Od czasów rewolucji francuskiej do początku dwudziestego wieku sposób prowadzenia wojen zmienił się niewiele. Oczywiście, co pewien czas pojawiały się pewne nowinki taktyczne, a także postępował rozwój techniki, który umożliwiał sprawniejsze prowadzenie działań wojennych, jak na przykład pojawienie się kolei, ale jeśli popatrzy się na generalne zarysy i metody, jakimi walczono, widać, że wszystkie te konflikty opierały się na kilku wspólnych cechach, które najpełniej chyba zebrał i opisał w dziele „O wojnie” Karl von Clausevitz.
Wojny tego okresu opierały się w przeważającej części na wojskach lądowych. Sił powietrznych nie było w ogóle, a marynarka wojenna mogła działać tylko w ograniczonym zakresie i nie była w stanie wpływać na losy wojen, czego dowodem jest nieskuteczność blokady kontynentalnej zarządzonej przez dysponująca najpotężniejszą siłą na morzu flotą angielską w czasie wojen napoleońskich. Nie przyczyniła się ona w żadnym liczącym się stopniu do pokonania Napoleona, który nie miał zamiaru ruszać się za morze, a opanował niemal całą kontynentalną część Europy. Nie pokonały go nawet wojska rosyjskie, ale siły natury, które wiele razy w historii ratowały Rosję przed najeźdźcami.
Oczywiście marynarka miała swój udział w zwycięstwach, jednak ograniczający się głownie do transportu żołnierzy z jednego punktu do innego, gdzie ci walczyli już pieszo. Inaczej było jedyne w wojnach kolonialnych, gdzie europejskie mocarstwa walczyły z przeciwnikami na znacznie niższym stopniu rozwoju, albo w specyficznych warunkach taktycznych jak na przykład opanowywanie wysp Karaibów czy Pacyfiku, ale nie można takich starć uznać za reprezentatywne dla ogółu wojen tego okresu.
Wojska lądowe składały się z trzech zasadniczych komponentów: piechoty, artylerii i kawalerii. Każdy miał wiele wad, co wymagało zręcznego zarządzania poszczególnymi oddziałami, aby wspomniane wady niwelować. I tak kawaleria miała dużą mobilność i spora siłę ognia, ale była słaba w obronie, nie można jej było wykorzystać w każdym terenie, a utrzymanie jednostek było bardzo kosztowne. Artyleria miała dużą siłę ognia i znajdowała zastosowanie w każdym terenie i sytuacji taktycznej, ale jej mobilność była bardzo niewielka i wiele czasu zajmowało przygotowanie pozycji strzeleckich, a z powodu swojej i skomplikowanej budowy strata nawet kilku dział była dla każdej armii dotkliwa. Piechota była wypośrodkowana i najbardziej uniwersalna, choć poza uzbrojeniem jej możliwości zmieniły się niewiele nawet od czasów starożytności. Ciągle poruszała się na nogach, a odległości mierzono w dniach marszu. Walczyła w określonym szyku, z niewielkim tylko wykorzystaniem ukształtowania terenu oraz bez jakiegokolwiek maskowania.
Znaczące działania bojowe w tym czasie ograniczone były do pory dnia. Nocą się spało albo prowadziło jedynie niewielkie operacje i to z zastrzeżeniem, że zaczynały się w nocy, ale zaplanowane były tak, aby w ich czasie nastąpił wschód słońca. Podobnie działania zamierały na czas zimy. Z oczywistych względów lotnictwa nie wykorzystywano. Łączność pomiędzy jednostkami a dowódcami odbywała się za pomocą gońców, co pociągało za sobą znaczne opóźnienia w czasie od momentu wydania rozkazu do momentu otrzymania go przed dowódcę jednostki. O ile oczywiście goniec zdołał do niej dotrzeć… Starano się stosować także inne systemy, na przykład sieć wież z semaforami wymyślona za czasów Napoleona, jednak ich budowa była kosztowna, a możliwości mimo wszystko ograniczone. Sytuację poprawiło w pewien sposób pojawienie się telefonu jednak i on nie rozwiązał wszystkich problemów, ponieważ nie mógł być stosowany na linii frontu, gdzie jednostki często zmieniały położenie, a kable telefoniczne były podatne na przerwanie, czy to przez pociski artyleryjskie przeciwnika, czy też w wyniku wypadków losowych.
