Wojna w Zatoce Perskiej w 1991 roku była bez wątpienia jednym z największych i najbardziej spektakularnych konfliktów zbrojnych drugiej połowy XX wieku. W wojnie tej użyto „inteligentnych” broni o wielkiej sile rażenia i zabójczej precyzji, wykorzystano najnowsze rozwiązania i technologie militarne. Była to także pierwsza w dziejach „wojna medialna”, relacjonowana 24 godziny na dobę przez wielkie agencje informacyjne. Konflikt w Zatoce był przede wszystkim „teatrem jednego aktora” – Stanów Zjednoczonych – chociaż inne państwa koalicji także wniosły spory wkład w pokonanie wojsk irackich.
Przyczyny wojny w Zatoce
Aby uświadomić sobie, dlaczego doszło do agresji irackiej na Kuwejt oraz dlaczego USA i inne kraje zdecydowały się na interwencję w jego obronie, musimy cofnąć się do roku 1980. Był to początek wojny pomiędzy dwoma sąsiadami: rządzonym przez dyktatora Saddama Husajna Irakiem a Iranem będącym od niedawna Republiką Islamską pod przywództwem fanatycznego ajatollaha Chomeiniego. Przez osiem lat, do roku 1988, oba państwa toczyły zaciekłe i krwawe boje. Żadnemu z nich nie udało się wyjść z wojny zwycięsko. Długotrwały konflikt zrujnował obie strony i kosztował je setki tysięcy ofiar. Irak rozpoczynający wojnę z nadwyżką w wysokości 30 miliardów dolarów, zakończył ją będąc zadłużonym na prawie 100 miliardów. Z powodu niskich cen ropy na światowych rynkach i niekorzystnej koniunktury gospodarczej dochody z ropy – jedno z najważniejszych źródeł zasilających budżet Iraku, zmniejszały się coraz bardziej. Doprowadzony na skraj bankructwa dyktator musiał więc szybko uzyskać duży zastrzyk kapitału, by ratować upadające finanse państwa. Ponadto w Iraku po 1988 roku pozostała ogromna, rozbudowywania przez osiem lat wojny armia. Po demobilizacji części wojska, bez zajęcia pozostały setki tysięcy młodych mężczyzn. Ich także należało do czegoś wykorzystać, znaleźć dla nich zajęcie i ujście dla ich frustracji spowodowanej bezczynnością i poczuciem odrzucenia.
Dyktator od 1988 roku doświadczył czterech zamachów na swoje życie. Gniew i frustracja społeczna skierowana przeciw niemu wywołane złą sytuacją gospodarczą wciąż narastały. Latem 1990 roku Saddam postanowił wykonać śmiały i desperacki krok: zaanektować graniczący z Irakiem Kuwejt, państwo małe, lecz bogate, posiadające ogromne złoża ropy i rezerwy finansowe. Kuwejt był jednym z największych wierzycieli Iraku – pożyczył Saddamowi 30 miliardów dolarów na wojnę z Iranem. Po zakończeniu ośmioletniego konfliktu Irak zaczął natarczywie domagać się anulowania tego gigantycznego długu, jednak bezskutecznie. Napięcie pomiędzy obu państwami przybierało na sile tym bardziej, im bardziej pogarszała się finansowa kondycja Iraku i im bardziej chwiała się pozycja Husajna.
W lipcu 1990 roku wojska irackie rozpoczęły manewry w pobliżu granicy z Kuwejtem, jednocześnie iraccy dyplomaci wciąż prowadzili rozmowy z jego władzami. Saddam oskarżał Kuwejtczyków o kradzież ropy – mianowicie, że od 1980 roku pompują ropę ze złóż Rumelia, rzekomo leżących już na terytorium Iraku. Saddam domagał się z tego tytułu 2,4 miliarda dolarów rekompensaty. Bagdad atakował również Kuwejt za celowe utrzymywanie światowego kursu baryłki ropy na niskim poziomie 18 dolarów, co godziło w ekonomiczne interesy Iraku, który musiał sprzedawać swoje naturalne bogactwo zbyt tanio. Do listy zarzutów dochodziły roszczenia terytorialne wobec należących do Kuwejtu wysp Warba i Boubian u ujścia rzeki Szatt El Arab. Irak twierdził, że powinny zostać mu zwrócone, a ponadto jeszcze, iż Kuwejt jako dawna cześć otomańskiego paszaliku (czyli prowincji) Basry na mocy prawa powinien być częścią irackiego państwa. Saddam już od dawna snuł mocarstwowe plany powiększenia terytorium kraju. Wobec tak roszczeniowej i agresywnej postawy Iraku wysiłki dyplomatyczne mające na celu zażegnanie konfliktu spełzły na niczym, pomimo wydawałoby się przejściowego sukcesu Iraku, jakim było wynegocjowanie na posiedzeniu państw należących do OPEC w dniu 27 lipca podniesienia ceny baryłki do 21 dolarów. Można by sądzić, że ponieważ przynajmniej częściowo zaspokojono irackie żądania, uda się złagodzić napięcia na linii Kuwejt–Bagdad. Była to jednak cisza przed burzą. Po fiasku prowadzonych 31 lipca rozmów przedstawiciela Iraku z kuwejckim następcą tronu agresja na Kuwejt była przesądzona.
2 sierpnia 1990 roku 100.000 irackich żołnierzy wspieranych przez około dwa tysiące czołgów wkroczyło do Kuwejtu, szybko zajmując stolicę i inne strategiczne punkty. Opór słabej, szesnastotysięcznej armii kuwejckiej był znikomy – w ciągu dwunastu godzin cały kraj poddał się wojskom Saddama, a rodzina panująca uciekła do Arabii Saudyjskiej. Parę dni później parlament iracki ogłosił, że Kuwejt staje się dziewiętnastą prowincją Iraku. Inwazja od tego momentu nabrała cech stałej okupacji a nie tylko akcji rabunkowej na dużą skalę, jak się wcześniej mogło wydawać. Żołnierze iraccy dopuszczali się w okupowanym Kuwejcie masowych morderstw, gwałtów i grabieży. Tysiące uchodźców – Kuwejtczyków i robotników cudzoziemskich – uciekło na terytorium saudyjskie. Kraj został praktycznie odcięty od świata.
Powstanie koalicji antyirackiej
Społeczność międzynarodową początkowo bardzo zaskoczył taki obrót spraw. Wydawało się, że Husajn blefuje, a manewry wojskowe przy granicy mają na celu jedynie zastraszenie władz Kuwejtu, by wymusić spełnienie roszczeń. Reakcja ONZ-etu na inwazję okazała się jednak szybka i zdecydowana, mimo że grający pierwsze skrzypce na światowej arenie prezydent George H. W. Bush początkowo dość ostrożnie podchodził do tej kwestii, oświadczając 2 sierpnia rano, że USA nie będą interweniować. Wkrótce miał zmienić zdanie. W dniu inwazji Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała rezolucję nr 660, zdecydowanie potępiającą agresję i wzywającą Irak do natychmiastowego wycofania się z Kuwejtu. 6 sierpnia wydano rezolucję nr 661, nakładającą embargo na Irak. Stany Zjednoczone uświadomiły sobie, jak fatalne następstwa mogą wywołać agresywne działania Iraku w tym bardzo ważnym rejonie świata. Stany Zjednoczone potrzebowały milionów ton ropy naftowej – dostarczał im ją dotąd głównie Bliski Wschód. W wyniku agresji na Kuwejt Husajn zagarnął 20% światowych zasobów ropy, a ponadto był teraz w stanie zagrozić także olbrzymim złożom należącym do Arabii Saudyjskiej, która dysponowała armią zbyt słabą, by przeciwstawić się potężnej irackiej machinie wojennej. Gdyby Saddam zdecydował się na atak na Arabię Saudyjską i aneksję jej przebogatych pól naftowych, Ameryce i wielu innym państwom mógł zagrozić potężny kryzys naftowy – Saddam mógł po prostu narzucić olbrzymią cenę za baryłkę ropy lub ograniczyć a nawet wstrzymać eksport tego surowca. Do tego prezydent Bush nie mógł dopuścić.
7 sierpnia prezydent postanowił wysłać do Arabii Saudyjskiej oddziały wojskowe, jako odpowiedź na apel saudyjskiego monarchy, króla Fahda1. Władca ten bał się najazdu irackiej armii, a jego obawy zwiększyły się jeszcze po obejrzeniu dostarczonych przez amerykańską delegację z sekretarzem obrony USA na czele zdjęć satelitarnych, ukazujących tysiące żołnierzy i czołgów irackich skoncentrowanych blisko granicy. Zgoda króla na stacjonowanie w Arabii Saudyjskiej obcych wojsk i dołączenie do powstającej koalicji antyirackiej było pierwszym wielkim sukcesem Busha. Od tego momentu Stany Zjednoczone zaczęły zawiązywać silny sojusz krajów zdecydowanie przeciwnych aneksji Kuwejtu. Chodziło o to, aby jak najwięcej państw wystąpiło przeciwko agresji irackiej oraz żeby akcja zyskała szeroki wymiar międzynarodowy i jednomyślne poparcie. Bush wiedział, że wśród członków ONZ-etu istnieją poważne rozbieżności co do zasadności zbrojnej interwencji w obronie Kuwejtu. Musiał więc przekonywać, że jest konieczna ze względu na bezkompromisowość i bezwzględność Husajna, z którym nie da się dojść do porozumienia na drodze dyplomacji. USA zyskały przede wszystkim poparcie Wielkiej Brytanii – premier Margaret Thatcher zdecydowanie opowiedziała się za wojskową interwencją. Do koalicji udało się włączyć także sceptycznie początkowo nastawioną Francję. Francja w latach 70. i 80. dostarczała duże ilości broni Irakowi, wysyłała tam inżynierów, a niektórzy francuscy przywódcy uważali się nawet na przyjaciół Saddama. Prezydent Mitterrand dał się jednak przekonać, że Irak pogwałcił międzynarodowy ład i że agresja na Kuwejt nie może pozostać bez odpowiedzi. Związek Radziecki, mimo że jego stosunki z Irakiem były dość dobre, udzielił poparcia koalicji w sprawie problemu kuwejckiego, chcąc utrzymać z trudem wypracowywane przez Gorbaczowa poprawne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Chiny zachowały rezerwę, lecz nie sprzeciwiały się interwencji. Liga Państw Arabskich za wyjątkiem Jordanii, Organizacja Wyzwolenia Palestyny i niektórych państw afrykańskich w większości potępiła atak na Kuwejt, tak więc Saddam nie mógł zbytnio liczyć na poparcie ze strony świata arabskiego. Wiele krajów arabskich jak Syria, Egipt, Maroko, Katar, Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman przyłączyło się do koalicji wystawiając zbrojne kontyngenty wojsk. W skład sojuszu weszły także Pakistan, Senegal, Polska, Czechosłowacja, Włochy, Afganistan, Nigeria.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie zaogniała się coraz bardziej, w miarę jak Irak koncentrował coraz większe siły w Kuwejcie oraz im więcej żołnierzy sojuszu antyirackiego lądowało w rejonie Zatoki. 29 listopada ONZ wydała rezolucję nr 678, która uprawniała koalicję – Stany Zjednoczone i 28 krajów z nimi sprzymierzonych – do użycia siły przeciwko okupującym Kuwejt wojskom irackim, jeśli te do dnia 15 stycznia 1991 roku się stamtąd nie wycofają. Ultimatum to zostało następnego dnia odrzucone przez rząd w Bagdadzie. Mimo czynionych jeszcze wysiłków dyplomatycznych z obu stron w celu zażegnania konfliktu zbrojnego oraz takich gestów ze strony władz irackich jak na przykład uwolnienie do połowy grudnia wszystkich zakładników amerykańskich przetrzymywanych w Iraku, nie udało się ostatecznie rozwiązać kwestii okupowanego Kuwejtu na drodze pokojowej. Ani mediacja sekretarza generalnego ONZ Javiera Péreza de Cuéllara, ani próby rokowań szefa irackiego MSZ i wicepremiera Tarika Aziza z sekretarzem stanu USA Jamesem Bakerem w Genewie, ani propozycje pokojowych rokowań przedstawione przez Francję na forum Narodów Zjednoczonych nie dały rezultatów. 15 stycznia 1991 roku wojska irackie wciąż tkwiły na pozycjach w Kuwejcie. Termin ultimatum upłynął i sytuacja dojrzała wreszcie do zbrojnego rozwiązania.
Operacja „Pustynna tarcza”. Przygotowania do operacji „Pustynna burza”
W początkach sierpnia 1990 roku, w pierwszych dniach kryzysu w Zatoce, pierwsze amerykańskie jednostki – 82. i 101. Dywizja Powietrznodesantowa – wylądowały na piaskach Arabii Saudyjskiej. Wkrótce dołączyły do nich pododdziały 24. Dywizji Zmechanizowanej. Jednostki te wchodziły w skład XVIII Korpusu Powietrznodesantowego, zdolnego do szybkiego reagowania w każdym miejscu na świecie. Obecność XVIII Korpusu była wstępem do zakrojonej na olbrzymią skalę operacji przerzucania sił sojuszu w rejon Zatoki. Operację tę nazwano „Pustynna Tarcza”. Według opracowanego przez amerykanów tak zwanego planu „1002-90” pierwszym krokiem sprzymierzonych miała być obrona Arabii Saudyjskiej i jej pól naftowych. Zgodnie z założeniami do Arabii Saudyjskiej w ramach „Pustynnej Tarczy” przerzucano coraz więcej wojsk, głównie amerykańskich. We wrześniu zgrupowanie było już na tyle silne, że mogło obronić saudyjskie pola naftowe przed ewentualnymi zakusami Iraku. 11 września w Arabii Saudyjskiej stacjonowało już 1220 samolotów bojowych. Od października zintensyfikowano rozbudowywanie sił ekspedycyjnych i łącznie pod koniec 1990 roku wojska koalicji w rejonie Zatoki Perskiej liczyły ponad 450 tysięcy żołnierzy, w tym wojska amerykańskie – 360 tysięcy. Znaczącego wzmocnienia sił w rejonie Zatoki Amerykanie dokonali, przerzucając z Niemiec potężny VII Korpus Armijny. Spore kontyngenty wysłały także Wielka Brytania i Francja oraz Syria, Egipt i Turcja.
„Pustynna Tarcza” była olbrzymią operacją logistyczną. Setki tysięcy żołnierzy i tysiące ton sprzętu przemieszczano w rejon Zatoki wodą i powietrzem. W operację zaangażowano między innymi 265 samolotów transportowych armii amerykańskiej C-141 Starlifter i 85 gigantycznych C-5 Galaxy, zdolnych zabrać ponad stutonowy ładunek. Flota ponad 220 okrętów przetransportowała w rejon Zatoki Perskiej 95% całego zaopatrzenia koalicji. Dzienny koszt „Pustynnej Tarczy” oszacowano na 76,8 miliona dolarów a łączne koszty całej operacji na 12,9 miliarda dolarów.
