Kryzys humanitarny w Jemenie nie jest tematem widocznym w polskiej przestrzeni medialnej. Przykrywają go bliższe nam geograficzne wydarzenia z Ukrainy i doniesienia ze Strefy Gazy. Po dziesięciu latach konfliktu zdewastowany Jemen musi opierać się na pomocy humanitarnej, aby zapewnić możliwość przeżycia milionom obywateli. W działaniach pomocowych na terenie Jemenu uczestniczą również Polacy. Jedną z takich osób jest Małgorzata Pietrzak – koordynatorka pomocy Polskiej Akcji Humanitarnej w Jemenie.

Paweł Jurkowski: Jak po aż dziesięciu latach konfliktu prezentuje się sytuacja humanitarna w Jemenie?
Małgorzata Pietrzak: Rzeczywiście minęło już dziesięć lat, a jest to konflikt, który cały czas się przedłuża, pomimo działań społeczności międzynarodowej i licznych negocjacji. Niestety trwająca wojna nie stanowi przedmiotu dociekań publicznych i powoli przeradza się w tak zwany zapomniany kryzys. To bardzo intensywny kryzys humanitarny, z którego powodu cierpią miliony ludzi i z którego nie ma za bardzo możliwości wyjścia, ponieważ ten konflikt nie pojawia się w świadomości ludzi mieszkających poza Jemenem.

Jeżeli chodzi o sytuację humanitarną, w tym momencie mamy około 18–19 milionów osób potrzebujących pomocy humanitarnej. To są dane za rok 2024. Ale ta liczba się zwiększa z kilku powodów. Konflikt trwa już dziesiąty rok, przez ten czas krytyczna infrastruktura zdrowotna, transportowa, edukacyjna i tym podobne nie mogły zostać odbudowane, co sprawia, że ta tragedia cały czas się pogłębia i przedłuża. Z drugiej strony mamy sytuację bardzo ograniczonego finansowania, co sprawia, że wiele osób nagle zostaje pozbawione pomocy humanitarnej. Po prostu nie ma funduszy, nie ma środków na utrzymanie tej pomocy.

Wojenne zniszczenia w Sanie
(Ibrahem Qasim, CC BY-SA 4.0)

Jeśli chodzi o największy problem Jemeńczyków w tym momencie, OCHA [Biuro ONZ ds. koordynacji pomocy humanitarnej – przyp. red.] wskazuje w swoim raporcie na 2024 rok takie obszary jak zdrowie, ochrona ludności, dostęp do wody i sanitariatów, a także dostęp do żywności. I w trzech z tych czterech sektorów PAH prowadzi aktywne działania.

Co Pani rozumie przez ochronę ludności?
To są wszystkie działania związane z pomocą ludziom, którzy zostali poszkodowani w wyniku konfliktu. Obejmuje to między innymi wsparcie prawne, na przykład pomoc w wydawaniu dokumentów i certyfikatów urodzenia. Wiele osób, które musiały uciekać z domów, straciło dokumenty. Tak samo, gdy ktoś chce powrócić z obozu do domu, bo sytuacja w danym regionie się uspokaja. Taka osoba też potrzebuje pomocy prawnej, bo może się okazać, że dom, w którym mieszkała, został przejęty. Jednocześnie na styku takiej ochrony znajduje się pomoc psychologiczna, zwłaszcza dla dzieci, które szczególnie cierpią w trakcie tego konfliktu zbrojnego.

W 2022 roku doszło do rozejmu pod egidą ONZ, trwającego od kwietnia do października. Czy w tym okresie była zauważalna poprawa sytuacji humanitarnej w Jemenie?
Tak, w 2022 roku doszło do kilku czasowych zawieszeń broni. Ułatwiły one dostęp do ludności w takich rejonach jak Ta’izz. A właśnie dostęp do ludności, z uwagi na kwestie bezpieczeństwa pracowników, jest często bardzo dużą przeszkodą w niesieniu pomocy przez organizacje humanitarne. Z tego powodu takie inicjatywy pokojowe, które mają na celu umożliwienie organizacjom humanitarnym dotarcie do ludzi, są na wagę złota.

