Wczoraj amerykańska Agencja Departamentu Obrony do spraw Współpracy w Sferze Bezpieczeństwa (DSCA) poinformowała o wydaniu zgody przez Departament Stanu na sprzedaż naszym zachodnim sąsiadom CH-47F Chinooków. Tym sposobem realizowany w bólach program wymiany niemieckiej floty ciężkich śmigłowców transportowych poradził sobie z jedną z ostatnich przeszkód – kwestią ceny.
DSCA podała, że sześćdziesiąt CH-47F Block II „z modyfikacjami dla klienta” będzie kosztowało 8,5 miliarda dolarów. To więcej, niż pierwotnie planowano, ale mniej, niż wynikało z niedawnych informacji. Jak informowaliśmy na początku roku, niemiecka edycja portalu Business Insider, powołując się na źródła w kręgach politycznych i przemysłowych, twierdziła, że spodziewana cena śmigłowców będzie dwukrotnie wyższa od pierwotnie zakładanych 6 miliardów euro (czyli około 6,5 miliarda dolarów).
Skąd ten astronomiczny wzrost ceny? Z jednej strony winna jest inflacja. Już wcześniej zresztą niemieckie media wskazywały, że spadek wartości pieniądza i podatki na pewno doprowadzą, do sytuacji, w której Bundeswehra dostanie zdecydowanie mniej niż obiecane 100 miliardów. Główna przyczyna lezy jednak gdzie indziej i jest przykładem niewyciągania wniosków z bolesnych lekcji z nieodległej przeszłości. A jeśli Czytelnikom wydaje się, dopiero co pisaliśmy o tym trendzie – owszem, pisaliśmy tutaj (w kontekście marynarki wojennej).
Po latach dyskusji i politycznych przepychanek program pozyskania nowego ciężkiego śmigłowca transportowego ruszył pod koniec roku 2017 i szybko napotkał przeszkody. Już we wrześniu 2018 roku przesunięto start procedury przetargowej. Przyczyną była opieszałość parlamentu, który w wyznaczonym terminie nie zaakceptował budżetu programu. Tym samym upadł plan podpisania kontraktu na sześćdziesiąt śmigłowców w roku 2020 i rozpoczęcia dostaw trzy lata później. W rezultacie po raz kolejny musiano wydłużyć czas służby CH-53G: najpierw do roku 2025, a następnie – do 2030.
Na losie programu zaważyła jednak nie opieszałość polityków, ale bardzo wysokie wymagania postawione przez Bundeswehrę. Doprowadziły one do opóźnień po stronie producentów i lawinowego wzrostu kosztów. W efekcie jesienią 2020 roku przetarg anulowano, a wśród polityków zaczęto coraz poważniej mówić o kupnie maszyn z półki. Zainicjowana w nowych warunkach procedura przebiegała sprawniej. Niemieckie ministerstwo obrony ogłosiło 1 czerwca ubiegłego roku, że z rywalizacji między CH-53K i CH-47F zwycięsko wyszedł ten drugi.
O decyzji Berlina zadecydowały, paradoksalnie, pieniądze. Koszt zakupu i eksploatacji Chinooków jest niższy niż King Stallionów. Za istotne uznano również łatwiejszą integrację i interoperacyjność z sojusznikami z NATO. Chinook cieszy się rosnącą popularnością w Europie, maszyny tego typu posiadają już lub wkrótce otrzymają Wielka Brytania, Holandia, Hiszpania i Włochy, a Francja wyraziła zainteresowanie ich kupnem.
Jak jednak dowiedział się Business Insider, Bundeswehra zażądała „ekstrawyposażenia” dla swoich CH-47F. Strona amerykańska oznajmiła, że może spełnić te życzenia, jednak spowoduje to wzrost ceny, a jeśli pierwsze maszyny nadal mają zostać dostarczone w roku 2026, na pewno nie będą w wymarzonej przez Niemców konfiguracji. Dowództwo Luftwaffe miało w tej sprawie zorganizować 18 stycznia spotkanie kryzysowe.
Zgoda zakomunikowana przez DSCA wskazuje, że kryzys zażegnano. Podana tam kwota nie jest wprawdzie ostateczna, ale agencja zasadniczo koryguje swoje szacunki w górę, nie w dół, przy założeniu, że sam przedmiot kontraktu nie ulegnie zmianie. Transakcję musi teraz zatwierdzić Bundestag.
Z tradycyjnej w tych komunikatach wyliczanki dowiadujemy się, że Niemcy otrzymają między innymi dwadzieścia zapasowych silników T-55-GA-714A czy czterdzieści cztery zapasowe radiostacje AN/ARC-231A. Ciekawsza jest jednak lista wyposażenia dodatkowego.
Obejmuje ona między innymi odbieraki paliwa do tankowania w powietrzu, wyposażenie do tankowania na lądowiskach wysuniętych stanowiska dla karabinów napędowych M134, system ochrony balistycznej kabiny, głowice elektrooptyczne, płozy, tratwy ratunkowe, Jungle Penetratory (siedziska na linie, które dzięki temu, że są składane, mogą być opuszczane pomiędzy gałęzie drzew) czy platformy AirTEP (poniżej) umożliwiające podejmowanie ludzi z ziemi. Wszystko to sugeruje, że Niemcy chcą wykorzystywać swoje Chinooki do działań CSAR, a może również w działaniach sił specjalnych, co zbliżyłoby je do amerykańskich „komandoskich” MH-47G.
Niemcy będą drugim – po Wielkiej Brytanii – użytkownikiem eksportowym CH-47F Block II. W 2021 roku Londyn zamówił czternaście egzemplarzy za niespełna 600 milionów dolarów.
The AirTEP personnel recovery platform, used by firefighters and SF type teams for roof access, and looking rather cool pic.twitter.com/gFt1WOFoAR
— Think Defence (@thinkdefence) March 17, 2023
Zobacz też: Norwegia spodziewa się utrzymania rosyjskiej aktywności w Arktyce