Historia eskadry Sił Powietrznych Republiki Chińskiej „Czarny Kot”, latającej na samolotach rozpoznawczych Lockheed U-2, to jedna z zapomnianych kart historii zimnej wojny. Należący do niej piloci wykonywali na potrzeby amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej loty nad komunistycznymi Chinami. Operacja znana w USA pod kryptonimem Project TACKLE była finałem długiej kampanii lotniczej nad Państwem Środka, która przyniosła wiele strat. Większość strąconych U-2 została zestrzelona właśnie nad Chińską Republiką Ludową.

Tło

Klęska nacjonalistów w chińskiej wojnie domowej nie oznaczała końca walk. Zepchnięty na Tajwan Czang Kaj-szek nie porzucił marzeń o powrocie na kontynent. Aż do początku lat 60. siły Kuomintangu przeprowadzały rajdy na wybrzeże Chin. Sytuacja w powietrzu była jeszcze ciekawsza. Lotnictwo Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej dopiero stawiało pierwsze kroki, dzięki czemu nacjonaliści utrzymywali panowanie w powietrzu nad południowymi i południowo-wschodnimi Chinami. Oznaczało to regularne ataki na obiekty wojskowe i kluczowe punkty logistyczne. Na początku lat 50. Szanghaj był celem powtarzających się nalotów. Aż do początku lat 60. drogą powietrzną i morską nacjonaliści przerzucali także na kontynent szpiegów.

Włączenie się Chińskiej Republiki Ludowej w wojnę koreańską spowodowało ważne zmiany. Czang Kaj-szek znowu stał się cennym sprzymierzeńcem USA, na Tajwan wąską, ale stałą strugą zaczęło płynąć zaopatrzenie i sprzęt. Interesy chińskich nacjonalistów i Waszyngtonu stały się zbieżne. Jedni i drudzy chcieli wiedzieć, co dzieje się w komunistycznych Chinach. Oznaczało to wzrost aktywności lotnictwa rozpoznawczego, tak u wybrzeży, jak i w głębi terytorium Państwa Środka. Działania takie prowadzili nie tylko nacjonaliści i Amerykanie, ale także Brytyjczycy, którzy korzystali z bazy w Hongkongu. Wszystko to sprawiło, że dla Mao Zedonga i reszty komunistycznego przywództwa zdobycie panowania w powietrzu stało się palącą kwestią.

Z racji braków kadrowych i sprzętowych, a następnie zaangażowania w Korei brakowało jednak ku temu sił i środków. Z pomocą przyszedł Związek Radziecki. 15 lutego 1950 roku, a więc jeszcze przed wybuchem wojny koreańskiej, do Chin przybyła Radziecka Grupa Sił Obrony Powietrznej złożona z 52. Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej i 106. Dywizji Lotnictwa Myśliwskiego. Dowództwo grupy rozłożyło się w Szanghaju, zaś jednostki lotnicze skierowano na lotniska w Dachangu i Xuzhou. Co istotne, 106. Dywizja była wyposażona w najnowsze radzieckie myśliwce. 29. Gwardyjski Pułk Lotnictwa Myśliwskiego miał czterdzieści MiG-ów-15, zaś 351. Pułk Lotnictwa Myśliwskiego – czterdzieści Ła-11. Jednostkom myśliwskim towarzyszyły 829. Mieszany Pułk Lotniczy z dziesięcioma bombowcami Tu-2 i dwudziestoma pięcioma uderzeniowymi Iłami-10 oraz samodzielna grupa lotnictwa transportowego z czterema Li-2. Przez osiem miesięcy działalności Radziecka Grupa Sił Obrony Powietrznej miała według danych radzieckich i chińskich strącić bez strat własnych siedem samolotów nacjonalistów i jeden amerykański. Gdy w październiku 1950 roku zakończyła misję, zostawiła swój sprzęt chińskim komunistom.

Siły Powietrzne Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej zyskały pierwsze nowoczesne myśliwce. Jeszcze istotniejsza była jednak zmiana w logistyce. Do tej pory komuniści używali maszyn pozostawionych przez Japończyków i nacjonalistów, a obsługa stawała się coraz trudniejsza ze względu na brak części zamiennych. Teraz Chiny ludowe miały wsparcie logistyczne ze strony Związku Radzieckiego i prowadziły rozmowy o uruchomieniu produkcji licencyjnej kilku typów maszyn.

Piloci eskadry „Czarny Kot” przy jednej ze swoich maszyn.

Powoli lotnicy z czerwonych Chin zdobywali doświadczenie i odnosili pierwsze sukcesy. 20 września 1952 udało się zestrzelić należący do SPRCh bombowiec B-29. W roku następnym Chińczycy przypisali sobie zestrzelenie morskiego samolotu patrolowego P2V-7 Neptune US Navy. Czerwiec roku 1956 to pierwsze nocne zwycięstwo – ofiarą MiG-a-17 padł należący do nacjonalistów B-17G. W kolejnym roku na listę zwycięstw dopisano amerykański samolot rozpoznania elektronicznego P4M-1Q Mercator i rozpoznawczy RF-84F Thunderflash nacjonalistów.

Drugi kryzys tajwański

W lipcu 1958 Pekin podjął próbę opanowania położonych u wybrzeży kontynentu wysepek kontrolowanych przez nacjonalistów. Wydarzenia te przeszły do historii jako drugi kryzys tajwański. Główną areną starć była wyspa Quemoy (Jinmen), jednak równie dużo działo się w powietrzu. SPChALW, wspierane przez lotnictwo marynarki, także utrzymujące jednostki myśliwskie, rozpoczęły walkę o panowanie nad niebem południowych i południowo-wschodnich Chin. Komuniści skoncentrowali w regionie działań przeszło 500 maszyn, w większości myśliwców MiG-17.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.

Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w przyszłym miesiącu na pewien czas przywrócić reklamy Google.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 96%

Już pierwsze starcia uświadomiły dowództwu SPRCh, że czas swobodnych lotów rozpoznawczych się skończył. Zmieniono taktykę, samoloty rozpoznawcze zaczęły latać z silną eskortą myśliwców. Jednocześnie obawa przed inwazją na Tajwan zdopingowała Amerykanów do działania. MiG-i-17 i ich lokalny klon J-5 przechylały szalę zwycięstwa na stronę komunistów. Na wody Cieśniny Tajwańskiej 7. Flota skierowała sześć lotniskowcowych grupy bojowe, zaś na wyspę zaczęły w ekspresowym tempie przybywać dostawy uzbrojenia i jednostki USAF-u stacjonujące w Japonii, po jednej eskadrze na F-100D Super Sabre’ach i F-104A Starfighterach oraz całe skrzydło F-101C Voodoo. Amerykanie wzięli na siebie obronę tajwańskiej przestrzeni powietrznej, dzięki czemu SPRCh mogły skoncentrować się na działaniach nad kontynentem i Cieśniną Tajwańską. Dzienna liczba lotów nad teatrem działań wzrosła dzięki temu ze stu do dwustu.

Amerykanie postanowili również przetestować w warunkach bojowych swojego asa w rękawie. Na Tajwan zaczęto dostarczać pociski powietrze–powietrze GAR-8, znane później jako AIM-9B Sidewinder. Już 18 sierpnia na wyspę przybył zespół zbrojmistrzów US Marine Corps i przystosował pewną liczbę myśliwców F-86F do przenoszenia nowej broni.

24 września RF-84 nacjonalistów wykonywał lot na rozpoznanie w rejonie Wenzhou. Maszynę eskortowało aż osiemnaście F-86F. Krótko po godzinie 10.34 grupa rozpoznawcza weszła w kontakt z MiG-ami-17. Piloci SPChALW, korzystając z przewagi wysokości, usiłowali zająć dogodną pozycję do ataku. W trakcie tego manewru zostali niespodziewanie zaatakowani nową bronią. Odpalono łącznie sześć Sidewinderów, które zestrzeliły cztery wrogie maszyny. Było to pierwsze użycie bojowe uzbrojenia tej klasy. Formacja komunistów rozpadła się, dzięki czemu zwrotniejsze F-86 zapisały na swoje konto pięć kolejnych maszyn wroga zestrzelonych ogniem pokładowych karabinów maszynowych. SPChALW utrzymują jednak, iż tego dnia nie straciły żadnego samolotu, obie strony miały mieć tylko po jednej uszkodzonej maszynie. Z kolei lotnictwo marynarki wojennej przypisuje sobie dwa zwycięstwa bez strat własnych.

Kolejne bojowe użycie GAR-8 niedługo później miało daleko idące konsekwencje. Pocisk trafił w dyszę wylotową silnika MiG-a-17, ale nie eksplodował. Pilot zdołał bezpiecznie wylądować, a nienaruszoną głowicę przejęli sowieccy doradcy wojskowi. Sidewindera dokładnie zbadano, skopiowano i wprowadzono do uzbrojenia jako K-13. Co znamienne, Rosjanie początkowo nie podzielili się wynikami badań GAR-8, technologia została przekazana dopiero po pewnym czasie i posłużyła w ChRL do opracowania pocisku PL-2.

Kryzys zakończył się w październiku 1958 roku. Nacjonaliści przypisali sobie 31–32 zwycięstw przy stracie trzech maszyn, komuniści – 14 zestrzeleń przy stracie pięciu samolotów. Taka dysproporcja w deklarowanych stratach nie zmieniła jednak podstawowego faktu: komuniści dysponowali już dużo większymi zasobami niż nacjonaliści. Dla tych drugich szczególnie bolesne były straty doświadczonych pilotów. ChRL nie opanowała Quemoy ani nie zagroziła Tajwanowi, uzyskała jednak kontrolę nad własną przestrzenią powietrzną, zaś liczba lotów prowadzonych nad kontynentem przez siły Czang Kaj-szeka stopniowo spadała, by całkowicie zniknąć na początku następnej dekady.

Project Diamond Lil

Swobodne działania nad Chinami samolotów rozpoznawczych opracowanych na bazie myśliwców nie były już możliwe, zaś nawet czasowe wywalczenie panowania w powietrzu w celu ułatwienia ich działania okazało się zbyt kosztowne. Już wcześniej, w celu zdobycia informacji o tym, co dzieje się w głębi lądu, stosowano jednak latające na dużej wysokości maszyny dalekiego zasięgu. Rezultaty takich misji prowadzonych w Europie były na tyle zachęcające, że w roku 1957 CIA przekazała chińskim nacjonalistom kilka samolotów rozpoznawczych RB-57A Canberra. Maszyny trafiły do 4. Eskadry z 6. Grupy 5. Skrzydła SPRCh i szybko zaliczyły dziesiątki ryzykownych lotów w głąb Chin. Canberry latały przez kilka miesięcy prawie bezkarnie, aż na początku 1958 roku SPChALW otrzymała MiG‑i‑17F. 18 lutego tego roku myśliwce tego typu zestrzeliły RB-57A pilotowanego przez Guang-Hui Chao nad prowincją Shandong. Pilot zginął.

