Niedawny wyciek wewnętrznych doku­men­tów pracującego dla Kremla centrum propa­gan­do­wego dał nam interesujący wgląd w rosyjskie działania hybrydowe. Dla stałych Czytelników Konfliktów zaskoczenia nie będzie, regularnie piszemy o kampaniach propagan­do­wych i dezin­for­ma­cyj­nych organizowanych nie tylko przez Rosję i Chiny. Uwagę przykuwa trwałość pewnych koncepcji widoczna w dokumentach i wpływ nowoczesnych rozwiązań technicznych na prowadzenie operacji dezinformacyjnych.

Przeciek dotyczy dokumentów rosyjskiej firmy Agientstwo socyalnogo projektirowanija (Agencja Projektów Społecznościowych, ASP), kierowanej przez Ilję Gambaszidzego. Sama agencja określa się jako „rosyjskie oddziały ideologiczne” i od kwietnia 2022 roku cieszy się licznymi zleceniami ze strony Kremla. Co ciekawe, jedno z centrów operacyjnych ASP mieści się w Królewcu. Z rezultatami śledztwa dziennikarskiego prowadzonego przez media z Niemiec, Czech, Polski i Estonii można zapoznać się na portalu Frontstory. My natomiast podejdziemy do tych informacji od nieco innej strony.

Broń słabszych

Działania dezinformacyjne i propagandowe odgrywały istotna rolę w radzieckich, a następnie rosyjskich koncepcjach wojny. Celem takich operacji było zdemoralizowanie przeciwnika i odebranie mu woli walki. Z czasem wykrystalizowała się z tego koncepcja wojny nieliniowej z jej naciskiem na zastosowanie informacji jako broni w walce o zdobycie przewagi w sferze mentalnej (noosfera). Głównym narzędziem walki stała się psychologia, a jej najważniejszym uczestnikiem (celem ataku) – ludność cywilna w innych krajach.

Rosyjskie idee spotkały się z żywym zainteresowaniem w Chinach. Ale wszystkich, którzy będą doszukiwać się związków z Sun Zi, czeka rozczarowanie. Zarówno dla Rosjan, jak i dla Chińczyków działania hybrydowe nie służą odniesieniu zwycięstwa bez walki. Infiltracja i demoralizacja to jedynie etap przygotowawczy do normalnej inwazji. Kolejni włodarze Kremla i Zhongnanhai widzieli w nich sposób na zniwelowanie gospodarczej, technologicznej i militarnej przewagi Zachodu. W tych założeniach działania hybrydowe to broń słabszych, mająca wyrównać ich szanse w walce z silniejszym przeciwnikiem.

Kampfplatz Deutschland

Termin Kampfplatz Deutschalnd (Pole walki Niemcy) może być znajomy tym Czytelnikom, którzy bardziej interesują się okresem międzywojennym. W komunistycznych koncepcjach wszechświatowej rewolucji Niemcy odgrywały kluczową rolę. Sukces i opanowanie tamtejszego potencjału gospodarczego były kluczowym warunkiem dalszego powodzenia rewolucji. W roku 1919 i 1920 się nie udało, więc przez następne lata Niemcy były jednym z głównych kierunków działań radzieckich służb, a Komunistyczna Partia Niemiec (KPD) była najgroźniejszym rywalem NSDAP. Dodajmy tylko, że po przejęciu władzy przez nazistów wielu czerwonych towarzyszy zmieniło kolor na brunatny. W roku 1945 natomiast wielu brunatnych bardzo łatwo zmieniło się w czerwonych.

Myślenie o Niemczech jako o kluczowym czynniku głęboko się zakorzeniło wśród rosyjskiego kierownictwa. Nie dziwi więc, że właśnie tam skoncentrowanych jest wiele operacji ASP. Na kierunku niemieckim ma pracować co najmniej dwadzieścia osób regularnie wrzucających do sieci memy, karykatury, filmiki. Grupa oczywiście korzysta także z pomocy botów. Z ujaw­nio­nych dokumentów wiadomo o dwóch konkretnych celach: propagandowym wsparciu AfD, tak by osiągnęła poparcie na poziomie 20%, i sprawienie, aby 55% Niemców było przeciwnych poświęceniu swojego dobrobytu w imię zwycięstwa.

Katalog działań jest do bólu standardowy. Prymitywna i chamska propa­ganda, rozpow­szech­nianie fał­szy­wych informacji o nieprawdziwych przestęp­stwach rzekomo popeł­nia­nych przez Ukraińców, czy o rosnących kosztach życia i cenie piwa sięgającej 50 euro. Innym ulubionym chwytem jest bajka o załamywaniu się produkcji przemysłowej po odcięciu od taniego gazu z Rosji.

