Początkowo niepotwierdzone informacje dziennikarzy New York Timesa o tym, że Rosjanie płacą bojownikom za zabijanie żołnierzy NATO w Afganistanie, powoli znajdują potwierdzenie. Otoczenie Trumpa zapewnia, że prezydenta nie poinformowano o sprawie, jednak osoby znające kulisy działania CIA i Białego Domu nie mają wątpliwości: prezydent wiedział i nie zareagował. Zaniedbanie? Niekompetencja? A może coś jeszcze innego? Nie wiadomo, jednak narażenie na szwank zdrowia i życia żołnierzy jest kolejnym ciosem w obraz Donalda Trumpa jako politycznego twardziela mającego oparcie w siłach zbrojnych.
Od kiedy wiedziano o aktywności Rosjan?
Pierwsze doniesienia o tego rodzaju działaniach miały docierać do amerykańskich polityków już na początku 2019 roku. Uznano jednak, iż są to niepotwierdzone plotki wymagające dalszego zweryfikowania. Przedstawiciele amerykańskiego rządu oświadczyli, że wywiad nie przedstawił dostatecznych dowodów, aby przekazać kwestię bezpośrednio do prezydenta. Rzeczniczka prasowa Białego Domu Kayleigh McEnany zapewniła, że prezydent nie został wówczas poinformowany i że dowiedział się o działalności Rosjan w Afganistanie dopiero, gdy sprawa przedostała się do mediów.
Informacje te są sprzeczne z deklaracjami byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona. Jego zdaniem prezydent zasłania się niewiedzą, aby ukryć to, że nie podjął żadnych działań mających ochronić stacjonujących w Afganistanie żołnierzy. Bolton przedstawił powagę sytuacji na Twitterze, gdzie napisał: „jeśli doniesienia o oferowaniu przez Rosjan nagród dla talibów zabijających amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, będzie to równoznaczne z bezpośrednim atakiem na Amerykanów. Musimy rozważyć przynajmniej wprowadzenie ciężkich sankcji gospodarczych jako część wszechstronnej odpowiedzi”.
If reports that Russia offered bounty payments to Taliban forces for killing Americans in Afghanistan are true, it's tantamount to an attack on Americans directly. At a minimum, we must consider strong economic sanctions as part of a comprehensive responsehttps://t.co/nd3xSItgOx
— John Bolton (@AmbJohnBolton) June 30, 2020
Pojawiają się sugestie, że Kreml zdecydował się płacić za głowy amerykańskich żołnierzy wiosną 2018 roku. Dlaczego? 7 lutego w Syrii doszło do kilkugodzinnej bitwy między Amerykanami i Syryjczykami, po których stronie walczyli też rosyjscy najemnicy. Komandosi Delty i Rangerzy spuścili nieprzyjacielowi (mającemu kilkukrotną przewagę liczebną) potężne manto, nie ponosząc strat, a Rosjanie zapragnęli rewanżu za upokorzenie i życie swoich ludzi. Oznacza to, że proceder trwał około roku, zanim informacje na ten temat przedostały się do Waszyngtonu, a następnie przez kolejny rok nic w tej sprawie nie zrobiono.
Za ile rząd może sprzedać własnych żołnierzy?
Relacje amerykańsko-rosyjskie pomimo wojny zastępczej w Syrii pozostają zaskakująco dobre, ponieważ Trump jest wyjątkowo ugodowy w polityce wobec Moskwy. Wątpliwe kontakty między państwami wzbudziły niepokój u jednego z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych – Izraela. Tamtejsi doradcy do spraw bezpieczeństwa ostrzegali personel tajnych służb przed dzieleniem się z administracją Trumpa ściśle tajnymi informacjami w obawie przed wyciekiem do Rosji, a później potencjalnie do Iranu.
