Okres drugiej wojny światowej przypada na kadencje dwóch amerykańskich prezydentów – Franklina Delano Roosevelta (w dalszej części artykułu będę używał powszechnie stosowanego w literaturze skrótu FDR) i Harry’ego Trumana. Pomimo szybkiej utraty niepodległości przez zaatakowaną z dwóch stron Polskę, przez cały ten czas utrzymywane były stosunki pomiędzy oboma krajami. Po stronie polskiej opierały się o rząd na uchodźstwie, który najpierw rezydował we Francji, a następnie w Wielkiej Brytanii, w Londynie. Biały Dom zaś bezpośrednio wpływały na losy narodu polskiego, prowadząc globalna politykę i będąc jednym z trzech głównych filarów koalicji antyhitlerowskiej.
Latem 1939 roku, kiedy rosło zagrożenie wybuchu wojny polsko-niemieckiej, Stany Zjednoczone pogrążone były jeszcze w izolacjonizmie i nie przywiązywały większej wagi do wydarzeń na Starym Kontynencie. W okresie bezpośrednio poprzedzającym wybuch drugiej wojny światowej prezydent Roosevelt ograniczył się jedynie do wydania oświadczenia wzywającego zarówno Niemcy jak i Polskę do powstrzymania się od użycia siły. Było to 24 sierpnia 1939 roku. Kiedy wybuchła wojna, USA ogłosiły neutralność, co zgodnie z obowiązującym prawem oznaczało, że Polska nie mogła zaopatrywać się w broń amerykańską. Warto zauważyć, że ogłoszenie neutralności postawiło Polskę w takiej samej sytuacji jak i Niemców, obie strony równo obdzielając odpowiedzialnością za wybuch konfliktu.
W czasie trwania kampanii wrześniowej, pod naciskiem własnej opinii publicznej, FDR zdecydował się na wystosowanie jeszcze jednego oświadczenia potępiającego tym razem Niemcy, a szczególnie naloty bombowe na miasta, jednak nie poszły za tym żadne inne kroki. Dopiero po upadku Polski prezydent wystosował do Ignacego Mościckiego zaproszenie, w którym stwierdził, że ten może zamieszkać w Stanach Zjednoczonych. Dotyczyło ono jednak tylko jego, a nie całego rządu i z tego powodu nie mogło zostać przyjęte.
Po tych wydarzeniach stosunki pomiędzy oboma rządami ustały na ponad rok, aż do marca roku 1941, kiedy to nowym ambasadorem Polski w Waszyngtonie został mianowany Jan Ciechanowski. Przy okazji składania listów uwierzytelniających FDR wyraził podziw dla walczącego narodu polskiego, a także obawę, że następnym po Wielkiej Brytanii celem niemieckiego ataku staną się właśnie Stany Zjednoczone. Amerykański prezydent wyraził też chęć osobistego spotkania z premierem rządu polskiego – Władysławem Sikorskim.
Do wizyty Sikorskiego doszło w dniach od 24 marca do 12 maja 1941 roku. Obejmowała nie tylko USA, ale i Kanadę. W czasie spotkania z FDR Sikorski opowiedział o swoim pomyśle utworzenia po wojnie w Europie środkowej konfederacji kilku państw, a także o zbrodniach nazistowskich popełnianych na terenie Polski. FDR był tym bardzo poruszony, jednak w sprawie konfederacji wyraził niepochlebne zdanie. Ponadto zachęcił Sikorskiego do podróży po całych Stanach i wygłaszania przemówień ostrzegających przed wojną i o konieczności odejścia od izolacjonizmu dla dobra całego świata. Wspomniał też, że co prawda miejscowe prawo zabrania organizowania zaciągu do wojska, ale nie zabrania poinformowania, że w sąsiedniej Kanadzie istnieją możliwości wstąpienie do polskich czy brytyjskich sił zbrojnych.
Sprawa polska w Waszyngtonie ponownie zniknęła na kilka miesięcy i powróciła w lutym 1942 roku, a więc już po przystąpieniu USA do wojny. Wtedy to FDR przyjął wizytę Edwarda Raczyńskiego – ministra spraw zagranicznych w rządzie londyńskim. Już wtedy poruszano kwestię przyszłych granic Polski, a FDR zapewnił, że pozostaje w ścisłym kontakcie z premierem Churchillem i obaj mają wspólne stanowisko, że nie wyrażają zgody na żadne zmiany terytorialne w czasie trwania wojny. W kolejnym miesiącu ze swoją drugą wizytą w Stanach przebywał Sikorski, ale do dzisiaj dokładnie nie wiadomo, o czym była mowa na spotkaniu polskiego premiera z amerykańskim prezydentem. Wiadomo tylko, że była poruszana tematyka pomocy wojskowej dla ZSRR, drugiego frontu w Europie oraz, ponownie, ewentualnej zmiany granic, do której premier nie chciał dopuścić. Roosevelt zapewnił polskiego polityka o swojej życzliwości i o tym, że przekaże polskie zaniepokojenie Stalinowi. Podkreślił też po raz kolejny, że USA twardo będą się trzymać postanowień Karty Atlantyckiej i w czasie trwania wojny o żadnej zmianie granic nie może być mowy.
Trzecia i ostatnia wizyta Sikorskiego w USA miała miejsce pod koniec 1942 roku. Poruszane tematy nie odbiegały od tego, z czym mieliśmy do czynienia poprzednio. Sikorski popierał brytyjską koncepcję drugiego frontu w Europie, który miałby powstać na Bałkanach, co za jednym zamachem umożliwiłoby pokonanie Niemiec i uniemożliwiłoby zajęcie Europy Wschodniej przez Armię Czerwoną. Poruszano też kwestę stosunków polsko-radzieckich, a amerykański prezydent namawiał premiera do utrzymywania przez polski rząd, polityki przyjaznej wobec ZSRR. Miały miejsce nawet ostre naciski na Polskę w tej kwestii. Pomimo więc ogólnej, przychylnej postawy wobec Polski, USA nie były gotowe i raczej nawet nie chciały opowiadać się zdecydowanie w tej sprawie, szczególnie w momencie tak delikatnym, kiedy toczona była właśnie bitwa stalingradzka.
Po tej wizycie pomiędzy oboma politykami trwała jeszcze wymiana listów, w których poruszali aktualne tematy, szczególnie kwestię stosunków polsko-radzieckich. Amerykański prezydent nie był jednak zdecydowany na pogorszenie stosunków ze Stalinem, aby wesprzeć Polskę w sprawie katyńskiej, która w tym czasie ujrzała światło dzienne. Pewnym myśleniem życzeniowym można więc nazwać ówczesną opinię FDR, że zawieszenie stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską a ZSRR ma charakter jedynie tymczasowy.
Kontakty ustały 4 lipca 1943, kiedy to premier Sikorski zginął w katastrofie gibraltarskiej.
Sprawa polska w polityce amerykańskiej powróciła przy okazji konferencji w Teheranie. W rozmowie ze Stalinem FDR stwierdził, że z powodu zbliżających się wyborów prezydenckich, w których liczyć będzie na kilka milionów głosów Polonii amerykańskiej, nie może on otwarcie zawrzeć ze Stalinem oficjalnego porozumienia, ale nieoficjalnie ustalono, że przyszłe polskie granice powinny być przesunięte na zachód i opierać się o Odrę. De facto to już wtedy, a nie w Jałcie dokonano ustaleń pomiędzy mocarstwami, co do przyszłości Polski. Należy jednak zauważyć, że Brytyjczycy utrzymują, iż o tej rozmowie nic nie wiedzieli.
W toku dalszych kontaktów pomiędzy przedstawicielami USA i Polski ciągle powracały te same sprawy. Jednak sytuacja na frontach drugiej wojny światowej stale się zmieniała na korzyść aliantów, szczególnie Armii Czerwonej; jasne było, że pokonanie III Rzeszy jest już tylko kwestią czasu i trzeba zacząć poważne myśleć o powojennej Europie. W związku z tym rząd polski zaczął zabiegać w USA o poparcie w przeszłych rozmowach w sprawie granic, ale spotkali się z raczej chłodną reakcją. Oczywiście ustnie zapewniano o poparciu i zachęcano do rozmów ze Związkiem Radzieckim, ale jasno dano do zrozumienia, że oficjalnej deklaracji w tej sprawie nie będzie. Również i w tym przypadku można posądzać Stany Zjednoczone o idealizm, ponieważ wytłumaczeniem takiej postawy wobec Polski było przekonanie, że żadne gwarancje dla polskich granic nie są i nie będą potrzebne, ponieważ będą zagwarantowane przez przyszły ogólnoświatowy system zbiorowego bezpieczeństwa.