Wprowadzenie MiG-ów-17, a wkrótce potem MiG-ów-19, jeszcze bardziej skomplikowało sytuację. Nacjonaliści używali do dalekich misji rozpoznawczych głównie zmodernizowanych B-17, a od roku 1960 wariantów P2V, których szanse na powrót szybko malały. Podobnie jak w Europie odpowiedzią na nowe zagrożenia było zwiększenie wysokości lotów. Krótko po zestrzeleniu Guanga CIA uruchomiła projekt Diamond Lil. W jego ramach 4. Eskadra SPRCh otrzymała trzy RB-57D latające na wysokości powyżej 20 tysięcy metrów. Projekt okazał się sukcesem, nowe Canberry przeprowadziły w latach 1958–1959 piętnaście udanych misji nad Chinami.

Każda akcja powoduje jednak reakcję. Stosunki między ChRL i ZSRR stawały się coraz bardziej oziębłe, ale mimo wszystko oba komunistyczne państwa tworzyły wspólny front przeciwko „reakcjonistom i imperialistom”. W obliczu nowych, niemożliwych do przechwycenia samolotów Pekin zwrócił się o pomoc do Moskwy. I pomoc otrzymał – na przełomie 1958 i 1959 roku do Chin dostarczono pięć baterii systemu przeciwlotniczego SA-75 Dwina razem z zapasem 62 pocisków W-750 i W-750W. SA-75 trafiły na wyposażenie 1. i 2. Dywizjonu Pocisków Przeciwlotniczych, które osiągnęły gotowość operacyjną w drugiej połowie września 1959 roku (od czerwca uważnie analizowano trasy lotów RB-57D w celu wyboru optymalnej lokalizacji systemu).

Komunistyczne kierownictwo oczekiwało, że loty rozpoznawcze zostaną zintensyfikowane około 1 października w związku z dziesiątą rocznicą proklamacji ChRL. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Canberra pojawiła się dopiero 5 października, lecąc nad Nankinem w stronę Pekinu. Poderwane myśliwce nie były w stanie wzbić się na wysokość umożliwiającą przechwycenie. Rozmieszczone wokół stolicy jednostki SA-75 oczekiwały na swój debiut. Niespodziewanie samolot zawrócił, nim znalazł się w ich zasięgu.

Kolejna okazja nadarzyła się dwa dni później. RB-57D pilotowany przez kapitana Wong Ying China leciał tą samą trasą i na swoje nieszczęście nie zawrócił. Samolot znalazł się w zasięgu baterii 2. Dywizjonu, dowodzonego przez Yue Zhenhua. Gdy Canberra była w odległości 41 kilometrów od wyrzutni, Yue nakazał odpalić pierwszy pocisk W-750. Była 12.04 czasu lokalnego. Zaraz potem odpalono jeszcze dwa pociski, ale już pierwszy uzyskał trafienie. Samolot zmienił kurs i zaczął gwałtownie tracić wysokość. W szczątkach maszyny znajdowanych w promieniu do sześciu kilometrów od miejsca jej upadku naliczono blisko 2,5 tysiąca otworów po odłamkach. Pilot zginął.

7 października 1959 roku przeszedł do historii. Po raz pierwszy udało się zestrzelić samolot przy użyciu pocisku ziemia–powietrze. W myśl umowy ze Związkiem Radzieckim chińscy komuniści zachowali jednak całą sprawę w tajemnicy. Chodziło o nieujawnianie przeciwnikowi nowej broni. Ani w Tajpej, ani w Waszyngtonie nie wiedziano o dostawach SA-75 do ChRL. Początkowo myślano więc, że Canberra wykonała swoją misję i rozbiła się w trakcie powrotu, gdzieś nad Morzem Południowochińskim w skutek awarii. Taką wersję wydarzeń podał oficjalny komunikat. W odpowiedzi Pekin wystosował swoje oświadczenie, w którym stwierdził, że samolot zestrzelono, a strona przeciwna ma „oczywisty problem z faktami”. Wobec utrzymywania możliwości SA-75 w tajemnicy wersja komunistów była niemożliwa do zweryfikowania. Prawda o zestrzeleniu RB-57D wyszła na jaw dopiero 25 lat później.

Na scenę wchodzi U-2

Pół roku później swój pierwszy sukces zanotowały radzieckie SA-75. Sukces tym większy, że strącono nieuchwytny do tej pory U-2. Chodzi oczywiście o maszynę pilotowaną przez Francisa Gary’ego Powersa, zestrzeloną 1 maja 1960 roku nad Swierdłowskiem. Stworzyło to zupełnie nową sytuację, której efektem były Project TACKLE i powstanie 35. Eskadry SPRCh.

Pomysł posadzenia za sterami U-2 nieamerykańskich pilotów już od jakiegoś czasu krążył w Langley. Rozwiązanie takie miało dla CIA dwie podstawowe zalety. Po pierwsze: w przypadku bardzo ryzykownych misji nie narażano własnych pilotów. Po drugie: w przypadku zestrzelenia samolotu nienależącego oficjalnie do rządu Stanów Zjednoczonych łatwiej było się wszystkiego wyprzeć. Na przeszkodzie wdrożenia pomysłu w życie stały jednak względy formalne. Już pod koniec lat 50. przeszkolono do latania na U-2 grupę brytyjskich pilotów, jednak żadnej maszyny nie przekazano RAF-owi.

