6 czerwca 1944 roku rozpoczęła się największa operacja morsko-desantowa w historii. Operacja, której idea powstała już w 1943 roku podczas rozmów Roosevelta i Churchilla, miała dać początek utworzeniu frontu zachodniego i zapisać się na zawsze na kartach historii. Nigdy wcześniej nie przeprowadzono akcji na taką skalę, dlatego też wszystko musiało być dopracowane z największą dokładnością. Nie można było pozwolić sobie na niepowodzenie.
Pierwsze plany
Jedną z najważniejszych decyzji było ustalenie miejsca rozpoczęcia inwazji. Musiało być słabo ufortyfikowane przez Niemców, a zarazem znajdować się na tyle blisko, aby samoloty z baz w południowej Anglii mogły zapewnić skuteczną ochronę z powietrza. Dowództwo sił alianckich rozpatrywało dwa możliwe miejsca desantu. Były to Cieśnina Kaletańska oraz Normandia. W przypadku wyboru Cieśniny Kaletańskiej droga, którą miałyby przebyć wojska, była znacznie krótsza (Cieśnina ma około 33,5 km szerokości i stanowi najkrótszą odległość pomiędzy Wielką Brytanią a Francją). Niemcy od dłuższego czasu spodziewali się ataku Aliantów na tym odcinku, dlatego też przygotowali odpowiednie umocnienia i skupili tam znacznie większe siły niż w Normandii. Ostatecznie wybór padł więc na osiemdziesięciokilometrowy pas wybrzeża Normandii na wschód od półwyspu Contentin. Zadecydowało nie tylko, to że obszar ten był słabiej ufortyfikowany, ale także to, że w pobliżu znajdował się port w Cherbourgu, a wybrzeże pozbawione było licznych i trudnych do pokonania klifów.
Decyzja o rozpoczęciu przygotowań do inwazji na kontynent europejski zapadła już w styczniu 1943 roku podczas konferencji w Casablance. W celu rozpoczęcia prac przygotowawczych powołano specjalny sztab, którego szefem – Chief of Staff Supreme Allied Command (COSSAC) – został brytyjski generał Frederick Morgan. Dzięki jego niezwykłemu zaangażowaniu w sprawę pierwszy plan inwazji powstał już w sierpniu 1943 roku. Nadano mu kryptonim „Overlord” i miał on otwierać drugi front w Europie. Rozpoczęcie inwazji planowano na następne lato. W Wielkiej Brytanii zebrano blisko 1,5 miliona żołnierzy wojsk sprzymierzonych, w tym Amerykanie, Kanadyjczycy, Brytyjczycy, Polacy, Australijczycy oraz Francuzi.
Dowództwo nad wielonarodową armią i operacją „Overlord” (był to kryptonim strategicznej operacji sił morskich i powietrznych) objął generał Dwight D. Eisenhower. Opracował on wraz z podwładnymi – między innymi Bernardem Montgomerym, „Montym”, dowódcą sił lądowych – plan lądowania aliantów w Normandii. Na potrzeby przeprowadzenia operacji „Overlord” miało powstać 14 tysięcy samolotów, 17 tysięcy czołgów, 90 tysięcy spadochronów i miliony ton pocisków. Pomimo że dużą część sił alianckich mieli stanowić spadochroniarze, najważniejszym elementem całego przedsięwzięcia była operacja „Neptune” zapewniająca bezpieczne przetransportowanie żołnierzy przez Kanał La Manche. Jednak do skutecznego przeprowadzenia desantu trzeba było skonstruować i wyprodukować około 4 tysięcy barek desantowych, które dostarczyłyby żołnierzy na ląd.
Pomimo sporych trudności wiosną 1944 roku, gdy barki były już gotowe, rozpoczęto szkolenie żołnierzy, które miało przygotować ich do ciężkiej przeprawy, niewątpliwie czekającej na nich we Francji.
Strona niemiecka
Po stronie niemieckiej obroną Normandii dowodzili Gerd von Rundstedt i Erwin Rommel. Pierwszy proponował przepuszczenie aliantów przez wybrzeża i związanie ich w walce dopiero w głębi lądu. Spotkało się to z ostrą krytyką Rommla, który nie chciał dopuścić, aby przeciwnik wkroczył choćby na kilka kilometrów w głąb Normandii. Od kilku lat istniał plan przygotowania umocnień od Danii do samej Hiszpanii, które uchroniłyby Niemcy od groźby przedarcia się aliantów na kontynent europejski. Gdy jasne było, że siły sprzymierzone przygotowują operację desantową od północy kontynentu, Rommel zaczął łatać pas umocnień zasiekami, przeszkodami oraz milionami ton min morskich i lądowych.