W dniach 5-14 czerwca 1944 roku w Waszyngtonie przebywał nowy polski premier, Stanisław Mikołajczyk. W tym czasie odbył z Rooseveltem trzy rozmowy, których tematyka nie odbiegała od poprzednich rozmów pomiędzy przedstawicielami obu państw. Polski premier spotkał się z ciepłym przyjęciem i, po raz kolejny, ze słowami uznania i poparcia, ale ponownie nie przełożyło się to na konkretne posunięcia amerykańskiej administracji. Pewną nowością było zapoznanie amerykańskiego prezydenta przez polską delegację o działaniach Armii Krajowej. FDR wydawał się być mocno zainteresowany, powiedział nawet, że nie zdawał sobie sprawy z zasięgu działania AK i obiecał natychmiastowe zwiększenie amerykańskiej pomocy dla tych oddziałów. Podkreślił jednak, że konieczne jest współdziałanie żołnierzy AK i Armii Czerwonej. Co do przyszłości Polski, FDR naciskał na polski rząd w sprawie porozumienia ze Stalinem i dał do zrozumienia, że być może poprze polskie starania o odzyskanie Lwowa i Wilna. Po wyjeździe polskiej delegacji Roosevelt obszernie pisał przebieg rozmów w depeszy do Stalina.
Kiedy wybuchło powstanie warszawskie, FDR zgodził się, że zasługuje ono na wsparcie ze strony aliantów, jednak potępiał samą decyzję o jego wywołaniu, co uzasadniał tym, że nie była konsultowana z resztą aliantów. Tak życzliwa Polakom postawa utrzymywała się aż do jesieni, czyli do wyborów prezydenckich, w których FDR liczył na liczne głosy od amerykańskiej Polonii. W tym celu spotkał się nawet z przedstawicielami kilku działających w Stanach organizacji polonijnych, którym składał liczne obietnice dotyczące nie tylko kraju ich pochodzenia, ale także udziału Polaków w przyszłej administracji rządowej w USA. W większości były to obietnice, których nigdy nie miał zamiaru spełnić.
Szczytowym momentem zaangażowania się USA w sprawy Polski była konferencja jałtańska odbywająca się w dniach 4 – 11 lutego 1945 roku. Na jej posiedzeniu FDR opowiedział się za wschodnią granicą Polski położoną na linii Curzona, ale jednocześnie chciał, aby do Polski należał Lwów wraz z otaczającymi go polami naftowymi. Sprzeciwił się jednocześnie uznaniu kontrolowanego przez komunistów rządu tymczasowego. Z drugiej strony zapowiedział, że USA nie uznają w przyszłości żadnego rządu polskiego, który odnosiłby się wrogo do ZSRR. Żeby nie doszło do sytuacji patowej, FDR chciał zaprosić do Jałty przedstawicieli różnych polskich stronnictw, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Odniósł się także do sprawy przyszłych wyborów parlamentarnych w powojennej Polsce i uznał, że powinny być nadzorowane przez alianckich ambasadorów, aby nie doszło do nadużyć, jednak późnej się z pomysłu wycofał, uznając, że byłoby to nadmierne mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski. W sprawie zachodniej granicy zgodzono się co do tego, że powinna sięgać do Odry, ale nie było zgodności co do sprawy Nysy. Opór stawiała tu przede wszystkim Wielka Brytania. Postanowiono więc nie zajmować się szczegółowo ta sprawą i zostawić ją do późniejszego rozstrzygnięcia. Ogólnie FDR uznał, że przewidziane rozwiązania będą korzystne zarówno dla Polski jak i dla ZSRR, szczególnie, jak podkreślał, że na wschód od linii Curzona i tak w większości mieszkali Białorusini i Ukraińcy, a nie Polacy.
Jak więc widać nie zawsze obowiązywało hasło „nic o was bez was”. Działo się tak częściej, bo już w kwietniu 1945 roku FDR po konsultacjach ze swoim brytyjskim sojusznikiem depeszował do Stalina i uzgadniał z nim strukturę i zasady wyłonienia nowego rządu tymczasowego dla Polski – Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Po raz kolejny dał o sobie znać idealizm prezydenta, który uważał, że przeciwne sobie polskie ugrupowania polityczne powinny zaprzestać walk i skupić się na współpracy w celu odbudowy zrujnowanego kraju. Jak wiemy, komuniści mieli inne plany…
Franklin Delano Roosevelt nie dożył jednak czasów ich realizacji; zmarł bowiem 12 kwietnia 1945 roku.
Jego następcą – zgonie z amerykańska konstytucją – został mianowany dotychczasowy wiceprezydent – Harry Truman.
