Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych wyznaczył sobie cel, aby w jak najbliż­szym czasie rozmieścić trzy grupy desantowe wysokiej gotowości z jednostkami ekspedy­cyj­nymi piechoty morskiej (ARG-MEU). Po jednej grupie ma się znaleźć na wschodnim i zachodnim wybrzeżu, zaś trzecia – w Japonii. Ale realizację planów utrudnia niska gotowość operacyjna okrętów US Navy, na którą Korpus nie ma żadnego bezpośredniego wpływu.

O zamiarach marines opowiedział podczas konferencji Sea Air Space generał Eric Smith, komendant Korpusu. Podkreślił on, że priorytetem jest przywrócenie stałej obecności trzech grup desantowych na morzu.

Każda grupa desantowa składa się z trzech okrętów: okrętu desantowego doku (typu Harpers Ferry lub Whidbey Island), wielozadaniowego okrętu desantowego, zdolnego do przyjmo­wa­nia grup lotniczych złożonych ze śmigłowców (obecnie są to okręty typu San Antonio), i okrętu szturmowego (amphibious assault ship). Okręty szturmowe, będące podklasą jednostek desantowych, są przystosowane do działań z wykorzystaniem zarówno mniej­szych jednostek desantowych (poduszkowców lub małych okrętów zdolnych wysadzać siły desantowe na plażę) jak i lotnictwa. Obecnie przedstawicielami tej klasy są typy AmericaWasp.

Na pokładzie okrętów ARG rozmieszczana jest MEU: batalion desantowy piechoty morskiej wraz z wyposażeniem (w tym pododdziałami artylerii i inżynieryjnymi), grupa lotnicza obejmująca samoloty (AV-8B Harrier II lub F-35B Lightning II) i śmigłowce, a także zaplecze logistyczne. Wszystkie te elementy razem tworzą Marine Air-Ground Task Force.

Okręt desantowy USS Carter Hall (LSD 50) typu Harpers Ferry wchodzi do bazy w zatoce Suda na Krecie.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Kelly M. Agee)

Obecnie amerykańska marynarka wojenna ma w służbie trzydzieści jeden okrętów desan­to­wych różnych typów i klas. Smith przekazał, że obowiązkiem US Navy jest utrzymy­wa­nie w gotowości operacyj­nej nie mniej niż 80% floty sił desantowych. Wskaźnik taki pozwala na efektywne wykorzystanie okrętów przez flotę, między innymi na potrzeby szkolenia, ale również do działań desantowych marines. Obecnie wskaźnik ten oscyluje wokół jedynie 50%, co krzyżuje plany komendanta.

GAO – amerykański odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli – przeprowadziło audyt dotyczący utrzymania i bieżących napraw okrętów desantowych w bazach morskich Norfolk w Wirginii i San Diego w Kalifornii. Okazało się, że latach 2011–2020 gotowość operacyjna floty utrzymy­wała się na średnim poziomie 46%. Dodatkowo w 2024 roku grupy desantowe szybkiego reagowania skupione wokół USS Boxer (LHD 4) i USS America (LHA 6) nie realizowały ćwiczeń z powodu braku dostępnych okrętów. Również ich tury służby operacyjnej uległy opóźnieniu.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 95%

Na przykład w 2022 roku USMC nie był w stanie zareagować na trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii. Natomiast ewakuację personelu amerykańskiej ambasady z pogrążającego się w wojnie domowej Sudanu przeprowadziły siły specjalne, a nie, jak zwykle, piechota morska i marynarka wojenna. W obu przypadkach przyczyna była taka sama: w pobliżu nie było żadnej MEU i ARG. W przypadku Sudanu najbliżej operująca grupa powróciła do kraju miesiąc przed wybuchem wojny, a następna była dopiero w trakcie szkolenia przed wysłaniem w region.

Komendant powiedział, że konieczne będzie odbudowanie potencjału floty desantowej. Pochło­nie to duże środki finansowe i zajmie kilka lat, jednak będzie to wspólny wysyłek marynarki wojennej, marines, stoczniowców i Kongresu. Smith przyznał, iż Korpus nie jest bez winy. Przez dwie dekady wojen ekspedycyjnych środki finansowe mające trafić na utrzymanie floty i budowę nowych okrętów przekierowywano na potrzeby działań wojennych.

