20 grudnia 2019 roku powołano do życia Wojska Kosmiczne Stanów Zjednoczonych – US Space Force (USSF). Szósty i najmłodszy rodzaj amerykańskich sił zbrojnych cały czas jest w fazie formowania, dzięki czemu możemy być świadkami rodzenia się nowych zwyczajów i tradycji, które za kilkadziesiąt lat będą zakorzenione tak jak te wywodzące się z marynarki wojennej, piechoty morskiej czy wojsk lądowych.
Przede wszystkim formalnie zatwierdzono listę stopni obowiązujących w nowym rodzaju sił zbrojnych. Z grubsza przypominają one te stosowane w siłach powietrznych, ale nazwy niekiedy się różnią. Na najniższych szczeblach drabiny zamiast szeregowych „lotników” (airman) będą „specjaliści” (specialist) czterech stopni. W korpusie podoficerskim znajdą się sierżanci pięciu kategorii, od zwykłego sierżanta po Chief Master Sergeant. Stopnie oficerskie będą identyczne jak w siłach powietrznych: od podporucznika po pełnego czterogwiazdkowego generała. Tym ostatnim jest teraz generał John Raymond, który nosi tytuł szefa operacji kosmicznych (chief of space operations).
Kwestia stopni w wojskach kosmicznych wywołała dużą dyskusję w Stanach Zjednoczonych – i to nie tylko w kręgach wojskowych. Podstawową kwestią było to, czy powinny obowiązywać stopnie bardziej kojarzące się z lotnictwem czy z marynarką wojenną. Ostatecznie zachowano stopnie z siostrzanego rodzaju sił zbrojnych podlegającego pod ten sam departament. Podejmowano jednak formalne i nieformalne próby przeforsowania stopni związanych z flotą.
Republikański kongresmen Dan Crenshaw wniósł propozycję poprawki do ustawy budżetowej na 2021 rok budżetowy, postulującą, aby stopnie w USSF były takie jak w marynarce wojennej. Także liczni entuzjaści kosmosu wyrażali poparcie dla tej idei, twierdząc, że stopień kosmicznego admirała po prostu brzmi lepiej od zwykłego generała. Ostatecznie poprawka nie zyskała poparcia większości kongresmenów.
– Dobrym powodem do stosowania w wojskach kosmicznych stopni marynarskich jest lepsze rozróżnienie personelu US Air Force od personelu US Space Force tak, jak to jest w piechocie morskiej, która ma inne stopnie niż marynarka wojenna – mówił Todd Harrison, dyrektor w centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.
– Gdy zaprezentowaliście logo wojsk kosmicznych, wiele osób natychmiast odebrało to jako hołd dla „Star Treka”. Dlaczego więc nie wziąć od „Star Treka” również stopni? – to z kolei słowa Williama Shatnera, aktora grającego w serialu rolę Jamesa Kirka, dowódcy statku kosmicznego USS Enterprise. – Co wy robicie? Nie było pułkownika Kirka, nawet w równoległym wszechświecie. Czy wy w ogóle znacie historię kosmosu z branży rozrywkowej?
Tu mała uwaga. W Polsce Kirka oraz innego dowódcę Enterprise’a – Jeana-Luca Picarda – zwyczajowo nazywa się kapitanami, ale ponieważ w „Star Treku” obowiązywały stopnie marynarskie, to w rzeczywistości obaj byli komandorami, bo amerykański odpowiednik polskiego komandora to właśnie captain. Ewentualnie można o nich mówić jako o kapitanach na zasadzie, że każdy dowódca okrętu lub statku niezależnie od stopnia jest nazywany kapitanem.
Nawiązanie do przemysłu rozrywkowego mogłoby się wydawać infantylne, ale więzy wojska i Hollywoodu można spotkać w wielu miejscach. Zostając przy „Star Treku”: kosmiczny Enterprise otrzymał tę nazwę na cześć lotniskowca atomowego USS Enterprise (CVN 65). Można też wspomnieć o przetestowanej na samolocie U-2 sztucznej inteligencji nazwanej ARTUµ, gdzie skojarzenie z droidem R2-D2 z „Gwiezdnych Wojen” jest stuprocentowo uzasadnione.
Przy tej okazji warto również spojrzeć na nasze krajowe podwórko, bo i my mamy doświadczenia z filmowymi wojskami kosmicznymi. W jednym z najlepszych polskich seriali science fiction, animowanym „Kapitanie Bombie”, tytułowy bohater służy w Gwiezdnej Flocie. Chociaż nazwa nawiązuje do marynarki wojennej, zastosowano w niej mieszany system stopni. Naczelnym dowódcą jest Admirał Gwiezdnej Floty, za to pozostałe stopnie, od szeregowego do generała, wzięto z wojsk lądowych tudzież lotnictwa.
Poza regulacjami dotyczącymi stopni US Space Force doczekało się już również oficjalnego logo, motta i flagi. Tym pierwszym jest wspomniana przez Shatnera delta z napisem USSF poniżej, a motto wojsk kosmicznych brzmi Semper Supra – zawsze powyżej, zawsze górą. Zaprojektowano również przypinki na mundury, dzięki którym żołnierzy wojsk kosmicznych będzie można łatwo odróżnić od żołnierzy sił powietrznych – oba rodzaje sił zbrojnych będą używały tych samych uniformów polowych: Operational Camouflage Pattern. Do ustalenia pozostały jeszcze: mundur galowy, strój do ćwiczeń fizycznych, naszywka i hymn.
