XVII wiek nie był łaskawy dla Ukrainy. Jej bezkresne stepy targane były wieloma krwawymi powstaniami i zrywami przeciwko polskiemu panowaniu, pod którym się wówczas znajdowała. Bezspornie największym i najgroźniejszym z nich był olbrzymi zryw Kozaczyzny pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. Jest rzeczą wartą uwagi, jak do niego doszło, jaki był jego przebieg a przede wszystkim – jakie następstwa pozostawił.
Sytuacja na Ukrainie pod koniec pierwszej połowy XVII wieku
Historycy badający tamten okres dziejów Rzeczypospolitej – przełom pierwszej i drugiej połowy XVII wieku – zgodni są co do kwestii, że zasadniczo nie istniała jedna konkretna przyczyna wybuchu tak potężnego powstania. Było ich kilka. Przede wszystkim ludność ziem ukraińskich była od lat ciemiężona i zmuszana do ciężkiej pracy na rzecz szlachty i wielkich magnatów kresowych, zwanych często „samowładnymi książęciami kresowymi”. Panowie ci posiadali olbrzymie latyfundia z tysiącami poddanych. Dla przykładu: w województwie bracławskim kasztelan krakowski książę Jerzy Zbaraski miał majątek, w skład którego wchodziło aż 19 230 „dymów” tj. domów mieszkalnych wraz z rodzinami pracującymi na rzecz magnata. Zbaraski posiadał ponadto rozległe majątki na Kijowszczyźnie i Wołyniu oraz w Małopolsce. Inny potentat, książę Dominik Zasławski-Ostrogski, posiadał ponad 8 500 dymów w województwach bracławskim i kijowskim. Jeszcze inny „władyka” – książę Jeremi Wiśniowiecki, według niektórych ustaleń dysponował w roku 1645 aż 38 000 dymów, a pracowało dla niego 230 000 chłopów! Równie imponujące były dochody, jakie przynosiły jego olbrzymie majątki – około 600 000 złotych polskich rocznie, co na owe czasy było bajońską sumą. Ogółem zaledwie kilkanaście rodów magnackich skupiało w swych rękach ponad 80% ziem ukraińskich objętych tak zwanym rejestrem podymnego. Rzecz jasna stan taki rodził wielkie napięcia społeczne. Gnębieni pracą ponad siły i harujący wyłącznie na rzecz swoich panów chłopi ruscy stanowili wysoce „łatwopalny materiał”, który każda iskra mogła doprowadzić do wybuchu.
Innym niezwykle ważkim powodem wybuchu powstania, było srogie rozczarowanie Kozaków tym, iż planowana przez króla Władysława IV wielka wojna z tureckim imperium ostatecznie nie doszła do skutku. Król pod naciskiem koterii magnackich i szlachty musiał porzucić pieczołowicie opracowywane plany ataku na Turcję. Kozacy, liczący na wielkie łupy i sławę, mający zapewniony udział w wojnie jako forpoczta wojsk polskich, odczuli rezygnację Rzeczypospolitej jako wielkie oszustwo godzące w nich samych i skazujące ich na bezczynność i marazm. Ponadto Ukraina była tyglem różnych narodowości, katolicyzm zmagał się tam z prawosławiem, panowała powszechna nienawiść do „Lachów”. Słowem: Ukraina połowy wieku XVII była beczką prochu i wystarczyła iskra, by nastąpił wybuch. I taka iskra się pojawiła. Bezpośrednim „zapalnikiem” okazały się działania szlachcica ukraińskiego należącego do kozackiej starszyzny, Bohdana Chmielnickiego. Jego rosnące niezadowolenie z sytuacji panującej na Ukrainie, gorycz z powodu zarzucenia planów wojny z Turcją przez króla Władysława, wreszcie prywatna nienawiść do podstarościego czechryńskiego Daniela Czaplińskiego sprawiły, że Chmielnicki postanowił zawiązać sprzysiężenie kozackiej starszyzny. Wkrótce wyrósł na przywódcę całej kozaczyzny.
Tak więc Chmielnicki, nie mając nic do stracenia, najpierw zdołał podburzyć i przeciągnąć na swoją stronę znaczną część kozackiej starszyzny, a przede wszystkim pozyskać dla sprawy kozackiej groźnego i silnego sojusznika – chanat krymski. Chan tatarski Islam III Gerej, licząc na liczne łupy i jasyr oraz pałając żądzą odwetu za prowokacyjne zachowania polskich magnatów na Krymie, zgodził się zawrzeć sojusz z Chmielnickim i posłał mu ordę pod dowództwem groźnego i znanego wodza Tuhaj-Beja. Kozacy zyskali tym samym sprawną militarnie jazdę, której im brakowało, a która była im tak nieodzowna w walce przeciwko silnej polskiej jeździe. Tak wzmocnione siły kozackie ruszyły się w kwietniu 1648 roku z Zaporoża.