Na szczęście są ekonomiści, którzy potrafią obalić te opowieści, chociaż obraz, jaki prezentują, jest jeszcze gorszy. Produkcja przemysłowa w Niemczech osiągnęła szczyt w roku 2018 i od tamtej pory cały czas spada. Główną przyczyną jest rosnąca konkurencja ze strony chińskiego przemysłu, swoje dołożyła pandemia, a problemy z gazem zaczęły się już jesienią 2021 roku, gdy przygotowując się do napaści na Ukrainę, Moskwa zaczęła majstrować przy cenach surowców energetycznych.

Część ekonomistów zwraca przy tym uwagę, że o ile niemiecka produkcja przemysłowa faktycznie maleje, o tyle jej wartość dodana rośnie. Innymi słowy: Niemcy może i mniej produkują, ale wytwarzane towary są bardziej zaawansowane, a przez to przynoszą więcej zysku.

Oczywiście ASP i spółka czuwają i pod powyższym wpisem Robina Brooksa pojawiło się wiele komentarzy twierdzących, że to nieprawda i bez rosyjskiego gazu niemiecka gospodarka jest zgubiona. Ciekawe, czy i pod naszym tekstem pojawią się podobne komentarze?

Jak zwykle Rosja jest zainteresowana nie tylko skrajną prawicą. W dokumentach ASP sporo uwagi poświęcono Sahrze Wagenknecht, nazywanej swego czasu księżniczką niemieckiej lewicy. Jest ona zdecydowanie antyimigrancka, prorosyjska, antyamerykańska, przeciwna pomocy Ukrainie i popiera jak najszybsze zakończenie wojny na warunkach Kremla. Po prostu wymarzona kandydatka Moskwy.

Czy to działa?

Dochodzimy tutaj do realnej skuteczności operacji wpływu. Z zewnątrz wyglądają one często groźnie. Ale doktor Daniel Williams z Uniwersytetu Sussex stawia sprawę inaczej. Powołując się na rozmaite badania naukowe, wskazuje, że działania propa­gandowe najczęściej spro­wa­dzają się do przekony­wania przeko­nanych. Po prostu utwier­dzają ludzi w ich poglądach i zachęcają do głośniejszego ich artyku­łowania.

Do podobnych wniosków doszli Lawrence Freedman i Heather Williams. W swoim opra­co­waniu Changing the Narrative przeanalizowali oni kampanie informacyjne prowadzone na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat przez Rosję, Chiny, Ukrainę, Stany Zjednoczone, Iran, Indie i Pakistan. Zaobserwowali przy tym jedną istotną cechę. Większość badanych kampanii propagandowych miała prezentować w korzystnym świetle działania podejmowane przez władze danego państwa. Ale w przypadku Chin, a zwłaszcza Rosji, na czoło wysuwało się sprawienie, aby ludzie nie uwierzyli w coś, ale przestali wierzyć w cokolwiek. Zdezorien­to­wa­nych, pogrążonych w apatii ludzi łatwiej wszak sobie podporządkować.

A jak to wygląda w Niemczech? Z dokumentów ASP wyziera sporo zadowolenia. Po bliższym przyjrzeniu się sprawa zaczyna wyglądać inaczej. Faktycznie w sondażach poparcie dla AfD sięga 20%, jednak w ubiegłym roku chęć głosowania na nią wyrażało ponad 20% badanych. Co się stało? Odpowiedzią jest Sahra Wagenknecht. Zakładając blisko roku temu swój Ruch Sahry Wagenknecht, odebrała część wyborców skrajnej prawicy. Fakt, że w myśl ostatnich sondaży blisko 30% wyborców chce oddać swój głos na partie skrajne, jest zasługą nie rosyjskich akcji dezinformacyjnych, lecz błędów i zaniedbań ery Merkel, a upadek SPD, która ma obecnie mniejsze poparcie niż AfD, należy przypisać nieudolnemu przywództwu Olafa Scholza.

Rosyjska kampania obliczona na wsparcie skrajnej prawicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, mimo stronniczych algorytmów TikToka, również przyniosła niejednoznaczne rezultaty. ASP szczególnie popierała grupę Tożsamość i Demokracja (ID). Jej członkowie, w tym reprezentanci AfD, faktycznie dostali się do europarlamentu, jednak sama grupa w lipcu uległa rozwiązaniu z racji zbyt małej liczby członków. Nie przeszkodziło to ASP odtrąbić sukcesu.