Ponieważ zgodnie z amerykańskim prawem, wiceprezydent nie ma prawie żadnych kompetencji, a jego główny „zadaniem” jest po prostu bycie i czekanie na ewentualną śmierć prezydenta, aby ciągłość władzy była zachowana, Truman nie był dopuszczany do najważniejszych spraw Bialego Domu. Na przykład nie miał pojęcia o projekcie Manhattan, ale także o toczących się negocjacjach pomiędzy przywódcami wielkiej trójki. Ponieważ wojna miała się ku końcowi, musiał szybko nadrabiać zaległości.
Wraz z objęciem urzędu przez nowego prezydenta zmieniło się nastawienia USA do ZSRR. Teraz Ameryka przyjęła bardziej zdecydowane stanowisko i dążyła do realizacji własnej wizji świata, a nie wizji Stalina. Truman poruszył kwestę tworzenia polskiego rządu i domagał się szerokiego udziału w nim ludzi powiązanych z rządem emigracyjnym w Londynie. Przedstawicieli tego ostatniego zapewniał, że opowiada się za silnym, demokratycznym i niezależnym państwem polskim. Jednak w ogólnych zarysach nowy prezydent zamierzał trzymać się postanowień konferencji jałtańskiej. Mimo tego w rozmowie z radzieckim ministrem spraw zagranicznych, Wiaczeslawem Mołotowem, powiedział, że dalszy brak współpracy ZSRR przy tworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności narodowej może odbić się na powojennej współpracy obu mocarstw.
W czasie trwania tak zwanego procesu szesnastu, czyli pokazowego procesu mającego miejsce w Moskwie, a zajmującego się sprawą szesnastu czołowych polskich polityków i żołnierzy z czasów okupacji, Truman starał się uzyskać zwolnienie przynajmniej dla kilku osób. Bezowocnie, jak wiemy. Był to kolejny krok odsuwający od siebie oba mocarstwa.
Kolejnym było podpisane przez Polskę i ZSRR traktatu o przyjaźni, wzajemnej pomocy i współpracy. USA chciały jego wstrzymania przynajmniej do czasu powstania nowego polskiego rządu, a najlepiej skonsultowania jego tekstu ze strona amerykańską. Wysłany w tym celu do Moskwy doradca amerykańskiego prezydenta Harry Hopkins nie osiągnął nic w tej kwestii, ale uzyskał pewne ustępstwa w sprawie rządu polskiego, co zakończyło na pewien czas stan napięcia pomiędzy USA a ZSRR. Był to czas, kiedy żadnej ze stron nie zależało na konflikcie, bowiem ZSRR tworzył właśnie nowy front na dalekim wschodzie skierowany przeciwko Japonii.
Ostatecznie doszło do porozumienia i Tymczasowy rząd Jedności Narodowej został oficjalnie uznany przez rządy USA i Wielkiej Brytanii 5 lipca 1945 roku, a w jego skład wchodzili przedstawiciele rządu londyńskiego.
Ostatnim znaczącym wydarzeniem w stosunkach polsko-amerykańskich, jeśli chodzi o druga wojnę światową, była konferencja w Poczdamie, która odbyła się w dniach od 16 lipca do 2 sierpnia 1945 roku. Była poświęcona powojennemu ładowi w Europie. Pamiętajmy, że na Dalekim Wschodzie wojna ciągle trwała. Na wschodzie zjednoczeni, ale w Europie już podzieleni alianci debatowali na najważniejsze dla kontynentu tematy. Z powodu tego podziału i rysującej się na horyzoncie zimnej wojny Stany Zjednoczone przyjęły mniej przyjazną Polsce postawę. Wynikało to w głównej mierze z faktu, że zdano sobie sprawę, iż pozostanie ona w radzieckiej strefie wpływów, a o Niemcy można było jeszcze ze Stalinem walczyć. Pokonana III Rzesza była dla zachodnich przywódców ważniejsza od niedawnego sojusznika.