Alianci wiedzieli, że natkną się na tego typu przeszkody. W tym celu zaprojektowano specjalne pojazdy. Drogę dla czołgów miał torować tak zwany „szwajcarski rogalik” i „dywanowiec”. Powstało wiele tego typu prototypowych pojazdów, jednak większość z nich, jak na przykład „wirujący bęben”, nie sprawdziły się. Alianci musieli rozwiązać także problem dostarczania zaopatrzenia do Francji. W tym celu powstały nowatorskie projekty dwóch pływających doków typu „Mulberry” (każdy wielkości portu w Dover) oraz elastyczny podmorski rurociąg „Pluto”, który pompował milion ton ropy dziennie.
Alianci
W skład sztabu sił sprzymierzonych wchodzili: generał Dwight Eisenhower, generał Bernard Montgomery, generał Omar Bradley, admirał Bertram Ramsay, marszałek lotnictwa Arthur Tedder, marszałek lotnictwa Trafford Leigh-Mallory i generał Walter Bedell-Smith.
Już wiosną 1944 roku lotnictwo sił sprzymierzonych przeprowadziło wiele ataków na niemieckie lotniska i tabory kolejowe. W tym czasie na południu Anglii powstały pierwsze obozy wojskowe. Największe z nich to Fallmouth, Dartmouth, Weymouth, Portsmouth i Newhawen. Obozy żołnierzy sił wielonarodowych rozciągały się praktycznie od zachodu do wschodu Wielkiej Brytanii. Najczęściej spotykanym znakiem w Anglii był napis „To the South” („Na południe”).
W maju 1944 roku oddziały były już gotowe do desantu. Opóźnienia wywołane złym stanem pogody spowodowały, że wszystko nagle się zatrzymało. Żołnierze zaczynali nerwowo wyczekiwać rozpoczęcia walki, dało się więc odczuć wszechobecny niepokój. Nikt nie wiedział, kiedy i gdzie nastąpi atak. Wiedzieli to tylko oficerowie i podoficerowie.
O rozpoczęciu operacji decydowała jednak pogoda, która mogła pokrzyżować plany naczelnego dowództwa.
Plaże Normandii nie były zbyt dobrze umocnione, ale Niemcy wiosną 1944 roku ustawili tam kozły przeciwpancerne, w dno wbito zaś pale, na których zawieszono miny, a także stalowe teowniki. Elementy te były przeszkodą tylko podczas przypływu, natomiast w czasie odpływu, gdy poziom wody przy brzegu obniżał się nawet o siedem metrów, były osłoną dla nacierających wojsk. Desant musiał nastąpić także podczas pełni księżyca, co znacznie ułatwiłoby orientację w terenie spadochroniarzom i barkom, które miały w założeniu poruszać się bez świateł nawigacyjnych. Aby zaistniały wszystkie te czynniki, desant musiał nastąpić w przedziale czasowym od 4-7 czerwca lub dopiero w następnym miesiącu. Dowództwo nie mogło pozwolić sobie na zwlekanie z rozpoczęciem inwazji. Dokładny termin rozpoczęcia desantu ustalono podczas narady w sztabie SHAEF (Supreme Headquarters Allied Expeditionary Forces) 23 maja, a 28 maja decyzję przekazano poszczególnym sztabom.
Przygotowania
W celu zmylenia przeciwnika Alianci rozmieszczali liczne makiety czołgów i modele żołnierzy w kilku fałszywych bazach na południowym wybrzeżu Wielkiej Brytanii. Miało to utrudnić wykrycie przez Niemców prawdziwych zgrupowań aliantów, a tym samym odkrycie ewentualnego miejsca dokonania desantu. Przygotowano także fałszywe plany do inwazji na Norwegię z terenów Szkocji i z południowej Anglii na Cieśninę Kaletańską.
