W roku 1917 daleko jeszcze było do zakończenia wielkiej wojny. Pomimo wielkich strat obie strony zachowywały jeszcze pełne zdolności do prowadzenia walki. Nawet Niemcy, którzy po nieudanej ofensywie w 1914 roku i późniejszych atakach mających powalić Francję znajdowali się w defensywie, mieli ciągle dostateczną siłę na powstrzymywanie wojsk Ententy. Z powodu położenia geograficznego ich sytuacja była jednak znacznie gorsza od sytuacji przeciwników. Głównym problemem były przede wszystkim trudności z morskim transportem materiałów wojennych ze świata do Niemiec, ponieważ na morzu Ententa miała całkowitą przewagę, a potężne niemieckie okręty nawodne stały w portach.

Niemieckie okręty podwodne – niedoceniane w innych państwach – były jedyną siłą, która mogła zadać sprzymierzonym poważne ciosy na morzu. Problem stanowiło jedynie obowiązujące prawo międzynarodowe, które zakazywało atakowania statków handlowych bez wcześniejszego uprzedzenia. Główną rolę w egzekwowaniu tego prawa grały Stany Zjednoczone, które po dwóch takich przypadkach, kiedy to zostały zatopione Lusitania i Sussex z amerykańskimi obywatelami na pokładzie, zagroziły, że zerwą stosunki dyplomatyczne z Niemcami. Te zaś nie mogły sobie na to pozwolić, ponieważ w tym czasie neutralna jeszcze Ameryka zaopatrywała w niezbędne materiały obie strony konfliktu. Pomimo swojej siły okręty podwodne aż do roku 1917 nie były w stanie w pełni wykorzystać swojego potencjału.



Zmieniająca się sytuacja strategiczna i coraz większe trudności z zaopatrzeniem płynącym przez Atlantyk do Niemiec zmusiły władze niemieckie do podjęcia decyzji o rozpoczęciu nieograniczonej wojny podwodnej. Oznaczało to, że zatapiane będą wszystkie statki i okręty bez względu na port wypłynięcia i przeznaczenia, a także bez względu na banderę. Głównym orędownikiem takiego rozwiązania był szef sztabu admiralicji (Admiralstab), admirał Henning von Holtzendorff, który argumentował, że wojna musi zostać zakończona do jesieni 1917 roku, bo w innym wypadku sytuacja gospodarcza pogorszy się na tyle, że dalsze prowadzenie walki będzie niemożliwe.

Także państwa Ententy poszukiwały drogi do jak najszybszego zakończenia wojny. Trzyletnie zmagania niemal całkowicie wyczerpały zasoby Francji, która w późniejszym okresie funkcjonowała głównie dzięki pomocy z Wielkiej Brytanii. Co prawda posiadane siły wystarczały do prowadzenia wojny pozycyjnej, ale wszelkie ataki kończyły się niepowodzeniami i ogromnymi startami w żołnierzach. Nadzieją dla aliantów na przełamanie impasu było przystąpienie do wojny Stanów Zjednoczonych – państwa o wielkim potencjale przemysłowym i niemal niewyczerpanych zasobach ludzkich.

Admirał von Holtzendorff (z prawej) z cesarzem Wilhelmem II i admirałem Alfredem von Tirpitzem (w środku).

Stany Zjednoczone od początku wojny jednak pozostawały neutralne (neutralność ogłoszono 4 sierpnia 1914 roku). Wybuch wojny zresztą całkowicie zaskoczył Waszyngton. Co prawda niektórzy politycy dostrzegali taką groźbę, ale nie traktowano jej poważnie nawet po zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Amerykański ambasador w Belgii przed zamachem nawet nie wiedział o istnieniu takiego miasta jak Sarajewo. Wciąż obowiązywała doktryna Monroego, wedle której USA nie powinny się mieszać w sprawy na Starym Kontynencie. Dodatkowo amerykańskie władze obawiały się, że zaangażowanie się po którejkolwiek ze stron może niekorzystnie odbić się na sytuacji wewnętrznej kraju, którego naród stworzony był w dużej części z imigrantów z państw obecnie ze sobą walczących. Przystąpienie do wojny po stronie Ententy mogłoby doprowadzić do wybuchu niezadowolenia ze strony licznej społeczności pochodzenia niemieckiego i na odwrót. Dodatkowo pozycja neutralna w konflikcie przynosiła Stanom Zjednoczonym znaczące zyski z handlu z oboma walczącymi blokami państw. W naturalny sposób handel ten był prowadzony na znacznie większą skalę z państwami Ententy, które miały bezpośredni dostęp do szlaków żeglugowych na Atlantyku, niż z państwami centralnymi, których statki w znacznej mierze były uwięzione w portach.

