Na początku grudnia 1980 roku porażka irackiej machiny ofensywnej była bezdyskusyjna. Blitzkrieg Saddama – choć nigdy nie przyjął klasycznej formy – ostatecznie uległ całkowitemu zastopowaniu. Irackim zastępom pancernym i lotnictwu nie udało się przełamać frontu i zmusić Irańczyków do bezładnego odwrotu. O uderzeniu na Teheran, obaleniu rządu centralnego i cofnięciu zdobyczy rewolucji z 1979 roku nawet już nikt nie myślał. Sytuacja się zmieniała, ale wciąż nie można było wskazać strony przeważającej. Irańskie wojsko okrzepło, pozbierało się po ataku i stawiało coraz silniejszy opór oraz próbowało organizować i przeprowadzać operacje zaczepne.
Pierwsza część cyklu: Blitzkrieg Saddama. Jak zaczęła się wojna iracko‑irańska
Wojna chwilowo przeniosła się na wody Zatoki Perskiej. Irańska admiralicja, która wcześniej nie prowadziła zakrojonych na dużą skalę operacji i ograniczała się do ochrony wysp Tunb i Abu Musa, poczynała sobie coraz odważniej. Mimo że obawiano się ostrzału ze strony irackich samolotów, pod koniec października flotylla trzech zbudowanych w Niemczech kutrów rakietowych – Dżoszan, Pajkan i Gardune – nękała zakłady naftowe w Al-Fau, ostrzeliwując je z dział kalibru 76 milimetrów. Podczas obu wypadów jednostkom towarzyszył śmigłowiec wielozadaniowy Sikorsky SH-3 Sea King. Jego zadaniem było nawiązanie walki z irackimi okrętami w przypadku kontaktu bojowego z nieprzyjacielem. Do takiego kontaktu doszło podczas drugiej misji. Do walki przystąpiły załogi trzech kutrów rakietowych projektu 205U. Jej wynik pozostał jednak nierozstrzygnięty, a irackie jednostki wycofały się do portu w Umm Kasr.
Pod koniec listopada Teheran próbować „odwdzięczyć się” za ciągłe ataki na rafinerię w Abadanie, która zmniejszyła produkcję paliwa o połowę i zmusiła Teheran do importu gazu. Irańskie dowództwo postanowiło zneutralizować przybrzeżne terminale naftowe Chor al-Amaja i Mina al‑Bakr, przez które przechodziło dwie trzecie eksportu ropy z Iraku. Operacji nadano kryptonim „Morwarid”. O zmroku 27 listopada nad terminalami pojawiły się Chinooki lotnictwa wojsk lądowych z komandosami irańskiej marynarki wojennej. Operację zabezpieczał samolot EC-130, którego zadaniem był zakłócenie łączności wroga. Specjalsom udało się szybko przejąć kontrolę nad terminalami i zabezpieczyć je do czasu przybycia posiłków z materiałami wybuchowymi. Po ich założeniu atakujący wsiedli na kutry Dżoszan i Pajkan tworzące Grupę Zadaniową 421 i wrócili do ojczyzny. Szybka akcja doprowadziła do potężnych strat.
W ciągu zaledwie kilku godzin państwo Saddama, nazywanego „Stalinem Bliskiego Wchodu”, straciło możliwość eksportu ropy wydobywanej w rejonie Basry. Było to druzgocącym ciosem dla zdolności do działań wojennych. Niespodziewany irański atak na irackie terminale naftowe miał jeszcze jeden, ważny skutek: doprowadził do eskalacji walk na morzu. Bagdad starał się wyjść z twarzą i po wykryciu kilku jednostek u ujścia Szatt al-Arab wysłał tam swoje samoloty i okręty.
Z potyczki obronną ręką wyszła jednak marynarka irańska. Straciwszy ostatecznie tylko jeden okręt (Pajkan), jeden samolot (F-4) i kilkunastu komandosów, Irańczycy zniszczyli dwa strategicznie ważne terminale naftowe, zabili ponad stu żołnierzy wroga i zestrzelili dwa samoloty, a także zatopili też pięć kutrów rakietowych i cztery torpedowe, trzy lekkie patrolowce oraz okręt desantowy. Dzisiaj 28 listopada jest Dniem Marynarki Wojennej Iranu.
Impas
Na początku grudnia wojsko irackie kontrolowało niespełna 11 tysięcy kilometrów kwadratowych terytorium Iranu – mniej niż jeden procent. Postępy Irakijczyków zamarły na głębokości około trzydziestu kilometrów, a ponadto obroniły się największe miasta. Łupem żołnierzy Saddama padł jedynie Chorramszahr, zaś poza zasięgiem były Abadan, Ahwaz, Dezful i Kermanszah. Irakijczycy zastanawiali się, jak utrzymać straty ludzkie w akceptowalnych granicach. 4 tysiące zabitych, 10 tysięcy rannych i kilkuset wziętych do niewoli nie pozwalało na dalsze prowadzenie ofensywy. Obniżenie intensywności działań wojennych było więc koniecznością. Gwałtowny wzrost strat ludzkich groziłby zachwianiem zdolności do prowadzenia wojny w ogóle.
Straty materialne były znacznie większe. Irackie siły zbrojne zostały pomniejszone o 450 czołgów, 350 pojazdów opancerzonych, blisko 80 samolotów (31 MiG-ów-21, 20 MiG-ów-23, 11 Su-20, 9 Su-22, 3 Su-7, 3 Tu-22, 1 Tu-16) oraz 40 śmigłowców. Irackie lotnictwo skurczyło się o jedną trzecią. Część maszyn, które pozostawały w służbie, miała większe lub mniejsze defekty, wykluczające możliwość wzbicia się w powietrze. Taki był koszt wyeliminowania z walki 110 samolotów wroga. Marynarka wojenna została zdziesiątkowana. Niemniej jednak straty materialne – w przeciwieństwie do strat w ludziach – można było potencjalnie zrekompensować poprzez nowe dostawy uzbrojenia i wdrożenie do służby zdobyczy wojennych, na przykład około stu irańskich czołgów.
Odczucia po drugiej stronie frontu były znacznie bardziej optymistyczne. Poza Chorramszahrem i Abadanem żołnierze irańscy uniknęli okrążenia i pobicia, podjęli walkę z wrogiem, któremu jednak musieli oddać pole, ale spowolnili jego postępy. Irańczycy doszli do wniosku, że przetrzymali najgorsze i ograniczyli straty własne. Do grudnia 1980 roku irańskie siły zbrojne straciły 4500 zabitych, 12 tysięcy rannych i kilkuset jeńców, ale poniosły mniejsze straty w sprzęcie. Szacuje się, że Irakijczycy zniszczyli 250 czołgów, 150 pojazdów opancerzonych, 60 śmigłowców i 30 samolotów bojowych. Z walki przejściowo wyeliminowali około 20 innych pojazdów. W Teheranie liczono, że permanentne straty uda się zniwelować, przywracając do służby sprzęt przechowywany w hangarach. Planowano także naprawę 120 zdobycznych irackich czołgów.
W obliczu istotnej słabości wroga 10 grudnia Irańczycy podjęli pierwszą kontrofensywę, atakując z rejonu Darchowinu w kierunku Abadanu z zamiarem przerwania oblężenia miasta. Zakładanych celów nie zrealizowano z powodu nieudolnej koordynacji, ale udało się zmniejszyć rozpiętość przyczółka irackiego wzdłuż wschodniego brzegu rzeki Karun. Tak jak rajd amerykańskich bombowców podpułkownika Doolittle’a na Japonię w 1942 roku, irańska kontrofensywa miała raczej wymiar psychologiczny i nie była ukierunkowana na osiągnięcie wymiernych korzyści.
Saddam, nie mogąc poradzić sobie z wrogiem środkami stricte militarnym, postanowił zmusić przeciwnika do negocjacji, prowadząc naloty bombowe na cele cywilne i terminale naftowe. Atakował w ten sposób nie tylko gospodarkę, ale również wytrzymałość społeczeństwa w Iranie. Do pierwszej wymiany ciosów doszło 24 grudnia, gdy irackie siły powietrzne zbombardowały terminal naftowy na wyspie Chark, który odpowiadał wówczas za 80% irańskiego eksportu ropy. Teheran odpowiedział atakiem na rafinerię w Basrze. Tak prowadzona wojna miał mieć zgubny wpływ na oba reżimy, które swoje istnienie opierały głównie na eksporcie surowców, w szczególności ropy.
Kontrofensywa nad Karunem nie oznaczała wcale, że ajatollahowie przejmują inicjatywę strategiczną na froncie. Teheran stanął przed licznymi wyzwaniami na arenie wewnętrznej. Nadal rozrywany był przez walkę dwóch obozów – religijnego i świeckiego skupionego wokół prezydenta Banisadra – a do tego coraz bardziej naglący był problem z rywalizacją między Pasdaranami a regularnymi siłami zbrojnymi. Ajatollahowie oskarżali Banisadra o „tendencje bonapartystyczne”, obawiali się, że na czele regularnych sił zbrojnych może chcieć przejąć władzę w Teheranie. Wreszcie należało przejąć kontrolę nad milionem uchodźców, którzy opuścili strefę walk i od miesięcy tłoczyli się w nędznych warunkach na obrzeżach dużych miast. Za tym szły rosnące trudności życia codziennego spowodowane brakiem środków w budżecie, który zasilany był przez wpływy z produkcji i eksportu ropy naftowej.
