Najemnicy z grupy Wagnera działający w Cabo Delgado zostali zmuszeni do wycofania się do miasta Nacala po tym jak jedenastu z nich zginęło podczas walk z islamistami. Według południowoafrykańskich ekspertów przyczyną porażki Rosjan był brak odpowiedniego rozpoznania, znajomości miejscowych warunków oraz aklimatyzacji żołnierzy. Dodatkowym czynnikiem jaki nie został wzięty pod uwagę była miejscowa flora – gęste lasy uniemożliwiały wsparcie z powietrza jakie miały zapewnić przywiezione z najemnikami śmigłowce Mi-17.
Według dziennikarzy Daliy Maverick do Mozambiku na początku operacji przybyło 203 rosyjskich najemników. Szybko jednak okazało się, że panujący w kraju klimat będzie ogromnym utrudnieniem dla sił nie przyzwyczajonych do walki w dżungli. Ponad pięćdziesięciu bojowników wróciło do Rosji ponieważ nie mogło znieść lokalnych warunków atmosferycznych. Na ich miejsce przybyło około dwudziestu trzech innych żołnierzy.
Problemem była również kwestia współpracy między Wagnerowcami a żołnierzami lokalnych sił zbrojnych. Z powodu braku zaufania najemnicy nie brali udziału we wspólnych patrolach, próbując działać wyłącznie na własną rękę. Ta ostrożność nie uchroniła ich jednak przed atakiem ekstremistów. Terroryści, przebrani w mozambickie mundury, weszli do bazy Rosjan i otworzyli ogień. Łącznie w ciągu kilku tygodni poległo jedenastu najemników.
Sytuacja w Cabo Delgado pozostaje bardzo napięta. Rząd utrzymuje, iż za serią ataków stoją grupy przestępcze, jednak większość ekspertów uważa, że w Mozambiku działa dobrze zakonspirowana organizacja terrorystyczna. Dla prezydenta Filipe Nyusiego kluczowym jest utrzymanie wizerunku kraju stabilnego, bezpiecznego i otwartego na inwestycje.
Zobacz też: Rosja rozwija współpracę z Mozambikiem, by chronić złoża gazu
(dailymaverick.co.za, na zdjęciu: las w Cabo Delgado)