Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych postanowiły zawiesić program MAC – „MC-130J Amphibious Capability”. W jego ramach miał powstać wodnosamolot na bazie płatowca samolotu wsparcia sił specjalnych MC-130J Commando II. Dowództwo Operacji Specjalnych (SOCOM) stwierdziło, że decyzję wymusiły braki w budżecie.
Koncepcję MAC opisaliśmy szerzej w tym artykule. Pierwotny harmonogram zakładał oblot już pod koniec roku kalendarzowego 2022. Później zapowiadano, że pierwszy demonstrator MAC‑a zacznie próby w locie w roku kalendarzowym 2023. Wstępne próby na modelach komputerowych wypadły ponoć bardzo obiecująco.
Niestety – niemal dokładnie rok temu ogłoszono, że trzeba będzie poczekać jeszcze co najmniej dwa lata. A teraz projekt odłożono ad calendas Græcas. Pułkownik T. Justin Bronder, odpowiadający za programy samolotowe SOCOM-u, powiedział, że zasoby zaangażowane w program MAC zostaną przekierowane do przedsięwzięć mających większy potencjał.
Bronder nie powiedział wprawdzie, że MAC to gruszki na wierzbie, ale z jego słów można wywnioskować, że stworzenie takiego samolotu byłoby zbyt kosztowne w zestawieniu ze spodziewanymi korzyściami. – [MAC] to z pewnością zdolność, którą moglibyśmy wprowadzić do użytku, gdyby pojawiło się takie żądanie – podkreślił Bronder.
W skali gigantycznego budżetu Pentagonu kwoty wydawane na MAC były kroplą w morzu – 10 milionów dolarów w poprzednim roku podatkowym, 15 milionów w bieżącym i planowane 11,5 miliona w projekcie budżetu na przyszły rok. Według Brondera zespół projektowy we współpracy z podmiotami przemysłowymi zrealizował za te pieniądze między innymi udany cykl prób w tunelu aerodynamicznym i prób hydrostatycznych. Jeżeli program mimo to odłożono na półkę, można przypuszczać, że przeobrażenie modelu w prawdziwy samolot okazało się nazbyt kosztowne, tak iż wszystkie dalsze próby oznaczałyby brnięcie w ślepą uliczkę. Tymczasem nowa (przyjęta w czerwcu ubiegłego roku) ustawa o odpowiedzialności fiskalnej narzuca znacznie większe niż wcześniej obostrzenia w kwestii inwestycji w programy o niepewnym rezultacie.
MAC miał być odpowiedzią na rozległe pytanie: jak dostarczać pododdziały sił specjalnych na zaplecze chińskiego wojska w toku ewentualnej wojny na Pacyfiku, a także jak je potem zaopatrywać i ewakuować oraz jak zaopatrywać żołnierzy piechoty morskiej walczących na izolowanych wysepkach? Amerykanie przewidują, że w wojnie z Chinami Korpus Piechoty Morskiej będzie operować niedużymi, wysoce mobilnymi i autonomicznymi pododdziałami, które nastawione będą – oprócz zdobywania lub bronienia kluczowych wysp – także na zwalczanie celów powietrznych i morskich, aby zapewnić US Navy większą swobodę operacyjną.
Pociąga to za sobą konieczność walki wewnątrz chińskich baniek antydostępowych. MAC miałby też zalety, które uwidoczniłyby się po drugiej stronie barykady. Zagrożenie ze strony chińskich pocisków balistycznych i manewrujących dla stałych baz amerykańskich ciągle rośnie. W przypadku konfliktu zbrojnego z Pekinem naturalnie najbardziej zagrożone atakiem będą bazy w Japonii i Korei Południowej. Niemniej jednak ucierpieć też może infrastruktura na Guamie i Hawajach. Trzeba więc szukać sposobu albo na skuteczną obronę tych baz, albo też na utrzymanie potencjału bojowego po ich porażeniu.
Szkopuł w tym, że MAC jest projektem nie US Marine Corps czy US Navy, ale SOCOM-u, który od dawna jest miłośnikiem statków powietrznych niewymagających użycia klasycznych pasów startowych. Wydaje się, że wpychanie MAC‑a innym rodzajom sił zbrojnych to jedynie sposób na rozłożenie obciążeń budżetowych. Dla potrzeb marynarki wojennej dużo lepszym rozwiązaniem wydaje się choćby Liberty Lifter.