Przeczytaj też: Okręty podwodne projektu 651
Styczniowa kontrofensywa
Sztab irańskich sił zbrojnych podjął decyzję o systematycznym i planowym odzyskiwaniu ziem zagarniętych przez wroga. Do tego jednak potrzeba było dwóch głównych czynników, których pojawienie się wymagało czasu. Pierwszym było odzyskanie jako takiego potencjału po walkach stoczonych jesienią 1980 roku. Drugim – chyba bardziej istotnym – było nadejście pory suchej (maj). Niestety, dla przywódców religijnych liczył się szybki – nawet symboliczny – sukces, który pozwoliłby odzyskać społeczeństwu wiarę w przywódców, a co za tym idzie – uspokoić niepokoje wewnętrzne, w tym rewolty w Azerbejdżanie Zachodnim. Zdroworozsądkowe opinie osób mających wiedzę z zakresu wojskowości musiały zejść na dalszy plan.
Ajatollah Beheszti, pełniący funkcję szefa Rady Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, wespół z Alim Akbarem Haszemim Rafsandżanim, przewodniczącym parlamentu, zwrócił się do Najwyższego Przywódcy o nakazanie kontrofensywy w terminie możliwe najbliższym. Oczywiście – działając w swoim interesie – Beheszti i Rafsandżani zaciemnili ogólny obraz, powołując się na doniesienia o skrajnym wyczerpaniu irackiego wojska. Opierali się na prostej kalkulacji: gdyby pierwsza kontrofensywa zakończyła się sukcesem, mogliby włożyć na głowę wieniec laurowy jako inicjatorzy przedsięwzięcia. Jeśliby jednak się nie powiodła, wskazaliby na wojsko i polityków jako winowajców. Chomeini polecił prezydentowi jak najszybsze rozpoczęcie operacji wojskowej na dużą skalę.
Naprędce przygotowano operację o kryptonimie „Huwajze” – od jednego z miast, które miało być wyzwolone, znajdującego się na krawędzi mokradeł tworzących granicę Iranu i Iraku w Chuzestanie. Na miejsce koncentracji sił wyznaczono Hamidiję. Generał Waliollah Fallahi, dowódca irańskich wojsk lądowych (który 29 sierpnia 1981 roku zginie wraz z innymi prominentnymi dowódcami w katastrofie lotniczej), polecił przekształcenie 88. Brygady Pancernej w 88. Dywizję Pancerną. Nowo utworzona dywizja przejęła część pojazdów, które ocalały z jesiennych bitew, i w dniu ofensywy dysponowała 240 czołgami Chieftain. Być może na papierze wyglądało to dobrze, ale niedostateczne wyposażenie w pododdziały rozpoznawcze, bataliony zmechanizowane i artylerię stawiał pod znakiem zapytania powodzenie całej operacji. Dywizja mogła liczyć na wsparcie piechoty ze 55. Brygady Spadochronowej i pozostającej w pogotowiu 16. Dywizji Pancernej.
Operacja zakładała szybkie odbicie Huwajze i zepchnięcie irackiej 5. Dywizji Zmechanizowanej do defensywy, uderzenie na nią licznymi zagonami pancernymi, po czym okrążenie i zmuszenie do poddania się oddziałów nad Karunem oraz odzyskanie kontroli nad drogą Ahwaz–Abadan. Natarcie zaczęło się nad ranem 5 stycznia od ataku na pozycje wokół Dezfulu i Susangerdu, ale szybko okazało się, że ofensywa nie idzie po myśli irańskiego dowództwa. Czołgi i pojazdy opancerzone kurczowo trzymały się utwardzonych dróg, aby ograniczyć ryzyko ugrzęźnięcia w bagnach, które Irańczycy sami stworzyli dwa miesiące wcześniej, zalewając grunty orne między rzekami Karun i Karche. Kolumny pancerne miały bardzo słabe wsparcie z powietrza, jedynie szesnaście śmigłowców uderzeniowych Bell AH-1J Cobra. Co gorsza, to właśnie hałas generowany przez silniki śmigłowców jako pierwszy zwrócił uwagę Irakijczyków i wyeliminował element zaskoczenia.
Czoła irańskim zagonom miała stawić 9. Dywizja Pancerna, której dowództwo, z generałem Izzatem Ibrahimem ad-Durim na czele, miało w dyspozycji 240 czołgów i 60 innych pojazdów opancerzonych. Duri nakazał brygadom pancernym ustawienie się na linii Dżalalija–Saide, co zmusiło Irańczyków do manewrowania po błotnistym terenie. Rozpoczęła się największa bitwa pancerna od czasów wojny Jom Kipur.
Iraccy pancerniacy podeszli do obrony z wielkim animuszem, ale na widok irańskiej straży przedniej zaczęli się obawiać, czy mają szansę nawiązać równą walkę. Szybko wycofali się za nasyp ziemny, co przekonało irańskich żołnierzy, że mają do czynienia z pododdziałem rozpoznawczym, który na dobry początek opłacałoby się zniszczyć. Jak się później okazało, decyzja o szybkim wejściu w kontakt bojowy była nieprzemyślana. Do kolumny potraktowanej jako zwiadowcza dołączyły dwie inne oddziały i posyłały grad pocisków w kierunku irańskich maszyn, z których część ugrzęzła w rozmokłym terenie. Rzeź niewiniątek zakończyła się wraz z zapadnięciem zmroku, który pozwolił niedobitkom na wycofanie się. Licznie strat było bolesne: w krótkim czasie irańskie wojska pancerne uległy uszczupleniu o całą brygadę. Bitwa o Huwajze porównywana jest do sowieckiej porażki pod Charkowem w maju 1942 roku.
Dowódca 88. Dywizji Pancernej rzucił do bitwy drugą brygadę czołgów, która o świcie 7 stycznia przypuściła szturm na pozycje wroga i niemal natychmiast dostała się pod ogień artyleryjski. Załogi Chieftainów starały się manewrować i atakować irackie czołgi T-55 i T-62. Pojedynki pancerne często kończono oddawaniem strzałów z najbliższej odległości. Pancerz tarł o pancerz, nie było litości dla wroga, a na polu bitwy przybywało wraków, które utrudniały swobodne poruszanie się w błotnistym terenie. W powietrzu krążyły śmigłowce, urządzając sobie polowanie na bezbronną zwierzynę. Załogi desperacko ewakuujące się z unieruchomionych czołgów trafiały pod koszący ogień karabinów maszynowych. W drugim dniu zażartej walki straty rozłożyły się równomiernie –‑obie strony straciły niemal po trzy bataliony czołgów – zwycięstwo taktyczne było jednak po stronie Irakijczyków, gdyż 88. Dywizja Pancerna, mimo że 8 stycznia wykonała jeszcze trzecie natarcie, ostatecznie wycofała się z pola bitwy. Wynik był oczywisty: zwycięstwo Iraku. Irańczycy stracili 214 Chieftainów, zaś wojska Saddama musiały pogodzić się z utratą jedynie około stu T-55 i T-62 z 350 użytych podczas bitwy.
Dalej na północ 16. Dywizja Pancerna, poruszająca się wzdłuż północnego brzegu Karche, zniszczyła kilkanaście irackich pojazdów opancerzonych. 92. Dywizja Pancerna przeprawiła się przez Karun, wchodząc w kontakt bojowy z przeciwnikiem. Załogom irańskich transporterów opancerzonych M113 wyposażonym w wyrzutnie pocisków BGM-71A udało się zniszczyć kilkanaście pojazdów wroga, w tym czołgów. Na krótko udało się też przerwać oblężenie Hamidu, ale przybyłe irackie posiłki szybko zmusiły Irańczyków do wycofania. Pogarszająca się sytuacja zmusiła siły na lądzie do wezwania lotnictwa. Zespoły wsparcia ogniowego – śmigłowce AH-1J i Bell 214A – nękały oddziały irackie i przewoziły żołnierzy irańskich do Ahwazu. Swobodę działania ograniczali iraccy żołnierze z przenośnymi zestawami przeciwlotniczymi.
Nieco lepiej układało się Irańczykom na innych odcinkach frontu. Spadochroniarze 55. Brygady chcieli pomóc Pasdaranom oblężonym w Susangerdzie. Na swoje nieszczęście wybrali drugorzędną drogę rozpoczynającą się pod Hamidiją i skierowali się na północ. Słabo utrzymana droga biegła wzdłuż wydm na brzegu rzeki Karche, a powolne przemieszczanie się irańskich oddziałów zwielokrotniało ryzyko dostania się pod ogień irackich śmigłowców. W związku z tym konwój ciężarówek przewożący żołnierzy podróżował nocą. Dopiero 10 stycznia udało się dotrzeć na miejsce i odciążyć oblężonych od trzech miesięcy obrońców.