Wspomniała Pani o brakach w finansowaniu. Jakie są główne źródła finansowania pomocy dla Jemenu? To są przede wszystkim wpłaty z organizacji międzynarodowych i rządów czy datki prywatne?
Problemy z finansowaniem mają wszystkie organizacje działające w Jemenie. Ilość otrzy­my­wa­nych środków się zmniejszyła. Dotyczy to zwłaszcza dotacji ze strony takich organizacji jak OCHA czy Komisja Europejska. Z tego powodu niektóre programy pomocowe zostały mocno ograniczone. Jeśli chodzi o PAH – jesteśmy partnerami różnorodnych donatorów, korzys­ta­liśmy ze środków otrzy­my­wa­nych z OCHA, z Komisji Europejskiej czy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. W tym momencie nasze programy są realizowane ze środków własnych PAH, czyli wpłat i darowizn.

Czy więc w branży humanitarnej mamy swego rodzaju „efekt krótkiej kołdry”? Na przykład wybuch wojny w Gazie powoduje, że te środki zostają przekierowane w tamten rejon?
Myślę, że można zaobserwować, że te środki są przekazywane na inne kryzysy. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że ludzie cierpią we wszystkich rejonach świata. To, co się dzieje w Gazie, jest po prostu niewyobrażalną tragedią, więc to oczywiste, że duża część środków została ulokowana w tym rejonie. Te środki są ograniczone i zgodnie z imperatywem humanitarnym są kierowane do rejonów, które najbardziej potrzebują wsparcia. Niemniej z tego powodu w Jemenie wiele programów pomocowych musiało być zakończonych lub mocno ograniczonych.

W ciągu ostatnich dni Jemen musi mierzyć się z kolejnym wyzwaniem, jakim jest fala powodzi.
To, co trwa już od kilku tygodni, jest wyrazem tego, jak bardzo zmienia się nasz klimat i jak bardzo jest to widoczne w państwach wrażliwych na tego typu zmiany, takich jak Jemen Obserwujemy wydarzenia, których skala intensywności jest nieporównywalna z wydarzeniami z poprzednich lat. Powódź, do której doszło w ostatnim czasie, okazała się tragiczna dla dziesiątek tysięcy ludzi, w skali kraju zmarło około sześćdziesięciu osób. Niestety nie mamy nawet dokładnych statystyk na ten temat.

W samym Ma’ribie, gdzie pracuje PAH, w wyniku powodzi zmarło dziewięć osób. Niemal 9 tysięcy rodzin straciło swoje domy częściowo, a 3600 rodzin – całkowicie. To znaczy domy zostały całkowicie zniszczone i nie nadają się do odbudowy. Sytuacja jest więc katastrofalna. Szczególnie cierpią osoby zamieszkujące obozy dla osób wewnętrznie prze­miesz­czo­nych, ponieważ na ogół mieszkają w budowlach o lekkiej konstrukcji. Są to często namioty, karawany zbudowane z elementów blaszanych. Niektóre osoby zamieszkują tak zwane iron nestsy (z ang. żelazne gniazda), które są zdecydowanie bardziej wytrzymałe, i które PAH również w 2022 i 2023 roku budowała dla osób wewnętrznie prze­miesz­czo­nych. To są osoby najbardziej wrażliwe na te sytuacje.