USS John P. Murtha (LPD 26) typu San Antonio.
(US Navy / Huntington Ingalls)

Zdaniem Smitha obecny stan rzeczy ulec ma zmianie, a wysunięta obecność trzech grup desantowych to niezbędne minimum. W ciągu najbliższych lat i wraz z wrażaniem do służby nowych okrętów rozmieszczanych będzie ponad pięć takich grup. Z drugiej strony generuje to problemy z wiekiem okrętów. Aby utrzymać z góry określoną liczbę trzydziestu jeden okrętów desantowych, część starszych jednostek będzie musiała pozostać w służbie dłużej, niż było to planowane – przynajmniej do czasu wdrożenia większej liczby nowo budowanych okrętów.

Problem z niską gotowością sił desantowych towarzyszy marines i marynarce wojennej od lat. Obie formacje toczą spory o to, ile okrętów desantowych oraz których klas i typów powinno być w służbie, a ile w gotowości operacyjnej. Obecna łączna ich liczba uważana jest przez USMC za niezbędne minimum, ale faktyczne potrzeby mają być większe. Odmiennego zdania jest marynarka wojenna, która uważa taką liczbę za zdecydowanie za dużą.

Generał brygady USMC w stanie spoczynku Christopher Owens zwraca uwagę, że Korpus sam prosił się o taką sytuację. W roku 2009 sekretarz marynarki wojennej, szef operacji morskich US Navy i komendant USMC zawarli porozumienie, w którym za niezbędne minimum uznano trzydzieści osiem dużych okrętów desantowych. Taką liczbę określono jako konieczną do prze­rzutu dwóch pełnych brygad piechoty morskiej. Tym sposobem powstrzymano trend spadkowy zapoczątkowany wraz z końcem zimnej wojny.

Wszystko uległo zmianie w roku 2019 wraz z rozpoczęciem przez piechotę morską reformy, która z czasem przybrała postać koncepcji Force Design 2030. Jej najbardziej znane elementy to reorganizacja lotnictwa Korpusu i likwidacja sił pancernych. Z obecnej perspektywy dużo istotniejsze okazało się jednak założenie, że nie potrzeba już trzydziestu ośmiu dużych okrętów desantowych.

USS Tripoli (LHA 7), drugi okręt typu America.
(US Navy / Huntington Ingalls Industries / Derek Fountain)

Trzeba pamiętać, że żaden okręt nie może cały czas być w gotowości bojowej. W harmonogra­mie służby trzeba uwzględnić przerwy na kilku- czy nawet kilkunastomiesięczne pobyty w stoczni. Większa liczba dużych jednostek desantowych dałyby praktycznie gwarancję, że zawsze wymagane dwadzieścia cztery jednostki będą gotowe do walki, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Chociaż z drugiej strony US Navy ma inne priorytety, między innymi budowę nowych lotniskowców, problematycznych fregat typu Constellation czy kolejnych atomowych okrętów podwodnych.

Drobną nadzieję na usprawnienie operacji desantowych dał Korpusowi program zakupu średnich okrętów desantowych w ramach programu LSM (Landing Ship Medium). Okręty miały operować na wodach w regionie Indo-Pacyfiku i wspierać pułki do działań w strefach przybrzeżnych (Marine Littoral Regiment). Planowano zakup nawet trzydziestu pięciu LSM. Ale pod koniec ubiegłego roku program został anulowany. Powodem decyzji jest znaczące przekroczenie budżetu.

W tym roku ma wejść do służby trzeci okręt desantowy typu America: Bougainville (LHA 8). Trwa budowa czwartego, nazwanego Fallujah, zatwierdzono też budowę piątego, dla którego wybrano nazwę Helmand Province. Docelowo może powstać aż jedenaście okrętów typu America. Pierwsze okręty zbudowano bowiem bez doku dla barek desantowych, co ogranicza ich przydatność w roli, do której nominalnie powstały. Mają za to większy pokład hangarowy, dzięki czemu mogłyby służyć jako lotniskowce lekkie (i rzeczywiście takie próby już prowadzono). Począwszy od Bougainville wszystkie jednostki będą już reprezentować nowy podtyp z dokiem.

US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Taylor Parker