Brytyjski wiceminister obrony do spraw zaopatrzenia Stuart Andrew oświadczył, że proponowany przez Boeinga E-7A Wedgetail tak bardzo przewyższa konkurencyjną ofertę konsorcjum Saab/Airbus, iż organizowanie przetargu byłoby bezsensowne. Jest to odpowiedź wiceministra skierowana do szefa parlamentarnej komisji do spraw obrony w związku z zarzutami o faworyzowanie amerykańskiej konstrukcji i nielegalną próbę przepchnięcia jej zakupu.
Rywalem Wedgetaila w niedoszłym przetargu miał być płatowiec Airbus A330 ze szwedzkim radiolokatorem Erieye, a właściwie z dwoma radiolokatorami, tak aby wyeliminować efekt częściowego oślepienia samolotu przez „cień” skrzydeł. Aby ograniczyć koszty, europejskie konsorcjum chciało wykorzystać Voyagery KC2/KC3 już służące w barwach RAF-u. Brytyjskie lotnictwo dysponuje czternastoma Voyagerami, ale tylko dziewięć z nich pełni czynną służbę. Pięć pozostaje w gestii konsorcjum AirTanker. Są one oddawane pod kontrolę RAF-u w razie potrzeby. Tymczasem RAF chce pozyskać właśnie pięć samolotów AEW&C.
Brytyjski resort obrony uznał, że ta opcja – jako konstrukcja jeszcze niesprawdzona – wiąże się ze zbyt wysokim ryzykiem, a nie oferuje większych możliwości bojowych. Co więcej, skuteczne połączenie możliwości latającej cysterny i powietrznego posterunku dowodzenia w jednym płatowcu byłoby trudne do wykonania w praktyce.
Andrew podkreślił, że przetarg oznaczałby stratę zarówno pieniędzy, jak i czasu. Ten ostatni jest zaś zasobem, którego Royal Air Force nie ma w nadmiarze, ponieważ jego możliwości na niwie samolotów wczesnego ostrzegania i dowodzenia coraz bardziej odstają od zagrożeń, które można spotkać na współczesnym polu walki. Uznano wobec tego, że formalności należy ograniczyć do negocjacji z Boeingiem w sprawie ceny.
Brytyjscy lotnicy są już w Australii i szkolą się na tamtejszych Wedgetailach. Użytkownikami tej konstrukcji (choć nie pod nazwą Wedgetail) są także Turcja i Korea Południowa.
Zobacz też: Jaki będzie RAF za dwadzieścia lat?
(defensenews.com)