Obecna wersja ogłoszonego przez Komisję Europejską planu „ReArm Europe”, przemianowanego w międzyczasie na „Readiness 2030”, wyklucza z unijnego finansowania zakupy sprzętu produkowanego poza krajami Unii Europejskiej. Nie wszystkim, także wewnątrz UE, się to podoba. Najgłośniej protestują Stany Zjednoczone, praktyczne rozwiązania proponuje Wielka Brytania, zaś sekretarz generalny NATO Mark Rutte przedstawia dość egzotyczne pomysły, mające jednak sporo sensu.
Przy pracach nad „ReArm Europe” zwyciężyła koncepcja Francuska. Paryż chce, aby 150 miliardów euro przeznaczonych w ramach „ReArm Europe” na rozwój przemysłu zbrojeniowego zostało w całości zainwestowane w państwach Unii Europejskiej. Niemcy chcą natomiast zaprosić do współpracy państwa europejskie niebędące członkami UE. Na liście są Wielka Brytania, Norwegia, Szwajcaria i Turcja.
Niemiecki przemysł zbrojeniowy ma silne związki ze wszystkimi z nich, a z Wielką Brytanią i Norwegią realizuje szereg perspektywicznych projektów rozwojowych. Norwegia jest w stanie zapewnić doświadczenie i wiedzę w dziedzinie pocisków przeciwokrętowych, Turcja – dronów. Berlinowi zależy na możliwie szybkim i tanim uzupełnieniu brakujących zdolności, budowa samodzielności jest w dalszej perspektywie.
Skąd zmiana nazwy? Naciskały na nią Hiszpania i Włochy, które chciały czegoś bardziej „pokojowego”, co łatwiej będzie sprzedać własnym społeczeństwom, bardzo odległym od problemów państw graniczących z Rosją.
Europe should rearm, otherwise you guys are screwed https://t.co/YsTeG63lop
— Budi Berlari ♀️☔ (@BudiBukanIntel) April 7, 2025
Wykluczenie państw spoza Unii zostało oczywiście źle przyjęte w tych stolicach, które na wszelkie sposoby wspierają swój przemysł zbrojeniowy. Według Reutersa podczas spotkania z przedstawicielami państw bałtyckich 25 marca sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział, że „chcą nadal uczestniczyć w zamówieniach obronnych krajów UE”. Rubio miał również ostrzec, że jakiekolwiek wykluczanie amerykańskich firm z europejskich przetargów będzie bardzo źle widziane w Waszyngtonie.
Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Rzeczniczka Departamentu Stanu Tammy Bruce dodała później, że prezydent Donald Trump z radością przyjmuje starania europejskich sojuszników w kierunku wzmacniania swoich zdolności militarnych i brania większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo, ale nie będzie tolerować tworzenia nowych barier wykluczających amerykańskie firmy z europejskich przetargów.
– Transatlantycka współpraca przemysłu obronnego wzmacnia sojusz – stwierdziła Bruce. Pomińmy litościwym milczeniem, jak takie wypowiedzi mają się do demonstracyjnej niechęci Trumpa i jego otoczenia do NATO oraz już nie pełzającej wojny celnej.
Brytyjski pragmatyzm
Wielka Brytania również nie chce przepuścić okazji, jakie dają zapowiadane masowe wydatki Europy na zbrojenia. Jednak w przeciwieństwie do USA zamiast próśb i gróźb proponuje konkretne rozwiązania. Londyn zamierza w pierwszej kolejności oprzeć się na koalicji chętnych. Ma to pozwolić na szybsze i bardziej elastyczne reagowanie, ominięcie oporu ze strony państw południa Europy, a także regulacyjnych zapędów Komisji Europejskiej.

Brytyjski Boxer podczas ćwiczeń na poligonie Copehill Down.
(Jack Eckersley / UK Ministry of Defence 2019)
Według źródeł Politico pod koniec marca w Brukseli doszło do spotkania wysokich rangą urzędników ministerstw finansów Danii, Szwecji, Finlandii, Holandii, Polski i Wielkiej Brytanii. W jego trakcie Brytyjczycy wystąpili z propozycją stworzenia specjalnego funduszu, a właściwie ponadnarodowego banku, finansującego wspólne zakupy broni. Londyn chce skonstruować ten mechanizm finansowy w taki sposób, aby uczestniczące w nim rządy mogły uniknąć księgowania początkowych kosztów kapitałowych sprzętu wojskowego w budżecie. Ma to ułatwić prowadzenie zakupów państwom o restrykcyjnych przepisach dotyczących wydatków.
