Około godziny 4.30 nad ranem 27 lutego uzbrojeni napastnicy w najróżniejszych mundurach polowych, ale z nowoczesnymi kamizelkami kuloodpornymi i z podejrzanie szerokim wachlarzem nowoczesnego uzbrojenia, przejęli budynek lokalnego parlamentu i zawiesili na nim rosyjską flagę. Napastnicy przedstawiali się jako formacja zbrojna samoobrony Krymu, w rzeczywistości jednak pochodzili z kilku różnych służb.
Najtrudniejsze zadania wykonywali funkcjonariusze nowo utworzonego Dowództwa Sił Operacji Specjalnych (Komandowanije sił spiecyalnych opieracyj, KSSO), wspierani przez specnaz z innych oddziałów i piechotę morską. Byli też inni „ochotnicy”, którzy często okazywali się zwykłymi bandytami i szabrownikami – z wyjątkiem kilku jednostek dawnych funkcjonariuszy wyspecjalizowanej formacji ukraińskiej milicji Berkut, którzy przeszli na stronę przeciwników Kijowa, dołączając do Rubieży, milicji stworzonej przez weteranów. Często mieli niską wartość operacyjną, ale dawali Moskwie przykrywkę polityczną, gdy po całym półwyspie rozsyłała swoich doskonale wyszkolonych i uzbrojonych ludzi w mundurach bez oznak i dystynkcji.
„Zielone ludziki”
Przez kilka następnych dni i tygodni Rosjanie blokowali siły ukraińskie na Krymie. Zamknęli też nasadę półwyspu, uniemożliwiając udzielenie wsparcia, i utworzyli marionetkowy rząd. Zapewnienie, że to nie byli rosyjscy żołnierze – przypomnijmy słynną uwagę Władimira Putina, że elementy systemu Ratnik i uzbrojenia mogli kupić w sklepie z demobilem – wystarczyło, żeby zasiać ziarno niepewności. Przez pierwsze godziny inwazji zarówno w Kijowie, jak i na Zachodzie krążyły najróżniejsze spekulacje. Może dowództwo Floty Czarnomorskiej przystąpiło do działania na własną rękę? A może „zielone ludziki” to wojska najemne? Prawda była oczywiście znacznie prostsza, ale wystarczyło opóźnić wszelkie poważniejsze reakcje, żeby Rosjanie zyskali czas, jakiego potrzebowali do odcięcia Krymu.
Artykuł jest fragmentem książki
WOJNY PUTINA. CZECZENIA, GRUZJA, SYRIA, UKRAINA
↓ KUP PONIŻEJ ↓
Nie bez znaczenia jest, że w tym samym czasie Moskwa, wspierając rozmieszczenie swoich wojsk, prowadziła działania, które zyskały miano wojny hybrydowej (choć ta nazwa może budzić zastrzeżenia, jak pokazuję w rozdziale dwudziestym szóstym). Cyberataki paraliżowały komunikację na Ukrainie, agenci i sympatycy Moskwy porzucali swoje stanowiska pracy, czasem je wcześniej zniszczywszy, internetowi trolle i ukryci zwolennicy szerzyli fantastyczne pogłoski i kwestionowali prawdziwość zdarzeń.
Tymczasem Janukowycz zwołał w Moskwie konferencję prasową, żeby oznajmić, że jakiekolwiek działania zbrojne są nie do przyjęcia, a on sam jako legalny (we własnych oczach) prezydent Ukrainy nie prosiłby Rosji o interwencję ani na taką interwencję nie wyraziłby zgody. Mogło to być próbą zachowania resztek wiarygodności, jednak najprawdopodobniej stanowiło kolejną manipulację, ponieważ w tamtym czasie Janukowycz siedział już w kieszeni Kremla. Jak Rosjanie przekonali się w Gruzji, takie tajne operacje informacyjne mogą odegrać kluczową rolę w podkopaniu woli walki przeciwnika i naruszeniu jego jedności w najważniejszym momencie.
Szybkie tempo i profesjonalizm działań oraz chaos po stronie rządowej (Kijów nie miał nawet ministra obrony do 27 lutego) pozwalają wyjaśnić, dlaczego garstka rosyjskich sił specjalnych – prawdopodobnie nie więcej niż dwa tysiące ludzi – wspierana przez lokalnych sojuszników często o wątpliwej przydatności bojowej zdołała zablokować o wiele liczniejsze siły Ukrainy.
Operacja przebiegała stopniowo. Po południu 27 lutego Azow, duży okręt desantowy typu Ropucha, wysadził na ląd 300 żołnierzy 382 Samodzielnego Batalionu Piechoty Morskiej. Następnego ranka trzy śmigłowce transportowe Mi-8 eskortowane aż przez osiem bojowych Mi-35 (najnowszy wariant modelu Mi-24 przystosowany do lotów dziennych i nocnych) wysadziły jednostki specnazu na lotnisku w Kaczy, osadzie na północ od Sewastopola. Po południu ciężkie samoloty transportowe Ił-76 lądowały w wojskowej bazie lotniczej Gwardiejskoje pod Symferopolem, a okręty desantowe z ciężkim sprzętem i kolejnymi jednostkami przybijały do półwyspu.
Ukraińscy dowódcy sprawiali wrażenie zagubionych i chociaż starali się tak rozmieścić garstkę zdolnych do lotu Su-27, żeby mogły przechwycić kolejne loty dostawcze, Rosjanie metodycznie blokowali im wszelkie możliwości działania. 28 lutego rosyjski okręt rakietowy zablokował port w Bałakławie. Jednocześnie piechota morska przejęła Belbek, bazę ukraińskiej 204 Brygady Lotnictwa Taktycznego, neutralizując czterdzieści pięć myśliwców MiG-29. Siły rosyjskie zostały przy tym ledwie draśnięte, wykorzystywały bowiem konsternację przeciwnika i blef (zaledwie dwudziestu żołnierzy piechoty morskiej zdołało zablokować cały batalion w Kerczu) oraz płynność sytuacji. Nie myślmy jednak, że siły ukraińskie nie potrafiły się bronić, a Krym został całkowicie odcięty od lądu. Przeciwnie, ukraiński parlamentarzysta i późniejszy prezydent Petro Poroszenko pojechał do Symferopola, żeby wynegocjować porozumienie, został jednak napadnięty przez protestujących.

Symferopol, propagandowe zdjęcie lokalnego mieszkańca z zielonym ludzikiem.
(Ilja Warłamow, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe)
Do 1 marca drogą morską dotarły na Krym wystarczające siły, przede wszystkim specnazu z 10 Brygady i 25 Samodzielnego Pułku, żeby wraz z różnej maści ochotnikami zwiększyć obecność jednostek prorosyjskich na całym półwyspie, przechwycić stacje radarowe i zablokować pozycje sił Ukrainy. Części udało się uciec: chociaż stacjonująca na Krymie flota się poddała, przeszła na stronę napastnika albo została przejęta, wiele z mniejszych, zwinnych i szybkich jednostek straży przybrzeżnej zdołało uciec. Na przykład 1 marca, gdy do bazy w Bałakławie wchodził konwój z siłami rosyjskimi, 5 Szwadron Straży Granicznej wypłynął prosto na otwarte morze – z relacji wiemy, że był przygotowany na taką sytuację. W sumie Rosjanom wyrwały się dwadzieścia trzy jednostki. Z kolei 3 marca z zablokowanej bazy 5 Brygady Lotnictwa Morskiego uciekły cztery śmigłowce i trzy samoloty. Rosjanie nie podjęli próby ich zestrzelenia.
Ale możliwości ewakuacji malały. 2 marca dowódca marynarki wojennej Ukrainy i najwyższy rangą ukraiński wojskowy na Krymie kontradmirał Denys Berezowski przeszedł na stronę Rosji. Złożył przysięgę „na wierność mieszkańcom Krymu”, za co później został mianowany zastępcą dowódcy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Namawiał dowódców jednostek marynarki wojennej, żeby poszli za jego przykładem. Chociaż początkowo brakowało chętnych, Rosjanie byli gotowi zaczekać i nawet wycofali swoje siły spod baz marynarki, zastępując je lokalną milicją. W końcu bilans sił na półwyspie powoli się zmieniał. Do 6 marca Rosja sprowadziła prawie dwa tysiące dodatkowych żołnierzy, głównie jednostki specnazu.
Sytuacja mogła się jednak odwrócić. Drugiego marca Kijów zaczął przemieszczać wojska, w tym artylerię i jednostki zmotoryzowane, które mogły poważnie zagrozić lekko uzbrojonej piechocie morskiej i komandosom, w stronę Przesmyku Perekopskiego. W odpowiedzi Rosja zaczęła ściągać wojska nad wschodnią granicę Ukrainy i zgromadziła tam około dziesięciu tysięcy żołnierzy, co zmusiło część i tak ograniczonych sił ukraińskich do odwrotu z Krymu.
„Krym jest nasz”
6 marca do legislatury krymskiej trafił wniosek o połączenie Krymu z Rosją. Datę referendum w tej sprawie wyznaczono na 16 marca. Przez następne dziesięć dni na półwyspie panował niepewny spokój. Rosjanie kontynuowali blokadę sił ukraińskich, ale pozwalali Ukraińcom opuszczać teren jednostek, jeśli byli nieuzbrojeni i nieumundurowani. Odbywały się nawet mecze piłkarskie między piechotą morską Ukrainy i Rosji. Krążownik rakietowy Moskwa, który blokował dwanaście jednostek 5 Brygady Okrętów Nawodnych na jeziorze Donuzław, odpłynął, ale w przekopie łączącym jezioro zatopiono potężny wrak, okręty wciąż były więc blokowane, tyle że w mniej konfrontacyjny sposób.
Zaczął napływać ciężki sprzęt, którego napastnikom brakowało. Drogą morską sprowadzono stacjonujące w Kerczu 727 Samodzielny Batalion Piechoty Morskiej oraz 18 Samodzielną Brygadę Strzelców Zmotoryzowanych (obie jednostki z pododdziałami artyleryjskimi i pancernymi), przy czym brygada strzelców zmotoryzowanych szybko przemieściła się do Przesmyku Perekopskiego. Rakietowe systemy przeciwlotnicze S-300PS zabezpieczyły przestrzeń powietrzną, a rakietowe systemy obrony wybrzeża Bastion-P chroniły przed ewentualnym wtargnięciem od strony morza (chociaż Kijowowi nie zostało wiele wolnych okrętów). Jakiekolwiek nadzieje, że Kijów zdoła siłą odzyskać kontrolę nad Krymem, szybko wygasły.
Jak można było się spodziewać, po starannie przeprowadzonej kampanii referendalnej 97 procent głosujących opowiedziało się za połączeniem z Rosją. Głosowanie przebiegało w cieniu rosyjskich karabinów, a opinie przeciwne albo usuwano z mediów, albo wyciszano – co stało się przyczyną odrzucenia wyniku przez społeczność międzynarodową – nawet jednak gdyby referendum przeprowadzono uczciwie, wynik byłby raczej na korzyść Rosji, choć na pewno nie tak spektakularnie. Następnego dnia Kreml formalnie uznał Krym za niepodległe państwo, a dzień później zaprosił je do Federacji Rosyjskiej.
To, co nastąpiło potem, można określić mianem czystki. Siły rosyjskie zaczęły zajmować, najczęściej bez użycia siły, te ukraińskie koszary i inne obiekty, w których jeszcze stawiano opór. Zniechęceni żołnierze mieli teraz przeciwko sobie znacznie lepiej uzbrojonych Rosjan, obiecujących uznanie stopni wojskowych i stażu służby tym, którzy się zaciągną jako kontraktnicy. Gdy na przykład 20 marca poddał się w Kerczu 501 Samodzielny Batalion, z tej oferty skorzystały dwie trzecie żołnierzy. Okręty wywiesiły rosyjskie flagi w miejsce ukraińskich, co jako pierwszy zrobił Donbas, okręt dowodzenia typu Amur.