Czy w Jemenie możemy zlokalizować obszary, gdzie sytuacja jest najgorsza?
Jeśli chodzi o potrzeby humanitarne, uważam, że trzeba się skupić na miejscach, które są zamieszkiwane przez osoby wewnętrznie prze­miesz­czone. To są osoby, które musiały opuścić domy z uwagi na kwestie bezpieczeństwa, kryzysy ekonomiczne lub coraz częściej ze względu na kryzysy naturalne. Zostawiły za sobą całe swoje życie, cały dobytek, rodziny, znajomych, dotychczasową pracę i zostały zmuszone do tego, by w warunkach obozowych budować życie na nowo. Wszystkie osoby, które zamieszkują te obozy, chciałyby podjąć pracę, ale po prostu nie ma możliwości jej znalezienia. Rynek nie jest w stanie stworzyć wystarczającej liczby miejsc zatrudnienia w takich rejonach jak Ma’rib, gdzie przed wojną mieszkało 40–60 tysięcy osób, a w tym momencie to jest ponad milion, z czego ponad 90% to osoby wewnętrznie prze­miesz­czone.

Z drugiej strony mamy też osoby potrzebujące opieki medycznej, której nie mogą jej otrzymać ze względu na brak przychodni i szpitali.. Wiele dzieci musiało przerwać edukację bez możliwości jakiegokolwiek powrotu do nauki, co wiąże się z wieloma ryzykami. Dziewczynki bardzo często są wydawane wcześnie za mąż, chłopcy są szykowani do walki. Ich możliwości powrotu na ścieżkę edukacyjną są bardzo ograniczone z powodu przepełnienia szkół lub braku dokumentów. Oprócz obozów dla osób wewnętrznie prze­miesz­czo­nych warto skupić się na obszarach narażonych na katastrofy naturalne. Mam tu na myśli takie obszary jak Ta’izz, Ad‑Dali czy wschodnie wybrzeże, gdzie ludzie są szczególnie narażeni na powodzie, cyklony i inne klęski żywiołowe.

Jak wygląda działalność PAH w Jemenie?
PAH rozpoczęła działalność w Jemenie w 2019 roku. Od samego początku byliśmy roz­poz­na­wani jako organizacja zajmująca się przede wszystkim sektorem zdrowotnym. Dokonało się to dzięki współpracy z innymi partnerami z tego obszaru. Mieliśmy wspólne projekty z Caritas Polska w rejonie Adenu, realizowaliśmy też projekty finansowane przez polski MSZ. W tym momencie PAH działa również w innych „klastrach” – czyli obszarach pomocy humanitarnej. Zarządzamy obecnie pięcioma obozami dla osób wewnętrznie prze­miesz­czo­nych, działamy też w sektorze wodno-sanitarnym i w sektorze ochrony ludności. Nasza pomoc obejmuje kompleksowe działania, które mają największą siłę czynienia dobra dla ludzi potrzebujących pomocy.

Te pięć obozów – o jakiej liczbie osób możemy mówić?
To jest około 5000 rodzin, jedna rodzina to około sześciu osób.

Czy istnieje instytucja, która koordynuje ten wysiłek różnych organizacji?
Tak, koordynacją w skali całego kraju zajmuje się OCHA. System pomocy na niższym poziomie jest koordynowany w obszarze klastrów humanitarnych, które również należą do systemu oenzetowskiego. To na przykład klastry zdrowia, wody i sanitariatów, zarządzania obozami i tym podobne. W ramach klastrów działają organizacje, które mają inicjatywy znajdujące się w odpowiednim obszarze zainteresowania. Zarówno na obszarze narodowym, jak również klastrów następuje koordynacja, żeby działania różnych organizacji nie dublowały się, ale wzajemnie uzupełniały.

Klastry często dostarczają nam również informacji na temat tego, jak wygląda sytuacja w różnych regionach kraju. Oczywiście działają różnego rodzaju grupy robocze, zajmujące się kwestiami związanymi z prawem do ziemi czy prawa budowlanego. Są również grupy robocze zrzeszające szefów misji czy szefów bezpieczeństwa.

Koordynacja między organizacjami jest bardzo ścisła, ponieważ umożliwia ona wymienianie się doświadczeniami i informacjami, które są niezbędne do skutecznego wykonywania naszej pracy. Naszym wspólnym interesem jest to, aby ludzie, którym pomagamy, dostali jak naj­szyb­ciej jak naj­lep­szą pomoc. I właśnie współpraca między Caritas Polska i PAH jest tego typu współpracą. Jest ona o tyle szczególna, że z około czterdziestu organizacji humanitarnych działających w Jemenie mamy aż dwie organizacje z Polski. To powoduje, że polska pomoc jest naprawdę widoczna, zarówno wśród klastrów, jak i odbiorców pomocy.

