Atol Midway – dwie wysepki znajdujące się niemal na środku Pacyfiku (midway po angielsku znaczy w połowie drogi) – będący najdalej wysuniętym na zachód przedłużeniem łańcucha Wysp Hawajskich stał się na początku czerwca 1942 r. świadkiem krwawych i zaciętych zmagań dwóch potęg: Stanów Zjednoczonych i Japonii. Ledwie widoczny na mapie (o średnicy około 9 kilometrów) znajdował się jednak w strategicznym położeniu: USA pozwalały na działanie we wschodniej części Pacyfiku i powstrzymywanie japońskiej agresji, natomiast dla Kraju Kwitnącej Wiśni był odskocznią do dalszych podbojów – Fidżi, Samoa, Nowej Kaledonii i Port Moresy na Nowej Gwinei – a w konsekwencji do otwarcia drogi ku brzegom Australii. Wiceadmirał Chuci Nagumo określił go wręcz mianem: „wartownika Hawajów” – czyli zdobycie Midway zagroziłoby Pearl Harbor i całemu archipelagowi, co z kolei byłoby niebezpieczne dla terytorium Stanów Zjednoczonych na kontynencie amerykańskim. Reasumując: bitwa o ten kawałek rafy koralowej miała przełomowe znaczenie w zmaganiach na dalekowschodnim teatrze działań, a w konsekwencji zaważyła na całkowitym przebiegu II wojny światowej.
Amerykanie zwrócili swoją uwagę na te dwie wyspy już w połowie XIX w. Towarzystwo Parowych Statków Pocztowych Pacyfiku próbowało założyć tu swoją bazę, jednak z braku środków finansowych skończyło się tylko na symbolicznym zatknięciu sztandaru i przekopaniu płytkiego kanału do laguny. Stan ten trwał do 1903 r. gdy Towarzystwo Kablowe Pacyfiku pod egidą amerykańskiej marynarki wojennej połączyło podmorskim kablem Hawaje i Filipiny (oddał on wielkie zasługi w światowym konflikcie, ponieważ prowadzone nim rozmowy nie były narażone na podsłuch). Z tego okresu pochodzi też wybudowana tam latarnia morska. Następny boom atol przeżył w 1935 r., kiedy to „Panam” zainstalował na Piaskowej Wyspie (ang. Sand Island – zachodnia wysepka) bazę dla swych transoceanicznych wodnopłatowców do przewozu pasażerów i poczty. Baza składała się z rampy do cumowania, warsztatów i hoteliku dla podróżnych. Natomiast w 1940 r. bazę tę przystosowano do obsługi wojskowych łodzi latających typu Catalina (otwarcie nastąpiło w 1941 r.). Na wschodniej wyspie wybudowano pasy startowe dla samolotów lądowych. W tym czasie placówka pod dowództwem komandora podporucznika T. Simarda dysponowała ogromnym hangarem dla wodnosamolotów, portem, zbiornikami paliwa i wieloma innymi budynkami. Obronę stanowiło 121 samolotów bojowych i batalion obrony wybrzeża w sile 781 ludzi.
Po ataku na Pearl Harbor (wówczas dwa niszczyciele z powracającego zespołu uderzeniowego admirała Nagumy zaatakowały Midway) przystąpiono do gorączkowego umacniania bazy: ustawiono nowe działa przeciwlotnicze i przeciwdesantowe, zainstalowano radar i zaminowano podejścia do atolu. Japońskie plany ataku powstały pod koniec maja na pokładzie pancernika „Yamato” – flagowej jednostki admirała Yamamoto – po zakończeniu bitwy na Morzu Koralowym. Impulsem do ich opracowania był formalny rozkaz Wielkiej Kwatery Głównej z dn. 5 maja 1942 r.:
„…Głównodowodzący Połączonej Floty we współpracy z Armią dokona inwazji i zajmie strategiczne punkty na zachodnich Aleutach i na wyspie Midway…”.Rozkaz Wielkiej Kwatery Głównej z dn. 5 maja 1942 r.