Do rozpoznania pola walki i sił irackich rozlokowanych w Kuwejcie wykorzystano nowoczesne satelity obserwacyjne typu KH-11, KH-12 i Lacrosse, mogące rozpoznawać obiekty o wielkości zaledwie 90 cm. Na podstawie zrobionych przez nie zdjęć sporządzano szczegółowe mapy Kuwejtu i Iraku, zawierające kompleksowe dane o liniach obronnych przeciwnika, miejscu stacjonowania jego sił i o ich przemieszczaniu. W wyniku satelitarnego rozpoznania stwierdzono, że mniej więcej połowa armii irackiej (czwartej pod względem liczebności na świecie) znalazła się na przełomie 1990 i 1991 roku w Kuwejcie bądź w okolicach Basry na południu Iraku. Było tam więc pięć korpusów regularnej armii i elitarnej Gwardii Republikańskiej: II, III, IV i VII Korpus Armijny oraz II Korpus Gwardii. Korpusy składały się z co najmniej siedmiu dywizji pancernych, pięciu dywizji zmechanizowanych, 22 dywizji piechoty i kilkunastu samodzielnych brygad. Łącznie było to 540 tysięcy ludzi oraz 4280 czołgów, produkcji głównie radzieckiej: od starych T-54 i T-55 aż po T-72, uznawane za najgroźniejszą broń pancerną wojsk irackich. Były także czołgi chińskie – typ 59, typ 62 i typ 69 będące modyfikacjami czołgów radzieckich. Irakijczycy mieli także własne warianty broni pancernej, na przykład zmodyfikowany T-72 o nazwie „Lew Babilonu”. Wojska irackie miały ponadto na stanie około 3000 bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych, ponad 3000 dział i 160 helikopterów bojowych, w tym opancerzone i potężnie uzbrojone Mi-24 (NATO: Hind). Wojska irackie dysponowały także silnym system obrony przeciwlotniczej: dziesięcioma tysiącami karabinów przeciwlotniczych, szesnastoma tysiącami pocisków przeciwlotniczych produkcji radzieckiej, od Igieł i Strieł po S-75 i francusko-niemieckie Rolandy. Ponadto Saddam miał na stanie około sześciuset pocisków taktycznych Scud i osiemdziesiąt wyrzutni kołowych i stacjonarnych, z których można je było odpalać. Rakiety te miały zasięg od 280 kilometrów (R-17 Elbrus, Scud-B) aż do 600 kilometrów (zmodyfikowana wersja iracka Al-Abbas), mogły więc zagrozić celom na terenie Arabii Saudyjskiej i Izraela. Amerykanie bardzo obawiali się, że Husajn może sprowokować Żydów do zaangażowania się w wojnę z Irakiem, co pociągnęłoby za sobą negatywne konsekwencje dla jedności koalicji antyirackiej. Saddam liczył na to, że gdyby Izrael zaatakował Irak, państwa arabskie mogłyby stanąć po stronie „arabskiego brata” przeciw swemu tradycyjnemu wrogowi.
W miarę jak coraz więcej żołnierzy lądowało na piaskach Arabii Saudyjskiej, Amerykanie dopinali szczegóły planu ataku na wojska irackie stacjonujące w Kuwejcie. Planiści nadali tej operacji kryptonim „Pustynna Burza”. Mimo że składała się z kilku etapów, którym nadawano różne nazwy, właśnie termin „Pustynna Burza” jest najbardziej znany i kojarzony z pierwszą wojną w Zatoce Perskiej. Dowodzenie operacją złożono na barki CENTCOM-u – Centralnego Dowództwa z siedzibą w Tampie na Florydzie – odpowiedzialnego za operacje militarne w rejonie Bliskiego Wschodu. CENTCOM było podporządkowane prezydentowi Bushowi jako naczelnemu dowódcy i Przewodniczącemu Kolegium Szefów Połączonych Sztabów generałowi Colinowi Powellowi. Dowódcą amerykańskich wojsk wysłanych na wojnę z Irakiem został szef CENTCOM-u generał H. Norman Schwarzkopf.
„Pustynna Burza” była operacją złożoną i misternie zaplanowaną. Dzieliła się na kilka faz oraz dwie główne części: powietrzną i lądowo-powietrzną. W pierwszej fazie operacji powietrznej o kryptonimie „Nagły Grom”, zamierzano przeprowadzić zmasowane naloty w celu zniszczenia irackich sił powietrznych liczących łącznie 900 samolotów, by zapewnić sobie panowanie w powietrzu. Faza ta obejmowała również zniszczenie systemu obrony przeciwlotniczej Iraku i jak najszybszą neutralizację rozbudowanego irackiego systemu 3CI – Command, Control, Communications and Intelligence, czyli zintegrowanego systemu dowodzenia, kontroli i komunikacji. Następnie należało zbombardować wszystkie ważniejsze cele strategiczne na terytorium Iraku: centra dowodzenia, elektrownie, fabryki i magazyny broni masowego rażenia, lotniska, wyrzutnie rakiet Scud, mosty, składy z paliwem, najważniejsze połączenia drogowe. Celem kolejnej fazy wojny powietrznej miało być zniszczenie systemu irackiej obrony przeciwlotniczej w Kuwejcie, przerwanie linii zaopatrzenia wojsk w południowym Iraku i ich izolacja. Trzecia faza kampanii powietrznej miała obejmować maksymalne osłabienie wojsk stacjonujących w Kuwejcie poprzez zniszczenie możliwie największej ilości broni pancernej, pojazdów, artylerii i siły żywej przeciwnika.
Po zmasowanych bombardowaniach powietrznych miał nastąpić potężny atak sił lądowych koalicji w celu zniszczenia sił Saddama w Kuwejcie i wyzwolenia kraju. Tej części operacji nadano kryptonim „Pustynny Miecz”. Na irackie pozycje miało ruszyć tysiące czołgów, w tym potężne M1 i M1A1 Abrams, których armia amerykańska miała w Zatoce około 2500. Nacierającą piechotę miały wspierać nowoczesne transportery opancerzone i wozy bojowe piechoty, takie jak M2/M3 Bradley; Amerykanie mieli w rejonie Zatoki 2200 tych wozów. Trzon artylerii stanowiły samobieżne haubice M109 z działem kalibru 155 milimetrów i wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych MLRS, zdolne do położenia w ciągu kilku minut huraganowego ognia na pozycje przeciwnika. Wsparcie pojazdom zapewniały bojowe helikoptery AH-1 Cobra i AH-64A Apache – latające niszczyciele czołgów. Cała operacja sił lądowych miała mieć zapewnione nieustanne wsparcie powietrzne, zgodnie z doktryną „Air Land Battle” czyli efektywnego łączenia na polu bitwy sił lądowych i lotniczych.
W „Pustynną Burzę” zaangażowała się oczywiście także marynarka, głównie amerykańska. Podczas Wojny w Zatoce ponad sto okrętów US Navy przebywało na wodach Zatoki Perskiej i Morza Czerwonego. Główną siłę uderzeniową marynarki stanowiło sześć grup bojowych lotniskowców, przydzielonych do dwóch Zespołów Bojowych: CTF 155 „Yankee” (Saratoga”, John F. Kennedy”) operująca na Morzu Czerwonym i CTF 154 „Zulu” („Midway”, „Ranger”, „America” i „Theodore Roosevelt”) w Zatoce Perskiej. Grupa „Zulu” wspierana była ponadto przez dwa pancerniki USS „Missouri” i „Wisconsin” uzbrojone w potężne działa kalibru 406 mm o donośności 38 kilometrów i nowoczesne manewrujące pociski BGM-109 Tomahawk. Lotniskowcom i pancernikom towarzyszyły krążowniki, w tym potężne jednostki typu Ticonderoga wyposażone w system Aegis, oraz flotylla niszczycieli, fregat, trałowców, okrętów desantowych i szpitalnych.