Bezpośrednio przed inwazją przeprowadzono liczne naloty bombowe, które zniszczyły szlaki komunikacyjne. Dowództwo pamiętało cenną lekcję z Dieppe, kiedy to inwazja wojsk alianckich skończyła się całkowitym niepowodzeniem (w założeniu miała tylko pokazać Stalinowi, że Alianci spełniają jego oczekiwania dotyczące otwarcia drugiego frontu). Zaczęto doceniać znaczenie lotnictwa w procesie uniemożliwiania przeciwnikowi dostarczania posiłków i zaopatrzenia. Dobrze przewidywano, że na krótko przed inwazją Niemcy usuną z dróg wszelkie oznakowania, dlatego też zarówno dowództwo amerykańskie, jak i brytyjskie rozdało swoim żołnierzom kilkaset tysięcy map północnej Francji.
Przed inwazją
Dowódcą 21. Grupy Armii został generał Bernard Montgomery. Wybrzeże normandzkie, na którym miało nastąpić lądowanie wojsk alianckich, miało długość 80 kilometrów, dlatego też zostało podzielone na dwa sektory: zachodni, gdzie miały lądować wojska składające się z żołnierzy amerykańskich, oraz wschodni, gdzie miały walczyć oddziały brytyjskie i kanadyjskie. Amerykanie mieli lądować na plażach „Utah” oraz „Omaha”, natomiast Brytyjczycy na „Gold”, „Juno” i „Sword”. 21. Grupa Armii składała się z amerykańskiej 1. Armii dowodzonej przez generała Omara Bradleya, brytyjskiej 2. Armii generała Milesa Dempseya, amerykańskiej 3. Armii generała George’a Pattona i kanadyjskiej 1. Armii generała Henry’ego Crerara.
31 maja rozpoczęto ładowanie sprzętu na statki. Po pół roku morderczych przygotowań żołnierze mieli ruszyć w bój. Do ostatnich chwil ważyły się losy całej operacji. Podczas narady SHAEF przeprowadzonej 4 czerwca prognozy pogody na następny dzień były bardzo niepomyślne. Przewidywano silny sztorm. W takich warunkach barki transportujące żołnierzy mogły zboczyć z kursu. Dzień później sytuacja zmieniła się i meteorolodzy przekonywali generała Eisenhowera, że idealne warunki do ataku nastąpią w nocy z 5 na 6 czerwca. Ostatnia narada, podczas której datę lądowania ustalono na 6 czerwca, nastąpiła dzień przed inwazją o godzinie 3.30. Część dowództwa nie była jednak przekonana o słuszności tej decyzji. Generał Eisenhower postanowił podjąć ryzyko i zdecydował, by nie odwlekać terminu lądowania, dzień przed inwazją miał powiedzieć: „Zaczynamy i już nic nas nie powstrzyma”. W tym samym dniu Eisenhower wydał odezwę do żołnierzy, spotkał się także ze spadochroniarzami. Według relacji osób z jego najbliższego otoczenia nie wiedział, jak ma spojrzeć w oczy żołnierzom, o których wiedział, że średnio tylko trzech na dziesięciu przeżyje pierwszy dzień walk.
Na kilka miesięcy przed inwazją stwierdzono, że porty południowej Anglii nie pomieszczą wszystkich statków oczekujących na inwazję. Sztab admirała Ramsaya postanowił więc wybudować w pobliżu portów tak zwane hards. Były to betonowe drogi łagodnie schodzące do morza. Umożliwiło to szybkie załadowanie statków, ponieważ system ten nie wymagał użycia żadnych dźwigów. Borykano się także z problemem braku załóg jednostek desantowych. W Wielkiej Brytanii i USA powstało kilka specjalnych szkół, które w cztery miesiące musiały wyszkolić nowych oficerów i marynarzy.
Operacja „Neptune”
Osobą odpowiedzialną za przeprowadzenie morskiej części operacji Overlord został admirał Bertram Ramsay. Podstawowe założenia przedstawił Eisenhowerowi w lutym 1944 roku, a dwa miesiące później gotowy był już kompletny plan desantu składający się na 700-stronicową księgę.
