Ataku na generała Ghasema Solejmaniego dokonały Stany Zjednoczone za pomocą drona MQ-9 Reaper i, najprawdopodobniej, pocisku rakietowego AGM-114 Hellfire. U boku szefa Sił Ghods zginął Abu Mahdi al-Muhandis, lider szyickiej organizacji Kata’ib Hezbollah. Tyle wiemy na pewno. Ale za likwidacją Solejmaniego stała bardziej złożona sieć powiązań.
Istotny jest syryjsko-iracki wątek w zamachu na generała, a także ilość i jakość danych przekazanych przez izraelską wspólnotę wywiadowczą. Nie mamy i na razie nie będziemy mieć żadnych pewnych informacji na temat sposobów, które pomogły w określeniu ruchów szefa Świętych Oddziałów 3 stycznia, ale pewne jest, że zamachu nie dokonali sami Amerykanie. Operacja wymagała udziału czynnika lokalnego, być może nawet kogoś z najbliższego otoczenia generała. W wymianie danych wywiadowczych zapewne uczestniczył Izrael, choć skala współpracy nie jest jeszcze znana.
Syryjsko-iracki wątek zamachu
W ubiegłym tygodniu Jerusalem Post poinformował o podejrzeniach wobec dwóch pracowników ochrony lotniska i dwóch pracowników linii lotniczych Cham Wings – notabene wpisanych na listę sankcji za pomaganie reżimowi Baszszara al-Asada – mających jakoby śledzić ruchy generała na lotnisku w Damaszku. Szef Świętych oddziałów przybył tam samochodem z przyciemnionymi szybami w towarzystwie czterech żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Zaparkowali w pobliżu schodów prowadzących do Airbusa A320 linii Cham Wings, który niebawem miał odlecieć do Bagdadu.
Według irackich służb bezpieczeństw skorzystanie z Cham Wings, a nie prywatnego samolotu, spowodowane było rosnącymi obawami generała o własne bezpieczeństwo. Według pracownika Cham Wings ani Solejmaniego, ani jego żołnierzy nie uwzględniono na liście pasażerów. Nie uchroniło go to jednak od śmierci z ręki Amerykanów. To pierwszy dowód – i niejedyny – wskazujący na posiadanie osobowych źródeł wywiadowczych w Damaszku i Bagdadzie.
Irackie dochodzenie w sprawie operacji amerykańskich bezpilotówców rozpoczęło się kilka minut po ataku. Iraccy funkcjonariusze służby bezpieczeństwa zamknęli lotnisko i uniemożliwili wyjazd kilkudziesięciu osobom, w tym pracownikom ochrony, policjantom, urzędnikom imigracyjnym i agentom wywiadu. Śledczy skupili się na tym, w jaki sposób podejrzani informatorzy na lotniskach w Damaszku i Bagdadzie współpracowali z Amerykanami, aby pomóc w śledzeniu Solejmaniego i ustaleniu jego pozycji. Śledztwem kieruje Falih al-Fajjad, który pełni funkcję doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego i jednocześnie jest szefem Sił Mobilizacji Ludowej. Al-Haszd asz-Szabi koordynuje działania szyickich bojowników w Iraku, z których wiele jest wspieranych przez Iran i miało bliskie powiązania z Solejmanim.
Śledczy ustalili, że sieć szpiegów na lotnisku w Bagdadzie była zaangażowana w wyciek poufnych danych dotyczących bezpieczeństwa lotu Solejmaniego i procedury postępowania na płycie lotniska w stolicy Iraku. Podejrzanych jest kilu ludzi: dwóch pracowników ochrony na lotnisku i dwóch pracowników Cham Wings – szpieg na lotnisku w Damaszku i drugi pracujący na pokładzie samolotu.
Czterech podejrzanych – dotąd niearesztowanych – pracowało z pewnością jako część szerszej grupy, która przekazywała informacje amerykańskim agencjom wywiadowczym. Według nieoficjalnych informacji dwóch pracowników Cham Wings jest śledzonych przez agentów syryjskiego wywiadu. Syryjska Dyrekcja Wywiadu Generalnego nie skomentowała tych doniesień. Jeden z irackich urzędników przekazał ponadto, że w Bagdadzie prowadzone jest dochodzenie w sprawie dwóch pracowników ochrony lotniska. Wstępne ustalenia zespołu dochodzeniowego sugerują, że pierwsza wskazówka na temat Solejmaniego pochodziła z Damaszku. Zadaniem komórki lotniska w Bagdadzie było potwierdzenie godziny przybycia celu i szczegółów konwoju.
