Jak alarmuje serwis Breaking Defense, amerykańskie siły zbrojne nie są w pełni gotowe na wysoce prawdopodobne w wypadku wojny zastosowanie przez równorzędnych przeciwników, takich jak Rosja i Chiny, silnych zakłóceń elektromagnetycznych. Przyczynami tego stanu rzeczy są zarówno nieadekwatny model szkolenia, jak i czynniki natury obiektywnej.

– Musimy skończyć z myśleniem życzeniowym. Musimy przestać ignorować fakt, że źli ludzie [czytaj: wrogowie] też mają urządzenia zakłócające – twierdzi Matthew Poole, podpułkownik US Marine Corps, pracujący w dowództwie strategicznym.

Ten i podobne wnioski przedstawiali członkowie wszystkich rodzajów wojsk Stanów Zjednoczonych na odbywającej się w dniach 28–30 października w Waszyngtonie dorocznej konferencji o walce elektronicznej, zorganizowanej przez stowarzyszenie branżowe Association of Old Crows.

W kwestii systemów łączności Amerykanom brak podstawowego instynktu samozachowawczego. W trakcie ćwiczeń indywidualni żołnierze mają włączone telefony komórkowe, co udostępniałoby wrogowi ich dokładną lokalizację. Jednostki nie mają planu na wypadek zagłuszenia podstawowych kanałów łączności. A nawet jeśli któryś oddział przełączy się na zapasową częstotliwość, inni uczestnicy ćwiczeń zwykle zapominają prowadzić nasłuch na tym kanale.

Rosyjski samolot walki elektronicznej Ił-22PP Porubszczik.
(fot. Alex Snow, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Do tego dochodzą ograniczenia związane z bezpieczeństwem. Emitowane w trakcie ćwiczeń zakłócenia mogą obejmować obszar dużo większy niż rejon ich wyznaczonego celu. O ile zagłuszanie sygnału GPS czy Wi-Fi spowoduje tylko większe lub mniejsze utrudnienia dla cywilów, przypadkowe zakłócenie urządzeń odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu lotniczego może mieć katastrofalne skutki. Dlatego systemy walki radioelektronicznej używają zwykle ułamka swej nominalnej mocy. Rozważa się też użycie zamiast nich software’owych symulatorów.

Mimo że na najwyższych szczeblach dowodzenia wiele mówi się o działaniach w środowisku pełnym emisji elektromagnetycznych, za deklaracjami tymi nie idzie realizm szkolenia. I tak w trakcie kilkudniowych ćwiczeń zagłuszanie może trwać dwie godziny albo niecałe dziesięć minut. Jeżeli zaś któremuś z wcielających się w rolę przeciwnika specjalistów od ataku elektronicznego uda się sparaliżować amerykańskie systemy, proszony jest o niezakłócanie przebiegu ćwiczeń.

Podpułkownik Poole jest zdania, że szkolenia w warunkach prowadzenia przez wroga silnego przeciwdziałania elektronicznego są może „dziwne i trudne”, ale równie konieczne, jak używanie masek przeciwgazowych i ubiorów do ochrony przed bronią masowego rażenia. W razie prawdziwej wojny bowiem Rosjanie nie wyłączą urządzeń zakłócających, gdy się ich o to poprosi.

Zobacz też: USS Ronald Reagan zakłóca łączność w Hongkongu?

(breakingdefense.com; na fot. tytułowej rosyjski mobilny system walki elektronicznej Krasucha-2)

Vitaly V. Kuzmin, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported