Gdy we wrześniu 1939 roku na zajętych ziemiach polskich instalowały się okupacyjne władze niemieckie, osoby pamiętające czasy Kajzera chętnie wierzyły, że Niemcy – „naród o wielkiej kulturze i tradycjach” – prowadzić będą w Polsce twardą, ale cywilizowaną politykę okupacyjną. W wielu wypadkach potrzebne było jednak zaledwie kilka dni (jeśli nie godzin), aby rzeczywistość brutalnie zweryfikowała nadzieje. Poszukująca mitycznej „przestrzeni życiowej” Trzecia Rzesza zaprowadziła w Polsce system eksterminacji i wyzysku, jakiego świat dotąd nie widział. Według wciąż niepotwierdzonych oficjalnych szacunków w latach drugiej wojny światowej poniosło śmierć ponad 6 milionów obywateli polskich. Zdecydowana większość zginęła wskutek terroru niemieckich okupantów.
Kto ponosił odpowiedzialność za te niewyobrażalne okrucieństwa? Niestety określenia pokroju „Niemcy” czy „Trzecia Rzesza” (nie mówiąc już o pozbawionych narodowości „nazistach”) pozostają bezosobowe i na dobrą sprawę znaczą niewiele. Zbrodni dokonywali przecież konkretni ludzie – bardzo szerokie grono sprawców obejmujące zarówno najwyższych przywódców Trzeciej Rzeszy, jak i szeregowych morderców. Stąd też wziął się pomysł na ten artykuł. Jest on próbą sporządzenia swoistej, subiektywnej „galerii katów”, przedstawiającej osoby, które odegrały szczególnie istotną rolę przy kreowaniu i realizacji niemieckiej polityki ludobójstwa na okupowanych ziemiach Polski.
Od razu zaznaczę, iż świadomie zrezygnowałem z opisywania „frontmanów” pokroju Hansa Franka, Arthura Greisera czy Ericha Kocha. Zdaję sobie, rzecz jasna, sprawę, że inspirowali oni terror i represje oraz ponosili pełną odpowiedzialność polityczno-prawną za zbrodnie dokonywane na terenach, na których przypadło im odgrywać rolę nazistowskich wielkorządców. Z drugiej jednak strony w ich cieniu kryły się osoby, które realnie i bezpośrednio – choć zazwyczaj zza biurka – sterowały machiną ludobójstwa Często przy tym kryły się na tyle skutecznie, że udało im się uniknąć odpowiedzialności za niezliczone zbrodnie. Właśnie ich przedstawia tytułowa „galeria”.
Alvensleben – kat Pomorza
Ludolf-Hermann Emmanuel Georg Kurt Werner von Alvensleben urodził się 17 marca 1901 roku w Schochwitz nieopodal Halle. Był potomkiem starego arystokratycznego rodu, który dał Niemcom wielu wybitnych dyplomatów, żołnierzy i polityków. Początkowo niewiele wskazywało, aby młody Ludolf miał obrać inną drogę niż znakomici przodkowie. W wieku dziesięciu lat wstąpił bowiem do elitarnego pruskiego korpusu kadetów, stanowiącego kuźnię oficerskich kadr kajzerowskiej armii. W 1918 roku Alvensleben otrzymał przydział do 10. Regimentu Huzarów. Nie zdążył wziąć udziału walkach na frontach Wielkiej Wojny, co później nie przeszkodziło mu jednak działać aktywnie w zrzeszającym jej weteranów nacjonalistycznym Stahlhelmie. W 1920 roku zaliczył także krótki epizod w paramilitarnych Freikorpsach.
Tymczasem w upokorzonych wojenną klęską i targanych ekonomicznym kryzysem Niemczech coraz większy posłuch zyskiwali prawicowi i lewicowi ekstremiści. Brunatna NSDAP z grupy sfrustrowanych monachijskich piwoszy przekształciła się w ciągu kilku lat w prężnie działającą partię. Znaczna część niemieckiej arystokracji przez długi czas uważała Hitlera i jego nazistów za prostackich i żądnych władzy parweniuszy. Ów dystans błękitnokrwistych kuzynów był jednak zupełnie obcy młodemu Alvenslebenowi. Już w 1929 roku wstąpił on w szeregi NSDAP i SA. O skali jego zaangażowania w „partyjną robotę” może świadczyć fakt, że do stycznia 1933 roku zdążył jedenaście razy trafić do więzienia za obrazę przeciwników politycznych i trzykrotnie odnieść rany w ulicznych bijatykach z komunistami.
Rzecz jasna, po przejęciu władzy partia wynagrodziła brunatnego arystokratę. Alvensleben uzyskał mandat do pruskiego Landtagu, a wkrótce później także mandat deputowanego Reichstagu. Ostatecznie jednak postanowił związać przyszłość z SS, w której szeregi wstąpił w kwietniu 1934 roku. Kariera Alvenslebena w nazistowskim Schwarze Korps rozwijała się szybko. Już w 1936 roku uzyskał stopień SS‑Standartenführera i dowództwo „odcinka SS” (SS‑Abschnitt) w Stuttgarcie. Z kolei w listopadzie 1938 roku otrzymał przydział do osobistego sztabu Reichsführera‑SS Himmlera i objął funkcję jego pierwszego adiutanta. Relacje pomiędzy Himmlerem a jego arystokratycznym podopiecznym musiały być całkiem bliskie, skoro Reichsführer‑SS został nawet ojcem chrzestnym nieślubnego syna Alvenslebena – spłodzonego w ramach programu Lebensborn.
1 września 1939 roku rozpoczęła się niemiecka inwazja na Polskę. W ślad za dywizjami Wehrmachtu do podbitego kraju wkroczył także SS‑Oberführer Ludolf von Alvensleben. Himmler wyznaczył go na dowódcę Selbstschutz Westpreussen – paramilitarnej formacji zorganizowanej na terenach polskiego Pomorza i Kujaw, w której skład wchodzili niemal wyłącznie miejscowi volksdeutsche (przed wojną obywatele II RP). Zadanie, które otrzymał Alvensleben i jego Selbstschutzmani, było jasno określone: oczyścić dawny „polski korytarz” ze wszystkich „niepożądanych elementów”, a więc w pierwszym rzędzie z polskiej inteligencji i kleru, a także Żydów, pacjentów szpitali psychiatrycznych i wszystkich innych osób uznawanych za „aspołeczne”.
Do nowych obowiązków Alvensleben przystąpił z entuzjazmem. W liście z 17 września 1939 pisał do swego mentora:
Praca, Reichsführerze, jak może Pan sobie wyobrazić, sprawia ogromną przyjemność. […] Niestety, postępowanie nie jest tak energiczne, jak być powinno. Trzeba to przypisać tak zwanym sądom wojennym i miejscowym komendantom Wehrmachtu; oficerowie rezerwy, którzy w cywilu wykonują inne zawody, są zbyt słabi.
Z kolei podczas wiecu volksdeutschów zorganizowanego w Toruniu oświadczył wprost:
Jeżeli wy, moi ludzie z Selbstschutzu, jesteście mężczyznami, to żadnemu Polakowi w tym niemieckim mieście nie przyjdzie więcej na myśl mówić po polsku. Miękkością i słabością nigdy jeszcze niczego nie zbudowano. Musicie być nieubłagani i usunąć wszystko, co nie jest niemieckie.
Sam był bez wątpienia wolny od tego typu „słabości”. Od podległych sobie szefów inspektoratów Selbstschutzu oczekiwał, iż działać będą brutalnie i bezlitośnie. Tym, którzy jego zdaniem działali za mało energicznie, udzielał reprymendy, a podwładnych uznanych za zbyt miękkich po prostu dymisjonował. Osobiście nadzorował aresztowania i egzekucje – zwłaszcza w Bydgoszczy, gdzie znajdowała się kwatera główna Selbstschutz Westpreussen. Wiadomo także, iż podczas wizyty Himmlera na Pomorzu przewodniczył „wzorcowemu procesowi przed sądem specjalnym”. Ponadto, gdy okazało się, że w ramach akcji „etnicznego oczyszczania przedpola” Selbstschutzmani nazbyt chętnie korzystają z okazji do regulowania swoich prywatnych porachunków, Alvensleben zastrzegł sobie prawo do zatwierdzania każdego wyroku śmierci wykonywanego przez podległe mu bojówki (13 października 1939).