Pierwsza grupa chińskich pilotów z Tajwanu rozpoczęła szkolenie w bazie Laughlin w Teksasie już w połowie roku 1959, a więc kilka miesięcy przed zestrzeleniem kapitana Wanga w pobliżu Pekinu. 3 sierpnia w trakcie nocnego lotu zapalił się silnik U-2 pilotowanego przez majora Hua Hsi-chuna, który w USA posługiwał się imieniem Mike Hua. Gwałtowna utrata mocy spowodowała wyłączenie autopilota i uniemożliwiła wysunięcie podwozia. Mimo tych przeciwności Hua wykonał niemal podręcznikowe lądowanie na brzuchu w terenie przygodnym, jego samolot nie odniósł poważnych uszkodzeń i nadawał się do naprawy. Za ten wyczyn pilot otrzymał amerykański Distinguished Flying Cross.

Rozbity U-2A majora Hua Hsi-chuna.

CIA nadal jednak rozważała, czy lepiej zainstalować na Tajwanie własną jednostkę U-2 i korzystać z miejscowych pilotów, czy przekazać samoloty SPRCh. Zestrzelenie Powersa przyspieszyło decyzję. 26 sierpnia 1960 prezydent Dwight D. Eisenhower podpisał zgodę na przekazanie Republice Chińskiej U-2. Za sterami mieli zasiąść miejscowi lotnicy, pracujący na potrzeby CIA, która wyznaczała cele misji i je planowała. Taki model współpracy miał daleko idące konsekwencje. Początkowo Amerykanie w ogóle nie udostępniali danych ze zwiadu nacjonalistom. Dopiero po kilku latach negocjacji zgodzili się na przekazywanie niektórych danych, a dopiero pod sam koniec projektu TACKLE na wywoływanie zdjęć na Tajwanie.

Agencja miała ponadto odpowiadać za utrzymanie sprawności technicznej samolotów i ich wsparcie logistyczne. Na bazę U-2 wybrano Taoyuan, tam też sformowano 35. Eskadrę, której symbolem został czarny kot. Pierwsze maszyny trafiły na Tajwan 14 grudnia 1961 roku. Pierwszą misję w ramach project TACKLE przeprowadzono miesiąc później. U-2 pilotowany przez Chen Huai-shenga przeleciał nad poligonem rakietowym Shuangchengzi w zachodniej części Mongolii Wewnętrznej. Ze względu na błąd nawigacyjny lub błędne mapy samolot nie przeleciał jednak bezpośrednio nad obiektem i wykonane zdjęcia były kiepskiej jakości. Trwająca 8 godzin i 40 minut misja nie była jednak kompletnym fiaskiem, udało się bowiem zidentyfikować obecność w komunistycznych Chinach bombowców Tu-16, które wkrótce zaczęto produkowane pod lokalnym oznaczeniem H-6.

Godło Eskadry Czarny Kot przedstawia głowę czarnego kota z żółtymi oczami na czerwonym tle

Godło 35. Eskadry.

Wkrótce loty U-2 stały się regularne, ale same trasy lotów były nieregularne, a baza Taoyuan nie zawsze była punktem początkowym i końcowym misji. Samoloty 35. Eskadry często startowały z baz Kunsan w Korei Południowej i Tikhli w Tajlandii lub tam lądowały. De facto były dla nich dostępne wszystkie amerykańskie bazy w Azji Wschodniej. Z racji ograniczonej liczby U-2 z biegiem lat zaczęło dochodzić do sytuacji, w której maszyny „Czarnego Kota” z pilotami CIA za sterami latały nad innymi częściami Azji, zaś lotnicy eskadry wykonywali zadania na samolotach należących do agencji.

Pierwsza krew

U-2 latały powyżej pułapu, jaki mogły osiągnąć MiG-i-17 i MiG-i-19. Również baterie SA-75 miały z nimi problem. Było ich zwyczajnie zbyt mało, aby skutecznie pokryć terytorium ChRL. Bezkarność okazała się mieć fatalne konsekwencje. Loty 35. Eskadry zaczęły stawać się coraz bardziej schematyczne. Samoloty wlatywały nad Chiny od południowego wschodu, wykorzystując miasto Nanchang jako punkt orientacyjny. Tam też komuniści postanowili przygotować zasadzkę. Aby sprowokować nacjonalistów do działania, wydano szereg oficjalnych, ale fałszywych oświadczeń o dużych relokacjach wojska w prowincji Fujian.

Podstęp się powiódł. 8 września 1962 roku wystartował U-2 pilotowany przez Yang Shichu. Maszyna miała przelecieć w pobliżu Nanchangu, jednak na wysokości Guilinu musiała zawrócić ze względu na problemy techniczne. Na Tajwanie rozpoczęto przygotowania do wysłania zastępczego samolotu. Wybór padł na U-2C „Article 387” pilotowanego przez majora Chen Huaia. Ten wystartował 9 września o godzinie 6.00 i półtorej godziny później wleciał w przestrzeń powietrzną ChRL. W rejonie Nanchangu czekał już 2. Dywizjon Pocisków Przeciwlotniczych dowodzony przez znanego nam już majora Yue. U-2 przeleciał jednak poza granicą strefy ognia SA-75. Wydawało się, że okazja przepadła, ale po osiągnięciu Jiujiangu samolot zawrócił i skierował się niemal wprost na stanowiska 2. Dywizjonu.