Przeciw nim ruszył hetman wielki koronny Mikołaj Potocki na czele piętnastu tysięcy zbrojnych – pocztów magnackich, wojsk kwarcianych i kozaków rejestrowych. Potocki wyraźnie nie doceniał przeciwnika, wyprawiając się przeciw niemu ze zbyt małymi siłami, które w dodatku jeszcze podzielił na trzy części. Trzy tysiące ludzi z synem hetmana, młodym Stefanem, na czele ruszyło lądem jako straż przednia. Cztery tysiące kozaków rejestrowych popłynęło w ślad za nią Dnieprem, a reszta – główny trzon armii pod dowództwem hetmana wielkiego i hetmana polnego Marcina Kalinowskiego – posuwała się powoli za nimi. Pod koniec kwietnia pod Żółtymi Wodami szczupłe siły syna hetmana stanęły naprzeciw dziesięciu tysięcy Kozaków i Tatarów. Potocki okopał się i stawiał zacięty opór. Chmielnicki tymczasem z częścią swoich oddziałów pośpieszył na spotkanie z płynącymi Dnieprem Kozakami rejestrowymi. Tam mistrzowsko udało mu się przeciągnąć ich na swoja stronę (rejestrowi zamordowali przy tym swoich dowódców – Barabasza i Karaimowicza).
Tymczasem pod Żółtymi Wodami po blisko trzech tygodniach oblężenia wojska polskie uległy wreszcie przeważającym siłom wroga. Straż przednia polskiej armii przestała istnieć, a młody Stefan Potocki zmarł od ran. Do niewoli dostał się przyszły bohater narodowy Stefan Czarniecki. 24 maja pozostałe polskie siły zaczęły okopywać się pod Korsuniem. Po zaciętych zmaganiach jasnym jednak się stało, że Polacy nie dadzą rady zbyt silnej armii tatarsko-kozackiej. Klęskę armii koronnej przypieczętował nagły atak wojsk kozackich na jej tyły. Do niewoli dostali się obaj hetmani, a wojsko koronne na Ukrainie praktycznie przestało istnieć.
Dalszy Wzrost potęgi Chmielnickiego. Jeremi Wiśniowiecki głównym oponentem powstania
Po klęsce korsuńskiej Chmielnicki rósł coraz bardziej w siłę i nabierał pewności siebie. Z każdym dniem napływały do niego masy chłopów, Kozaków, a nawet mieszczan i szlachty ruskiej. Okrucieństwo wojny obejmowało coraz większe obszary Kresów. Padały miasta, ginęły wsie, szerzyła się śmierć i pożoga. Wydawało się, że nikt już nie jest w stanie powstrzymać kozacko-tatarskiej powodzi, i że wkrótce samowładny Chmielnicki zechce sięgnąć po więcej i pójść może nawet w głąb kraju.
Był jednak ktoś, kto nie patrzył bezsilnie na upadek Korony i na rozpasanie kozaczyzny. Wojewoda ruski książę Jeremi Wiśniowiecki, potężny i bogaty magnat kresowy, natychmiast zajął zdecydowanie nieprzejednane stanowisko w obliczu kozackiego buntu i od razu zaczął gasić go krwią. Pod koniec maja rozpoczął się odwrót sił Wiśniowieckiego z Zadnieprza, stanowiący piękny pokaz militarnej i taktycznej sprawności. Sześć tysięcy doborowych żołnierzy „Jaremy” stanowiło realną siłę, z którą musiał się liczyć nawet sam Chmielnicki. Początkowo dążył nawet do ułagodzenia dumnego Wiśniowieckiego, doprowadzając choćby do powieszenia kilku przywódców chłopskich oskarżonych o atak na dwór książęcy w Łubniach. Wiśniowiecki wygrał kilka małych starć z siłami powstańców, zniszczył i spalił sporo zbuntowanych wsi i miasteczek. W lipcu 1648 roku doszło do poważniejszej bitwy pod Konstantynowem z siłami pułkownika kozackiego Maksyma Krzywonosa. Bitwa ta nie przyniosła rozstrzygnięcia, mimo sporych strat, jakie poniosły wojska kozackie.