Oprócz zdobyczy czysto terytorialnej głównodowodzący floty japońskiej miał jeszcze jeden cel – bodajże najważniejszy – wywabienie i zniszczenie reszty Floty Pacyfiku USA, co pozwoliłoby na praktycznie bezkarne dalsze działania na całym obszarze konfliktu. I tu głównym celem adm. Yamamoto były pozostałe w linii lotniskowce amerykańskie. Jednocześnie imperialny sztab zamierzał zaatakować Aleuty – wyspy oddzielające Pacyfik od Morza Barentsa. Miało to za zadanie, oprócz zdobycia dogodnych baz, odwrócenie uwagi amerykańskiego dowództwa od głównego celu ataku – Midway. Jednak dzięki rozwiniętemu wywiadowi nasłuchowemu Amerykanie byli świadomi japońskich planów. Od dłuższego czasu wiedzieli o zamierzonym ataku. Niepewny był tylko cel – w japońskiej korespondencji widniał on jako kryptonim AF. Dla potwierdzenia przypuszczeń posłużono się fortelem. Otwartym tekstem z bazy na Midway nadano komunikat o uszkodzeniu systemów odsalania wody morskiej. W efekcie 22 maja przechwycono japoński meldunek o kłopotach z pitną wodą na „AF”. W tym momencie cel ataku był już jasny.
Biorąc pod uwagę powyższe aspekty nie dziwi fakt, że Yamamoto zgromadził do boju ogromną armadę, w skład której wchodziły cztery ugrupowania:
- Zespół uderzeniowy pod dowództwem wiceadmirała Nagumy: cztery duże lotniskowce niosące na swoich pokładach dwieście sześćdziesiąt jeden samolotów, dwa pancerniki, dwa ciężkie krążowniki i dwanaście niszczycieli.
- Grupa inwazyjna dowodzona przez wiceadmirała Kondo: zespół inwazyjny (piętnaście transportowców plus lekkie okręty), zespół osłaniający (lekki lotniskowiec, dwa krążowniki liniowe, cztery krążowniki ciężkie i jeden lekki, niszczyciele) oraz zespół wsparcia (cztery ciężkie krążowniki, dwa transportowce wodnosamolotów, niszczyciele) oraz zespół pomocniczy składający się z mniejszych jednostek.
- Siły główne dowodzone przez samego Yamamoto: trzy pancerniki, lekki lotniskowiec, dwa transportowce wodnosamolotów i niszczyciele.
- Zespół Regionu Północnego (mający dokonać inwazji na Aleuty), którym dowodził wiceadmirał Hosogaya na flagowym ciężkim krążowniku: zespół ruchomy (dwa lekkie lotniskowce, dwa ciężkie krążowniki, niszczyciele), zespół inwazyjny Adak-Attu (lekki krążownik, transportowiec wodnosamolotów, niszczyciele, statki transportowe, zespół inwazyjny Kuska (dwa lekkie i jeden pomocniczy krążownik, niszczyciele, małe okręty i statki transportowe.
Wyżej wymienionej armadzie towarzyszył rój statków zaopatrzeniowych i tankowców, a całość osłaniało dwadzieścia jeden okrętów podwodnych. Tej potędze dowodzący amerykańskimi siłami na Pacyfiku admirał Nimitz mógł przeciwstawić jedynie dwa zespoły: Task Force 17 pod dowództwem kontradmirała Franka J. Fletchera obejmujący lotniskowiec „Yorktown” – prowizorycznie naprawiony (część uszkodzeń pancerza załatano… drewnem i sklejką) w przeciągu 48 godzin po bitwie na Morzu Koralowym, dwa ciężkie krążowniki i pięć niszczycieli oraz Task Force 16 dowodzony przez kontradmirała Raymonda A. Spruance’a: dwa lotniskowce, pięć ciężkich i jeden lekki krążownik oraz dziewięciu niszczycieli. Każdy z lotniskowców zabierał na pokład osiemdziesiąt pięć samolotów bojowych. Działania floty były wspomagane przez dziewiętnaście okrętów podwodnych.