Gdy samolot znalazł się w odległości 39 kilometrów od wyrzutni, Yue nakazał odpalić salwę trzech pocisków. Chen przeżył katapultowanie i został wzięty do niewoli, jednak wkrótce potem zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych ran. Wszystkich 98 członków 2. Dywizjonu otrzymało za swój wyczyn odznaczenia, a Yue został awansowany do stopnia podpułkownika. Było to pierwsze, ale nie ostatnie zestrzelenie U-2 nad Chinami.

CIA i nacjonaliści nadal nie mieli pojęcia, jaka była przyczyna utraty samolotu. Poinformowano, że samolot zniknął w sierpniu, a przyczyną straty była awaria silnika, co zmusiło pilota do zejścia na mniejszą wysokość, gdzie padł ofiarą myśliwców uzbrojonych w pociski powietrze–powietrze. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że taka wersja wydarzeń była wówczas niemożliwa, SPChALW nie miała jeszcze na swoim wyposażeniu uzbrojenia tej klasy. Przyjęto również, że pilot przeżył i dostał się w niewoli, co już nie odbiegało od prawdy.

Baza Taoyuan sfotografowana przez satelitę CORONA. W żółtym okręgu widać samolot U-2.

W rezultacie zestrzelenia samolotu Chena prezydent John F. Kennedy wstrzymał loty rozpoznawcze nad Chinami. Przerwa była jednak krótka, U-2 wróciły do swoich zadań już w grudniu 1962 roku, aczkolwiek skierowano je nad południową część kraju, gdzie sieć radarów wczesnego ostrzegania była rzadsza niż na północy. Te trzy miesiące przerwy wystarczyły, aby wyposażyć samoloty w system ostrzegający o wykryciu przez radar. Prace nad takim urządzeniem trwały już od jakiegoś czasu. Co istotne, maszyny dla 35. Eskadry otrzymały zubożoną wersję. Amerykanie nie chcieli, żeby w przypadku utraty kolejnej maszyny zaawansowane rozwiązanie techniczne dostało się w ręce chińskich komunistów.

Ale nawet zubożona wersja okazała się skuteczna. Przyczyną były wady wrodzone Dwiny, przeznaczonej do obrony dużych celów punktowych przed bombowcami strategicznymi, czyli w założeniu obiektami poruszającymi się po stałej trajektorii na niezmiennej wysokości. Takie przynajmniej były radzieckie wnioski z drugiej wojny światowej. Okazało się, że nawet w przypadku tak mało zwinnego samolotu jak U-2 wystarczą dwie zmiany kursu lub niewielka zmiana wysokości, by zgubić pocisk i uniknąć zagrożenia. Kolejnym dodatkiem był system Birdwatch, monitorujący parametry lotu i przesyłający je wraz z ostrzeżeniami o opromieniowaniu przez radar do bazy.

Tak wyposażone samoloty 35. Eskadry kilkakrotnie uniknęły nadlatujących pocisków. W Pekinie zdano sobie sprawę, że U-2 muszą być wyposażone w jakieś środki walki radioelektronicznej. Nie znano jednak ich charakterystyk w związku z czym podjęte środki zaradcze postawiły na uproszczenie i przyspieszenie procedur. ChALW odeszła od sztywnych i długich procedur radzieckich. Między innymi przyjęto zasadę, że radar kierowania ogniem baterii będzie uruchamiany dopiero, gdy cel znajdzie się dobrze w zasięgu pocisków. Do tego loty nieproszonych gości ponownie stały się schematyczne i wróciły do traktowania Nanchangu jako punktu orientacyjnego.

Okazja do sprawdzenia nowych rozwiązań nadarzyła się 1 listopada 1963. U-2C „Article 355” pilotowany przez majora Yeh Chang-di (nazwisko zachodnie Robin Yeh) został wykryty nad położonym na zachód od Nanchangu miastem Shangrao. Maszyna wracała z lotu nad ośrodkiem kosmicznym Jiuquan. Obrona przeciwlotnicza odpaliła salwę trzech pocisków, które w ciągu ośmiu sekund osiągnęły cel. Sukces znowu przypadł 2. Dywizjonowi i podpułkownikowi Yue. Tym razem pilot przeżył katapultowanie i znalazł się w niewoli, w której spędził dwadzieścia lat.

Po raz kolejny wstrzymano loty U-2 nad Chinami, tym razem na aż pięć miesięcy, ale rosnące zaangażowanie USA w Indochinach i doniesienia o postępach programu jądrowego ChRL wymusiły wznowienie działań wiosną 1964 roku. Szczególne zainteresowanie CIA budziła infrastruktura w regionach graniczących z Wietnamem Północnym i jej wykorzystanie przez blok wschodni do dostarczania sprzętu i zaopatrzenia do Hanoi.

