Oczywiście nie widmo komunizmu, lecz anarchii, bałkanizacji i władzy syndykatów przestępczych. Za sprawą tych ostatnich Mjanma nie schodzi w ciągu ostatnich tygodni z pierwszych stron azjatyckich dzienników. Chiny z pewnym powodzeniem bronią swoich interesów, ale w żaden sposób nie przyczynia się to do rozwiązania konfliktu ani nawet nie zapewnienia tak poszukiwanej przez Pekin stabilności. Wręcz przeciwnie, ofiarą działających w Mjanmie przestępców padają mieszkańcy ChRL, w tym ci znani i lubiani.
Chiny generalnie popierają rządzącą krajem od czterech lat juntę, ale nie stronią od bliskich relacji z częścią grup etnicznych walczących z rządem centralnym. Szerzej o związkach ChRL, a zwłaszcza chińskich służby, z rządem Mjanmy i grupami antyrządowymi pisaliśmy tutaj. Ogólnie rzecz ujmując, Pekin stara się utrzymywać dobre relacje ze wszystkimi, a przede wszystkim chronić swoje inwestycje w ramach Nowego Jedwabnego Szlaku. Nie jest to może intuicyjne, ale dla południowo-zachodnich rejonów Chin, zwłaszcza Junanu, najbliższe porty leżą nie na chińskim wybrzeżu, lecz w Mjanmie. Stąd też duże inwestycje w porty Mjanmie oraz drogi i rurociągi łączące je z Chinami. Kompleks ten jest znany jako Korytarz Ekonomiczny Chiny–Mjanma.
To punkt wyjścia dla działań Pekinu wobec sytuacji za południową granicą. Wszystko zaczęło się 3 sierpnia ubiegłego roku, gdy związana z Chinami Armia Narodowego Sojuszu Demokratycznego Mjanmy (MNDAA) zdobyła Lashio, ważny przygraniczny węzeł komunikacyjny. Obawy przed całkowitym upadkiem junty i chaosem w Mjanmie zaczęły rosnąć, ale zagrożone stały się też chińskie inwestycje i połączenia z mjanmańskimi portami. Chiny zaczęły zamykać przejścia graniczne, a na samą granicę skierowano wzmocnione połączone patrole wojska, policji i paramilitarnej Zbrojnej Policji Ludowej. Kolejnym krokiem były naciski na MNDAA, by wycofała się z Lashio. Ta oczywiście odmówiła.
Wobec niepowodzeń nacisków dyplomatycznych, Pekin sięgnął po zagrywki znane z radzieckiego podręcznika. Pod koniec października do Kunmingu, stolicy Junanu, na rozmowy ze specjalnym wysłannikiem do spraw Mjanmy Dengiem Xijunem przybył dowódca MNDAA Peng Daxun (znany też jako Peng Daren). Peng nie ugiął się pod naciskami, w związku z czym został umieszczony w areszcie domowym. W świat poszły jego zdjęcia spokojnie czytającego Zarządzanie Chinami autorstwa Xi Jinpinga.
ကိုးကန့် ခေါင်းဆောင်ဖုန်တာရွှင်ကို တရုတ်အစိုးရက အကျယ်ချုပ်ဖမ်းထားလိုက်ပြီ
———————————-
လားရှိုးမှပြန်လည်ဆုတ်ခွာရန် ငြင်းဆန်နေသည့် ကိုးကန့်တပ် MNDAA ၏ခေါင်းဆောင် ဖုန်တာရွှင်ကို တရုတ်အစိုးရက ဖမ်းဆီးထိန်းသိမ်းလိုက်သည်ဟု တော်လှန်ရေးတပ်များနှင့် MNDAA… pic.twitter.com/MTo4VTMnkW— Myanmar Now (@Myanmar_Now) November 18, 2024
Jednocześnie Pekin zmusił kolejną związaną z nim grupę, Armię Państwa Zjednoczonych Wa (USWA), aby wstrzymała dostawy zaopatrzenia dla MNDAA i Narodowej Armii Wyzwolenia Ta’ang (TNLA). TNLA, MNDAA i Armia Arakanu tworzą Sojusz Potrójnego Bractwa, główną siłę militarną po stronie opozycji. Te trzy grupy rozpoczęły pod koniec października 2023 roku ofensywę, która zadała serię klęsk wojskom rządowym (Tatmadaw) i poważnie zachwiała pozycją junty. Działania Pekinu nie doprowadziły ani do ustąpienia MNDAA z Lashio, ani zmiany sytuacji na froncie. Działania MNDAA i TNLA wprawdzie spowolniły, ale Armia Arakanu kontynuuje ofensywę, podobnie jak Ludowe Siły Obrony (ich rekrutki na zdjęciu tytułowym), czyli zbrojne ramię Rządu Jedności Narodowej, oraz cała plejada siły licznych grup etnicznych.
Chińczykom udało się jednak osiągnąć pewien sukces. W połowie stycznia ogłoszono wynegocjowane przez Pekin zawieszenie broni między MNDAA i Tatmadawem. Nie jest to pierwsze tego typu porozumienie, a wszystkie poprzednie miały krótki żywot. Najważniejsze nadeszło jednak 28 stycznia wraz z wystąpieniem Penga Daxuna, którego w międzyczasie wypuszczono z aresztu.
Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w kwietniu.
Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.
– Będziemy podtrzymywać korzystną dla Mjanmy chińską politykę „zachęcania do pokoju i promowania dialogu”, z całego serca dążąc do osiągnięcia pokoju w Specjalnej Strefie – stwierdził Peng w przemówieniu z okazji chińskiego nowego roku. Pod tym ostatnim terminem kryją się tereny pod kontrolą MNDAA.
Kolejne punkty przemówienia dotyczyły zwalczania działalności kryminalnej, w tym cyberprzestępczości i handlu narkotykami. MNDAA ma także wspierać „zrównoważony rozwój”. Co to oznacza? Najprawdopodobniej chodzi o ochronę chińskich inwestycji, w zamian za co grupa mogła zostać dopuszczona do części zysków. Generalnie siły antyrządowe wystrzegają się ataków na chińskie inwestycje, ale nie zawsze da się tego uniknąć.
Surowce, najemnicy i wybory
Chińskie interesy w Mjanmie nie ograniczają się do samej infrastruktury. Chiny są największym zagranicznym inwestorem w kraju, szczególnie widocznym w przemyśle tekstylnym i wydobywczym. Tutaj dochodzimy do kolejnego istotnego punktu. Mjanma jest trzecim największym dostawcą metali ziem rzadkich, odpowiadającym za 11% globalnego wydobycia. Na tym oczywiście nie koniec, Mjanma odpowiada bowiem aż za 57% wydobycia dysprozu i terbu, dwu ważnych surowców do produkcji silników samochodów elektrycznych. Dodajmy jeszcze, że Mjanma jest drugim największym dostawcą cyny.
Tutaj na scenę wchodzą Chiny. Wprawdzie odpowiadają one za 67% globalnej produkcji metali ziem rzadkich, ale nie wystarcza to na pokrycie rosnących potrzeb, zwłaszcza w elektromobilności i odnawialnych źródłach energii. Skorzystała na tym mjanmańska junta. W roku 2021 Chiny sprowadziły od południowego sąsiada 19,5 tysiąca ton metali ziem rzadkich, w roku 2023 – już 41,7 tysiąca ton.
Tak więc, gdy na początku listopada ubiegłego roku Armia Niepodległości Kaczinów (KIA) opanowała złoża Chipwi i Tsawlaw, w Zhongnanhai zaczęło robić się nerwowo. Próba zmuszenia KIA prośbą i groźbą, aby powstrzymała się od walki z juntą, spełzły na niczym. Nie pomogło także wstrzymanie wszelkich dostaw przechodzących przez terytoria kontrolowane przez Kaczinów.
Nieprzypadkowo na przełomie listopada i grudnia zaczęły pojawiać się doniesienia, że junta zamierza zezwolić na działalność prywatnych firm wojskowych na terenie kraju. Najemnicy mieliby chronić kopalnie, inwestycje i chińską infrastrukturę. Nieoficjalnie mówi się, że z propozycją wystąpił Pekin. Informacje zbiegły się w czasie z pierwszą wizytą w Chinach przywódcy junty, generała Min Aung Hlainga.
Prawo o Prywatnych Usługach Bezpieczeństwa uchwalono w połowie lutego. Prywatna firma wojskowa chcąca działać na terenie Mjanmy musi założyć lokalną spółkę córkę, uzyskać zgodę Narodowej Rady Obrony i Bezpieczeństwa, przestrzegać lokalnego prawa dotyczącego posiadania broni i posługiwania się nią, a co najmniej 75% zatrudnionych pracowników musi być obywatelami Mjanmy. Ten ostatni punkt jest o tyle ciekawy, że Tatmadaw ma duże problemy z rekrutacją i często ucieka się do branki. Trudno więc sobie wyobrazić, aby wojsko zgodziło się na zatrudnianie zdolnych do służby jako najemników.