Ofensywa powietrzna koalicji
17 stycznia 1991 roku o godzinie „H” – trzeciej nad ranem czasu lokalnego – siły powietrzne koalicji rozpoczęły druzgoczące natarcie na wyznaczone cele. Pierwszy cios podczas „Pustynnej Burzy” zadały armii irackiej tak zwane siły zadaniowe „Normandy”, złożone z trzech maszyn MH-53J Pave Low i dziewięciu AH-64A Apache uzbrojonych w rakiety AGM-114 Hellfire. Wystrzelone przez nie pociski zniszczyły dwie stacje radiolokacyjne wczesnego ostrzegania w zachodnim Iraku. Kilkanaście minut później na Bagdad spadły dziewięćsetkilogramowe kierowane laserowo bomby BLU-109B o wielkiej sile penetracji, zrzucone przez trudno wykrywalne samoloty F-117A Nighthawk. Należące do 415. Taktycznej Eskadry Myśliwców maszyny znokautowały między innymi irackie centrum telekomunikacyjne, siedzibę dowództwa wojsk lotniczych, a ponadto zniszczyły centrum dowodzenia obroną przeciwlotniczą w Nuchajb na południu Iraku. F-117 zniszczyły łącznie w ciągu pierwszych 24 godzin nalotów około 31% wszystkich celów atakowanych przez lotnictwo koalicji. Ponadto wykazały się niezwykłą precyzją rażenia, wystrzeliwanie przez nie pociski dosłownie „przenikały” w głąb silosów i kanałów wentylacyjnych, nie powodując strat w cywilach i nie niszcząc innych pobliskich budynków. Tego dnia cele w Zatoce zaatakowały także bombowce strategiczne B-52G startujące z baz w USA odległych o wiele tysięcy kilometrów od rejonu walk. 89% zrzuconych przez nie 450-kilogramowych pocisków samosterujących AGM-86 ALCM trafiło w cel, co stanowiło zdumiewający wynik. Inne B-52 lecące z bazy Diego Garcia na Oceanie Indyjskim zrzuciły potężny ładunek bomb konwencjonalnych, głównie broni kasetowej, bardzo negatywnie oddziałując na morale irackich żołnierzy.
Wkrótce po ataku przeprowadzonym przez F-117 do dzieła przystąpiły konwencjonalne myśliwce bombardujące: F-111F, F-15E Strike Eagle, F-16C, Tornado GR1. Marynarka wojenna również posłała swoje maszyny do wspierania ofensywy. Startujące z lotniskowców maszyny F/A-18 Hornet, A-6 Intruder i samoloty walki radioelektronicznej EA-6B Prowler skutecznie niszczyły iracką obronę. Ponadto z krążowników, pancerników i okrętów podwodnych wystrzelono wiele taktycznych pocisków manewrujących Tomahawk; pociski te mogą rozwijać prędkość 900 km/h i latać 20 metrów na ziemią, poza polem widzenia radarów. TERCOM – system rozpoznający ukształtowanie terenu – umożliwia pociskowi dążenie do celu zaplanowaną wcześniej trasą i trafienie w cel z niespotykaną precyzją. Podczas wojny w Zatoce wystrzelono prawie 300 „Tomahawków” uzbrojonych w 450-kilogramowe głowice, z czego prawie połowę pierwszego dnia wojny. Przed tymi pociskami wojska irackie nie miały praktycznie obrony.
Łącznie podczas pierwszego dnia ofensywy powietrznej samoloty koalicji wykonały około dwóch tysiący lotów bojowych. 668 samolotów amerykańskich, brytyjskich, saudyjskich, włoskich, kuwejckich i francuskich wyposażonych głównie w broń konwencjonalną zaatakowało dziesiątki celów na terytorium Iraku, zrzucając jednego dnia osiemnaście tysięcy ton bomb – był to prawdopodobnie największy i najbardziej zmasowany nalot w dziejach wojen. Na sam Bagdad spadło 1800 ton bomb. Lotnictwo osiągnęło 80% celów, jakie ustalono w ramach ATO, czyli air tasking order. Był to opracowany przez złożoną z amerykańskich planistów specjalną komórkę, tak zwaną black hole, ścisły harmonogram nalotów bojowych nad wybrane cele w danym dniu ofensywy. ATO ustalał serię skoordynowanych działań powietrznych dzieląc teren działań lotnictwa w Kuwejcie na 33 pola o długości boku 48 kilometrów każde, co pozwoliło wyznaczyć i przyporządkować każdej grupie powietrznej własny cel ataku i własną operacyjną część przestrzeni powietrznej.
Siły powietrzne Iraku nie odegrały dużej roli w wojnie w Zatoce. Pierwszego dnia wojny samoloty irackie wykonały 53 loty bojowe, ale ich częstotliwość spadała każdego dnia, a w końcu stycznia praktycznie zamarła. Mimo to aż do 10 lutego lotnictwo irackie podejmowało próby lotów bojowych, inicjując pojedynki z pilotami koalicji czy uderzając na okręty marynarki amerykańskiej. Taką próbę podjęły w drugim tygodniu wojny trzy samoloty irackie typu Mirage F1, uzbrojone w groźne rakiety przeciwokrętowe AM-39 Exocet. Maszyny te zaatakowały zespół amerykańskich okrętów wojennych w Zatoce, jednakże bezskutecznie. Dwa samoloty zestrzelono, trzeci uciekł. Ogółem podczas trwania „Pustynnej Burzy” w walkach powietrznych strącono 35 irackich samolotów, ponad 200 zniszczono na ziemi, 115 uciekło do Iranu, kilkadziesiąt przebazowano do innych państw. Duża cześć maszyn ukryła się w wielkich betonowych schronach lotniczych, gdzie pozostawała przez większą część wojny, nie mając możliwości przeciwstawienia się druzgoczącej przewadze powietrznej sił koalicji.
Lotnictwo Sojuszu łatwo wyeliminowało też z walki iracką marynarkę wojenną. Na przełomie stycznia i lutego u wybrzeży wyspy Boubian samolotom sprzymierzonych udało się zniszczyć około dwudziestu okrętów. Podczas Wojny w Zatoce marynarka Iraku przyjęła postawę pasywną, a jej jedynym sukcesem było umiejętne zaminowanie wód Zatoki Perskiej. Irackie miny uszkodziły krążownik „Princeton” i lotniskowiec śmigłowcowy „Tripoli”.
Ogółem podczas „Pustynnej Burzy” lotnictwo koalicji wykonało 110 tysięcy lotów, zrzucając na cele blisko 90 tysięcy ton bomb. Straty operacyjne i nieoperacyjne (wypadki, katastrofy) sił powietrznych okazały się niewielkie – stracono kilkadziesiąt maszyn, w tym zaledwie około 20 zestrzelonych przez SAM-y i przy użyciu innej broni przeciwlotniczej. Działania lotnictwa okazały się niezwykle skuteczne, mimo że trwały dłużej niż zakładało naczelne dowództwo. Przyczynami takiego stanu rzeczy były zarówno złe warunki atmosferyczne, jak i prowadzone przez Irakijczyków działania mające na celu zamaskowanie i ukrycie pozycji. Część bomb i rakiet spadła na umiejętnie przygotowane makiety czołgów i pojazdów, część czołgów i stanowisk artylerii była dobrze okopana i przemyślnie ukryta, trudna do zlokalizowania z powietrza. W dodatku już 17 stycznia wojska irackie podpaliły ropę wlaną do rowów przeciwczołgowych, a silny gryzący dym znacznie utrudnił pilotom identyfikację celów, wiele ataków było więc niedokładnych. Jednakże mimo tych wszystkich przeszkód, zmasowane naloty sił sojuszu coraz bardziej dawały się we znaki wojskom irackim i zadawały im potężne straty. W ciągu pierwszych dwóch tygodni nalotów lotnictwo Sprzymierzonych zniszczyło 60% stanowisk dowodzenia i 30% systemów łączności wojsk lądowych, 95% stacji radiolokacyjnych zostało „wyłączonych”. W ciągu następnych trzech tygodni straty irackie w wyniku nalotów sięgnęły 39% w czołgach, 32% w bojowych wozach piechoty i transporterach opancerzonych, 48% w działach. Bombardowania spowodowały dziesięciokrotny spadek wielkości dostaw dla wojsk irackich w Kuwejcie – z 20 tysięcy ton do 2 tysięcy ton dziennie. Wiele irackich związków taktycznych utraciło zdolność bojową.
