Zacieśnienie stosunków w pierwszych latach istnienia Sojuszu Północnoatlantyckiego doprowadziło do powstania formalnej struktury organizacyjnej i wejścia w życie pierwszej koncepcji strategicznej NATO, podyktowanych zimnowojennym współistnieniem dwóch przeciwstawnych ideologicznie bloków. Stało się również potwierdzeniem znanego od dawna powiedzenia, że nic nie łączy bardziej niż wspólny wróg. W latach 1950–1952 sojusz wzmocnił się od wewnątrz i przygotował do rywalizacji w realiach zimnej wojny.

Zobacz również poprzedni artykuł: NATO – narodziny organizacji bezpieczeństwa zbiorowego

Konsolidacja NATO odbywała się również poprzez jego rozszerzenie. Uznano bowiem, iż ochrona obszaru traktatowego będzie wzmocniona przez przystąpienie innych państw, które w przeciwnym razie mogłyby zostać wciągnięte w orbitę wpływów Związku Radzieckiego. Ojciec doktryny powstrzymywania i autor „długiego telegramu” twierdził, że nie można biernie czekać na rozrost potęgi ZSRR. Stany Zjednoczone powinny czynnie angażować się w powstrzymywanie komunizmu, skupiając wokół siebie państwa narażone na ekspansjonistyczne zakusy Moskwy. Każdy kraj, który wobec radzieckiego zagrożenia zdecydowałby się bronić swej niezależności, powinien dostać wszelką pomoc, od gospodarczej po militarną. Doktryna powstrzymywania wywarła ogromny wpływ na politykę Stanów Zjednoczonych zarówno bezpośrednio po drugiej wojnie światowej, jak i w następnych dekadach. Utworzono szereg paktów o charakterze militarnym (ANZUS, SEATO, CENTO), których zadaniem było hamowanie ekspansjonizmu Związku Radzieckiego. Bilateralne sojusze z Japonią, Tajwanem i Koreą Południową miały podobne założenia, opierały się bowiem na wzajemnej pomocy i miały charakter wyraźnie defensywny. Z biegiem czasu w obszar zainteresowania włączono również komunistyczne Chiny.

Sieć paktów wojskowych i bilateralne stosunki międzynarodowe, w których najważniejszą rolę odgrywały Stany Zjednoczone po jednej i Związek Radziecki po drugiej stronie, zepchnęły amerykańskich sojuszników na drugi plan. Zawodziły bądź pomijane były mechanizmy konsultacji między państwami członkowskimi. Amerykańska hegemonia i nieograniczone wpływy nie wszystkim się podobały, lecz tylko Francja Charles’a de Gaulle’a uzewnętrzniła swoje niezadowolenie i wystąpiła ze struktur wojskowych sojuszu, respektując jednak jego istnienie i postanowienia treści traktatu.

Oprócz wspomnianego braku partnerskich stosunków pomiędzy stronami Traktatu Waszyngtońskiego NATO w latach pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych cierpiało na brak adekwatnej do potencjalnego konfliktu koncepcji strategicznej. Doktryna zmasowanego odwetu okazała się nie tylko niewystarczająca, lecz również krępowała przyszłe działania. System zero-jedynkowy w przypadku militarnej konfrontacji sprowadzał się w zasadzie do dwóch możliwych rozwiązań: członkowie sojuszu (w zasadzie jedynie Amerykanie) mogli angażować się w konflikt nuklearny lub nie podejmować żadnych działań. Ta niedoskonałość zmusiła NATO do wytężonej debaty strategicznej nad nowymi rozwiązaniami, których efektem stała się strategia elastycznej odpowiedzi. Do tego czasu sojusz musiał jednak zmierzyć się z wieloma innymi problemami.

Grecja i Turcja przyjęte w poczet członków

Działania późniejszych prezydentów, przede wszystkim Harry’ego Trumana i Dwighta Davida Eisenhowera, oparte na doktrynie powstrzymywania doprowadziły do udzielenia szerokiej pomocy Grecji i Turcji, bezpośrednio narażonych na infiltrację ze strony Moskwy ze względu na bliskość geograficzną i znaczenie geostrategiczne. Znacznie mniej atrakcyjnie wyglądała ich przydatność pod kątem stricte wojskowym, ze względu na słabo rozwinięte siły zbrojne i takież słabe zaplecze techniczne.