Inną charakterystyczną cechą armii walczących przed setki lat przed I wojną światową był fakt, że niemal 90% ich składu stanowili żołnierze biorący bezpośredni udział w walce. Praktycznie nie było oddziałów tyłowych. Ówczesna armia niemal całe potrzebne do prowadzenia działań wyposażenie transportowała ze sobą. Nawet żywność była stale w pobliżu pierwszej linii, a problem psucia się na przykład mięsa rozwiązywano w najprostszy możliwy sposób – prowadzono ze sobą żywe zwierzęta. Inne produkty także były transportowane, ewentualnie zdobywane na wrogu, czy to przez zajęcie jego magazynów, czy to przez wykorzystywanie plonów zdobytej ziemi.
Poziom techniki i materiały, z jakich budowana była broń, nie były zbytnio wyszukane toteż nie istniał na szerszą skalę problem pozyskiwania materiałów, które znajdowały się na przykład w zamorskich koloniach. Całe zaplecze techniczne znajdowało się w jednym kraju, co sprawiało, że jeśli chodzi o sprawy wojskowe, przy odpowiednim zarządzaniu niemal każde większe europejskie państwo mogło być samowystarczalne, jeśli chodzi o produkcje uzbrojenia i wyposażenie armii. To dlatego nie powiodła się morska blokada Napoleona zorganizowana przez Anglię. Nie mogła się udać, ponieważ wszystko, czego francuski przywódca potrzebował do prowadzenia wojen, miał pod ręka, na kontynencie.
Jeśli chodzi o cywilów, to wojna nie dosięgała ich niemal wcale. Jednostki wrogich armii walczyły, ale nie pociągało to wielkich konsekwencji dla ludności. Oczywiście, znajdziemy takie przykłady, że ludność cywilna bardzo cierpiała w tym czy innym wypadku, ale przytłaczającą większość ofiar stanowili żołnierze biorący udział w walkach. Oblężenia miast polegały na wzięciu ludzi głodem, ale poza tym praktycznie nie stosowało się innych środków represji na oblężonych. O nalotach na miasta z oczywistych względów nie mogło być mowy, ale nawet ostrzał artyleryjski nie był w czasie tamtych wojen zbyt intensywny.
Wszystko to powodowało, że o ile ktoś nie był bezpośrednio zaangażowany w działania wojenne czy w jakiś inny sposób nie wspierał machiny wojennej państwa i z jakiegoś względu nie zależało mu na obronie kraju, w którym mieszkał, cywil mógł prowadzić swoje życie w czasie wojny niemal dokładnie tak samo jak w czasie pokoju.
Ostatnia cechą, według której możemy porównywać styl prowadzenia wojen, jest kierownictwo czy też dowodzenie. Niemal do połowy dwudziestego weku nie istniały nawet w nowoczesnych państwach takie instytucje jak ministerstwa obrony narodowej. W niektórych państwach były ministerstwa wojny czy ich lokalne, inaczej nazwane, odpowiedniki, ale to nie było to samo. Nie istniała jedna instytucja, która koordynowałaby i zarządzała wszystkimi rodzajami sił zbrojnych. Ministerstwa wojny i sztaby generalne były odpowiedzialne przeważnie za wojnę lądową, a marynarka zajmowała się z założenie inne instytucje, np. w Stanach Zjednoczonych był to Departament Marynarki. Pomiędzy wspomnianymi instytucjami nie było żadnej koordynacji na szczeblu niższym niż głowa państwa, a w państwach demokratycznych rząd czy parlament. Utrudniało to znacznie prowadzenie skutecznych działań na wielu frontach i teatrach działań równocześnie, a także powodowało niepotrzebne i obniżające skuteczność ogółu armii spory kompetencyjne, a nierzadko także i ambicjonalne.
Wojna była niemal całkowicie wyłączona spod kontroli cywilnej. Może to nie dziwić w państwach militarystycznych jak Prusy, gdzie wojsko stanowiło podstawę państwa, a cesarz był głównodowodzącym, ale także w państwach demokratycznych, gdzie ogół spraw po wybuchu wojny zostawiono do zarządzania wojskowym. Nie zawsze przynosiło to pozytywne rezultaty, ponieważ osobiste cele generałów często rozmijały się z potrzebami państw, którym służyli. Wszak nie bez powodu von Clausevitz mówił, że wojna to tylko kontynuacja polityki innymi środkami. Powinna więc dążyć do realizacji owych celów politycznych, a nie być toczona w imię samej walki, choć i takie stanowiska miało i nadal ma zwolenników.