USA starały się odjeść od porozumienia co do zachodniej granicy polski na Odrze, argumentując to tym, że przy takim okrojeniu terytorialnym Niemcom trudniej będzie spłacać reparacje. To samo tyczyło się granicy na Nysie. Zdecydowano się więc sprawę polskich granic odłożyć do czasu konferencji pokojowej, która nigdy nie nastąpiła. Postawa Trumana zmieniła się do tego stopnia, że był gotowy zostawić te ziemie Niemcom i wypierał się wcześniejszych ustaleń o tym, że Polska miała uzyskać przyrost terytoriów na zachodzie i północy w zamian ze utracona na rzecz ZSRR ziemie na wschodzie. Tego scenariusza trzymał się za to Stalin, który twardo obstawał przy ustaleniach jałtańskich i można powiedzieć, że to jemu zawdzięczamy obecny kształt Polski z tak szerokim dostępem do morza rozwiniętymi ziemiami zachodnimi. W dyskusji brali też udział przedstawiciele rządu polskiego, którzy argumentowali za granicą na Odrze i Nysie. Przez kolejne dni konferencji ciągle powracano do tego tematu nie mogąc dojść do porozumienia, głównie z winy aliantów zachodnich, którzy za wszelką cenę chcieli wymigać się od oficjalnych deklaracji w sprawie granicy, aż w końcu 1 sierpnia poinformowano polską delegację o tym, że jej propozycja została przyjęta, a obszary zachodnie aż do Odry i Nysy będą znajdowały się pod polską administracją. To sformułowanie niektórzy politycy zachodni chcieli później wykorzystać do rewizji granic, argumentując, że administracja, zarządzanie danym terytorium nie oznacza, że to terytorium należy do danego państwa. Z omawianych obszarów wojska radzieckie miały się wycofać utrzymując jedynie linie komunikacyjne do zaopatrywania wojsk okupacyjnych w Niemczech. Z innych spraw dotyczących Polski na konferencji uzgodniono, że wszystkie mocarstwa pomogą Polsce w repatriacji jej obywateli, a także w powrocie żołnierzy do domów. Jeszcze raz omówiono kwestię pierwszych powojennych wyborów w Polsce, odnośnie których uzgodniono, że zachodni dziennikarze będą mieli w czasie ich trwania nieskrępowany dostęp do Polski. Zarówno Mikołajczyk jak i Bierut złożyli osobiście wyrazy wdzięczności na ręce Trumana za takie rozstrzygnięcie polskich kwestii na tej konferencji.
Podobnie jak było w przypadku Roosevelta, ostateczne ustąpienie Trumana w kwestii polskich granic miało podłoże w wewnętrznej polityce amerykańskiej, a nie w sympatii do Polski. Ponowne chodziło o pozyskanie głosów Polonii w nadchodzących wyborach.
Dla Polaków żyjących w tamtych czasach to było nieważne. Liczył się tylko ostateczny wynik, a ten był korzystny dla naszego kraju.
Dla Polski, wojna była zakończona. W ciągu następnych kilkunastu miesięcy dostała się pod całkowite panowanie komunistów, a postępujące pogarszanie stosunków na linii wschód-zachód w końcu doprowadziło do zimnej wojny i wzajemne kontakty polsko-amerykańskie na najwyższym szczeblu odbywały się sporadycznie.
Amerykańska polityka wobec naszego kraju w czasie drugiej wojny światowej nawet dzisiaj wzbudza wiele kontrowersji, szczególnie jeśli myśli się o postanowieniach konferencji jałtańskiej. Niektórzy obwiniają Amerykę, że oddała Polskę pod panowanie ZSRR. Tak naprawdę jednak Polska, podobnie jak to jest dzisiaj, mimo że była sojusznikiem USA i aktywnie uczestniczyła w walce z Niemcami od pierwszego do ostatniego dnia wojny, nie była zaliczana do grona najbardziej liczących się państw. Przywódcy amerykańscy z kolei musieli dbać o korzyści dla swojego kraju i jest to jak najbardziej naturalne. W czasie wojny głównym interesem było utrzymanie wielkiej koalicji, a to wymagało współpracy z ZSRR, a co za tym idzie ustępowanie mu w różnych kwestiach i spełnianie jego życzeń. Zwłaszcza, że przez pewien czas to ten kraj ponosił główny ciężar walk z Niemcami. Kwestie, które mogłyby zakłócić współpracę głównych aliantów, musiały schodzić na dalszy plan, a taka właśnie kwestią była sprawa Polski.
Bibliografia:
1. W. Dobrzycki, Historia międzynarodowych stosunków politycznych 1815 – 1945, wyd. Scholar, Warszawa 2003
2. L. Pastusiak, Prezydenci Stanów Zjednoczonych Ameryki, wyd. Iskry, Warszawa 2005
3. L. Pastusiak, Prezydenci amerykańscy wobec spraw polskich, wyd. Bellona, Warszawa 2003