Walka ze SCUDami
18 stycznia, dzień po rozpoczęciu zmasowanych nalotów, dowództwo irackie rozkazało użyć pocisków Scud. Osiem wystrzelono w kierunku Izraela, który nie brał dotąd udziału w wojnie. Dwie spadły na Tel-Awiw, a jedna na Hajfę. Straty okazały się znikome – 12 lekko rannych, 3 osoby zaduszone z powodu złego założenia masek przeciwgazowych, dwa zniszczone domy. Jednakże efekt psychologiczny tego ataku okazał się silny. Ludność zaatakowanego Izraela zaczęła domagać się uderzenia odwetowego, czemu usilnie starały się zapobiec Stany Zjednoczone zaniepokojone możliwością wciągnięcia Izraela w konflikt z Irakiem, co mogło spowodować rozłam w koalicji. Nie można było wykluczyć, że niektóre państwa arabskie w geście solidarności z Irakiem opuszczą koalicję, a może nawet wystąpią zbrojnie przeciw Izraelowi.
USA starały się więc nie dopuścić, by dalsze rakiety spadały na żydowskie miasta. Od początku operacji „Nagły Grom” wyrzutnie Scudów stały się jednym z głównych celów lotnictwa. 18 stycznia wysłano setki samolotów w powietrze z zadaniem wyeliminowania wyrzutni w zachodniej części Iraku. Tego dnia udało się jednak zniszczyć zaledwie sześć. Okazało się, że zlokalizowanie Scudów sprawiło siłom sprzymierzonych spore problemy, nie tylko dlatego, że mogły się przemieszczać i szybko zmieniać stanowisko, ale również z powodu wielu wielkich betonowych schronów bojowych, w których łatwo mogły się ukryć przed atakiem z powietrza. Schrony te były budowane jeszcze w połowie lat 80. przez – paradoksalnie – inżynierów francuskich i brytyjskich. Oceniano, że Irak dysponował przeszło trzystoma schronami bojowymi w ośmiu bazach lotniczych, w których kryły się samoloty i wyrzutnie. Kolejne Scudy, mimo intensywnego polowania, wciąż spadały na Izrael. Wiele z nich zostało przechwyconych i zniszczonych przez pociski antyrakietowe Patriot, decyzją prezydenta Busha zainstalowane na terytorium Izraela. Mimo to zdarzały się tragedie, którym nie udało się zapobiec, jak choćby ta z 22 stycznia, kiedy Scud uderzył w dom mieszkalny w Tel-Awiwie zabijając 3 osoby i raniąc 80.
Skuteczność Scudów okazała się jednak znikoma. Nie zdołały poczynić większych zniszczeń ani wciągnąć Izraela w wojnę. Największe żniwo zebrał pocisk, który trafił 25 lutego w barak armii amerykańskiej w Arabii Saudyjskiej, zabijając 28 osób i raniąc prawie 100. Łącznie wojska irackie wystrzeliły 94 rakiety Scud (w tym zmodyfikowane wersje o większym zasięgu: Al-Husajn i Al-Abbas) .51 rakiet wystrzelono w Arabię Saudyjską, w Izrael – 40, w Bahrajn – 3. Około połowa z nich została zestrzelona przez system Patriot. Do likwidacji zagrożenia ze strony scudów przyczyniły się też amerykańskie i brytyjskie siły specjalne, którym udało się odnaleźć i przyczynić do zniszczenia co najmniej 16 wyrzutni. Nie sprawdziły się obawy, że Saddam zdecyduje się na atak chemiczny a oceniano, że dysponował od 2 do 4 tysiącami ton gazu musztardowego oraz środkami takimi jak sarin i tabun. Głowice pocisków zawierały wyłącznie materiały konwencjonalne.
Kontratak pod Chafdżi
Na przełomie stycznia i lutego, po dwóch tygodniach bombardowań, wojska irackie w Kuwejcie i zachodniej części Iraku zostały mocno osłabione, ale bynajmniej nie pokonane. Saddam Husajn wciąż dysponował bardzo liczną i dobrze wyekwipowaną armią, zdolną do stawiania dalszego oporu wbrew nadziejom CENTCOM-u, że masowe bombardowania z powietrza na tyle zmiękczą Irakijczyków, że być może nie będzie jednak konieczna wielka ofensywa lądowa. Stało się jasne, że Saddam chce wytrwać jak najdłużej w okupowanym Kuwejcie i dąży do wielkiego starcia na lądzie z wojskami koalicji. Jego armia była tak silna i liczna, że chociaż siły koalicji panowały w powietrzu i na morzu, na lądzie musiały się liczyć z równorzędnym przeciwnikiem.
Wojska irackie zajmujące pozycje wzdłuż całej granicy saudyjsko-kuwejckiej były dobrze okopane i ufortyfikowane. Na granicy powstał silny pas obronny, składający się z wysokich na 4 metry nasypów oraz głębokich na 7 i szerokich na 20 metrów rowów przeciwczołgowych, podwójnych zasieków z drutu kolczastego, mogących w każdej chwili zapłonąć beczek z benzyną rozmieszczonych w rowach. Cały system obronny miał stanowić trudną do przełamania zaporę dla sił lądowych koalicji. Do tego na granicy kuwejcko-saudyjskiej rozmieszczono co najmniej 250 tysięcy min przeciwpiechotnych i przeciwpancernych. Silny pas umocnień powstał również na części granicy saudyjsko-irackiej. Saddam wierzył w starą zasadę, w myśl której atakujący powinien mieć co najmniej trzykrotną przewagę liczebną nad broniącym się. Wiadomym było, że koalicja nijak nie zdoła wystawić przeciw półmilionowej armii irackiej w Kuwejcie sił trzykrotnie większych. W związku z tym dyktator starał się grać na zwłokę, by przeczekać ofensywę powietrzną i doprowadzić do rozstrzygnięcia na lądzie. Amerykańskie dowództwo zdawało sobie sprawę z ryzyka, jakie niosła ofensywa lądowa. Nasilono więc naloty, stawiając za cel odcięcie od Iraku wielkiego zgrupowania wojsk Saddama w Kuwjecie i zadanie mu możliwie największych strat. Szczególnie ważne było zniszczenie doborowej Gwardii Republikańskiej – bitnej i wiernej Husajnowi formacji złożonej z najlepszych irackich jednostek. W skład Gwardii Republikańskiej liczącej 120–150 tysięcy żołnierzy i dysponującej 600 najlepszymi irackimi czołgami T-72 wchodziły najsilniejsze dywizje: 1. Pancerna „Hammurabi”, 2. Pancerna „Medina”, 3. Zmechanizowana. „Tawakalna”, 4. Piechoty Zmotoryzowanej „Al-Faw”, 5. Zmechanizowana „Bagdad”, 6. Piechoty Zmotoryzowanej „Nabuchodonozor”, 7. Piechoty Zmotoryzowanej „Adnan” i dywizja sił specjalnych.