Czyli polskie ręce w Jemenie są zauważalne?
Zdecydowanie. Jemeńczycy wiedzą, że Polacy chcą tutaj pomagać i że widzimy potrzeby ludzi żyjących tysiące kilometrów od nas.

Jak wyglądają relacje organizacji humanitarnych z lokalnymi społecznościami?
Kiedy chcemy zrealizować jakiś projekt, od samego początku upewniamy się, że ludzie, dla których jest on przeznaczony, zgadzają się na jego założenia. Oczywiście jako organizacja humanitarna mamy doświadczenie w realizacji projektów w sektorze zdrowia czy zarządzania obozami, więc możemy przewidywać, jakie potrzeby mogą się pojawić w konkretnym obszarze. Nie zmienia to faktu, że bez udania się w konkretne miejsce, konsultacji z lokalną spo­łecz­noś­cią i poznania jej potrzeb –osób starszych, osób z niepełnosprawnościami czy matek karmiących – tak naprawdę nie będziemy wiedzieć, co jest największym problemem. Z tego powodu przed rozpoczęciem projektu wysyłamy na dany obszar zespół w celu spotkania się z mieszkańcami, realizujemy również badania sondażowe. To wsparcie jest dla nas niezwykle cenne.

Obserwując zdjęcia PAH i Caritasu z Jemenu, widać, że spora część pracowników wywodzi się z lokalnej społeczności. Rozumiem, że PAH stara się wdrażać lokalną społeczność w realizację swoich projektów.
Dokładnie. Naszą zasadą jest, żeby jak największa liczba naszych pracowników była osobami lokalnymi. Mamy takich pracowników w biurach w Adenie i Ma’ribie. Są to osoby mające zaplecze w takich dziedzinach jak inżynieria wodno-sanitarna, jak również osoby pracujące w HR, logistyce, finansach czy bezpieczeństwie. Jest to jeden z naszych priorytetów, żeby budować te miejsca pracy i korzystać z pomocy osób, które mieszkają w Jemenie i najlepiej znają ten kraj. Dzięki temu jesteśmy w stanie zrozumieć specyfikę Jemenu i lokalne potrzeby. Ci ludzie mają perspektywę, której nie mogą mieć osoby z zewnątrz.

Jak to wygląda w statystyce? Ile osób w PAH to Jemeńczycy?
W tym momencie mamy dziewięciu pracowników lokalnych, jednego pracownika zagra­nicz­nego, a ja jestem pracownikiem warszawskim.

Czyli cały zespół PAH w Jemenie to jedenaście osób?
W tym momencie tak. Oczywiście to zespół na miejscu, ale cała pomoc odbywa się w koordynacji z naszym warszawskim biurem. To cały łańcuch osób zaangażowanych w to, żeby pomoc mogła trafić do Jemenu. Poza tym działamy w wielu innych krajach i nad całością tych działań czuwa Zarząd, a swój udział mają poszczególne działy – projektów, finansów, logistyki czy HR. Niemniej na miejscu staramy się korzystać z doświadczenia pracowników lokalnych.

Głównym obszarem działalności PAH w Jemenie jest Ma’arib. Region ten w przeszłości był miejscem ciężkich walk. Czy wiąże się to z problemem min, niewypałów i niewybuchów?
To jest jeden z większych problemów w Jemenie. Jeśli chodzi o niewybuchy, jest to największy problem w prowincjach Ta’izz, Lahidż i Al-Hudajda. Ma’rib również ma z tym problemem, jednak tam przede wszystkim trudnością są miny. W tym tygodniu trójka dzieci w regionie Lahidż zginęła po kontakcie z niewybuchem w jednym z obozów dla osób wewnętrznie prze­miesz­czo­nych. Teraz, podczas trwającej fali powodzi, jest to szczególne zagrożenie. Powodzie są w stanie przemieścić niewybuchy i miny nawet o kilka kilometrów. Z tego powodu obszary, które wcześniej zostały uznane za bezpieczne, mogą być miejscem występowania tego typu zagrożeń.