Na samym atolu stacjonowały „latające fortece” – B-17, sześć samolotów torpedowych, dwadzieścia siedem myśliwskich, około trzydziestu bombowców i trzydzieści siedem wodnosamolotów – głównie łodzi latających typu Catalina – które walnie przyczyniły się do zwycięstwa. Zaangażowane w bitwę siły amerykańskie uzupełniała jeszcze grupa kontradmirała Theobalda broniąca Aleutów. Obejmowała ona krążowniki, niszczyciele, okręty podwodne i około stu samolotów lądowych, a jej bazą był Dutch Harbor na Alasce.
Bezstronnie rzecz biorąc przewaga po stronie japońskiej była przytłaczająca. Amerykanie mieli tylko trzy atuty: po pierwsze wysp nie dało się w żaden sposób zatopić, co łatwo mogło stać się udziałem każdego okrętu (o czym wkrótce przekonali się Japończycy); po drugie – radar (choć nie odegrał on wielkiej roli w nadciągającej bitwie) i po trzecie wreszcie lepszy wywiad – co z resztą miało największy wpływ na wynik bitwy. Ponadto amerykańskie linie zaopatrzeniowe były krótsze od japońskich, choć bitwa nie trwała na tyle długo, aby miało to większe znaczenie.
Przygotowania i treningi przed atakiem rozpoczęto na japońskim morzu wewnętrznym jeszcze przed zakończeniem bitwy na Morzu Koralowym. Zarówno nowo wyszkoleni lotnicy, jak i doświadczeni wyjadacze bombardowali i torpedowali stary pancernik „Settsu”, a komandor Ugaki przeprowadził czterodniową grę wojenną. W końcu w ostatnim tygodniu maja armada podniosła kotwice i poprzedzona okrętami podwodnymi przyjęła kurs wschodni i ruszyła na Pacyfik w kierunku Midway. Morale było bardzo wysokie – załogi co sił w płucach śpiewały wojenne piosenki i z ufnością patrzyły w przyszłość wierząc, że płyną dodać kolejny laur do wieńca japońskich zwycięstw. Niedługo Japończycy mieli się przekonać, jak bardzo się mylą…
W tym samym mniej więcej czasie Spruance także wyruszył ze swoimi siłami z Pearl Harbor i 2 czerwca po spotkaniu z naprawionym „Yorkotownem” zajął pozycję oddaloną o 325 mil morskich na północny wschód od Midway i wysłał patrole rozpoznawcze w kierunku zachodnim. Jednak pierwszy kontakt z nadciągającym przeciwnikiem nawiązała Catalina z bazy na atolu. 3 czerwca chorąży Jack Reid na samym skraju swego siedemset milowego patrolu natknął się na japoński Zespół Inwazyjny. Z Midway natychmiast wysłano „latające fortece”, które jednak bombardując z wysokiego pułapu (ok. 2,5-3,5 tys. metrów) nie zanotowały żadnych trafień. Gdy nastała noc na cztery Cataliny załadowano torpedy i amfibiom udało się uszkodzić jeden ze zbiornikowców – „Akebono Maru”.
Fletcher prawidłowo odgadł, że główne siły lotniskowców znajdują się na północ od wykrytego zespołu i rankiem 4 czerwca był już ok. 200 mil na północ od wyspy z zamiarem przecięcia drogi Nagumie, który od 2 czerwca poruszał się w gęstej mgle i z tego powodu jego wykrycie z powietrza było niemożliwe.