W nocy 29 stycznia, niecały miesiąc przed generalną ofensywą lądową, irackie wojska niespodziewanie przeszły do natarcia. Celem ataku 5. Dywizji Zmechanizowanej „Bagdad” i dwóch wydzielonych brygad była mała saudyjska osada Chafdżi, 10 kilometrów od granicy z Kuwejtem. Mieściło się tam skrzyżowanie szlaków komunikacyjnych – z Chafdżi biegła szosa będąca najbliższym połączeniem Arabii Saudyjskiej ze stolicą Kuwejtu. Poza tym jednak osada nie miała znaczenia strategicznego. Uderzenie doborowych jednostek irackich w tym miejscu uznano więc za swego rodzaju demonstrację siły ze strony Saddama i próbę udowodnienia, że jego armia jest ciągle gotowa do prowadzenia operacji zaczepnych, pomimo dwutygodniowych druzgoczących bombardowań przez siły lotnicze sprzymierzonych. Walki w okolicach Chafdżi trwały do 31 stycznia. Mimo początkowych sukcesów Irakijczyków, którym udało się wyprzeć jednostki amerykańskie i saudyjskie, nie udało się jej długo utrzymać. Siły saudyjskie i katarskie wspieranie przez Amerykanów szybko ich stamtąd wyrzuciły. Wsparcie z powietrza zapewniły kontrnatarciu samoloty F-16, A-10 i gunshipy AC-130 oraz śmigłowce Cobra i Apache, skutecznie atakujące i niszczące irackie kolumny pancerne. Atak kosztował iracką armię co najmniej 200 zabitych oraz dużą liczbę zniszczonych czołgów i transporterów opancerzonych. Amerykanie stracili w walkach dwa helikoptery, dwa bojowe wozy piechoty i 18 zabitych, w tym 12 marines, którzy zginęli w wyniku omyłkowego ostrzału przez własne lotnictwo. Walki pod Chafdżi ujawniły słabą stronę irackich wojsk pancernych: irackie czołgi były w ogromnej większości pozbawione termicznych nocnych przyrządów celowniczych, bez których w nocy były niemal bezbronne i stanowiły łatwy dla cel dla nowoczesnych, wyposażonych w takie urządzenia czołgów koalicji. Ponadto irackie kolumny pancerne atakujące pod Chafdżi boleśnie odczuły brak wsparcia ze strony własnego lotnictwa, kiedy znalazły się pod gradem bomb, pocisków przeciwpancernych i pocisków z szybkostrzelnych działek wystrzeliwanych przez lotnictwo Sprzymierzonych. Generał Schwarzkopf nazwał iracki atak pod Chafdżi „ukąszeniem komara, który próbuje zadać ból słoniowi”, niemniej okazało się, że zmasowane naloty nie złamały jeszcze ani potencjału bojowego wojsk irackich ani ich ducha walki.
Operacja „Pustynny miecz”
Dowództwo koalicji zdawało sobie sprawę, że jeśli dojdzie do wielkiego starcia lądowego, sprzymierzeni mogą ponieść duże straty, atakując umocnione pozycje bronione przez ogromną i mimo intensywnych bombardowań wciąż silną armię. Dlatego właśnie po bitwie pod Chafdżi zrezygnowano z pierwotnego planu ofensywy lądowej już na początku lutego i kontynuowano naloty. Bomby zaczęły teraz spadać ze szczególną intensywnością na dywizje Gwardii Republikańskiej oraz mosty i drogi łączące Kuwejt z Irakiem. Lotnictwo starało się uniemożliwić dostarczanie zaopatrzenia dla półmilionowej armii okupującej Kuwejt. Nasiliły się także ataki na Bagdad, przy czym lista celów w stolicy Iraku poszerzyła się o siedziby ministerstw i ważniejsze gmachy publiczne. Dowództwo koalicji postanowiło rozpocząć atak lądowy dopiero wtedy, gdy irackie straty w sprzęcie osiągną 50% stanu wyjściowego. Te masowe bombardowania były ostatnim etapem wojny powietrznej, stanowiły preludium do uderzenia na lądzie.
24 lutego o 4.00 rano czasu lokalnego rozpoczęła się nareszcie potężna ofensywa lądowa. Operację, której nadano kryptonim „Pustynny Miecz”, poprzedziło silne przygotowanie artyleryjskie. Wojska Sprzymierzonych rozlokowane na przestrzeni 600 kilometrów liczyły co najmniej 450.000 żołnierzy, 4300 czołgów, 7100 wozów bojowych i transporterów opancerzonych, 4170 dział, 2200 śmigłowców. Łącznie składały się z pięciu korpusów:
– amerykański XVIII Korpus Powietrznodesantowy, w skład którego wchodziły dywizje: 82. i 101. Powietrznodesantowa, 24. Zmechanizowana Dywizja Piechoty, francuska 6. Lekka Dywizja Pancerna „Daguet” i mniejsze jednostki, między innymi 3 pułk kawalerii pancernej.
– amerykański VII Korpus Armijny, w skład którego wchodziły dywizje: 1. Pancerna, 3. Pancerna, 1. Zmechanizowana Dywizja Piechoty, 1. Dywizja Kawalerii, brytyjska 1. Dywizja Pancerna, a także inne jednostki, między innymi 2. pułk kawalerii pancernej. Korpus liczył 146 tysięcy ludzi i był najsilniej uzbrojonym związkiem taktycznym koalicji.
– Dowództwo Połączonych Sił Sojuszniczych „Północ” – JFC-N złożone z kontyngentów kilku państw koalicji: egipskiej 3. i 4. Dywizji Zmechanizowanej, syryjskiej 9. Dywizji, a ponadto z brygad pancernych, piechoty i zmechanizowanych z Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Pakistanu i Nigru.
– Dowództwo Połączonych Sił Sojuszniczych „Wschód” – JFC-E złożone z kontyngentów kilku państw koalicji. Było to pięć zgrupowań bojowych złożonych z batalionów i brygad zmechanizowanych, piechoty i piechoty zmotoryzowanej Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Bahrajnu, Kataru, Senegalu, Maroka, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Omanu i Bangladeszu.
– amerykańskie morskie siły ekspedycyjne MEF: korpus piechoty morskiej złożony z 1. i 2. Dywizji Piechoty Morskiej i innych mniejszych jednostek.
Głównym celem natarcia było okrążenie sił Husajna w Kuwejcie, odcięcie ich od Iraku i zadanie im możliwie największych strat. Rezygnując z frontalnego ataku na najsilniej bronione pozycje, postanowiono uderzyć przez zachodnią cześć Iraku, by oskrzydlić główne zgrupowanie i zadać mu miażdżący cios. To zadanie wzięły na siebie XVIII i VII Korpus, które miały skupić się zwłaszcza na wyeliminowaniu Gwardii Republikańskiej. Pozostałe trzy zgrupowania korpuśne – JFC-E, JFC-N i MEF – miały związać irackie siły w swoich pasach natarcia, zająć kluczowe pozycje na terytorium Kuwejtu i zdobyć stolicę. Związki te miały znacznie mniej broni pancernej niż VII Korpus, ponieważ nie na nich spoczywał główny ciężar uderzenia. Mimo to musiały się liczyć z zaciętą obroną.