Jednocześnie szczątki systemów walki radioelektronicznej odnalezione we wraku „Article 355” pozwoliły komunistom na podjęcie dalszych środków zaradczych. Zaczęto stosować radary pracujące na innych częstotliwościach niż dotychczas, co okazało się skutecznym rozwiązaniem. 2. Dywizjon zapisał sobie na konto kolejne zestrzelenie już 7 czerwca 1964 roku. Tym razem ofiarą był U-2G „Article 362” pilotowany przez podpułkownika Lee Nan-pinga (Terry Lee). Samolot leciał z Cubic Point na Filipinach, a jego zadaniem było rozpoznanie linii zaopatrzeniowych prowadzących do Wietnamu Północnego. Maszynę zestrzelono nad prowincją Fujian w trakcie lotu powrotnego na Tajwan. Pilot nie zdołał się katapultować. Dane z oględzin wraku wykazały, że jego fotel był nieuzbrojony.

Za swój wyczyn 2. Dywizjon otrzymał tytuł „Bohatera Sił Powietrznych” i został przyjęty przez samego towarzysza Mao. Dowódca jednostki, Yue, otrzymał awans do stopnia pułkownika i był blisko zdobycia tytułu asa. Nie udało mu się tego osiągnąć, aczkolwiek do czasu wojen izraelsko-arabskich na Bliskim Wschodzie i amerykańskich ofensyw powietrznych w Indochinach w latach 1967–1973 był najskuteczniejszym i najbardziej doświadczonym dowódcą jednostki pocisków przeciwlotniczych.

Tymczasem po drugiej stronie Cieśniny Tajwańskiej loty 35. Eskadry po raz kolejny wstrzymano. Sytuacja szczególnie trudna ze względu na to, że tak samoloty, jak i piloci jednostki poważnie się wykruszyli. Zdawało się, że nie będzie czym i komu latać. CIA zaczęła ponownie rozważać zaangażowanie własnych pilotów, obywateli USA. I tym razem rozwiązanie takie uznano za zbyt ryzykowne. Zdawało się, że los „Czarnego Kota” jest przypieczętowany, jednak sytuacja uległa kolejnej zmianie 16 października 1964 roku. Tego dnia Chiny Ludowe przetestowały swoją pierwszą bombę atomową. Potrzeba zajrzenia za bambusową kurtynę znowu stała się bardzo paląca. Wznowienie lotów ułatwiło opracowanie nowych środków walki radioelektronicznej, które z początku okazały się skuteczne.

Okres względnej swobody lotów nie trwał jednak długo. Chińscy komuniści uważnie obserwowali działania przeciwnika i szybko uczyli się na swoich błędach. Kolejne zmiany w taktyce i procedurach pozwoliły już 10 stycznia 1965 roku zestrzelić U-2C „Article 358” majora Chang Li-yi (Jack Chang). Maszyna została strącona nad Mongolią Wewnętrzną, gdy prowadziła misję rozpoznania instalacji nuklearnych. Chang przeżył katapultowanie na wysokości 22 tysięcy metrów i dostał się do niewoli. Tym razem sukces przypadł 1. Dywizjonowi Pocisków Przeciwlotniczych.

Jak zawsze w takich sytuacjach loty U-2 wstrzymano, tym razem zaledwie na miesiąc. Program jądrowy ChRL nabierał rozpędu i Waszyngton chciał wiedzieć, co się dzieje, bez względu na ryzyko. Od lutego 1965 roku częstotliwość misji nad Chinami gwałtownie wzrosła, do końca roku przeprowadzono co najmniej 30 lotów. Amerykanie i chińscy nacjonaliści również uczyli się na swoich błędach. Przez następne ponad dwa i pół roku nie strącono ani jednego U-2. Dużo większymi zagrożeniami okazały się koszty lotów szpiegowskich oraz wykruszanie się sprzętu i personelu. W następnym roku liczba lotów spadła do zaledwie dziesięciu. W 1967 roku, po przeprowadzonej 17 czerwca pierwszej chińskiej próbie termojądrowej, liczba lotów nieznacznie wzrosła. Przez cały rok przeprowadzono ich czternaście.

U-2C majora Chang Liyi (BuNo 56-6691) w Muzeum Wojskowym Chińskiej Rewolucji Ludowej w Pekinie.
(Morio, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

CIA cały czas szukała sposobów na zmniejszenie ryzyka operacji, obniżenie kosztów i zapewnienie stałego napływu informacji. Próbą odpowiedzi na te wyzwania był Project Tabasco. Zakładał on zrzucenie w rejonie chińskich instalacji jądrowych specjalnych zasobników podsłuchujących łączność i transmitujących dane do amerykańskiej stacji nasłuchowej w Shiulinkou na Tajwanie. Przystosowane do nowych zadań U-2 miały przenosić dwa zasobniki, po jednym pod każdym skrzydłem. Do nowych misji przeszkolono dwóch pilotów 35. Eskadry.

Pierwszy taki lot przeprowadzono 7 maja 1967. Pilotowany przez Spike’a Chuanga U-2 „Article 383” wystartował z bazy Takhli w Tajlandii. Zasobniki zostały z powodzeniem zrzucone w pobliżu poligonu atomowego nad jeziorem Łob-nor, jednak nie przesłały żadnych danych. Kolejną próbę podjęto 31 sierpnia tego samego roku z takim samym rezultatem.

Przeczytaj też: B-52 w służbie NASA

Czerwony Sztandar i ostatnie straty

Jednostki przeciwlotnicze ChALW musiały się zmagać nie tylko z nowymi środkami samoobrony U-2. Źródłem dużo większych problemów okazał się rozbrat ze Związkiem Radzieckim. W ciągu lat 60. liczba dostarczanych systemów Dwina i pocisków do nich systematycznie malała, by w końcu całkowicie ustać. I tak zresztą liczba dostarczanych baterii nie pozwalała na skuteczną obronę najważniejszych miast i centrów przemysłowych. Stąd też częste przenoszenie baterii polujących na U-2.