W dość powszechnej opinii preferowane będą chińskie firmy wojskowe. Specjalizują się one w ochronie chińskich inwestycji, a do tej pory głównym obszarem ich działalności były Afryka i Azja Środkowa. Chińskim najemnikom łatwo współpracuje się z chińskimi przedsiębiorcami, jednak znani są przede wszystkim z fatalnej współpracy z innymi najemnikami oraz lokalnymi władzami i społecznościami.
Pekin zaproponował także juncie pomoc w przeprowadzeniu planowanych na koniec tego roku wyborów parlamentarnych. Miał nawet zaoferować na ten cel miliard juanów (550 milionów złotych). Cały pomysł wygląda jak kolejna szopka mająca przedstawić Chiny w pozytywnym świetle. Wybory odbyłyby się wyłącznie na terenach kontrolowanych przez juntę, te zaś powoli, acz nieubłaganie się kurczą. Opozycja i obrońcy praw człowieka zwracają uwagę, że w warunkach, gdy wiele partii politycznych zostało rozwiązanych, wybory będą farsą.
Tymczasem, mimo chińskich nacisków, presja ze strony sił antyrządowych się utrzymuje. Od kilku miesięcy scenariusz walk jest prawie wszędzie taki sam – siły rządowe zamykają się w miastach, a partyzanci przejmują kontrolę nad terenami wiejskimi. Odcięte garnizony po kilku tygodniach, albo i miesiącach, takiego oblężenia wycofują się, kapitulują albo zwyczajnie rozpadają. W ostatnich tygodniach grupy antyrządowe zaczęły coraz śmielej zapuszczać się na wyżyny centralne, gospodarcze i polityczne centrum Mjanmy. Według ocen BBC pod koniec ubiegłego roku junta w pełni kontrolowała zaledwie 21% terytorium kraju.
The Myanmar military only has full control of less than a quarter of the country’s territory. Nearly four years after seizing power in a coup BBC data investigation shows junta only has full control of 21%. Full report here https://t.co/SlX29Vc5Nf pic.twitter.com/Rz1dGQfsjP
— Rebecca Henschke (@rebeccahenschke) December 20, 2024
Syndykaty i porwania
Geopolityczne skutki pogłębiającego się w Mjanmie chaosu to nie jedyne zmartwienia dla Zhongnanhai. Wojnę trzeba z czegoś finansować, a zwykli ludzie chcą się z czegoś utrzymać. Dobrym źródłem dochodów są narkotyki. Według ocen ONZ produkcja opium w Mjanmie osiągnęła w ubiegłym roku blisko tysiąc ton, najwięcej, odkąd 20 lat temu zaczęto prowadzić szacunki, i dwa i pół raza więcej niż w roku 2020, ostatnim roku przed puczem. Popyt na mjanmańskie opium wzrósł, gdy talibowie zaczęli skutecznie walczyć z produkcją tego narkotyku w Afganistanie. Opium to niejedyny problem, drastycznie wzrosła też produkcja syntetycznych narkotyków, jak metamfetamina.
Jak wynika z danych tajlandzkiej policji, ceny spadają do rekordowo niskich poziomów. Narkotyki z Mjanmy trafiają do Australii, Japonii, Korei Południowej, Nowej Zelandii, Malezji, Pakistanu i na Filipiny. Drastycznie miała wzrosnąć konsumpcja w Arabii Saudyjskiej i pozostałych krajach Zatoki Perskiej. Bangladesz i Tajlandia starają się uszczelnić granice. Chiny i Indie oficjalnie unikają tematu, jednak wzmożona aktywność organów antynarkotykowych pokazuje, że dzieje się dużo. Do tego w całym tym interesie bardzo aktywne mają być chińskie grupy przestępcze.
Kolejny problem to cyberprzestępczość. Pierwsze skrzypce grają znowu chińskie syndykaty. Mocno naciskane w kraju przez organy ścigania, znalazły bezpieczną przystań w Mjanmie, ale także w Kambodży i Laosie. Centra oszustw internetowych działają najczęściej w parze z kasynami zlokalizowanymi wzdłuż granicy z Tajlandią. Doskonałym przykładem tej działalności jest kompleks kasyn Shwe Kokko, formalnie ośrodek turystyczny wybudowany przez hongkońską Yatai International Holdings Group. Pieczę nad Shwe Kokko sprawuje Narodowa Armia Karen (KNA), czyli lokalne oddziały straży granicznej, które wypowiedziały posłuszeństwo juncie. Podobnie jak w innych miejscach, syndykaty płacą mjanmańskim grupom z obu stron barykady za udostępnianie lokali i ochronę.