Nie wiadomo, jak dokładnie mógłby wyglądać MAC. Najczęściej pokazywana koncepcja zakłada montaż pod kadłubem Herculesa dwóch dużych pływaków. Maszyna ma być zdolna do lądowania na wodzie i na lądzie bez zmiany konfiguracji, co oznacza, że pływaki powinny być wyposażone w chowane podwozie. Część obserwatorów w branży spodziewa się odświeżenia pomysłu, któremu wcześniej nie udało się wyjść poza fazę koncepcyjną – Herculesa jako łodzi latającej. Ale gdyby Amerykanie postawili na tę opcję, mielibyśmy gigantyczną sensację.
Problem oczywiście polega na konieczności wprowadzenia głębokich zmian w kadłubie, obejmujących także strukturę płatowca. Rzecz nie w tym, że nie da się tego zrobić, ale w tym, jak długo by to trwało i jak dużo by kosztowało. Dodanie pływaków do niezmienionej konstrukcji jest proste i mniej ryzykowne – jeśli w fazie testów okaże się, że dany zestaw pływaków nie działa, jak powinien, wystarczy przeprojektować pływaki, a nie cały kadłub. Poza tym generał dywizji James Slife, wówczas szef Dowództwa Operacji Specjalnych US Air Force (AFSOC), a obecnie zastępca szefa sztabu USAF‑u, dawał do zrozumienia, że konwersję będzie można przeprowadzić w warsztacie polowym, co zupełnie wykluczało przebudowanie kadłuba.
Miłośnicy wodnosamolotów nie powinni jednak całkowicie porzucać nadziei na zobaczenie statków powietrznych tej klasy wożących amerykańskich „specjalsów”. W ubiegłym roku pułkownik Ken Kuebler z SOCOM-u ujawnił, że MAC nie jest jedyną koncepcją w dziedzinie samolotów działających niezależnie od klasycznych pasów startowych. Amerykanie między innymi rozmawiali z Japończykami w sprawie łodzi latającej ShinMaywa US-2.
Japońska konstrukcja ma wszystkie zalety maszyny stworzonej od początku do takich zadań, jakie ma wypełniać MAC. Jej główną zaletą jest stosunkowo niska prędkość startu i lądowania (prędkość przeciągnięcia to zaledwie 90 kilometrów na godzinę) oraz zdolność lądowania na falach o wysokości 2,7 metra, co odpowiada stanowi morza 5. Samolot ma też podwozie kołowe, a do tego wykorzystuje te same silniki co C-130J – Rolls-Royce AE 2100. Zastosowano też szereg instalacji (z osobnym silnikiem LHTEC T800) mających kontrolować ruch zarówno wody, jak i powietrza wokół płatowca.
US-2 ma zaletę w postaci wielozadaniowości – może być samolotem transportowym albo poszukiwawczo-ratowniczym, może wykonywać zadania ZOP, a w okresie pokoju może walczyć z pożarami. A gdyby AFSOC się upadł, US-2 z pewnością dałoby się zintegrować z całym pakietem wyposażenia specjalistycznego MC-130J. SOCOM we współpracy z agencją Departamentu Obrony do spraw rozwoju zaawansowanych projektów badawczych DARPA analizuje także koncepcje szybkich samolotów pionowego startu i lądowania. Bell już dwa lata temu zaprezentował wizję maszyny tej klasy, łączącej cechy tiltrotora V-22 Osprey i klasycznego samolotu o napędzie odrzutowym.
Ten ostatni projekt mógłby być odpowiedzią na podwójny program – HSVTOL (High-Speed Vertical Takeoff and Landing) realizowany przez SOCOM i SPRINT (Speed and Runway Independent Technologies) realizowany przez agencję Departamentu Obrony do spraw rozwoju zaawansowanych projektów badawczych DARPA. Obecnie programy te są na wstępnym, czy wręcz przedwstępnym, etapie, ale Bronder twierdzi, iż można się spodziewać oblotu demonstratora już pod koniec lat 20.
Bell's High-Speed Vertical Takeoff and Landing (HSVTOL) https://t.co/4X6kFr38Sg pic.twitter.com/AdGoUTeaup
— 笑脸男人 (@lfx160219) March 6, 2023