Z drugiej strony neutralność okazała się bardzo opłacalna dla amerykańskiego biznesu. Eksport towarów do walczącej Europy miał wartość wielu miliardów dolarów – w tamtych czasach była to fortuna, zupełnie niedająca się porównać z dzisiejszą wartością dolara. Dzięki handlowi wojennemu Stany Zjednoczone stały się najbogatszym państwem świata, a ich klienci, szczególnie Wielka Brytania i Francja, niemal przestali się liczyć w finansowym świecie. W takiej sytuacji ewentualna przegrana Ententy spowodowałaby dla USA ogromne starty finansowe. Mimo to w czasie wyborów prezydenckich w roku 1916 zarówno republikanie, jak i demokraci głosili hasła antywojenne. Byli w tym z resztą popierani przez znaczną większość amerykańskiego społeczeństwa.



Ale nie znaczy to, że nie było żadnych ruchów nawołujących do bardziej czynnego zaangażowania się w toczącą się wojnę. Co oczywiste, prym w propagandzie wojennej wiedli Amerykanie pochodzenia angielskiego i francuskiego. Dysponowali na tyle znacznymi środkami finansowymi i wpływami w odpowiednich instytucjach, aby prowadzić kampanię propagandową skierowaną do rządu amerykańskiego. Niemcy mieli znacznie mniejsze możliwości w tym zakresie, ale i oni starali się wywrzeć pewien wpływ na rząd USA, aby, jeśli nie chciał przystąpić do wojny po stronie państw centralnych, przynajmniej pozostał neutralny. Stronnicy Ententy mieli o tyle łatwiej, że występowali w roli ofiary agresji, co zawsze powoduje współczucie, a także wykorzystywali fakt zabijania obywateli amerykańskich, szczególnie na wspomnianych już statkach zatapianych przez niemieckie okręty podwodne.

Na niekorzyść Niemiec działał też fakt, że na terenie USA wykryto i zlikwidowano niemiecką siatkę szpiegowską. Z tego powodu wydalony został niemiecki attaché wojskowy Franz von Papen (późniejszy kanclerz). Wszystko to razem działało na niekorzyść Niemiec.

Jednak mimo wszystko społeczeństwo amerykańskie ciągle pozostawało niechętne przystąpieniu do wojny. Rząd amerykański z kolei był coraz bardziej przekonany co do konieczności zbrojnego zaangażowania się w Europie, ale nie mógł podjąć tak ważnej decyzji bez poparcia społeczeństwa, dlatego na początku 1917 roku nie było jeszcze ostatecznej decyzji w tej kwestii.

Tymczasem w Niemczech 9 stycznia na wojennej naradzie najwyższych dowódców i kanclerza omawiano problem nieograniczonej wojny podwodnej. Kanclerz Rzeszy był przeciwny, ale przeważyło stanowisko dwóch wybitnych niemieckich generałów – Hindenburga i Ludendorffa – którzy oznajmili, że nie mogą brać odpowiedzialności za to co się dzieje na frontach, jeśli najpóźniej do początku lutego nie zostanie ogłoszona i wprowadzona w życie nieograniczona wojna podwodna. Jednocześnie oświadczyli, że biorą na siebie pełną odpowiedzialność za zastosowanie nowej strategii. Wprowadzenie nieograniczonej wojny podwodnej zostało ogłoszone poprzez dostarczenie odpowiednich komunikatów do wszystkie zainteresowanych ambasad. Miała obowiązywać od 1 lutego 1917 roku. Niemcy ogłosili, że zatapiać bez ostrzeżenia będą wszystkie statki, szczególnie handlowe, na wodach okalających Wyspy Brytyjskie, Francję i Włochy.

Erich Ludendorff

Erich Ludendorff

Zastosowanie przez Niemców nowej koncepcji użycia okrętów podwodnych bardzo szybko zaszkodziło interesom amerykańskim. Z obawy przed zatopieniem statki dostarczające dotychczas towary z USA do Europy zostały teraz w portach. W tym czasie rozpędzona gospodarka produkowała bardzo duże ilości wszelkich dóbr, które nie mogły zostać wywiezione do Europy, a co za tym idzie nie były sprzedane, więc nie przynosiły zysku, a po drugie bardzo szybko zapełniły całe dostępne miejsce w magazynach portowych i fabrycznych. Szybko mogło to doprowadzić do kryzysu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych, który objąłby nie tylko przemysł, ale także farmerów. W ten sposób ocean, który do tej pory był błogosławieństwem Ameryki i chronił ją przed ingerencją europejskich potęg, teraz za sprawą U-Bootów stał się zagrożeniem. Spowodowało to znaczny przyrost zwolenników po stronie stronnictwa prowojennego. Podjęcie działań wojennych przez USA było już naprawdę blisko, a szalę przeważyły dwa wydarzenia.



Rozpoczęcie nieograniczonej wojny podwodnej było dotkliwym ciosem dla amerykańskich interesów. O ile jednak Stany Zjednoczone traciły tylko pieniądze na nieudanym handlu, o tyle państwa Ententy, pozbawione zaopatrzenie zza oceanu, mogły przegrać wojnę. Znając charakter prezydenta Wilsona, można się było spodziewać, że nawet zatapianie dużej ilości amerykańskich statków i okrętów nie skłoni tego orędownika pokoju bez zwycięzców do wypowiedzenia Niemcom wojny. Potrzebny był dodatkowy impuls; zadbała o niego Wielka Brytania.