Wszystkie jednostki morskie (około 7000) oddane pod dowództwo admirała Ramsaya zostały podzielone na dwie części: Task Force „West” oraz Task Force „East”. Pierwsza miała operować w zachodniej części obszaru inwazji na plażach „Utah” i „Omaha” (sektor lądowania Amerykanów); tym samym pod dowództwem admirała Alana Kirka znalazły się głównie jednostki amerykańskie. Task Force „East” dowodzona przez admirała Philipa Viana objęła sektor brytyjski, w którym znajdowały się plaże „Gold”, „Sword” i „Juno”.
Każde ze zgrupowań miało dostarczyć żołnierzy na ląd oraz zapewnić im wsparcie. Pierwszy rzut wypływał z portów w południowej Anglii, kolejne umiejscowione były coraz dalej na północ w Walii, Kornwalii, wschodniej Anglii, a nawet w Szkocji i Irlandii Północnej. Aby usprawnić podróż jednostek morskich z Anglii do Normandii, wydzielono specjalne tory wodne, które dzień przed inwazją zostały oczyszczone z min przez trałowce.
Tory oczyszczone z min nazywano spouts (kolektory). Każde zgrupowanie miało przydzielone dwa tory: jeden dla jednostek szybkich i jeden dla wolniejszych.
Na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem inwazji wszystkie jednostki pierwszego rzutu miały zebrać się w tak zwanej strefie koncentracji (Asembley Area). Strefa koncentracji zwana także „Piccadily Circus”, znajdująca się 18 mil na południowy wschód od wyspy Wight, miała być miejscem, z którego w kierunku Normandii ruszą pierwsze okręty wojenne i transportowce. Plan admirała Ramsaya przewidywał, że każdy kolejny rzut będzie wspierał poprzedni. Mogłoby to spowodować ogromny chaos w szeregach floty alianckiej, dlatego powołano specjalną komórkę o nazwie Turn Control Organisation (TURCO). Dysponowała ona własnymi jednostkami i miała nadzorować ruch okrętów według sporządzonego wcześniej planu o żartobliwej nazwie „Mickey Mouse Diagrams”.
Okręty ostrzeliwujące wybrzeże północnej Francji wykorzystywały cały zasób amunicji w ciągu paru godzin (te wyposażobne w rakiety w ciągu kilkunastu minut); następnie musiały wyruszyć w kierunku Wysp, aby uzupełnić amunicje. Organizacją odpowiedzialną za szybkie uzupełnienie braków była Build Up Control Organisation (BUCO). Dzięki niej w portach czekały specjalne barki uzupełniające amunicję na okrętach, co przyczyniało się do znacznych oszczędności w czasie.
Co prawda Kriegsmarine została pokonana na Atlantyku, ale w portach w Breście i Cherbourgu znajdowały się jeszcze niszczyciele, które mogły zaszkodzić flocie inwazyjnej. Jeszcze większy kłopot mogłyby sprawić niemieckie okręty podwodne pływające w wodach Atlantyku. Obawiano się, że Niemcy mogliby podczas inwazji aliantów skierować większość okrętów na Kanał La Manche. Dlatego admirał Ramsay polecił wydzielić grupę okrętów, których zadaniem było niedopuszczenie do przedarcia się U-Bootów w pobliże floty inwazyjnej (szczególnie jednostek transportujących piechotę).
Statki transportowe zatrzymywały się odpowiednio sześć mil (dla Brytyjczyków) i jedenaście mil (dla Amerykanów) od brzegu, po czym żołnierze przesiadali się na niewielkie barki transportowe mające dostarczyć ich na wybrzeże Francji. Gdy zmierzały ku lądowi, większe okręty wojenne przegrupowywały, aby rozpocząć ostrzeliwanie najbardziej wysuniętych pozycji niemieckich. Po wyładowaniu piechoty na brzeg zaczęto ostrzał pozycji niemieckich w głębi lądu. Formację uzupełniały Przeciwlotnicze Barki Desantowe (Landing Craft Flak, LCF), jednostki techniczne i przystosowane do pływania czołgi typu M4 Sherman DD (Duplex Drive). Ubezpieczenie stanowiły niszczyciele klasy Hunt.
D-Day
Późnym wieczorem 5 czerwca wylecieli spadochroniarze, którzy mieli zostać zrzuceni nad Normandią na pięć godzin przed rozpoczęciem inwazji z morza, a więc około północy. Wielu z nich miało nie przeżyć pierwszych godzin inwazji.
