Niszczyciel USS Zumwalt (DDG 1000), który podniósł banderę w 2016 roku, powrócił 10 listopada do portu w San Diego zakończył swój pierwszy, trwający trzy miesiące rejs operacyjny. Okręt pod dowództwem komandor Amy McInnis skierował się w stronę Guamu, a następnie do Japonii, przeprowadzając po drodze szereg ćwiczeń. W zasadzie rejs stanowił ostatni etap wieloletniego cyklu prób i US Navy unikała klasyfikowania go jako deployment. Jakie wnioski z niego wyciągnięto i co w zasadzie ćwiczono?

Komandor Shea Thompson, dowódca Surface Development Squadron One (SURFDEVRON ONE), przekazał, że na okręcie przeprowadzono symulowane szkolenie przeciwpożarowe na morzu, współdziałano z bombowcami B-1B Lancer oraz 613. Centrum Operacji Powietrznych na Hawajach, a także z japońskim niszczycielem. Oprócz tego Zumwalt współdziałał ze sztabem Task Force 71 z Yokosuki. Symulacje pomogły przetestować system walki okrętu w podstawowym teatrze działań okrętów 7. Floty. Thompson mówił również, że na Zumwalcie realizowano prace rozwojowe nad nowatorską koncepcją zwalczania min morskich z wysuniętą specjalistyczną jednostką przeciwminową.



Co najważniejsze, jednostka miała okazję po raz pierwszy sprawdzić działanie systemów łączności oraz zmierzyć się z problemem logistyki i bieżącej konserwacji podzespołów poza portem macierzystym. Dzięki temu załoga zyskała cenne doświadczenie, jak postępować z tak nowatorskim i wyjątkowym okrętem w kolejnych, wielomiesięcznych rejsach operacyjnych.

– Poczyniliśmy znaczne postępy w nauce jak stosować, integrować i utrzymywać DDG 1000 w środowisku działania na pozycjach wysuniętych – mówił komandor Thompson.

Komandor Amy McInnis.
(US Navy)

Zgodnie z początkowymi założeniami wszystkie trzy niszczyciele typu Zumwalt, dzięki dwóm działom Advanced Gun System (AGS) kalibru 155 milimetrów, miały zapewniać wsparcie artyleryjskie piechocie morskiej. Głównym atutem miała być tutaj specjalna amunicja LRLAP (Long-Range Land Attack Projectiles) o zasięgu 120 kilometrów. Ale gdy cena jednostkowa pocisku osiągnęła 800 tysięcy dolarów, cały projekt anulowano. Kolejne próby integracji AGS z inną amunicją kalibru 155 milimetrów nie przyniosły rezultatów.

Pojawiały się kolejne pomysły wykorzystania niszczycieli w roli rajderów lub wykorzystania ich kadłubów do zaprojektowania następców krążowników typu Ticonderoga. Ostatecznie w 2017 roku podjęto decyzję o skierowaniu Zumwaltów do zwalczania okrętów nawodnych przeciwnika i celów lądowych, ale okazało się, że niszczyciele są do takich zadań niedozbrojone. Nie chodziło tutaj o liczbę wyrzutni (chociaż osiemdziesiąt to mało jak na okręty o wyporności około 16 tysięcy ton), ale o wachlarz przenoszonego uzbrojenia.

Zumwalt wchodzi do bazy w San Diego.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Claire DuBois)

Finałem ścieżki rozwoju różnych koncepcji jest decyzja o uzbrojeniu Zumwaltówpociski hipersoniczne C-HGB. Wiadomo już, że okręty otrzymają zaprojektowane z myślą o modernizowanych okrętach podwodnych typu Ohio wyrzutnie MAC (Multiple All-up-round Canisters) mieszczące siedem Tomahawków lub trzy C-HGB. Wiadomo też, że pociski hipersoniczne zastąpią system artyleryjski AGS. Pozostałe dwie jednostki – Michael Monsoor (DDG 1001) i Lyndon B. Johnson (DDG 1002) – mają  przejść tę samą modernizację co Zumwalt.



No dobrze, mamy koncepcje, jak natomiast sprawa wygląda w rzeczywistości? Na ten moment niszczyciele nie dysponują docelowym uzbrojeniem i w zasadzie są problemem dla Dowództwa US Navy – nikt nie ma pojęcia co z nimi zrobić w obecnej formie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby część procedur i ewentualnych taktyk wypracować przed przezbrojeniem. Dodatkowo Zumwalty są okrętami dosyć wyjątkowymi, nie tylko ze względu na charakterystyczny wygląd, ale i konstrukcyjnie (są między innymi wysoce trudno wykrywalne), a jak wiadomo, żaden okręt nie działa w pojedynkę. Koniecznością jest więc stworzenie procedur współdziałania w grupach zadaniowych, składających się nie tylko z okrętów amerykańskich, ale i sojuszniczych.

Pojawiają się natomiast pewne nowe informacje o planowanych pracach remontowych, podczas których na okręcie ma zostać zainstalowana broń hipersoniczna. Okręt ma trafić „na dok” w 2024 roku, a całość prac potrwa osiemnaście miesięcy. Po tym okresie niszczyciel przejdzie kilkumiesięczną serię prób, aby ostatecznie stać się „pełnoprawnym” okrętem US Navy. Podczas niedawnego rejsu okręt znajdował się bezpośrednio pod dowództwem US Navy w celu skupienia wysiłków na szkoleniu i wypracowaniu procedur. Podczas kolejnego rejsu operacyjnego, który planowany jest na przełomie lat 2026 i 2027, Zumwalt podlegałby już bezpośrednio dowództwu 7. Floty i US Indo-Pacific Command.

Zobacz też: Czy izraelski pocisk przeciwokrętowy Sea Breaker będzie konkurencją dla NSM?

US Navy / Seaman Darren Cordoviz