i kierujcie się słowami tych, którzy mogą je potwierdzić jakością prezentowanych modeli.

Od jakich modeli najlepiej zacząć? Jakimi kryteriami należy się kierować, wybierając sobie (lub dziecku) pierwsze w życiu modele?
Uważam, że na początek najlepsze będą modele w skali 1:72 lub 1:48, a by uniknąć szpachlowania i do minimum ograniczyć użycie pilnika, proponuję modele firmy Tamiya. Są też modele wstępnie pomalowane, ich złożenie ogranicza się do połączenia na zatrzask części. Sądzę, że najlepszym pomysłem jest wizyta w sklepie modelarskim, gdzie sprzedawca poleci odpowiedni model oraz farby i inne utensylia. Podstawowym kryterium decydującym o zakupie jakiegokolwiek zestawu, poza chęciami, powinny być oczywiście zdolności manualne.

Jaką przyszłość wróży Pan modelarstwu plastikowemu?
Modelarstwo plastikowe stało się obecnie bardzo popularnym hobby, stale rośnie liczba osób wystawiających swoje prace oraz odwiedzających festiwale i konkursy modelarskie. Wraz z liczbą wystawianych prac zwiększa się też ich jakość. Oczywiście dzieje się tak przede wszystkim dzięki samym modelarzom, ale również za sprawą producentów modeli, dodatków waloryzacyjnych, chemii i czasopism oraz stron internetowych poświęconych tematyce modelarskiej.

Na zdjęciu tytułowym: Ił-2, Hobbyboss, 1:32. Wszystkie zdjęcia: Michał Rosiak.