Już 5 października Alvensleben zameldował Berlinowi, iż „sięgnięcie po najostrzejsze środki okazało się konieczne w stosunku do 4247 byłych polskich obywateli”. Dokładna liczba jego ofiar nie została jednak dotąd ustalona. Historycy szacują, że do końca 1939 roku zamordowano na Pomorzu co najmniej 30 tysięcy Polaków (najwyższe szacunki mówią nawet o 60 tysiącach). Niemal wszystkie egzekucje, które wykonano wówczas w tym regionie, zostały przeprowadzone przez Selbstschutz – samodzielnie lub przy współpracy z regularnymi jednostkami SS i policji. Kierowana przez Alvenslebena organizacja stała się swoistym „państwem w państwie”, a jej członkowie z racji samowoli i brutalności budzili postrach nawet wśród miejscowych Niemców. Sytuacja zaczęła w końcu uwierać gdańskiego gauleitera NSDAP, Alberta Forstera, który wykorzystał swe wpływy u Hitlera, aby doprowadzić do rozwiązania Selbstschutzu (26 listopada 1939). Alvensleben otrzymał na pocieszenie order „Krzyża Gdańskiego” i dwa majątki ziemskie na Pomorzu.
Jego kariera nie dobiegła bynajmniej końca. W następnych latach systematycznie awansował, aby osiągnąć w końcu stopień SS‑Gruppenführera i generała policji. Wkrótce po rozpoczęciu niemieckiej inwazji na ZSRR otrzymał stanowisko Dowódcy SS i Policji na Krymie, a następnie pełnił funkcję Wyższego Dowódcy SS i Policji w regionie radzieckiego wybrzeża Morza Czarnego. Zajmował się tam terroryzowaniem miejscowej ludności (pod pretekstem walki z sowiecką partyzantką) i wybijaniem resztek Żydów, którzy przetrwali masakry urządzane w pierwszych tygodniach okupacji przez niemieckie Einsatzgruppen. Wojnę zakończył na stanowisku Wyższego Dowódcy SS i Policji „Górna Łaba”. W 1945 roku został wzięty do niewoli przez wojska brytyjskie, jednak udało zbiegł z obozu jenieckiego, nim rozpoznano jego prawdziwą tożsamość. Krótko ukrywał się w rodzinnym Schochwitz, aby wreszcie uciec wraz z rodziną do Argentyny. Mieszkał tam pod nazwiskiem Carlos Lücke do śmierci w marcu 1970 roku. Nigdy nie poniósł odpowiedzialności za niezliczone zbrodnie popełnione na okupowanych terenach Polski i ZSRR.
Streckenbach – morderca polskiej inteligencji
Bruno Streckenbach urodził się 7 lutego 1902 roku w Hamburgu, gdzie jego ojciec pracował jako urzędnik celny. Od młodości obracał się w środowiskach nacjonalistycznych i volkistowskich. Był zbyt młody na walkę w okopach Wielkiej Wojny, ale wstąpił w 1919 roku w szeregi Freikorpsów, a rok później uczestniczył w nieudanym puczu Kappa. Najgorszy powojenny chaos wkrótce jednak poskromiono, a młody Streckenbach musiał przeprosić się z prozą życia i podjąć pracę zarobkową. W kolejnych latach próbował kariery w handlu, nadal utrzymując przy tym więzy ze środowiskami nacjonalistycznymi. Trudno się dziwić, że z taką przeszłością i poglądami Streckenbach szybko znalazł wspólny język z rosnącymi w siłę nazistami. W grudniu 1930 został członkiem NSDAP i SA, natomiast we wrześniu 1931 wstąpił w szeregi SS (numer identyfikacyjny 14 713).
Streckenbach potrzebował zaledwie roku, aby uzyskać stopień oficerski. Warto także wspomnieć, że był jednym z pierwszych członków-założycieli niesławnej Służby Bezpieczeństwa Reichsführera SS – znanej szerzej pod skrótem SD. O zaufaniu, jakim Streckenbach cieszył się wśród nazistowskiej wierchuszki, może świadczyć fakt, że już w grudniu 1933 roku uzyskał nominację na stanowisko szefa Gestapo w Hamburgu. Było to stanowisko bardzo odpowiedzialne, gdyż „czerwony Hamburg” powszechnie postrzegano jako jeden z najważniejszych bastionów antyhitlerowskiej opozycji. Streckenbach dał się tam poznać jako funkcjonariusz twardy i bezwzględny. Przełożeni, rzecz jasna, docenili zaangażowanie. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej Streckenbach miał już stopień SS‑Brigadeführera i państwowy tytuł dyrektora rządowego (Regierungsdirektor).
Gdy dywizje Wehrmachtu przekroczyły granice Polski, w ślad za nimi wkroczyło także sześć Einsatzgruppen, których zadaniem było „zwalczanie wszystkich wrogich Rzeszy i Niemcom elementów na tyłach walczących wojsk”, co w praktyce oznaczało masowe aresztowania, wysiedlenia i egzekucje. Właśnie jedną z takich grup dowodził SS‑Brigadeführer Streckenbach. Jego Einsatzgruppe I działała na tyłach niemieckiej 14. Armii, nacierającej przez Śląsk i Małopolskę. Szlak jej przemarszu znaczyły masowe egzekucje polskich księży, inteligentów i weteranów powstań śląskich, a także brutalne pogromy Żydów (zwłaszcza w miasteczkach na zachodnim brzegu Sanu). Po zakończeniu kampanii wrześniowej Streckenbach objął na krótko funkcję dowódcy SD i policji bezpieczeństwa w Łodzi. Z dniem 1 listopada 1939 został jednak przeniesiony na stanowisko dowódcy SD i policji bezpieczeństwa w nowo utworzonym Generalnym Gubernatorstwie. Jego siedzibą był odtąd Kraków.
W tym miejscu Czytelnikowi należy się pewne wyjaśnienie. Formalnym zwierzchnikiem wszystkich niemieckich struktur policyjnych w Generalnym Gubernatorstwie był Wyższy Dowódca SS i Policji „Wschód” (Höhere SS- und Polizeiführer „Ost”), pełniący zarazem funkcję sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w „rządzie” GG. W pierwszych latach okupacji funkcję tę sprawował SS‑Obergruppenführer Friedrich Wilhelm Krüger. Trzeba jednak zaznaczyć, że nadzorował on całość sił okupacyjnych służb policyjnych – od Gestapo po polską policję granatową – a także realizował rozmaite zadania związane z pełnieniem funkcji lokalnego pełnomocnika „Komisarza Rzeszy ds. umocnienia niemczyzny”. Działaniami SD i policji bezpieczeństwa – najważniejszych organizacji w strukturze sił policyjnych Trzeciej Rzeszy – kierował natomiast bezpośrednio miejscowy dowódca SD i policji bezpieczeństwa (Befehlshaber der Sicherheitspolizei und des SD – BdS). Siłą rzeczy Streckenbach pełnił więc funkcję prawej ręki Krügera. Jego pozycję wzmacniał także fakt, iż miał on prawo otrzymywać rozkazy bezpośrednio z berlińskiej centrali policji bezpieczeństwa – z pominięciem formalnego zwierzchnika.
W pierwszych latach okupacji Streckenbach jako dowódca SD i Sipo w Generalnym Gubernatorstwie de facto sterował systemem terroru zaprowadzonym na ziemiach centralnej Polski. Spada więc na niego odpowiedzialność za niezliczone aresztowania, tortury, egzekucje i wywózki do obozów koncentracyjnych. Warto wspomnieć, że wkrótce po jego przybyciu do Krakowa nastąpiło głośne aresztowanie profesorów uczelni krakowskich (6 listopada 1939 roku). W okresie jego pobytu w Polsce przeprowadzono także koncentrację ludności żydowskiej w zamkniętych dzielnicach mieszkaniowych – gettach. Obciąża go jednak w szczególności śmierć co najmniej 6500 Polaków zamordowanych w ramach „Akcji AB”. Wiosną 1940 roku generalny gubernator Hans Frank osobiście polecił Streckenbachowi przeprowadzenie „Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej”, mającej na celu „przyspieszoną likwidację […] buntowniczych polityków, głoszących opór i innych osobników politycznie podejrzanych”. Streckenbach zaplanował i zorganizował tę szeroko zakrojoną operację, w której wyniku rozstrzelano blisko 3500 przedstawicieli polskich elit (wedle słów samego SS‑Brigadeführera: „kwiat polskiej inteligencji i ruchu oporu”) oraz około 3000 przestępców kryminalnych, a tysiące innych zesłano na śmierć do obozów koncentracyjnych. „Akcja AB”, której symbolem stały się masowe groby w podwarszawskich Palmirach, bywa obecnie stawiana w jednym rzędzie ze zbrodnią w Katyniu.