Sam prezydent wielokrotnie podkreślał, że ma dobre kontakty z Władimirem Putinem. Nie jest to samo w sobie niczym złym, jednak w połączeniu z innymi faktami – opozycją wobec sankcji gospodarczych w związku z wojną hybrydową toczoną przez Rosję na Ukrainie i wciąż niewyjaśnioną ingerencją Rosjan w toku kampanii prezydenckiej w 2016 roku – powstaje obraz mętnych powiązań, w których dominuje klimat do robienia interesów. W minionych latach wyszło na jaw, że w sieci powiązań co najmniej od połowy lat dziewięćdziesiątych znajdowały się również korporacje i banki z innych państw, między innymi Deutsche Bank. Citigroup i Royal Bank of Canada. Konieczność zdecydowanej reakcji z pewnością zaburzy „dobry klimat” między oboma państwami.
Sprawa działalności agentów GRU w Afganistanie i braku reakcji Białego Domu zjednoczyła demokratów i republikanów w krytyce Trumpa. Republikańska kongresmenka z Wyoming Liz Cheney, córka wiceprezydenta Richarda Cheneya, stwierdziła, że przeciwnicy Stanów Zjednoczonych muszą wiedzieć, iż Amerykanie nie cofną się przed szybką i zabójczą odpowiedzią.
Jednym z najpoważniejszych krytyków bierności Białego Domu jest były szef CIA i były sekretarz obrony Leon Panetta. Uważa on, że rzekomy brak dowodów nie może służyć jako zasłona dymna. Działalność wywiadowcza rzadko opiera się na twardych dowodach, a informacji o tym, że przeciwnik może płacić za zabijanie żołnierzy, nie wolno było zignorować. Ochrona członków sił zbrojnych to również dostarczanie najlepszego możliwego rozpoznania wywiadowczego. W tym przypadku Waszyngton zawiódł przede wszystkim stacjonujących w Afganistanie żołnierzy NATO.
„Jeżeli prezydenta nie poinformowano o tych kluczowych ustaleniach tak, jak należało to uczynić, należy pociągnąć do odpowiedzialności jego personel”, apeluje Panetta w felietonie dla Washington Post. „Jeżeli Rada Bezpieczeństwa Narodowego nie omówiła tych ustaleń w marcu i nie przedstawiła prezydentowi opcji działania, należy pociągnąć do odpowiedzialności doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego. Jeśli ustalenia te znajdowały się w codziennym pakiecie informacyjnym prezydenta, a on je zignorował lub w ogóle ich nie przeczytał, prezydent powinien być pociągnięty do odpowiedzialności. […] Niekompetencja nie jest wymówką, kiedy w grę wchodzi życie naszych żołnierzy. Żaden tweet i żadne cele polityki zagranicznej nie mogą usprawiedliwić tego, co zrobili Rosjanie”.
Jeśli zaś Langley na poważnie analizowało kwestię rosyjskich nagród, nie ma wątpliwości, że taka informacja powinna zostać bezzwłocznie przekazana prezydentowi i wiceprezydentowi. „Głównym kryterium co do tego, czy umieścić takie dane w codziennym pakiecie informacyjnym, nie jest jednomyślna zgoda analityków, ale to, czy pomogą one prezydentowi reagować na zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego”, wyjaśnia były pracownik CIA David Priess, niegdyś przygotowujący prezydenckie pakiety informacyjne. Nawet niepotwierdzone informacje o wyznaczeniu przez GRU nagród za zabijanie amerykańskich żołnierzy i szefom tajnych służb. Według byłego szefa CIA Rosjanie zdają sobie sprawę, że Trump nie odważy się podjąć zdecydowanych kroków, dlatego wykorzystują tę słabość, narażając na niebezpieczeństwo żołnierzy stacjonujących w Afganistanie.
Przeczytaj też: Wagnerowcy w Mozambiku – taniocha, klęska i kontakty z doradcą Trumpa
Afgański łącznik
Jedną z nierozwiązanych początkowo kwestii było to, w jaki sposób agenci GRU przekazywali nagrody bojownikom. Amerykański wywiad, przy współpracy Afgańczyków, odkrył osobę będącą łącznikiem między Rosjanami a talibami.
