Coraz więcej krajów wyraża zaniepokojenie pogarszającą się sytuacją w mozambickim Cabo Delgado. Ostatnia fala ataków na wsie sprawiła, że prezydent Zimbabwe ogłosił publicznie gotowość wysłania wojsk mających wesprzeć rząd w Maputo. Emmerson Mnangagwa czeka jedynie na formalny wniosek ze strony władz Mozambiku.

Trwający od trzech lat konflikt stanowi ogromne zagrożenie nie tylko dla samego Maputo, ale również całej Afryki Wschodniej. Kilkukrotnie zagraniczni partnerzy apelowali do prezydenta Mozambiku, aby poprosił o wsparcie, jednak Filipe Nyusi próbował zakończyć konflikt na własną rękę, między innymi poprzez zatrudnianie rosyjskich i południowoafrykańskich najemników.

Prowadząca walkę organizacja Asz-Szabab (niezwiązana z somalijskimi ekstremistami) przeprowadziła szereg ataków, które wstrząsnęły Afryką Wschodnią. Bojownicy podczas jednego z ataków zebrali mieszkańców na boisku do piłki nożnej, a następnie przeprowadzili egzekucje, ścinając zebranym cywilom głowy. Zabito w ten sposób ponad pięćdziesiąt osób.

Uderzenia na niebronione i odizolowane wsie są najczęstszą taktyką mozambickich ekstremistów. Ich sposób działania okazał się skuteczny, ponieważ Mozambik nie dysponuje odpowiednią liczbą żołnierzy ani zapleczem infrastrukturalnym dla zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim społecznościom.

Dla Zimbabwe konflikt w Cabo Delgado oznacza poważne problemy polityczno-ekonomiczne. Jako państwo śródlądowe uzależnione jest od kilku kluczowych szlaków transportowych. Jeden z nich prowadzi do mozambickich portów, które zagrożone są przez działania bojowników. Odcięcie od dróg prowadzących do Sofali i Cabo Delgado będzie prawdziwym zagrożeniem dla, i tak słabej, gospodarki Zimbabwe. Podobnie jak w przypadku większości krajów kontynentu Harare opiera handel zagraniczny na wymianie z partnerami spoza Afryki, realizowanej przez porty morskie.

Wystosowanie przez Maputo prośby o zimbabwejską interwencję nie byłoby niczym nowym. Harare już w latach 90. XX wieku wysłało żołnierzy do Mozambiku w celu walki z antyrządowymi rebeliantami. Wówczas przeciwnikiem było RENAMO, grupa znacznie lepiej wyposażona i wyszkolona niż Asz-Szabab. Podobnie jak dziś, głównym celem było zabezpieczenie szlaków komunikacyjnych łączących Zimbabwe z portami na Oceanie Indyjskim.

Przedłużający się konflikt w Cabo Delgado bardzo szybko się zbrutalizował. Obie strony dopuszczają się zbrodni wojennych i ataków na ludność cywilną. Amnesty International wezwała do większego zaangażowania społeczności międzynarodowej w zakończenie walk i pociągnięcie do odpowiedzialności wszystkich dopuszczających się przestępstw. W apelu do ONZ porównano sytuację w Mozambiku do początków ludobójstwa w Rwandzie.

Kilka miesięcy temu gotowość udzielenia Mozambikowi pomocy ogłosił nawet francuski koncern petrochemiczny Total. Oferta obejmuje zapewnienie zaplecza logistycznego i opłacenie najemników mających walczyć z terrorystami. Oddział taki miałby podlegać bezpośrednio mozambickiemu ministerstwu obrony, a nie władzom Totala, jednak łatwo zgadnąć, że propozycja wywołała ogromne kontrowersje.

Zobacz też: Dlaczego misje ONZ tak rzadko kończą się sukcesem

(nation.co.ke, amnesty.org)

Public Domain Pictures