Dzięki tego typu „sukcesom” kariera Streckenbacha nadal rozwijała się pomyślnie. W czerwcu 1940 roku objął kierownictwo Departamentu I w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), odpowiedzialnego za sprawy kadrowe i administracyjne (pełnił jednocześnie nadal funkcję BdS w Generalnym Gubernatorstwie). W połowie stycznia 1941 roku w związku z przygotowaniami do inwazji na ZSRR został ostatecznie odwołany z Polski i przeniesiony do Berlina. Przez następne kilka miesięcy zajmował się organizacją i doborem kadr dla czterech Einsatzgruppen, które po rozpoczęciu operacji „Barbarossa” wymordowały na tyłach frontu wschodniego ponad milion Żydów, „komisarzy” i radzieckich jeńców wojennych. 22 listopada 1941 roku Streckenbach awansował do stopnia SS‑Gruppenführera.
4 czerwca 1942 na skutek ran odniesionych w zamachu zorganizowanym przez czeski ruch oporu zmarł szef RSHA, SS‑Obergruppenführer Reinhard Heydrich. Streckenbach uważał siebie za naturalnego kandydata do objęcia roli następcy Heydricha, ostatecznie Himmler powierzył jednak stanowisko szefa RSHA nieokrzesanemu Austriakowi Ernstowi Kaltenbrunnerowi. Głęboko rozczarowany Streckenbach zrozumiał wówczas, że jako przedstawiciel „starej gwardii” Heydricha nie ma co liczyć na względy nowego szefostwa. Poprosił więc o przeniesienie do Waffen‑SS i na początku 1943 roku trafił jako młodszy oficer do 8. Dywizji Kawalerii SS „Florian Geyer”, walczącej z sowiecką partyzantką na tyłach frontu wschodniego. Po odbyciu wymaganego stażu objął w styczniu 1944 dowództwo tej jednostki. Wkrótce później dywizję „Florian Geyer” przerzucono na Bałkany, gdzie uczestniczyła między innymi w walkach z jugosłowiańską partyzantką i okupacji Węgier. Z kolei w kwietniu 1944 roku Streckenbacha przeniesiono na stanowisko dowódcy 19. Dywizji Grenadierów Pancernych SS (łotewskiej). Walczył z nią w kurlandzkim kotle, gdzie wiosną 1945 roku dostał się do sowieckiej niewoli. Stalinowski trybunał skazał go na karę bezterminowego pozbawienia wolności.
Streckenbach zdołał przeżyć pobyt w sowieckim więzieniu. W 1955 roku, na fali odwilży spowodowanej śmiercią Stalina, został zwolniony i wrócił do Niemiec. Zamieszkał w rodzinnym Hamburgu, gdzie miejscowa prokuratura wkrótce rozpoczęła niezbyt energiczne śledztwo w sprawie popełnionych przez niego zbrodni. Dopiero w 1973 roku udało się przygotować akt oskarżenia przeciw Streckenbachowi, lecz dzięki orzeczeniu choroby serca były SS‑Gruppenführer został uznany za niezdolnego do uczestniczenia w procesie. W ówczesnych Niemczech nikt oprócz zrewoltowanych studentów nie miał większej ochoty na pranie nazistowskich brudów, a czasy Iwana Demianiuka doprowadzanego na salę sądową wprost ze szpitalnego łóżka były pieśnią odległej przyszłości, stąd sprawę Streckenbacha z ulgą uznano za zamkniętą, a on sam spędził ostatnie lata życia jako wolny człowiek. Zmarł w 1977 roku – nigdy nieosądzony za zbrodnie popełnione w Polsce i ZSRR.
Globocnik – nadzorca obozów zagłady
Austriacki SS‑Obersturmbannführer Adolf Eichmann, szef „referatu żydowskiego” w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy, jest dziś powszechnie uważany za jednego z głównych architektów Holokaustu. W dłużej mierze jest to zasługa rozgłosu, jaki zyskał jego słynny proces w Jerozolimie. Nie negując ogromu zbrodni Eichmanna, należy jednak pamiętać, że niewiele mniejszą rolę w „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej” odegrał jego rodak – Odilo Globocnik. W 1942 roku osobiście nadzorował on realizację akcji „Reinhardt”, w której wyniku zamordowano w obozach zagłady blisko 2 miliony polskich Żydów.
Globocnik urodził się 21 kwietnia 1904 roku w Trieście (należącym do Austro-Węgier). Jego rodowód nie do końca spełniał wyśrubowane „normy rasowe” panujące w Trzeciej Rzeszy, Globocnik był bowiem synem Niemca (emerytowanego oficera c.k. kawalerii) i zgermanizowanej Węgierki, a słowiańsko brzmiące nazwisko miało w przyszłości sprawiać mu szereg problemów (koledzy z SS najczęściej zwali go żartobliwie „Globusem”). Ukończył szkołę podstawową w Trieście, a następnie rozpoczął naukę w szkolę wojskowej pod Wiedniem. Marzenia o karierze wojskowej rozwiał jednak rozpad imperium Habsburgów. Zdeklasowana rodzina Globocników musiała opuścić rodzinny Triest i przenieść się do Klagenfurtu w Karyntii. Tam Globocnik senior wkrótce zmarł, a kilkunastoletni Odilo był zmuszony podjąć pracę zarobkową, aby pomóc matce utrzymać rodzinę (pracował między innymi jako bagażowy na klagenfurckim dworcu). Wkrótce jego sytuacja materialna poprawiła się jednak dzięki zaręczynom z Grete Micher, córką prominentnego austriackiego nacjonalisty. W efekcie Globocnik zdołał ukończyć Techniczną Szkołę Zawodową w Klagenfurcie (1923) i z pomocą teścia znalazł pracę jako mistrz budowlany.
Już w młodości Globocnik głosił poglądy nacjonalistyczne i antysemickie. Po przeprowadzce do Klagenfurtu szybko związał się z miejscowymi środowiskami wszechniemieckimi (dzięki temu też poznał ojca swej przyszłej żony), a następnie – z austriackimi nazistami. W 1931 roku stał się oficjalnie członkiem „niemieckiej” NSDAP, a 1 września 1934 roku wstąpił w szeregi SS. Jego kariera w ruchu nazistowskim rozwijała się bardzo szybko – w krótkim czasie awansował do rangi zastępcy gauleitera Karyntii. W owym czasie działalność NSDAP była w Austrii zakazana, stąd w latach 1933–1935 Globocnik był czterokrotnie skazywany za udział w nazistowskiej konspiracji (łącznie przesiedział w więzieniu prawie rok).
Należy przy tym wspomnieć, że Globocnik był gorącym zwolennikiem zbrojnych metod walki z dyktatorskimi rządami kanclerza Kurta Schuschnigga. Oskarżano go między innymi o podłożenie bomby w zakładzie wiedeńskiego jubilera Norberta Futterweita, Żyda z pochodzenia, której wybuch zabił dwie osoby (nieżyczliwi szeptali przy tym, że prawdziwym powodem zamachu były nie tyle motywy polityczne, ile należące do ofiary kosztowności). Ostatecznie Globocnik musiał jednak zrezygnować z terroryzmu, gdyż Hitler nie życzył sobie zadrażniania stosunków z rządem Austrii, dopóki uwarunkowania międzynarodowe nie staną się ku temu sprzyjające.
Anschluss Austrii otworzył przed „wypróbowanym bojownikiem partyjnym” wrota do wielkiej kariery. Globocnik uzyskał mandat do Reichstagu i awans do stopnia SS‑Standartenführera. Na szczyt nazistowskiej wierchuszki trafił jednak w maju 1938 roku, gdy otrzymał niezwykle prestiżowe stanowisko „gauleitera Wielkiego Wiednia”. W dawnej austriackiej stolicy inspirował terror wobec Żydów i przeciwników politycznych – w tym zakrojone na szeroką skalę pogromy w niesławną „noc kryształową” (9/10 listopada 1938). Jako wiedeński wielkorządca Globocnik okazał się jednak osobą nieudolną i, co gorsza, skorumpowaną. Nadużycia, jakich dopuszczał się przy spekulacji walutą i „aryzacji” zagrabionego Żydom majątku, okazały się tak duże, że w styczniu 1939 został zmuszony do złożenia dymisji i ukarany obniżeniem stopnia do SS‑Unterscharführera.