Tam gdzie nie działała dyplomacja ani dezercja, pozostawało użyć siły. Rubież, jedyna z krymskich organizacji paramilitarnych mająca autentyczną wartość bojową, ponieważ przyjmowano do niej wyłącznie byłych żołnierzy piechoty morskiej oraz specnazu, zajęła korwety Ternopil i Chmielnicki oraz desantowiec Konstantin Olszański. Komandosi wspierani przez sześć kołowych transporterów opancerzonych wtargnęli na teren 204 Brygady Lotnictwa Taktycznego w Belbeku i lufami karabinów wymusili kapitulację. Najpoważniejszym wyzwaniem był elitarny 1 Pułk w Teodozji, dlatego Rosjanie zdecydowali się na pokaz siły. Komandosi KSSO wylądowali na jego placu apelowym w Mi-8 zabezpieczani przez dwa Mi-35, po czym obrzucili koszary granatami hukowymi i dymnymi, oddając przy tym strzały ostrzegawcze w powietrze.
Po dwóch godzinach Ukraińcy się poddali, a chociaż doszło do kilku starć, skończyło się na siniakach i kilku złamaniach. Ostatnim akordem było zajęcie trałowca Czerkasy przez komandosów morskich specnazu zrzuconych 25 marca z dwóch Mi-35. Ukraiński opór się skończył. Ponad dziewięć tysięcy żołnierzy dołączyło do Rosjan, resztę w ciągu następnych dni i tygodni odesłano do ojczyzny razem ze sprzętem. Moskwa chętnie zwróciła czołgi, samoloty i artylerię, ale początkowo planowała przejąć kilka z zajętych okrętów. Ostatecznie także one wróciły na Ukrainę, gdy się okazało, w jak kiepskim są stanie.
Przegląd sił
Krym zamienił się w zmilitaryzowany bastion. Liczba wszystkich sił rosyjskich rozmieszczonych na półwyspie zwiększyła się do 31 500 ludzi na początku 2020 roku. 22 Korpus Armijny, który technicznie stanowi część Floty Czarnomorskiej, zgodnie z nową ideą połączonych dowództw, obejmuje 127 Samodzielną Brygadę Zwiadowczą, 15 Samodzielną Brygadę Rakietową Artylerii Nadbrzeżnej, 8 Pułk Artylerii, 1096 Samodzielny Rakietowy Pułk Przeciwlotniczy oraz piechotę morską ze 126 Samodzielnej Brygady Obrony Wybrzeża. Na Krymie stacjonuje też 810 Brygada Piechoty Morskiej oraz około 900 komandosów morskich specnazu z 431 Morskiego Punktu Rozpoznawczego Specjalnego Przeznaczenia, do tego spadochroniarze ze 171 Samodzielnego Pułku Powietrznodesantowego 7 Dywizji. 39 Pułk Śmigłowcowy dysponuje trzydziestoma ośmioma maszynami bojowymi typu Mi-28, Mi-35 i Ka-52.
Oddziały są chronione przez zintegrowany, wielowarstwowy system obrony powietrznej z nowymi systemami rakiet dalekiego zasięgu S-400, wspieranymi wyrzutniami pocisków średniego zasięgu Buk-M3 (SA-27) oraz samobieżnymi przeciwlotniczymi zestawami artyleryjsko-rakietowymi Pancyr S1 (SA-22). 31 Dywizja Obrony Powietrznej ze sztabem w Sewastopolu obejmuje dwa pułki z pociskami rakietowymi ziemia–powietrze i jeden radiotechniczny. W skład lotnictwa Floty Czarnomorskiej wchodzi 43 Samodzielny Pułk w bazie Saki z bombowcami Su-24M i myśliwcami Su-30SM, natomiast siły powietrzne dysponują 37 Mieszanym Pułkiem Lotniczym w bazie Gwardiejskoje, gdzie stacjonuje jedna eskadra bombowców Su-24M i jedna eskadra samolotów szturmowych Su-25SM, oraz 38 Pułkiem Lotnictwa Myśliwskiego w Belbek, w którym służą Su-27 i Su-30.
