Akcja sił rządowych był efektem ataku przy użyciu granatów przeprowadzonego przez muzułmańskich rebeliantów. W rezultacie zginęło 5 cywili, a tajska armia uznana za „partaczy”. Tym samym podminowane zostały także wysiłki władz zmierzające do rozładowania napięcia wśród muzułmańskiej mniejszości.
Południe Tajlandii jest zamieszkane przez muzułmanów pochodzenia malajskiego, dążących do secesji lub szerokiej autonomii. Do incydentów zbrojnych w regionie dochodziło od kilku dekad, do eskalacji doszło jednak dopiero w 2004 r. Władze w Bangkoku stosowały już różne metody rozwiązania sporu na zasadzie „kija i marchewki”, ciągle jednak nie mogą wypracować spójnej koncepcji rozwiązania problemu. Sprawy nie ułatwia także duże rozdrobnienie muzułmańskiej partyzantki, aczkolwiek jak wskazują sondaże większość ludności regionu popiera rozwiązanie w postaci szerokiej autonomi.
(Asia Times)