Podkreślana przez wielu „umiejętność oscylowania” pozwoliła jednak byłemu gauleiterowi spaść na cztery łapy. Uzyskał wkrótce przydział do osobistego sztabu Reichsführera‑SS, a zaraz po zakończeniu kampanii wrześniowej Himmler mianował zaufanego „Globusa” Dowódcą SS i Policji w Lublinie (w stopniu SS‑Brigadeführera). Była to dla Globocnika niepowtarzalna szansa na zatarcie wiedeńskiej porażki.
W Lublinie Globocnik całkowicie uwolnił swe mordercze i grabieżcze instynkty. Od pierwszych dni okupacji na podległym mu terytorium rozwijano system terroru i eksploatacji. Globocnik odpowiadał między innymi za brutalną rozprawę z polską inteligencją (w ramach Sonderaktion Lublin w listopadzie 1939 roku i Akcji AB wiosną 1940), a także masakrę pacjentów zakładu psychiatrycznego w Chełmie. W 1940 roku zaproponował, aby przy użyciu żydowskich i polskich robotników przymusowych wybudować przy granicy z ZSRR olbrzymi rów przeciwpancerny, wielkością niewiele ustępujący Kanałowi Panamskiemu. Pomysł ten jako bezsensowny z militarnego punktu widzenia szybko zarzucono, ale Bełżec, gdzie ulokowano jeden z obozów pracy, miał jeszcze odegrać istotną rolę w działalności Globocnika.
20 lipca 1941 Himmler mianował go specjalnym „Przedstawicielem Reichsführera‑SS ds. Konstruowania Baz Policji i SS w Nowym Regionie Wschodnim”. Zadaniem Globocnika miało być w pierwszym rzędzie przygotowanie gruntu pod niemiecką kolonizację na zajętych obszarach Polski i ZSRR. Już wcześniej Himmler rozważał zorganizowanie na Lubelszczyźnie swoistego „żydowskiego rezerwatu”, a gdy koncepcja „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” przybrała konkretne kształty, powierzył swojemu zaufanemu „Globusowi” kluczową rolę przy jej realizacji.
W październiku 1941 roku Globocnikowi polecono rozpocząć działalność obozu zagłady w Bełżcu. W tym celu oddano mu do dyspozycji grupę kilkudziesięciu „specjalistów” do spraw masowego zabijania, zatrudnionych wcześniej przy eksterminacji osób chorych psychicznie. Logiczną konsekwencją tych rozkazów było powierzenie Globocnikowi kierownictwa nad Einsatz Reinhardt – akcją masowej eksterminacji polskich Żydów. Pod nadzorem lubelskiego Dowódcy SS i Policji znalazły się w ten sposób obozy zagłady w Bełżcu, Sobiborze, Treblince i na lubelskim Majdanku, a także całość kwestii związanych z organizacją „deportacji” i rozdysponowaniem mienia zrabowanego ofiarom.
W ciągu niespełna roku Globocnik i jego ludzie zamordowali blisko 2 miliony polskich Żydów z terenów z Generalnego Gubernatorstwa i okręgu białostockiego. SS- und Polizeiführer nie porzucił przy tym wiedeńskich nawyków. W Lublinie wiódł iście królewskie życie, bogacąc się bez skrupułów na niewolniczej pracy chwilowo oszczędzonych Żydów i masowej defraudacji odebranego ofiarom mienia. Należy przy tym wspomnieć, że eksterminacyjne projekty Globocnika obejmowały nie tylko zagładę Żydów, lecz także „zmniejszenie polskiej populacji”. Pod koniec 1942 roku postanowił przekształcić Zamojszczyznę w poligon doświadczalny „Generalnego Planu Wschodniego”. Do sierpnia 1943 roku wysiedlono stamtąd blisko 110 tysięcy Polaków, czemu towarzyszyło mordowanie całych wsi, masowe wywózki do obozów koncentracyjnych i nagminne porywanie polskich dzieci „o aryjskich cechach”.
Mimo tak daleko idącej gorliwości w ludobójczym rzemiośle latem 1943 kariera Globocnika ponownie znalazła się w ślepym zaułku. Wojenne klęski Niemiec – a być może także psychiczne obciążenie związane z „pracą” wykonywaną w Lublinie – doprowadziły SS‑Brigadeführera na skraj załamania nerwowego. Akcja wysiedleńcza na Zamojszczyźnie zupełnie rozregulowała gospodarkę dystryktu i sprowokowała polskie podziemie do wzmożenia działalności partyzanckiej, co pogorszyło i tak złe stosunki Globocnika z cywilną administracją GG. Wreszcie do uszu Reichsführera‑SS zaczęły dochodzić informacje o finansowych nadużyciach „Globusa”.
W efekcie Globocnika odwołano z Lublina i we wrześniu 1943 roku skierowano na eleganckie zesłanie do rodzinnego Triestu, gdzie objął funkcję Wyższego Dowódcy SS i Policji Wybrzeża Adriatyckiego (wraz z nim trafiła tam również większość personelu akcji „Reinhardt”). Tam zajmował się nadal eksterminacją Żydów i walką z jugosłowiańską partyzantką. Klęska Trzeciej Rzeszy zbliżała się jednak wielkimi krokami. W maju 1945 roku Globocnik wraz ze swym personelem opuścił Triest i próbował przedostać się do rodzinnej Karyntii. 31 maja jego kolumna została jednak zatrzymana przez brytyjskich żołnierzy. Jeszcze tego samego dnia Globocnik popełnił samobójstwo przez zażycie cyjanku – unikając w ten sposób osądzenia za niezliczone zbrodnie.
Katzmann – kat Galicji
Fritz Katzmann urodził się 6 maja 1906 roku w Langendreer (obecnie dzielnica Bochum). W przeciwieństwie do wielu świetnie wyedukowanych kolegów z esesmańskiej wierchuszki był dość skromie wykształcony – ukończył jedynie szkołę podstawową, a następnie pracował zawodowo jako stolarz. Należał do grona starych bojowników partii nazistowskiej (Alte Kämpfer), gdyż już w 1927 roku wstąpił w szeregi SA, gdzie stanął na czele zorganizowanej przez siebie górniczej bojówki. Rok później uzyskał członkostwo w NSDAP, a w szeregi SS wstąpił w już 1931 roku – stając się w ten sposób jednym z pierwszych członków himmlerowskiego Schwarze Korps (miał bardzo niski numer 3065). Przełożeni zwykle oceniali go na stopień dobry lub dostateczny. W raportach podkreślano jego zdecydowanie i zdolności organizacyjne, zwracając jednocześnie uwagę na zbytnią drobiazgowość i ograniczone horyzonty. Niemniej po przejęciu władzy przez nazistów Katzmann systematycznie awansował. Wybuch drugiej wojny światowej zastał go na stanowisku dowódcy SS‑Abschnitt VI we Wrocławiu w stopniu SS‑Oberführera.
W trakcie kampanii polskiej Katzmann dowodził oddziałami policji porządkowej (Ordnungspolizei) w obszarze operacyjnym niemieckiej 14. Armii (Śląsk, Małopolska). W pierwszej połowie września mianowano go także dowódcą południowego okręgu Selbstschutzu z siedzibą we Wrocławiu. Na tym stanowisku, podobnie jak Alvensleben, zajmował się organizowaniem i nadzorowaniem bojówek złożonych z volksdeutschów. O tym okresie w karierze Katzmanna zachowało się stosunkowo niewiele informacji. Zresztą trzeba zaznaczyć, że przy instalowaniu „nowego porządku” na ziemiach południowej Polski Selbstschutz odegrał nieporównanie skromniejszą rolę niż na Pomorzu.
Po rozwiązaniu Selbstschutzu w listopadzie 1939 roku Katzmann objął stanowisko Dowódcy SS i Policji w dystrykcie radomskim, które piastował do początków sierpnia 1941 roku. Ponosił pełną odpowiedzialność za zbrodnie popełnione w tym okresie przez podległe mu struktury SS, policji i Gestapo. Odpowiadał w szczególności za realizację Akcji AB na terenie dystryktu oraz związane z nią masowe aresztowania, deportacje i egzekucje (między innymi w Olsztynie pod Częstochową, Apolonce pod Janowem, lesie wolborskim pod Piotrkowem i lesie Brzask pod Skarżyskiem-Kamienną). Ponadto gdy Katzmann rezydował w Radomiu, na podległym mu terenie przeprowadzono pierwszą wielką niemiecką akcję pacyfikacyjną na terenach wiejskich okupowanej Polski – pacyfikację wsi oskarżanych o współpracę z oddziałem majora „Hubala”. Zamordowano wówczas ponad 700 osób.
Wkrótce po niemieckiej inwazji na ZSRR Katzmann (już w stopniu SS‑Brigadeführera) został przeniesiony na stanowisko Dowódcy SS i Policji w dystrykcie Galicja, gdzie dopuścić się miał swoich największych zbrodni. Jego podstawowym celem było uczynienie świeżo zdobytej prowincji całkowicie Judenrein („oczyszczonej z Żydów”). Katzmann zabrał się do pracy z typową dla siebie energią i brutalnością. W raporcie „Rozwiązanie kwestii żydowskiej w dystrykcie Galicja” (sporządzonym pod koniec czerwca 1943) meldował z dumą, że w trakcie pobytu w Galicji „ewakuował” 434 329 Żydów (to jest rozstrzelał lub wywiózł do obozów zagłady). Katzmann nadzorował także zakrojony na szeroką skalę rabunek żydowskiego mienia i odpowiadał za terror stosowany wobec polskiej ludności dystryktu. Jego raport stanowi obecnie jedno z najważniejszych źródeł dokumentujących Holokaust. Sam autor w uznaniu „zasług” został w styczniu 1943 roku awansowany do stopnia SS‑Gruppenführera i generała policji.
20 kwietnia 1943 roku Katzmann został przeniesiony do Gdańska, gdzie objął stanowisko Wyższego Dowódcy SS i Policji na okupowanym Pomorzu1. Nominacja wzbudziła pewne wątpliwości w wydziale personalnym SS, gdyż współpraca z miejscowym gauleiterem NSDAP Forsterem wymagała sporej dozy sprytu i umiejętności dyplomatycznych, o które kandydata bynajmniej nie posądzano. Ostatecznie jednak Himmler postawił na Katzmanna. Jak się okazało, stanowisko Wyższego Dowódcy SS i Policji w Gdańsku pełnił do końca wojny.
Katzmann ponosi pełną odpowiedzialność za wszystkie zbrodnie popełnione w tym okresie przez podległe mu struktury SS, policji i Gestapo – w tym policyjny terror i krwawe rajdy niemieckich Jagdkommandos w polskich wsiach podejrzewanych o współpracę z ruchem oporu. Jego konto obciąża jednak w pierwszym rzędzie tragiczna w skutkach ewakuacja obozu koncentracyjnego Stutthof (styczeń 1945 roku). Zarządzona przez Katzmanna ewakuacja przekształciła się bowiem w „marsze śmierci”, w których zimno, głód, wyczerpanie, alianckie bomby i bestialstwo strażników pozbawiło życia blisko 18 tysięcy więźniów.
Po wojnie Katzmann ukrył się skutecznie, zacierając wszystkie ślady. Krążyły fantastyczne plotki, że ukrywał się na Bliskim Wschodzie lub w innych egzotycznych regionach. W rzeczywistości przez niemal cały czas „Kat Galicji” mieszkał pod fałszywym nazwiskiem w zachodnioniemieckim Darmstadcie. Zmarł śmiercią naturalną we wrześniu 1957 roku – nie poniósłszy żadnej odpowiedzialności.
Hahn – policyjny geniusz (zbrodni)
Ludwig Hahn urodził się 23 stycznia 1908 roku w Eitzen nieopodal Lüneburga jako jedno z sześciorga dzieci w rodzinie zamożnych rolników. Podobnie jak kilku innych zbrodniarzy nazistowskich studiował prawo na uniwersytecie w Jenie, wieńcząc karierę naukową uzyskaniem tytułu doktora praw (1932). Jednocześnie już jako student obracał się w kręgach volkistowskich, co ostatecznie zaprowadziło go w szeregi NSDAP. Do partii nazistowskiej wstąpił w lutym 1930 roku, otrzymując legitymację numer 194 463. Odbył także krótki staż w SA, lecz ostatecznie postanowił związać przyszłość z SS, w której szeregi wstąpił w kwietniu 1933 roku. Od tego momentu kariera Hahna nabrała tempa. Bezpośrednio po egzaminie asesorskim został zatrudniony na stanowisku referenta w Głównym Urzędzie Służby Bezpieczeństwa w Berlinie, po czym na początku 1936 roku objął funkcję zastępcy szefa Gestapo w Hanowerze. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej był już kierownikiem placówki Gestapo w Weimarze (w stopniu SS‑Sturmbannführera i Regierungsrata).
Podczas kampanii polskiej Hahn dowodził jednym z pododdziałów Einsatzgruppe I, kierowanej przez znanego nam już Streckenbacha. Jego jednostka dotarła przez Śląsk aż do Sanoka, znacząc swój szlak masowymi aresztowaniami i egzekucjami, których ofiarą padali głównie przedstawiciele polskiej inteligencji i weterani powstań śląskich. Hahn organizował także pierwsze prześladowania Żydów. Z Dynowa nad Sanem jego oddział wypędził wszystkich Żydów, których następnie przepędzono wpław przez San do strefy okupowanej przez Armię Czerwoną. W styczniu 1940 Hahn objął stanowisko komendanta SD i policji bezpieczeństwa (Kommandeur der Sipo und des SD, w skrócie KdS) na dystrykt krakowski, które piastował przez następne osiem miesięcy. Odpowiadał za aresztowania, wywózki i egzekucje organizowane przez podległy mu aparat SD i Sipo w Krakowie i pozostałych miejscowościach dystryktu.
Jego konto obciąża w szczególności nadzór nad realizacją Akcji AB na terenie dystryktu krakowskiego. Między innymi jako przewodniczący policyjnego sądu doraźnego, obradującego na terenie krakowskiego więzienia Montelupich, osobiście skazał na śmierć kilkuset Polaków (w większości rozstrzelanych później na terenie poaustriackiego Fortu Krzesławice). Warto także wspomnieć, że w okresie, gdy Hahn pełnił funkcję komendanta SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt krakowski, z podległego mu więzienia w Tarnowie odszedł do świeżo utworzonego obozu koncentracyjnego Auschwitz pierwszy transport więźniów. Tymczasem w sierpniu 1940 roku Hahn opuścił Kraków. Skierowano go do Bratysławy, gdzie pełnił funkcję specjalnego pełnomocnika Himmlera przy niemieckim ambasadorze. Wiosną 1941 roku uczestniczył natomiast w kampanii bałkańskiej jako dowódca Einsatzgruppe działającej na tyłach wojsk Wehrmachtu walczących w Grecji. W sierpniu 1941 powrócił do okupowanej Polski, gdzie powierzono mu stanowisko komendanta SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski, które piastował niemalże do końca 1944 roku.
„Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju” – pisał gorzko generalny gubernator Hans Frank. Teoretycznie za pacyfikację niepokornego miasta powinien w pierwszym rzędzie odpowiadać Dowódca SS i Policji na dystrykt warszawski. W praktyce rotacje na tym stanowisku były jednak dość częste, a kolejni dowódcy nie prezentowali zazwyczaj zbyt wysokiego formatu intelektualnego. Doświadczony i ceniony przez Berlin komendant służb bezpieczeństwa odgrywał więc znacznie ważniejszą rolę, niż wskazywałaby na to jego funkcja i stopień. W rzeczywistości to właśnie Hahn odgrywał rolę spiritus movens wszystkich działań terrorystycznych i eksterminacyjnych prowadzonych wobec ludności okupowanej Warszawy – w większym nawet stopniu niż znane skądinąd postacie w rodzaju Jürgena Stroopa czy Franza Kutschery. Spada na niego odpowiedzialność za tortury i nieludzkie metody śledztwa stosowane w siedzibie Gestapo w alei Szucha, niezliczone uliczne łapanki oraz deportacje więźniów Pawiaka i pozostałych warszawskich więzień do niemieckich obozów koncentracyjnych. W okresie pobytu Hahna w Warszawie zamordowano w jawnych i tajnych egzekucjach blisko 29 tysięcy Polaków.
