W środę w Damaszku doszło do kolejnego ataku na placówkę dyplomatyczną obcego państwa. Zwolennicy prezydenta Baszara al-Assada obrzucili gruzem i kamieniami ambasadę Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Ponadto, na murach budynku pojawił się napisy, w obraźliwy sposób zarzucające Zarówno władzom ZEA, jak i innych państw arabskich sprzyjanie interesom Izraela. O napisach poinformowało agencję Reutera dwóch mieszkańców dzielnicy Abu Rummana, uważanej za jedno z najbardziej bezpiecznych miejsc w Damaszku. W pobliżu znajduje się bowiem siedziba samego prezydenta.
Jest to kolejny tego typu incydent, do jakiego doszło w Syrii w ostatnich dniach. W poniedziałek szef syryjskiego MSZ przeprosił za ataki na ambasady innych państw. Do zajść doszło po ogłoszeniu przez Ligę Arabską decyzji o zawieszeniu Syrii w prawach członka tej organizacji. Dla władz w Damaszku jest to tym bardziej bolesne, że Syria jest współzałożycielem Ligi.
Sankcje są rezultatem represji wobec opozycyjnych demonstrantów. Syria to kolejny kraj arabski, w którym doszło do masowych protestów. Damaszek pozostaje w napiętych stosunkach nie tylko z zachodem, ale również z dotychczasowymi sojusznikami, takimi jak Turcja.
W środę francuski minister spraw zagranicznych Alain Juppe w rozmowie z agencją Interfax zapowiedział dalsze wywieranie presji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Zapytany o możliwość powielenia scenariusza z Libii odparł jednak, że nie jest on brany pod uwagę, ze względu na brak międzynarodowego mandatu oraz „odmienny kontekst”.
Reuters, Interfax, Today’s Zaman