Aby zaradzić temu problemowi, już w 1961 roku ruszyły prace nad kopią SA-75, która otrzymała nazwę HQ-1 (Hong Qi, Czerwony Sztandar). Pierwsze testy systemu przeprowadzono już w połowie 1963 roku. Prosta kopia nie spełniała jednak wymogów Pekinu i wojskowych. HQ-1 miał pozwolić na doposażenie jednostek przeciwlotniczych i wyrównanie braków Dwin, miał też posłużyć jako podstawa do opracowania bardziej zaawansowanego systemu wykorzystującego między innymi doświadczenia ze zwalczania U-2. Za kluczowe uznano ulepszenie parametrów pocisków i radarów, a także zwiększenie mobilności systemu. Tą drogą powstał HQ-2, w którym wyrzutnie osadzono na zmodyfikowanych podwoziach czołgów lekkich typu 63, będącego notabene powiększonym klonem radzieckiego PT-76.

Wraki czterech U-2 prezentowane pod gołym niebem przed mieszkańcami Pekinu.

Na przeszkodzie rozwojowi i szybkiemu wdrożeniu HQ-2 stanęła jednak rozpętana przez Mao rewolucja kulturalna. Już w 1966 roku czystki przetrzebiły zespół pracujący nad rozwojem systemu. Przemysł lotniczy kraju praktycznie zniszczono, wstrzymując wiele projektów. Pierwsze HQ-2 weszły do służby w połowie roku 1967, jednak ich produkcja seryjna ruszyła dopiero na początku lat 70. Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja z kopiowaniem radaru kontroli ognia RSNA-75. Przez całe lata 60. wyprodukowano zaledwie trzy lub cztery sztuki.

Mimo wszystko nieliczne HQ-2, które trafiły na wyposażenie nowo utworzonego 14. Dywizjonu Pocisków Przeciwlotniczych, okazały się cennym wzmocnieniem, o czym 35. Eskadra miała się rychło przekonać. 8 września 1967 jednostka zapisała na swoje konto pierwsze i ostatnie zestrzelenie. U-2A „Article 373” pilotowany przez kapitana Huang Jung-beia (Tom Huang) został strącony nad położonym w pobliżu Nankinu miastem Jiaxing w prowincji Zhejiang. Fotel wyrzucany ponownie nie zadziałał i pilot zginął. Przy tej okazji warto pokazać, jak duże spustoszenie poczyniła rewolucja kulturalna także w szeregach wojska. W tym okresie zniesiono rangi, rolę i stopień żołnierzy można było rozpoznać na podstawie pełnionej funkcji. Zestrzelenie U-2 przypisano zastępcy dowódcy i tymczasowemu komisarzowi politycznemu (sic!) 14. Dywizjonu, Xia Cunfengowi.

Samolot Huanga był ostatnim U-2 zestrzelonym nad Chinami, ale nie ostatnim utraconym. Ten smutny tytuł przypadł maszynie, którą pilotował major Chang Hsieh. Nocą 16 maja 1969 roku Chang wracał z misji nad północnymi Chinami. Gdy znalazł się nad Morzem Żółtym, samolot prawdopodobnie utracił sterowność i spadł do morza około 185 kilometrów na południe od wyspy Czedżu. Pilot nie przeżył.

Pociski HQ-2 na wyrzutniach.
(Sam / Olai Ose / Skjaervoy, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0)

ChALW przypisała sobie w latach 1968–1970 zestrzelenie jeszcze czterech lecących na dużej wysokości samolotów należących do SPRCh, nie znajduje to jednak potwierdzenia w dokumentach nacjonalistów i Amerykanów. Strącenia byłyby tym trudniejsze, że profil misji wykonywanych przez 35. Eskadrę się zmienił. Wysłużone U-2A/C/F/G zaczęły być w 1968 roku zastępowane przez U-2R. Pierwszy lot na nowych maszynach wykonano 8 kwietnia 1969 roku, a z dostępnych informacji wynika, że wykonano na nich tylko dwie misje w przestrzeni powietrznej komunistycznych Chin. Piloci latali wzdłuż wybrzeża, koncentrując się nie na zbieraniu danych fotograficznych, ale na misjach SIGINT i ELINT.

Tym sposobem U-2 znalazły się poza zasięgiem Dwin i Czerwonych Sztandarów. Było to niezwykle frustrujące dla Pekinu. Próbą rozwiązania tego problemu było wdrożenie myśliwców zdolnych do operowania na wysokościach umożliwiających przechwycenie nieuchwytnych samolotów szpiegowskich. Jeszcze w 1957 roku Chiny Ludowe kupiły od Związku Radzieckiego licencję na MiG‑i‑19P, jednak ich produkcja, podobnie jak lokalnego klona oznaczonego J-6, się ślimaczyła. W pierwszej połowie lat 60., okresie największej aktywności 35. Eskadry, samoloty te były w zasadzie niedostępne.

Kolejnym krokiem miały być MiG-i-21F-13, których licencję wraz z zestawami do montażu około dwudziestu maszyn pozyskano w 1962 roku. Ochłodzenie w stosunkach z Moskwą spowodowało jednak, iż nie przekazano pełnej dokumentacji. Chińskim komunistom nie pozostało nic innego jak skopiować samolot; nadano mu oznaczenie J-7. Podobnie jak w przypadku J-6 produkcja przebiegała jednak powoli, a dodatkowym czynnikiem spowalniającym była rewolucja kulturalna.