Atak rozpoczął XVIII korpus powietrznodesantowy, osłaniający lewe skrzydło VII Korpusu. Musiał dokonać wyłomu w pozycjach irackich i wedrzeć się na około 300 kilometrów w głąb Iraku, by opanować główne skrzyżowania dróg i nie dopuścić, by do oddziałów w Kuwejcie dotarły posiłki. Potem wraz z sąsiednim korpusem miał skręcić na wschód, by uderzyć prosto w najsilniejsze irackie zgrupowanie. Już pierwszego dnia ofensywy XVIII Korpus osiągnął wszystkie wyznaczone cele. Następnie wraz z VII Korpusem utworzył front w kształcie haka biegnący od Eufratu do granicy z Arabią Saudyjską. VII Korpus również uderzył z wielką siłą na irackie pozycje, jednak nie osiągnął pierwszego dnia wszystkich celów. Jego dowódca, generał Fred Franks, musiał przyhamować natarcie, ponieważ niektóre jednostki poruszały się zbyt szybko i wysunęły się zbyt daleko przed główne siły. Generał Franks argumentował, że korpus musi się poruszać jako całość, bo wtedy jego siła uderzeniowa wykorzystana w pełni. Ponadto w pierwszych dniach panowała bardzo zła pogoda – wiał silny wiatr i zacinał ostry deszcz. Mimo tego VII Jorpus sprawdził się znakomicie, pełniąc rolę „pancernej pieści”. W ciągu 90 godzin zniszczył dwanaście irackich dywizji i zadał poważne straty dywizjom Gwardii Republikańskiej. Całkowicie zniszczono dywizję „Tawakalna”, „Medina” stała się niezdolna do walki, a „Hammurabi” poniosła ciężkie straty. VII Korpus zapisał sobie na konto 1350 zniszczonych czołgów, 1224 bojowe wozy piechoty i transportery opancerzone, 1229 samochodów, 285 dział. Wziął do niewoli 22 tysiące jeńców. Wszystko to kosztowało Amerykanów 47 zabitych, 192 rannych i 9 czołgów.
Równie szybko i skutecznie wykonywały swoje zadania korpusy JFC-N i JFC-E oraz Marines. JFC-N, osłaniający prawe skrzydło VII Korpusu, miał za zadanie przełamać opór dwóch irackich dywizji – 16. i 21. Dywizji Piechoty – i opanować zachodnie i północne dzielnice stolicy Kuwejtu. Jednostki tego zgrupowania początkowo posuwały się ostrożnie i niezbyt szybko. Tempo natarcia JFC-N wzrosło, gdy oddziały irackie zaczęły masową ucieczkę z Kuwejtu. 27 lutego pierwsze oddziały zgrupowania zaczęły wchodzić do miasta. Zdobycie stolicy przypadło wojskom arabskim ze względów prestiżowych i politycznych. Korpus JFC-E miał za zadanie przełamać iracką obronę w pasie nadmorskim, opanować drogę prowadzącą do Kuwejtu wzdłuż wybrzeża i wspólnie z JFC-N wyzwolić stolicę. Zgrupowanie to posuwało się szybko, brało do niewoli setki jeńców i napotykało znacznie mniejszy opór niż marines, którzy w swoim pasie działania musieli przełamywać silną iracką obronę. Mieli za zadanie wspierać dwa międzynarodowe zgrupowania podczas zdobywania stolicy Kuwejtu, związać walką odwody przeciwnika i złamać wszelki opór w swoim pasie natarcia. Korpus MEF pod dowództwem generała Waltera E. Boomera już pierwszego dnia ofensywy wziął do niewoli około 10 tysięcy jeńców, wdzierając się w głąb irackiej obrony na 30 kilometrów. Prowadząc ciężkie walki i zmagając się z chmurami dymu z podpalonych na rozkaz Husajna pól naftowych, żołnierze piechoty morskiej już 24 lutego znaleźli się tylko 15 kilometrów od miasta Kuwejt. Korpus MEF stracił w ciągu czterech dni działań 184 zabitych i 213 rannych. Marines mieli także zasługę w powodzeniu operacji lądowej. Przez wiele dni poprzedzających „Pustynny Miecz” na pokładach jednostek desantowych na wodach Zatoki znajdowało się 24 tysiące Marines, którzy intensywnie pozorowali przygotowania do inwazji z amfibii na plaże Kuwejtu Tym samym wiązali kilka dywizji, które musiały stacjonować na wybrzeżu w pobliżu miejsca spodziewanego desantu. Gdy rozpoczął się atak lądowy wojsk koalicji, były „wyłączone” i brakowało ich w kluczowym momencie, by wzmocnić chwiejącą się iracką obronę.
Po czterech dniach walk, 27 lutego wieczorem, bitwa o Kuwejt praktycznie się zakończyła. Nacierające wojska szybko złamały opór przeciwnika, błyskawicznie wyzwalając Kuwejt. Nie sprawdziły się obawy, że wojska lądowe poniosą duże straty i będą długo i uporczywie przełamywać iracką obronę. Wojska irackie w popłochu wycofywały się z Kuwejtu, ponosząc przy tym olbrzymie straty w sprzęcie i ludziach, masowo poddających się nacierającym wojskom. Dowództwo irackie jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy lądowej rozważało możliwość wycofania armii z Kuwejtu, zdając sobie sprawę z druzgoczącej przewagi koalicji w powietrzu. Gdyby udało się wycofać do Iraku w sposób sprawny i zorganizowany, wojsko zostałoby nietknięte, poza zasięgiem działań wojsk koalicji i nadal mogłoby zagrażać Kuwejtowi. Jednakże wobec impetu natarcia sprzymierzonych odwrotowi masy ludzi i pojazdów towarzyszył olbrzymi chaos. Zdezorganizowane jednostki irackie nie miały środków łączności, wiele z nich było pozbawionych od 25 do 50% sprzętu i stanu osobowego. Do tego wciąż były atakowane z powietrza przez setki samolotów i śmigłowców koalicji, z których zwłaszcza A-10 czy AH-64 zbierały straszliwe żniwo pośród irackich czołgów, transporterów opancerzonych i innych pojazdów. Same A-10 zniszczyły ponad 900 czołgów i 2000 pojazdów bojowych, a śmigłowce Apache – 837 czołgów i pojazdów gąsienicowych oraz ponad 500 innych pojazdów. Szczególnie ciężkie straty w sprzęcie poniosły w dniach 26–27 lutego wojska uciekające autostradą nr 80 z Kuwejtu do Basry. Usłana setkami wraków i ciał droga zyskała niechlubne miano „autostrady śmierci”.
Zakończenie konfliktu, bilans działań wojennych
28 lutego o godzinie 3.00 rano prezydent Bush ogłosił zwycięstwo koalicji i całkowite wyzwolenie Kuwejtu. Wydano rozkaz przerwania działań. Parę godzin później dyktator Iraku zaakceptował bezwarunkowo wszystkie dwanaście rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Lokalne potyczki z wojskami irackimi trwały jednak jeszcze do 2 marca, kiedy to 24. Zmechanizowana Dywizja Piechoty starła się z będącą w odwrocie dywizją „Hammurabi”. 3 marca w położonej kilka kilometrów od granicy z Kuwejtem irackiej miejscowości Safwan podpisano zawieszenie broni. Przedstawicielem koalicji był generał Schwarzkopf, natomiast stronę iracką reprezentowali generałowie Sułtan Hasim Ahmad, szef sztabu w ministerstwie obrony, i Salah Abud Mahmud, dowódca III Korpusu. Wkrótce potem amerykańscy żołnierze zaczęli opuszczać rejon w tempie pięciu tysięcy dziennie. 3 kwietnia Rada Bezpieczeństwa uchwaliła rezolucję nr 687 powołującą specjalną komisję rozbrojeniową UNSCOM, której inspektorzy mieli się zająć likwidacją irackiej broni, głównie chemicznej i biologicznej, oraz pocisków o zasięgu większym niż 150 kilometrów. Ustanowiono także strefę zakazu lotów w północnym Iraku, by chronić przed represjami Kurdów zamieszkujących tę część kraju.