Jako że ofiarami oszustw internetowych prowadzonych z Mjanmy i Kambodży są Chińczycy, Pekin zaczął naciskać na tamtejsze władze – z mieszanymi efektami. Więcej powodzenia osiągnięto, współpracując z Bangkokiem, dla którego działalność syndykatów też jest problemem. Na początku roku Tajlandia odcięła dostawy prądu do Shwe Kokko. Sukces był umiarkowany, przygraniczne kasyna zaczęły zaopatrywać się w generatory prądotwórcze i nielegalnie podłączać się do tajlandzkiej sieci.
Większym problemem od kradzieży elektryczności jest jednak „rekrutacja” pracowników centrów oszustw internetowych. Początkowo syndykaty ściągały mieszkańców Azji Południowej, Południowo-Wschodniej i Afryki mamionych obietnicami dobrze płatnej pracy. Ofiary przylatywały do Bangkoku, były kwaterowane w bardzo dobrych hotelach, a następnie porywane i wywożone do Mjanmy. Jednak do oszustw metodą na wnuczka, policjanta, urzędnika i tak dalej zawsze lepiej mieć kogoś, dla kogo język ofiary jest językiem ojczystym. Zaczęły się porwania turystów.
Miarka się przebrała, gdy na początku stycznia porwany i wywieziony do Mjanmy został popularny chiński aktor Wang Xing. W tym momencie decydenci z Pekinu i Bangkoku dostali soli na ogon. Dla Tajlandii chińscy turyści są ważnym źródłem dochodu, a ryzyko porwania skutecznie zniechęca do przyjazdu. Z kolei rządzący z Zhongnanhai okazali się niezdolni zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom ChRL. Sprawa była tym bardziej niezręczna, że w 2023 roku przebojem w chińskich kinach był film Gu Zhu Yi Zhi (Nigdy więcej zakładów), opowiadający historię Chińczyków przemycanych za granicę w celu popełniania oszustw internetowych w nienazwanym kraju Azji Południowo-Wschodniej.
Po akcji tajlandzkiej policji Wang Xing został odbity z Shwe Kokko. Jak zeznał policji, został zwabiony do Tajlandii pod pretekstem castingu. W Shwe Kokko był zmuszany do szkolenia innych porwanych, jak korzystać z chińskich aplikacji do czatowania w celu oszukiwania ludzi w Chinach. Od tamtej pory tajlandzka policja i wojsko przeprowadziły serię rajdów na kasyna po mjanmańskiej stronie granicy, uwalniając kilkaset osób. Porwani prezentują bardzo zróżnicowaną grupę, większość stanowią Etiopczycy, ale oprócz nich są też Chińczycy, Japończycy, Filipińczycy, Brazylijczycy, Tajwańczycy, Kambodżanie, Indusi, Lankijczycy i Banglijczycy. Według ocen organizacji monitorujących handel ludźmi w niewoli może przebywać jeszcze nawet 7 tysięcy osób. Odbijaniem uprowadzonych obcokrajowców zajmują się też działające w Mjanmie buddyjskie grupy paramilitarne.
Już pod koniec ubiegłego roku rząd premier Paetongtarn Shinawatry zaczął naciskać na ASEAN, organizację zrzeszającą państwa Azji Południowo-Wschodniej, aby zdecydowanie zajęła się sprawą Mjanmy i podjęła próbę zakończenia wojny domowej w tym kraju członkowskim. Jednak z uwagi na podziały w łonie organizacji jakikolwiek proces pokojowy pod jej egidą jest mało prawdopodobny. Klucz do rozwiązania konfliktu może leżeć w Zhongnanhai, ale to wymagałoby reorientacji chińskiej polityki.
Do tej pory priorytetem Pekinu była ochrona własnych interesów gospodarczych i geopolitycznych, ale to już nie wystarcza. Chiny raczej nie wrzucą junty pod tramwaj, ale nie zaproponowały kompleksowego rozwiązania. Lokatorom Zhongnanhai może być ideowo bliżej do generałów z Tatmadawu, pamiętajmy jednak, iż potrafili bardzo dobrze porozumieć się także z poprzednim demokratycznym rządem Aung San Suu Kyi. A na razie konsekwencje narastającego chaosu w Mjanmie zaczęli na własnej skórze odczuwać zwykli Chińczycy – jako ofiary przestępstw internetowych, handlu żywym towarem i narkotykami. Można zakpić, że ChRL zanim osiągnęła pozycję analogiczną do USA, doczekała się swojego Meksyku, i to na sterydach.