Niemiecki minister spraw zagranicznych Arthur Zimmermann opracował plan, wedle którego do wojny, oczywiście po stronie Niemiec, miał się przyłączyć Meksyk, który wypowiedziałby wojnę swojemu północnemu sąsiadowi. Oczywiście miałoby się to odbyć przy decydującym wsparciu finansowym ze strony Berlina. Główną zachętą miało być ponowne przyłączenie do Meksyku stanów Nowy Meksyk, Teksas i Arizona. Meksykańska ofensywa spowodowałaby zaangażowanie armii amerykańskiej na własnym kontynencie, co wykluczałoby jakąkolwiek pomoc dla państw trójporozumienia. Dodatkowo plan zakładał wciągnięcie do całej operacji także Japonii, wraz z którą miałby być zawiązany sojusz antyamerykański. Telegram zawierający niemieckie propozycje dla Meksyku został wysłany 16 stycznia 1917 roku, w zaszyfrowanej formie, do niemieckich ambasad w Waszyngtonie i Meksyku. Niemiecki minister nie uwzględnił w swoich rachubach faktu, że wszystkie depesze wysyłane z Europy do Ameryki są wysyłane przez angielski kabel podmorski, który był stale podsłuchiwany przez brytyjski wywiad. Depesza została przechwycona, a jej szyfr złamany przez Williama Montromery’ego i Nigela de Greya. W ten sposób w rękach Anglików znalazł się dokument, którego ujawnienie z pewnością skłoniłoby stany Zjednoczone do wypowiedzenie Niemcom wojny. Depesza trafiła na biurko Reginalda Halla, który był szefem „Pokoju 40”, jednej z komórek wywiadu Royal Navy odpowiedzialnej za dekryptaż. Za jego sprawą, 24 lutego, depesza trafiła do rąk amerykańskiego ambasadora w Londynie, a poprzez niego do Waszyngtonu.

1 marca o całej sprawie, zapewne za przyzwoleniem rządu, napisały amerykańskie gazety. Amerykanie wpadli w furię. Ten jeden telegram łączył w sobie wszystkie problemy amerykańskiej polityki zagranicznej: Niemcy zagrażające handlowi, japońską ekspansję na Pacyfiku i zadawniony konflikt z Meksykiem.

Drugim decydującym wydarzeniem było zatopienie przez U-Boota amerykańskiego okrętu wojennego Vigilentia, który zatonął wraz z całą załogą. Było to 19 marca.

Oba te wydarzenia sprawiły, że prezydent zdecydował się wystąpić do Kongresu o wypowiedzenie wojny Niemcom. Posiedzenie rozpoczęło się 21 marca, a 2 kwietnia Senat podjął decyzję o wypowiedzeniu wojny. Wśród senatorów głosy rozłożyły się następująco: 82 głosy „za” i 6 „przeciw”. Cztery dni później analogiczna decyzję podjęła Izba Reprezentantów gdzie 373 osoby zagłosowały za przystąpieniem do wojny, a przeciwko było 50. Tego samego dnia rząd Stanów Zjednoczonych wypowiedział Niemcom wojnę. Trzeba zaznaczyć, że decyzja dotyczyła tylko Niemców – decyzja o wojnie przeciwko Austro-Węgrom została podjęta dopiero osiem miesięcy później – 7 grudnia 1917 roku.



Powszechnie przyjmuje się, że wszystkie państwa biorące udział w Wielkiej Wojnie po stronie Wielkiej Brytanii i Francji należały do Ententy. Praktycznie tak, ale od strony formalnej tak nie było, a Stany Zjednoczone były jedynie państwem stowarzyszonym, a nie sprzymierzonym.

Amerykański wkład w przyszłe zwycięstw był znaczny. Moce produkcyjne amerykańskich stoczni pozwalały zrekompensować znaczne straty spowodowane działalnością niemieckich okrętów podwodnych, a towary przemysłowe jeszcze szerszym strumieniem płynęły do Europy. Łącznie w czasie I wojny światowej Amerykanie wysłali do Francji 1,1 miliona żołnierzy skupionych w 42 dywizjach. Była to ogromna pomoc dla wyczerpanych czteroletnimi walkami państw Ententy. Dodatkowo na morzach pojawiło się niemal trzysta amerykańskich okrętów, które transportowały przez Atlantyk wszystkie niezbędne towary, a dodatkowo zwalczały okręty podwodne przeciwnika. Na ich pokładach służyło niemal sto tysięcy ludzi.

Zobacz też: Bitwa na redzie Chemulpo i narodziny legendy Wariaga

Bibliografia:

1. W. Dobrzycki, Historia stosunków międzynarodowych 1815-1945, Scholar, Warszawa 2003
2. M. Grajek, Enigma. Bliżej prawdy, Rebis, Poznań 2007
3. J. Pajewski, Historia powszechna 1871-1918, PWN, Warszawa 1978
4. L. Pastusiak, Prezydenci Stanów Zjednoczonych Ameryki, Iskry, Warszawa 2005