Badacze Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) przeanalizowali dane dotyczące wydatków krajów Afryki na zbrojenia. Korzystając z informacji zebranych przez pracowników ONZ i inne organizacje międzynarodowe (między innymi MFW) ustalono, iż mimo spadku inwestycji wojskowych na kontynencie o 8,4% zauważalny jest regionalny wyścig zbrojeń we wschodniej części Afryki. Napięta sytuacja sprawia, że rządy kładą szczególny nacisk na rozbudowę sił zbrojnych. W większości dotyczy to państw relatywnie stabilnych i mogących pozwolić sobie na rozwijanie arsenału bez przenoszenia kosztów na ludność cywilną.

Same inwestycje w siły zbrojne nie są niepokojące. W przypadku Afryki Wschodniej mogłoby wiązać się to ze skuteczniejszym zwalczaniem poważnych problemów dotykających region. Mimo dramatycznego położenia Demokratyczna Republika Konga stara się opanować sytuację na pograniczu, prowadząc kolejne operacje przeciw grupom paramilitarnym. Jednym z sukcesów kongijskiej ofensywy przeciw ukrywającym się w dżungli rebeliantom była likwidacja dowódcy Demokratycznych Sił Wyzwolenia Rwandy (FDLR) Musabimany Juvénala. Rwanda wysłała wówczas na pogranicze komandosów, chcąc wesprzeć Kongijczyków w zabezpieczaniu regionu. Do wspólnych działań zaproszono także Ugandyjczyków, lecz ci odmówili.

Nawet najskuteczniejsze siły zbrojne nie potrafią bowiem rozwiązać kryzysów bez wsparcia woli politycznej i minimalnej dozy zaufania, czego próżno szukać wśród wschodnioafrykańskich rządów.

Dla Kampali – pozostającej w ostrym konflikcie z Kigali – trójstronne porozumienie wojskowe jest nie do przyjęcia. Jednocześnie Ugandyjczycy stwierdzili, iż mogą wyłącznie podpisać dwustronny układ z Kinszasą. Rwanda i Uganda wzajemnie oskarżają się o wrogą działalność wywiadowczą i wspieranie działających na pograniczu grup paramilitarnych.

Również wschodnia granica Rwandy nie jest całkowicie bezpieczna. 17 listopada ubiegłego roku nieznani napastnicy zaatakowali burundyjskich żołnierzy w pobliżu góry Twinyoni, około dziesięciu kilometrów od granicy. W wymianie ognia poległo ośmiu żołnierzy. Dobrze wyposażeni bojownicy (kamizelki kuloodporne i noktowizory) mięli według świadków wycofać się na terytorium Rwandy. Dobra organizacja i nowoczesny sprzęt skłoniły władze Burundi do oskarżenia Kigali o wspieranie terrorystów.

Nowa wojna w Afryce Wschodniej?

Rozbudowa arsenałów może zapowiadać zbliżający się lokalny konflikt zbrojny. Jest to szczególnie widoczne w przypadku napięć między Kigali a Kampalą. Obok pojawiających się co kilka miesięcy oskarżeń o szpiegostwo państwa zamknęły przejście graniczne w Gatunie – oficjalnie z powodu remontu drogi, jednak jest to kolejny przykład braku dialogu i woli porozumienia. Napięcia sięgają znacznie głębiej. Ich podstaw można upatrywać w lokalnych konfliktach etnicznych.

Władze Rwandy od lat postrzegają Ugandę jako rywala. Dla Kigali ewentualna wojna może zakończyć się tragicznie. Kraj nie ma rezerw ludzkich ani łatwego do obrony terytorium. Prezydent Paul Kagame, jako doświadczony frontowiec i były partyzant, zdaje sobie sprawę z ograniczeń strategicznych swojego kraju. Dlatego rwandyjskie wojsko cały czas pozostaje w pełnej gotowości. W przypadku hipotetycznej wojny z Ugandą jedyną szansą dla Kigali jest uderzenie wyprzedzające. Przy takim założeniu każdy konflikt graniczny może przerodzić się w otwartą wojnę.

Amerykańsko-rwandyjskie ćwiczenia z zakresu ewakuacji medycznej w Kigali.
(Staff Sgt. Kathrine McDowell, Combined Joint Task Force-Horn of Africa Public Affairs Office)

Rosja i Chiny – główni dostawcy broni do Afryki

Na wschodnioafrykańskim wyścigu zbrojeń korzystają przede wszystkim najwięksi dostawcy broni – Rosja i Chiny. Dla Moskwy rynek afrykański jest niezwykle atrakcyjny. W latach 2013–2017 aż 39% broni dostarczanej na kontynent pochodziło właśnie z Rosji. Do tej pory Kreml podpisał dwadzieścia jeden umów wojskowych z afrykańskimi partnerami. Dobra opinia, jaką cieszy się rosyjska broń, dodatkowo wzmacniana jest przez tradycyjnie bliskie stosunki polityczne sięgające zimnej wojny, gdy Związek Radziecki aktywnie wspierał wiele ruchów antykolonialnych, których przedstawiciele znajdują się obecnie u władzy.

Moskwa musi jednak mierzyć się z konkurentem w postaci Pekinu. Chińska broń cieszy się podobnym uznaniem, a ponadto jest tańsza, co może być niezwykle istotne dla części odbiorców. W latach 2013–2017 wzrost wartości eksportu chińskiego uzbrojenia do Afryki wyniósł aż 38% i obecnie stanowi 21% broni importowanej na Czarny Ląd.

Wśród odbiorców rosyjskiej broni jednym z najważniejszych pozostaje Uganda. Rząd w Kampali największe zakupy zrobił w 2011 roku, gdy pozyskał między innymi czterdzieści cztery czołgi T-90 i sześć myśliwców Su-30MK2. Tym sposobem Uganda stała się trzecią po Etiopii i Kenii siłą militarną w regionie. Rwanda również większość broni pozyskała z Rosji, jednak dla Kigali coraz ważniejszym partnerem stają się Chiny. Rwandyjczycy jako pierwsi partnerzy z zagranicy pozyskali pppk HJ-9 (pięćdziesiąt zestawów). Symbolicznym gestem mającym pokazać bliskie relacje łączące oba kraje było zaproszenie chińskich wojskowych na obchody Dnia Wyzwolenia 4 lipca.

Dostępne dane należy jednak traktować ze znaczną rezerwą. Wiele kontraktów pozostaje niejawnych, a dostawy do najbardziej niestabilnych państw często ukrywane są w oficjalnych statystykach. Tak było w przypadku kontraktów między izraelską firmą Green Horizons a Sudanem Południowym. Za przedsiębiorstwem stał emerytowany generał Jisrae’el Ziw, który pod pozorem zawierania umów dotyczących sprzętu rolniczego sprzedawał broń palną, granaty i granatniki siłom lojalnym wobec prezydenta Salvy Kiira. Jest to tylko jeden przykład ukrywania transakcji pod pozorami projektów cywilnych, jednak podobnych umów zrealizowano prawdopodobnie znacznie więcej.

Zobacz też: Kobiety jako zamachowcy Boko Haram

(theeastafrican.co.ke, allafrica.com)

Master Sgt. Jeremiah Erickson