Ogólnie działania Wiśniowieckiego i jego walkę z powstaniem pewien historyk scharakteryzował następująco (i trafnie): „pobić się nie dał, wojny nie rozstrzygnął, a pokój uniemożliwił”. Wiśniowiecki uparcie trwał na stanowisku, że bunt należy krwawo stłumić, a wszelkie układy z „hultajstwem” są niedopuszczalne. Aktywnie przewodził stronnictwu wojennemu, przeciwstawiając się stronnictwu ugodowemu (kładącemu nacisk na paktowanie z Kozakami), do którego należał między innymi wojewoda bracławski Adam Kisiel i kanclerz wielki koronny Jerzy Ossoliński.
Tymczasem na Rzeczpospolitą spadł kolejny cios. 20 maja w Mereczu zmarł król Władysław IV. W kraju natychmiast nastąpiły targi i spory o tron elekcyjny i zmagania dwóch stronnictw (wojennego i ugodowego), co do osoby kandydata. Książę Wiśniowiecki popierał Karola Ferdynanda biskupa wrocławskiego, a kanclerz Ossoliński i wojewoda Kisiel Jana Kazimierza – młodszego brata zmarłego króla. 17 listopada 1648 roku wybrano w końcu tego drugiego; przeważyło więc zdanie stronnictwa ugodowego (niemało przyczynił się do tego wyboru także sam Chmielnicki, dając głos na Jana Kazimierza, do czego miał prawo). Nowy władca uzgodnił wraz z kanclerzem, że należy podjąć negocjacje ze zbuntowaną Kozaczyzną. Polska więc wysłała komisarzy, z wojewodą Kisielem na czele, do kwatery hetmana kozackiego. Jednakże, mimo że polska delegacja przywiozła atrakcyjne obietnice (przywrócenie kozackich wolności, buława hetmana zaporoskiego dla Chmielnickiego, wyjęcie kozaczyzny spod władzy sejmu), Chmielnicki stwierdził, że już za późno na rokowania i że teraz wszystko ma być wedle jego woli, a „jarzmo lackie” na całej Ukrainie musi przestać istnieć. Komisarzom udało się tylko uzyskać zawieszenie broni do wiosny 1649 roku.
Kozacy niebezpodstawnie czuli się tak pewni siebie. Przecież jeszcze niedawno wojska koronne poniosły haniebną klęskę pod Piławcami. Trzydziestotysięczna armia polska uległa potwornej panice na wieść o zbliżaniu się ordy tatarskiej i ogromna większość regularnych żołnierzy (sic!) uciekła po prostu z pola walki. Była to jedna z najczarniejszych i najhaniebniejszych porażek w historii oręża polskiego. Niemała w tym „zasługa” dowodzących wojskiem trzech regimentarzy, wobec braku hetmanów będących w niewoli. Książę Dominik Zasławski zwany „pierzyną”, chorąży koronny Aleksander Koniecpolski zwany „dzieciną” i podczaszy koronny Mikołaj Ostrorog zwany „łaciną”, nie byli bynajmniej ludźmi z wojennym doświadczeniem i umiejętnościami. Nic też dziwnego, że klęska była taka spektakularna. Teraz cała nadzieja i honor polskiego wojska spoczywał już tylko w rękach „Jaremy”.
Obrona Zbaraża. Wiktoria Polaków pod Beresteczkiem
W lecie 1649 roku siły polskie pod dowództwem Jeremiego Wiśniowieckiego zostały oblężone w obozie pod Zbarażem przez potężne wojska kozacko-tatarskie. „Jarema” stał na czele około piętnastu, szesnastu tysięcy ludzi, wliczając w to czeladź obozową. Liczebność armii oblegającej Zbaraż według niektórych historyków wynosiła nawet czterysta tysięcy ludzi, a Henryk Sienkiewicz w wiekopomnym dziele „Ogniem i Mieczem” oszacował ją na aż pół miliona! Wszelkie takie szacunki są jednak mocno przesadzone. Według nowszych badań siły kozacko-tatarskie pod dowództwem Chmielnickiego i chana liczyły od stu do stu pięćdziesięciu tysięcy ludzi, co i tak stanowiło rażącą dysproporcję sił.