Odegrał on także szczególną rolę w zagładzie żydowskiej społeczności Warszawy. Latem 1942 roku wspólnie z wysłannikami Globocnika organizował deportację blisko 300 tysięcy warszawskich Żydów do komór gazowych Treblinki, a wiosną 1943 roku pomógł Stropowi tłumić powstanie w getcie warszawskim. Odpowiadał także za terror stosowany przez podległe mu struktury SD i Sipo w pozostałych miastach dystryktu. Po wybuchu powstania warszawskiego wraz SS‑Oberführerem Geiblem skutecznie bronił niemieckiej „dzielnicy policyjnej” przed atakami żołnierzy AK, nadzorując jednocześnie masowe egzekucje tysięcy Polaków w ruinach Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych przy Alejach Ujazdowskich.
Po zakończeniu powstania i rozpoczęciu planowego wyburzania Warszawy utrzymywanie w mieście rozbudowanej placówki Sipo straciło rację bytu. Hahna – już w randze SS‑Standartenführera i Regierungsdirektora – przeniesiono na front zachodni. Podczas niemieckiej kontrofensywy w Ardenach dowodził Einsatzgruppe L, działającą na tyłach Grupy Armii „B”. Pod koniec stycznia 1945 roku został natomiast mianowany pełnomocnikiem RSHA przy dowódcy grupy zaporowej w Grupie Armii „Wisła”. Przez krótki czas był także szefem sztabu Wyższego Dowódcy SS i Policji w Dreźnie oraz komendantem SD i policji bezpieczeństwa w Wiesbaden (luty–marzec 1945). Wojnę zakończył na stanowisku komendanta SD i Sipo w Północnej Westfalii. Wiadomo, że na krótko przed kapitulacją polecił rozstrzelać bez sądu kilku robotników przymusowych.
Po zakończeniu wojny ukrył się tak skutecznie, że zwycięscy Alianci nie zdołali wpaść na jego trop. W 1950 roku oficjalnie zaprzestano jego poszukiwań. Niedługo później Hahn wyszedł z ukrycia i zamieszkał w Hamburgu, gdzie podjął pracę jako dyrektor jednego z niemieckich towarzystw ubezpieczeniowych. Niespecjalnie próbował przy tym ukryć swoją przeszłość – posługiwał się prawdziwym imieniem i nazwiskiem, bez większych skrupułów opowiadał o swej nazistowskiej przeszłości. Prasa donosiła nawet, że podczas komersów korporacji studenckiej „Sueve” Hahn bez skrępowania przechwalał się, iż zrównał z ziemią warszawskie getto.
Jego sytuacja zmieniła się dopiero na początku lat 60., gdy szok wywołany głośnym procesem Adolfa Eeichmanna ponownie zwrócił uwagę opinii publicznej na problem nierozliczonych zbrodni Trzeciej Rzeszy. 8 lipca 1960 roku Hahn został po raz pierwszy aresztowany, lecz wyszedł na wolność już po roku. W kolejnych latach był ponownie zatrzymywany i wypuszczany z aresztu. Tryby niemieckiego wymiaru sprawiedliwości działały bowiem na tyle powoli, że jego proces mógł się rozpocząć dopiero w maju 1972 roku. Prokurator zażądał wówczas dla Hahna kary dożywotniego pozbawienia wolności. Mimo licznych dowodów zbrodni sąd uznał jednak, iż Hahnowi można udowodnić jedynie rozstrzelanie grupy więźniów Pawiaka w lipcu 1944 roku. W rezultacie były SS‑Standartenführer otrzymał karę dwunastu lat pozbawienia wolności, śmiesznie niską, gdy wziąć pod uwagę skalę jego zbrodni. W kolejnym procesie – dotyczącym tym razem udziału Hahna w masowych deportacjach warszawskich Żydów do Treblinki – sąd przysięgłych skazał go jednak na karę dożywotniego więzienia (lipiec 1975 roku). Z powodu choroby nowotworowej już we wrześniu 1983 roku zbrodniarz został przedterminowo zwolniony. Zmarł trzy lata później.
Koppe – pan życia i śmierci
W tym miejscu Czytelnikowi należy się pewne wyjaśnienie. Osoba obeznana z historycznymi realiami mogłaby mi słusznie wytknąć, że opisując Wilhelma Koppego, postępuję niekonsekwentnie, gdyż niewiele miejsca poświęciłem jego poprzednikowi – SS‑Obergruppenführerowi Friedrichowi Wilhelmowi Krügerowi. Doszedłem jednak do wniosku, że ogrom zbrodni popełnionych przez Niemców w latach 1939–1943 przedstawię w sposób bardziej dokładny, jeżeli opiszę jego podwładnych pokroju Steckenbacha, Globocnika czy Hahna. Jednocześnie uznałem, że w tej galerii po prostu nie może zabraknąć Wilhelma Koppego – człowieka, który nawet jak na standardy SS prezentował ponadprzeciętną nienawiść i bezwzględność w stosunku do Polaków i Żydów. Jako Wyższy Dowódca SS i Policji w Wielkopolsce i Generalnym Gubernatorstwie Koppe miał wielokrotnie okazję ją wykazać.
Wilhelm Koppe urodził się 15 czerwca 1886 roku w Hildesheimie, gdzie jego ojciec pracował jako komornik sądowy. Ukończył gimnazjum realne w Harburg-Wilhelmsburg, a po wybuchu pierwszej wojny światowej zaciągnął się ochotniczo w szeregi armii Kajzera i walczył w jednostce pionierów. Wielką Wojnę zakończył w stopniu porucznika rezerwy, otrzymał także order Krzyża Żelaznego. Po przejściu do cywila otworzył niewielkie przedsiębiorstwo z branży spożywczo-tytoniowej i działał jako kupiec-hurtownik.
Do NSDAP wstąpił we wrześniu 1930 roku. Piętnaście miesięcy później wstąpił w szeregi SS, otrzymując stosunkowo niski numer 25 955. Jego kariera w „czarnym korpusie” rozwijała się szybko. W latach trzydziestych Koppe dowodził między innymi 17. Pułkiem SS, a następnie „odcinkami SS” w Monastyrze i Gdańsku. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej miał już stopień SS‑Gruppenführera, pełniąc jednocześnie funkcję inspektora SD i policji bezpieczeństwa w Saksonii (Inspekteur der Sicherheitspolizei und des SD – IdS), a zarazem dowódcy okręgu SD „Łaba”. Co ciekawe, tamtejszy Dowódca SS i Policji wydał mu negatywną opinię służbową, a następnie z ulgą pozbył się go z Drezna, gdy poszukiwano doświadczonych oficerów SS do służby „na Wschodzie”. Z zachowanych dokumentów Krzysztof Kąkolewski wysnuł wniosek, że Koppe był po prostu zbyt gorliwy i brutalny jak na spokojną Saksonię. Cechy, które dyskwalifikowały go w Altreichu2, okazały się jednak niezwykle przydatne w okupowanej Polsce.
W rezultacie po zakończeniu kampanii polskiej Koppego mianowano Wyższym Dowódcą SS i Policji w „Kraju Warty” (wcielone do Rzeszy tereny Wielkopolski i Ziemi Łódzkiej). Razem z miejscowym gauleiterem NSDAP, Arthurem Greiserem, fanatycznym antysemitą i polakożercą, stworzyli zgrany tandem, który z zapałem przystąpił do wypełniania rozkazu Hitlera, przewidującego, iż w ciągu dziesięciu lat „Kraj Warty” zostanie przekształcony w „kwitnącą niemiecką krainę”. Podobnie jak na Pomorzu cel ten realizowano poprzez eksterminację polskiego kleru i inteligencji, mordowanie osób psychicznie chorych, masowe wysiedlenia, aresztowania i brutalną germanizację. Polscy historycy obliczyli, że w okresie czteroletnich rządów Koppego na terenie „Kraju Warty” rozstrzelano 24 707 osób – w zdecydowanej większości Polaków. Liczba ta nie obejmuje przy tym osób zamordowanych w egzekucjach publicznych, a także ofiar akcji eksterminacyjnej w poznańskim Forcie VII oraz obozach w Żabikowie i łódzkiej Radogoszczy.
