Obok Rosjan najaktywniejsze działania wywiadowcze na terenie Polski prowadzili Niemcy. Na temat zmagań niemiecko-polskich na tajnym froncie ukazało się już wiele pozycji książkowych, a nieżyjący już reżyser Andrzej Konic nakręcił serial „Pogranicze w ogniu”. Aktywne działania szpiegowskie Niemców na terenie Polski wynikały z polityki przywódców niemieckich, zmierzającej do rewizji traktatu wersalskiego. Polska, jako kraj powstały na mocy postanowień wersalskich, była dla Niemiec „krajem sezonowym”, nie bez znaczenia był fakt, że to Niemcy utraciły na rzecz Polski znaczną część dawnych wschodnich ziem1.
Gromadzeniem materiałów szpiegowskich na temat Polski zajmowały się ekspozytury niemieckiego wywiadu wojskowego (Abwehrstellen) w Królewcu, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Dreźnie i Frankfurcie nad Odrą2; znajdowały one wsparcie w placówkach straży granicznej i w zamieszkującej nasz kraj mniejszości niemieckiej licznie, którą w literaturze określa się mianem „piątej kolumny”3. Od początku istnienia Polski najbardziej intensywne zainteresowanie niemieckich służb specjalnych koncentrowało się na polskim potencjale militarnym i WP, gdzie starano się pozyskać jak najwięcej informatorów i agentów, szczególnie wśród kadry oficerskiej.
Na przełomie 1925 i 1926 roku porucznik królewieckiej Abwehry Heinrich Rauch zwerbował oficera z 1. Baonu Strzelców w Chojnicach, porucznika Pawła Piontka. Porucznik prowadził rozrzutny i hulaszczy tryb życia, tkwił nieustannie w długach. Oficer Abwehry do werbunku polskiego oficera, wykorzystał krewnego, Gunthera Wollenberga, werbownika ze swojej placówki. Wollenberg uzależnił od siebie finansowo porucznika Piontka i nakłonił do działalności szpiegowskiej na rzecz Niemiec. Piontek otrzymał zadanie zorganizowania siatki szpiegowskiej obejmującej obszar całego Pomorza, a przede wszystkim miał dotrzeć do tajnych dokumentów DOK VIII w Toruniu. Znalazł współpracowników wśród najbliższych, wciągając do działalności szpiegowskiej kolegę, porucznika Urbaniaka, adiutanta dowódcy pułku w Toruniu, i swoją narzeczoną, Wandę Piekarską, ekspedientkę z Sierosławia, która była łączniczką w siatce szpiegowskiej. Mimo ostrzeżeń niemieckich porucznik Piontek nie przestrzegał zasad konspiracji, prowadził nadal nieustabilizowany i rozrzutny tryb życia oraz chwalił się przygodnym osobom swoją działalnością wywiadowczą. Szybko zwrócił uwagę kontrwywiadu polskiego, który zorientował się w charakterze jego działalności i postanowił poprowadzić grę operacyjną z Niemcami. Podstawiono więc kilku informatorów, którzy dostarczali Piontkowi fałszywe dokumenty. W początkowej fazie operacji Piontek miał być nieświadomym agentem inspiracyjnym, dostarczającym Niemcom spreparowanych informacji, w dalszej fazie miał być wykorzystany jako podwójny agent. Ponieważ Abwehra darzyła go dużym zaufaniem, determinowało to powodzenie całej operacji. Działalność porucznika jako podwójnego agenta szybko się jednak zakończyła, ponieważ okazał się nielojalny wobec strony polskiej. W kwietniu 1927 roku porucznicy Piontek i Urbaniak zostali aresztowani, aresztowano również Wandę Piekarską. Wkrótce po aresztowaniu obaj oficerowie zostali skazani na karę śmierci i rozstrzelani, narzeczoną Piontka zaś skazano na sześć lat ciężkiego więzienia4.
Konfrontacja między niemieckim a polskim wywiadem ujawniła się w pełni na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Przy gdańskim prezydium policji od 1923 roku prowadziła zakonspirowana placówka Abwehry kierowana przez ponad 10 lat przez pułkownika Oskara Reilego. Z kolei ze strony polskiej od 1920 przez okres 10 lat roku na terenie Gdańska działała tajna ekspozytura polskiego wywiadu5, potem jej zadania przejęła tajna placówka nadzorowana przez ekspozyturę nr 3 Oddziału II w Bydgoszczy, postacią nr 1 stał się zaś tutaj niewątpliwie szef bydgoskiej ekspozytury Jan Henryk Żychoń, znany z niezwykłej pomysłowości6 i operatywności, jak również kwiecistego języka. Był urodzonym wywiadowcą, dlatego potrafił ze swej placówki uczynić przodujące ogniwo na kierunku niemieckim. Docenił go nawet sam Reile, pisząc o nim jako o „oficerze o nieprzeciętnych zdolnościach” i „naszym głównym przeciwniku”7.
Na początku lat trzydziestych gdańska Abwehra dokonała werbunku oficera rezerwy , komisarza policji z Torunia, któremu nadano pseudonim „Kokino”. Często jeździł on do Gdańska służbowo w związku ze ściganiem przestępców kryminalnych, korzystając z pomocy tamtejszej policji. Agenci Abwehry jednak obserwowali go dyskretnie i ustalili, że jest kokainistą i regularnie spotyka się z handlarzami narkotyków. Niemcy zaszantażowali komisarza i zmusili go do współpracy. „Kokino” stał się cennym agentem, ponieważ jako komisarz policji współpracował z polskim kontrwywiadem w czynnościach śledczych wobec podejrzanych o szpiegostwo. Dzięki niemu gdańska Abwehra ocaliła kilku swoich cennych agentów. Jak podaje Reile, kontakt z agentem urwał się nagle, a przyczyn zerwania współpracy nigdy nie ustalono8.
Nieco inaczej powyższą sprawę przedstawił Adam Wysocki w popularnym opracowaniu „Kokino kłamie”. Według niego komisarz o nazwisku Jankowski był narkomanem i systematycznie zaopatrywał się w kokainę u greckich marynarzy przypływających regularnie do portu w Gdańsku. Agenci Abwehry obserwowali komisarza, przyłapali go na gorącym uczynku podczas zakupu narkotyków i szantażem zmusili do współpracy. Jednak po powrocie do Torunia komisarz zdecydował się na szczerą rozmowę z szefem bydgoskiej ekspozytury wywiadu, majorem Żychoniem, i opowiedział mu o swoim nałogu oraz szantażu Niemców. Major Żychoń postanowił poprowadzić grę z Niemcami i za pośrednictwem komisarza przekazać im spreparowane informacje. Na początek przesłał Abwehrze w ten sposób wykaz osób podejrzewanych o szpiegostwo, które zamierzano aresztować. Na liście tej znaleźli się autentyczni niemieccy szpiedzy i zupełnie niewinni ludzie. Po przekazaniu tych informacji do Gdańska, niemieccy szpiedzy natychmiast zbiegli z Polski. Dzięki tej grze „Kokino” stał się dla Niemców miarodajnym informatorem i zaczął im przekazywać dostarczane przez majora Żychonia informacje dotyczące oficerów WP, dyslokacji jednostek i obiektów wojskowych, oraz plany operacyjne. Przekazywanie fałszywych materiałów trwało jednak zbyt długo i Abwehra zorientowała się, że „Kokino” współpracuje z polskim kontrwywiadem. Pewnego dnia na ulicy przejechał go samochód i nie udało się nigdy ustalić, czy był to zwykły wypadek, czy morderstwo na zlecenie Niemców9.
W swoich wspomnieniach Reile uznał za jednego ze swoich najważniejszych agentów w Polsce majora WP Haraszymowicza. Wiosną 1932 roku do gdańskiego prezydium policji zgłosił się mężczyzna, który podał się za oficera WP. Był to major Haraszymowicz. Oznajmił Reilemu, iż za 2400 złotych może udzielić wyczerpujących informacji na temat swojej jednostki i potwierdził, że zna osobiście szefa bydgoskiej ekspozytury, majora Żychonia. Mimo zapewnień Haraszymowicza o prawdomówności i gotowości do współpracy Reile odrzucił ofertę, bojąc się prowokacji polskiego kontrwywiadu. Sporządził jednak szczegółowy raport z rozmowy, który po kilku miesiącach od wizyty polskiego majora w gdańskim prezydium policji trafił do rąk kapitana Hansa Horatschka, szefa królewieckiej placówki Abwehry. Horatschek mimo upływu czasu postanowił dotrzeć do Polaka. Przez swoich agentów ustalił, że major Haraszymowicz pełnił funkcję płatnika w jednym z pułków w Poznaniu. Z powodu nadużyć finansowych został jednak aresztowany, zdegradowany i wydalony z wojska.
Po jakimś czasie, będąc w trudnej sytuacji finansowej, przeniósł się do Warszawy, gdzie otworzył warzywniak. Abwehra ustaliła jego adres i wysłała mu list z propozycją współpracy. Po kilkukrotnych próbach Haraszymowicz na początku 1934 roku odpowiedział pozytywnie na ofertę Niemców, pod warunkiem otrzymania pieniędzy na podróż. Niemcy wyrazili zgodę i zaprosili go do Gdańska, gdzie przedstawił im swoją trudną sytuację. Mówił o ciążących na nim zobowiązaniach finansowych i trudnej sytuacji materialnej. Gotów był na współpracę z Abwehrą w zamian za odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Niemcy przyjęli jego warunki i nadali mu pseudonim „Hapke”. „Hapke” rozpoczął współpracę od przekazania wiadomych mu informacji na temat swojej byłej jednostki. W 1935 roku Haraszymowicz powiadomił niemiecki wywiad, że spotkał kolegę z wojska, który znajduje się w trudnej sytuacji materialnej, i można go wykorzystać do pracy agenturalnej. Oficer ten był podpułkownikiem z 7. Pułku Strzelców Konnych z Poznania. Po dokonaniu weryfikacji podpułkownika Horatschek zaprosił Haraszymowicza do Gdańska, gdzie podczas rozmowy dowiedział się, iż podpułkownik zaciągnął dług, który musi szybko spłacić, a brakuje mu pieniędzy. Niemcy zaproponowali pokrycie zobowiązań plus dużą premię za udzielenie szczegółowych informacji o jego pułku. Haryszymowicz przekazał informację podpułkownikowi, a ten przystał na propozycję Abwehry i został jej agentem, otrzymując pseudonim „Kowalewski”.
„Hapke” i „Kowalewski” otrzymali zadanie wyszukiwania kolejnych oficerów WP znajdujących się w kłopotach finansowych. Celem Abwehry było dotarcie do dokumentów polskiego Sztabu Generalnego przygotowywanych na wypadek wojny z Niemcami. Niebawem „Hapke” poinformował Niemców, że dotarł do oficera Sztabu Generalnego „majora Markowskiego”, i przekonał go do współpracy z Niemcami w zamian za korzyści finansowe. „Markowski” na początek przekazał Niemcom raport o strukturze armii, jaką na wypadek wojny miał dowodzić generał Władysław Bortnowski. Abwehra oceniła dokument jako autentyczny i zaangażowała na stałe „Markowskiego”. Agent ten później w świetle relacji Reilego przekazał wiele wartościowych informacji, między innymi dokładne dane o strukturze polskich armii wraz z rejonami dyslokacji według polskiego planu mobilizacyjnego. Po wkroczeniu Niemców do Nadrenii w 1936 roku „Hapke” i „Markowski” poinformowali Abwehrę, że polskie plany mobilizacyjne nie uległy zmianie. Niemcy zadowoleni z usług Haraszymowicza wezwali go do Królewca, gdzie odbył specjalne przeszkolenie w obsłudze radiostacji; miało to poprawić jego skuteczność. Kres działalności „Hapkego” położyło aresztowanie w 1938 roku. Został skazany na długoletnią karę więzienia, z którego uwolnił go najazd niemiecki. W czasie okupacji Haraszymowicz nadal współpracował z Abwehrą, aż wreszcie jego działalność została rozpoznana przez polskie podziemie i został on zlikwidowany10.
Rzeczywistą wartość materiałów szpiegowskich dostarczanych Abwehrze przez „Hapkego” i jego agentów ujawniły badania archiwalne materiałów polskich służb specjalnych. Jak stwierdza profesor Leszek Gondek, Abwehra nie była zorientowana, iż kontrwywiad polski wiedział o szpiegowskiej działalności Haraszymowicza. Jego poczynania kontrolował i inspirował bowiem szef ekspozytury bydgoskiej major Żychoń w porozumieniu z centralą w Warszawie. Podstawił on „Hapkemu” figurantów, którzy dostarczali odpowiednio spreparowany materiał. Ponieważ działalność Haraszymowicza zaczęła wymykać się spod kontroli, podjęto decyzję o jego aresztowaniu11.
Istotnym źródłem informacji dla gdańskiej Abwehry okazał się porucznik Roman Wicherek. W 1925 roku wraz z całą rodziną utracił on obywatelstwo polskie. Będąc w służbie WP, dokonał licznych oszustw, nadużyć, a także pobicia, za co poszukiwał go Wojskowy Sąd Okręgowy w Grudziądzu, porucznik bowiem, mając świadomość kary, zbiegł do Gdańska. Jak się potem okazało, Wicherek od 1933 roku współpracował z Abwehrą, której przekazywał cenne informacje na temat uzbrojenia armii polskiej, i zdradził jednego z polskich agentów pracujących w Niemczech. W toku współpracy uczestniczył także w werbunku agentów Po ucieczce zatrudnił się w gdańskim prezydium policji, gdzie pracował jako tłumacz i udzielał lekcji polskiego zatrudnionym tam oficerom Abwehry. Gdańska placówka Abwehry dokonała również werbunku żony i córki porucznika Wicherka. W toku operacji kontrwywiadowczej prowadzonej latem 1935 roku przez ekspozyturę nr 3 w Bydgoszczy aresztowano córkę Romana Wicherka – Edytę, która przybyła do Polski z zadaniami szpiegowskimi. Jej obciążające zeznania doprowadziły do ustalenia rozmiarów działalności szpiegowskiej ojca. 8 września 1935 roku polski kontrwywiad aresztował Romana Wicherka podczas wykonywania zadań szpiegowskich w Gdyni. Aresztowany przez sąd w Poznaniu, został skazany na 15 lat więzienia, choć niektóre źródła podają że było nieco inaczej22.
Długoletnim współpracownikiem Abwehry icennym źródłem informacji o WP był również Leon Adamczyk, zwerbowany przez Niemców w 1925 roku. Adamczyk początkowo był komendantem posterunku żandarmerii w Tczewie, a w 1931 roku został przeniesiony najpierw do Ostrołęki a następnie do Inspektoratu Służby Granicznej w Poznaniu. Adamczyk początkowo dostarczał Niemcom informacje ze swojego terenu. Po przeniesieniu do Poznania i odpowiednim przeszkoleniu przez wywiad niemiecki Adamczyk zaczął dostarczać wartościowe informacje o WP, jego organizacji, uzbrojeniu, wyszkoleniu i dyslokacji Nie ograniczał się jednak do własnych obserwacji, wciągnął do współpracy z Niemcami podporucznika Wyborskiego z DOK w Toruniu i „pewnego sierżanta” z DOK w Warszawie, którzy dostarczali mu cennych informacji. Ich wartość wzrosła jeszcze bardziej, kiedy sierżant podrobił klucz do sztabowej kasy pancernej i fotografował przechowywane tam tajne dokumenty. Adamczyk fotokopie przekazywał Abwehrze.
Przeniesienie Adamczyka do pracy w dowództwie Służby Granicznej, było niezwykle korzystne dla Abwehry, ponieważ straż graniczna zajmowała się zakordonowym wywiadem przygranicznym („płytki wywiad”). Leon Adamczyk zdobywał odtąd dla Niemców informacje dotyczące polskiej agentury operującej w przygranicznych rejonach niemieckich. Kontynuował też przekazywanie materiałów otrzymywanych od swoich agentów. Szczególnie cenne dla Niemców były informacje sierżanta z DOK w Warszawie dotyczące polskich planów mobilizacyjnych dostarczane w latach 1933–193423. Adamczyk nigdy nie został wykryty przez polskie służby specjalne. Współpracę z Niemcami kontynuował również podczas okupacji. Został ujęty i rozstrzelany dopiero po wojnie.
Na początku lat trzydziestych Abwehra interesowała się systemem obrony polskiego Wybrzeża. Do realizacji zadania udało się Niemcom pozyskać porucznika polskiej marynarki wojennej Wacława Śniechowskiego. Służył on na transportowcu Willia, który dostarczał zaopatrzenie do polskiej składnicy tranzytowej na Westerplatte, następnie przeniesiono go do służby na kontrtorpedowcach. W ciągu dwóch lat współpracy porucznik Śniechowski przekazał Niemcom szereg wartościowych materiałów. Podał opisy techniczne nowych jednostek polskiej floty wojennej, uzbrojenie, stan załóg, ujawnił sposób łączności między okrętami i zasady systemu szyfrowego używanego w polskiej Marynarce Wojennej. Określił stan taboru portowego przewożącego zaopatrzenie na Westerplatte, możliwości wykorzystania radiostacji na Oksywiu, przekazał również charakterystyki dowódców okrętów podwodnych, wzbogacone o szczegóły z życia prywatnego. Porucznik Śniechowski, aresztowany pod koniec 1934 roku, został w styczniu 1935 roku skazany na karę śmierci i stracony12.
Innym sukcesem Abwehry było zwerbowanie kierownika polskiej rezydentury wywiadowczej w Berlinie, porucznika Józefa Gryf-Czajkowskiego. Kierował on berlińską placówką w latach 1923–1926. Niestety nie potrafił zdobyć żadnych informacji wywiadowczych, w związku z tym udał się do siedziby Abwehry i zaproponował zaskoczonym Niemcom, aby przekazywali mu spreparowane informacje dla strony polskiej. Niemiecki wywiad nie zmarnował takiej okazji i do Warszawy zaczęto wysyłać fałszywe dane dotyczące doświadczeń niemieckich z nowymi czołgami i bronią. Materiały preparowano tak nieudolnie, że wkrótce polski wywiad zorientował się, że porucznik Czajkowski padł ofiarą dezinformacji. Do Berlina wysłano grupę agentów, która stwierdziła, że rezydent wywiadu jest mało kreatywny i zamiast zbierać informacje, spędza czas przy alkoholu w lokalach rozrywkowych, marnotrawiąc pieniądze. Natychmiast został więc odwołany do Polski i usunięty ze służby. Po wydaleniu Gryf-Czajkowski osiadł w majątku pod Toruniem, nadal utrzymywał jednak kontakt z Abwehrą. przekazując informacje zdobyte podczas kontaktów towarzyskich ze znajomymi z wojska. Pod koniec 1933 roku kontrwywiad polski ujął porucznika Czajkowskiego podczas przekazywania materiałów szpiegowskich niemieckim agentom. Aresztowanie byłego rezydenta polskich służb specjalnych wywołało dużo kontrowersji. Ujawnił w zeznaniach, że materiały dezinformacyjne otrzymywane od Niemców fotografował na terenie ambasady polskiej w Berlinie. Pewnego dnia w laboratorium placówki zauważył kilka suszących się mikrofilmów, skopiował je i dostarczył Abwehrze. Okazało się że były to autentyczne dane zdobyte przez rotmistrza Jerzego Sosnowskiego, następcę Gryfa-Czajkowskiego w niemieckiej stolicy. Wprawdzie porucznik Czajkowski zaprzeczał, że zdradził Sosnowskiego, ale był pewny, że Niemcy wiedzą o jego działalności. Nie potrafił jednak podać, od kogo. Pod koniec stycznia 1934 roku Sąd Okręgowy w Toruniu skazał go na karę śmierci, i wkrótce wyrok wykonano13. Przed Polakami stanął jednak dylemat, co dalej z rotmistrzem Sosnowskim, skoro od 1926 roku zdobył w Berlinie mnóstwo informacji uznanych za wartościowe.
Sprawa Sosnowskiego do dziś stanowi najbardziej znany, niepozbawiony kontrowersji epizod w tajnych zmaganiach niemiecko-polskich podczas dwudziestolecia międzywojennego. Na temat tej sprawy powstało mnóstwo artykułów, opracowań, książkowych, wybrane epizody z berlińskiej misji rotmistrza przedstawiono również w serialu „Pogranicze w ogniu”.
Rotmistrz Jerzy Sosnowski został zwerbowany przez kapitana Mariana Chodackiego z Oddziału II pod koniec 1925 roku. Rotmistrz był przystojnym oficerem o fizjonomii amanta filmowego, miał arystokratyczne korzenie i znany był zarówno z brawurowej odwagi (wielokrotnie odznaczany za bohaterstwo podczas wojny polsko-bolszewickiej) czy pasji do koni (należał do olimpijskiej ekipy jeździeckiej), jak i rozlicznych miłostek. Sosnowski idealnie pasował do stworzonej przez polski wywiad legendy kosmopolitycznego arystokraty, bon vivanta, którego za sympatie proniemieckie i poglądy polityczne wydalono z wojska. Z taką też legendą wiosną 1926 roku przybył do Berlina i wszedł w środowisko berlińskiej śmietanki towarzyskiej i arystokracji, robiąc tam furorę. Przez blisko osiem lat polski rotmistrz-amant, wykorzystując urok osobisty i pieniądze, zdobywał najtajniejsze plany niemieckie z sejfów Reichswehrministerium, gdzie uwiódł kilka sekretarek, uzależnił też finansowo od siebie i zwerbował do pracy na rzecz wywiadu polskiego jednego z oficerów Abwehry.
Przez kilka lat informacje Sosnowskiego nie budziły zastrzeżeń, ale kiedy na początku lat 30. doszło do zmiany kierownictwa w polskim wywiadzie, stosunki rotmistrza z Oddziałem II skomplikowały się. Centrala nie ufała rotmistrzowi i jego dokumentom, uważała, że pochłania on za dużo pieniędzy z budżetu. Do tego doszła sprawa dokumentu sztabowego „Organisation-Kriegspiel”, do którego dojście poprzez swoje agentki znalazł Sosnowski. Była to gra operacyjna na wypadek wojny z Polską, dokument cenny i wartościowy, jednak cena 40 tysięcy marek, którą zażądały agentki za dokumenty, wydała się kierownictwu polskiego wywiadu za wysoka. Negocjacje komplikowały się i przedłużały wskutek różnych wypadków (śmierć dwóch kolejnych szefów polskich służb specjalnych), wreszcie po trzech latach rotmistrz dostarczył dokumenty za darmo. Zapewne zdając sobie sprawę z wartości dokumentów, chciał je za wszelką cenę przekazać do Polski. Wzmogło to tylko podejrzenia wobec niego w Warszawie, jego sytuacja w Berlinie również stawała się trudniejsza, ponieważ bulwarówki opublikowały serię artykułów na jego temat, ujawniając wiele nieprawidłowości w jego legendzie i sugerując że jest on polskim szpiegiem. Następnie jesienią 1933 roku niemiecki kontrwywiad zaczął rozpracowywać jego powiązania. 27 lutego 1934 roku gestapo aresztowało rotmistrza Sosnowskiego i jego trzy agentki. Po rocznym procesie i tajnych negocjacjach zapadł wyrok skazujący rotmistrza i jedną z agentek na dożywocie, a pozostałe dwie kobiety na karę śmierci14.
W 1936 roku, z inicjatywy szefa Abwehry Wilhelma Canarisa, Jerzego Sosnowskiego wymieniono na siedmiu szpiegów niemieckich. W kraju oprócz awansu na majora czekało na niego więzienie i proces. Oskarżono go o pracę na rzecz Abwehry i o sprzeniewierzenie funduszy państwowych. Po rocznym procesie w czerwcu 1939 roku skazano go na 15 lat więzienia. Czy słusznie? W świetle dostępnych dziś materiałów można stwierdzić z całkowitą niemal pewnością, że major Sosnowski padł ofiarą nie tyle pomyłki, ile walki dwóch wywiadów i nieprzychylnej mu atmosfery, w której dyskredytowano jego osiągnięcia15.
Sosnowski po wyroku zapowiedział apelację, na przeszkodzie jej rozpatrzeniu stanął jednak wybuch wojny. Po najeździe niemieckim major Sosnowski został ewakuowany na wschód Polski, gdzie jak utrzymywano, miał zostać rozstrzelany w okolicach Brześcia nad Bugiem16. Pojawiło się też kilka innych wersji jego śmierci (na przykład że utopił się w Bałtyku)17. Po zajęciu Warszawy Abwehra również wszczęła poszukiwania polskiego asa wywiadu i ustaliła, że dostał się w ręce Rosjan. Za wersją o radzieckiej niewoli opowiadali się również zachodni badacze i oficerowie wywiadu, mówili o tym świadkowie, którzy mieli z nim przebywać na Łubiance18. Przez lata brakowało jednak przekonywających dowodów.
Opublikowane w latach 90. wspomnienia generała lejtnanta NKWD Pawła Sudopłatowa i pułkownik Zoi Woskriessienskiej-Rybkiny przyniosły sensacyjne informacje dalszych losów polskiego asa wywiadu. Sosnowski miał zostać wypuszczony przez konwojentów w zamian za obietnicę działalności wywiadowczej przeciwko ZSRR. Wkrótce jednak schwytało go NKWD. Przewieziono go do Moskwy, na Łubiankę, gdzie podstawiony przez radzieckie służby agent i Zoja Woskriessienska-Rybkina dokonali werbunku, przekonując go, że w polskich służbach nie ma dla niego miejsca, oraz ujawniając że Rosjanie wszystko o nim wiedzą19.
Informacje o Sosnowskim Rosjanie uzyskali od swojego agenta wewnątrz Abwehry, Willy’ego Lehmanna, który w latach trzydziestych kierował specjalnym zespołem do zwalczania szpiegostwa radzieckiego i polskiego. Sosnowski zgodził się na współpracę i na dowód dobrej woli przekazał dwa nierozszyfrowane źródła przez Niemców źródła informacji w Berlinie, które okazały się dla Rosjan bardzo wartościowe. Major Sosnowski miał zaproponować aby NKWD zwerbowało przebywającego na Łubiance księcia Janusza Radziwiłła, mającego szerokie kontakty w Niemczech. Współpraca Sosnowskiego z Rosjanami miała trwać wedle Woskriessienskiej-Rybkiny praktycznie przez całą wojnę, a potem miał być przerzucony do Polski i wykorzystywany przez AL, brak jednak potwierdzenia tego faktu w innych źródłach. Jak podaje Piotr Kołakowski, Sosnowski najprawdopodobniej zmarł w rosyjskim więzieniu w 1942 roku po głodówce, którą podjął, gdy nie wypuszczono go z więzienia w ramach układu Sikorski–Majski20.
Tajna wojna niemiecko-polska toczona przez okres całego dwudziestolecia uwikłała, jak widać, pewną grupę oficerów WP. Jednak co należy podkreślić, przedsięwzięcia, jakie podejmowali Polacy wobec Niemców, w zdecydowanej większości miały charakter obronny.
Podsumowanie
Szpiegostwo na rzecz ZSRR i Niemiec wedle opracowań i materiałów archiwalnych, stanowiło spory problem dla naszego państwa. Tym bardziej poważny, że często dotyczył on oficerów, którzy potrafili wykazywać się odwagą na polu walki, aczkolwiek życie pokojowe im nie służyło. Popadali w nałogi alkoholizm i hazardu, a przede wszystkim w długi, co było dobrym punktem zaczepienia dla obcych służb. Ułatwieniem dla zbierania materiałów był bałagan w polskich kancelariach wojskowych i częsta lekkomyślność oficerów nadzorujących tajemnice wojskowe, nadmierna gadatliwość oficerów wobec dziennikarzy, a nawet jawne opracowania oficerów.
W pracy pułkownika Ścieżyńskiego „Radiotelegrafista jako źródło informacji o nieprzyjacielu” wydanej w Przemyślu w 1926 roku autor ujawnił treść niektórych depesz rozszyfrowanych przez polskich kryptologów podczas wojny polsko-bolszewickiej. Na wyniki długo nie trzeba było czekać, wkrótce Rosjanie wprowadzili nowy system szyfrowania, który złamano dopiero w 1937 roku. Major Roman Starzyński na łamach periodyku „Przegląd Piechoty” ujawnił stan wyszkolenia pułków piechoty, liczbę rekrutów przydzielonych do batalionu, w którym był dowódcą, jego strukturę organizacyjną i rotację kadr w jednostce. Przedstawił program zajęć, wskazując jego mankamenty, zaprezentował też gruntowną krytykę systemu wcielania rekrutów w pułkach21. Te i wiele innych przykładów świadczą, że generalnie oficerowie WP zajmujący się szpiegostwem na rzecz obcych mocarstw stanowili część niedoskonałego systemu ochrony tajemnic, który udoskonalano praktycznie do września 1939 roku, i nie uchronił on w konsekwencji przed przejęciem akt polskiego wywiadu przez Niemców, a następnie Rosjan, co sprawiło, że wiele osiągnięć polskiej „dwójki” w latach międzywojnia poszło na marne.
Przypisy
1. A. Czacharowski K. Grunberg, Szpiedzy Hitlera. Z dziejów wywiadu niemieckiego, Warszawa 1997, s. 72.
2. H. Ćwięk, W tajnej służbie Drugiej Rzeczypospolitej, Częstochowa 2009, s. 341.
3. W. Parafieniuk, V kolumna III Rzeszy, „MMS Komandos” 2003, nr 3, s. 45–51.
4. H. Kopczyk, Niemiecka działalność wywiadowcza na Pomorzu 1920–1933, Gdańsk 1970, s. 147–150. O. Reile, Der Deutsche Geheim Dienst im II.Weltkrieg.Ostfront.Die Abwehr im Kampf mit den Geheimdiensten im Osten, Augsburg 1989, s. 77–84.
5. W. Skóra, Działalność gdańskiej ekspozytury polskiego wywiadu wojskowego w latach 1920–1930 (Pomorze Zachodnie, Prusy Wschodnie i Wolne Miasto Gdańsk), Poznań 2011.
6. Oskar Reile w swoich wspomnieniach przytacza że w lipcu 1931 na jego zastrzeżony numer telefonu w gdańskim prezydium policji zatelefonował major Żychoń. Reile zaskoczony telefonem, zaproponował spotkanie. Żychoń wyraził zgodę. W umówionym dniu w zastępstwie polskiego majora zjawił się jego współpracownik, który podziękował za zaproszenie i przeprosił, że z powodu natłoku zajęć major Żychoń nie mógł się zjawić. Por O. Reile, Der Deutsche Geheim Dienst im II.Weltkrieg.Ostfront.Die Abwehr im Kampf mit den Geheimdiensten im Osten…, s. 19. A. Wysocki, Kokino kłamie, Warszawa 1967, s. 5–6.
7. O. Reile, Der Deutsche Geheim Dienst im II.Weltkrieg.Ostfront.Die Abwehr im Kampf mit den Geheimdiensten im Osten…, s. 92.
8. Tamże, s. 89–91.
9. A. Wysocki, Kokino kłamie…, s. 8–32.
10. Tamże, s. 147–159, 194–207, 222–224, 297–300, 394–395.
11. L. Gondek, Działalność Abwehry na terenie Polski 1933–1939, Warszawa 1982, s. 85–92.
12. A. Pepłoński, Kontrwywiad…, s.252–259.
13. W. Kozaczuk, Bitwa o tajemnice. Służby wywiadowcze Polski i Niemiec 1918 – 1939, Warszawa 1999, s. 171., H.Ćwięk, Przeciw Abwehrze, Warszawa 2001, s. 117.
14. J. Piekałkiewicz, Dzieje szpiegostwa, Warszawa 1999, s. 356–363. Szczegółowo berlińską misję przedstawił ostatnio Henryk Ćwięk, a w zbeletryzowanej formie – polski szpieg z czasów PRL Marian Zacharski, który w wywiadach prasowych porównuje swoje osiągnięcia i losy do osiągnięć i losów rotmistrza Sosnowskiego. Por. H. Ćwięk, Rotmistrz Sosnowski. As wywiadu Drugiej Rzeczypospolitej, Kraków 2010, M. Zacharski, Rotmistrz, Poznań 2011.
15. H. Ćwięk, W tajnej służbie Drugiej Rzeczypospolitej…s. 207–219.
16. W. Kurpis, Berlińska misja, Warszawa 1983, s. 212–213.,
17. N. Polmar T. Allen, Księga szpiegów, Warszawa 2000, s. 673–674.
18. J. Piekałkiewicz, Dzieje szpiegostwa…, s. 370.
19. P. Sudopłatow, Wspomnienia niewygodnego świadka, Warszawa 1999, s. 120. W Rosji wydano również w 1992 roku wspomnienia Z.Woskriessienskiej-Rybkiny, Tiepier ja mogu skazat prawdu. Na ich kolejną reedycję z 1997 roku, pod tytułem Pod psiewdonimom Irina, powołuje się P. Kołakowski; por. P. Kołakowski, NKWD i GRU na ziemiach polskich…, s. 140.
20. P. Kołakowski, NKWD i GRU na ziemiach polskich…, s. 140.
21. H.Ćwięk, Przeciw Abwehrze…, s. 96.
22. L.Gondek, Działalność Abwehry na terenie Polski 1933–1939…, s.147–148. Na stronie internetowej www.swietykrzyz.pl znajduje się jednak następująca informacja: „Tuż przed wojną udało się dzięki pani Potockiej, zlikwidować niemiecką sieć szpiegowską z ośrodkiem w Wolnym Mieście Gdańsku. Szefa, Romana Wicherka, wykradziono z Gdańska i wraz z jego agentami osadzono na Św. Krzyżu”.
23. O. Reile, Der Deutsche Geheim Dienst im II.Weltkrieg.Ostfront.Die Abwehr im Kampf mit den Geheimdiensten im Osten…,s. 125- 127, L. Gondek, Działalność Abwehry na terenie Polski 1933–1939…, s. 66–67.