W wojskach obrony wybrzeża system Bastion-P został uzupełniony o system Bał-E (SSC-6) zdolny zwalczać okręty na wodach wokół półwyspu. Flota Czarnomorska także została wzmocniona o jednostki wyposażone w systemy pocisków manewrujących Kalibr (SS-N-27). Dzięki temu Kreml nie tylko zanotował olbrzymi skok popularności – poparcie dla Putina wystrzeliło z 60 do ponad 80 procent – ale też umocnił panowanie na Morzu Czarnym. Zadane później przez Putina pytanie: „Jak moglibyśmy odrzucić prośbę Sewastopola i Krymu o objęcie ich naszą ochroną?”, tylko częściowo było retoryczne. Jak w wielu innych rosyjskich przygodach imperialnych tamtego okresu motorem działania były nie tylko plany Moskwy, ale też intrygi, interesy i interwencje lokalnych sił: od ambitnych polityków, którzy dostrzegli szansę awansu, po etnicznych Rosjan naprawdę obawiających się o swoją przyszłość pod nowymi rządami w Kijowie. Właśnie z tych skomplikowanych i często niejasnych interesów wyrastał nowy konflikt.
Artykuł jest fragmentem książki
WOJNY PUTINA. CZECZENIA, GRUZJA, SYRIA, UKRAINA
↓ KUP PONIŻEJ ↓
Krym był nadzwyczajnym sukcesem militarnym. Chociaż zginęło dwóch żołnierzy ukraińskich oraz jeden kozacki ochotnik, Rosjanie nie ponieśli ofiar w ludziach ani prawie wcale nie musieli walczyć. KSSO jako nowe dowództwo pierwszy raz brało udział w operacji, od razu z wielkim powodzeniem. Siły zbrojne, siły zastępcze, dezinformacja oraz manipulacja w połączeniu z odpowiednią dawką planowanego działania uzupełnionego improwizacją przyniosły skutek znacznie przewyższający oczekiwania Moskwy. Mój znajomy były żołnierz wojsk powietrznodesantowych powiedział mi, że jeszcze w maju 2014 roku nie mógł uwierzyć w to, co się stało: „Nie taką armię zapamiętałem z Czeczenii” – powtarzał. Oczywiście pole bitwy było zupełnie inne, a operację w znacznej mierze przeprowadziły elitarne jednostki, jednak rezultat zdawał się potwierdzać słuszność reform Sierdiukowa i Makarowa dokończonych przez duet Szojgu–Gierasimow.
Inwazja wywołała falę sankcji gospodarczych Zachodu; w połączeniu ze spadkiem światowych cen ropy naftowej doprowadziły one Rosję do kryzysu finansowego, który był dla Moskwy bolesny, ale nie rujnujący. Aneksja Krymu – podjęta jako jednorazowy ruch mający wykorzystać konkretną okazję, a także chronić kluczowy atut strategiczny – stała się początkiem kolejnego etapu pogarszania stosunków między Moskwą a Kijowem i państwami Zachodu, po części dlatego, że niektóre rosyjskie kręgi rządowe nabrały pewności siebie graniczącej wręcz z pychą. Ujawniły się też negatywne konsekwencje operacji przeprowadzanej przez skoncentrowanych na swoich interesach pełnomocników i uzasadnianej ich istnieniem. Na Krymie nie było już miejsca dla entuzjastycznych ochotników ani przestępców i najemników w szeregach lokalnych oddziałów samoobrony. Większość tych oddziałów została rozformowana, a ich członków zachęcano, żeby wstępowali albo do policji, albo do wojska. Niektórzy z nich wylądowali w Donbasie jako siła napędowa kolejnego etapu konfliktu Moskwy z Kijowem.
Artykuł opublikowano we współpracy z wydawnictwem Znak Horyzont. Tytuł i ilustracje pochodzą od redakcji.