Japończycy w dalszym ciągu nie mieli żadnych wiadomości o siłach amerykańskich. Do adm. Yamamoto dotarł tylko meldunek z okrętu podwodnego o tym, że Midway jest gotowa do obrony – a to znaczyło, iż o zaskoczeniu nie mogło być mowy. Przeciwnik był przygotowany, a to nie napawało optymizmem, choć z drugiej strony japońska przewaga była w dalszym ciągu przytłaczająca. Ponieważ dowództwo japońskie rygorystycznie pilnowało ciszy radiowej, do Nagumy nie dotarły nawet te skąpe informacje.
4 czerwca o 245 nad ranem japońscy piloci zostali wezwani na odprawę prowadzoną przez bohatera z Pearl Harbor – komandora Minoru Gendę, który z racji choroby nie mógł wziąć osobistego udziału w ataku. Z podobnego powodu uderzeniem nie był w stanie kierować inny uczestnik nalotu z 7 grudnia – komandor Fuchida i na dowódcę pierwszej fali wyznaczono porucznika Joichi Tomonagę – weterana z Chin. Start 108 maszyn odbył się ok. godz. 430. Nad Midway poleciało po 36 bombowców horyzontalnych i nurkujących oraz taka sama liczba myśliwców. Po blisko półtoragodzinnym locie formacja została zauważona przez obsługę radaru na wyspie. Natychmiast w powietrze wzbiło się 26 myśliwców z sił obrony atolu. Atak nastąpił ok. 630 i trwał blisko pół godziny, gdy dowodzący japończykami Tomonaga zameldował Nagumie o potrzebie następnego nalotu, aby dokończyć dzieło zniszczenia.
Walka kosztowała amerykańskie lotnictwo 17 maszyn. Straty japońskie były również wysokie – szacuje się je na ok. 30%. Z kolei z 10 torpedowców wysłanych z bazy na atolu przeciwko napastnikom stracono prawie wszystkie samoloty nie uzyskując w zamian żadnego trafienia.
Podczas gdy maszyny pokładowe z lotniskowców atakowały Midway, wodnosamoloty z krążowników osłony wysłano na poszukiwanie floty amerykańskiej. Na nieszczęście dla Nagumy odbyło się to z pewnym opóźnieniem i gdy dotarło do niego wezwanie Tomonagi do ponownego ataku, nie miał on jeszcze żadnych wiadomości na temat pozycji lotniskowców przeciwnika. Nagumo rozkazał oczyścić pokład dla przyjęcia maszyn powracających znad Midway, a uzbrojone w torpedy i gotowe do ataku na okręty USA samoloty przezbroić w bomby, aby mogły uderzyć ponownie na wyspy. Ten fakt zaważył na całym przebiegu starcia. Innym powodem tej bardzo kontrowersyjnej decyzji było również to, że Nagumo obawiał się krytyki podobnej do tej, która stała się jego udziałem po ataku na Pearl Harbor, gdy nie wysłał drugiego ataku, aby zniszczyć urządzenia bazy i tym samym nie wykorzystał do końca sukcesu. Tym razem próba dokończenia dzieła miała się obrócić przeciwko niemu.