Przy okazji pierwszych urodzin amerykańskich wojsk kosmicznych dowiedzieliśmy się również, jak się będą nazywać żołnierze w nich służący. Będą to strażnicy – guardians. Można się w tym doszukiwać kolejnego nawiązania do popkultury oraz komiksów i filmów z uniwersum Marvela „Strażnicy galaktyki” (Guardians of the Galaxy).
– Żołnierze, marynarze, lotnicy, marines i guardians będą bronili naszego kraju przez wiele pokoleń – mówił w czasie uroczystości z okazji pierwszych urodzin USSF wiceprezydent Mike Pence. Oczywiście sprowokowało to kolejną falę żartów ze strony przedstawicieli showbiznesu.
So they grab the "Guardians" from your movies, they use the "Force" from our movies… then they have the gall to just steal their logo from "Star Trek"? Let's file a 3-way joint lawsuit & really nail these larcenous bastards! 🚀🪐☄️👽🛰️🌠#MayTheDorksBeWithYou https://t.co/AAbOexR4WY pic.twitter.com/0zIdLldcrB
— Mark Hamill (@HamillHimself) December 23, 2020
Ciekawe, jak nazwa amerykańskich kosmicznych wojowników przyjmie się w Polsce. W przypadku żołnierzy piechoty morskiej powszechne jest używanie angielskiego oryginału i często możemy przeczytać czy usłyszeć o amerykańskich marines broniących lub szerzących demokrację w tym czy innym zakątku świata. Wydaje się, że słowo guardian nie będzie tak wygodne w użyciu. Guardianie wspierają US Army na Bliskim Wschodzie? Czy: Guardians wspierają US Army na Bliskim Wschodzie? A może Guardiansi? Czy też częściej będą używane polskie określenia w rodzaju „żołnierze wojsk kosmicznych” lub po prostu „strażnicy”, choć to ostatnie kojarzy się bardziej ze strażnikami miejskimi niż obrońcami galaktyki. Dajcie znać w komentarzach, jakie jest Wasze zdanie.
Wreszcie poznaliśmy również strukturę organizacyjną nowego rodzaju sił zbrojnych. Całość będzie podzielona na trzy główne dowództwa:
- Space Operations Command (SpOC) – odpowiedzialne za wsparcie dowódców polowych innych rodzajów wojsk przy wykorzystaniu dostępnego personelu i narzędzi. Dowódcą będzie generał broni.
- Space Systems Command (SSC) – odpowiedzialne za pozyskiwanie wyposażenia kosmicznego z przemysłu. Dowódcą będzie generał broni.
- Space Training and Readiness Command (STARCOM) – odpowiedzialne za szkolenie. Dowódcą będzie generał dywizji.
Ten ostatni skrótowiec z pewnością budzi nostalgiczne skojarzenia wśród pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków:
W siłach powietrznych sztabowi generalnemu podlegają kolejno armie lotnicze, skrzydła, grupy, eskadry i klucze. W wojskach kosmicznych będą tylko trzy poziomy dowodzenia: dowództwa polowe, delty i eskadry. Delty będą dowodzone przez pułkowników i będą tworzone do wypełniania określonych zadań, jak prowadzenie operacji, szkolenie czy obsługa instalacji. Będą to więc z grubsza odpowiedniki skrzydeł w siłach powietrznych.
Zaraz po utworzeniu USSF 14. Armię Lotniczą z bazy Vandenberg przemianowano na Space Operations Command (SpOC). Teraz w związku z utworzeniem całej struktury dowodzenia nazwa SpOC oznacza wyższe dowództwo, więc jednostka stacjonująca w tej bazie zostanie ponownie przemianowana. Właściwe Space Operations Command powstanie prawdopodobnie w bazie Peterson, ale nie wiadomo jeszcze kiedy to nastąpi. Wiadomo za to, że do końca 2021 roku USSF ma osiągnąć liczebność 6400 osób.
Po klęsce Donalda Trumpa w niedawnych wyborach prezydenckich pojawiły się spekulacje, że nowa administracja rozwiąże USSF. Trump traktował bowiem siły kosmiczne jako swoje oczko w głowie i największe, najbardziej długofalowe osiądnięcie. Ich rozwiązanie byłoby więc jak podsunięcie Trumpowi pod nos wyciągniętego środkowego palca. Nic takiego jednak się nie stanie. Dwa dni temu sekretarz prasowa Białego Domu Jen Psaki oświadczyła, że siły kosmiczne „mają pełne poparcie administracji Bidena” i że „decyzja o utworzeniu sił kosmicznych nie będzie ponownie analizowana”.
Przede wszystkim rozwiązanie USSF wymagałoby zgody Kongresu, a tam politycy obu partii uważają, że kosmos stanowi lukę w amerykańskim systemie bezpieczeństwa. Jest to jedna z niewielu kwestii, w których demokraci i republikanie w pełni się zgadzają przynajmniej na elementarnym poziomie. Poza tym autorzy takich postulatów stawiają sprawę na głowie: Biden anuluje decyzje Trumpa nie na zasadzie przedszkolaka zabierającego kolegom zabawki, ale dlatego, że jest to konieczne dla realizacji założeń jego polityki. Dlatego właśnie szkodliwe dekrety Trumpa trafiają do kosza i są zastępowane nowymi dekretami Bidena, ale akurat w utworzeniu USSF nie było niczego obiektywnie szkodliwego (wręcz przeciwnie!), nawet jeśli cała otoczka tej decyzji miała wydźwięk osobistej propagandy Trumpa. Nie wiadomo jeszcze, jak nowy rodzaj sił zbrojnych będzie mógł się rozwijać, ale jedno jest pewne: US Space Force jest i będzie.
Przeczytaj też: USS Bismarck Sea. Ostatni zatopiony lotniskowiec US Navy