Koppe, będąc lokalnym zastępcą przedstawiciela Komisarza Rzeszy do spraw umacniania niemczyzny, organizował także brutalne wysiedlenia „obcoplemiennej” ludności, w których wyniku blisko 534 tysiące Polaków wypędzono z Kraju Warty do Generalnego Gubernatorstwa. Osobną i często zapominaną kwestią pozostaje zaangażowanie Koppego w „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”. To na podległym jemu terenie prowadzono pierwsze eksperymenty z mordowaniem ludzi na skalę przemysłową, między innymi przez literalne gotowanie żywcem w tak zwanych dołach wapiennych. Koppemu podlegał także utworzony w grudniu 1941 roku obóz zagłady w Chełmnie nad Nerem, gdzie poniosło śmierć od 150 tysięcy do 300 tysięcy osób (w zdecydowanej większości Żydów). Gdy Koppe opuszczał „Kraj Warty”, istniało tam już tylko jedno żydowskie getto – w Łodzi – z którego zresztą zdążono już wywieźć do komór gazowych blisko 70 tysięcy starców, kobiet i dzieci.
Bezwzględność Koppego znalazła uznanie w oczach zwierzchników. W 1942 roku awansował do stopnia SS‑Obergruppenführera i generała policji. Odznaczono go także Wojennym Krzyżem Zasługi (1941), „Złotą Honorową Odznaką Partyjną NSDAP” (1943) i „Odznaką Honorową Kraju Warty”. Wreszcie z dniem 9 listopada 1943 roku Koppego przeniesiono do Krakowa, gdzie objął stanowisko Wyższego Dowódcy SS i Policji „Wschód”, a zarazem funkcję sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w „rządzie” Generalnego Gubernatorstwa3.
Pobyt Koppego w GG przypadł na okres drastycznego zaostrzenia okupacyjnego terroru. W związku z wzrastającą aktywnością polskiego ruchu oporu Niemcy jesienią 1943 roku gwałtownie zwiększyli liczbę i częstotliwość odwetowych egzekucji i pacyfikacji. O ile Koppe (w przeciwieństwie do generalnego gubernatora Franka) unikał publicznych gróźb i popisów retorycznych, o tyle w praktyce politykę terroru realizował gorliwie i z żelazną konsekwencją. Szef RSHA Ernst Kaltenbrunner poczuł się wręcz zmuszony zwrócić uwagę Frankowi, aby ten wydał odpowiednie wytyczne Koppemu; Kaltenbrunner miał „wrażenie, że SS‑Obergruppenführer Koppe, jeśli chodzi o stosowanie sankcji karnych, domaga się niekiedy więcej, niż to postuluje w swoich wnioskach policja bezpieczeństwa”. Sam Frank był zmuszony przyznać, że „Koppe za dużo oczekiwał od niektórych akcji karzących”. Jednym z przejawów jego „inicjatywy” było wydanie rozkazu w sprawie „odpowiedzialności rodowej” (Sippenhaftung), sankcjonującego mordowanie krewnych członków ruchu oporu (28 czerwca 1944 roku). Należy także pamiętać, iż Koppe formalnie nadzorował obozy koncentracyjne w Warszawie, krakowskim Płaszowie i na lubelskim Majdanku. Orędownikiem brutalnych metod wobec Polaków pozostał zresztą do ostatnich dni Generalnego Gubernatorstwa. Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do granic Polski, nakazał ewakuację więzień i obozów w strefie frontowej, a w razie, gdyby okazała się niemożliwa – wymordowanie wszystkich więźniów.
Polski ruch oporu doskonale zdawał sobie sprawę ze zbrodni Koppego. Zamach na jego życie przeprowadzony w Krakowie przez żołnierzy oddziału „Pegaz” zakończył się jednak niepowodzeniem, gdyż SS‑Obergruppenführer został jedynie lekko raniony odłamkami granatu (11 lipca 1944 roku)4. Po zakończeniu wojny Koppe również zdołał uniknąć kary. Długo ukrywał się w Niemczech Zachodnich pod panieńskim nazwiskiem żony (Lohmann). Dopiero w 1960 roku został zatrzymany w Bonn, ale szybko wypuszczono go za kaucją. Co prawda jego wina nie budziła wątpliwości, jednak lekarze – a w ślad za nimi także niemiecki wymiar sprawiedliwości – uznali, że ze względu na stan zdrowia były SS‑Obergruppenführer nie jest w stanie uczestniczyć w procesie. Jego sprawę ostatecznie umorzono w sierpniu 1966 roku, dzięki czemu Koppe mógł nadal prowadzić spokojne, mieszczańskie życie, pobierając przy tym solidną emeryturę. Zmarł w Bonn w 1975 roku – nigdy nieosądzony za niezliczone zbrodnie.
Reinefarth – kat Warszawy
Heinz Reinefarth urodził się 26 grudnia 1903 roku w wielkopolskim Gnieźnie (należącym podówczas do Cesarstwa Niemieckiego). Był potomkiem „solidnej mieszczańskiej rodziny”, od lat młodości pozostawał także związany z niemieckimi ruchami nacjonalistycznymi (między innymi na początku lat 20. był przez krótki czas członkiem paramilitarnego Freikorps „Oberland”). Studiował prawo na uniwersytecie w Jenie, po czym w 1930 roku zdał egzamin asesorski i rozpoczął pracę jako adwokat. Zwrócił wówczas na siebie uwagę lokalnych bonzów NSDAP, gdyż skutecznie – i zazwyczaj nieodpłatnie – bronił oskarżonych o różne przestępstwa nazistów. Wzajemny flirt zakończył się wstąpieniem Reinefartha w szeregi NSDAP i SA (sierpień 1932 roku), skąd po czterech miesiącach młody adwokat został oficjalnie przeniesiony do SS. W szeregach nazistowskiego Schwarze Korps służył początkowo wyłącznie w charakterze doradcy prawnego (kontynuując jednocześnie prywatną praktykę adwokacką). Do chwili wybuchu drugiej wojny światowej dosłużył się stopnia SS‑Sturmbannführera.
W 1939 roku Reinefarth otrzymał powołanie do Wehrmachtu. Jako szeregowy wziął udział w inwazji na Polskę, gdzie za osobistą odwagę na polu walki został odznaczony Żelaznym Krzyżem II klasy. Następnie – już w randze feldfebla – uczestniczył w kampanii francuskiej 1940 roku. W pobliżu Nieuport śmiałym podstępem zmusił do kapitulacji blisko trzytysięczny francuski oddział, dzięki czemu jako pierwszy członek SS został odznaczony Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego. Wkrótce później uzyskał także awans do stopnia podporucznika Wehrmachtu. Podczas niemieckiej inwazji na ZSRR walczył przez kilka miesięcy na froncie wschodnim, lecz na skutek poważnych odmrożeń uznano go za niezdolnego do służby na pierwszej linii i odesłano do Niemiec (styczeń 1942 roku).
Zdolnym prawnikiem, opromienionym w dodatku sławą bohatera wojennego, zainteresował się wówczas dowódca niemieckiej policji porządkowej – SS‑Obergruppenführer Kurt Daluege. Zatrudnił on Reinefartha w wydziale prawnym Głównego Urzędu Ordnungspolizei. Od tego momentu kariera Reinefartha nabrała wyraźnego przyspieszenia. W ciągu kolejnych dwóch lat awansował do stopnia SS‑Brigadeführera, a lipcu 1942 roku Daluege, który otrzymał w międzyczasie stanowisko Protektora Czech i Moraw, zabrał go do Pragi, gdzie powierzył mu stanowisko swojego zastępcy do spraw administracyjnych.