Posiadane MiG-i-21F-13 skierowano do jednostek, aby polowały na U-2. Łatwiej jednak było rozkaz wydać, niż go wykonać. MiG-21 tej wersji mógł wznieść się nawet na 24 tysiące metrów, co umożliwiało w teorii przechwycenie U-2, tutaj jednak zaczynały się schody. MiG-ów było za mało, a ich zasięg – zbyt krótki, aby skutecznie reagować na pojawienie się intruzów. Nawet po osiągnięciu wymaganej wysokości zbliżenie się do U-2 i przeprowadzenie ataku okazywało się niemożliwe. Najczęściej brakowało na to czasu. Regulaminy otwarcie zalecały pilotom, by cały czas spoglądali na wskaźnik poziomu paliwa. Myśliwcom SPChALW i marynarki wojennej kilkakrotnie udało się zbliżyć do U-2, ale nigdy nie przeprowadzono skutecznego ataku. W jednym przypadku samolotowi szpiegowskiemu udało się nawet wymanewrować szybszego, ale mającego na wysokości ponad 20 tysięcy metrów zbyt małą siłę nośną MiG-a-21. Mimo dużych nadziei lotnictwo myśliwskie okazało się nieskuteczne.

Chengdu J-7.
(US Navy)

Zakończenie

Liczba misji wykonywanych przez 35. Eskadrę sukcesywnie malała. Z jednej strony wykruszali się piloci i samoloty, z drugiej coraz doskonalsze satelity szpiegowskie uczyniły misje rozpoznania fotograficznego mniej potrzebnymi. Stąd też między innymi przesunięcie U-2 do zadań ELINT i SIGINT. Jednocześnie doszło do poważnych przesunięć na arenie międzynarodowej. Zapoczątkowane tajną wizytą Kissingera w 1971 roku zbliżenie między USA i ChRL sprawiło, że Czang Kaj-szek przestał być atrakcyjnym sojusznikiem. Waszyngton nie cofnął jeszcze uznania dla Republiki Chińskiej, jednak w 1972 roku Pekin przejął reprezentację Chin na forum ONZ. Ostatnia misja „Czarnego Kota” została przeprowadzona według różnych źródeł 11 kwietnia lub 29 lipca 1974 roku. Potem pozostałe w służbie U-2R wróciły do Stanów Zjednoczonych.

W okresie działalności w latach 1962–1974 35. Eskadra wykonała około 220 lotów na rozpoznanie. W ciągu dwunastu lat „Czarny Kot” mimo licznych problemów dostarczył wielu cennych danych wywiadowczych. Przez szeregi eskadry przewinęło się łącznie 19 U-2, z których pięć zostało zestrzelonych, a sześć utracono w wypadkach. Eskadra straciła dziewięciu pilotów zabitych i dwóch w niewoli. Warto zwrócić uwagę, że spośród łącznie siedmiu zestrzelonych U-2 aż pięć utracono nad Chinami. Dwie pozostałe maszyny to oczywiście samolot Powersa i U-2F pilotowany przez majora Rudolfa Andersona strącony 27 października 1962 roku nad Kubą. Pilot nie przeżył. Wszystkie U-2 zostały zestrzelone przez Dwiny albo ich chiński klon HQ-2.

Na zakończenie trzeba wspomnieć o losach Chang Li-yi i Yeh Chang-di, którzy dostali się do niewoli. Pekin nie bardzo wiedział, co z nimi zrobić. Ogłoszenie ich jeńcami wojennymi uznano za niewłaściwy krok. Komunistyczne władze nie poinformowały oficjalnie o losach obu lotników. Nie byli poddawani długotrwałym i brutalnym przesłuchaniom, natomiast trzymani byli w odosobnieniu, a następnie wysłani na wieś, gdzie pracowali w komunach rolniczych. Wobec kompletnego braku informacji Chang i Yeh zostali na Tajwanie uznani za zmarłych. Na początku lat 80. na fali odwilży po śmierci Mao obaj zostali wypuszczeni na wolność i 10 listopada 1982 roku dotarli do Hongkongu.

Zaczął się wówczas dramat typowy dla wieloletnich jeńców, którzy na dodatek uczestniczyli w tajnych operacjach. Okazało się, że Chang i Yeh nie mają dokąd wracać. Wobec uznania za martwych żony obu pilotów ponownie wyszły za mąż. Prawdopodobnie jeszcze gorsze było całkowite wyparcie się lotników przez władze w Tajpej, które odmówiły im prawa powrotu na Tajwan. Z pomocą pospieszyli dawni koledzy, nacjonaliści i Amerykanie, a także, co może wydać się zaskakujące, CIA. Dzięki tym staraniom Jack Chang i Robin Yeh osiedlili się w Stanach Zjednoczonych.

Przeczytaj też: Blitzkrieg Saddama. Jak zaczęła się wojna iracko‑irańska

Bibliografia

K. Dąbrowski, Hunt for the U-2, Europe @ War series No.3, Helion & Company 2020
B. Lai, The Dragon’s Teeth. The Chinese People’s Liberation Army: Its History, Traditions, and Air, Sea and Land Capabilities in the 21st Century, Oxford 2016.
106th Fighter Aviation Division PVO, www.ww2.dk, dostęp 28.10.2021.

USAF