Amerykańskie cyberdowództwo przygotowuje się na przyszłoroczne wybory prezydenckie w USA. W grę wchodzi nie tylko przeciwdziałanie dezinformacji, ale też akcje odwetowe wobec odpowiadających za nią rosyjskich oficjeli i oligarchów.
W chwili obecnej trwają prace koncepcyjne nad dalszym rozwojem taktyki wojny informacyjnej. Jeden z wariantów rozważanych przez USCYBERCOM to uderzenie w rosyjskie wyższe dowództwo, oficjeli i oligarchów, poprzez ujawnienie „informacji wrażliwych”. Byłby to odpowiednik indywidualnie ukierunkowanych sankcji ekonomicznych. Atak na prezydenta Władimira Putina nie jest aktualnie brany pod uwagę, uznano, że byłaby to zbytnia eskalacja.
Amerykanom chodzi przede wszystkim o wysłanie czytelnego sygnału, nie tylko do rosyjskich decydentów, że są narażani na odwet, jeżeli podejmą pewne kroki. Według amerykańskich agencji wywiadowczych w trakcie kampanii wyborczej Rosja nadal będzie dążyć do siania zamętu i pogłębiania podziałów w społeczeństwie.
Po doświadczeniach kampanii wyborczej 2016 roku służby bezpieczeństwa USA postanowiły jak najlepiej zabezpieczyć państwo przed ingerencjami z zewnątrz. Pomimo odrzucenia raportów o rosyjskich ingerencjach w wybory prezydent Donald Trump i jego administracja poczynili wiele kroków znoszących ograniczenia wobec wojskowych operacji w cyberprzestrzeni.
W sierpniu 2018 roku Kongres i Senat uznały cyberakcje prowadzone w szarej strefie za tradycyjne działania wojskowe, a nie operacje specjalne. W tym samym roku Trump podpisał prezydenckie memorandum oddające finalną decyzję o akceptacji operacji w cyberprzestrzeni w gestii sekretarza obrony, nawet jeżeli inne agendy rządowe będą się sprzeciwiać.
Efekty tych decyzji dały o sobie znać podczas ubiegłorocznych wyborów do Kongresu i części władz stanowych lokalnych. CYBERCOM namierzył wówczas trolle pracujące dla Internet Research Agency, należącej do związanego z Kremlem oligarchy Jewgienija Prigozhina. Trolle zostały zaatakowane mailami, wiadomościami tekstowymi i wyskakującymi oknami.
Podobne kroki podjęto wobec zidentyfikowanych hakerów pracujących dla rosyjskich sił zbrojnych. W przypadku opornych osobników w dniu wyborów, 6 listopada 2018 roku, Amerykanie zablokowali serwery wykorzystywane do szerzenia fake newsów.
Podobne do obecnych plany opracowano już w roku 2016, nie zostały one jednak zaakceptowane przez administrację Obamy. W ciągu ostatnich lat stosunek władz do operacji w cyberprzestrzeni zmienił się diametralnie. Pod uwagę brane są nawet własne akcje dezinformacyjne wykorzystujące podziały i rywalizację w rosyjskich strukturach władzy.
Zobacz też: Francja powoła cyberdowództwo
(washingtonpost.com)