Według zapisu z kamer samolot Solejmaniego wylądował na lotnisku w Bagdadzie 3 stycznia około godziny 0:30. Generał i towarzyszący mu żołnierze wyszli z samolotu i wsiedli do SUV-ów. Dwa pojazdy – pierwszy z Solejmanim i Muhandisem oraz drugi z Pasdaranami i towarzyszami szefa Kata’ib Hezbollah – jechały główną drogą prowadzącą z lotniska. O godzinie 0.55 najpierw dwa pociski uderzyły w pojazd przewożący Solejmaniego. SUV z jego ochroną został trafiony kilka sekund później.
Przez kilka godzin po ataku śledczy analizowali wszystkie przychodzące połączenia i SMS-y na telefonach personelu nocnej zmiany, poszukując osób, które mogły powiadomić Amerykanów o ruchach Solejmaniego. Irakijczycy przez wiele godzin przesłuchiwali pracowników ochrony i linii Cham Wings. Jeden z ochroniarzy przyznał, że przesłuchiwano go przez dwadzieścia cztery godziny, po czym zwolniono, ale zatrzymano jego telefon.
Biuro prasowe irackiej agencji bezpieczeństwa narodowego ani iracka misja przy ONZ nie skomentowały doniesień medialnych. Podobnie zachowali się przedstawiciele Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, którzy odmówili komentarza na temat tego, czy informatorzy z Iraku i Syrii odegrali rolę w ataku. Źródła amerykańskie, pod warunkiem zachowania anonimowości, przekazały Reuterowi, że Stany Zjednoczone śledziły ruchy Solejmaniego na kilka dni przed operacją, ale odmówili podania, w jaki sposób amerykańskie drony zostały naprowadzone na cel.
Menedżer Cham Wings w Damaszku powiedział, że pracownikom linii zabroniono komentowania ataku lub śledztwa. Rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego w Iraku odmówił komentarza na temat dochodzenia, ale nazwał je rutyną po „takich zdarzeniach, w których znaleźli się znani urzędnicy”. Niewątpliwie syryjsko-iracki wątek jest tylko jednym z elementów złożonej układanki, która finał znalazła na lotnisku w Bagdadzie.
Netanjahu stawia Izrael poza podejrzeniami
Premier Izraela Binjamin Netanjahu skrócił wizytę w Grecji i wrócił do kraju, ale dał do zrozumienia, że sam jest zaskoczony momentem przeprowadzenia zamachu. Gdyby spodziewał się, że Amerykanie uderzą na początku stycznia, z pewnością dążyłby do przełożenia wizyty i pozostania w państwie w krytycznym momencie. W trakcie kryzysu przyjął jednak – niepodobną do niego – koncyliacyjną postawię, twierdząc, że Izrael powinien pozostać poza konfliktem na linii Waszyngton–Teheran. Takie instrukcje dał swoim ministrom, przekazując, że Izrael powinien poprzeć amerykańskie prawo do obrony.
Wybielanie się Izraela jest jednak interesujące, gdyż wcześniej to właśnie Izraelczycy naciskali na fizyczną likwidację Solejmaniego. W 2015 roku Waszyngton zablokował izraelskie plany zabicia generała, a nawet ostrzegł Irańczyków przed zamachem, co doprowadziło do obiekcji ze strony Izraela. Administracja Baracka Obamy nie chciała pogarszać stosunków z państwem ajatollahów przed finalizacją porozumienia w sprawie programu nuklearnego. Na przełomie 2017 i 2018 roku kuwejcki dziennik Al-Dżarida informował, że Donald Trump i Netanjahu podpisali porozumienie w sprawie koordynowania działań w kwestii irańskich programów – nuklearnego i rakietowego – oraz innych agresywnych działań Teheranu. W tym zawierało się amerykańskie désintéressement w sprawie izraelskich działań zmierzających do fizycznej likwidacji.