I wojna światowa tylko nieznacznie odstąpiła od zasad. Nowością było oczywiście pojawienie się lotnictwa. Na początku występowało w bardzo ograniczonym zakresie i służyło do rozpoznania pola walki, ale w późniejszych etapach pojawiły się większe samoloty, które pozwalały na transport bomb na dalsze odległości, co spowodowało pojawienie się idei nalotów strategicznych na miasta. Samoloty nie były do tego jeszcze zdolne, ale starano się do tego wykorzystać sterowce. Efekt ataków lotniczych na cele naziemne nie był jeszcze powalający, ale przetarto nowe szlaki. Nie można jednak jeszcze było stwierdzić, że kto panuje w powietrzu, ma też znaczącą przewagę na ziemi. Faktem jednak było, że powstanie konstrukcji zdolnych do nalotów strategicznych spowodowało, że nawet ludność mieszkająca setki kilometrów od linii frontu nie mogła się czuć bezpieczne.
Wynalezienie samochodu, a później i innych pojazdów mechanicznych, w szczególności czołgów, ograniczyło rolę koni oraz spowodowało zanik kawalerii jako znaczącego rodzaju sił zbrojnych. Jej rolę przejęły znacznie potężniejsze pojazdy pancerne. Co prawda w niektórych krajach zachowano jeszcze oddziały kawalerii, lecz była to decyzja błędna, wynikająca ze zlej oceny wydarzeń przez wojskowych decydentów, którzy nie nadążali za najnowszymi trendami. Postępująca mechanizacja doprowadziła też do pojawienia się karabinów maszynowych czy nowych konstrukcji artyleryjskich czy saperskich.
Następstwem tego rozwoju był znaczący spadek procentowy żołnierzy bezpośrednio biorących udział w walce, a wzrost ilości ludzi pracujących na zapleczu, którzy byli niezbędni, by mniej liczne, ale lepiej wyposażone i w ogólnym rozrachunku potężniejsze oddziały liniowe mogły funkcjonować. Trzeba było teraz dostarczać paliwo, części zamienne, smary, żywność, amunicję. Wszystko to było produkowane w wielkich fabrykach daleko od linii frontu, na którą zapasy dowożono pociągami. Taka produkcja była szybsza i bardziej masowa oraz łatwiejsza w transporcie, który nie wymagał setek koni, ale jednocześnie tory kolejowe były bardziej podatne na zniszczenie przez wroga, co groziło załamaniem się machiny wojennej na pierwszej linii. Choć potężniejsze, oddziały frontowe stały się bardziej uzależnione od zaplecza.
Postęp zanotowano także w marynarce wojennej, gdzie szczególnie ważną rolę zdobyły okręty podwodne. Ten nowy rodzaj okrętów niemal rzucił na kolana Wielką Brytanię, która dysponowała najpotężniejszą flotą na świecie, a mimo to nie była w stanie przerwać blokady założonej przez U-Booty. Jedynie mała liczba i niedoskonałość techniczna pierwszych okrętów podwodnych spowodowały, że nie były zdolne do całkowitego zablokowania transportów na Wyspy Brytyjskie.
W taktyce starano się na początku, szczególnie po stronie niemieckiej, stosować pewne nowinki, które były początkami nowoczesnej wojny manewrowej, jednak z powodu zbyt niskiej jeszcze mechanizacji armii i niedostatecznej ilości szybkich środków transportu, koniecznym stało się przejście do wojny pozycyjnej, która trwała na froncie zachodnim kilka lat. A froncie zachodnim sytuacja była inna głownie ze względu na słabość Rosji, która pomimo swojej wielkości z różnych przyczyn, których opisywanie wykracza poza ramy tego artykułu, nie była równorzędnym przeciwnikiem dla armii niemieckiej. Nadal jednak działania były podejmowane jedynie w dzień i z kilkumiesięczną przerwą w okresie zimy. Postęp zanotowano w umundurowaniu żołnierzy, którzy dysponowali mundurami w barwach maskujących.
Nadal nie było także koordynacji pomiędzy poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych, tak, że akcje wojsk lądowych w żaden sposób nie współgrały z działaniami floty.
Na przykład wojska niemieckie walczące o dojście do Kanału Angielskiego i zajęcie francuskich portów nie mogły w żaden sposób liczyć na wsparcie ze strony cesarskiej flot, która po rozbudowie według „Planu Z” pod pewnymi względami dorównywała potędze brytyjskiej.