Działania wojenne w Zatoce, choć krótkie, były bardzo intensywne. Obie strony konfliktu zaangażowały olbrzymie siły. Po zakończeniu wojny ujawniły się potężne dysproporcje strat każdej ze stron. Siły koalicji poniosły straty niewielkie w stosunku do użytych sił i środków. Armia amerykańska straciła 355 zabitych, w tym 148 w walce, 496 zostało rannych w walkach i około 3000 poza polem bitwy. Armia brytyjska miała 47 zabitych i 43 rannych, armia francuska – 2 zabitych i 25 rannych, armia egipska – odpowiednio 14 i 120. Do niewoli dostało się zaledwie 41 alianckich żołnierzy. Wojska koalicji utraciły także tylko 0,6% czołgów i innych pojazdów bojowych. „Pustynna Burza” wraz z „Pustynną Tarczą” kosztowały łącznie 71 miliardów dolarów, 60% kosztów pokryła Arabia Saudyjska, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i inne państwa regionu.
Straty wojsk irackich były o wiele większe. W źródłach istnieją spore rozbieżności co do ich strat w sile żywej i sprzęcie. Można jednak przyjąć (stosując szerokie widełki), że liczba zabitych wyniosła 20–35 tysięcy, liczba rannych 25–60 tysięcy (niektóre źródła podają nawet ćwierć miliona). Do niewoli wzięto 60–80 tysięcy jeńców. Straty armii Saddama w Kuwejcie wyniosły niemal 80% czołgów (około 4 tysiące maszyn), 90% artylerii i ponad 50% bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych. Alianci zniszczyli też większość wyrzutni Scud, co najmniej jedną czwartą irackiego lotnictwa bojowego, prawie całą marynarkę. W gruzach legła infrastruktura militarna i przemysłowa. Bardzo osłabiony wyszedł z wojny Kuwejt, ograbiony przez wojska irackie. Zniszczeniu uległa prawie cała infrastruktura związana z wydobyciem i przerobem ropy naftowej – zniszczono i podpalono większość z 1336 wież wiertniczych i 26 stacji przepompowujących. Ponadto Irakijczycy, obawiając się desantu, wylali do wód Zatoki Perskiej wielką ilość ropy, powodując katastrofę ekologiczną. W wyniku ponad półrocznej brutalnej okupacji ucierpiała ludność cywilna. 2800 ludzi zostało zamordowanych przez wojska okupacyjne, prawie 1200 wywieziono do Iraku, by służyli jako „żywe tarcze”. Z Kuwejtu uciekło kilkaset tysięcy cudzoziemskich robotników, głównie Azjatów, dla których exodus z kraju zapewniającego im utrzymanie był osobistą tragedią.
Podczas całego konfliktu w Zatoce – od 2 sierpnia 1990 roku aż do końca lutego 1991 roku – ONZ zademonstrowała skuteczność i zdecydowanie, co stanowiło precedens w dotychczasowej działalności organizacji. Sprawnie i szybko zapadło porozumienie w kwestii podjęcia interwencji zbrojnej przeciwko państwu naruszającemu ład międzynarodowy i występującemu w roli agresora. ONZ nie cofnęła się przed użyciem siły i osiągnęła cele – Kuwejt wyzwolono, a pokonany Irak zgodził się na wszystkie warunki postawione przez Narody Zjednoczone. USA umocniły i potwierdziły pozycję jedynego supermocarstwa, dysponującego potężną, mobilną armią, świetnie wyszkoloną i uzbrojoną w najnowocześniejszy sprzęt bojowy, o jakim nie śniło się żołnierzom podczas wojny w Wietnamie. Świat ujrzał po raz pierwszy precyzyjną, „inteligentną” broń w działaniu. Podczas wojny w Zatoce triumfowała świetna organizacja i logistyka, niezwykła technika rozpoznania, namierzania i niszczenia celów oraz nowoczesna taktyka kierowania związkami taktycznymi i łączenia ze sobą różnych rodzajów wojsk na polu bitwy.
Starano się także prowadzić „czystą wojnę”, do minimum ograniczając straty wśród ludności cywilnej Iraku. Jednakże ocenia się, że w wyniku omyłkowych bombardowań (na przykład zrzucenie bomb na wielki schron dla ludności w centrum Bagdadu) mogło zginąć nawet do 2,5 tysiąca cywilów. Podczas trwania „Pustynnej Burzy” straty wśród wojsk alianckich starano się maksymalnie zredukować, podczas gdy Husajn bynajmniej nie miał zamiaru oszczędzać swoich żołnierzy i był w stanie poświęcać całe dywizje. Co znamienne, broniący się ponieśli nieporównanie większe straty niż atakujący, co jest ewenementem w historii wojen.
Wojna w Zatoce nie przyczyniła się do obalenia, ani nawet osłabienia reżimu Saddama Husajna. Mocarstwowe ambicje Iraku legły co prawda w gruzach, niemniej dyktator zdołał się utrzymać u władzy jeszcze 12 lat, a jedną z jego pierwszych decyzji po zakończeniu wojny był rozkaz zdławienia powstań wywołanych na północy przez Kurdów i na południu przez Szyitów. Powstańcy nie otrzymali żadnej pomocy ze strony koalicji, mimo że to głównie prezydent Bush apelował o wywołanie powstania w celu obalenia reżimu Husajna. Żołnierze Gwardii Republikańskiej zmasakrowali co najmniej 60 tysięcy Kurdów, a 1,5 miliona uciekło do krajów sąsiednich.
Można postawić sobie pytanie, dlaczego siły koalicji nie obaliły Husajna już w 1991 roku. W tamtym okresie nie było to jeszcze możliwe, ponieważ trzymał mocno ster państwa, a kraje arabskie należące do koalicji w żadnym wypadku nie chciały słyszeć o wkroczeniu ich wojsk na terytorium Iraku, a co dopiero o współuczestniczeniu w obaleniu reżimu. Sam generał Schwarzkopf twierdził wyraźnie, że otrzymał rozkaz wyzwolenia tylko terytorium Kuwejtu, a nie prowadzenia na terytorium Iraku działań ofensywnych zmierzających do całkowitej anihilacji armii irackiej i do usunięcia dyktatora. Na ostateczny upadek Saddama Husajna świat musiał jeszcze poczekać do roku 2003, kiedy druga wojna w Zatoce Perskiej przyniosła koniec reżimu. Po wojnie w Zatoce nadeszła też wyraźna radykalizacja nastrojów antyamerykańskich w państwach arabskich i groźne zjawisko międzynarodowego terroryzmu, wymierzonego przede wszystkim w Stany Zjednoczone i w kraje Zachodu.
Bibliografia:
Tom Clancy, „Kawaleria pancerna”, Gdański Dom Wydawniczy 1998
Alastair Finlan, „I wojna w Zatoce Perskiej 1991”, Polskie Media Amer.Com, Poznań 2009
Robert Bielecki, „Pustynna Burza” , Bellona, Warszawa 1991
Peter Calvocoressi, „Polityka międzynarodowa 1945- 2000”, Książka i Wiedza, Warszawa 2002
Jerzy Biziewski, „Pustynna Burza, Cześć 1”, Altair, Warszawa 1994
Jerzy Biziewski, „Pustynna Burza, Część 2”, Altair, Warszawa 1994
http://en.wikipedia.org/wiki/Gulf_War z dnia 10 stycznia 2010
http://www.sztab.com/czasy-najnowsze,Pierwsza-wojna-w-Zatoce-Perskiej,2598.html z dnia 7 stycznia 2010
Przypisy
1. Jednocześnie z konkurencyjną wobec Amerykanów ofertą wystąpił Osama ibn Ladin, który zaoferował do walki z Husajnem swoich mudżahedinów, którzy wcześniej walczyli w Afganistanie z inwazją radziecką. Spotkał się jednak z odmową, co w połączeniu z obecnością wojsk „niewiernych” na ziemi Mahometa, w znaczący sposób wpłynęło na prowadzenie przez niego światowego dżihadu (przyp. red. za: M. Sageman, „Sieci terroru”, Kraków, WUJ 2008, s. 46-47).