O jednej nieudanej próbie informował w październiku 2019 roku szef sekcji wywiadowczej Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Hosejn Taeb. Szef elitarnych Sił Ghods miał być unicestwiony podczas uroczystości z okazji Aszury, muzułmańskiego święta obchodzonego dziesiątego dnia miesiąca muharram. Wówczas irański kontrwywiad miał wszystko pod kontrolą i od samego początku śledził ruchy zamachowców. Szybko ich schwytanoi postawiono w stan oskarżenia za bezprawne działania przeciwko państwu, między innymi akty terrorystyczne (hirāba).
Izrael wydaje się największym beneficjentem wyeliminowania Solejmaniego. Być może wyrok wydany w Tel Awiwie wykonano rękami większego brata. Jest w tym logika, gdyż, jak się okazało, Iran nie zamierzał walczyć ze Stanami Zjednoczonymi i dokonał tylko jednego ataku na bazy w Iraku. Izrael odniósł podwójną korzyść: pozbył się osoby odpowiedzialnej za projekcję siły Iranu w regionie, a z drugiej strony – odsunął od siebie groźbę odwetu. Izraelskie lobby w Stanach Zjednoczonych jest nadal mocne, ale na Trumpa wywiera jeszcze większą presję, o czym może świadczyć taki ukłon jak przeniesienie amerykańskiej ambasady do Jerozolimy. Waszyngton wyświadczył przysługę nie tylko Izraelowi, ale również Rijadowi, który od dawna rywalizuje z Iranem o prymat w świecie muzułmańskim, dążąc do zahamowania ekspansji państwa ajatollahów.
Solejmani – drugi po Yamamoto
Analiza samego ataku na generała Solejmanego, a także sytuacja polityczna, zmuszają do znalezienia pewnego punktu odniesienia. W 1943 roku Stany Zjednoczone znajdowały się w stanie wojny z Cesarstwem Japonii. Wówczas jeden z najwybitniejszych dowódców japońskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej, admirał Isoroku Yamamoto, dawał się Amerykanom we znaki. On opracował plan ataku na Pearl Harbor i ogólny plan wyrugowania amerykańskich wpływów na Dalekim Wschodzie. Był dla Amerykanów groźnym przeciwnikiem, choć miał również wewnętrznych oponentów, zaś sam niejednokrotnie podejmował nietrafione decyzje. Tak czy inaczej likwidacja Yamamoto miała być ciosem w strategię Japonii na morzu i w morale Japończyków, ale również dobrym zabiegiem propagandowym. Solejmani – architekt irańskiej polityki na Bliskim Wschodzie, generał, który rozszerzał wpływy Teheranu, zawiązywał sojusze, podporządkowywał inne organizacje szyickie w Iraku i Syrii – również był niewygodny, a jego eliminacja miała być ciosem dla szczytów władzy w Iranie.
Admirał Yamamoto w kwietniu 1943 roku wizytował bazy wojskowe, osobiście angażował się w nadzorowanie jednostek i tym samym stał się łatwiejszym celem. Przechwycenie informacji o podróży admirała było możliwe dzięki Hypo – amerykańskiej komórce wywiadu radiowego marynarki wojennej z siedzibą na Hawajach. Pozwoliło na wysłanie myśliwców dalekiego zasięgu P-38 Lightning i strącenie samolotu Mitsubishi G4M 18 kwietnia. Operacja Zemsta powiodła się dzięki wywiadowi, w tym przypadku sygnałowemu.
Skala operacji wymierzonej przeciwko Solejmaniemu była jednak znacznie większa, a przede wszystkim zajęła więcej czasu niż w przypadku japońskiego admirała niemal siedemdziesiąt siedem lat temu. Śmierć admirała była wielkim ciosem dla japońskiej machiny wojennej, zaś śmierć generała jest niepowetowaną stratą dla Iranu, z tą różnicą, że jej skutki tak naprawdę nie są jeszcze znane, zaś Iran potrzebuje czasu, aby jednocześnie okrzepnąć i uśpić czujność przeciwnika z Waszyngtonu. Konsekwencje dla stabilności na Bliskim Wschodzie na pewno będą i wydaje się, że przekonamy się o nich już niebawem.