Gdy przezbrajanie było w toku nadszedł meldunek z jednego z hydroplanów rozpoznawczych o odkryciu położenia sił amerykańskich i o 745 Nagumo zmienił decyzję i postanowił zaatakować wykryte siły nieprzyjaciela. Tymczasem z Midway znów nadleciało 16 bombowców nurkujących pod dowództwem majora Loftusa Hendersona a następnie 15 B-17 i 11 Vindicatorów z zamiarem zaatakowania floty japońskiej. Ataki te nie odniosły żadnych efektów poza rozproszeniem uwagi Japończyków, a eskadra Hendersona została całkowicie rozgromiona (to jego imieniem ochrzczono później lotnisko na wyspie Guadalcanal). Swoich sił próbował także amerykański okręt podwodny „Nautilus”, który po przedarciu się do wnętrza szyku japońskiego chybił torpedą pancernik. Aby przyspieszyć proces ponownego przezbrajania dokonywano go wprost na pokładach, gdzie składano bomby i torpedy. Obok zaś lądowały samoloty powracające znad Midway potęgując jeszcze zamieszanie panujące na okrętach. Wkrótce ta sytuacja miała się na Japończykach zemścić. Po godz. 9 Nagumoruszył w kierunku wykrytego zespołu amerykańskiego wchodząc jednocześnie pod grubą pokrywę chmur frontu deszczowego. Przezbrajanie i tankowanie na pokładach trwało nadal…
Tymczasem jego pozycja była już znana dzięki porucznikom Howardowi Ady i Williamowi Chale, którzy lecąc swoją Cataliną zauważyli przeciwnika przez przypadkowe okno w pokrywie chmur. Wchodzący w skład sztabu adm. Spruance’a komandor Miles Browning doskonale wyliczył czas ataku i pierwsza fala sił amerykańskich: 20 myśliwców, 67 bombowców i 29 torpedowców ruszyła do ataku, aby przechwycić przeciwnika „ze spuszczonymi spodniami”, – gdy będzie on przyjmował na swoje pokłady powracające samoloty. Nad lotniskowcami pozostało w osłonie 18 myśliwców, a drugie tyle czekało w gotowości na pokładach.
Pierwsze dopadły Japończyków samoloty torpedowe z „Horneta”. 15 Devastatorów pod dowództwem kapitana Johna C. Waldorna zaatakowało „Akagi”. Natychmiast rozpoczęła się kontrakcja – 30 Zer dopadło powolne, obciążone cygarami torped samoloty i wkrótce wszystkie one spoczęły na dnie oceanu nie uzyskując żadnego trafienia (przeżył tylko jeden lotnik, którego odnalazła latająca łódź dopiero następnego dnia). Reszta samolotów torpedowych również nie miała szczęścia. Kwadrans po pogromie maszyn z „Horneta” zaatakowały pozostałe, niestety z podobnym skutkiem. Z 14 Devastatorów komandora podporucznika E. Lindsey’a z „Enerprise’a”, które próbowały dostać „Kagę” zestrzelono 10, a „Yorktown” musiał spisać na straty również 10 maszyn wraz z ich dowódcą komandorem podporucznikiem L. E. Massey’em. W sumie z wysłanych ze wszystkich 3 amerykańskich lotniskowców 41 Devastatorów nie powróciło 35. To był prawdziwy pogrom.
Jednak ofiara tych młodych ludzi nie poszła na marne, a wręcz przeciwnie. Japońskie okręty zmuszone do ostrych manewrów rozbiły swój szyk i co ważniejsze nie mogły wyrzucać następnych samolotów, a te, które były w powietrzu i miały je osłaniać, były mocno zajęte zestrzeliwaniem torpedowców nisko nad wodą i pozostawiły puste niebo. Nikt na dole nie wiedział, że na wysokim pułapie zbliżają się Dauntlessy – śmiertelnie niebezpieczne bombowce nurkujące. Gdy nadleciały nad flotę japońską ich piloci byli zdumieni. Spodziewali się zastać gromadę zajadłych Zer broniących dostępu do swoich pływających lotnisk, a zastali czyste, słoneczne niebo. Dopiero rzut oka w dół, gdzie myśliwce osłony uwijały się pośród ostatnich ocalałych Devastatorów wyjaśnił przyczynę tej sytuacji. Później uczestnicy tej akcji wspominali, że atak bardziej przypominał trening niż akcję bojową – przeciwdziałanie było minimalne. Na efekty więc nie trzeba było długo czekać. 37 maszyn z „Enterprise’a” dowodzonych przez kapitana W. Mc Clusky’ego zajęło się największymi celami – lotniskowcami „Kaga” i flagowym okrętem Nagumy – „Akagi”. Celowanie ułatwiały wielkie czerwone koła o blisko dwudziestometrowej średnicy wymalowane na japońskich pokładach. Były to powiększone znaki „wschodzącego słońca” – takie, jakie malowano na kadłubach i skrzydłach samolotów.
