Boeing oficjalnie dostarczył pierwsze cztery śmigłowce MH-139A Grey Wolf amerykańskim siłom powietrznym. Maszyny trafiły w ręce personelu USAF-u w połowie miesiąca, 17 sierpnia wykonano pierwszy lot pod nową kuratelą, a 23 sierpnia ich odbiór potwierdziło Air Force Life Cycle Management Center. Teraz będą wykorzystywane w fazie testów rozwojowych, po której, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, w 2023 roku nastąpi faza produkcji małoseryjnej.
MH-139A to głęboka modyfikacja cywilnego śmigłowca Leonardo AW139. We wrześniu 2019 roku – prezentowany jako produkt konsorcjum Boeing/Leonardo – odniósł on zwycięstwo w przetargu na następcę śmigłowców UH-1N Twin Huey używanych przez US Air Force. Siły powietrzne planują kupić osiemdziesiąt cztery śmigłowce tego typu, z czego na razie zamówiono osiem.
—REKLAMA—
Grey Wolfy zajmą się głównie pilnowaniem lądowych wyrzutni pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi w ramach 582. Dywizjonu (Grupy) Śmigłowcowego. Dywizjon zabezpiecza wszystkie trzy bazy strategiczne z pociskami Minuteman III: Francis E. Warren, Malmstrom i Minot. Oprócz tego będą służyć także do przewozu VIP-ów. Każdy MH-139 może transportować dziewięciu w pełni wyposażonych żołnierzy. Długotrwałość lotu wynosi trzy godziny.
Kilka tygodni temu Federalna Administracja Lotnictwa MH-139A otrzymał uzupełniający certyfikat typu od cywilnej Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA). Zgoda tej instytucji była niezbędna, aby Grey Wolf mógł swobodnie działać w cywilnej przestrzeni powietrznej nad Stanami Zjednoczonymi i otrzymał dopuszczenie do lotu w US Air Force.
W czerwcu szef boeingowskiego działu pionowzlotów Mark Cherry przyznał, że procedura certyfikacji trwa dłużej, niż pierwotnie zakładano. FAA miała podobno problem ze specjalistycznym wyposażeniem wojskowym MH-139A (na przykład systemu identyfikacji swój–obcy) i oceną jego wpływu na bezpieczeństwo lotu. Na przeszkodzie stanęła też oczywiście pandemia COVID-19. W 2021 roku USAF odłożył planowane zamówienie na MH-139 właśnie przez brak certyfikatu.
Trzeba jednak podkreślić, że wina nie leży wyłącznie po stronie FAA i koronawirusa. Z niedawnego raportu Government Accountability Office, będącego odpowiednikiem naszego NIK-u, wynika, że Boeing miał problemy z integracją niektórych nowych komponentów z płatowcem AW139. GAO uznało, że Boeing nie docenił, jak skomplikowany będzie ten proces. Pierwsza faza testów certyfikacyjnych wymusiła wprowadzenie pewnych zmian właśnie pod kątem integracji.
W tym samym przetargu Lockheed Martin i Sierra Nevada Corporation proponowały wyspecjalizowane warianty śmigłowca UH-60. Właśnie Lockheed ze swoim HH-60U uchodził za zdecydowanego faworyta. A jako że dowództwo US Air Force ponoć było z góry nastawione na wybór Black Hawka, miało to dawać szanse także używanym UH-60A zmodernizowanym do standardu podobnego do UH-60L, które Sierra Nevada proponowała pod nazwą Sierra Force.
Decyzja o przeprowadzeniu przetargu była sukcesem branży lotniczej, która intensywnie lobbowała za możliwością zaoferowania śmigłowców przez wszystkich chętnych. Na korzyść AW139 – produkowanego już w Filadelfii – przemówiła głównie zaskakująco niska cena (1,7 miliarda dolarów poniżej kosztorysu). Siły powietrzne są jedynym amerykańskim wojskowym użytkownikiem MH-139 i jest to pierwszy od wielu lat przypadek wykorzystywania maszyn, których konstrukcja nie jest w żaden sposób spokrewniona ze śmigłowcami pozostałych rodzajów sił zbrojnych.
Zobacz też: Sena 200 – namaszczony następca egipskich BMP-1S