Jeżeli jednak głównym celem dezinformacji jest sianie chaosu, to o pewnych sukcesach można mówić. Sukces AfD i Wagenknecht w wyborach lokalnych w Saksonii wywołał obawy na Tajwanie. Sprawa nie jest błaha, bowiem Saksonia ma stać się niemiecką Doliną Krzemową, a sporą rolę w tych planach odgrywają tajwańskie firmy z TSMC na czele. Popularność ugrupowań ksenofobicznych, do tego otwarcie popierających Pekin, wywołał na wyspie wątpliwości o sens inwestycji w Niemczech. Sprawa nie została rozdmuchana, a głosów uspokajających i wyjaśniających sytuację nie brakuje.

Niewątpliwym sukcesem rosyjskiej propagandy jest natomiast uczynienie z Putina i Rosji bohaterów osób uważających się za konserwatystów i tradycjonalistów. Jak do tradycji i chrześcijańskich wartości mają się rządy byłego siepacza bezbożnego bolszewizmu, do tego rozwodnika prawdopodobnie pozostającego w nieformalnym związku, nikt nie jest w stanie wyjaśnić. Przypomnijmy jeszcze, że z punktu widzenia katolików prawosławni to schizmatycy. Skalę rozwodów i aborcji w Rosji pomińmy litościwym milczeniem.

Dziwne przypadki Elona Muska

W filmie Jutro nie umiera nigdy agent 007 musiał powstrzymać złowrogiego magnata medialnego Elliota Carvera, wykorzystującego swoje wpływy w oczywiście złowrogich celach (i to, jak na ironię, na tak często przez nas opisywanym Morzu Południowochińskim). Czy rzeczywistość dogoniła fikcję? Pod pewnymi względami tak.

Wraz z kupnem Twittera w październiku 2022 roku Elon Musk stał się właścicielem ważnej platformy społecznościowej, a dzięki Starlinkowi kontroluje także istotny element infrastruktury telekomunikacyjnej o zastosowaniu cywilnym i wojskowym. Taka koncentracja władzy zaczęła budzić niepokój, a sam Musk z dużym zacięciem dostarcza swoim krytykom argumentów.

Pod nowym właścicielem, działającym w imię „absolutnej wolności słowa” Twitter, w między­czasie przemianowany na X, stał się zagłębiem teorii spiskowych, prawicowych radykałów i rosyjskiej propagandy. Ceną za to okazały się słabnące wpływy z reklam, chociaż chyba nie wszystko jeszcze stracone. Na platformie chcą się promować nieoczekiwane podmioty.

Sam Musk nad wyraz chętnie przykłada przykłada rękę do takiej sytuacji. Na liście grzechów miliardera znalazło się chociażby upowszechnianie na Twitterze memów krytykujących prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, które, jak wynika z ujawnionych dokumentów, naj­praw­do­po­dob­niej są dziełem ASP. Z drugiej strony Musk potrafi niekiedy zręcznie wybrnąć z kłopotliwych sytuacji. Gdy spadła na niego krytyka po tym, jak we wrześniu ubiegłego roku odrzucił prośbę Ukrainy o włączenie Starlinka na Krymie, odparował, że dostarczając usługi na terytorium okupowanym przez Rosję, mógłby naruszyć amerykańskie sankcje. Niemniej, Musk znalazł się na cenzurowanym w Pentagonie.

Miarka najwyraźniej się przebrała po wpisie opublikowanym 16 września po kolejnej próbie zamachu na Donalda Trumpa. Musk skomentował to w następujący sposób: „I nikt nawet nie próbuje zabić Bidena/Kamali”. Wpis został potraktowany jako nawoływanie do zabójstwa i wraz z autorem miał stać się obiektem zainteresowania Secret Service, chociaż ona sama milczy na ten temat. Musk usunął tweeta i w pewien specyficzny sposób przeprosił, ale w internecie nic nie ginie. Feralny wpis można obejrzeć tutaj.

Uprzedzając argumenty obrońców Muska – jako właściciel serwisu społecznościowego i nie tylko jest wpływową osoba publiczną, jego wypowiedzi są traktowane inaczej i mają większy wpływ niż te anonimowych internautów. Jak zauważa magazyn Wired, z racji wielo­miliar­do­wych kontraktów z wojskiem i NASA, co pociąga za sobą dostęp do poufnych informacji, Musk ze swoją otwartością na Rosję, Chiny (interesy Tesli) i związki z Saudami, którzy dużo zainwestowali w Twittera, oraz udostępnianie platformy rosyjskiej, chińskiej i irańskiej propagandzie staje się coraz bardziej problemem dla bezpieczeństwa narodowego USA. Pozostaje obserwować, jak Waszyngton wybrnie z tej sytuacji. Wiele zależeć będzie od wyniku tegorocznych wyborów prezydenckich.

Rakoon, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International