Do bardziej spektakularnej akcji doszło w centralnej części frontu, w rejonie Ghasr-e Szirin. W nocy z 5 na 6 stycznia elitarne oddziały 15. Górskiej Brygady Piechoty zaatakowały irackie posterunki wokół wsi Geilan Zarb. Korzystając z elementu zaskoczenia, Irańczycy przejęli kontrolę nad kilkoma wzgórzami i otoczyli wieś. Kilka godzin później poddało się 450 irackich piechurów okopanych w rejonie Geilan Zarb. Natychmiast wysłano ich do Teheranu, aby media mogły ich pokazać w materiałach propagandowych. Zwycięstwo okazało się jednak nietrwałe, gdyż nazajutrz dwie brygady 8. Dywizji Piechoty wspierane przez brygadę czołgów odbiły wioskę po zaciętej walce, w której zginęło ogółem 400 żołnierzy. Irańczycy wycofali się na sąsiednie wzgórza.
Przeczytaj też: Pucz Kappa. Rewolucja, kontrrewolucja i pierwszy lot Hitlera
Krwawe zwycięstwo duchownych
Nietrudno było przewidzieć, że słabo przygotowana i nieudolnie prowadzona operacja „Huwajze” zakończy się porażką i nawet się nie zbliży do osiągnięcia założonych celów. Kontrofensywa trwająca jedynie cztery dni nie przerwała oblężenia Abadanu, zaś Ahwaz nadal pozostawał pod ostrzałem irackiej artylerii. Porażka miała następstwa polityczne i wojskowe w rozgrywce wewnętrznej w Iranie. O konieczności rozpoczęcia styczniowej kontrofensywy przekonani byli irańscy duchowni. Namówili Chomeiniego, aby wywarł presję na prezydenta Banisadra i polecił mu rozpoczęcie akcji zaczepnej. Duchowni widzieli w tym okazję do pozbycia się jawnie oskarżanego o niekompetencję prezydenta i władz świeckich. Nieudana operacja miała być argumentem do urzeczywistnienia teokratycznego reżimu w Iranie.
Duże straty sprzętowe doprowadziły do odsunięcia w czasie ofensywy wiosennej. Irański sztab generalny zdał sobie sprawę, że nie jest już w stanie przeprowadzić poważnej ofensywy przed latem. Postanowiono, że czas walk o niskiej intensywności należy wykorzystać na reorganizację sił, przede wszystkim pancernych. Chieftainy rozdzielono między 81. i 92. Dywizję Pancerną, a 88. Dywizja Pancerna, która utraciła niemal wszystkie wozy pancerne, uzupełniła stan czołgami T-55 wysyłanymi przez Libię i Bułgarię.
Fiasko kontrofensywy styczniowej to również początek znacznego wzrostu znaczenia Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, Ówczesna liczebność korpusu to około 140 tysięcy bojowników. Zgrupowano je w trzy duże dywizje piechoty, w tym elitarną dywizję „Rasulullah” („Wysłannik Boga”), ale zachowano strukturę autonomicznych batalionów. Utworzono również siedem dodatkowych brygad, które później systematycznie przekształcano w dywizje. Od tego momentu Pasdarani będą na równi uczestniczyć we wszystkich operacjach, a nadto będą zaangażowani w kwestie planowania działań. Decyzję tę podjęła zdominowana przez duchownych Najwyższa Rada Obrony. Ani prezydent Banisadr, ani jego minister obrony nie byli w stanie sprzeciwić się tej decyzji. Świadczyło to również o zdecydowanej przewadze czynnika religijnego w Iranie.
Do ważnych walk doszło w rejonie wzgórz Meimak w południowo-zachodnim Ilamie. Aby do nich dotrzeć, Irakijczycy musieli pokonać niewielką równinę – cały czas pod czujnym okiem nieprzyjaciela. Nie może więc dziwić, że obie strony zgodnie uznawały te wzgórza za kluczowe na drodze do Bagdadu, odległego o jedyne 180 kilometrów. Saddam zabiegał, aby wzgórza znalazły się w jego władaniu, co ziściło się jeszcze przed formalnym wybuchem konfliktu. Irakijczycy zajęli je – prawie bez walki – już 8 września 1980 roku. W tym rejonie walka wywiązała się 9 stycznia 1981 roku, gdy Irańczycy postanowili odzyskać utracone posterunki. Po pięciogodzinnej walce częściowo im się to udało, ale wówczas do akcji wkroczyło irackie lotnictwo. Atakowani z powietrza Irańczycy stanęli, a z niektórych nowo zdobytych pozycji musieli się szybko wycofać. Kiedy jednak irackie samoloty odleciały, nad polem walki pojawiły się irańskie AH-1J, które zniszczyły kilka T-72, sprawiając, że wróg utracił animusz i wezwał posiłki. MiG-i-23, które wnet zameldowały się w rejonie, zajęły się irańskimi Cobrami. Zaciekłe walki – z mniejszą bądź większą intensywnością – trwały aż do 9 lutego i zakończyły się ograniczonym sukcesem Irańczyków, którzy odzyskali 200 kilometrów kwadratowych terytorium.
Styczniowe walki miały jeszcze kilka innych doniosłych dla całej wojny skutków. Po pierwsze: uszczupliły irańskie wojska pancerne na tyle, że na późniejszych etapach niemożliwe stało się ich odbudowanie. Iran nie miał możliwości zakupu sprzętu za granicą, nie mówiąc już o jakiejkolwiek produkcji w kraju. Brak czołgów próbowano zniwelować masą ludzką. Z czasem Husajn doszedł do wniosku, że Irańczycy nie będą w stanie pokonać jego wojska na froncie. Okazało się również, że obie strony cierpią na chroniczny brak amunicji i usiłują odbudować jej zapasy, korzystając niejednokrotnie z nieoficjalnych kanałów dostaw. Minęły czasy frywolnego zużycia amunicji (na przykład podczas oblężenia Abadanu wystrzelono 40 tysięcy pocisków artyleryjskich kalibru 122 milimetry). Niedobory sprzętu często próbowano uzupełniać również sprzętem zdobycznym, co przekładało się również na zmianę myślenia o uzbrojeniu. Iraccy żołnierze byli bardzo zadowolenia z wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych TOW, a Saddam, czytając raporty na temat ich skuteczności, polecił rozpocząć rozmowy z Arabią Saudyjską i Jordanią na temat potencjalnych dostaw sprzętu tego typu. Próbowano też polepszyć stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, od których chciano pozyskać minimum 2 tysiące czołgów w trzy lata, choć sam prezydent oceniał potrzeby na 6 tysięcy czołgów. Minister spraw zagranicznych Iraku Tarik Aziz zabiegał też o dostawy sprzętu sowieckiej proweniencji. W styczniu okazało się, że dostawa chińskiej amunicji opóźni się o cztery miesiące, ale w zamian na szybkie dostawy uzbrojenia zgodzili się Jugosłowianie i Czesi. W połowie stycznia władze irackie planowały odzyskać inicjatywę operacyjną.
Przeczytaj też: Operacja Jerycho. Nalot na więzienie w Amiens 18 lutego 1944
Walki w Kurdystanie
Otwarcie nowego frontu w Kurdystanie miało osłabić irańskie siły rozmieszczone na froncie. Faktyczny powód był jednak inny. Irackie dowództwo, wiedząc, że nie będzie w stanie przebić się przez irańskie pododdziały w Chuzestanie ani przedrzeć się w sektorze Ghasr-e Szirin/Mehran, postanowiło zmusić Teheran do wysłania wojska na nowy odcinek i złagodzenia presji w innych częściach frontu. Podjęto decyzję o ograniczonych działaniach, których celem nie było wdarcie się głęboko w terytorium przeciwnika, ale zajęcie dobrze chronionych przyczółków, które pozwoliłyby wiązać przeciwnika przez dłuższy czas, dając wytchnienie żołnierzom.
15 stycznia 1981 roku brygada piechoty wyruszyła z rejonu Halabdży i przekroczywszy zaśnieżoną przełęcz wyznaczającą granicę z Iranem, w ciągu kilku dni przejęła kontrolę nad Doliną Nowsud. Irakijczycy mieli teraz dwa przyczółki w irańskim Kurdystanie i zabezpieczyli pozycje, które potencjalnie pomogłyby w skutecznej obronie okupowanego terytorium. Obrońcom sprzyjało też ukształtowanie terenu, a w szczególności rozciągające się wzdłuż granicy góry Gharbi. Na tym obszarze działa również partyzantka Abdulrahmana Ghasemlu, przywódcy Demokratycznej Partii Irańskiego Kurdystanu. Reżim iracki zdobył serca i umysły bojowników, wspierając ich finansowo i dostarczając im uzbrojenie. W mieście Nowsud mieściła się kwatera główna Ghasemlu, a dolina – dobrze skomunikowana z Bagdadem – stała się bastionem irańskich Kurdów. Zima ani jednym, ani drugim nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł. Uzbrojeni bojownicy palili się jednak do walki i czekali na pierwsze roztopy.
Tymczasem Pasdarani i irańscy żołnierze mieli pełne ręce roboty, gdyż musieli poradzić sobie ze stłumieniem kolejnego powstania w ostanie Azerbejdżan Zachodni. Organizacja Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej i Ludowi Mudżahedini wywołali powstanie w Tebrizie i okolicznych miastach. Działania partyzanckie zagroziły bazie lotniczej, w której stacjonowało 2. Skrzydło Myśliwskie. Najwyższa Rada Obrony zareagowała bardzo szybko i skierowała w ten rejon posiłki: dwie brygady 28. Dywizji Zmechanizowanej. Okazało się, że niosło to za sobą pewne ryzyko. Przerzucenie tych jednostek wystawiło Mahabad – uważany za „stolicę” irańskiego Kurdystanu – na ataki ze strony peszmergów. W tym rejonie pozostała tylko jedna brygada.
W kwietniu wybuchło powstanie w irańskim Kurdystanie. Według szacunków do walki stanęło niemal 40 tysięcy bojowników. Przeciwko nim siły rządowe mogły skierować 20 tysięcy żołnierzy. Teheran dysponował czterema brygadami wojsk regularnych: wspomnianą wcześniej brygadą z 28. Dywizji Piechoty i trzema z 64. Dywizji. Siły te wspierało kilkanaście batalionów Pasdaranów. Irackie wojsko nie zaangażowało się czynnie walki, ale dbało o ciągłość dostaw zaopatrzenia i uzbrojenia. Po ponad sześciu miesiącach obie strony były wyczerpane walką, ale wydawać się mogło, że Teheran zupełnie sobie nie radzi. Kurdowie przejęli kontrolę nad Urmią, Naghade, Mahabadem, Bukanem i Saghghezem oraz wzmocnili swój arsenał zdobytymi czołgami, działami i innym uzbrojeniem. Nie udało się zdobyć jedynie Mariwanu i Sanandadżu, choć jak się okazało, losy obrońców tego ostatniego były policzone. Pod koniec maja Ghasemlu skoncentrował wszystkie dostępne siły na Sanandadżu, licząc, że uda się szybko przełamać opór. Atakujący spotkali się z niezwykłą zaciętością obrońców miasta-twierdzy, ale okazało się, że sama zaciętość nie wystarczy. Po miesiącu walk i wyczerpaniu amunicji musieli się poddać. W bitwie pod Sanandadżem wojska rządowe straciły tysiąc żołnierzy, a rebelianci – niemal 2 tysiące. Pod koniec czerwca 1981 roku wyczerpani peszmergowie nie mieli już sił i środków, aby zdobyć Mariwan, ostatnie większe miasto, które stanęło na przeszkodzie w opanowaniu całego regionu.
Nieporadność irańskich żołnierzy i Pasdaranów w Kurdystanie dopełniła nędznego obrazu ówczesnego dowództwa. Niemniej jednoczesne walki w Azerbejdżanie Zachodnim i Kurdystanie, wiązanie wojsk irackich na całej długości frontu i tarcia wewnętrzne nie ułatwiały generalicji zadania. Odzyskanie ważnego ostanu Azerbejdżan Zachodni stało się nawet priorytetem, zaś walka z Irakiem na pozostałych odcinkach frontu – zadaniem drugoplanowym. Taki stan rzeczy i naciski ze strony najwyższego przywódcy skłoniły irańskiego prezydenta do wzmocnienia więzi z Masudem Radżawim, charyzmatycznym przywódcą Ludowych Mudżahedinów mającym ogromny wpływ na miejską klasę średnią.
Na różnych odcinkach frontu trwały potyczki, zarówno na lądzie, jak i w powietrzu. Mimo że nie prowadziły do istotnych przełamań, niejednokrotnie były bardzo krwawe. W dniach 21–28 kwietnia toczyły się intensywne walki o wzgórza Bazideraz, z których można było obserwować pole walki w pobliżu Ghasr-e Szirin. Zapewniały one ponadto możliwość w miarę bezpiecznego przemieszczenia żołnierzy do Sarpol-e Zahab i Ghasr-e Szirin. Siły irackie zajęły wzgórze jeszcze we wrześniu 1980 roku, a później wzmocniły swoje pozycje czołgami T-62 i T-54. Starcia zaczęły się 21 kwietnia. Zaciekłość irackiej obrony nie słabła mimo ataków prowadzonych przez lotnictwo wojsk lądowych i siły powietrzne Iranu. Dopiero 27 kwietnia Irakijczycy ustąpili wobec naporu przeciwnika. Walki okupiono stratą setek żołnierzy po obu stronach, do niewoli wzięto 458 Irakijczyków, a ponadto zniszczono 45 irackich pojazdów opancerzonych, w tym czołgów. Irańscy żołnierze nie zdołali odzyskać Azerbejdżanu Zachodniego, co zwiastowało kolejną ofensywę. Podobne walki prowadzono w kwietniu i maju na innych wzgórzach okupowanych przez irackich żołnierzy.
Przeczytaj też: Oblężenie Pietropawłowska – zapomniana bitwa wojny krymskiej
Iracka obrona powietrzna kontra Iran i Izrael
Walki na północy dały czas na oddech i zreorganizowanie irackich oddziałów na pozostałych odcinkach frontu. Dotyczyło to też obrony przeciwlotniczej, z której irackie dowództwo nie było zadowolone. Trudno jednak się dziwić. Podczas wojny izraelsko-arabskiej w 1973 roku systemy 2K12 Kub były nowoczesne, ale podczas konfliktu iracko-irańskiego nie zdawały już egzaminu. Braki w systemie identyfikacji swój-obcy i zdolności manewrowe irańskich Tomcatów sprawiały, że skuteczność systemu znacznie spadła. Poza tym baterii Kubów było jak na lekarstwo i zostały rozmieszczone w pobliżu obiektów o znaczeniu strategicznym. Jeszcze przed wybuchem walk Bagdad negocjował z Paryżem zakup systemów przeciwlotniczych Crotale i Roland. Pierwszy trafił do Iraku w 1981 roku, drugi – rok później. Dokupiono też kolejną partię Kubów, a wraz z nimi – zestawy 9K33 Osa i 9K31 Strieła-1, a także egipskiej produkcji ręczne wyrzutnie przeciwlotniczych pocisków rakietowych 9K32 Strieła-2. Do obrony ugrupowań wojsk na froncie używano samobieżnych zestawów ZSU-23-4 Szyłka (które sprawdziły się w pierwszej fazie wojny), Strieł-2 i naprowadzanych radarem dział przeciwlotniczych S-60 kalibru 57 milimetrów.
W lutym 1981 roku Irak otrzymał również pierwsze Mirage’e F1EQ, które zamówił sześć lat wcześniej we Francji. Samoloty te przydzielono do 79. Eskadry i rozmieszczono w rozległej bazie lotniczej Saddam około 60 kilometrów na południe od Mosulu, niedawno ukończonej przez francuskich techników. Pojawienie się tego nowoczesnego myśliwca przewagi powietrznej, uzbrojonego w pociski powietrze–powietrze Matra Super 530F, było technicznym krokiem naprzód, ale jako że liczba Mirage’ów F1EQ na wyposażeniu irackiego lotnictwa rosła powoli, tylko najlepszym było dane je pilotować. Dzięki nowym maszynom Irakijczycy mogli nawiązać równą walkę z irańskimi Tigerami II i Phantomami II. Wciąż jednak nie byli równorzędnymi przeciwnikami dla Irańczyków w Tomcatach, z którymi toczyli później zacięte walki nad terminalami na wyspie Chark. Mimo strat ponoszonych w starciach z F-14 piloci Mirage’ów chwalili dobre wyposażenie samolotów i łatwość w obsłudze. Zmiana w stosunku do przestarzałych radzieckich myśliwców, w które wyposażone były inne eskadry, biła po oczach.
Wzmocniona w ten sposób obrona powietrzna nie dawała jednak Saddamowi powodów do pełnego zadowolenia. Operacje bojowe irańskiego lotnictwa – choć ograniczone z powodu obaw Chomeiniego o własne bezpieczeństwo – nadal dawały w kość irackim oddziałom na froncie. Na wstępnym etapie wzmacniania obrony powietrznej nie poradziła ona sobie z izraelskim nalotem na iracki reaktor jądrowy (operacja „Opera”) w czerwcu 1981 roku.
Dwa miesiące wcześniej – 4 kwietnia – irańskie lotnictwo przeprowadziło śmiałą operację wymierzoną w trzon sił powietrznych Iraku. Saddam, chcąc uchronić bombowce Tu-16, które bał się już wysyłać nad Iran, przebazował je poza zasięg działania maszyn wroga – do bazy Al-Walid (zwanej też H3), położonej około 700 kilometrów od granic Iranu, blisko granicy z Jordanią, przy szosie z Bagdadu do Ammanu. Tam też wykonywano naprawy samolotów bojowych. Saddam nie spodziewał się jednak, iż Iran dokona majstersztyku taktycznego i zafunduje Bagdadowi nie lada niespodziankę. Pomysł ataku zrodził się wśród dowódców 31. i 32. Skrzydła Myśliwskiego, stacjonujących w bazie Nodże opodal Hamadanu, w reakcji na marcowy atak rakietowy na miasta Ahwaz i Dezful, na które spadły pociski balistyczne systemu 9K52 Łuna-M.
W operacji mieli wziąć udział najlepsi irańscy piloci, bowiem irańskie lotnictwo jeszcze nigdy nie atakowało celu odległego o 1200 kilometrów. Uderzenie miało przeprowadzić sześć F-4E i dwa F-4D, wspierane przez trzy latające cysterny Boeing 707-3J9C i jednego Boeinga 747-100 pełniącego funkcję powietrznego stanowiska dowodzenia. Cztery F-14A patrolowały nad irańskim Kurdystanem, gotowe w razie potrzeby ruszyć na pomoc latającym cysternom, gdyby pojawiło się zagrożenie ze strony irackiego lotnictwa.
Operację rozpoczęto wczesnym rankiem z Tebrizu. Irańscy piloci lecący w kierunku H3 najpierw skierowali się w stronę jeziora Urmia, a potem lecieli na małej wysokości wzdłuż granicy Iraku z Turcją i Syrią (w tym czasie trzy F-5E wykonały misję pozoracyjną, atakując bazę w Al Hurrijji koło Kirkuku). Dzięki przychylności Hafiza al-Asada irańskie samoloty mogły nieniepokojone wlatywać w syryjską przestrzeń powietrzną, dzięki czemu zmniejszało się ryzyko ich wykrycia przez Irakijczyków, a do tego formacja uderzeniowa, prowadzona przez majora Faradżullaha Baratpura, mogła ruszyć nad cel z najmniej spodziewanej strony – od zachodu i południa.
Irańskie samoloty zaatakowały bazę o 8.15, z kilku kierunków, działając w dwóch trójkach i jednej parze. i niszcząc w pierwszej kolejności pasy startowe, aby zapobiec poderwaniu irackich maszyn, a następnie stanowiska obrony przeciwlotniczej. Potem nastąpiła rzeź niewiniątek. Piloci mieli dużo czasu i kilkakrotnie ponawiali ataki Zniszczono lub uszkodzono co najmniej 27 irackich samolotów i śmigłowców, w tym dwa Mirage’e F1EQ, które Bagdad odebrał tydzień wcześniej. Poza tym łupem rozochoconych Irańczyków padły trzy Any-12, jeden Tu-16, cztery MiG-i-21, pięć Su-20/-22 i osiem MiG-ów-23. Kilkanaście kolejnych – w tym trzy bombowce – uszkodzono. Zginęło około trzydziestu osób. Operacja zakończyła się całkowitym sukcesem bez strat własnych. Sam nalot trwał około piętnastu minut.
Dotarcie tak daleko w głąb Iraku było możliwe dzięki uzupełnianiu paliwa w powietrzu – dwa razy w drodze do celu i dwa razy w drodze powrotnej, po jednym razie nad Iranem i nad Syrią. Irańczycy ułatwili sobie zadanie, łamiąc normy prawa międzynarodowego i korzystając z pomocy państw neutralnych. Dwie latające cysterny wystartowały z portu lotniczego w Stambule i nosiły oznaczenie lotu komercyjnego do Teheranu. Phantomy wylądowały po czterech godzinach i czterdziestu minutach w powietrzu. Atak na Al-Walid został okrzyknięty najlepiej przeprowadzoną operacją powietrzną od czasów wojny sześciodniowej, pilotom zaś pogratulował osobiście sam Chomeini. Na dokładkę tego samego dnia irańskie Tomcaty strąciły parę MiG-ów-23. Dwa dni później po raz pierwszy w historii zestrzelono F-14; zwycięstwo zapisali sobie na konto piloci dwóch MiG-ów-23.
Przeczytaj też: Rydwany Cahalu. Część pierwsza: Izraelskie Shermany
Walki niskiej intensywności
W dniach 11–13 czerwca przeprowadzono operację ze wschodniego brzegu rzeki Karche i na południe od Darchowinu, mającą zmusić siły irackie do wycofania z zachodniego brzegu. Udało się je odepchnąć na trzy kilometry po czterdziestu ośmiu godzinach walk. Próbowano też nieco rozluźnić oblężenie Abadanu poprzez osłabienie zdolności logistycznych przeciwnika w tym rejonie. Zaatakowano więc drogę Mahszahr–Abadan służącą do transportu żołnierzy i sprzętu. Głównym zadaniem było usunięcie irackich oddziałów z północnego brzegu rzeki Bahmanszir. Udało się to 21 czerwca. W dniach 13–16 czerwca wznowiono operacje wojskowe na wzgórzach Bazideraz, aby przede wszystkim odwrócić uwagę przeciwnika od Chuzestanu, a także wyzwolić część terytorium opodal Sarpol-e Zahab. Walki miały mniej więcej taki sam przebieg jak na innych odcinkach: po początkowych sukcesach Irańczycy musieli cofnąć się na pozycje wyjściowe, a pole bitwy zasłane zostały trupami.
Elementem konfliktu o niskiej intensywności była też walka na froncie wewnętrznym, w tym z partyzantką lewicową. W czerwcu Iran musiał zmierzyć się z serią ataków bombowych, za którą stali Ludowi Mudżahedini. Do najbardziej znaczącego w skutkach wydarzenia doszło 28 czerwca 1981 roku, gdy w siedzibie Partii Islamskiej Republiki Iranu wybuchły dwie bomby, zabijając jej przywódcę, ajatollaha Mohammada Behesztiego, oraz czternastu ministrów i dwudziestu siedmiu deputowanych do Madżlisu. W lipcu siedemdziesięciu jeden innych członków parlamentu zostało zamordowanych. Tylko w czerwcu zginęło niemal tysiąc urzędników. Kampania przeciwko terrorystom zakończyła zabiciem sześciu tysięcy osób przeciwnych władzy.
Doktryna Rafsandżaniego
Niepowodzenia na froncie wymagały głów, a pierwszym do odstrzału był Abolhasan Banisadr, którego przywództwo duchowne już od dawna chciało się pozbyć. Wskutek wewnętrznych rozgrywek politycznych na znaczeniu zyskał człowiek, który miał dysponować charyzmą, zmysłem praktycznym oraz wyraźnym zamiłowaniem do działania i dowodzenia, czyli wszystkimi cechami, których brakowało Banisadrowi. Ajatollah Chomeini wyznaczył na nowego dowódcę sił zbrojnych Akbara Haszemiego Rafsandżaniego, który stał w ten sposób współodpowiedzialny – obok właśnie Chomeiniego – za kierowanie wysiłkiem wojennym. Najwyższy przywódca wyciągnął wnioski z niepowodzeń Banisadra. Od razu widać było zmianę w sposobie zarządzania działaniami wojennymi i kontaktów z dowódcami frontowymi. Rafsandżani nie wzbraniał się spędzić kilku tygodni na pierwszej linii, dokonując inspekcji. Jego zamiarem była motywacja żołnierzy i śledzenie rozwijających się operacji. Do głównych celów zaliczał ograniczenie wpływu szefów sztabu i zwiększenie władzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Przede wszystkim chciał się pozbyć faworytów poprzedniego dowódcy.
Z pomocą przyszła katastrofa lotnicza, dzięki której zmiany mogły nadejść niemal bezproblemowo. 29 września 1981 roku czterosilnikowy samolot transportowy C-130H, na którego pokładzie znajdowało się wielu dowódców powracających z inspekcji frontu, eksplodował w locie i spadł na Teheran. Wśród trzydziestu ośmiu ofiar znaleźli się szef sztabu sił zbrojnych, minister obrony i dowódca sił powietrznych. Wypadek był na rękę Rafsandżaniemu, zaś wyjaśnienie jego okoliczności już nie. Coraz częściej pojawiały się więc domysły, że nie był to wypadek, ale dzieło tajnych służb reżimu. Dowódca sił zbrojnych skorzystał z okazji, aby promować nowych urzędników, ściślej związanych z duchowieństwem. Ówczesny dowódca wojsk lądowych generał Ghasem Ali Zahir Nedżad objął stanowisko szefa sztabu sił zbrojnych. Szefem sił powietrznych mianowano fanatycznego pułkownika Hasana Modżunpura, a ministrem obrony – pułkownika Mohammada Salimiego. Zmiany w dowództwie oznaczały też ponowny wzrost znaczenia Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Głównodowodzącym został Mohsen Rezaji, protegowany ajatollaha Chomeiniego. Niezależność szefa Pasdaranów – sprawującego funkcję aż do 1997 roku – wiązała się z jego podległością, gdyż zależny był jedynie od Rafsandżaniego, omijając całą tradycyjną hierarchię wojskową.
Rafsandżani utrzymał Najwyższą Radę Obrony, ale wdrożył nieoficjalny równoległy łańcuch dowodzenia, który miał być elastyczniejszy, a jednocześnie dawał większą kontrolę nad Pasdaranami i szefem sztabu sił zbrojnych, mogącym narzucać poglądy Rafsandżaniego wszystkim dowódcom jednostek. Ponadto spopularyzował koncepcję dżihadu – odzyskiwanie utraconych terytoriów miało być swojego rodzaju krucjatą religijną. Efektem psychologicznym miało być również nadawanie kryptonimów operacji od nazw wydarzeń w historii szyickiego islamu.
Stworzył też własną doktrynę prowadzenia walki z przeciwnikiem opierającą się na trzech filarach. Pierwszy odnosił się do zasady welajat-e faghih, w której myśl duchowni są strażnikami prawa – skoro Chomeini dokonał interpretacji prawa bożego, jego rozkazy mają być wykonywanie bezdyskusyjnie. Drugi sprowadzał się do samowystarczalności sił zbrojnych – należało ograniczyć zależność od innych państw w zakresie dostaw sprzętu i amunicji oraz dołożyć wszelkich starań, aby umożliwić powstanie lokalnego przemysłu zbrojeniowego, a do tego czasu pracować na pozyskaniem alternatywnych źródeł zaopatrzenia. Trzeci stawiał na prostotę planowania i użycia sił zbrojnych, co miało zminimalizować ryzyko tarcia między armią regularną a Pasdaranami. Nowa doktryna wojenna z prostymi planami operacyjnymi miały opierać się głównie na użyciu dużej liczby żołnierzy, którą mułłowie byli gotowi poświęcić, aby zrekompensować materiałową niższość.
Operacja „Ósmy Imam” i kolejne ofensywy
Zmiany władzy i nowa doktryna wojenna pobudziły chęć odniesienia bardziej przekonujących zwycięstw na froncie i odzyskania terytoriów utraconych na rzecz śmiertelnego wroga. Rozpoczęto od Abadanu. W nocy z 26 na 27 września, ponad rok od wybuchu wojny, postanowiono przerwać oblężenie miasta i wyzwolić wschodni brzeg rzeki Karun. Warto jednak cofnąć się w czasie i zwrócić uwagę na akcje pozoracyjne w innej części frontu. W Chuzestanie kilka brygad Pasdaranów, wspieranych przez 84. Dywizję Zmechanizowaną, przeprawiło się przez rzekę Karche w pobliżu Suzy – jednego z najsłynniejszych miast starożytnego Bliskiego Wschodu – i zaczęło nękać irackie posterunki. Zgodnie z zamysłem planistów irańskich irackie dowództwo zwróciło uwagę na ten rejon. Udało się osiągnąć pierwszy wymóg operacyjny powodzenia operacji „Ósmy Imam” (Samen-ol-A’emeh): zmylenie co do właściwego miejsca ofensywy.
Tymczasem Irańczycy dyskretnie przenosili część sił na południe od Ahwazu. 21 Dywizję Zmechanizowaną, składającą się z żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, rozmieścili na bagnach między Szadeganem i Abadanem. Dywizja niepostrzeżenie przedarła się przez bagna i stanęła opodal przyczółka utrzymywanego przez iracką 5. Dywizję. Operacja oswobodzenia Abadanu stała się pierwszą, podczas której współdziałały mieszane jednostki złożone z regularnych żołnierzy i Pasdaranów. Drugim wymogiem operacyjnym stało się zaskoczenie. Zaczęło się od zmasowanego ataku artyleryjskiego na koszary 5. Dywizji, co wprowadziło chaos w poczynania Irakijczyków. Uderzenie wzmocnili piechurzy z wyrzutniami przeciwpancernych pocisków kierowanych TOW, nie dając załogom irackich T-55 na swobodne manewrowanie, ustawienie szyku i podjęciu przeciwdziałania. Irańscy dowódcy wyciągnęli wnioski z poprzedniej jesieni, gdy kulało wsparcie artyleryjskie i taktyka współdziałania z piechotą. Podczas ofensywy z września 1981 roku postępujące przygotowanie artyleryjskie stało się już normą. Zamieszanie na polu bitwy potęgował fakt, że 88. Brygada Pancerna również używała czołgów T-55. Uderzenie Irańczyków zupełnie zaskoczyło przeciwnika, który w zupełnym chaosie po moście pontonowym przeprawił się na drugi brzeg Karunu. Żołnierze iraccy – nie wszyscy – uratowali życie, ale zostawili na wschodnim brzegu około pięćdziesięciu T-55, 200 innych pojazdów opancerzonych i całą ciężką artylerię. Niemal bez przerwy nękani byli przez irańskie lotnictwo. Do Darchowinu wracali na tarczy. Operacja „Ósmy Imam” zakończyła się sukcesem, a cel, którym było odblokowanie Abadanu, okupiono stratami około 2 tysięcy zabitych i ponad 5 tysięcy rannych.
Ośmielone powodzeniem operacji „Ósmy Imam” irańskie dowództwo zamierzało odzyskać utracone terytoria w Kurdystanie. Za cel obrano Sanandadż, którego zdobycie byłoby nie tylko sukcesem prestiżowym, ale też znacznym osiągnięciem operacyjnym: pozwoliłoby zaopatrywać 64. Dywizję oblężoną w Mariwanie. Sanandadż udało się bardzo szybko okrążyć, ale zajęcie miasta możliwe było dopiero po trzech tygodniach. Zdobycie tej ważnej metropolii było jedynie odskocznią do dalszej ofensywy na północ. Po sześciu tygodniach odzyskano kontrolę nad Urmią, Naghade, Mahabadem, Bukanem Piranszahrem i Saghghezem, co przywróciło terytorialne status quo.
29 listopada rozpoczęła się operacja „Droga do Jerozolimy”, której celem było wyzwolenie zajętych przez Irakijczyków połaci Chuzestanu. Rafsandżani zakładał, że do końca roku wyrzuci wojska irackie za granicę. Pierwsze uderzenie skierowano na miasto Bostan. W ofensywie wzięło udział 20 tysięcy żołnierzy i 60 czołgów z 55. Brygady Spadochronowej, dywizji Pasdaranów i dwóch brygad 92. Dywizji Pancernej. Element zaskoczenia uzyskano dzięki przeprowadzeniu ataku w ulewnym deszczu. Kluczową rolę mieli odegrać strażnicy rewolucji, których wiodła ambicja pokazania, że nie są tchórzami, jak powszechnie myśleli o nich żołnierze regularnego wojska. Atak na Bostan zapisał się na kartach historii jako pierwsze w tej wojnie użycie żywych tarcz (więcej miejsca tej kwestii poświęcimy w trzeciej części artykułu). 6 grudnia Bostan padł, a irackie pododdziały wycofywały się w panice na swoje terytorium. Dopiero tam zakończył się pościg za przeciwnikiem, co udokumentowano zdjęciami dla celów propagandowych. W tej operacji duże znaczenie miało lotnictwo wojsk lądowych, które zgromadziło czterdzieści śmigłowców transportowych i uderzeniowych. Szczególnie te ostatnie okazały się bardzo pomocne w zniszczeniu niemal czterdziestu irackich czołgów.
Bostan jest miastem nadgranicznym i był jednym z ważniejszych celów w Chuzestanie, dającym możliwość kontrolowania strefy przygranicznej. Teheran uważał zdobycie Bostanu za jeden z ważniejszych sukcesów na tym etapie operacji. Miał on potencjalnie stworzyć strefę buforową dla Ahwazu i Susangerdu.
Atak na Bostan nie przyniósł jednak głębokiego przełamania frontu. Irackie dowództwo wysłało w ten rejon posiłki i sytuacja się unormowała. Żadna ze stron nie była gotowa na przełamanie frontu ze względu na szczupłość sił. 12 grudnia 1981 roku irańskie dowództwo rozpoczęło w sektorze Ghasr-e Szirin nową ofensywę pod kryptonimem „Świt” (Matla ul-Fadżr). Irańska piechota wspierana przez brygady czołgów szybko zdobyła Geilan Zarb i Sarpol-e Zahab. Operację wspierały śmigłowce z bazy lotniczej w Kermanszahu, które przebazowano na lotnisko polowe opodal punktu dowodzenia w 58. Brygady. Deszcz i wyjątkowo złe warunki drogowe sprawiły, że operacja stała się domeną piechoty. Z tych samy względów niemożliwy był kontratak irackich 12. i 17. Dywizji Pancernej. Iracka piechota daremnie próbowała odbić oba miasta w ciągu następnych pięciu dni. Gęsta pokrywa chmur i rzęsisty deszcz praktycznie uziemiły irackie lotnictwo. Ponosząc poważne straty, wojska irackie się wycofały. Teheran odzyskał małe połacie utraconego terenu w Chuzestanie, prowadząc ograniczone działania w kierunku miejscowości Hamid i Huwajze. Tym sposobem na koniec 1981 roku w ręce wojsk Chomeiniego dostało się 40% terytorium utraconego na rzecz Bagdadu w pierwszych miesiącach wojny.
Przeczytaj też: Żelazna pięść ONZ. Pojazdy pancerne misji w Kongu 1960–1963
Sitzkrieg i czas na oddech
Korzystając z kolejnego impasu na froncie, wojska Saddama wykonywały szereg prac inżynieryjnych, które miały wzmocnić potencjał obronny w Chuzestanie. Zbudowano szereg przeszkód terenowych i schronów, a także poprawiono infrastrukturę drogową, rozstawiono mosty pontonowe i osuszono niektóre połacie terenu, aby usprawnić przemieszczenie ciężkich wozów opancerzonych, a szczególnie czołgów. Największą inwestycję podjęto w sektorze, w którym znajdował się Chorramszahr. Powstał tam „Mur Perski” – głęboka linia obrony, której wróg miał nigdy nie zdobyć. Saddam zdawał sobie sprawę z tego, że wojna może potrwać jeszcze minimum dwa lata i że sytuacja wymaga podjęcia szeroko zakrojonych inwestycji obronnych. W tym celu na wschodnim brzegu rzeki Szatt al-Arab rozpoczęto budowę kanału o długości 30 kilometrów, który miał być przeszkodą dla irańskich pojazdów pancernych. Za kanałem ruszyła budowa linii obrony o długości około 60 kilometrów. Równocześnie podjęto starania, aby zniwelować przewagę liczebną wroga, tworząc trzy nowe dywizje piechoty i zwiększając zasoby ludzkie sił zbrojnych do 450 tysięcy żołnierzy.
Działania bojowe prowadzono na ograniczoną skalę. W lutym 1982 roku bezskutecznie próbowano odzyskać Bostan. Gdy minęła zima, czyli tradycyjny czas na przegrupowanie i uzupełnienie strat, irańskie dowództwo postanowiło zaatakować po raz kolejny. Tym razem – w ramach operacji „Niezaprzeczalne Zwycięstwo” – do przełamania miało dojść w rejonie Suzy, co pozwoliłoby na przecięcie autostrady Bagdad–Basra. Była to jedna z największych ofensyw tej wojny. Naprzeciw 120 tysięcy Irańczyków stanęło jedynie 40 tysięcy żołnierzy irackich (choć Bagdad dużą wagę przykładał do roli lotnictwa, które miało powstrzymać irańskie oddziały przełamujące). W rejonie Suzy przeprowadzono szereg prac inżynieryjnych i wzmocniono artylerię. Podjęto również ograniczoną ofensywę w celu zdobycia korytarza ciągnącego się z Andimeszku do Ahwazu w Chuzestanie w pobliżu Suzy, na zachodnim brzegu rzeki Karche, prowadzącego na wyżyny zwane Miszdagh na północy Bostanu.
Irański sztab znów planował wprowadzić przeciwnika w błąd co do faktycznego miejsca uderzenia. 17 marca 1982 wojsko irańskie rozpoczęło operację „Fatima” – natarcie w kierunku Huwajze i Hamidu. Najbardziej istotnym elementem – przynajmniej początku ofensywy – stało się zdesantowanie części 55. Brygady Spadochronowej na tyły wroga i operacja dywersyjna na głębokości około dziesięciu kilometrów za linią frontu. Kilka oddziałów spadochroniarzy zaatakowało pozycje obsadzone przez artylerię przeciwnika. Obsługa haubic kalibru 130 milimetrów, oszołomiona nagłością ataku, nie zdążyła zareagować. Do niewoli wzięto kilku oficerów i zniszczono około 40 haubic. W rejonie miast Suza i Naderi nacierali Pasdarani, ale skutek ataków był mizerny. Mimo zastosowania taktyki ludzkich tarcz nie udało się przełamać obrony przeciwnika. Natarcia te prowadzono wespół z bojownikami Związku Mobilizacji Uciemiężonych (Basidż). Pierwsza faza ofensywy zakończyła się 22 marca, nie przynosząc zasadniczych zmian. W nocy z 23 na 24 marca rozpoczął się drugi etap. Mimo że trudny teren, w którym się poruszali, został dodatkowo zaminowany, a około 100 czołgów uległo mniejszym lub większym usterkom, żołnierze irańscy z 21. i 84. Dywizji Zmechanizowanych oflankowali irackie pozycje.
Dalej na południe irańskie dywizje zmechanizowane wespół z Pasdaranami przypuściły kolejne ataki. Iracka 10. Dywizja Pancerna wezwała na pomoc lotnictwo. Nad polem bitwy zjawiło się około dwudziestu Su-20 i MiG-ów-23. Lotnicy celnie ostrzeliwali irańskie kolumny, musieli jednak uważać, aby nie wlecieć w strefę rażenia rozmieszczonych opodal baterii przeciwlotniczych MIM-23 Hawk. Na domiar złego Irańczycy wezwali na miejsce Phantomy i Tomcaty. W ciągu kilku minut zestrzelono sześć irackich samolotów, a sześć innych uszkodzono. Piloci Mirage’ów F1 zestrzelili trzy Phantomy. Zarysowała się wyraźna przewaga Irańczyków, którzy zajęli irackie pozycje obronne, zaś nad żołnierzami Saddama zawisła groźba okrążenia. Dowódcy podjęli decyzję o wycofaniu się.
Równocześnie z wycofującymi się irackimi pododdziałami do ataku ruszyły irańskie zagony pancerne. Decydująca bitwa pancerna rozegrała się w rejonie Szanan w Chuzestanie. Irańskie Chieftainy i T-59 pędziły za irackimi T-55 i T-62, a na polu bitwy i drodze do Fakkeh słały się irackimi wrakami. Bitwa zakończyła się pogromem – nim zapadł zmrok, iracka 1. Dywizja Zmechanizowana przestała istnieć, a bohaterski generał Dachil Ali Hilali oddał się do niewoli – ten los wydawał mu się znośniejszy od wizyty w gabinecie Saddama. 10. Dywizja Pancerna utraciła całą artylerię i dwie trzecie czołgów.
Irańczycy szykowali się do zadania ciosu rozstrzygającego. Trzeciemu etapowi kontrofensywy nadali nazwę „Niezaprzeczalne Zwycięstwo”. 27 marca Teheran rozpoczął zmasowany atak, w szczególności z rejonu Bostanu. W obliczu takiego obrotu wydarzeń Saddam zezwolił 4. Korpusowi na wycofanie się, aby uratować jak najwięcej sił. Pozwoliło to uporządkować pododdziały i ustanowić kolejną linię obrony, tym razem 10 kilometrów od granicy. Irańskie dowództwo nie zamierzało zwalniać i szybko wyasygnowało kilka brygad pancernych, które uderzyły na wroga w rejonie Fakkeh z zamiarem zdobycia miasta. Atak bez przygotowania – mimo animuszu – był jednak błędem.
Czołgi szybko poruszały się w dół skalistej równiny łagodnie opadającej do granicy. Przez ten pośpiech Irańczycy opuścili strefę chronioną przez baterie przeciwlotnicze MIM-23 w pobliżu Suzy. Nie zapewnili sobie też właściwej ochrony w powietrzu. Irackie dowództwo zwróciło uwagę na tę fatalną pomyłkę i natychmiast przypuściło atak powietrzny na kolumny pancerne. Przez trzydzieści sześć godzin nękali je iraccy piloci, którzy zniszczyli blisko sto czołgów, zmuszając Irańczyków do odwrotu. Saddam wyciągnął istotną lekcję z tego incydentu: mądrze użyte siły powietrzne mogą powstrzymać przełamanie, dlatego lotnictwa należy używać oszczędnie. Bitwa ta stała się przyczynkiem do zmiany taktyki użycia lotnictwa w wojnie. Saddam rozkazał, aby odtąd zadania bliskiego wsparcia powietrznego wykonywali piloci śmigłowców uderzeniowych. Miało to pozwolić utrzymać jak najwięcej samolotów w rezerwie, aby racjonalnie gospodarować siłami na wyjątkowo pilne uderzenia.
Przeczytaj też: Pierwszy wśród równych. Niszczyciel USS O’Bannon
Po zwycięstwo!
Irańskie naczelne dowództwo szykowało się do kolejnej wielkiej rozgrywki: zreorganizowało oddziały, podciągnęło i uzupełniło zapasy amunicji, a także przesunęło artylerię bliżej nowej linii frontu. Generalicja nastawiona była bardzo optymistycznie, a statystyki dawały im powody do umiarkowanego zadowolenia. Pomimo strat zadanych przez irackie lotnictwo Irańczycy w ciągu tygodnia pokonali około sześćdziesięciu kilometrów, niszcząc 400 czołgów i pojazdów opancerzonych oraz 150 dział. Wewnętrzne starcia między przywództwem religijnym i świeckim utrudniały zdyskontowanie tego sukcesu. Rywalizacja Pasdaranów z żołnierzami regularnych sił zbrojnych przynosiła kolejne ofiary i siała niepewność. Wszystko zaczęło się to aresztowania byłego ministra spraw zagranicznych w rządzie Badnisadra, Sadegha Ghotbzadeha, który – w świetle zebranych dowodów w postępowaniu w sprawie zamachu na Chomeiniego – miał stać na czele spisku. Wtrącony do strasznego więzienia Erwin w Teheranie, torturowany, wydał wielu oficerów, którzy rzekomo mieli zmierzać do usunięcia przywódcy duchowego. Sztuczne rozszerzanie kręgu zaangażowanych w spisek, niemal wyłącznie na podstawie wątpliwych zeznań torturowanego, miało zgubny skutek dla wojskowych. Zamiast wykorzystywać ten czas dla wzmocnienia potencjału, skupiono się na wewnętrznych rozgrywkach i walce o władzę. Wstrzymano też działania na froncie. Z tej rywalizacji Pasdarani – mający za sobą przywództwo religijne – wyjdą bardzo wzmocnieni.
Na początku kwietnia 1982 roku Abdul Rahman Ghasemlu, dowodzący ponad 30 tysiącami peszmergów, podjął próbę odzyskania utraconych obszarów. Dysponował czołgami, artylerią, a dodatkowo z Bagdadu przetransportowano znaczną liczbę karabinów maszynowych i wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych. Dzięki zdobyciu serc i umysłów miejscowej ludności Ghasemlu zajął miasta Sanandadż, Saghez, Bukan i Mahabad, jednak jego wojska nie zrobiły żadnego dużego postępu i nawet nie próbowały zająć silnie bronionego garnizonu Mariwanu. Na nic zdały się te działania – które przyniosły straty w ludziach i sprzęcie – gdyż irańskie dowództwo szybko rozpoczęło kontrofensywę, którą dowodził generał Ali Sajjad Szirazi. Na pozycje peszmergów ruszyło 80 tysięcy żołnierzy mających do dyspozycji 300 czołgów, 150 dział i pięćdziesiąt śmigłowców. W ciągu dwóch miesięcy Irańczycy odzyskali kontrolę nad czterema miastami i zepchnęli peszmergów z powrotem w góry. Taki rozwój sytuacji miał dać spokojne lato, gdyż bojownicy w tym czasie musieli zepchnąć na boczny tor myślenie o wojaczce i dać pierwszeństwo życiu w wiejskiej społeczności. Wskutek osobistego zaangażowania na pierwszej linii generał Szirazi zdobył przydomek „Człowieka z żelaza”.
Ghasemlu podjął również działania na polu quasi-dyplomatycznym, kontaktując się z Banisadrem, aby zaproponować mu działania wywrotowe przeciwko przywództwu religijnemu w Iranie. Przywódca irańskich Kurdów wymyślił, że mógłby się w ten sposób przyczynić do wyrugowania wpływów Chomeiniego z Kurdystanu. Były prezydent odrzucił tę propozycję – wolał pozostać na wygnaniu, zachować życie i spisać swoje wspomnienia.
Ofensywa Święte Miasto
30 kwietnia 1982 roku rozpoczęła się operacja „Święte Miasto”, mająca na celu odzyskanie Chorramszahru i wyparcie Irakijczyków z Chuzestanu. Od Musijanu do Abadanu rozlokowano dwanaście dywizji, w tym połowę kontrolowanych przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Na pole walki ściągnięto bataliony rozmieszczone dotąd na granicach radzieckiej, afgańskiej i pakistańskiej. Do przerzutu oddziałów na linię frontu wykorzystano Boeingi sił powietrznych. O skali operacji świadczy zgromadzenie 200 tysięcy żołnierzy, 1000 czołgów, 600 dział i blisko 100 śmigłowców. Mimo że siły były pokaźne, miały słaby punkt – zdolność do zapewniania wsparcia z powietrza. Wynikało to z poważnych problemów logistycznych, braku amunicji i części zamiennych. Dostawy sprzętu były zbyt małe, aby zastąpić maszyny stracone w boju.
Ponadto przywództwo religijne było bardzo wyczulone na swoje bezpieczeństwo i pamiętało jeszcze bunt pilotów mający na celu przywrócenie porządku sprzed rewolucji. Buntownicy zamierzali bombardować budynki rządowe wraz z bunkrami kryjącymi osoby stanowiące trzon nowej władzy. Strach przed powtórką był ważniejszy niż potrzeby operacyjne. Tym samym najwyższe dowództwo autoryzowało absolutnie minimalną liczbę lotów, tylko na przechwycenie i rozpoznanie. Miało to swoją logikę, gdyż samoloty wykonujące te zadania nie stanowiły żadnego zagrożenia, jako że nie zabierały bomb mogących zniszczyć bunkry rządowe. Duże nadzieje pokładano w bateriach przeciwlotniczych MIM-23, które przesunięto bliżej frontu. To one miały uniemożliwić lotnictwu irackiemu obecność nad polem bitwy. Irańskie myśliwce miały nie zapuszczać się w rejon frontu, aby uniknąć ognia bratobójczego. Artyleria przeciwlotnicza otrzymała rozkaz niszczenia wszystkich samolotów w strefie rażenia.
Przed ofensywą Teheran otrzymał szeroką pomoc w postaci uzbrojenia, części zamiennych i sprzętu medycznego. Hojnymi dostawcami okazały się Niemiecka Republika Demokratyczna, Syria, Libia i Pakistan. Naprzeciw znacznych sił irańskich stanęli słabo przygotowani do boju Irakijczycy: tylko pięć dywizji i dziesięć samodzielnych brygad, co razem dało 65 tysięcy żołnierzy, 500 czołgów i tyle samo dział. Połowę rozlokowano w rejonie Chorramszahru, a drugą połowę – między Amarą a Hamidem. Przed świtem 30 kwietnia 1982 roku irańscy spadochroniarze zostali zrzuceni na zachodnim brzegi Karunu, zaś saperzy rozpoczęli budowę mostów pontonowych. 88. Dywizji Pancernej, poruszającej się w kierunku Hoseiniji, udało się sforsować rzekę. Systematycznie posuwały się też dywizje zmechanizowane: 21. i 40. na Hamid, 77. na Huwajze i 84. na Fakkeh. Z czasem 88. Dywizja Pancerna przejęła kontrolę nad Hoseiniją, zmuszając nieprzyjaciela do wycofania się do Chorramszahru. Do zdobywania miasta można było przystąpić niemal z marszu, jednak działania wstrzymała decyzja Rafsandżaniego, który nakazał podciągnąć oddziały Pasdaranów. Była to decyzja polityczna, nieuzasadniona względami operacyjnymi i potencjałem bojowym ściąganych jednostek. Opóźniła ona dobrze zapowiadającą się ofensywę i pozwoliła przeciwnikowi uporządkować działania.
Dopiero o świcie 20 maja Irańczycy zaatakowali „Stalingrad Bliskiego Wschodu”. Przez czterdzieści osiem godzin dziesiątki fal fanatycznych strażników rewolucji bezskutecznie biły głową o umocnienia tak zwanego Muru Perskiego, którego Chorramszahr był częścią. Pomimo to los obrońców był przesądzony i było tylko kwestią czasu, kiedy izolowany garnizon będzie musiał skapitulować. Odcięcie miasta-twierdzy od dostaw zapasów umożliwiły działania 55. Brygady Spadochronowej, która zniszczyła most pontonowy na Szatt al-Arab. Wkrótce fortyfikacje Muru Perskiego – jedynej nadziei obrońców – skruszały pod ostrzałem artylerii i czołgów. W nocy z 22 na 23 maja rozerwano łańcuch obrony i irańscy żołnierze wniknęli do miasta. Rozgorzały walki uliczne. Część Pasdaranów zaczęła otaczać twierdzę, aby odciąć drogę uciekającym w popłochu Irakijczykom. Jedynie kilka pododdziałów stawiało brawurowy opór. 24 maja miasto było w rękach irańskich. Zdobycie go miało wymiar nie tylko symboliczny, ale także strategiczny. Wojska irańskie stanęły u granicy z Irakiem i zaczęły się fortyfikować wzdłuż Szatt al-Arab, zagrażając Basrze. 28 maja przypuściły nawet atak na Ghasr-e Szirin i Sumer, ale nie zdołały przełamać upartej obrony Irakijczyków, mających świadomość, że po ich trupach wiedzie droga do samego Bagdadu.
Przegrana Iraku była druzgocąca, a liczby mówił same za siebie: 30 tysięcy zabitych, 35 tysięcy jeńców i 70 tysięcy rannych. Utracono 20% artylerii, 40% samolotów i 60% czołgów. Straty okupiono marnymi zyskami, ponieważ armia irańska odbiła dziewięć dziesiątych podbitego terytorium. Saddam zaczął się obawiać przewrotu pałacowego. Chcąc uprzedzić ewentualne zagrożenie, pozbawił dwudziestu dowódców władzy, a dziesięciu z nich postawił przed sądem wojskowym, który skazał ich na śmierć przez rozstrzelanie.
Część trzecia: Koszmar wojny totalnej
Bibliografia
Lukman Faily, Reflecting on the Iran-Iraq War, Thirty Years Later, atlanticcouncil.org, dostęp 1.02.2021.
Dilip Hiro, The longest war: The Iran-Iraq military conflict. Routledge, Chapman & Hall, 1991.
Efraim Karsh, The Iran-Iraq war 1980–1988, Oxford, 2002.
Wiliamson Murrary, Kevin M. Woods, The Iran-Iraq War. A Military and Strategic History, Cambridge University Press, 2014.
Pierre Razoux, The Iran–Iraq War. The Belknap Press of Harvard University Press, 2015.
Philip A.G. Sabin, Efraim Karsh, Escalation in the Iran‐Iraq War, Survival, 31:3, 1989, ss. 241–254.
Rachel Schmidt, Global Arms Exports to Iraq 1960-1990, RAND, 1991.
P.W. Singer, Child Soldiers, The new faces of war, dostęp 1.02.2021.
Babak Taghvaee, Desert Warriots. Iranian Army Aviation at War, Helion & Company, 2016.
Sepehr Zabir, The Iranian Military in Revolution and War, Routledge, 1998
Iran: Five years of fanaticism, The New York Times, 12 lutego 1984, dostęp 1.02.2021.