Około 10:30 „Akagi” został ugodzony trzema bombami, z których jedna wybuchła pośród zaparkowanych i obsługiwanych 40 samolotów na tylnym pokładzie, a druga przebiła pokład i eksplodowała w składzie torped. To przesądziło o losie okrętu. Załoga przez 8 godzin próbowała go ratować, jednak próby te skazane były na niepowodzenie – płonący od dziobu do rufy, pozbawiony praktycznie zasilania był nie do uratowania. Opuszczony wrak dobito torpedą. W tym samym czasie czterokrotnie trafiony „Kaga” podzielił jego los. Jednak zanim przygotowano torpedy do ciosu łaski sam poszedł na dno. Również trzeci lotniskowiec „Soryu” trafiły trzy bomby. Sprawcami były samoloty z „Yorktowna”. Prowadzone przez kapitana M. F. Leslie’go rozdzieliły się na trzy grupy i zaatakowały z różnych stron. Ofiara nie miała najmniejszych szans. Po 20 minutach załoga opuściła płonący wrak, a trzy godziny później jego los przypieczętował swoimi torpedami wspomniany wcześniej USS „Nautilus”. I tak w jednej chwili losy bitwy się odwróciły. Trzy z czterech lotniskowców – głównej siły uderzeniowej adm. Yamamoto – zostały wyłączone z walki. W tej sytuacji inwazja na Midway nie miała najmniejszych szans powodzenia i należało o niej zapomnieć. Jednak Japończycy nie zrezygnowali i następny ruch należał do nich. Startujące z ocalałego „Hiryu” samoloty odnalazły i koło południa trzema bombami ciężko uszkodziły weterana z Morza Koralowego – flagowy okręt adm. Fletchera – „Yorktown”. Lotniskowiec być może dałoby się uratować, jednak po pół godzinie nastąpił kolejny nalot, tym razem samolotów torpedowych. Dwóm z nich udało się trafić. To przypieczętowało los okrętu, choć obecnie ocenia się, że gdyby w pobliżu znajdował się silny oceaniczny holownik być może dałoby się go jednak uratować, ponieważ jeszcze dwa dni później – 6 czerwca – „Yorktown” utrzymywał się na powierzchni. Ten stan rzeczy zmienił dwoma torpedami „I-168” – japoński okręt podwodny. „Hiryu” nie cieszył się długo swoim zwycięstwem, ocalałe z „Yorktowna” Dauntlessy z pomocą maszyn z „Enterprise’a”, który „przygarnął” bezdomne samoloty, sześcioma bombami posłały ostatni lotniskowiec Nagumy na dno.
I tak oto dobiegła końca ta jedna z najważniejszych bitew II wojny światowej, która zatrzymała niezwyciężony dotąd pochód sił spod Znaku Wschodzącego Słońca. Imperialna flota straciła tu nie tylko swą główną siłę uderzeniową – lotniskowce, które być może wielkim wysiłkiem przemysłu dałoby się zastąpić, ale także kwiat swego lotnictwa morskiego – pilotów, a tego tak szybko odbudować się nie dało. Był to koniec japońskich marzeń o Azjatyckiej Strefie Dobrobytu.
Bibliografia:
1. Zbigniew Flisowski, Od Morza Koralowego po Midway, Wydawnictwo Poznańskie 1988.
2. II wojna światowa – Pacyfik w ogniu, Krajowa Agencja Wydawnicza RSW „PRASA-KSIĄŻKA-RUCH” 1984.
3. Encyklopedia II Wojny Światowej, Polskie Media Amer. Com SA 2007-04-25.
4. Grzegorz Jankowski, Fakt album – Historia II wojny światowej.
5. http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Midway
6. http://www.ccc.nps.navy.mil/si/june02/midway.asp
7. Film „Pola Bitew – Bitwa o Midway”, cz.1 i 2, Discovery Chanel.