Pewien postęp zanotowano, jeśli chodzi o ostatni aspekt, czyli cywilną kontrolę nad armią. To cywile zdecydowali się na kapitulację Niemiec na zachodzie. Było to potem zresztą wielokrotnie podnoszone przez wojskowych, że klęska nastąpiła, ponieważ cywile wbili nóż w plecy armii. Podobnie było w Austro-Węgrzech, gdzie do głosu doszły liczne zamieszkujące monarchię narody. Także w Rosji trzeba było liczyć się z nastrojami społeczeństwa, które zdecydowało się na zmianę władzy, co pociągnęło za sobą zakończenie działań zbrojnych na froncie wschodnim.
Nową jakość w sposobie prowadzenia wojen wprowadziła dopiero druga wojna światowa. Głównymi czynnikami, które wpłynęły na te zmiany było szybki rozwój techniki, która mogła być użyta do działań wojennych – ba, większość ówczesnych nowinek technicznych powstawała na zamówienie wojska, a do zastosowań cywilnych trafiały niejako przy okazji. Drugą przyczyna było pojawienie się dwóch ideologii totalitarnych, których odpowiednika nie znajdziemy nigdzie w historii: nazizmu i komunizmu. Choć wyrastały z różnych korzeni i wzajemnie się zwalczały, to miały kilka cech wspólnych, z których decydujące dla wojny było jednoosobowe, niedemokratyczne przywództwo, nastawienie na opanowanie przynajmniej całego kontynentu europejskiego, a docelowo panowanie nad światem lub dużą jego częścią oraz niespotykany nigdzie do tej pory brak poszanowania dla życia ludzkiego, który w przypadku nazizmu oznaczał eksterminację całych narodów oraz słabych, nieodpowiadających ideałowi Aryjczyka, jednostek we własnym narodzie, a w przypadku komunizmu brak poszanowania dla jednostki jako takiej, niezależnie od jej pochodzenia narodowego, wyrażające się w haśle radzieckiego poety Włodzimierza Majakowskiego: „Jednostka zerem, jednostka niczym”. Doprowadziło to do sytuacji, gdzie Niemcy zabili wiele milionów „podludzi”, a Rosjanie w czasie trwania wojny zabili więcej swoich żołnierzy niż wszystkie pozostałe armie biorące udział w tym konflikcie razem wzięte.
Początek wojny ukazał światu nową taktykę – Blitzkrieg. Jej nowa jakość polegała na szerokiej, pełnej niemal współpracy pomiędzy poszczególnymi rodzajami wojsk, szczególnie wojskami lądowymi a wspierającym je lotnictwem. Rozpowszechnienie radia, które w armii niemieckiej znajdowało się w większości pojazdów pancernych, umożliwiało sprawną komunikację pomiędzy poszczególnymi oddziałami a jednostkami je wspierającymi, czy to lotnictwem, czy artylerią, pozwalając na natychmiastowe reagowanie na zmieniającą się sytuację taktyczną, zanim zdoła to zrobić przeciwnik. Taktyka ta zakładała też wojnę manewrową i w pełni zmechanizowaną. Jej podstawę stanowiło maksymalne użycie dużej ilości czołgów na małym kawałku frontu, aby stworzyć taktyczną przewagę nad przeciwnikiem, przełamać front i uderzyć na strategiczne rejony atakowanego kraju. Miejsca, w których wróg stawiał bardziej zacięty opór, były omijane, a walką z nimi zajmowały się gorzej wyposażone oddziały drugiego rzutu. Należy zauważyć, że w armii, która wymyśliła tą taktykę, w powszechnym użyciu przez cały okres wojny były ciągle konie. Armie alianckie, które początkowo ulegały nowej taktyce z powodu starego wyposażenia, zbyt małego nasycenia komunikacją radiową i przestarzałych koncepcji użycia wojsk pancernych, które stały się główną siłą na polach walk, po całkowitym rozwinięciu przemysłu wojennego zdołały doprowadzić do pełnej mechanizacji swoich armii.
Pomimo że Blitzkrieg sprawdzał się tylko przez dwa lata, pozwolił w tym czasie Niemcom na opanowanie terytoriów obejmujących niemal cały kontynent Europejski, oraz północne wybrzeże Afryki. Kres jego możliwości został osiągnięty w czasie próby zajęcia Moskwy, zimą roku 1941. Warto zauważyć, w jakim tempie taktyka, która zdawała się być niemal ideałem, została pokonana, podczas gdy do czasu II wojny światowej piechota potrafiła stosować jedną taktykę przez dziesiątki lat. Ten konflikt wymagał ciągłych zmian i dostosowywania się do nowych potrzeb pola walki.