Reinefarth przebywał w Czechach blisko rok. Wrócił następnie do Niemiec, gdzie przez kilka miesięcy pracował w Głównym Urzędzie Policji Porządkowej w Berlinie. Kolejnym krokiem milowym na szczeblach kariery okazała się nominacja na stanowisko Wyższego Dowódcy SS i Policji w „Kraju Warty” (styczeń 1944 roku). Trzeba przy tym zaznaczyć, że w Poznaniu Reinefarth nie wykazywał się szczególną aktywnością i stosunkowo niewiele wiadomo o jego działaniach na terenie okupowanej Wielkopolski. Nie zachowały się w szczególności żadne dokumenty wskazujące jednoznacznie na jego udział w zbrodniach na miejscowej ludności. Z tego względu Reinefarth, przesłuchiwany po wojnie przez zachodnioniemieckich prokuratorów, utrzymywał, że całą odpowiedzialnością za terror stosowany w Kraju Warty należy obarczyć gauleitera Greisera oraz miejscowego komendanta SD i Sipo – Ernsta Damzoga5. Trudno jednak uwierzyć, aby jako najwyższy zwierzchnik SS i policji w „Kraju Warty” nie był świadom zbrodni dokonywanych na podległym mu terytorium – chociażby w obozie zagłady Chełmnie nad Nerem. Należy przy tym wspomnieć, że w okresie rządów Reinefartha w Wielkopolsce dokonano między innymi wielkich wywózek z getta łódzkiego do komór gazowych Oświęcimia i Chełmna.
Tymczasem 1 sierpnia 1944 roku w Warszawie wybuchło powstanie. Już następnego dnia Himmler udał się do Poznania, gdzie polecił Reinefarthowi natychmiast sformować kilkutysięczne zgrupowanie policyjne i udać się z odsieczą niemieckiemu garnizonowi Warszawy6. W ten sposób w pierwszych dniach powstania Reinefarth był najwyższym rangą generałem SS przebywającym w Warszawie i formalnie podlegały mu wszystkie niemieckie jednostki wysłane do walki z powstańcami – w tym osławione brygady Kaminskiego i Dirlewangera (taki stan rzeczy utrzymywał się do godzin popołudniowych 5 sierpnia, gdy do miasta przybył SS‑Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski – wyznaczony przez Himmlera na dowódcę wszystkich sił skierowanych do stłumienia powstania).
„Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców” – brzmiał rozkaz Hitlera. Reinefarth wykonał go nadzwyczaj skrupulatnie. W „czarną sobotę” 5 sierpnia jego policjanci wspólnie z rzezimieszkami Dirlewangera przypuścili szturm na warszawską Wolę, gdzie w ciągu zaledwie jednego dnia zamordowali od 20 tysięcy do 45 tysięcy polskich mężczyzn, kobiet i dzieci – nie oszczędzając nawet pacjentów szpitali. Tej rzezi towarzyszyła masowa grabież, podpalenia i gwałty na kobietach. Dopiero pod wieczór przybyły z Sopotu Bach-Zelewski wydał rozkaz ograniczenia rozmiarów masakry. Podczas przesłuchań w Norymberdze utrzymywał, że wieczorem 5 sierpnia Reinefarth „ze wzruszeniem” dziękował mu za zwolnienie z obowiązku mordowania kobiet i dzieci. Trudno jednak w to uwierzyć, czytając stenogram rozmowy, którą Reinefarth przeprowadził tego samego dnia z generałem Nikolausem von Vormannem. Do historii przeszło jego cyniczne pytanie: „Co robić z cywilami? Mam więcej jeńców niż amunicji [aby ich rozstrzelać]”. Dwa dni później Reinefarth rozwinął tę myśl w rozmowie z majorem Wehrmachtu, któremu wskazał tłum warszawskich uchodźców, mówiąc: „To nasz największy problem, rozumie pan? Nie mamy tyle amunicji, żeby ich wszystkich sprzątnąć”.
W następnych tygodniach grupa bojowa Reinefartha pełniła funkcję głównej siły uderzeniowej niemieckiego zgrupowania w Warszawie. Reinefarth zyskał wówczas uznanie podwładnych, gdyż wielokrotnie prezentował osobistą odwagę na polu walki. Z racji braku wojskowego wykształcenia z dowodzeniem grupą radził sobie jednak słabiej, przez co przydzielono mu na szefa sztabu oficera Wehrmachtu (podpułkownika Kurta Fischera). Podczas walk na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie podległe mu oddziały nadal dopuszczały się masowych zbrodni na jeńcach i cywilach. Za zasługi w tłumieniu powstania warszawskiego na Reinefartha spadł deszcz zaszczytów. 30 września 1944 roku otrzymał Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego, a generalny gubernator Frank zorganizował na Wawelu wystawne przyjęcie na cześć jego i Dirlewangera. Wkrótce Reinefarth opublikował artykuł w gazecie Ostdeutscher Beobachter, gdzie wysławiał zasługi swojej grupy bojowej, chełpiąc się jednocześnie: „Myśmy i tego wroga pokonali, i zadali mu straty w ludziach wynoszące około 1/4 miliona”.
Wraz ze zbliżającym się upadkiem Trzeciej Rzeszy gwiazda Reinefartha zaczęła jednak blaknąć. Na początku 1945 roku otrzymał nominację na komendanta twierdzy Kostrzyn nad Odrą. W marcu wobec przygniatającej przewagi wojsk sowieckich nakazał obrońcom ewakuację, czym ściągnął na siebie gniew Hitlera, który rozkazał postawić Reinefartha przed sądem wojennym. W owym czasie podobne sprawy załatwiano zazwyczaj w ekspresowym tempie, jednak „kat Warszawy” miał sporo szczęścia. Zanim sprawa dobiegła końca, „Tysiącletnia Rzesza” przestała istnieć, a Reinefarth dostał się do amerykańskiej niewoli. Nie został osądzony w Polsce, gdyż zachodni sojusznicy pod błahymi pretekstami składali odpowiedzi odmowne na polskie wnioski o ekstradycję.
W efekcie po zwolnieniu z niewoli Reinefarth nie musiał się nawet ukrywać. W 1951 roku został wybrany burmistrzem miasta Westerland na popularnej wśród turystów wyspie Sylt. Następnie zasiadał w landtagu kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn, a po zakończeniu kariery politycznej prowadził kancelarię adwokacką (pobierając jednocześnie wysoką generalską rentę). Prowadzone przeciwko niemu postępowanie umorzył w 1967 roku sąd w Flensburgu ze względu na rzekomy „brak wystarczających dowodów winy”. Zmarł w 1979 roku – nigdy nie poniósłszy odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w Warszawie.
Przeczytaj też: Niemieckie zbrodnie w trakcie powstania warszawskiego
Bibliografia:
1. Władysław Bartoszewski: Warszawski pierścień śmierci 1939–1944. Interpress, Warszawa 1970
2. Jochen Böhler, Klaus-Michael Mallmann, Jürgen Malthus: Einsatzgruppen w Polsce. Bellona, Warszawa 2009
3. Szymon Datner: Wilhelm Koppe – nieukarany zbrodniarz hitlerowski, Zachodnia Agencja Prasowa, Warszawa 1964
4. Krzysztof Kąkolewski: Co u pana słychać? Zysk i s-ka, Poznań 2010.
5. Zygmunt Mańkowski (red.): Ausserordentliche Befriedungsaktion 1940 – akcja AB na ziemiach polskich: materiały z sesji naukowej (6-7 listopada 1986 r.). Zakład Historii Najnowszej Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie, OKBZpNP-IPN w Lublinie, Warszawa 1992
6. Antoni Przygoński: Powstanie warszawskie w sierpniu 1944 r. PWN, Warszawa 1980
7. Kazimierz Radziwończyk: Zbrodnie generała Streckenbacha. Zachodnia Agencja Prasowa, Warszawa 1966
8. Berndt Rieger: Odilo Globocnik. Twórca nazistowskich obozów śmierci. Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2009
9. Dieter Schenk: Albert Forster. Gdański namiestnik Hitlera. Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 2002
10. Niclas Sennerteg: Kat Warszawy. Sensacje XX wieku, Warszawa 2009
11. www.dws-xip.pl
Przypisy
1. Przemianowanym przez Niemców na prowincję „Gdańsk-Prusy Zachodnie”.
2. Przedwojenne terytorium Trzeciej Rzeszy.
3. Jego poprzednik, SS‑Obergruppenführer Krüger, musiał opuścić Generalne Gubernatorstwo na skutek ciągłych konfliktów z Hansem Frankiem.
4. W trakcie ucieczki przed niemieckim pościgiem zginęło lub wpadło w ręce wroga pięciu żołnierzy AK.
5. Szczęśliwie dla Reinefartha obaj już nie żyli.
6. Jednocześnie awansował go do stopnia SS‑Grupennführera i generała porucznika policji.