Podobne informacje przekazał Financial Times. Według źródeł gazety Wielka Brytania chce stworzyć system wspólnych zakupów i magazynowania nie tylko broni, ale także amunicji artyleryjskiej, pocisków przeciwlotniczych, części zamiennych, a nawet samolotów transportowych. Wraca tutaj stary temat, który nazbyt często jest dla europejskich państw problemem nie do przeskoczenia, mimo że wspólne zakupy pozwalają zamówić więcej, a tym samym obniżyć ceny.
Jedną z przyczyn „niemożności” są różnice sprzętowe i forsowanie własnego przemysłu, często tylko teoretyczne. W większej grupie łatwiej będzie jednak znaleźć chętnych do wspólnych zakupów konkretnego sprzętu. Brytyjczycy przedstawili partnerom szkic propozycji, zastrzegając, że nie reprezentuje on oficjalnego stanowiska rządu Jego Królewskiej Mości.
Kierunek Japonia
Japonia już dobrej dekady stara się zacieśnić relacje z NATO. Tokio dużą uwagę przykłada do współpracy z europejskim przemysłem zbrojeniowym, chcąc w ten sposób zmniejszyć zależność od USA. Wprawdzie w ciągu ostatnich lat powstał format Czwórki Indo-Pacyfiku (IP4), mający usprawnić współpracę sojuszu z Japonią, Koreą Południową, Australią i Nową Zelandią, a w roku 2023 relacja Nipponu z NATO weszła na kolejny poziom dzięki zastąpieniu indywidualnego programu partnerstwa i współpracy (IPCP) z 2014 roku indywidualnie dopasowanym programem partnerskim (ITPP), ale rezultaty nadal są dalekie od ambicji nakreślonych jeszcze przez premiera Shinzō Abe. Przypomnijmy chociażby zablokowanie przez Francję utworzenia biura łącznikowego sojuszu w Tokio.
Sytuacja staje się jednak coraz bardziej dynamiczna. Japonia pracuje razem z Wielką Brytanią i Włochami nad samolotem bojowym nowej generacji GCAP, pomoc Chin i Korei Północnej dla Rosji sprawiły, jak powtarzał były już premier Fumio Kishida, że Europa i Azja Wschodnia przestały być osobnymi teatrami. Wreszcie działania administracji Trumpa wymuszają na sojusznikach USA ściślejszą współpracę, żeby lepiej chronić się przed poczynaniami Waszyngtonu. Podczas niedawnego szczytu ministrów spraw zagranicznych NATO z udziałem IP4 japoński minister zagranicznych Takeshi Iwaya postulował instytucjonalizację tych relacji.
On April 3, Mr. IWAYA, Minister for Foreign Affairs of Japan, who is visiting Belgium to attend the #NATO Foreign Ministers’ Meeting, held a meeting with H.E. Ms. Elina Valtonen, Minister for Foreign Affairs of the Republic of #Finland.https://t.co/v62BbFybNI pic.twitter.com/Y7ESGymCxk
— MOFA of Japan (@MofaJapan_en) April 3, 2025
Bardzo ciekawie zapowiada się zaplanowana na 8–9 kwietnia wizyta sekretarza generalnego NATO Marka Ruttego w Japonii. W planach jest wizyta w zakładach Mitsubishi Electric w Kamakurze. W wywiadzie udzielonym dziennikowi The Japan Times Rutte mówił o potrzebie zacieśnienia współpracy przemysłów zbrojeniowych i wynikających z tego korzyściach. Jako przykład dynamicznej współpracy przemysłowej NATO z krajami spoza sojuszu podał Koreę Południową, która wyrosła na ważnego dostawcę sprzętu nie tylko dla Polski.
Jeśli wierzyć doniesieniom o wyborze przez Włochy morskiego samolotu patrolowego Kawasaki P-1 i zainteresowaniu Hiszpanii europeizacją tej maszyny, japoński przemysł zbrojeniowy może już zdobywać przyczółki w Europie. W drugą stronę relacje są jeszcze starsze. Już w latach 80. niemieccy inżynierowie pomogli w opracowaniu japońskiego czołgu trzeciej generacji typu 90, bardzo podobnego z wyglądu do Leoparda 2A4. Podstawy są, zainteresowanie współpracą po obu stronach rośnie, pozostaje mieć nadzieję, że uda się to przekuć w konkretne działania.