Rahmatullah Azizi był drobnym przemytnikiem, jednak szybko dorobił się ogromnych pieniędzy. Często zmieniał samochody, przeniósł się do luksusowej willi, a podczas podróży do północnej części kraju zawsze towarzyszyła mu uzbrojona ochrona. Jego dochody zaczęły budzić podejrzenia, gdyż nawet jeśli zdobyłby silną pozycję w afgańskim półświatku, niemożliwy byłby tak szybki sukces na taką skalę.
Tajne służby podejrzewały, że może on mieć kontakty z rosyjskim wywiadem. Operacja mająca na celu aresztowanie Aziziego zakończyła się jednak klęską: gdy policja wkroczyła do jego willi, przemytnika już tam nie było. Prawdopodobnie zbiegł z kraju. Afgańscy policjanci znaleźli ukryte w rezydencji pół miliona dolarów w gotówce. Przez ręce Aziziego przechodziły setki tysięcy dolarów, które dzięki tradycyjnemu zwyczajowi nierejestrowanych transferów – hawali – rozpływały się w kraju.
Według raportu CIA był on głównym ogniwem łączącym talibów z przedstawicielami rosyjskiego wywiadu. Za jedno zlecenie terroryści mogli otrzymać nawet 100 tysięcy dolarów.
Z czasem sieć osób wiedzących o nagrodach za zabijanie żołnierzy NATO zaczęła się rozrastać. O procederze wiedzieli wysoko postawieni dowódcy terenowi talibów oraz kilku biznesmenów w Kabulu i Kunduzie. Celem rosyjskich agentów było sabotowanie procesu pokojowego, którego głównym uczestnikiem, obok afgańskiego rządu i talibów, są Stany Zjednoczone. Skala operacji i działania podejmowane przez afgański kontrwywiad i policję sugerują, że niemożliwe jest, aby Langley nie wiedziało o działaniach GRU.
Rodziny poległych żołnierzy domagają się śledztwa
Doniesienia o braku reakcji Waszyngtonu sprawiło, że coraz więcej osób domaga się śledztwa w tej sprawie. Artykuł New York Timesa wywołał poruszenie wśród rodzin Amerykanów poległych w Afganistanie. Felicia Arcuelo, matka kaprala piechoty morskiej Roberta Hendriksa, który poległ wraz z sierżantem sztabowym Christopherem Slutmanem i sierżantem Benjaminem Hinesem 8 kwietnia 2019 roku w prowincji Parwan, domaga się wszczęcia oficjalnego dochodzenia. Żołnierze zginęli w wybuchu bomby ukrytej w pobliżu bazy w Bagram. W rozmowie z dziennikarzami CNBC Arcuelo stwierdziła, że wszyscy odpowiedzialni za zaniedbania muszą być pociągnięci do odpowiedzialności.
Arcuelo jest rozgoryczona postawą amerykańskiego rządu. Mimo iż od śmierci jej syna minął ponad rok, nadal nie otrzymała oficjalnego raportu opisującego śmierć kaprala Hendriksa. Szukając odpowiedzi na nurtujące ją pytania, Arcuelo zwróciła się o pomoc do podpułkownik w stanie spoczynku senator Tammy Duckworth, która straciła obie nogi w 2004 roku w Iraku.
Afera związana z potencjalnymi zaniedbaniami ze strony administracji prezydenta Donalda Trumpa może dopiero nabierać rozpędu. Arcuelo nie jest jedyną matką domagającą się wyjaśnień. Podobnie wypowiedziała się Shawn Gregoire, matka kaprala Michaela Isaiaha Nance’a zabitego podczas ataku na bazę w Tarin Kowt w prowincji Uruzgan. W ataku poległ również starszy szeregowy Brandon Jay Kreischer. Napastnik – afgański żołnierz – został obezwładniony i przesłuchany, jednak jego motywy nadal pozostają nieznane.
Nie wiadomo, czy któryś z tych ataków był opłacony przez Rosjan, jednak z powodu ostatnich doniesień prawdopodobnie wiele osób zacznie zastanawiać się, czy ich synowie, mężowie i ojcowie zostali narażeni na niebezpieczeństwo, o którym Waszyngton wiedział, lecz nie podjął żadnych działań.
Przeczytaj też: Kobiety jako zamachowcy Boko Haram