USS George H.W. Bush (CVN 77) zakończył swoją przedłużoną misję w strefie Morza Śródziemnego. Wczoraj zarówno lotniskowiec, jak i okręty wchodzące w skład jego grupy uderzeniowej przeszły Cieśninę Gibraltarską w kierunku zachodnim. Obecnie kierują się najpewniej wprost do swojego portu macierzystego w Norfolku w stanie Wirginia. Po raz pierwszy od blisko półtora roku Europa pozostała bez ochrony amerykańskiego lotniskowca.

CVN 77 wszedł na Morze Śródziemne 25 sierpnia ubiegłego roku, aby zastąpić lotniskowiec USS Harry S. Truman (CVN 75), który przybył do Europy w grudniu roku 2021. Pierwotnie Truman miał przejść Kanał Sueski, aby ruszyć na Bliski Wschód, ale kiedy sytuacja na granicy rosyjsko-ukraińskiej zaczęła się zaogniać, Pentagon rozkazał całej grupie uderzeniowej pozostać we wschodniej części Morza Śródziemnego. Ostatecznie Truman wrócił do Norfolku dopiero 12 września. Tymczasem Bush spędził siedem i pół miesiąca na ćwiczeniach z siłami zbrojnymi państw sojuszniczych.



Przez większość tego czasu CVN 77 stanowił przeciwwagę dla ewentualnych działań Rosji, gdyby ta postanowiła rozszerzyć swoją zbrodniczą napaść poza granice Ukrainy. Przedłużenie pobytu Busha na Morzu Śródziemnym nie miało jednak ścisłego związku z tą wojną. Sekretarz obrony Lloyd Austin podjął decyzję w związku z krytyczną sytuacją w Syrii.

Przypomnijmy: 23 marca w ataku w pobliżu Al-Hasaki w północnej Syrii, przeprowadzonym za pomocą amunicji krążącej lub samolotu pocisku, zginął amerykański pracownik cywilny, a dwunastu żołnierzy i jeden cywil zostali ranni (u sześciu żołnierzy stwierdzono urazowe uszkodzenie mózgu). Według Amerykanów dron był pochodzenia irańskiego. Jeszcze tego samego dnia Austin zatwierdził przeprowadzenie odwetowych uderzeń lotniczych.

Na szczęście kryzys w Syrii nie przerodził się w konflikt zbrojny na większą skalę, ale sprawił, że pobyt lotniskowca w jego strefie odpowiedzialności nie zamknął się w granicach siedmiu miesięcy. Zgodnie z przepisami każde wydłużenie rejsu operacyjnego grupy uderzeniowej poza ten próg musi być zatwierdzone bezpośrednio przez sekretarza obrony.

Wraz z Bushem Cieśninę Gibraltarską przeszły krążownik USS Leyte Gulf (CG 55), niszczyciel USS Delbert D. Black (DDG 119) i okręt zaopatrzeniowy USNS Arctic (T-AOE 8). Wcześniej od grupy odłączyły się USS Farragut (DDG 99) i USS Nitze (DDG 94), które wróciły do kraju odpowiednio cztery miesiące temu i cztery dni temu, a także USS Truxtun (DDG 103), znajdujący się obecnie na Bliskim Wschodzie.



Miejsce Busha ma zająć USS Gerald R. Ford (CVN 78), który niedawno wszedł do Norfolku po zakończeniu ćwiczeń integracyjnych grupy uderzeniowej (COMPTUEX). Rejs do Europy będzie pierwszym, w którym Ford weźmie na pokład pełen komponent lotniczy. Początek tej misji zaplanowano na pierwsze dni maja.

Pentagon na razie nie potwierdził, że skieruje Forda na Morze Śródziemne. Trudno jednak spodziewać się innego rozstrzygnięcia. Niewiadomą pozostaje tylko to, czy Ford spędzi tam całość rejsu operacyjnego czy też przejdzie przez Kanał Sueski w rejon Zatoki Perskiej.

Jak pisaliśmy na początku miesiąca, przedłużanie rejsów lotniskowców dobrze pokazuje, że amerykańskiej marynarce wojennej brakuje okrętów tej klasy, może nie na papierze, ale z pewnością w praktyce. USS George Washington (CVN 73) i USS John C. Stennis (CVN 74) przechodzą zakrojone na dużą skalę remonty i przeglądy obejmujące wymianę paliwa jądrowego (Refueling and Complex Overhaul). Ten pierwszy ma być gotowy do następnego rejsu operacyjnego dopiero w 2025 roku, drugi – jeszcze później.

Zobacz też: USAF chce mieć trudno wykrywalne latające cysterny

US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Nicholas Avis