Przyjęcie Grecji do NATO wzmacniało nie tylko jej bezpieczeństwo, ale również południową flankę sojuszu, zapewniając członkom lepsze zdolności operacyjne w basenie Morza Śródziemnego. W przypadku konfliktu greckie porty mogłyby stanowić oparcie dla działającej na tym akwenie VI Floty US Navy. W przypadku Turcji duże znaczenie odgrywały cieśniny czarnomorskie (Bosfor i Dardanele), umożliwiające wyjście z Morza Czarnego na Morze Śródziemne. Przyjęcie Turcji nabrało znaczenia w połowie lat sześćdziesiątych, gdy Związek Radziecki ustanowił stałą obecność na Morzu Śródziemnym. Od 1967 roku Sowieci utrzymywali na akwenie śródziemnomorskim stałą eskadrę w celu równoważenia sił marynarki USA. Turecki sojusznik dawał możliwości szachowania stacjonującej w Sewastopolu Floty Czarnomorskiej. W przypadku wzrostu napięcia bądź rozpoczęcia konfliktu o charakterze lokalnym lub szerszym kontrola cieśnin czarnomorskich pozwalałaby na odcięcie wyjścia na Morze Śródziemne.

Abstrahując od oczywistych zalet tureckiego położenia na styku dwóch kontynentów, część literatury wskazuje na istniejące już wtedy silnie ugruntowane przesłanki wspólnych wartości z państwami Europy Zachodniej1. Rodząca się wspólnota wzajemnie podzielanych zasad współżycia znalazła odzwierciedlenie w późniejszych wydarzeniach. Od końca drugiej wojny światowej Turcja dryfowała w kierunku Zachodu. Wprowadzenie demokracji i systemu wielopartyjnego zjednało zachodnich aliantów, Turcja stała się odbiorcą amerykańskiej pomocy w ramach Planu Odbudowy Europy i beneficjentem środków będących pokłosiem doktryny Trumana. Kraj rządzony ówcześnie przez Partię Demokratyczną próbował zyskać uznanie w oczach przywódców państw Zachodu i utorować sobie drogę do tworzonych struktur po zachodniej stronie żelaznej doktryny. W lipcu 1950 roku premier Adnan Menderes, mimo protestów opozycji, zadecydował o wysłaniu czterech i pół tysiąca żołnierzy do Korei; była to pierwsza w historii misja poza granicami ustalonymi przez otomański parlament w 1920 roku2.

Turcja szybko miała się jednak przekonać o czekających ją trudnościach i nieustępliwym stanowisku części członków sojuszu. Schody rozpoczęły się już na samym początku. Zaciekłymi przeciwnikami tureckiej akcesji stały się Dania, Norwegia i Wielka Brytania, które optowały za wojskowym porozumieniem o charakterze bilateralnym. Dla tamtejszych polityków Turcja była niechcianym balastem, a jej położenie nie byłoby zaletą, lecz stałoby się kolejnym problemem w relacjach Wschód–Zachód. Stanowisko tych państw miało łatwo zauważalny wpływ na głosowanie w Radzie Północnoatlantyckiej. We wrześniu 1950 roku ich negatywny stosunek stał się przyczyną odrzucenia drugiej już prośby Turcji o akcesję do NATO.

W sukurs Turkom przyszli Amerykanie, dla których położenie i wartość geostrategiczna Turcji miały niebagatelne znaczenie. Stosunek klasy politycznej w USA do przyjęcia do NATO państwa leżącego w Azji Mniejszej był zgoła inny niż europejskich sojuszników. Pod wpływem sugestii Departamentu Stanu Brytyjczycy spuścili z tonu i pogodzili się z rozpoczęciem negocjacji. Według wstępnych ustaleń Turcja miała jak najszybciej zostać włączona do planowania wojskowego w regionie śródziemnomorskim.