Nie znaczy to, że zebrane doświadczenia zostały zapomniane. Zostały jedynie zmodyfikowane i w odpowiednich warunkach zastosowane z dotychczasową skutecznością. Wymagało to jednak odpowiedniego terenu, a chyba przed wszystkim odpowiedniego dowódcy, który nie bałby się podejmować ryzyka, miał otwarty na nowinki umysł i nie trzymał się sztywno regulaminów. Najlepszymi przykładami z późniejszej części wojny na zastosowanie doświadczeń Blitzkriegu są marsz 3. Armii generała Georga Pattona przez Francję oraz radziecka ofensywa w Mandżurii pod dowództwem marszałka Rodiona Malinowskiego.
Inną nowością taktyczną było zastosowanie jednostek powietrznodesantowych. Ten nowy rodzaj wojsk został w czasie tej wojny wykorzystany po raz pierwszy. Używały go wszystkie główne walczące państwa, a większość operacji desantowych została zakończona mniejszym lub większym sukcesem. Jedynie największe, radzieckie wojska powietrznodesantowe ponosiły klęski, ale wynikało to w głównej mierze ze złego ich wykorzystania przez wyższe dowództwo, a nie z winy żołnierzy czy złego wyposażenia. Od tej pory wojska te stały się bardzo ważnym składnikiem sił zbrojnych wszystkich ważniejszych państw i to one jako pierwsze zwykle pojawiają się na każdym nowym polu walki czy w rejonach zagrożonych wybuchem wojny.
Pomimo że w większości nie posiadają ciężkiego sprzętu, dzięki wyposażeniu przeznaczonemu specjalne dla nich, a także specjalistycznemu, bardziej wymagającemu niż w zwykłych jednostkach szkoleniu, żołnierze tych formacji są w stanie walczyć nawet ze znacznie silniejszym przeciwnikiem.
Postęp cywilizacyjny i techniczny, który doprowadził do powstania nowych rodzajów borni oraz ulepszenia starszych typów uzbrojenia, pociągał za sobą także negatywne skutki dla armii je użytkujących. Głównie poprzez konieczność używania do budowy i eksploatacji surowców naturalnych, które nie występują powszechnie w wielu krajach, czy nawet kontynentach. Na pierwszy plan wysuwa się tu oczywiście ropa, ale i inne materiały miały duży wpływ na przebieg działań zbrojnych: kauczuk, boksyty i wiele innych. Była to jedna z przyczyn, dla których w ogóle wojna wybuchła, szczególnie ta na Pacyfiku, a także czynnik, który w znacznej mierze determinował działania poszczególnych państw. Za przykład może tu posłużyć atak Niemiec na Kaukaz z jego bogatymi zasobami ropy, a przez to uwikłanie się w bitwę stalingradzką.
Aby zapewnić stałe i duże dostawy tych, znajdujących się na całym świecie, materiałów do swoich fabryk, wzrosła rola marynarki wojennej. Nie polegała ona teraz tylko na prostym zwalczaniu floty przeciwnika i transporcie towarów z jednego miejsca w drugie, wachlarz zadań stał się znacznie szerszy. Nie była już pomocniczym rodzajem sił zbrojnych, ale na niektórych teatrach działań miała przewodnią rolę. Powodował to też fakt, że II wojna światowa była pierwszą, która naprawdę zasługiwała na ta nazwę. Wielka Wojna, mimo że dziś nazywana światową, to działania wojenne toczone w większości w Europie. Starcia na oceanach czy innych kontynentach, gdzie poszczególne walczące państwa miały kolonie, były marginesem. Teraz w wojnie uczestniczyły państwa ze wszystkich kontynentów, niemal żadne nie pozostało obojętne, opowiadając się albo po stronie państw Osi, albo po stronie Aliantów. Okręty walczyły na niemal wszystkich morzach i oceanach, uczestnicząc w zwalczaniu floty przeciwnika, transportując surowce i żołnierzy, wysadzając desanty i wspierając je. Okręty podwodne Niemiec ponownie założyły blokadę Wielkiej Brytanii, a alianckie konwoje ją przełamywały.