O godzinie 5.30 armada aliancka dopłynęła do wybrzeży Francji i rozpoczęła ostrzał. Kompletnie zaskoczeni Niemcy odpowiedzieli ogniem dopiero po kilku minutach. Pomimo przychylnych prognoz warunki pogodowe wcale nie były najlepsze. Fale sięgały dwóch metrów. Wielu żołnierzy miało chorobę morską, a podczas schodzenia z okrętów do barek zaplątywali się w siatki. Desant wojsk amerykańskich miał nastąpić o godzinie 7.30, natomiast brytyjskich – o 6.30. Przewidywano, że duża część żołnierzy powinna przeżyć na plaży średnio tylko trzydzieści minut. Na większości plaż panował kompletny chaos. W założeniu miano wysłać tam żandarmów, aby kierowali ruchem żołnierzy, jednak w ostateczności każdy musiał działać na własną rękę.
W najgorszej sytuacji byli Amerykanie. Niektóre jednostki nie napotkały oporu w ogóle, inne natomiast musiały stoczyć ciężkie walki. Bombowce miały zrobić na plażach leje-ukrycia, jednak mała widoczność uniemożliwiła przeprowadzenie akcji.
Na plaży „Gold” Brytyjczycy walczyli aż osiem godzin; Kanadyjczycy po ciężkich walkach na „Juno” przedarli się wgłąb lądu; na „Sword” stoczono zacięte, ale za to krótkie walki. Amerykanie po zdobyciu „Utah” wdarli się wgłąb lądu na 8 kilometrów. Najcięższe walki stoczono na plaży „Omaha”. Zdobywanie pozycji niemieckich na plaży zajęło Amerykanom cały dzień i pochłonęło wiele ofiar. „Omaha” zyskała przydomek „krwawa plaża”.
Dzień po inwazji do wybrzeży Francji dopłynęły doki „Mulberry”. Dzięki nim możliwe było rozładowanie transportów przybywających z południowej Anglii. Po tygodniu w Normandii były już tysiące pojazdów alianckich, a korki w niektórych miejscach miały długość 25 kilometrów. Rozpoczęła się stabilizacja przyczółków i zażarte walki o pozycje.
Pomimo że Rommel miał do dyspozycji tylko trzy dywizje pancerne (siedmiu pozostałych mu nie przydzielono), to Bocage – mieszany teren rzędów drzew i pastwisk – było miejscem, gdzie toczono z dywizjami alianckimi zażarte walki.
Do 12 czerwca połączono wszystkie pięć przyczółków i Alianci opanowali obszar o wymiarach 100 na 30 kilometrów.
Od 19 czerwca na morzu szalał czterodniowy sztorm – największy na tym obszarze od czterdziestu lat – który uszkodził dwa amerykańskie doki „Mulberry”. Dowództwo wiedziało, że trzeba jak najszybciej znaleźć alternatywny punkt rozładunku transportów nadpływających z Anglii. Postanowiono zająć port w Cherbourgu. Do 19 czerwca Amerykanie odcięli półwysep Contentin i ruszyli do Cherbourga. 21 czerwca wojska dotarły do portu. Stoczono ciężkie walki z silnie ufortyfikowanymi Niemcami, ale ostatecznie 26 czerwca Niemcy skapitulowali; do niewoli wzięto 25 tysięcy jeńców niemieckich.
W operacji „Neptune” uczestniczyło około 7 tysięcy jednostek pływających. 80% dostarczyć miała Wielka Brytania, 17% USA, natomiast pozostałą część Polska, Francja, Belgia, Holandia, Norwegia i Grecja. W operacji „Neptune” brały udział dwa polskie niszczyciele, „Krakowiak” i „Ślązak”, który 6 czerwca 1944 roku stał na czele wielkiej wojennej floty płynącej w stronę Normandii.
Bibliografia:
1. Robert Bielecki, „Historyczne bitwy – Normandia 1944”, Bellona 1991
2. Jadwiga Nadzieja, „Falaise 1944”, Bellona 2003
3. „Encyklopedia II Wojny Światowej”, Amercom 2008 (praca zbiorowa)
4. „Kronika II Wojny Światowej”, Świat Książki 2004 (praca zbiorowa)
5. wikipedia – http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Overlord dn. 25.02.2009
6. wikipedia – http://pl.wikipedia.org/wiki/ORP_Ślązak_(niszczyciel) dn. 2.08.2009