Stanowisko amerykańskiej dyplomacji nie do końca pokrywało się z wyobrażeniem wojska. O tym, iż pomiędzy politykami i wojskowymi w zasadzie zawsze istnieje sprzeczność, Turcy przekonali się dość szybko na własnej skórze. Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów – generał Omar Bradley – w opublikowanym artykule stwierdził, że Stany Zjednoczone nie zamierzają wplątywać się w lokalne potyczki ze Związkiem Radzieckim w takich miejscach jak chociażby Turcja. Oświadczenie Bradleya spadło na tamtejszą elitę dowódczą jak grom z jasnego nieba. Wydawało się, że przyszłość tureckiego członkostwa w NATO jest pogrzebana. Z czasem jednak amerykańskie koła wojskowe zdały sobie sprawę, iż radzieckie postępy w programie nuklearnym mogą stanowić w przyszłości znaczny problem. W tej sytuacji lekarstwem miał być w pewnej części turecki interior i możliwości jego wykorzystania. Szczególnie o włączenie Turcji do struktur natowskich zabiegali przedstawiciele US Air Force, którzy widzieli tam miejsce do ulokowania baz lotniczych3.

Tureckie starania o akcesję znalazły finał na konferencji ministerialnej w dniach 16–20 września 1951 roku, na której wystosowano oficjalne zaproszenia dla Turcji i Grecji. Zanim jednak do tego doszło, należało pokonać opór niezłomnych Brytyjczyków, którzy szukali środka zastępczego dla członkostwa tych państw w strukturach sojuszu. Zaproponowali nawet status członków „niepełnych”, co dla greckiej i tureckiej elity przywódczej było nie do przyjęcia. Pod wpływem Amerykanów i wobec znacznego oporu samej Ankary Brytyjczycy dość szybko zrezygnowali ze swoich planów.

Rada Północnoatlantycka, zgodnie z wymogami traktatu, jednomyślnie zaakceptowała akcesję Grecji i Turcji do NATO. Na mocy Artykułu 10. Traktatu Północnoatlantyckiego państwa te okazały się podmiotami, które są „w stanie realizować zasady niniejszego traktatu i wnosić wkład do bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”4. Interpretacji tej dokonano na wyrost, trudno bowiem było upatrywać w siłach zbrojnych tych krajów dużego wsparcia dla bezpieczeństwa sojuszu. Słaby potencjał techniczny oraz słabe wyszkolenie i umiejętności tamtejszych żołnierzy nie stanowiły czynników przemawiających za przyjęciem do NATO. O akcesji zadecydowało położenie geostrategiczne i niechęć do wciągnięcia w orbitę wpływów Związku Radzieckiego.

Protokół o przystąpieniu podpisano 22 października 1951 roku. Formalne akcesja nastąpiła 18 lutego 1952 roku. Oba państwa stały się wiernymi (z małym wyjątkiem greckiego zagubienia) sojusznikami NATO. Ponadto otrzymały ochronę ze strony Stanów Zjednoczonych, ponieważ dysponowały słabym wojskiem. Tureckie terytorium było i nadal jest ważne ze względu na możliwość rozmieszczania sił wojskowych, wykorzystywania baz marynarki wojennej i wojsk lotniczych. W czasie zimnej wojny turecki interior stał się bazą dla amerykańskiej i natowskiej infrastruktury militarnej i wywiadowczej5. Jednocześnie na Bałkanach pojawiła się równowaga między przeciwstawnymi blokami wojskowo-politycznymi. Grecja i Turcja należały do NATO, a Bułgaria, Rumunia i Albania – do obozu sowieckiego.

To nieprawda, że na przyjęcie Turcji taki sam wpływ miały zarówno determinanty geostrategiczne, jak i przesłanki odnoszące się do wspólnych wartości. Realizacja ideałów demokratycznych, poszanowanie praw człowieka i inne pryncypia stały wówczas na dość niskim poziomie. A nawet gdyby, to i tak nie równałyby się z zaletami położenia geostrategicznego i możliwością szachowania Związku Radzieckiego. O roli wspólnych wartości w negocjacjach możemy się przekonać sześćdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach. Turcja nadal prowadzi rozmowy z Unią Europejską na temat akcesji, a postępy w zamykaniu kolejnych rozdziałów są mizerne. A przecież Turcja stowarzyszyła się z UE już w 1963 roku.

Traktaty paryskie – RFN wśród członków sojuszu

Jakkolwiek sprawa przyjęcia dwóch państw położonych na południowej flance NATO wywołała wiele dyskusji, późniejsze rozmowy nad zmianą statusu Niemiec Zachodnich stały się prawdziwą debatą na skalę transatlantycką.

W 1949 roku ZSRR przełamał amerykański monopol na broń atomową. W Chinach do władzy doszli komuniści, zmuszając sojusznika Zachodu, Czang Kaj-szeka, do ucieczki z grupą zwolenników na Tajwan. W 1950 roku wybuchła wojna koreańska, która stała się kolejnym przejawem ekspansjonistycznego nastawienia państw komunistycznych. Wskutek radykalnego wzrostu napięcia międzynarodowego po obu stronach żelaznej kurtyny, w obawie przed podobnymi wydarzeniami w Europie i aby wzmocnić pozycję strategiczną sojuszu w potencjalnym konflikcie dwóch bloków militarnych, wszczęto dyskusję nad statusem Niemiec Zachodnich i rozpoczęto negocjacje dotyczące integracji RFN z krajami członkowskimi NATO. Zakładano przy tym odbudowę sił zbrojnych połączoną z kontrolą nad ich rozwojem.

RFN miała w tym czasie niekwestionowanego bohatera, męża stanu, polityka z krwi i kości – kanclerza Konrada Adenauera. Działając niestrudzenie na arenie międzynarodowej i umiejętnie wykorzystując nadarzające się szanse, przywrócił Niemcy do grona państw liczących się w Europie i na świecie. Szczególną pozycję zyskały w sprawach europejskich, nie tylko w dziedzinach ekonomicznych, ale również bezpieczeństwa. Już podczas prezentacji rządu sformowanego przez Adenauera państwa okupacyjne mogły się przekonać, iż stoi przed nimi polityk o wielkiej charyzmie, mający z góry ustalony cel, do którego chce dążyć. 21 września 1949 roku w Petersbergu (na zdjęciu tytułowym) stanął ze swoimi ministrami przed Wysokimi Komisarzami, mimo że protokół o tym nie wspominał. Jego pewność siebie była jedynie zapowiedzią późniejszych zdecydowanych działań.

Konrad Adenauer (fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-F078072-0004 / Katherine Young / CC-BY-SA)

Konrad Adenauer
(fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-F078072-0004 / Katherine Young / CC-BY-SA)

Wraz z utworzeniem RFN Adenauer sformułował trzy długofalowe cele, którym hołdował przez cały okres sprawowania urzędu: „pokój, wolność, jedność”6. W zamyśle kanclerza kraj miał być oparty na podstawach demokracji i rządów prawa, wzrastać gospodarczo, a gdy przyjdzie długo wyczekiwana chwila, pokojowo dokonać zjednoczenia. Droga prowadziła przez wzmocnienie pozycji Niemiec Zachodnich w ramach struktur prawno-instytucjonalnych tworzonych w ówczesnej Europie Zachodniej.

Z czasem RFN coraz lepiej radziła sobie na arenie międzynarodowej, a przynajmniej w jej europejskiej części. Już 22 listopada 1949 roku udało się podpisać traktat petersberski, na mocy którego uzyskała możliwość występowania w stosunkach międzynarodowych i prawo przynależności do organizacji międzynarodowych7. Efektem tych posunięć było aktywne zaangażowanie się w tworzenie europejskich instytucji oraz uczestnictwo w Radzie Europy czy Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali. Członkostwo w tego typu strukturach pozwoliło uzyskać kolejne postępy, przede wszystkim uwolniono się od ustaw dekartelizacyjnych, utworzono Urząd ds. Zagranicznych i osiągnięto korzyści w administrowaniu Zagłębiem Ruhry8. Był to jednak początek dość długiej drogi, na której końcu znajdowało się właśnie przystąpienie do NATO.

Co dla popierających niemieckie dążenia Amerykanów wydawało się oczywiste, nie było takie dla zachodniego sąsiada RFN. Dyskusja zogniskowała się wokół remilitaryzacji. Politycy amerykańscy uznali, iż w konfrontacji z blokiem sowieckim należy efektywnie wykorzystać zachodnioniemiecki potencjał ludnościowy, co spotkało się z oporem ze strony Paryża9. Należy jednak zaznaczyć, iż Francuzi nie negowali amerykańskiej inicjatywy w sposób absolutny. Z pomysłów zza Atlantyku zaczerpnęli pewne treści, ale zarazem chcieli stworzyć elementy kontroli nad przyszłymi wojskami niemieckimi. Trudno się dziwić obawom Francuzów, którzy w pamięci zachowali niedoskonałość systemu wersalskiego, dążenia Hitlera i drugą wojnę światową. Późniejszy bieg wydarzeń znacznie przyspieszył jednak debatę na temat niemieckiego wkładu w bezpieczeństwo zachodniej Europy i obszaru transatlantyckiego.

Adenauer skrzętnie wykorzystał wybuch wojny koreańskiej w czerwcu 1950 roku, formułując dwa memoranda, w których proponował aliantom „podniesienie zdolności obronnych” RFN10. Pomysł niemieckiego kanclerza dość niespodziewanie spotkał się z aprobatą francuskiego premiera Renégo Plevena, który wysunął koncepcję utworzenia ponadnarodowych sił europejskich. Wpisywało się to w szeroki problem integracji polityczno-militarnej Niemiec Zachodnich z sojuszem. Francuzi chcieli uzyskać wpływ na decyzje dotyczące wielu kwestii związanych z przyszłym kształtem wojska w RFN.

Zanim głębiej przemyślano francuskie propozycje, dyskusji poddano dwie koncepcje amerykańskie. Autorami jednej byli specjaliści z Departamentu Stanu, którzy zakładali utworzenie w strukturach NATO w pełni zintegrowanych Europejskich Sił Obronnych, druga zaś wypłynęła z kół wojskowych. Pentagon nie przewidywał pełnej integracji, lecz nalegał, aby w ramach NATO utworzyć wspólne struktury dowodzenia i siły zbrojne RFN.

Francuskie stanowisko przedstawił tamtejszy minister spraw zagranicznych Robert Schuman, który jeszcze w trakcie debaty w Zgromadzeniu Narodowym nad ratyfikacją Traktatu Waszyngtońskiego stwierdził, że „Niemcy nie posiadają armii i posiadać jej nie będą. Jest nie do pomyślenia, aby mogły one zostać przyjęte do NATO”11. Nie musiało upłynąć wiele czasu, abyśmy się przekonali, że będzie zupełnie inaczej.

Początkowo nic nie wskazywało, że późniejsze wydarzenia przybiorą taki, a nie inny obrót. Francuzi tymczasem wysunęli koncepcję planu Plevena, jego pomysłodawcą był Jean Monnet. Projekt utworzenia Europejskiej Wspólnoty Obronnej, bo tak miał się nazywać przyszły twór, zakładał powołanie do życia wspólnych europejskich sił zbrojnych i pełną integrację sięgającą pułku lub nawet batalionu. W ten sposób wykorzystano by niemiecki potencjał ludnościowy bez tworzenia armii niemieckiej – rozwiązanie proste i niewymagające wielkich wyrzeczeń ze strony francuskiej. Z czasem pojawiły się wariacje na temat „remilitaryzacji Niemiec”. Najbardziej minimalistyczna zakładała ustanowienie tylko oddziałów policyjnych do walki z zagrożeniami wewnętrznymi, w przyszłości mogących stanowić podstawę oddziałów gotowych wziąć udział w regularnych działaniach zbrojnych. Druga przewidywała utworzenie i włącznie niemieckich sił do NATO. Trzecia z kolei była najbliższa planowi Plevena, jej trzonem było bowiem utworzenie armii europejskiej wraz z kontyngentem zachodnioniemieckim12.

Wracając do koncepcji utworzenia EWO: w jej skład docelowo weszłyby państwa Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Początkowo koncepcji tej nie akceptowali Amerykanie, co doprowadziło do sporów dyplomatycznych i wymusiło zaangażowanie Wielkiej Brytanii w mediację. Doszło do dwóch równoległych rund negocjacyjnych – w Petresbergu i Paryżu. Rozmowy petersberskie dotyczyły niemieckiego włączenia się w struktury NATO, a osią paryskich była EWO. Początkowo spierano się o najdrobniejsze szczegóły, od charakteru uzbrojenia po realną siłę i status przyszłej „armii niemieckiej”. Stopniowo jednak stanowisko Stanów Zjednoczonych łagodniało. Stanęło na tym, że Amerykanie ustąpili, dając pierwszeństwo koncepcji francuskiej. Zastrzeżono jednak, że powstanie EWO nie może doprowadzić do zmiany defensywnego charakteru NATO, co raczej nie miało większego znaczenia, państwa Europy Zachodniej nie formowały bowiem sojuszu o charakterze zaczepnym. Priorytetem miały być funkcje obronne. Parasol nad Europą Zachodnią nadal miało roztaczać NATO, EWO miała być jedynie uzupełnieniem. W tej sytuacji supremację w razie konfliktu militarnego sprawował sojusz.

Traktat ustanawiający Europejską Wspólnotę Obronną podpisano 27 maja 1952 roku. Na mocy jego postanowień państwa członkowskie zgadzały się na utratę prawa posiadania własnych sił zbrojnych z wyjątkiem oddziałów w koloniach i oddziałów pilnujących porządku wewnętrznego. W skład sił wchodziłyby czterdzieści trzy dywizje (dwanaście zachodnioniemieckich). Co więcej, zakładano integrację sił zbrojnych do szczebla korpusu oraz jednolite umundurowanie, uzbrojenie i szkolenie. Zunifikowane miały być również założenia dotyczące prowadzenia wojny, czyli koncepcje strategiczne i taktyka wojenna.

Traktat o EWO i podpisany dzień wcześniej Traktat o Niemczech wywoływały znacznie większe skutki w politycznej egzystencji RFN. Pod warunkiem przystąpienia do nowo powstałej inicjatywy Niemcy uzyskiwały szereg ustępstw, które oznaczały faktyczną suwerenność (zakończenie Statutu Okupacyjnego)13. Mimo iż Adenauer nie osiągnął głównego celu, którym było członkostwo w strukturze natowskiej, uzyskał pewne sukcesy zgodne z jego polityką małych kroków.

Jak się jednak okazało, największe problemy z ratyfikacją Traktatu o EWO pojawiły się u samych pomysłodawców. Przyczynami wolty Francuzów były dwie kwestie – ich klęska w wojnie w Wietnamie i zaawansowane prace nad pozyskaniem broni atomowej. Wietnam znacznie osłabił rząd chadecki w Paryżu, na znaczeniu zyskała partia komunistyczna i gaulliści, którzy przy poparciu części socjalistów i liberałów storpedowali pomysł utworzenia europejskiej armii. Komunista Étienne Fajon skrytykował tak daleko idące plany, twierdząc, że „propozycja odbudowania regularnej niemieckiej armii pod hitlerowskim dowództwem nazwana została planem Plevena”14. Co do broni atomowej: wzajemna integracja sił zbrojnych wprowadziłaby konieczność dzielenia się zdobyczami nauki w dziedzinie nuklearnej i przekazania technologii innym członkom EWO. Rząd francuski nie chciał dzielić się bronią atomową z pięcioma innymi państwami, a już na pewno nie z Niemcami, które nie tak dawno były śmiertelnym wrogiem Paryża.

30 sierpnia 1954 roku Zgromadzenie Narodowe Francji odroczyło procedurę ratyfikacji traktatu. Było to szokiem dla państw uczestniczących w pracach nad jego przyjęciem, a jednocześnie wywołało zmieszanie na arenie międzynarodowej, nic bowiem nie zapowiadało tak dużej klęski. Szczególne pretensje miały Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, a na celowniku znalazł się premier Pierre Mendès France, którego stosunek wobec EWO był dwuznaczny – na forum międzynarodowym popierał jej utworzenie, a na swoim podwórku nawoływał do przemyślenia tej kwestii i uwzględnienia uwarunkowań historycznych15.

Pierre Mendès France (fot. Agence de presse Mondial Photo-Presse)

Pierre Mendès France
(fot. Agence de presse Mondial Photo-Presse)

Fiasko utworzenia armii europejskiej groziło międzynarodową izolacją państwa francuskiego. Ponadto wytworzyło lukę, która musiała zostać czymś zapełniona. Zapoczątkowany proces powrotu Niemiec Zachodnich tak czy inaczej musiał być dokończony. Wkrótce rozpoczęto działania mające na celu wynegocjowanie nowego kształtu niemieckiego zaangażowania w obronę Zachodu. Zyskały sobie dwóch zagorzałych orędowników. Duże znaczenie przypisuje się brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych Anthony’emu Edenowi, który wystąpił z inicjatywą zwołania konferencji w Londynie, mającej położyć podwaliny pod najważniejsze decyzje w kwestii niemieckiej. Drugim był amerykański sekretarz stanu John Foster Dulles, który wykorzystując zaangażowanie brytyjskiego rządu, chciał powrócić do pierwotnych planów USA zakładających wciągnięcie RFN w struktury NATO.

Klęska Europejskiej Wspólnoty Obronnej doprowadziła do stanu zawieszenia układ niemiecki z 26 maja 1952 roku, który nie mógł wejść życie. Porozumienie zawierało zmiany mające znaczenie konstytutywne dla przyszłego kształtu Europy Zachodniej. Alianci zachodni postanowili formalnie zakończyć okupację Niemiec Zachodnich i przyznać im suwerenne prawa państwowe. Co więcej, plan zakładał remilitaryzację pod kontrolą EWO. W obliczu zasadniczej zmiany okoliczności należało zwołać konferencję międzyrządową, na której przedstawiciele państw NATO zadecydowaliby o dalszych działaniach w stosunku do RFN. Konferencja przygotowawcza odbyła się w Londynie od 28 września do 3 października 1954 roku w składzie: Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania, Holandia, Luksemburg, Belgia, Francja, Włochy i RFN. Podjęto wówczas szereg decyzji dotyczących kształtu Europy Zachodniej, a w szczególności wydano zgodę na przystąpienie RFN do Traktatu Północnoatlantyckiego. Jednocześnie zaakceptowano akcesję Niemiec Zachodnich do Traktatu Brukselskiego, co zaowocowało utworzeniem Unii Zachodnioeuropejskiej16, w której skład weszły również Włochy.

Tymczasem francuski premier nie dawał za wygraną, chcąc wynegocjować jak najlepsze warunki dla Francji, wiedziano już bowiem, że wstąpienie RFN do NATO jest sprawą raczej przesądzoną. Żądania Mendèsa dotyczyły powołania Europejskiej Agencji Zbrojeniowej, która kontrolowałaby proces remilitaryzacji RFN, osiągnięcia porozumienia w sprawie Zagłębia Saary oraz utrzymywania przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone wojsk na kontynencie przez pięćdziesiąt lat. Zaspokojenie francuskich roszczeń otworzyło Niemcom drogę do akcesji. Od tej pory trzy najsilniejsze państwa, czyli USA, Wielka Brytania i Francja, były zgodne w dążeniu do zakończenia okupacji Niemiec Zachodnich. Wymienione postanowienia miały przełomowe znaczenie. Państwa Beneluksu i Francja, które do tej pory broniły się przed remilitaryzacją sąsiada, zgodziły się na tak brzemienne w skutki decyzje.

Ustalenia formalnie potwierdzono w dniach 19–23 października 1954 roku w Paryżu, gdzie zawarto wiążące porozumienia. Na mocy podpisanego wtedy protokołu uznano, że w imieniu wszystkich członków sojuszu i za ich zgodą Stany Zjednoczone wystosują oficjalne zaproszenie dla rządu RFN. Tym samym stworzą podłoże do późniejszego przyjęcia tego kraju w poczet członków przez Radę Północnoatlantycką w zgodzie z Artykułem 10. traktatu17. Dla NATO najważniejsza była rezolucja włączająca Niemcy Zachodnie w strukturę organizacyjną paktu wojskowego. Znaczny potencjał ludnościowy Niemiec, zgodnie z ówczesnymi założeniami strategicznymi, stanowił istotny czynnik wzmacniający pozycję Zachodu w potencjalnej konfrontacji z blokiem radzieckim. Ponadto na konferencji paryskiej potwierdzono przyjęcie Niemiec i Włoch do Paktu Brukselskiego oraz zatwierdzono zmianę nazwy na Unię Zachodnioeuropejską. Dla Niemiec oznaczało to powrót na arenę międzynarodową, lecz na pełną suwerenność musiały poczekać aż do konferencji „dwa plus cztery”. Jednocześnie kanclerz Konrad Adenauer złożył wiążące oświadczenie, iż Niemcy nie są zainteresowane posiadaniem broni ABC (atomowej, biologicznej i chemicznej), co miało stanowić dodatkową gwarancję, że Niemcy nie powrócą na ścieżkę działań ofensywnych.

Zgodnie z wymogami traktatowymi pod koniec października 1954 roku na posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej podjęto decyzję o przyjęciu RFN do sojuszu, a przed Kwaterą Główną NATO w Paryżu załopotała na wietrze niemiecka flaga. Tym samym zakończono okupację Niemiec Zachodnich i przyznano im prawa do odbudowy sił zbrojnych. Proces ich odtworzenia został rozciągnięty w czasie i napotykał różnego rodzaju problemy. Mimo szybkiego określenia ram prawnych funkcjonowania przyszłej armii pojawiły się braki organizacyjne zarówno w materiale ludzkim, jak i rzeczowym. Brakowało nie tylko oficerów, ale także koszar, w których żołnierze mogliby się szkolić. W 1957 roku zdołano utworzyć pierwszą niemiecką jednostkę, którą oddano do dyspozycji NATO. Bundeswehra nigdy nie osiągnęła pełnej siły dwunastu dywizji (pięćset sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy). Tym samym nie zrealizowano założeń z 1954 roku, a co za tym idzie – NATO nie zdołało osiągnąć swoich celów lizbońskich z 1952 roku. Na ich mocy sojusz miał posiadać dziewięćdziesiąt dywizji, z których połowa miała być rozmieszczona w Europie Środkowej18.

Zgodnie z powyższymi ustaleniami Niemcy mogli się cieszyć z pełnoprawnego członkostwa od maja 1955 roku. Formalne przyjęcie Niemiec Zachodnich do sojuszu spotkało się z aplauzem dotychczasowych członków. Norweski minister spraw zagranicznych Halvard Lange określił to wydarzenie jako punkt zwrotny w historii naszego kontynentu19. Związek Radziecki podjął jednak dalsze kroki w celu konsolidacji bloku państw komunistycznych. Bezpośrednim skutkiem remilitaryzacji i przyjęcia RFN do NATO stało się utworzenie 14 maja 1955 roku Układu Warszawskiego w pełni podporządkowanego Sowietom. Ponadto zaostrzeniu uległa zimnowojenna rywalizacja pomiędzy obu blokami militarnymi, osłabieniu zaś – więzi między państwami niemieckimi.

Zobacz też: Historia NATO – od pierwszego rozszerzenia do wycofania Francji. Część druga

Przypisy

1. Cihat Göktepe, Britain, NATO and Turkey (1959–1965), turkishweekly.net [dostęp 20 października 2013].

2. Reem Abou-El-Fadl, Turkey’s Accession to NATO: Building a ‘Little America’, lse.ac.uk [dostęp 27 lutego 2013 roku].

3. Reem Abou-El-Fadl, Turkey’s Accession to NATO: Building a ‘Little America’, lse.ac.uk [dostęp 27 lutego 2013 roku].

4. Protocol to the North Atlantic Treaty on the Accession of Greece and Turkey, nato.int [dostęp 27 lutego 2013].

5. Britain, NATO and Turkey (1959–1965), turkishweekly.net [dostęp 27 lutego 2013].

6. E. Cziomer, Historia Niemiec współczesnych 1945–2005; Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2006, s. 94.

7. E. Cziomer, op.cit., s. 95.

8. Tamże, s. 96.

9. Helga Haftendorn, Germany’s accession to NATO: 50 years on, Helga Haftendorn analyses the debates and events surrounding Germany’s accession to NATO 50 years ago, www.nato.int [20 października 2013].

10. E. Cziomer, op.cit., s. 96.

11. Dorota Liszczyk, Francuska debata nad projektem Europejskiej Wspólnoty Obronnej (1950–1954). Największy spór ideologiczno-polityczny od czasów Dreyfusa?, „Politeja”, nr 1/2008, ss. 269–286.

12. Germany’s accession to NATO, op.cit., nato.int [20 października 2013].

13. E. Cziomer, op.cit., s. 97.

14. Dorota Liszczyk, op.cit., s. 273.

15. Dorota Liszczyk, op.cit., ss. 269–286.

16. Tamże.

17. Protocol to the North Atlantic Treaty on the Accession of the Federal Republic of Germany, nato.int [dostęp 27 lutego 2013].

18. Germany’s accession to NATO op.cit., nato.int [dostęp 2 marca 2013].

19. West Germany accepted into NATO, news.bbc.co.uk. [dostęp 2 marca 2013].

Tohma, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International