Czy w Jemenie zdarzają się ataki na pracowników humanitarnych?
Jest takie ryzyko, dodatkowo w niebezpiecznych obszarach pracownicy mogą być ofiarami niecelowymi. W Jemenie bardzo dużym zagrożeniem są porwania. W zeszłym roku doszło do porwania dwójki pracowników humanitarnych. W tym roku, dosłownie dwa miesiące temu, mieliśmy do czynienia z porwaniem siedemnastu takich osób. Porwania najczęściej następują podczas przemieszczania, z tego powodu w organizacjach humanitarnych stosuje się bardzo restrykcyjne zasady bezpieczeństwa. Bardzo na to zwracamy uwagę w PAH – jesteśmy odpowiednio przygotowywani do wyjazdów przez nasz dział security.

Jak praca w środowisku ogromnej ludzkiej tragedii, jak również zagrożenia życia, wpływa na psychikę człowieka?
Osoby przyjeżdżające do Jemenu z obszarów, które nigdy nie były dotknięte kryzysami humanitarnymi, przeżywają silne emocje. Pojawia się coraz więcej badań mówiących o tym, że pracownicy humanitarni to grupa osób, która bardzo często cierpi na problemy związane z zaburzeniami lękowymi lub PTSD. To bardzo stresująca praca, co wynika zarówno ze środowiska działania, jak również z odpowiedzialności, jaką na sobie mamy.

Jak wydarzenia na Morzu Czerwonym wpłynęły na sytuację huma­ni­tarną w Jemenie?
Jemen jest krajem, w którym około 80–90% żywności jest importowane drogą morską. Obecnie trwające napięcia na Morzu Czerwonym powodują, że ceny artykułów spożywczych stają się za wysokie dla coraz większej ilości gospodarstw domowych. Jednocześnie dla większości osób nie jest możliwe samodzielne zapewnienie sobie żywności poprzez hodowlę czy uprawę ziemi.

Dlaczego my, jako Polacy, powinnyśmy zainteresować kryzysem w tak odległym państwie jak Jemen?
Kryzys w Jemenie jest jednym z najbardziej dotkliwych kryzysów ogarniających przede wszystkim osoby cywilne. To osoby, które są najmniej winne konfliktom zbrojnym, ale najbardziej przez nie cierpią. Myślę, że ludzka solidarność jest pomad podziałami na kraje, kontynenty. To, że ci ludzie są daleko, nie ma tak naprawdę znaczenia – mają takie same emocje jak my, tak samo dotyka ich cierpienie. Jeśli możemy w nim ulżyć, róbmy to nawet z daleka. Zachęcam do wspierania organizacji humanitarnych, które niosą pomoc w Jemenie.

Czytelnicy mogą wesprzeć Polską Akcję Humanitarną:

  • wpłacając poprzez stronę PAH;
  • zasilając zbiórkę na SiePomaga;
  • wysyłając przelew BLIK na telefon z dopiskiem Wpłacam na PAH pod numer: +48 453 021 973;
  • zlecając przelew na konto nr: 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 z dopiskiem Jemen.

Czytelnicy mogą wesprzeć Caritas Polska:

  • dokonując wpłaty jednorazowej lub decydując się na comiesięczne wsparcie poprzez stronę caritas.pl/jemen;
  • wysyłając wpłatę tradycyjnym przelewem na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem Jemen;
  • wysyłając przelew BLIK na telefon o treści JEMEN przesłany pod numer +48 668 070 000;
  • wysyłając SMS o treści JEMEN pod numer 72052 (koszt 2,46 zł).
Julien Harneis, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic