16 stycznia 1920 roku w USA wchodzi w życie XVIII Poprawka do Konstytucji. Od tej chwili wytwarzanie, sprzedaż i przewóz napojów „wyskokowych” (tj. zawierających więcej niż 0,5% alkoholu) jest zabronione. Od tej chwili – na najbliższe czternaście lat – na terenie USA obowiązuje prohibicja.
Oczywiste jest, że nowe prawo nie zyskało wielu zwolenników ani tym bardziej nie przekonało ludzi do patrzenia na świat trzeźwym okiem. Wręcz przeciwnie – uwydatniło w nich kreatywność i pomysłowość w szukaniu nowych sposobów, by zaspokoić pragnienie alkoholu. Alkohol sprowadzano – oczywiście nielegalnie – z Wysp Bahama i Indii Zachodnich bądź przemycano zza meksykańskiej granicy. Następnie trunek poddawano destylacji, po której dodawano rożnego rodzaju substancje smakowe i zapachowe; dzięki temu spragnione podniebienie czuło smak ginu, burbonu czy whiskey. Nagminnie metodą chałupniczą wytwarzano piwo lub wódkę (tzw. bathtub gin czyli dosłownie gin z wanny). Zdarzało się, że mszalne wino wykorzystywano nie tylko w celach sakralnych, a gorliwi lekarze chętnie wypisywali recepty na alkohol „w celach zdrowotnych”. W większych miastach bujnie kwitły lokale takie jak legendarny Cotton Club, w których alkohol lał się strumieniami. Umieszczone na ścianach przyciski alarmowe służyły do ostrzegania gości przed nalotem policji – gdy rozlegał się ich dźwięk, pospiesznie dopijano procentowe trunki serwowane w filiżankach do kawy.
Ponieważ „zakazany owoc” smakuje najlepiej, w latach prohibicji ludzie częściej zaglądali do kieliszka, a ogólna liczba osób aresztowanych za nietrzeźwość w miejscach publicznych drastycznie poszła w górę. Znany jest przypadek, gdy w 1928 roku w San Francisco przed obliczem sądu stanęła cała ława przysięgłych, która uprzednio sama miała sądzić innego „alkoholowego przestępcę”. Przysięgli zażądali wydania dowodów rzeczowych; po intensywnych oględzinach zostały… tylko puste butelki. Ostatecznie oskarżonego i ławników uniewinniono. Nowe prawo było na masową wręcz skalę łamane dosłownie wszędzie, nie wyłączając Białego Domu. Dopiero po śmierci Warrena Hardinga wyszło na jaw, że sam prezydent bynajmniej nie wylewał za kołnierz, a dla gości do dyspozycji miał pełny barek różnych trunków.
Jednym z ważniejszych skutków wprowadzenia prohibicji była ogólnie odczuwalna intensyfikacja brutalności w życiu społecznym. Rozwijający się nielegalny rynek handlu alkoholem, obejmujący cały kraj, do sprawnego funkcjonowania potrzebował działań grupowych. Z tego względu zaczęły powstawać olbrzymie, dobrze zorganizowane i uzbrojone, rywalizujące między sobą grupy przestępcze. Po uzyskaniu monopolu na produkcję i dystrybucję napojów „wyskokowych” zwróciły się ku hazardowi, narkotykom czy prostytucji. Na tym gruncie prowadzone były „wojny gangów”, w których ginęły dziesiątki ludzi. Szacuje się, że tylko pomiędzy 1926 a 1929 rokiem śmierć poniosło 1291 osób. Chyba najsłynniejszym gangsterem owych lat był Al Capone. Ów legendarny „człowiek z blizną” w 1920 roku osiadł w Chicago i w ciągu kilku lat zastał niekwestionowanym królem świata hazardu, handlu alkoholem i rozpusty. W 1928 roku miała miejsce tak zwana masakra dnia świętego Walentego – dokładnie 14 lutego na polecenie Caponego zlikwidowano siedem osób z konkurencyjnego gangu Bugsa Morana. To pozwoliło Caponemu przejąć całkowitą kontrolę nad miastem. Oblicza się, że jego zyski za sam 1927 rok uzyskane z tytułu prowadzonej działalności przestępczej wynosiły sześćdziesiąt milionów dolarów.
Ta „gangsterska” ciemna strona życia w USA w latach prohibicji udokumentowana została przez fotografa-amatora Weegeego. Za pomocą swych zdjęć stworzył on przejmujący obraz wojny gangów, morderstw czy biedy nowojorskich ulic.
Naprawdę nazywał się Arthur Fellig. Urodził się w 1899 roku. Co ciekawe – jego rodzinną miejscowością był Złoczów niedaleko Lwowa, miał więc polskie korzenie.
Na początku XX wieku wraz z rodziną emigruje do Stanów Zjednoczonych. Bez reszty zafascynowany nocnym życiem Nowego Jorku, w wieku 18 lat przerywa naukę i opuszcza dom rodzinny. Jako bezdomny włóczy się po najciemniejszych zakamarkach miasta, chłonąc bez reszty jego specyficzną atmosferę (doświadczenia wielkiej biedy wyniesione z lat młodości uodporniły go na głód czy przejmujące zimno). Z czasem znajduje pracę w laboratorium fotograficznym „New York Timesa”, by następnie zostać zatrudnionym przez agencję Acme Newspictures. Z tą chwilą, używając pseudonimu Weegee, rozpoczyna przygodę jako nocny reporter miasta. Warsztatem jego zostaje samochód – tutaj przechowuje cały sprzęt i prowizoryczne laboratorium. Jako jedyny otrzymuje oficjalne pozwolenie na podsłuchiwanie policyjnych fal radiowych, co umożliwia mu błyskawiczne działanie – zawsze jest jako pierwszy na miejscu zbrodni.
Na zdjęciach Weegeego widzimy głównie ludzi z marginesu społecznego. Najbliższe mu tematy to występek i zbrodnia. Powszechnie znany jest z braku skrupułów w fotografowaniu ofiar wypadków czy morderstw. Niektórzy sprowadzają go roli zwykłego paparazzo szukającego sensacji, jednak Weegee jest kimś więcej. Jest jedynym kronikarzem nocnego życia ówczesnego miasta. Jego swoiste credo brzmi: „Żyłem pełnią życia i spróbowałem już wszystkiego. Co dla ciebie mogłoby być nienormalne, dla mnie jest normalne. Gdybym miał swoje życie przeżyć jeszcze raz, żyłbym tak samo… tylko że jeszcze intensywniej. Wszystko, co tutaj piszę, jest prawdą… na dowód mam zdjęcia, rachunki, wspomnienia i blizny”.
Przykładowe prace Arthura Felliga obejrzeć można tutaj.
Bibliografia:
Bartnicki A, Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki 1917–1945, Warszawa 1995
Tindall G. B., Historia Stanów Zjednoczonych, Poznań 2002
Jones M. A., Historia USA, Gdańsk 2003
Bankowicz M, Historia polityczna świata XX wieku: 1901–1945, Kraków 2004
www.fotopolis.pl
www.weegee.org