Polskie wojska przez ponad miesiąc bohatersko broniły Zbaraża, odpierając coraz nowe szturmy. Położenie oblężonych stale się jednak pogarszało – brakowało żywności i amunicji, a ginących nie miał kto zastąpić na ich pozycjach. W tej ciężkiej sytuacji towarzysz chorągwi kozackiej Mikołaj Skrzetuski przekradł się przez oblężenie i dotarł do króla Jana Kazimierza, przebywającego od 6 sierpnia w Toporowie. Król po otrzymaniu wieści o rozpaczliwym położeniu wojsk „Jaremy” bezzwłocznie wyruszył z piętnastotysięczną armią na pomoc oblężonym. Pod Zborowem armia królewska została zaskoczona przez duże siły kozacko-tatarskie – po prostu siły powstańców były tak wielkie, że część pozostawiono pod Zbarażem, a z pozostałymi ruszono na króla.
Sytuacja mogła by się okazać bardzo groźna dla Polaków, jednakże kanclerzowi udało się nawiązać kontakt z wezyrem chana i przystąpić do rokowań pokojowych. Nie można było układać się z samym Chmielnickim, ponieważ król już wcześniej ogłosił go zdrajcą i nałożył cenę za jego głowę.
Islam III Gerej, podejmując rokowania pokojowe, wiedział, że dla chanatu ich wynik będzie na pewno korzystny, a poza tym zgodnie ze swoją polityką równowagi sił nie chciał dopuścić do zupełnego pogrążenia się Rzeczypospolitej i jej upadku. Wypracowano więc tak zwaną deklarację zborowską zawierającą między innymi postanowienie o amnestii dla kozaczyzny i ustalającą wysokość rejestru kozackiego na czterdzieści tysięcy ludzi, a godności i urzędy na Ukrainie zarezerwowano dla szlachty ruskiej. Ugoda ta była jednak siłą rzeczy skazana na upadek, ponieważ Polska traciła w wyniku jej postanowień zbyt wiele wpływów na Ukrainie. Dla Kozaczyzny porozumienie to okazało się również niewystarczające, ponieważ w tym czasie Chmielnicki myślał już o Ukrainie jako o samodzielnym państwie, całkiem niezależnym od Korony i Litwy. Siłą rzeczy musiało znów przyjść do zbrojnego rozwiązania tych palących konfliktów.
Pokój trwał do wiosny 1651 roku. Pod koniec czerwca stanęły naprzeciw siebie dwie armie. Siły polskie liczyły około trzydziestu trzech tysięcy regularnego wojska oraz około trzydziestu tysięcy pospolitego ruszenia, co dawało w sumie sześćdziesiąt trzy tysiące ludzi. Siły państwa kozackiego liczyły osiemdziesiąt tysięcy Kozaków rejestrowych i nierejestrowych oraz od dwudziestu do dwudziestu ośmiu tysięcy sprzymierzonych z nimi Tatarów, łącznie więc strona kozacka dysponowała co najmniej stu tysiącami ludzi.
28 czerwca rozpoczęła się wielka trzydniowa bitwa pod Beresteczkiem na Wołyniu. W pierwszym dniu nie doszło do żadnych znacznych rozstrzygnięć. Następnego dnia szala zaczęła się groźnie przechylać na stronę Chana i Chmielnickiego. Jednakże dzień 30 czerwca okazał się decydujący. Polskie centrum było dowodzone przez samego króla, a skrzydła przez Wiśniowieckiego oraz Lanckorońskiego i Kalinowskiego. Artyleria stała z przodu, a pospolite ruszenie na tyłach. Uderzenie jazdy pod wodzą „Jaremy” zgniotło kozacką konnicę, po czym jazda uderzyła na tabory. Następnie uderzyły polskie siły ulokowane w centrum, uszykowane i ustawione na wzór szwedzki, dysponujące znaczną siłą ognia. Centrum zaatakowało Tatarów, którzy nie dotrzymali pola i wkrótce zaczęli uciekać. Ich tylna straż została rozbita, a sam chan, ranny i przerażony, uciekł z pola bitwy, porywając ze sobą Chmielnickiego. Przesądziło to o losie bitwy, jednak jej nie zakończyło, bowiem duże siły kozackie zdołały wycofać się na bagna blisko rzeki Płaszówki. Tam siły polskie urządziły im rzeź, ostatecznie pieczętując klęskę wojsk kozackich. Beresteczko okazało się jedną z największych wiktorii polskich. Niestety, jak wiele innych, nie wykorzystaną…
Klęska pod Batohem. Poddanie się Kozaczyzny pod władzę Moskwy