Nowym aspektem w historii wojen podobnie jak w wypadku wojsk lądowych była szeroka współpraca marynarki wojennej i lotnictwa. Nie tylko współpraca, ale i walka samolotów z okrętami. Lata drugiej wojny światowej to zmierzch ery pancerników, które – jak pokazało kilka starć – pomimo całej swojej potęgi nie były w stanie walczyć z atakami z powietrza. Samoloty stanowiły też poważną broń przeciwko okrętom podwodnym operującym na alianckich szlakach handlowych. Z jednej strony zwalczały wrogie okręty, ale z drugiej służyły tez jako jednostki ratownicze będące w stanie szybko dotrzeć niemal w każde miejsce oceanu i podjąć z wody rozbitków. Już po wojnie wpłynęło to na powstanie międzynarodowego systemu ratownictwa morskiego – SAR.
Związek marynarki i lotnictwa najpełniej objawił się pod postacią lotniskowców. Okrętów, które swój początek miały już w czasie I wojny światowej, jednak dopiero podczas następnego konfliktu w pełni pokazały możliwości, wspólnie z okrętami podwodnymi obejmując we władanie morza i oceany. Grupy lotniskowcowe stanowią największą siłę, jaka jest do dyspozycji każdej marynarki wojennej. Mogą zwalczać pełne spektrum celów morskich, powietrznych a także lądowych, nawet tak dużych jak miasta, czego przykładem był słynny rajd bombowców B-25 na Tokio, a które startowały z lotniskowca USS Hornet. Dało to marynarce zupełnie nowe możliwości atakowania, za pomocą samolotów, celów lądowych położonych nawet bardzo daleko od linii brzegowej, co do tej pory było limitowane zasięgiem dział okrętowych. Pełne rozwinięcie koncepcji użycia lotniskowca jako takiego i całych grup lotniskowcowych doprowadziło do tego, że odpowiednio silna marynarka wojenna jest w stanie samodzielnie prowadzić wojnę i wygrywać z wieloma państwami, które nawet nie muszą mieć bezpośredniego dostępu do morza.
W ten sposób poprzez lotniskowce, możemy płynnie przejść od marynarki do lotnictwa, które przeszło chyba największą metamorfozę w czasie tego konfliktu i w największym stopniu wpłynęło na tę i wszystkie przyszłe wojny. O zbliżającym się przełomie w tym rozwijającym się jeszcze ciągle rodzaju sił zbrojnych – gdzieniegdzie lotnictwo pozostawało częścią sił lądowych aż do końca II wojny światowej – świadczyła już wojna domowa w Hiszpanii. Był to poligon doświadczalny dla mocarstw, które później zetrzeć się miały na frontach całej Europy. W tym czasie nawet we flotach powietrznych mocarstw wiele samolotów było jeszcze dwupłatowcami, ale przezywający gwałtowny rozwój niemiecki przemysł lotniczy dał już tam próbkę możliwości, a na niebie pojawiły się takie konstrukcje jak Bf 109 czy Ju 87. Latające w barwach legionu Kondor miały przewagę kilku klas nad latającymi w barwach republikanów I-16 produkcji radzieckiej, które stanowiły podstawę lotnictwa myśliwskiego tego kraju w momencie ataku Niemiec w 1941 roku.
W ciągu zaledwie sześciu lat wojny lotnictwo przeszło od dwupłatowców do kresu możliwości technicznych samolotów napędzanych śmigłem. Można chyba powiedzieć, że w ciągu tego konfliktu nastąpił skok przez całą epokę, która w warunkach pokojowych trwałaby znacznie dłużej.
Pomimo doskonałych osiągów samolotów śmigłowych Niemcy, a po nich także i Brytyjczycy, rozpoczęli badania nad zupełnie nowym typem napędu lotniczego – silnikiem odrzutowym.
Pierwsze bojowe samoloty odrzutowe zdążyły się pojawić na europejskim niebie jeszcze przed zakończeniem działań wojennych, ale były to konstrukcje na tyle jeszcze młode, że ich eksploatacja przysparzała użytkownikom wielu problemów, a skomplikowanie produkcji wpływało na jej skalę, która była na tyle niewielka, że nie mogła wpłynąć na losy wojny. Najbardziej znaną konstrukcją tego typu był Me 262, który po zakończeniu wojny stał się pożądanym przez wszystkie zwycięskie mocarstwa łupem wojennym i posłużył do rozwijania ich własnych projektów lotniczych. Pomimo początkowych problemów technicznych pierwsze samoloty odrzutowe pokazały potencjał drzemiący w tym rozwiązaniu technologicznym i w kilka lat po wojnie maszyny o tym napędzie stanowiły podstawę sił powietrznych najważniejszych państw, deklasując pod względem osiągów wszystkie wcześniejsze konstrukcje śmigłowe.
Powstawały też samoloty z napędem rakietowym, jednak jak pokazały już lata wojny, a potwierdziły nieliczne konstrukcje powojenne, była to ślepa uliczka, jeśli chodzi o zastosowanie tego napędu w samolotach bojowych. Na pewno jednak zebrane doświadczenia zostały wykorzystane w innych konstrukcjach.
Podobną, choć na nieco mniejszą skalę, przyspieszoną ewolucję przeszły bombowce. Co prawda i w tej klasie samolotów pojawiły się pierwsze konstrukcje z napędem odrzutowym, jednak nie były to jeszcze zbyt udane doświadczenia. Wynikało to chyba głównie z tego, że pracowali nad nimi Niemcy, którzy w późniejszych latach wojny nie mieli już odpowiednich sił w przemyśle, aby produkować takie samoloty na większą skalę. Alianci z kolei postawili na mniej innowacyjne pod względem napędu, ale za to znacznie większe i produkowane bardziej masowo bombowce z napędem śmigłowym. Wszystkie główne państwa dysponowały dwusilnikowymi bombowcami średnimi, które sprawdzały się na pierwszym etapie wojny, ewentualnie jako samoloty bliskiego wsparcia wojsk lądowych, jednak prawdziwie nową jakość zarówno pod względem technicznym jak i taktycznym były bombowce strategiczne produkowane przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanią.
Wielkie, czterosilnikowe maszyny otworzyły przed generałami zupełnie nowe możliwości taktyczne i stały się kolejna siłą zdolną samodzielnie wpływać na losy wojny. Zdolne do atakowania celów odległych od baz macierzystych o tysiące kilometrów, wyposażone w uzbrojenie obronne przeciwko myśliwcom przeciwnika i przenoszące wiele ton bomb przeznaczone były do atakowania celów wielkopowierzchniowych – miast.
Druga wojna światowa była wojną totalna, która angażowała nie tylko żołnierzy, ale całe narody i także cywile stali się obiektami ataków dla wrogich wojsk. Zaczęło się już w czasie wojny domowej w Hiszpanii i słynnego niemieckiego ataku bombowego na baskijskie miasto Guernica. Była to zapowiedź terroru, jaki zapanuje za sprawą bombowców strategicznych dokonujących nalotów na miasta. Czasami, jak w przypadku Pragi, wystarczyła sama groźba zbombardowania miasta, aby wymóc na przeciwniku określone posunięcia. Początkowo, kiedy bombowce nie były jeszcze tak potężne, naloty były przeprowadzane przez mniejsze, dwusilnikowe maszyny, których celami stały się między innymi Warszawa, Rotterdam, Londyn czy Berlin, jednak prawdziwy rozkwit miał miejsce po zaangażowaniu się w wojnę Stanów Zjednoczonych, które dysponowały flotą B-17, a później także i B-29. Tysiące tych bombowców wspólnie z brytyjskimi Lancasterami dokonywało setek nalotów na miasta niemieckie i japońskie, obracając je w morze gruzów i zabijając steki tysięcy cywilów, osłabiając w ten sposób potencjał wojenny przeciwnika.
W czasie drugiej wojny światowej pojawiło się także wiele innych urządzeń, które w znaczny sposób wpłynęły na sposób prowadzenia wojny. Można tu wymienić radar, sonar, pociski rakietowe, szczególnie V1 i V2, karabiny szturmowe, maszyny szyfrujące, komputery, wiele sprzętu saperskiego, chrapy dla okrętów podwodnych, granatniki przeciwpancerne i wiele, wiele innych. Wszystko to są wynalazki, które nie tylko znalazły szerokie zastosowane w czasie tamtej wojny, ale rozwijane, do dzisiaj stanowią podstawę każdej nowoczesnej armii.
Wszystkie zostały jednak przebite przez urządzenie, którego stworzenie stanowiło największy i najdroższy program badawczy w historii uzbrojenia. Chodzi oczywiście o bombę atomową powstałą w ramach projektu Manhattan. Użyta w czasie nalotów na Hiroszimę i Nagasaki, wkrótce stała się bronią ostateczną, wręcz antybronią, która poprzez swoją potęgę zanegowała samą siebie, a każdy, kto by jej użył, automatycznie sam stałby się celem ataku odwetowego o równie wielkiej sile. Po raz pierwszy w historii człowiek wszedł w posiadanie broni, przy pomocy której mógł zniszczyć całe życie na Ziemi. Stanowi to wielkie zagrożenie, ale dzięki gwarancji całkowitego zniszczenia tego, który ośmieli się jej użyć, broń atomowa stała się swego rodzaju gwarancją zabezpieczającą przed kolejną wojną światową, która nie wybuchła pomimo wielu napięć i kryzysów w stosunkach pomiędzy zwalczającymi się blokami militarnymi nie wybuchła.