Chmielnicki po klęsce beresteckiej nie poddał się bynajmniej. Zaczął znów gromadzić siły, także pozostałe po niedawnym pogromie. Pod Białą Cerkwią we wrześniu 1651 roku doszło do kolejnej konfrontacji sił Chmielnickiego z wojskami polskimi pod dowództwem hetmana Potockiego. Żadna ze stron nie mogła uzyskać wyraźnej przewagi, tak więc w wyniku impasu zawarto ugodę, która ustanawiała między innymi zmniejszenie rejestru kozackiego do dwudziestu tysięcy ludzi. Porozumienie to jednak nie weszło nigdy w życie. Prawie rok później, w czerwcu 1652 roku, dziesięciotysięczna armia polska pod dowództwem hetmana polnego Marcina Kalinowskiego została oblężona pod Batohem na Bracławszczyźnie. Rozprężenie panujące w polskich szeregach, fatalne dowodzenie i wielka przewaga liczebna wroga przyczyniły się do wielkiej klęski wojsk koronnych. Zginał hetman Kalinowski, oraz około ośmiu tysięcy żołnierzy, w tym wielu jeńców zamordowanych już po bitwie. Kozacy wzięli okrutny odwet za Beresteczko. Wkrótce polskie siły poniosły pod Żwańcem kolejną porażkę, choć na dużą mniejszą salę W wyniku takiego obrotu spraw, król Jan Kazimierz musiał zgodzić się na nowe porozumienie z Chmielnickim, przywracające niekorzystny układ zborowski. Od ostatecznej klęski i upokorzenia uratowali Polaków ponownie Tatarzy, zawierając odrębny pokój z Koroną i konsekwentnie utrzymując tym samym politykę równowagi sił w tej części Europy.
Na scenę zmagań polsko-ukraińskich na początku 1654 roku wkroczyła Moskwa, która dostrzegła dobrą okazję do podporządkowania sobie części ziem Ukrainy. Od 1648 roku stosunki polsko-rosyjskie szybko się pogarszały, a sytuacja panująca na Ukrainie stwarzała Moskwie możliwość zadania dotkliwego ciosu Rzeczypospolitej. Oficjalna delegacja moskiewska zagościła w styczniu 1654 roku w Perejasławiu i po burzliwych układach z radą kozacką zatwierdzono decyzję o uzależnieniu Ukrainy i kozaczyzny od Moskwy. Ten właśnie historyczny moment wielu uważa za powstanie Rosji, gdyż jak twierdzą historycy – Moskwa plus Ukraina to dopiero Rosja.
Sytuacja po ugodzie Perejasławskiej. Wojna z Rosją i śmierć Chmielnickiego
Kozacy szybko się zorientowali, że zamienili stosunkowo łagodne panowanie polskie na despotyczne i nieliczące się z niczym jarzmo carskie. Chmielnicki, układając się z carem, kierował się głównie chęcią znalezienia sojusznika przeciwko Rzeczypospolitej. Poddając Ukrainę pod panowanie Aleksego I, unicestwił marzenia o stworzeniu niezależnego państwa ukraińskiego, choć działał z pewnością w dobrych intencjach. Po zawarciu ugody perejasławskiej wybuchła zażarta wojna z Moskwą o Ukrainę, trwająca z przerwami aż do 1667 roku. Chmielnicki, który wciąż musiał lawirować między ugodową Rzeczpospolitą a autorytarną Rosją, zmarł cztery lata po ugodzie perejasławskiej. Polska próbowała jeszcze odzyskać Ukrainę, między innymi doprowadzając do ugody w Hadziaczu z Kozaczyzną we wrześniu 1658 roku, ale jej zależność od Moskwy była już zbyt silna. W 1663 roku nastąpił podział Ukrainy na część prawobrzeżną, pod polskim panowaniem, oraz lewobrzeżną z Kijowem, pod panowaniem rosyjskim. Zmagania obu stron trwały jeszcze aż do rozejmu w Andruszowie, w styczniu 1667 roku.
W drugiej połowie XVII wieku wybuchały jeszcze na Ukrainie powstania kozackie, zarówno przeciwko Polsce jak i przeciw Rosji, jednak żadne z nich nie miało ani takiego znaczenia, ani siły jak wielkie powstanie Bohdana Chmielnickiego z lat 1648-1654. Jego bezpośrednimi następstwami były upokorzenie Rzeczpospolitej i początek jej upadku oraz poddanie się części Ukrainy pod władzę rosyjską. Tym samym jedna potęga poczęła słabnąć, a druga wzrastać w siłę. Kozaczyzna przetrwała do roku 1775, kiedy została zlikwidowana przez carycę Katarzynę II.