Wszystkie opisane powyżej osiągnięcia w dziedzinie wojskowości pozwoliły zwyciężyć siły natury. Od tej pory ani afrykańskie upały, ani rosyjska zima, ani też mroki nocy nie były w stanie przeszkodzić walczącym armiom w prowadzeniu działań. Powstały nawet specjalne oddziały, które wykorzystywały te niedogodności, aby zdobyć przewagę nad przeciwnikiem.
Druga wojna światowa była wojną totalna. Byli w nią zaangażowanie nie tylko żołnierze, ale całe narody. Po raz pierwszy żaden cywil, nawet na tyłach frontu, nie mógł się czuć do końca bezpiecznie. Ludzie, którzy nie służyli w armii, wykonywali inne prace na jej rzecz. Czy to w przemyśle produkującym uzbrojenie, czy to w rolnictwie, które zapewniało żywność, wszyscy byli zaangażowani w wysiłek wojenny. Po raz pierwszy także kobiety znalazły miejsce w armiach oraz przemyśle wojennym.
Niektóre gałęzie przemysłu w całości opierały się na pracy kobiet oraz starszych dzieci. I to nie tylko w ZSRR, ale także w USA czy Wielkiej Brytanii. Produkcja wojenna osiągnęła nigdy wcześniej ani później niespotykany poziom. Dzięki produkcji taśmowej państwa były w stanie wyprodukować dziesiątki tysięcy czołgów, dział czy samolotów. Tak pełne zaangażowanie narodów sprawiło, że od pewnego momentu niemożliwe stało się rozstrzygnięcie inne niż pełna, bezwarunkowa kapitulacja jednej ze stron. Wszystko było podporządkowane wysiłkowi wojennemu, a jakakolwiek próba podjęcia wewnętrznych, nie mówiąc o pertraktacjach z wrogiem, rozgrywek politycznych traktowana była niczym zdrada. W ten sposób wojna opanowała umysły wszystkich ludzi bez wyjątku i politycy przestali być zdolni do w pełni kontrolowanego postępowania, a polityka zagraniczna w pełnym znaczeniu tego słowa przestała istnieć aż do zakończenia działań wojennych.
Gdy porówna się drugą wojnę światowa do wcześniejszych konfliktów, w oczy rzuca się kilka podstawowych różnic. Najbardziej chyba spektakularne było pojawienie się i użycie na dużą skalę wojsk pancernych, które pociągnęło za sobą pojawianie się wojny manewrowej, w czasie której front nigdy nie stał w jednym miejscu dłużej niż kilka miesięcy, a i to tylko w wyjątkowych warunkach. Drugą nowością było pojawienie się wojny powietrznej, a lotnictwo stało się siłą zdolną do samodzielnego wygrywania wojen, choć nie jest w stanie samodzielnie zająć danego terenu i do tego celu piechota ciągle jest niezbędna. Przyczyniło się jednak do wywrócenia do góry nogami wojny na morzu, gdzie od tej pory to samoloty stały się głównym orężem. Nową erę rozpoczęła broń nuklearna, która, można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, zapobiegła kolejnej wojnie światowej.
Druga wojna światowa całkowicie zmieniła sposób prowadzenia wojen. Zerwała ze starymi przyzwyczajeniami i wyznaczyła standardy na kolejnych sześćdziesiąt lat, w czasie których w każdej wojnie możemy zobaczyć wpływy konfliktu z lat czterdziestych. Dopiero w ostatnich latach, w czasie trwania „globalnej wojny z terroryzmem” niektóre z ówczesnych założeń przestały się sprawdzać i zaczęto wypracowywać nowe metody walki, odpowiednie dla konfliktów asymetrycznych. Jest to jednak historia na zupełnie inną opowieść…
Bibliografia:
1. M. van Creveld, Zmienne oblicze wojny. Od Marny do Iraku, wyd. Rebis, Poznań 2008
2. C. von Clausevitz., O wojnie, wyd. Mireki, Warszawa 2005
3. K. Jałoszyński, Współczesny wymiar antyterroryzmu, wyd. TRIO, Warszawa 2008